Historia naszego związku jest długa i zawiła. Ja się w tym wszystkim pogubiłam i może ktoś tutaj udzieli mi jakiejś rady co robić?
Zaczęliśmy być ze sobą jak mieliśmy po 19 lat. Teraz mamy po 27. Mieliśmy juz kilkuletniego mieszkania ze sobą, jednak sytuacja zmusiła nas do przeprowadzki i każdy wrócił do swojego domu. Wiadomo, że były lepsze i gorsze dni, ale w efekcie zawsze się godziliśmy i jakoś to funkcjonowało.
Wszystko zaczęło się psuć, gdy on dostał propozycję pracy 300km od naszej rodzinnej miejscowości. I wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt że rozpoczęcie pracy poprzedza pół roczne szkolenie, w czasie którego praktycznie nie mamy ze sobą kontaktu (jedynie telefon raz na 3 dni).
Wyjeżdżając zapewnialiśmy siebie o tym, że się kochamy, że jakoś to będzie i że przetrwamy to wszystko. I przez pierwszy miesiąc jego pobytu było ciężko, on stresował się nową sytuacją, ja miałam problemy w domu i w pracy, którymi nie chciałam go tak bardzo obarczać, bo wiedziałam że ma swoje rzeczy na głowie.
Po 1,5 miesiąca mieliśmy okazję wspólnego wyjazdu na weekend, który okazał się momentem przełomowym naszego związku.
W piątek można powiedzieć że wszystko było ok, ale w sobotę już nie było tak kolorowo. On stwierdził, że jestem dla niego ważna, ale nie jest to to samo co było. Nie potrafił wytłumaczyć co na to wpłynęło. Zostaliśmy jednak do niedzieli i względnie wydawało się że jest szansa na poprawę tego wszystkiego.
Wyjeżdżając jednak powiedział mi, że musi to wszystko przemyśleć.
Zadzwonił wczoraj i powiedział że jestem dla niego ważna, że mnie kocha, że zależy mu na moim szczęściu, ale czuje że coś się wypaliło, że chyba będzie lepiej jak się rozstaniemy.
Nie mógł wczoraj długo rozmawiać, więc było dużo zdawkowych informacji, bez konkretnych przykładów. Na pytanie czy zmuszał się do czegokolwiek w sobotę stwierdził że nie potrafi odpowiedzieć.
Powiedział że zadzwoni jeszcze w weekend pogadać, ale na propozycję spotkania w święta i wyjazdu wspólnego na majówkę żeby spróbować to odbudować stwierdził że raczej nie.
Zależy mi na nim strasznie i chciałabym żeby zamiast coś skreślać z góry, po prostu o to zawalczyć.
Nie mam pojęcia co robić. Czy pozwolić mu tak po prostu odejść? Czy próbować walczyć, a jeśli tak to w jaki sposób? Jak go do tego przekonać?
Ten tydzień jest jakimś koszmarem.
Bardzo liczę na Waszą pomoc i jakieś rady.
Zadzwonił wczoraj i powiedział że jestem dla niego ważna, że mnie kocha, że zależy mu na moim szczęściu, ale czuje że coś się wypaliło, że chyba będzie lepiej jak się rozstaniemy.
Nie mógł wczoraj długo rozmawiać, więc było dużo zdawkowych informacji, bez konkretnych przykładów. Na pytanie czy zmuszał się do czegokolwiek w sobotę stwierdził że nie potrafi odpowiedzieć.
Powiedział że zadzwoni jeszcze w weekend pogadać, ale na propozycję spotkania w święta i wyjazdu wspólnego na majówkę żeby spróbować to odbudować stwierdził że raczej nie.
Kocha i zachowuje sie w ten sposob? To dosc absurdalna koncepcja. Zupelnie nie na tym polega milosc. Jestescie od siebie uzaleznieni emocjonalnie (rowniez od "zlych" emocji ktora sie pojawiaja). I tak możecie sie "wozic" przez lata, az do emerytury. Wiele par tak zyje. Ale nie mylcie tego z miloscia.
Co masz robic? Ty wybierasz jaka wersje zycia chcesz przezyc. Mozesz mamic sie ze uzaleznienie emocjonalne to jest milosc a ciagle wzloty i upadki to jej przejaw. No bo to perzeciez swiadczy o "namietnosci" (czy tam czyms podobnym). Mozesz "walczyc" by przedluzac taka relacje w nieskonczonosc. Mozesz tez odpuscic i wpasc w panike ze juz nie spotkasz w zyciu milosci. Tak naprawde tylko od Ciebie zalezy czy ja spotkasz. Poki co nie za bardzo dajesz sobie na to szanse...
chciałabym żeby zamiast coś skreślać z góry, po prostu o to zawalczyć.
Nie mam pojęcia co robić. Czy pozwolić mu tak po prostu odejść? Czy próbować walczyć, a jeśli tak to w jaki sposób? Jak go do tego przekonać?
Walka sie moze udac, jeśli obie strony dążą do tego samego celu i mają motywację. Ty masz, on nie, Ty chcesz związku, on rozstania. Widzisz sens w walce o niego?
Dzięki za Wasze podpowiedzi.
Ja chyba jednak mam nadzieję, że uda się to uratować. Że chwilowo przerosła go ta cała sytuacja i też się w tym wszystkim pogubił.
Tym bardziej, że jeszcze miesiąc temu było ok. I nic nie wskazywało na to, że ma się coś popsuć i wypalić.
Czemu to wszystko musi być takie skomplikowane
Teraz ma więcej czasu na myślenie. Może po prostu odkrył, że nie brakuje mu Ciebie tak, jak się spodziewał? Może jego codzienność okazała się dla niego bardziej komfortowa bez związku? Może kogoś poznał i nie chce Cię trzymać na siłę? Wiele rzeczy mogłoby mieć na to wpływ.
A czy warto walczyć? Cóż, czasem "pozwolenie" komuś, by odszedł bez scen jest najlepszym ruchem - jeżeli jednak Cię kocha, to będzie mógł sam sobie o tym przypomnieć i wrócić, jeśli i Ty tego zechcesz. Jak nie - to bardzo najprawdopodobniej i ze wspólnego mieszkania by odszedł w końcu.
Gdyby kochał i chciał być z Tobą to walczył by chciałby próbować...a w takim przypadku....z jego strony nie widać nic chęci...
Teraz ma więcej czasu na myślenie. Może po prostu odkrył, że nie brakuje mu Ciebie tak, jak się spodziewał? Może jego codzienność okazała się dla niego bardziej komfortowa bez związku? Może kogoś poznał i nie chce Cię trzymać na siłę? Wiele rzeczy mogłoby mieć na to wpływ.
A czy warto walczyć? Cóż, czasem "pozwolenie" komuś, by odszedł bez scen jest najlepszym ruchem - jeżeli jednak Cię kocha, to będzie mógł sam sobie o tym przypomnieć i wrócić, jeśli i Ty tego zechcesz. Jak nie - to bardzo najprawdopodobniej i ze wspólnego mieszkania by odszedł w końcu.
Podpisuje się.
pewnie ma tam kogoś nowego, poznał kogoś teraz nie jesteś już ważna, 8 lat to taka magiczna bariera, bardziej widać koniec niż początek i wszystko oparte jest na zaufaniu i faktycznie na tej miłości tylko trochę innej, u mnie dzisiaj sie okazało, że jestem nie normalna i że potrafię na poczekaniu wymyślić kłamstwo tylko dlatego, ze powiedziałam mojemu "lubemu", ze jego mama kilka razy mi dopiekła. On uważa, że jego rodzice to anioły. Już nie mam sił. NIe chcę konfliktów ale nie chcę też robić dobrej miny do złej gry. Wymiękam.
Zadzwonił wczoraj i powiedział że jestem dla niego ważna,
Kłamał.
że mnie kocha,
Kłamał.
że zależy mu na moim szczęściu,
Kłamał.
ale czuje że coś się wypaliło,
Mówił prawdę.
że chyba będzie lepiej jak się rozstaniemy.
Mówił prawdę.
Współczuję.Każde rozstanie boli.Najważniejsze żebyś zrobiła wszystko to co twoim zdaniem będzie najlepsze dla ciebie.Jedno co mogę poradzić to spróbuj podjąć decyzję jak emocje nie będą tobą rządzić,tylko zapanuj nad nimi.Wiem ,że to nie jest łatwe,ale wiem też ,że jest to możliwe.Zadaj też sobie pytanie czy walka o uczucie jest w ogóle możliwa?
Kochana pozwól mu odejść. Jestem w podobnej sytuacji tylko my jesteśmy małżeństwem z dwojka dzieci :(Wiem ze to bardzo trudne sama teraz cierpię ale na siłę nic nie zrobimy . Mój jeszcze maz właśnie się wyprowadzil jest mi źle bardzo źle ale musimy się z tym pogodzić jak najszybciej dla naszego dobra . Trzymaj sie
"Kocham cię ale nie chce z toba być" - przecież to sie nie klei.
"Wszystko zaczęło się psuć, gdy on dostał propozycję pracy 300km od naszej rodzinnej miejscowości. I wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt że rozpoczęcie pracy poprzedza pół roczne szkolenie, w czasie którego praktycznie nie mamy ze sobą kontaktu (jedynie telefon raz na 3 dni)."
Co oni na to szkolenie go wysłali do Korei Północnej i udzielają telefon 2 razy w tygodniu? Na moje oko to tu jest klucz do tego, że on chce skończyć ten związek.
Warto zauważyć że w komunikacji po słowie "ale" następuje główna część przekazu.
Wszystko co jest przed słowem "ale" to zaprzeczenie/kłamstwo/próba zmniejszenia bólu do osoby z którą się komunikuje.
Także wykasuj sobie w jego słowach wszystko co jest przed "ale"
Powiedz mu wprost że czujesz że mu na Tobie nie zależy, i jeżeli nie został nagle tajnym agentem Jej Królewskiej Mości to jego zachowanie jest sprzeczne w sobie a Ty nie masz ochoty na rebusy. Co za faceci, nawet jaj nie mają żeby zerwać znajomość przyzwoicie i wprost. Moze być to też jeden z typów którzy chca mieć ciastko i je zjeść. Zastanów się tylko czy chcesz z Takim być. Współczuję. Nie pozwól by Cię dręczył. A słowem kocham nie powinno się wycierać podłogi jak szmatą. Nie potrzebujesz jego litości.
Warto zauważyć że w komunikacji po słowie "ale" następuje główna część przekazu.
Wszystko co jest przed słowem "ale" to zaprzeczenie/kłamstwo/próba zmniejszenia bólu do osoby z którą się komunikuje.
Także wykasuj sobie w jego słowach wszystko co jest przed "ale"
Może tak być, ale nie zawsze i nie w kazdej sytuacji. Tu akurat niestety prawdopodobne że tak jest jest jak piszesz
Dzięki wszystkim za rady.
Postanowiłam zachować resztki godności i nie prosić się o jego miłość.
Mam nadzieję, że jakoś to będzie i jeszcze kiedyś poznam fantastycznego faceta.
Dobrze robisz, godność i honor to wszystko co mamy. Poznasz kogoś lub nie poznasz, trzeba żyć w szczęściu sama ze sobą...nie uratujesz tego, jest za daleko, on nie chce, pewnie jest ktoś trzeci...klasyczna historia. Poza tym, skoro on nie chce powalczyć, to chyba nie będziesz desperatką, która dzwoni, płacze i prosi...
Gdyby kochał i chciał być z Tobą to walczył by chciałby próbować...a w takim przypadku....z jego strony nie widać nic chęci...
Cześć Przepraszam za szczerość ale zapewne cię zdradził i dlatego poczuł że to nie to, ale chcę tobie napisać że może dobrze się stało. Musisz być silna, mi tego życie nie dało i tkwię w związku bez przyszłości. Może nic mi nie brakuje , ale to tylko pozory najbardziej mi brakuje miłości. Życzę Tobie byś była silna jak tylko się da. na pewno jesteś piękną kobietą i musisz w to uwierzyć Polki są najpiękniejsze :-) daj sobie spokój z nim, i choć chore serce najdłużej się goi to UWIERZ jesteś warta księcia z bajki a nie z rynsztoka jak w tej chwili jest twój były. Musisz być silna i uwierzyć w siebie!!!