Witajcie niedawno rozstałem się z dziewczyną, rozstanie było z jej strony. Nie będę opowiadał całej historii związku bo nie o to chodzi, postaram się zawrzeć wszystkie najważniejsze informacje, szczególnie z ostatnich 2 lat. Chodzi mi o jej obecne zachowanie.
Obydwoje mamy po 23 lata. Byliśmy długo bo niecałe 8 lat. 2 lata temu się rozstaliśmy (z jej inicjatywy). Powodem były w sumie jakieś dyrdymały : nie dogadujemy się, coś się wypaliło, za dużo kłótni i tak dalej. Było ciężko ale powoli się zacząłem z tym godzić. Po jakiś 2-3 miesiącach ona wróciła z płaczem. Obiecywała zmiany, że wszystko przemyślała, jest pewna czego chce, że dalej mnie kocha i tak dalej, prosząc o szansę. Głupi byłem – ale też mi było szkoda tego czasu i zgodziłem się spróbować raz jeszcze.
Ostatnio się znowu rozstaliśmy, wszystko stało się nagle, kompletnie się tego nie spodziewałem, ponownie z jej inicjatywy. Powody były w sumie analogiczne : nie ma sensu tego ciągnąc, to wszystko nie ma sensu, wypaliło się między nami. Nie wiem czy takie są prawdziwe powody, czy kogoś poznała i chce spróbować z innym, ale nie ma odwagi tego wprost powiedzieć, ciężko powiedzieć.
Podczas rozstania mówiła takie rzeczy jakby chciała mnie złamać. Ale ja zachowałem nerwy i emocje na wodzy, i spokojnie powiedziałem, że szanuje jej decyzję. Wtedy się rozpłakała.
Zastanawia mnie zachowanie z jej strony. Nawet jak osoba sama z kimś zrywa bo przestała kochać to nie jest to powód, żeby wszystkim się chwalić, jest jakaś cząstka smutku. Mieliśmy fajną, zgraną paczkę wspólnych znajomych/przyjaciół. Od rozstania minęło dopiero kilka dni, a ona zachowuje się radośnie jak skowronek. Praktycznie każdą wolną chwilę próbuje spotykać się z kimś z wspólnej paczki. Wszyscy to zauważyli. Wśród naszych wspólnych znajomych, którzy wiedzą, że rozstanie nastąpiło z jej strony naokoło rozpowiada jak to teraz jej dobrze, jak fajnie, że nic jej nie ogranicza i masę innych „ korzyści’’.
Ona zachowuje się jakby uciekła od jakiegoś tyrana, który ją poniżał, bił i nie wiem co jeszcze, mimo że do niedawna mówiła że jest ze mną szczęśliwa, była rozmowa o planach wspólnej przyszłości i tak dalej. Ale ja nie byłem żadnym tyranem. Nie trzymałem jej w klatce, pomagałem w czym tylko mogłem, okazywałem miłość, poświęcałem uwagę, planowalismy przyszłość.
Mam nawet wrażenie, że teraz chciałaby mnie odseparować od reszty wspólnych znajomych. Wydaje Próbuje ułożyć jakieś wyjścia, spotkania tak aby zabrakło mojej osoby. Ale mizernie jej to wychodzi, na szczęście oni mają swój rozum i dobrze wiedzą, że nie traktowałem jej źle, nie zrobiłem nikomu nic złego, a rozstanie było jej pomysłem i decyzją, a w tym wszystkim to raczej ja mam status ‘’ pokrzywdzonego’’. Nie rozumieją też jej decyzji o rozstaniu. Ciężko jest im wszystkim w związku z tą sytuacją, ale powiedzieli, że nie utną kontaktu z żadnym z nas.
Czy te całe zachowanie wśród wspólnych znajomych i pokazywanie jaka to teraz jest wielce szczęśliwa, zadowolona, że korzysta z życia i jest super jest specjalnym zamierzonym działaniem, żeby zagrać mi na nosie? Skąd ta złość, jad z jej strony? Nie są to typowe obrazy mnie, ale pokazywanie faktu, że beze mnie dużo lepiej.
Jeden kumpel, który zna nas już kilka lat twierdzi, że to trochę śmierdzi zachowaniem na pokaz, nigdy nie widział u niej takiego zachowania ani radości, nawet jak znalazła dobrą pracę czy z innych powodów, gdzie należało się cieszyć.