Rozpad związku. Da się go uratować? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Rozpad związku. Da się go uratować?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 21 ]

Temat: Rozpad związku. Da się go uratować?

Witam.
Mam 30 lat. Od 10 lat jestem w związku. Od młodzieńczej miłości doszliśmy do małżeństwa, które trwa niespełna rok. Często były miedzy Nami zgrzyty, ale mozna powiedzieć, że miłość zawsze zwyciężała. Mam  bardzo ciężki charakter. Jestem uparty, zaborczy, szybciej mowie niz mysle. Moja żona wciąż powtarza, że mam się za lepszego od innych i nie szanuje ludzi. Nigdy nie  uważałem, żeby tak było, ale teraz wydaje mi się, że ma rację.  Zamieszkaliśmy razem dopiero po ślubie. Początkowo było wspaniale. Do czasu. Nie dawałem jej żyć własnym życiem. Bylem tak zachlyśnięty swoją radością, że ją mam, że najchętniej wsadził bym ją do kieszeni i zawsze miał przy sobie. Kontrolowalem ją na każdym kroku. Docinalem jak coś zrobiła nie po mojej myśli.  Ona to znosiła, choć często płakała prosząc, żebym się zmienił. Zmieniałem się na tydzień, a potem wszystko wracało do stanu pierwotnego. W końcu coś pękło. Po kolejnej kłótni o nic kazała mi się wyprowadzić. Dopiero wtedy zrozumiałem jaki byłem głupi i co stracilem. Nie mieszkamy razem ponad miesiąc.  Z każdym dniem kocham ją coraz bardziej i nie wyobrazalnie żałuję tego jaki byłem.  Wiele razy prosiłem o kolejną szansę ale limit się już jej wyczerpał.  Ona jest wykończona psychicznie moją osobą, a ja nie jestem w stanie bez niej żyć. W czasie tego miesiąca, w którym mieszkamy osobno wiele razy przepraszalem. Spotkalismy niedawno. Usłyszałem wtedy, że ona mnie już nie kocha, że nic do mnie nie czuje i chce rozwodu. Na nic moje prośby,  zapewnienia i starania. Podjęła decyzję i jej nie zmieni. Wiem doskonale, że sam jestem sobie winien. Zasluzylem na to w pełni.  Wraz z nią straciłem sens życia. Kocham ją niewiarygodnie. Zawsze tak było tylko nie do końca umiałem to pokazać. Nie wiem co robić.  Myślałem o wspólnej terapii ale usłyszałem kategoryczne nie. Czy istnieje jeszcze choc cień szansy, żeby to uratować? Jestem na skraju wytrzymania psychicznego. Nie wierzę, że straciłem najważniejsza osobę mojego życia.
Pozdrawiam

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?

nie jestem ekspertem.
Ale problemem jest miłość.
Ty kochasz tylko siebie.
Dałeś żonie tylko miłość do siebie. No bo co innego poza sobą jej dałeś?
A ponieważ nie akceptujesz w pełni siebie, przekładasz ten poziom akceptacji na nią.
Więc męczy cię myśl jak ona może tak naprawdę kochać ciebie, szanować, skoro ty nie szanujesz innych?

3

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?

Daj Jej spokój, mówi NIE - znaczy NIE.
Powtórzyła to chyba tyle razy że 3 pierwsze powinny Ci wystarczyć.
Przykro mi - ale chyba powinienes sam siebie uporządkować zanim Ją o cokolwiek poprosisz.

4

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?

Nie chce zaczynać nowego wątku. Pierwszy post to początek historii. Mam wrażenie, że z ostatniego roku mojego życia to dobrą telenowelę można by nakręcić. Pisałem ponad roku temu, w marcu 2017. Postanowiłem się wtedy odsunąć, dać żonie czas. 2 miesiące po zamieszczeniu pierwszego posta była nasza rocznica ślubu. Zaprosiłem żonę w góry, w to miejsce, w którym się jej oświadczyłem. Powiedziałem wtedy wprost, jeśli chcesz ratować nasze małżeństwo przyjedź, jeśli chcesz dalej rozwodu nie przyjeżdżaj. Przyjechała, spędziliśmy cudowny weekend, wylądowaliśmy w łóżku. Ale ona nie chciała do mnie wrócić. Powiedziała, że było wspaniale ale potrzebuje jeszcze czasu. A ja naiwny się zgodziłem. Zaraz po tym wypadzie zaproponowała wspólne wakacje, niby żeby ratować związek. Byłem wniebowzięty, pewny, że wrócimy do siebie. Podczas tych wakacji, okazało się, że ma kogoś. Od kilku miesięcy się spotyka z jakimś facetem. Oczywiście awantury, wakacje okazały się totalną klapą. Po powrocie złożyła pozew o rozwód. Wtedy ja poznałem inną kobietę, też po przejściach. Mimo, że wciąż kochałem żonę, nawet po tym jak mnie zdradziła, zauroczony nową kobietą związałem się z nią. We wrześniu wzięliśmy z żoną rozwód. Niby koniec historii. Rozwód, ona ma faceta, ja kobietę. Ale okazało się, że była żona zaszła w ciążę. Zarzekała, przysięgała się, że to nie jest moje dziecko. A ja głupi uwierzyłem. Nawet pokazała mi kartę ciąży, na której data porodu wskazywała, że to nie może być moje dziecko. Nie kontaktowaliśmy się w ogóle przez kilka miesięcy. Potem dowiedziałem się, że urodziła. Dokładnie 9 miesięcy od naszego pobytu w górach. Nawiązałem kontakt, zażądałem badań i okazało się, że mamy córkę.  Ona wciąż jest z tym facetem, koleś mimo, że to nie jest jego dziecko chce z nią być. Ja nadal jestem z tą kobietą, która mnie bardzo kocha. Była żona chce, zostawić tamtego faceta, chce żebyśmy raz jeszcze spróbowali razem, żebyśmy stworzyli rodzinę. Ale ja nie wiem co czuję. Nie wiem co mam robić. Moja obecna kobieta bardzo mnie kocha i mimo wszystko chce ze mną być. A ja nie wiem co robić.. Decyzji nikt za mnie nie podejmie, ale może choć ktoś patrząc totalnie z boku, obiektywnie, napiszę swoje przemyślenia..
Pozdrawiam

5

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?
turlish napisał/a:

Nie chce zaczynać nowego wątku. Pierwszy post to początek historii. Mam wrażenie, że z ostatniego roku mojego życia to dobrą telenowelę można by nakręcić. Pisałem ponad roku temu, w marcu 2017. Postanowiłem się wtedy odsunąć, dać żonie czas. 2 miesiące po zamieszczeniu pierwszego posta była nasza rocznica ślubu. Zaprosiłem żonę w góry, w to miejsce, w którym się jej oświadczyłem. Powiedziałem wtedy wprost, jeśli chcesz ratować nasze małżeństwo przyjedź, jeśli chcesz dalej rozwodu nie przyjeżdżaj. Przyjechała, spędziliśmy cudowny weekend, wylądowaliśmy w łóżku. Ale ona nie chciała do mnie wrócić. Powiedziała, że było wspaniale ale potrzebuje jeszcze czasu. A ja naiwny się zgodziłem. Zaraz po tym wypadzie zaproponowała wspólne wakacje, niby żeby ratować związek. Byłem wniebowzięty, pewny, że wrócimy do siebie. Podczas tych wakacji, okazało się, że ma kogoś. Od kilku miesięcy się spotyka z jakimś facetem. Oczywiście awantury, wakacje okazały się totalną klapą. Po powrocie złożyła pozew o rozwód. Wtedy ja poznałem inną kobietę, też po przejściach. Mimo, że wciąż kochałem żonę, nawet po tym jak mnie zdradziła, zauroczony nową kobietą związałem się z nią. We wrześniu wzięliśmy z żoną rozwód. Niby koniec historii. Rozwód, ona ma faceta, ja kobietę. Ale okazało się, że była żona zaszła w ciążę. Zarzekała, przysięgała się, że to nie jest moje dziecko. A ja głupi uwierzyłem. Nawet pokazała mi kartę ciąży, na której data porodu wskazywała, że to nie może być moje dziecko. Nie kontaktowaliśmy się w ogóle przez kilka miesięcy. Potem dowiedziałem się, że urodziła. Dokładnie 9 miesięcy od naszego pobytu w górach. Nawiązałem kontakt, zażądałem badań i okazało się, że mamy córkę.  Ona wciąż jest z tym facetem, koleś mimo, że to nie jest jego dziecko chce z nią być. Ja nadal jestem z tą kobietą, która mnie bardzo kocha. Była żona chce, zostawić tamtego faceta, chce żebyśmy raz jeszcze spróbowali razem, żebyśmy stworzyli rodzinę. Ale ja nie wiem co czuję. Nie wiem co mam robić. Moja obecna kobieta bardzo mnie kocha i mimo wszystko chce ze mną być. A ja nie wiem co robić.. Decyzji nikt za mnie nie podejmie, ale może choć ktoś patrząc totalnie z boku, obiektywnie, napiszę swoje przemyślenia..
Pozdrawiam

Nie rozumiem tych wspólnych wakacji skoro już miała kogoś innego, żegnała się z Tobą czy chciała sprawdzić z kim będzie jej lepiej ? ale to teraz nie ważne.
Musisz się bardzo poważnie zastanowić czy Ty ja nadal kochasz czy kochasz te kobietę z która jesteś ? Czy jest ona tylko klinem po byłej żonie.
A żona dlaczego chce spróbować jeszcze raz ze względu na dziecko  czy powiedziała Ci, że nadal Cie kocha ? ?

6 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-04-26 17:41:10)

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?

Gdyby ni wiadomość o dziecku- wszystko byłoby poukładane i nie miałbyś dylematów? Córka nie może być jedynym argumentem. Dogadaj się z żoną i jej obecnym facetem co do opieki i niech życie toczy się dalej. Jak widzisz, żona wybrała, tamten nie uciekł, pewnie chcieli wtedy  by dziecko było ich. I jesteś z kimś..

7

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?

Też nie rozumiem tych wakacji. Sama je chciała, a już pierwszego dnia, zaraz po przylocie powiedziała, że to był błąd. Niby miały one coś między nami poprawić, ale z jej strony nie było wtedy żadnej chęci poprawy relacji. Po rozwodzie ex żona ciągle mi siedziała w głowie, przeglądałem jej zdjęcia, myślałem o niej ale byłem z aktualną kobietą i było mi dobrze. Bardzo żałuję, że nie odezwałem się do ex w czasie jak była w ciąży. Teraz mi to wypomina, ale sama mnie oszukała, że to nie moje dziecko. Z aktualną kobietą jest mi bardzo dobrze, ale nie ma tych iskier.. Była nie powiedziała wprost, że mnie kocha, powiedziała, że uważa, że rozstanie to był duży błąd, że czuje że powinna być ze mną. Że całą ciąże żałowała decyzji o rozwodzie i odejściu. Że jest z obecnym facetem tylko dlatego, że boi się być sama. A ja się boje że jak wrócę to za miesiąc/rok/10 lat znowu mnie będzie robić na boku.

8

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?

Ależ ona nie "robiła Cię na boku".
Przecież pierwotne problemy z powodu których się rozstaliście były zupełnie inne.
Ani ze strony żony, ani również z Twojej strony nie było mowy o zdradzie.

9

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?
turlish napisał/a:

Też nie rozumiem tych wakacji. Sama je chciała, a już pierwszego dnia, zaraz po przylocie powiedziała, że to był błąd. Niby miały one coś między nami poprawić, ale z jej strony nie było wtedy żadnej chęci poprawy relacji. Po rozwodzie ex żona ciągle mi siedziała w głowie, przeglądałem jej zdjęcia, myślałem o niej ale byłem z aktualną kobietą i było mi dobrze. Bardzo żałuję, że nie odezwałem się do ex w czasie jak była w ciąży. Teraz mi to wypomina, ale sama mnie oszukała, że to nie moje dziecko. Z aktualną kobietą jest mi bardzo dobrze, ale nie ma tych iskier.. Była nie powiedziała wprost, że mnie kocha, powiedziała, że uważa, że rozstanie to był duży błąd, że czuje że powinna być ze mną. Że całą ciąże żałowała decyzji o rozwodzie i odejściu. Że jest z obecnym facetem tylko dlatego, że boi się być sama. A ja się boje że jak wrócę to za miesiąc/rok/10 lat znowu mnie będzie robić na boku.


Wiesz, a może ona sama nie wiedziała czyje to dziecko, być może spała z wami w podobnym czasie i ciężko było stwierdzić czyje.
Nie ma iskier bo Twoje serce wciąż należy do byłej żony, dlatego ja nie wierzę w to co mówią - Jeszcze się człowiek zakocha i będzie szczęśliwy, jeżeli oddał już raz swoje serce to nigdy nie będzie tak samo...
Może żałować byliście 10 lat, ale długo razem nie mieszkaliście nie dotarliście się we wspólnym mieszkaniu.
Prawdopodobne jest to, że bała się Ciebie zostawić już wcześniej zobacz 10 lat bycia ciągle z kimś, raczej mało kto odchodzi do samotności z własnego wyboru.
Spróbowała czegoś nowego co okazało się nie być tym co miała. Tylko pytanie czy gdyby nie dziecko również chciałaby wrócić .. tego się już nie dowiesz.
Jeżeli chcecie być razem to może warto skorzystać z terapii dla par. Bo po takim czasie ciężko będzie wrócić do codzienności.

10

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?
IsaBella77 napisał/a:

Ależ ona nie "robiła Cię na boku".

Naprawdę nie robiła? Podczas prób ratowania związku i wspólnych wyjazdów, seksu itd. okazało się, że za jego plecami od kilku miesięcy ma kogoś. To już zdrada. A tu jeszcze trzeba się zastanowić co było przyczyną jej wyprowadzki, nagłego olśnienia, że w związku jest jej źle - w lutym się wyprowadza, a latem jest już w kilkumiesięcznym związku...

Mało tego - ona zdradzała OBU, bo podczas owego kilkumiesięcznego związku sypiała z oboma, przy czym jeden o drugim nie wiedział (o seksie, bo o istnieniu "prawie już byłego" męża, ten nowy pewnie wiedział).

Tak uprzedzając Twoje zarzuty (bo tu wiele pań musi się wypowiedzieć bez czytania postów) - autor nową panią poznał już po ostatnim wspólnym wyjeździe z żoną i po informacji, że ona kogoś ma.

turlish
Daj sobie spokój z tą panią (żoną), bo to mocno niezrównoważony emocjonalnie temacik.

11

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?
EeeTam napisał/a:

Naprawdę nie robiła? Podczas prób ratowania związku i wspólnych wyjazdów, seksu itd. okazało się, że za jego plecami od kilku miesięcy ma kogoś. To już zdrada. A tu jeszcze trzeba się zastanowić co było przyczyną jej wyprowadzki, nagłego olśnienia, że w związku jest jej źle - w lutym się wyprowadza, a latem jest już w kilkumiesięcznym związku...

Mało tego - ona zdradzała OBU, bo podczas owego kilkumiesięcznego związku sypiała z oboma, przy czym jeden o drugim nie wiedział (o seksie, bo o istnieniu "prawie już byłego" męża, ten nowy pewnie wiedział).

Tak uprzedzając Twoje zarzuty (bo tu wiele pań musi się wypowiedzieć bez czytania postów) - autor nową panią poznał już po ostatnim wspólnym wyjeździe z żoną i po informacji, że ona kogoś ma.

turlish
Daj sobie spokój z tą panią (żoną), bo to mocno niezrównoważony emocjonalnie temacik.

Naprawdę nie robiła.
Tak samo jak i nie robił Autor.
Oboje nie mieszkali ze sobą, byli w separacji i każde z nich - jako wolny człowiek - mogło i miało prawo związać się z kimś innym.
Za jakimi plecami żona Autora miała kogoś, skoro nie była z Autorem w związku, mieszkali osobno i jasno zapowiedziała, że chce rozwodu - a ponadto, o tym, że jest z innym mężczyzną powiedziała Autorowi na wspólnym wyjeździe.
Nie trywializuj proszę, że żona doznała nagłego olśnienia, gdyż sam Autor napisał:

turlish napisał/a:

(...). Mam  bardzo ciężki charakter. Jestem uparty, zaborczy, szybciej mowie niz mysle. Moja żona wciąż powtarza, że mam się za lepszego od innych i nie szanuje ludzi. Nigdy nie  uważałem, żeby tak było, ale teraz wydaje mi się, że ma rację.  Zamieszkaliśmy razem dopiero po ślubie. Początkowo było wspaniale. Do czasu. Nie dawałem jej żyć własnym życiem. Bylem tak zachlyśnięty swoją radością, że ją mam, że najchętniej wsadził bym ją do kieszeni i zawsze miał przy sobie. Kontrolowalem ją na każdym kroku. Docinalem jak coś zrobiła nie po mojej myśli.  Ona to znosiła, choć często płakała prosząc, żebym się zmienił. Zmieniałem się na tydzień, a potem wszystko wracało do stanu pierwotnego. W końcu coś pękło. Po kolejnej kłótni o nic kazała mi się wyprowadzić. Dopiero wtedy zrozumiałem jaki byłem głupi i co stracilem.

Jakby się nie kombinowało, żadnego olśnienia ze strony małżonki tutaj nie widać.

12 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-04-27 14:29:27)

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?
EeeTam napisał/a:
IsaBella77 napisał/a:

Ależ ona nie "robiła Cię na boku".

Naprawdę nie robiła? Podczas prób ratowania związku i wspólnych wyjazdów, seksu itd. okazało się, że za jego plecami od kilku miesięcy ma kogoś. To już zdrada. A tu jeszcze trzeba się zastanowić co było przyczyną jej wyprowadzki, nagłego olśnienia, że w związku jest jej źle - w lutym się wyprowadza, a latem jest już w kilkumiesięcznym związku...

Mało tego - ona zdradzała OBU, bo podczas owego kilkumiesięcznego związku sypiała z oboma, przy czym jeden o drugim nie wiedział (o seksie, bo o istnieniu "prawie już byłego" męża, ten nowy pewnie wiedział).

Tak uprzedzając Twoje zarzuty (bo tu wiele pań musi się wypowiedzieć bez czytania postów) - autor nową panią poznał już po ostatnim wspólnym wyjeździe z żoną i po informacji, że ona kogoś ma.

turlish
Daj sobie spokój z tą panią (żoną), bo to mocno niezrównoważony emocjonalnie temacik.

zgadzam sie w 100 procentach. I autor wszystko co złe w związku wziął na siebie..Chęć powrotu po badaniu DNA? Skad wiesz ze tamten chce wychowywać dziecko- od niego? wink

13

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?

A mi się wydaje, że ten związek był po prostu 'przechodzony'. 10 l razem i dopiero zamieszkanie po ślubie. Po zaledwie kilku msc te różnice charakteru eksplodowały.  Gdyby autor napisał to co napisał rok temu, to jaką widzi w sobie swoją winę, to można by było sądzić, że szuka winy w sobie dlaczego żona zdradziła. Może poznanie ów pana ją skłoniło do separacji, ale sam autor przyznaje, że było źle.
Ja to widzę tak, że ów małżonka, po takich jazdach jakie jej serwował Autor miała dość, wtedy każdy facet co się trochę postara ma prościej, dlatego weszła w nową relację. Ale czy to jest to, czy warto przekreślać 10 l razem? Stąd te wyjazdy. Przy pierwszym ok, przy drugim coś pękło. Zresztą z tego co piszesz była już wtedy (z Tobą) w ciąży.
Ciężka sprawa. Szczególnie, że i Ty zacząłeś sobie układać życie z kimś innym. Ona myślała, że ojcem dziecka jest inny. A tu zonk.
Fajnie by dziecko wychowywało w pełnej rodzinie... ale.. skoro nie potrafiliście żyć pod jednym dachem nawet rok... czy to ma sens? Na ile nowa relacja jest głęboka i na ile się zmieniłeś. Na ile obecny partner żony zaakceptuje nie swoje dziecko.
Fajnie, gdybyście do siebie wrócili, ale czy po takich przejściach się da? Nie wiem..

14

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?
IsaBella77 napisał/a:

Naprawdę nie robiła.
Tak samo jak i nie robił Autor.
Oboje nie mieszkali ze sobą, byli w separacji i każde z nich - jako wolny człowiek - mogło i miało prawo związać się z kimś innym.

Rozumiem - czyli nieważne, że związek ratujemy, że razem wyjeżdżamy, sypiamy itd. Ważne, że pani się wyprowadziła. A podczas ratowania zupełnym przypadkiem zapomniała (przez kilka miesięcy) mężowi wspomnieć, że ma już nowego "narzeczonego" big_smile Nie, nie, droga Izabello, ona zdradziła i to obu swoich mężczyzn - męża i nowy nabytek (o tym panu jakoś zapomniałaś, a tu już nawet trudno się połapać, który był głównym, a który boczniakiem).

15

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?

tam nic nagle nie pękło. Pokłóciła sie z chłopakiem, pojechała z mezem  pogodziła sie, to nie chciała ratowac. Mąż sie uparł na DNA, partner wściekł i mąż znowu na 1 planie..

16

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?
Ela210 napisał/a:

tam nic nagle nie pękło. Pokłóciła sie z chłopakiem, pojechała z mezem  pogodziła sie, to nie chciała ratowac. Mąż sie uparł na DNA, partner wściekł i mąż znowu na 1 planie..

Na 1 planie, poki nie pojawi sie trzeci i wszystko sie zmieni :-).

17

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?

Moim zdaniem kiedy w życiu zastaje cie sytuacja, która przerasta i wszelkie metody odnalezienia się w niej zawodzą, należy wówczas odnieść się do utartych, sprawdzonych reguł. Nawet jak się emocjonalnie czuje się coś innego.

W twoim przypadku ta zasada to "Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki". W tym przyjętym ogólnie znaczeniu tych słów chodzi o to że nie należy popełnić raz jeszcze tego samego błędu a w odniesieniu do związków znaczy ono, że nie wchodzi się ponownie w związek, który się rozpadł.

Znam dwa przypadki wśród znajomych. Oba źle się skonczyly. Jeden rozwód po latach, drugi to nieudane małżeństwo, nie wiadomo czy rozwód nie nastąpi.

Nie wracaj do żony. Nie miotaj się. Nie zawracaj z raz obranej drogi. Chcesz aby żona ponownie Cię zawiodła? Chcesz po roku usłyszeć że jednak nie możecie być razem? Twoja zmiana decyzji spowoduje, że stracisz zaufanie sam do siebie. Bądź konsekwentny. To trudne ale tylko jedynie słuszne.

A tak nawiązując do tych wakacji - to bardzo łatwo wyjaśnić czemu chciała z Tobą jechać. Rzadko, który człowiek jest 100% pewny gdy odchodzi. Przeważnie się wacha, nie do konca pewny. Pojechała bo miała wątpliwości, później się jej odmieniło. Tak to wygląda. Ludzie sie miataja, wahają.

18

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?

He he, mam normalnie deżawju.
Moja żona wywaliła mnie z domu po 8 latach małżeństwa z powodu takiego, że uderzyłem jej dziecko.
Dziecko miało za dwa miesiące 18 urodziny i było parszywym gnojem, ale to drobnostka, nie warta roztrząsania jak się okazało.
Po mojej wyprowadzce to ja zażądałem rozwodu, ale żona odmówiła twierdząc, że mnie kocha i jakoś to musimy rozwiązać.
Rozwiązywaliśmy to "jakoś" przez cztery miesiące, po których to niechcący mój 7 letni syn się wygadał, że jakiś wujek u nich śpi.
Jak to kur*a wujek śpi? No normalnie z mamą w łóżku. Przy okazji się dowiedziałem, że moja jeszcze żona zablokowała mnie na fejsbuku,
rzekomo to z powodu takiego, żebym nie widział jej zdjęć ze starszym synem i się nie denerwował niepotrzebnie, ha ha ha smile
Z domu wyprowadziłem się w marcu. Na majówkę pojechaliśmy razem do Trójmiasta na rodzinny weekend z naszym synkiem.
Dzień dziecka też spędziliśmy wspólnie odwiedzając z młodym lokalne atrakcje jak normalna zwyczajna polska rodzina.
O wujku dowiedziałem się w lipcu, a znajomi mi donieśli, że moja żona i ten wujek od 7 czerwca są oznaczeni na fejsie jako małżeństwo.
W swoich postach ona jego nazywa mężem, chociaż nie mamy jeszcze rozwodu, a ona cały czas nosi moje nazwisko.
Także mój drogi przyjacielu twoja historia wcale nie jest jakaś nadzwyczajnie wyjątkowa. Przerabiałem dokładnie to samo,
łącznie z obwinianiem siebie o całe zło świata, które moją biedną małżonkę z mojej strony spotkało. A tymczasem prawda jest taka,
że obaj zostaliśmy wykopani z ich życia pod byle pretekstem, który akurat się trafił i zanim deska w kiblu po nas wystygła
one już sobie szukały pocieszyciela, pieprząc radośnie głodne kawałki o tym jak to cierpią po rozstaniu i jeszcze nic nie jest przesądzone.
Oczywiście że jest, to tylko kwestia czasu, tak samo jak i to, że nowy Romeo prędzej czy później się znudzi łatwą zdobyczą,
a wtedy one zaczynają nagle rozumieć jaki błąd popełniły i rozmyślać o ewentualnym powrocie... Stary weź zapomnij najlepiej od razu.
Jak dzieciak jest naprawdę twój (jakoś słabo w to wierzę, weź to lepiej sprawdź jak należy, osobiście pobierz próbki i sam wyślij na testy)
to dobrze, ale to jeszcze nie jest powód, żeby na pstryknięcie w palce przewracać swoje życie do góry nogami, bo jej się w tyłku odwróciło.
Zanim się zadeklarujesz, musisz ochłonąć, przysiąść na tyłku i sto razy wszystko przemyśleć. Zaczynając od tego jak zostałeś potraktowany,
a to że ona czegoś tam teraz sobie chce jak jej się koło dupy pali, to powinno się znaleźć na samym końcu listy twoich zmartwień.
Niech sobie chce. Co ciebie to. Nie masz nawet mglistego pojęcia co ona faktycznie kombinuje, a ta z którą jesteś, przynajmniej cię kocha.
Nie bądź głupi i w gorącej wodzie kąpany, bo możesz się poparzyć i za rok o tej porze znów się spotkamy w tym samym miejscu.
Nie szalej chłopie, pełen luz i relaks, a co ma być to będzie. Przede wszystkim nikomu w nic nie wierz na słowo i weź zrób te badania.

19

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?

Roxann napisała: "A mi się wydaje, że ten związek był po prostu 'przechodzony'. 10 l razem i dopiero zamieszkanie po ślubie. Po zaledwie kilku msc te różnice charakteru eksplodowały."

Trafione w sedno!
Autor pisze, że byli ze sobą 10 lat.
Nie, nie byli.
Poznajemy się tak naprawdę dopiero wówczas, gdy razem mieszkamy. Wtedy wychodzą na wierzch zalety i wady każdego z partnerów.
Najwyraźniej nie pasujecie do siebie i wylazło szydło z worka w kilka miesięcy po ślubie.
Moim zdaniem eks żona nie jest stabilna emocjonalnie, miota się to w te to inną stronę.

20

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?

Czy ten facet Twojej ex zony wie na 100%, ze to nie jego dziecko? Czy Twoja obecna kobieta wie, ze masz dziecko z ex zona i ze ja nadal kochasz?

Twoja ex zona jest niestabilna emocjonalnie i nie mozesz byc pewny, co za chwile zrobi. Nie wiem jakie informacje ma jej obecny partner, ale nie chce mi sie wierzyc, ze wybaczyl jej zdrade z Toba i to, ze ma z Toba dziecko. Moze on mysli, ze to jego?

Z drugiej strony masz obok zaufana kobiete, z ktora mozesz ulozyc sobie zycie, ktorej jestes pewny i mozesz ufac. Podłością jest to, ze ja oszukujesz i jestes z nia na zasadzie pocieszenia po ex zonie.

Dam Ci dobra rade. Zamknij temat ex zony raz na zawsze i dopiero wtedy zaangazujesz sie w to co masz teraz. Bedziesz mial szanse na normalne zycie. Jak wrocisz do bylej zony to nie wiadomo co jej odbije i za rok lub dwa znow odejdzie. Cos miedzy Wami mocno nie gra skoro ona przez tyle czasu nie chciala wrocic i zdecydowala sie na rozwod.
Moze teraz sie boi, ze zostanie sama. Nie wiesz tez, co jej obecny partner wie i jak jest miedzy nimi. Ja na jego miejscu nie chcialabym z nia byc i na Twoim tez.

21

Odp: Rozpad związku. Da się go uratować?

Dzięki za Wasze opinie. Jeśli chodzi o dziecko to jest moje. Sam pobierałem próbki, sam je wysyłałem do laboratorium. Z resztą mam to potwierdzone podwójnie bo obecny facet ex żony, nie mógł uwierzyć, że to nie jego dziecko i też zrobił badania. Wykluczyły one jego ojcostwo. Moja obecna kobieta wie, że mam dziecko i akceptuje to. Boi się tylko moich kontaktów z ex i tego, że ex będzie niszczyła nasze życie manipulując dzieckiem.

Ależ ona nie "robiła Cię na boku".


Serio? Wg. mnie robiła i to bardzo. Zdecydowaliśmy się na coś w rodzaju separacji, nie po to, żeby szukać wrażeń, a po to, żeby wszystko przemyśleć, zatęsknić, a nie dobrze się bawić, robiąc partnera w ch... No i byliśmy ciągle małżeństwem. Ja poznałem aktualną kobietę i zacząłem się spotykać z nią jak pozew rozwodowy był w sądzie.

Nie chce postępować pochopnie, podejmować decyzji pod wpływem emocji. Czas wszystko zweryfikuje. Mam takie dziwne wrażenie, że była żona po prostu się boi, że obecny facet ją zostawi i szuka we mnie opcji ratunkowej..

Posty [ 21 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Rozpad związku. Da się go uratować?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024