Z racji tego, że nie mam zbyt dużych doświadczeń jeśli chodzi o seks mam do was pytanie odnośnie komunikacji między partnerami. Wydawało mi się, że najlepszą drogą do zgrania się, jesli na początku nie wszytsko nam wychodzi, jest otwarte mówienie wprost o tym jak sie lubi być dotykanym, kiedy zwolnić, kiedy mocniej, jak i gdzie... Wierzyłam w taką teorię, ale teraz już sama nie wiem... Mój facet w łóżku robi się śmiertlenie poważny, nawet kiedy proszę o instrukcje (wie że nie mam doświadczeń), nie otrzymuję informacji zwrotnej. Nawet po jego reakcjach nigdy nie wiem czy było znośnie, czy fatalnie... bo że jeszcze nie super to akurat zdaję sobie sprawę. Teraz już sama nie wiem, czy może faktcznie zbyt dużo gadania może zniechęcać? Raczej nie chodzi mi o paplanie w czasie seksu, ale może zbyt dosłowne i częste instrukcje? Mam wrażenie, że każdą uwagę z mojej strony traktuje trochę jako krytykę, a przecież nie o to mi chodzi.
Zawsze myślałam, że to kobiety mają skłonności do udawania orgazmów, zaciskania zębów i udawania, że jest super. Tymczasem mam wrażenie, że w naszym związku jest prawie odwrotnie. Czasem po tygodniach dowiaduję się, że coś mu się nie spodobało, kiedy pytam czemu nie mówił, to twierdził że głupio mu było zwracać uwagę podczas seksu... nie muszę chyba dodawać, ze jest bardzo zamknięty w sobie, choć wbrew pozorom wcale nie jest nieśmiały, bo na początku związku raczej szybko inicjował to co chciał. Boję się, że chociaż mi powtarza, że wie i rozumie, że nie jestem osobą doświadczoną, to jednak chyba podświadomie irytuje go brak doświadczenia z mojej strony. Trochę to rozumiem, ale przecież nie ma innej drogi jak próby, a wydaje się nimi zniechęcony.
Z mojej strony faktycznie jest tak, że seks jest dla mnie jeszcze trochę stresujący (bo nowy) i o ile umiem powiedzieć czego JA chcę, o tyle niestety jestem bierna w drugą stronę, po prostu sama z siebie nie wiele potrafię dać i chyba oczekuję żeby mi powiedziano wprost co mam robić. Czy to bardzo źle?