Cześć forumowicze, będę wdzięczna za wszelkie rady i opinie. Razem z mężem od kilku lat mieszkamy w USA, tutaj urodził się nasz kochany synek, a potem córeczka. Tutaj też tak naprawdę zaczęliśmy dorosłe życie, wyjechaliśmy niedługo po ślubie, a teraz jesteśmy tuż po trzydziestce. Każde z nas pracuje w dużej firmie informatycznej (Dolina Krzemowa) i zarabiamy bardzo, bardzo dużo. W sklepach nie musielibyśmy zupełnie patrzeć na ceny, ale chcemy zarobić na nasz wymarzony dom, dla dużej rodziny, odejść wcześniej na emeryturę, więc oszczędzamy. Mimo to żyjemy na bardzo wysokim poziomie. Oboje pracujemy po około 9 godzin dziennie, mamy fajne zespoły, szefów, pracujemy nad produktami, które mają miliony użytkowników. Bajka. Tak przynajmniej się wszystkim wydaje. I jest to po części prawda. Mój mąż jest zupełnie szczęśliwy w tym co robi, to zawsze była jego pasja i teraz z wielką przyjemnością ją rozwija na dużą skalę. Ale ja, choć jestem piekielnie dobra w tym co robię, nie czuję się spełniona. Z każdym dniem jest mi coraz trudniej iść do pracy, coraz mniej się wszystkim przejmuję, gdzieś zgubiłam sens życia. W pracy ciężko mi udawać dobry nastrój. Na studia informatyczne nie poszłam, żeby rozwijać pasję, ale żeby zapewnić sobie przyszłość. Każdy wie jak ciężko jest w Polsce o godną pracę. Obserwując rodzinę, znajomych i to jak walczą z rzeczywistością, starając się dotrwać do pierwszego, uznałam, że nie chcę takiego życia dla siebie. Chcę zarabiać dużo i być wolna. Okazuje się, że duże pieniądze nie dają wolności. Czuję jednak, że będąc tu mam szansę jedną na milion i pomimo, że z każdym dniem coraz bardziej nie cierpię tego co robię, nie mam odwagi przestać. Jestem na szczycie i jest tu tak mało miejsca na ruch. Chciałabym odejść z pracy, mieć więcej czasu dla dzieci. Zajać się domem, odetchnąć od tych stresów, czytać, mieć czas żeby zaplanować rodzinne wycieczki. Nie mamy tu nikogo bliskiego, dzieci całe dnie są z nianią (a właściwie z nianiami, bo trudno znależć kogoś na kilka lat, więc następują rotacje). Moje własne dzieci spędzają więcej czasu z obcymi ludźmi niż z nami i to łamie mi serce. Chciałabym być z nimi w domu, ale tyle lat się uczyłam, w pracy jestem szanowana i doceniana. Czy jestem nienormalna, że nie chcę tej pracy? Czuję, że coś we mnie pęka z każdym dniem, boję się jednak zaprzepaścić to, co do tej pory zdobyłam. Brakuje nam około 3 lat pracy i oszczędzania, żebyśmy nie musieli już nigdy martwić się o pieniądze. Ciężko jednak wstaje mi się rano z łóżka już teraz. To wręcz boli. To też kolejne lata, gdzie dzieci byłby z nianiami. Czy Wy osiągneliscie równowagę między życiem zawodowym a domem? Jesteście szczęśliwi? Co byście zrobili na moim miejscu?
Szczerze, to nie wyobrazam sobie, by moje dzieci były wychowywane przez obcych ludzi.
Żadne pieniądze nie zrekompensują im braku rodziców. Ja rozumiem, dbanie o przyszłość, walka o każdy grosz, gdy bieda puka do drzwi, ale Wy tej biedy nie macie.
Może warto zrezygnować z pewnego poziomu życia, by spędzić z dzieciakami trochę więcej czasu - one szybko dorosną. Za chwilę nie będą już dziećmi i oby któregoś dnia podczas kłótni nie wyrzuciły z siebie "Bo Ciebie nigdy przy nas nie było".
Z tym zarabianiem to jest tak, ze zawsze znajdzie sie jakis nowy cel na wydanie pieniędzy. Dzisiaj wg obliczeń za trzy lata nie będziecie sie musieli martwic o pieniądze? A dzisiaj musicie?
Pieniądz nie daje wolności? Oczywiście ze daje. Daje wolność wyboru, bo możesz odejść z pracy, możesz, być może, nie znam rynku, pracować z domu lub na pol etatu. Jeśli oboje jesteście high class IT gurus, to z półtorej pensji tez sie pewnie utrzymacie. Czy szczęście to betonowe ściany, czy ci, którzy miedzy nimi przebywają?
Masz ten komfort, ze możesz wybrać priorytety. Czy dotyczy cie kwestia opalu na zimę albo "buty na zimę czy komunia czy dentysta"?
Dziesięć lat temu jeździłem padalcowatym pudełkiem, dzisiaj jeżdżę sportowym szpanerskim autem. I nie jestem szczęśliwszy.
Dziesięć lat temu jeździłem padalcowatym pudełkiem, dzisiaj jeżdżę sportowym szpanerskim autem. I nie jestem szczęśliwszy.
Popieram mam dokladnie to samo, ludzie tego u nas w kraju nie rozumieja na zachodzie jest troche inaczej.
Znam pare gdzie facet byl bardzo bogaty, nowa zona przekonala go do zostawienia tego i zyja sobie skromnie ale sa szczesliwi.(to przyklad jeden z wielu)
Nasza polska mentalnosc jest wlasnie taka trzeba miec, przyznaje sie tez taka mialem dokladnie tak samo z tym samochodem jest ale tylko wiecej problemu z nim bo on rzuca sie w oczy nie moj charakter czy nie wiem nawet wyglad.
Z reszta skoro dziecko widzi jak mamie zalezy na pieniadzach to co sie dziwic ze mysli ze to da jemu szczescie ja zmadrzalem.
5 2017-03-29 10:44:00 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-03-29 10:45:30)
Duże pieniądze zawsze dają wolnosc, jesli nie sa celem samym w sobie. Jak to lecialo? - Pieniadze, ktore mamy, sa narzedziem wolnosci. Pieniadze, za ktorymi uganiamy sie, narzedziem niewoli.
Czy będziesz ich niewolnikiem, czy nie, zależy tylko od Ciebie. Fajnie jest mieć marzenia i je realizować. Piękny dom, wiadomo, wymaga pieniędzy. Życie w luksusie tak samo. To nie grzech. Pracujemy przecież nie dla przyjemności choć milo, gdy lubi się swoja prace, ale głównie po to, aby zyc (choć duzo, niestety, aby przezyc) tak, jak chcemy/marzymy. Chcemy wygodnie żyć, otaczać się pięknymi rzeczami, podróżować, realizować swoje pasje... To wszystko kosztuje. Sami stawiamy sobie cele, które chcemy osiągnąć.
Myślę, ze bogactwo nie uderzyło Ci do głowy. Po prostu jesteś zmęczona i znuźona tym stanem rzeczy, bo choć stać Cie na wiele, nie masz czasu korzystać z tych pieniedzy. Nie masz czasu na bycie z rodzina. Pewnie są tacy, co im się poziom serotoniny podnosi od samego patrzenia, jak im suma rośnie na koncie ale to margines.
Może weź urlop i wyjedz z rodzina w jakieś fajne miejsce naładować akumulatory. 3 lata to nie jakiś szmat czasu. Jeśli tyle wam potrzeba, aby osiągnąć cel... Trudno napisać, co zrobiloby się na Twoim miejscu nie będąc na nim. Dla jednego cel wart jest poświęcenia, dla drugiego nie. Ale jestem pewna, ze wielu chciałoby być na Twoim miejscu i mieć takie dylematy, zamiast - buty na zimę czy dentysta, jak ktoś wyżej napisał. No a najważniejsze - jesteś jeszcze bardzo młoda! W tym wieku to się ludzie dorabiaja a nie wydaja fortuny, no chyba, ze maja za ojca Rockefellera Popatrz na to z tej strony - osiągnęłas w tak krótkim czasie tak wiele! Za 3 lata wciąż będziesz tuz po 30 tce
Powtarzam - potrzebujesz odpoczynku, aby nabrać perspektywy, aby pobyc z dziećmi, z mezem. Porozmawiaj z nim. Masz w nim oparcie? Jeśli jest skupiony na pracy a wam poświęca malo uwagi, to masz prawo czuć się jak się czujesz. Ciągnięcie tego przyslowiowego wózeczka idzie łatwiej, gdy jest mocne poczucie wspolnoty. Bo inaczej to faktycznie, traci się motywacje.
Przy tego typu postach zawsze ruszają do ataku, ci co wiedzą lepiej i strażnicy tradycyjnej rodziny więc uważaj, bo rady, które otrzymujesz mogą odzwierciedlać czyjś światopogląd czy obskuranckie poglądy, a niekoniecznie troskę o ciebie.
Z twojego postu wynika, że możesz mieć depresję. Na pewno jesteś zmęczona, nawet jeśli w wychowaniu pomagają ci nianie. Może weź miesiąc urlopu - jeśli możesz i wyjedź gdzieś? Albo choćby na tydzień ale sama.
Czy ty masz jakies przyjemności tylko dla siebie? Wychodzisz np. gdzie z koleżankami/kolegami na drinka, sadzisz kwiatki, cokolwiek? Takie rzeczy bardzo dużo dają.
Pieniądze dają i wolność i komfort. Odczujesz to np. gdy zachorujesz i potrzebne ci będzie drogie leczenie. Warto je mieć.
Trochę dziwne jest wysyłanie Autorki na samotny urlop, skoro nawet nie ma czasu dla własnych dzieci.
Tu nie chodzi o tradycjonalne poglądy, tylko o to, że nie po to się sprowadza na świat dzieci, by wychowywał je za nas ktoś inny.
Nie mówię, że ma rzucić pracę i spędzać z potomstwem każdą wolną chwilę, ale biorąc pod uwagę sytuację finansową Autorki, spokojnie mogłaby zmienić pracę z całego etatu na pół. Mogłaby dzieki temu i odpocząć i zająć się dziećmi. A pieniędzy by im nie zabrakło, gdyż oboje b. dobrze zarabiają.
Trochę dziwne jest wysyłanie Autorki na samotny urlop, skoro nawet nie ma czasu dla własnych dzieci.
Tu nie chodzi o tradycjonalne poglądy, tylko o to, że nie po to się sprowadza na świat dzieci, by wychowywał je za nas ktoś inny.
Nie mówię, że ma rzucić pracę i spędzać z potomstwem każdą wolną chwilę, ale biorąc pod uwagę sytuację finansową Autorki, spokojnie mogłaby zmienić pracę z całego etatu na pół. Mogłaby dzieki temu i odpocząć i zająć się dziećmi. A pieniędzy by im nie zabrakło, gdyż oboje b. dobrze zarabiają.
Była mowa: weź urlop i wyjedz z rodziną
więc raczej nie samotny
Cyngli napisał/a:Trochę dziwne jest wysyłanie Autorki na samotny urlop, skoro nawet nie ma czasu dla własnych dzieci.
Tu nie chodzi o tradycjonalne poglądy, tylko o to, że nie po to się sprowadza na świat dzieci, by wychowywał je za nas ktoś inny.
Nie mówię, że ma rzucić pracę i spędzać z potomstwem każdą wolną chwilę, ale biorąc pod uwagę sytuację finansową Autorki, spokojnie mogłaby zmienić pracę z całego etatu na pół. Mogłaby dzieki temu i odpocząć i zająć się dziećmi. A pieniędzy by im nie zabrakło, gdyż oboje b. dobrze zarabiają.Była mowa: weź urlop i wyjedz z rodziną
![]()
więc raczej nie samotny
Chodziło mi o post napisany przez Swanen, która doradza samotny wyjazd.
W większości firm IT w dolinie krzemowej nie ma problemu aby po kilku latach pracy wziąć nawet roczny urlop a potem wrócić (firmą zwyczajnie się to opłaca skoro pracownik jest super specjalistą który zarabia krocie to nie chcą go stracić), oczywiście pomijam sytuacje kiedy jesteś szefową ważnego projektu wtedy taki urlop można wziąć po zakończeniu tego projektu. Dlatego coś mi tu śmierdzi niby pracując w takiej firmie byś tego nie wiedziała? Ale załóżmy że nie wiesz a więc ustal z mężem taki urlop weźcie go na przykład na to pół roku tak żeby nie pokrywał wam się w 100% i wypocznijcie, odzyskajcie energie i zastanówcie się czy odpowiada wam takie życie, a że dom kupicie przez to troszkę później myślę że warto dla własnego szczęścia.
Trochę dziwne jest wysyłanie Autorki na samotny urlop, skoro nawet nie ma czasu dla własnych dzieci.
Tu nie chodzi o tradycjonalne poglądy, tylko o to, że nie po to się sprowadza na świat dzieci, by wychowywał je za nas ktoś inny.
Nie mówię, że ma rzucić pracę i spędzać z potomstwem każdą wolną chwilę, ale biorąc pod uwagę sytuację finansową Autorki, spokojnie mogłaby zmienić pracę z całego etatu na pół. Mogłaby dzieki temu i odpocząć i zająć się dziećmi. A pieniędzy by im nie zabrakło, gdyż oboje b. dobrze zarabiają.
Ja bym jednak nie wchodziła w to, co ona może i czy mają dość pieniędzy a na krótki urlop mogłaby pojechać sama, żeby się w oderwaniu miała szansę zastanowić na wszystkim, a nie pozajmować dziećmi.
Trudno zdiagnozować dokładnie co się dzieje na podstawie krótkiego posta. Może być tak, że praca/koledzy w obecnym dziale ją męczy i zmiana działu mogłaby dużo dać. Moja koleżanka na mocno wznoszącej w firmie dostała mocno w kośc i też zaczęła mówić o przerwie i zajęciu się dziećmi tylko, że to nie o to tak naprawdę chodziło i rzucenie pracy nie rozwiązałoby jej problemów. Niewykluczone, ze tak jest i u autorki.
To smutne, że ludzie są zero-jedynkowi i mają małą wyobraźnię nawet pracując w kreatywnych zawodach. Moim zdaniem najlepiej być klasą średnią bez kredytów. Biedni ludzie stresują się, że nie mają pieniędzy. Bogaci ludzie nie znają umiaru, bo woda sodowa uderza im do głowy i stresują się o pierdoły.
Czy Wy osiągneliscie równowagę między życiem zawodowym a domem?
Tak, ale do tego trzeba zmienić mentalność i przestać myśleć jak reszta ludzi. Przestać inwestować w przedmioty, a zacząć inwestować w ludzi (głównie najbliższych!). U ciebie będzie to bardzo trudne już chyba przesiąknęłaś razem z mężem amerykańską mentalnością. Gdzie rzeczy definiują człowieka - powoli wchodzi to do Polski.
Co byście zrobili na moim miejscu?
To pytanie raczej bez znaczenia. Przecież każdy z nas ma inne podejście oraz wartości. Podam przykład dla ciebie szacunek w pracy jest ważny, mi to powiewa i zwisa, bo pracuję dla siebie nie dla uznania innych. Wiem ile jestem warta. Nie pracuję, aby być podziwianą, ale żeby rozwijać się i utrzymać rodzinę. Złej roboty sama nie mam jako inżynier i mogłabym piąć się dalej, ale po co?
skoro zarabiacie bardzo bardzo duzo, to rozumiem ze pensja twojego meza spokojnie starczy na zycie? Dom nie zajac, nie ucieknie. A dzieci uciekna emocjonalnie od ciebie szybciej niz myslisz. Ja z calego etatu przeszlam na pol, zeby byc wiecej z dziecmi. Jesli facet zarabia sporo, to czym sie stresowac? ze to wstyd odejsc z pracy? Jak jestes dobra to przystana na nowe warunki, moze nawet prace zdalna. Wszystko sie da zmienic. Wystarczy nie zgubic priorytetow. A ty je niestey zgubilas... praca po 9 godzin dziennie? Boze ja czasami nie mam czasu dla dzieci a wy to chyba nie macie go zupelnie, a kiedy gotujecie obiady?
Ja rozumiem dylemat kobiety ktora robi za 1500zl bo musi i serce jej sie kraje ze nie moze poswiecic czasu dzieciom. Ale ty? Ty mozesz. I czujesz, ze tak powinnas zrobic, wiec co cie jeszcze blokuje?
14 2017-03-29 19:25:58 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2017-03-29 19:28:19)
Cyngli napisał/a:Trochę dziwne jest wysyłanie Autorki na samotny urlop, skoro nawet nie ma czasu dla własnych dzieci.
Tu nie chodzi o tradycjonalne poglądy, tylko o to, że nie po to się sprowadza na świat dzieci, by wychowywał je za nas ktoś inny.
Nie mówię, że ma rzucić pracę i spędzać z potomstwem każdą wolną chwilę, ale biorąc pod uwagę sytuację finansową Autorki, spokojnie mogłaby zmienić pracę z całego etatu na pół. Mogłaby dzieki temu i odpocząć i zająć się dziećmi. A pieniędzy by im nie zabrakło, gdyż oboje b. dobrze zarabiają.Ja bym jednak nie wchodziła w to, co ona może i czy mają dość pieniędzy a na krótki urlop mogłaby pojechać sama, żeby się w oderwaniu miała szansę zastanowić na wszystkim, a nie pozajmować dziećmi.
Trudno zdiagnozować dokładnie co się dzieje na podstawie krótkiego posta. Może być tak, że praca/koledzy w obecnym dziale ją męczy i zmiana działu mogłaby dużo dać. Moja koleżanka na mocno wznoszącej w firmie dostała mocno w kośc i też zaczęła mówić o przerwie i zajęciu się dziećmi tylko, że to nie o to tak naprawdę chodziło i rzucenie pracy nie rozwiązałoby jej problemów. Niewykluczone, ze tak jest i u autorki.
Chyba się nie dogadamy - mamy zupełnie inne priorytety.
Wystarczy nie zgubic priorytetow. A ty je niestey zgubilas... praca po 9 godzin dziennie? Boze ja czasami nie mam czasu dla dzieci a wy to chyba nie macie go zupelnie, a kiedy gotujecie obiady?
Ja rozumiem dylemat kobiety ktora robi za 1500zl bo musi i serce jej sie kraje ze nie moze poswiecic czasu dzieciom. Ale ty? Ty mozesz. I czujesz, ze tak powinnas zrobic, wiec co cie jeszcze blokuje?
Dokładnie! Nic dodać, nic ująć.
skoro zarabiacie bardzo bardzo duzo, to rozumiem ze pensja twojego meza spokojnie starczy na zycie? Dom nie zajac, nie ucieknie. A dzieci uciekna emocjonalnie od ciebie szybciej niz myslisz. Ja z calego etatu przeszlam na pol, zeby byc wiecej z dziecmi. Jesli facet zarabia sporo, to czym sie stresowac? ze to wstyd odejsc z pracy? Jak jestes dobra to przystana na nowe warunki, moze nawet prace zdalna. Wszystko sie da zmienic. Wystarczy nie zgubic priorytetow. A ty je niestey zgubilas... praca po 9 godzin dziennie? Boze ja czasami nie mam czasu dla dzieci a wy to chyba nie macie go zupelnie, a kiedy gotujecie obiady?
Ja rozumiem dylemat kobiety ktora robi za 1500zl bo musi i serce jej sie kraje ze nie moze poswiecic czasu dzieciom. Ale ty? Ty mozesz. I czujesz, ze tak powinnas zrobic, wiec co cie jeszcze blokuje?
A od kiedy to ty ustalasz obcym ludziom priorytety?
Chyba się nie dogadamy - mamy zupełnie inne priorytety.
Priorytety to ty możesz mieć jakie chcesz. Ważne, byś przyjęła, że inni mogą mieć też swoje priorytety, dla nich równe dobre, jak twoje dla ciebie a z tym zdaje się masz problem.
Autorko ... ja byłam w bardzo podobnej sytuacji.
Praca za krocie u najlepszego pracodawcy świata. Nowatorskie projekty, uznanie w mediach ogólnoświatowych.
Podróże do najdalszych zakątków świata.
Dziś już tam nie pracuje.
Ale ja to ja. Jestem sobą i podejmuję decyzje na miarę własnych priorytetów, zasad, czy przekonań i potrzeb.
A Ty - jesteś sobą.
Nikt inny oprócz Ciebie samej "nie chodzi w Twoich butach".
Cyngli napisał/a:Chyba się nie dogadamy - mamy zupełnie inne priorytety.
Priorytety to ty możesz mieć jakie chcesz. Ważne, byś przyjęła, że inni mogą mieć też swoje priorytety, dla nich równe dobre, jak twoje dla ciebie a z tym zdaje się masz problem.
Oczywiście, że każdy ma inne priorytety.
Tylko jeśli dla kogoś priorytetem jest kariera i praca, to nie powinien mieć dzieci.
A jak już się na nie zdecydował, to powinien zadbać o nie najlepiej, jak może. Zwłaszcza, że nie należy do biednej rodziny żyjącej za 1500zł.
P.S Zadbać to nie znaczy tylko zapewnić byt finansowy.
skoro zarabiacie bardzo bardzo duzo, to rozumiem ze pensja twojego meza spokojnie starczy na zycie? Dom nie zajac, nie ucieknie. A dzieci uciekna emocjonalnie od ciebie szybciej niz myslisz. Ja z calego etatu przeszlam na pol, zeby byc wiecej z dziecmi. Jesli facet zarabia sporo, to czym sie stresowac? ze to wstyd odejsc z pracy? Jak jestes dobra to przystana na nowe warunki, moze nawet prace zdalna. Wszystko sie da zmienic. Wystarczy nie zgubic priorytetow. A ty je niestey zgubilas... praca po 9 godzin dziennie? Boze ja czasami nie mam czasu dla dzieci a wy to chyba nie macie go zupelnie, a kiedy gotujecie obiady?
Ja rozumiem dylemat kobiety ktora robi za 1500zl bo musi i serce jej sie kraje ze nie moze poswiecic czasu dzieciom. Ale ty? Ty mozesz. I czujesz, ze tak powinnas zrobic, wiec co cie jeszcze blokuje?
a co Cię tak dziwi ta praca 9 godzin? Uważasz, że normalni ludzi to ile pracują? 5? Na siedzenie z dzieckiem w domu to tylko nieliczni mogą sobie pozwolić. Większość idzie do pracy a dzieci do żłobka/przedszkola/szkoły. Obiad gotuje się wieczorem na 2 dni. Nie takie rzeczy się ogarnia. Kwestia organizacji. I wyobraź sobie, że samotne matki też dają radę. I co może wydawać się dziwne, to one właśnie, najczęściej, najlepiej sobie radzą. Bo nie mają innego wyjścia. Nic tak nie mobilizuje jak świadomość, że musisz liczyć tylko na siebie.
Autorka oczywiście ma wyjście, ale już nie róbmy polowania na czarownice, że mama pracuje a z dziećmi niania siedzi. Obiadów gotować nie musi, inni mogą jej gotować, sprzątać też Co się zaś tyczy dzieci, to bardziej się liczy jakość czasu im poświęconego a nie ilość. Bo siedzenie z nimi w domu nie równa się zajmowanie się nimi. Znam takie, co siedzą a dzieci albo bawią się same, ale gapią w Cartoon Neetwork.
a co Cię tak dziwi ta praca 9 godzin? Uważasz, że normalni ludzi to ile pracują? 5? Na siedzenie z dzieckiem w domu to tylko nieliczni mogą sobie pozwolić. Większość idzie do pracy a dzieci do żłobka/przedszkola/szkoły. Obiad gotuje się wieczorem na 2 dni. Nie takie rzeczy się ogarnia. Kwestia organizacji. I wyobraź sobie, że samotne matki też dają radę. I co może wydawać się dziwne, to one właśnie, najczęściej, najlepiej sobie radzą. Bo nie mają innego wyjścia. Nic tak nie mobilizuje jak świadomość, że musisz liczyć tylko na siebie.
Autorka oczywiście ma wyjście, ale już nie róbmy polowania na czarownice, że mama pracuje a z dziećmi niania siedzi. Obiadów gotować nie musi, inni mogą jej gotować, sprzątać też
Co się zaś tyczy dzieci, to bardziej się liczy jakość czasu im poświęconego a nie ilość. Bo siedzenie z nimi w domu nie równa się zajmowanie się nimi. Znam takie, co siedzą a dzieci albo bawią się same, ale gapią w Cartoon Neetwork.
Adiaphora, ale model życia o którym piszesz, odbywa się właśnie z konieczności. A nie z wyboru.
Jak sama napisałaś, nieliczni mogą sobie pozwolić na bycie z dzieckiem w domu. A większość żongluje między pracą zawodową, żłobkiem / przedszkolem, i obowiązkami domowymi.
Nie dlatego, że chce. Tylko dlatego, że MUSI i nie ma innej możliwości.
I rzeczywiście, Autorka może jak najbardziej korzystać z pomocy innych przy sprzątaniu czy przy gotowaniu, bo może sobie na to pozwolić.
Ale z jej postów przebija właśnie głęboka tęsknota za spędzaniem czasu z dziećmi W PEŁNI i w należytej, a nie w pozornej bliskości.
Bynajmniej nie wyczytałam w żadnej wypowiedzi Autorki, że chce ona sobie siedzieć, i żeby dzieci w tym czasie gapiły się w Cartoon Network.
To zdecydowana nadinterpretacja.
21 2017-03-29 23:35:48 Ostatnio edytowany przez Swanen (2017-03-29 23:37:29)
Adiaphora, ale model życia o którym piszesz, odbywa się właśnie z konieczności. A nie z wyboru.
Jak sama napisałaś, nieliczni mogą sobie pozwolić na bycie z dzieckiem w domu. A większość żongluje między pracą zawodową, żłobkiem / przedszkolem, i obowiązkami domowymi.
Nie dlatego, że chce. Tylko dlatego, że MUSI i nie ma innej możliwości.I rzeczywiście, Autorka może jak najbardziej korzystać z pomocy innych przy sprzątaniu czy przy gotowaniu, bo może sobie na to pozwolić.
Ale z jej postów przebija właśnie głęboka tęsknota za spędzaniem czasu z dziećmi W PEŁNI i w należytej, a nie w pozornej bliskości.
Bynajmniej nie wyczytałam w żadnej wypowiedzi Autorki, że chce ona sobie siedzieć, i żeby dzieci w tym czasie gapiły się w Cartoon Network.
To zdecydowana nadinterpretacja.
Dlaczego z konieczności? Jeśli chcesz robic karierę a jednocześnie chcesz mieć dzieci, to jest to jak najbardziej wybór. Poprzednio pisałaś, że ty podjęłaś własną decyzję a autorka musi podjąć swoja ale cały czas projektujesz własne poglądy i delikatnie ukierunkowujesz.
Oczywiście, że każdy ma inne priorytety.
Tylko jeśli dla kogoś priorytetem jest kariera i praca, to nie powinien mieć dzieci.
A jak już się na nie zdecydował, to powinien zadbać o nie najlepiej, jak może. Zwłaszcza, że nie należy do biednej rodziny żyjącej za 1500zł.
P.S Zadbać to nie znaczy tylko zapewnić byt finansowy.
Z czego wnioskujesz, że ona nie dba o dzieci jak należy? Bo ma nanie?
Cyngli napisał/a:Oczywiście, że każdy ma inne priorytety.
Tylko jeśli dla kogoś priorytetem jest kariera i praca, to nie powinien mieć dzieci.
A jak już się na nie zdecydował, to powinien zadbać o nie najlepiej, jak może. Zwłaszcza, że nie należy do biednej rodziny żyjącej za 1500zł.
P.S Zadbać to nie znaczy tylko zapewnić byt finansowy.Z czego wnioskujesz, że ona nie dba o dzieci jak należy? Bo ma nanie?
Jeśli widzi częściej nianię, niż rodziców to kto rzeczywiście odchowuje dzieci?
24 2017-03-30 00:09:36 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-03-30 00:13:39)
adiaphora napisał/a:a co Cię tak dziwi ta praca 9 godzin? Uważasz, że normalni ludzi to ile pracują? 5? Na siedzenie z dzieckiem w domu to tylko nieliczni mogą sobie pozwolić. Większość idzie do pracy a dzieci do żłobka/przedszkola/szkoły. Obiad gotuje się wieczorem na 2 dni. Nie takie rzeczy się ogarnia. Kwestia organizacji. I wyobraź sobie, że samotne matki też dają radę. I co może wydawać się dziwne, to one właśnie, najczęściej, najlepiej sobie radzą. Bo nie mają innego wyjścia. Nic tak nie mobilizuje jak świadomość, że musisz liczyć tylko na siebie.
Autorka oczywiście ma wyjście, ale już nie róbmy polowania na czarownice, że mama pracuje a z dziećmi niania siedzi. Obiadów gotować nie musi, inni mogą jej gotować, sprzątać też
Co się zaś tyczy dzieci, to bardziej się liczy jakość czasu im poświęconego a nie ilość. Bo siedzenie z nimi w domu nie równa się zajmowanie się nimi. Znam takie, co siedzą a dzieci albo bawią się same, ale gapią w Cartoon Neetwork.
Adiaphora, ale model życia o którym piszesz, odbywa się właśnie z konieczności. A nie z wyboru.
Jak sama napisałaś, nieliczni mogą sobie pozwolić na bycie z dzieckiem w domu. A większość żongluje między pracą zawodową, żłobkiem / przedszkolem, i obowiązkami domowymi.
Nie dlatego, że chce. Tylko dlatego, że MUSI i nie ma innej możliwości.I rzeczywiście, Autorka może jak najbardziej korzystać z pomocy innych przy sprzątaniu czy przy gotowaniu, bo może sobie na to pozwolić.
Ale z jej postów przebija właśnie głęboka tęsknota za spędzaniem czasu z dziećmi W PEŁNI i w należytej, a nie w pozornej bliskości.
Bynajmniej nie wyczytałam w żadnej wypowiedzi Autorki, że chce ona sobie siedzieć, i żeby dzieci w tym czasie gapiły się w Cartoon Network.
To zdecydowana nadinterpretacja.
no często odbywa się z konieczności, nie będę zaprzeczać Ja w sumie jestem z tych, co wolały w domu siedzieć, niż do pracy latać. Wolały i mogły sobie na to pozwolić, zwłaszcza, że pięcie się po szczeblach kariery nie było nigdy moim priorytetem. Ale są kobiety, które stawiają na karierę, chcą się rozwijać, praca jest ich pasją. Ale i chcą mieć dzieci. Myślę, że da się to pogodzić przy mądrej organizacji. Jeśli się chce. A jak się nie chce, albo nie może, to wtedy rzeczywiście trzeba się na coś zdecydować...
Autorka wątku, akurat chce i może spędzać z dziećmi więcej czasu i poświęcić im więcej uwagi.
Ja też nigdzie nie wyczytałam, że ona chce sobie siedzieć, i żeby dzieci w tym czasie gapiły się w Cartoon Network Odpowiadałam na post Vicky, że siedzenie w domu z dziećmi nie oznacza z automatu, że tym dzieciom będzie się powiecac uwagę. Że pracująca mama, taka choćby jak autorka wątku, może tym dzieciom poświęcać mniej czasu, ale wiecej uwagi. Pisałam o jakości czasu a nie ilości. Nie można tak generalizować, że ta, co siedzi w domu jest lepszą matką, bo ma więcej czasu a ta co pracuje gorszą, bo ma mniej. Te mniej może być lepiej spożytkowane, niż te więcej. O tym pisałam.
Jeśli widzi częściej nianię, niż rodziców to kto rzeczywiście odchowuje dzieci?
A dla ciebie dobra matka to ta, która z dziećmi siedzi? Wychowują rodzice, nawet poprzez wybór odpowiedniej niani do dziecka.
26 2017-03-30 07:18:22 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2017-03-30 07:20:55)
Cyngli napisał/a:Oczywiście, że każdy ma inne priorytety.
Tylko jeśli dla kogoś priorytetem jest kariera i praca, to nie powinien mieć dzieci.
A jak już się na nie zdecydował, to powinien zadbać o nie najlepiej, jak może. Zwłaszcza, że nie należy do biednej rodziny żyjącej za 1500zł.
P.S Zadbać to nie znaczy tylko zapewnić byt finansowy.Z czego wnioskujesz, że ona nie dba o dzieci jak należy? Bo ma nanie?
A kiedy się nimi zajmuje, skoro pracuje 9 godzin?
Ma czas na spacer, przytulanie, czytanie bajek, wspólną zabawę, wycieczki? Zabawy w gotowanie?
Nie. Napisałam już wcześniej, że nie wystarczy dziecka urodzić i zostawić niani pod opieką. Nie wystarczy kupić tablet, komputer i markowe ciuchy. Pieniądze nie wystarczą do wychowania dziecka.
Dziecko potrzebuje rodziców i by poświęcili mu czas.
Autorka chciałaby spędzać więcej czasu z dziećmi, to wynika z jej postów. Ma taką możliwość, pieniędzy jej nie zabraknie. Ja nie rozumiem w ogóle problemu. Chcę i mogę, to albo zmieniam pracę, albo biorę pół etatu zamiast całego i spełniam się jako matka. Dzieci wiecznie dziećmi nie będą, a nie ma nic gorszego, niż usłyszeć od dorosłego już dziecka ''byłeś złym rodzicem, nigdy nie miałeś dla mnie czasu''.
Oczywiście pomijam przypadki, gdzie rodzice pracują całymi dniami, bo MUSZĄ.
Autorko znam to uczucie bo miałam tak samo gdy pracowałam na etat.
Rzucenie pracy i założenie działalności była moją najlepszą decyzją.
A także pod kątem dzieci. Mogę iść z nimi do stomatologa, do lekarza, zostać w domu gdy są chore albo źle się czują.
Możemy sobie zrobić wycieczkę niespodziankę do kina w środku tygodnia.
Tak szczerze to w ogóle nie wyobrażam sobie wrócić na etat.
Nie zarabiam kokosów i na pewno mamy zupełnie podstawowe życie. Na etacie pewnie byłoby mi lepiej finansowo.
Ale i tak wolę działalność!
Może ty też możesz założyć działalności robić projekty nawet dla swojej firmy?
Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Do dobrobytu też. Najsmaczniejsza potrawa podawana za często traci w końcu ten smak. Ale u Ciebie może kwestia jest raczej przestawienia priorytetów w życiu. Owszem fajnie jest mieć wymarzony dom, samochód, wysoką emeryturę. Tylko, że jest coś za coś. Czasu nigdy nie da się nadrobić i najpiękniejszy dom nigdy nie zastąpi dzieciom czasu spędzonego z rodzicami. Wg mnie wystarczy trochę sobie obniżyć poprzeczkę. Bieda Wam nie grozi. I tak będziecie żyć na wysokim poziomie. A przy tym nie będziesz mieć poczucia, że tracisz coś ważnego. Dobra materialne to tylko dobra materialne. Dom tworzą ludzie, a nie najdroższe meble, sprzęt i piękny ogród.
Są ludzie którzy mają bardzo mało pieniędzy i są szczęśliwsi od ciebie. Dużo ludzi ma tą cechę że uzależniają się od posiadania niepotrzebnych rzeczy. Zmniejsz liczbę godzin pracy.
IsaBella77 napisał/a:adiaphora napisał/a:a co Cię tak dziwi ta praca 9 godzin? Uważasz, że normalni ludzi to ile pracują? 5? Na siedzenie z dzieckiem w domu to tylko nieliczni mogą sobie pozwolić. Większość idzie do pracy a dzieci do żłobka/przedszkola/szkoły. Obiad gotuje się wieczorem na 2 dni. Nie takie rzeczy się ogarnia. Kwestia organizacji. I wyobraź sobie, że samotne matki też dają radę. I co może wydawać się dziwne, to one właśnie, najczęściej, najlepiej sobie radzą. Bo nie mają innego wyjścia. Nic tak nie mobilizuje jak świadomość, że musisz liczyć tylko na siebie.
Autorka oczywiście ma wyjście, ale już nie róbmy polowania na czarownice, że mama pracuje a z dziećmi niania siedzi. Obiadów gotować nie musi, inni mogą jej gotować, sprzątać też
Co się zaś tyczy dzieci, to bardziej się liczy jakość czasu im poświęconego a nie ilość. Bo siedzenie z nimi w domu nie równa się zajmowanie się nimi. Znam takie, co siedzą a dzieci albo bawią się same, ale gapią w Cartoon Neetwork.
Adiaphora, ale model życia o którym piszesz, odbywa się właśnie z konieczności. A nie z wyboru.
Jak sama napisałaś, nieliczni mogą sobie pozwolić na bycie z dzieckiem w domu. A większość żongluje między pracą zawodową, żłobkiem / przedszkolem, i obowiązkami domowymi.
Nie dlatego, że chce. Tylko dlatego, że MUSI i nie ma innej możliwości.I rzeczywiście, Autorka może jak najbardziej korzystać z pomocy innych przy sprzątaniu czy przy gotowaniu, bo może sobie na to pozwolić.
Ale z jej postów przebija właśnie głęboka tęsknota za spędzaniem czasu z dziećmi W PEŁNI i w należytej, a nie w pozornej bliskości.
Bynajmniej nie wyczytałam w żadnej wypowiedzi Autorki, że chce ona sobie siedzieć, i żeby dzieci w tym czasie gapiły się w Cartoon Network.
To zdecydowana nadinterpretacja.no często odbywa się z konieczności, nie będę zaprzeczać
Ja w sumie jestem z tych, co wolały w domu siedzieć, niż do pracy latać. Wolały i mogły sobie na to pozwolić, zwłaszcza, że pięcie się po szczeblach kariery nie było nigdy moim priorytetem. Ale są kobiety, które stawiają na karierę, chcą się rozwijać, praca jest ich pasją. Ale i chcą mieć dzieci. Myślę, że da się to pogodzić przy mądrej organizacji. Jeśli się chce. A jak się nie chce, albo nie może, to wtedy rzeczywiście trzeba się na coś zdecydować...
Autorka wątku, akurat chce i może spędzać z dziećmi więcej czasu i poświęcić im więcej uwagi.
Ja też nigdzie nie wyczytałam, że ona chce sobie siedzieć, i żeby dzieci w tym czasie gapiły się w Cartoon NetworkOdpowiadałam na post Vicky, że siedzenie w domu z dziećmi nie oznacza z automatu, że tym dzieciom będzie się powiecac uwagę. Że pracująca mama, taka choćby jak autorka wątku, może tym dzieciom poświęcać mniej czasu, ale wiecej uwagi. Pisałam o jakości czasu a nie ilości. Nie można tak generalizować, że ta, co siedzi w domu jest lepszą matką, bo ma więcej czasu a ta co pracuje gorszą, bo ma mniej. Te mniej może być lepiej spożytkowane, niż te więcej. O tym pisałam.
odpowiadam z duzym opoznieniem, ale odpowiem:) Adiaphora, mysle, ze mozna spokojnie zalozyc, ze inteligencja, intencja zadanego pytania na tym forum i sposob myslenia autorki raczej nie sugeruja, ze bedzie ona "siedziec", a dzieci ogladac Cartoons. Jak ktos napisal, widac w tej wypowiedzi tesknote i potrzebe bycia wiecej z dziecmi. Dlatego napisalam to, co napisalam - bo ona ma wybor. Malo mnie obchodzi w tym kontekscie, ile pracuja "normalni" (?) ludzie;) bo nie o nich jest post, tylko o sytuacji autorki. A ze mam podobna, to odpisalam. Znam tez mnostwo troszke slabiej zarabiajacych kobiet, ktore tez nie pracuja na calych etatach lub prowadza dzialalnosc dlatego wlasnie, ze chca poswiecic wiecej czasu, wiecej siebie, domowi i dzieciom. One wszystkie mialy podobne odczucia, co ja i autorka warku - ze przy takiej ilosci pracy, gubia "sie" dla dzieci. Po prostu zwyczajnie fizycznie nie mozna miec czasu na odprezenie sie i swobodna rozmowe, gry, zabawy, czytanie, niespieszne zjedzenie chocby jednego posilku dziennie - gdy pracuje sie 9 godzin. Dojazdy, ogarnianie domu, innych spraw - ile czasu zostaje dla rodziny, zwlaszcza gdy dzieci sa male i o 19 ida spac? Tak naprawde zostaja weekendy. I teoretycznie mogloby to wystarczyc gdyby nie jeden prosty fakt - po tygodniu takiego zapitalu, malo kto ma sily na prawdziwa fajna aktywnosc z dziecmi. potrzebuje relaksu i odpoczynku, i nie ma sil na narty, zoo, spacery, baseny, wyglupy...
I oczywiscie, zgodze sie, nie mozna generalizowac... Tez znam dobrze jedna kobiete pracujaca na caly etat, majaca czworo dzieci, i tworzy wspanialy dom. Ale tylko ona wie, ile ja to kosztuje, i jak bardzo czasem nie ma sil... Myslisz, ze dzieci tego nie odczuwaja? Nie widza? Dobrze widza. Czasem by pogadaly, albo o cos poprosily - ale zwlaszcza dziewczynki nie chca juz jej zawracac gitary jak widza, ze pada na twarz. Taki obraz matki beda wlasnie pamietac. Wiecznie zmeczonej. Tylko ze ona nie ma wyboru i dla mnie jest przykladem prawdziwej bohaterki dnia codziennego.
Co do postow Swanen - tu mozna by duzo i dlugo pisac w odpowiedzi, albo po co. W przeciwienstwie do ciebie jestem gleboko przekonana, ze szczesliwe dziecinstwo to zapach zupy pomidorowej, robionej przez mame i podawanej w kuchni na wielkim stole, przy ktorym wszyscy razem siedza, opowiadaja sobie, jak minal im dzien. To rozmowy, wyglupy, kapiele i czytanie ksiazeczek z rodzicem, nie z niania. To po prostu bliskosc z rodzicem i rodzenstwem. Bardzo wspolczuje dzieciom, ktorych rodzice uwazaja, ze sa glownie od finansowania im zycia, a nie przezywania go razem. I nie chodzi o to, zeby nie robic kariery, nie pracowac w ogole i tylko siedziec w domu. Ale zeby nie zgubic kurna priorytetow i w sytuacji, w ktorej widzimy ze sie oddalamy od dzieciakow czy meza, odpuscic prace (w sytuacji gdy mamy za co zyc). A nie odpuscic dzieci ...;(
Jeżeli praca mnie nie satysfakcjonuje to zazwyczaj z niej odchodzę.
Mi to wygląda na depresję ale nie jestem specjalistą, choć wiem coś o depresji u mnie utrata pracy brak pieniedzy były przyczyna, ale nie o tym tu mowa. Pare dni wolnego na przemyślenie co jest dla Ciebie ważne i wtedy zrobić to co uznasz za najlepsze dla Ciebie i Twojej rodziny. Wyjechałam kiedyś za pracą do Niemiec byłam tam 10 m-cy i wróciłam bo poprosiła mnie o to 13-to letnia córka dla mnie ona była ważniejsza niż pieniądze które mogłam tam zarobić na moje stwierdzenie że nie będziemy miały za co żyć powiedziała - że może mieszkać pod mostem byle ze mną - spakowałam się wróciłam. I nie żałuję. Warto przemyśleć, może porozmawiaj z mężem o swoich odczuciach, ale wierz mi dobrze porozmawiać ze specjalistą.
Dobrze że nie bieda uderza Ci do głowy...
34 2018-01-09 19:52:11 Ostatnio edytowany przez Olinka (2018-01-10 00:02:33)
Dobrze że nie bieda uderza Ci do głowy...
:D:D
na biede jest tylko jeden skuteczny srodek "wez nie [wulgaryzm]":D:D
Jeżeli czujesz, że coś jest nie tak, to zrób sobie przerwę na jakiś czas aż poczujesz, że znowu chcesz wrócić do pracy.
Cześć forumowicze, będę wdzięczna za wszelkie rady i opinie. Razem z mężem od kilku lat mieszkamy w USA, tutaj urodził się nasz kochany synek, a potem córeczka. Tutaj też tak naprawdę zaczęliśmy dorosłe życie, wyjechaliśmy niedługo po ślubie, a teraz jesteśmy tuż po trzydziestce. Każde z nas pracuje w dużej firmie informatycznej (Dolina Krzemowa) i zarabiamy bardzo, bardzo dużo. W sklepach nie musielibyśmy zupełnie patrzeć na ceny, ale chcemy zarobić na nasz wymarzony dom, dla dużej rodziny, odejść wcześniej na emeryturę, więc oszczędzamy. Mimo to żyjemy na bardzo wysokim poziomie. Oboje pracujemy po około 9 godzin dziennie, mamy fajne zespoły, szefów, pracujemy nad produktami, które mają miliony użytkowników. Bajka. Tak przynajmniej się wszystkim wydaje. I jest to po części prawda. Mój mąż jest zupełnie szczęśliwy w tym co robi, to zawsze była jego pasja i teraz z wielką przyjemnością ją rozwija na dużą skalę. Ale ja, choć jestem piekielnie dobra w tym co robię, nie czuję się spełniona. Z każdym dniem jest mi coraz trudniej iść do pracy, coraz mniej się wszystkim przejmuję, gdzieś zgubiłam sens życia. W pracy ciężko mi udawać dobry nastrój. Na studia informatyczne nie poszłam, żeby rozwijać pasję, ale żeby zapewnić sobie przyszłość. Każdy wie jak ciężko jest w Polsce o godną pracę. Obserwując rodzinę, znajomych i to jak walczą z rzeczywistością, starając się dotrwać do pierwszego, uznałam, że nie chcę takiego życia dla siebie. Chcę zarabiać dużo i być wolna. Okazuje się, że duże pieniądze nie dają wolności. Czuję jednak, że będąc tu mam szansę jedną na milion i pomimo, że z każdym dniem coraz bardziej nie cierpię tego co robię, nie mam odwagi przestać. Jestem na szczycie i jest tu tak mało miejsca na ruch. Chciałabym odejść z pracy, mieć więcej czasu dla dzieci. Zajać się domem, odetchnąć od tych stresów, czytać, mieć czas żeby zaplanować rodzinne wycieczki. Nie mamy tu nikogo bliskiego, dzieci całe dnie są z nianią (a właściwie z nianiami, bo trudno znależć kogoś na kilka lat, więc następują rotacje). Moje własne dzieci spędzają więcej czasu z obcymi ludźmi niż z nami i to łamie mi serce. Chciałabym być z nimi w domu, ale tyle lat się uczyłam, w pracy jestem szanowana i doceniana. Czy jestem nienormalna, że nie chcę tej pracy? Czuję, że coś we mnie pęka z każdym dniem, boję się jednak zaprzepaścić to, co do tej pory zdobyłam. Brakuje nam około 3 lat pracy i oszczędzania, żebyśmy nie musieli już nigdy martwić się o pieniądze. Ciężko jednak wstaje mi się rano z łóżka już teraz. To wręcz boli. To też kolejne lata, gdzie dzieci byłby z nianiami. Czy Wy osiągneliscie równowagę między życiem zawodowym a domem? Jesteście szczęśliwi? Co byście zrobili na moim miejscu?
Czyli nie można mieć wszystkiego .a wyposierotkować bardzo trudno .Widać wypalenie zawodowe.A Za trzy lata będą pewnie inne priorytety i dzieci wyfruną z domu.