odmienne pojęcie zdrady - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » odmienne pojęcie zdrady

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 174 ]

1

Temat: odmienne pojęcie zdrady

witajcie,

może Wy wytłumaczycie mi, czy to ze mną coś jest nie tak.
W skrócie - dla żony niewinny flirt przez internet to żadna tragedia, nawet nie zbliża się pod pojęcie zdrady.

Jesteśmy małżeństwem kilka lat, są dzieci. Małżeństwo spokojne, kilka awantur na kilkanaście lat bycia ze sobą. W ubiegłym roku niedopowiedzenia spowodowaly sporą burzę, po której daliśmy sobie czas na odbudowanie związku. Myślałem że wszystko jest ok.

Pojawiły się typowe objawy, które bagatelizowałem - przyspawany telefon, hasła na nowym koncie społecznościowym, szkolenia, wyjazdy.
Nigdy nie szpiegowałem zony, nie widziałem powodu do zazdrości. Ale raz zapomniala się wylogować, a ja się skusiłem, no i kubeł wody wg schematu.

Poznala go na szkoleniu chwile po naszej klotni. Zalozyla konto i pisali do siebie z rozna czestotliwoscia. O tym ze jestem niereformowalny, nieczuly. On zaczal prawić komplementy, chciał poznac smak jej ust. Standard. Na urodziny zrobila sobie sesję zjęciową, mi tych zdjęć nie pokazała tylko wrzuciła na fb. Jedno zdjęcie wysłala mu w zyczeniach.

Obserwowałem. W ubiegły weekend impreza po szkoleniu, on tez tam był. Ona wrocila nad ranem.

Opisalem to w miare oszczędnie, ale stąd widze że już możecie odnieść zle wrazenie o jej zachowaniu.
Nad ranem spytałem czy nie mam poroża. Zaprzeczyła.
Nie spałem 2 dni, składałem to w sobie.
Dziś rozmawialiśmy. Ona zaskoczona ze chodzi o taką rzecz. Nic od siebie nie ujawnila, to ja podawalem fakty.
Możliwe ze tutaj nawet nic nie było, dziwi mnie tylko jej odmienne pojecie wartości w związku.
Chciała zbagatelizować sprawę, obrócić w żart, a mi łzy leciały. Widziałem co poczułem, w intenecie dowiedziałem się potem o zdradzie emocjonalnej. Pokazalem jej definicje. Dla niej zdrada to kontakt fizyczny.
A kiedyś nie chciała zapraszać koleżanek które mogłyby mnie podrywać albo stworzyć jakiekolwiek zagrożenie dla jej pozycji. Przynajmniej tu się zgadzałem, ja zerwałem swoje przyjaźnie z kobietami bo wiedziałem że to jest podatny grunt pod te sprawy, a już na pewno nie chciałem i nigdy nie musiałem się tłumaczyć z wyimaginowanych sytuacji.

Pytanie do Was - o co tu chodzi?>

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: odmienne pojęcie zdrady

Cóż tyle znaczy, że ona jest emocjonalnie inteligentna inaczej..- czyli witaj w klubie. sad(((

3

Odp: odmienne pojęcie zdrady

Jasno się określ niezwłocznie, wymagaj aby się Ona określiła - czy chce utrzymania rodziny :
- jesli tak - niech zerwie kontakty i na terapię
- jeśli kręci - skupiaj sie na sobie powoli przyzwyczajając sie do możliwych radykalnych zmian w swoim życiu

4 Ostatnio edytowany przez zimny (2017-03-28 22:22:03)

Odp: odmienne pojęcie zdrady

heh, uwierzę jej to będzie się lepiej kryła. fajne bagno.
Ona się określi, będzie chciała  utrzymać rodzinę.
Bo najważniejsze dzieci. Po drugie wygodne życie.

O graniu solo myslę od dłuższego czasu, dzięki.
tak czułem że nie jestem wypaczony z moim podejściem do świata.

5

Odp: odmienne pojęcie zdrady
zimny napisał/a:

heh, uwierzę jej to będzie się lepiej kryła. fajne bagno.
Ona się określi, będzie chciała  utrzymać rodzinę.
Bo najważniejsze dzieci. Po drugie wygodne życie.

O graniu solo myslę od dłuższego czasu, dzięki.
tak czułem że nie jestem wypaczony z moim podejściem do świata.

wcześniej czy później i tak wyjdzie.
W tym momencie określenie się jest szansą dla WAS.
Będziesz uważny, będziesz miał na uwadze różne dziwne zachowania.

Ja bym po określeniu żony dał jej chwile spokoju. 2-3 miesiące. Niech wierzy że nic nie robisz w kierunku podejrzliwości. Potem delikatnie badaj sprawę. Jeżeli się okaże że złamała ustalenia nie ma dla WAS ratunku.

6

Odp: odmienne pojęcie zdrady

Absolutnie nie jesteś wypaczony. Związek to nie tylko wspólne dzieci, kredyt na mieszkanie i seks raz na tydzień - monogamii można tak samo oczekiwać w sferze seksu jak i w sferze emocji.

7

Odp: odmienne pojęcie zdrady

Dopóki nie postawisz sprawy jasno i nie złapiesz jej bezpośrednio na tym to będzie tak robiła cały czas żeby był wilk syty i owca cała. Tak to zawsze działa. Jesteś mężczyzną i musisz zadecydować co w takim momencie będzie najlepsze dla Ciebie i Twoich dzieci.

8

Odp: odmienne pojęcie zdrady

Jak to kiedyś Linda powiedział, że dziś ręki by nie miał.
Nic to, szukam w takim razie terapeuty, choć wiem że księżniczki chciałem księżniczkę mam. Tylko jak zawsze dzieci szkoda, chociaż wiem że można je wychować inaczej, ale widocznie problemy żony są fundamentalne [o czym wielu mi wcześniej mowilo] ale przecież ja sam wiem lepiej. Dzięki za odarcie ze złudzeń, wiem jedno, dzisiejsza rozmowa przynajmniej pozwoliła mi uwolnić te ostrze wbite we mnie.

9

Odp: odmienne pojęcie zdrady

Tak to jest że dzieci cierpią najbardziej i to się w jakiś sposób przenosi  na ich dorosłe życie. Ale jako mężczyzna musisz dać im dwa razy wiecej siły by nigdy ich nic nie złamało. A księżniczek i księciuniów na białym koniu nie ma. Terapia ? Jeśli obie strony chcą to tak, ale polecam też samotną mi wiele pomogła. Spojrzenie z perspektywy osoby trzeciej naprawdę daje duży wkład.

10

Odp: odmienne pojęcie zdrady
imoen.fletcher napisał/a:

Ale jako mężczyzna musisz dać im dwa razy wiecej siły by nigdy ich nic nie złamało.

A to nie jest tak, że to porażki kształtują charakter? Wbrew pozorom złamać człowieka jest bardzo trudno, chociaż woda drąży skałę.
Ja sam bardzo mocno stoje na ziemi, sam sobie jestem wzorcem. Dlatego nie słuchałem ostrzeżeń, bo ja sam wiem lepiej. To coś co na pewno mnie zmieni, pewne cechy sprawią że niestety nie będę lepszy dla innych.
To sprawia że życie ze mną jest trudne, i nie chce takiego życia fundować żonie, bo od dzisiaj będę inaczej patrzył na nią, i inaczej na siebie. A od bliskich wymagam wiele, więcej chyba niż od siebie.
Dlatego z chęcią będę surowym wymagającym ojcem, bo matka ma filozofię no-stress przytlanki rozpieszczanie i kształtowanie człowieka. Inaczej tego zrobić nie będę mógł będąc postawiony w takiej pozycji, bo dzieciom łatwiej jest zaakceptować cukierki niż obowiązek mycia zębów. Oby kiedyś, będąc dorosłymi, potrafiły to docenić.

11 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2017-03-29 00:20:51)

Odp: odmienne pojęcie zdrady

Pamiętaj, że przy ewentualnym rozwodzie polubowne wyjścia będą na Twoją niekorzyść. Z tym ciskaniem dzieci też nie ma co przesadzać, bo tak naprawdę znaczna część zachowania to geny i tak naprawdę rodzic ma znikomy wpływ. Więcej przez kontrolę w jakich grupach rówieśniczych będą.

12

Odp: odmienne pojęcie zdrady
zimny napisał/a:

A od bliskich wymagam wiele, więcej chyba niż od siebie.

Czytam Twoje posty i zastanawiam się czy w Twoim małżeństwie tylko żona była tą niedobrą? Czy jest tą niedobrą, bo odważyła się flirtować z innym mężczyzną? A czy pomyślałeś czego brakowało Twojej żonie, że pozwoliła sobie na flirt?

zimny napisał/a:

Dlatego z chęcią będę surowym wymagającym ojcem, bo matka ma filozofię no-stress przytlanki rozpieszczanie i kształtowanie człowieka.

Chcesz być wobec dzieci bardziej surowy, bo żona Cię zawiodła? A co one mają z tym wspólnego?

13

Odp: odmienne pojęcie zdrady
owcake napisał/a:

Czytam Twoje posty i zastanawiam się czy w Twoim małżeństwie tylko żona była tą niedobrą? Czy jest tą niedobrą, bo odważyła się flirtować z innym mężczyzną? A czy pomyślałeś czego brakowało Twojej żonie, że pozwoliła sobie na flirt?

Źle mnie oceniasz, a ja nie chciałbym oceniać Twojego usprawiedliwiania mojej żony. Mam wady jak każdy, wspólnie je z żoną omówiliśmy i zacząłem się zmieniać. Ale ona wzięła mnie z dobrodziejstwem inwentarza, 10 lat temu też te wady miałem.
I teraz mam być winnym tego że znajomy jest zaprzeczeniem mnie? Że potrafi tańczyć, jest czuły, uwielbia się przytulać, prawić komplementy? Żona docenia moje starania, ale wychodzi na to że zostawia sobie wentyl bezpieczeństwa na boku. To ma być fair? Tak się tworzy partnerstwo?



zimny napisał/a:

Chcesz być wobec dzieci bardziej surowy, bo żona Cię zawiodła? A co one mają z tym wspólnego?

Tutaj się nie zrozumieliśmy. Kocham moje dzieci, moja żona również je kocha. Tylko że ona wychowuje je tylko i wyłącznie na partnerskich zasadach, a wg mnie dziecko nie potrafi zrozumieć jeszcze że do partnerstwa się dorasta poznając reguły zachowań. Nie potrafię zrozumieć jak można pozwolić dziecku jeść batoniki na śniadanie albo lody na kolację, a po wszystkim nie przypilnować czy umyło zęby. Zrobiło coś źle, przytulić. Nie chce się kąpać, nie ma sprawy. Wchodzi ci na głowę? Dla niej to objaw miłości. A jak jest kumulacja negatywnych zachowań to żona traci nerwy, ale sama pozwala na to bo przymyka oczy, pudruje problemy. I od pewnego czasu widzę, że problemy nasze próbuje zrekompensować dzieciom rozpieszczając je jeszcze bardziej. Codziennie zakupy jak są zabawki za paragon w Lidlu, co tydzień kurier z nową zabawką. Dziecko chce to czy tamto i to otrzymuje. To jest psucie i to się kiedyś zemści. Żeby to zrównoważyć muszę być w roli ojca który wymaga, stawia granice. Im bardziej ona je rozpieszcza, tym bardziej ja albo mogę być wymagający albo olać temat, bo ona tego nie widzi. Z pierwszym dzieckiem spała prawie 2 lata a ja na kanapie. Gdyby nie ja to do dzisiaj 5-letnie dziecko chodziłoby na noc w pampersie. O smoczkach czy piciu z buteleczki nie wspomnę, chociaż dzieci mają już wadę wymowy i objawy złego zgryzu. Ale ja tłumacze, a dla niej łatwiej jest tematu unikać. I to jest moja wina, bo mnie nikt nigdy nie przytulał, ona chce inaczej dla swoich dzieci.

14

Odp: odmienne pojęcie zdrady
zimny napisał/a:
owcake napisał/a:

Czytam Twoje posty i zastanawiam się czy w Twoim małżeństwie tylko żona była tą niedobrą? Czy jest tą niedobrą, bo odważyła się flirtować z innym mężczyzną? A czy pomyślałeś czego brakowało Twojej żonie, że pozwoliła sobie na flirt?

Źle mnie oceniasz, a ja nie chciałbym oceniać Twojego usprawiedliwiania mojej żony. Mam wady jak każdy, wspólnie je z żoną omówiliśmy i zacząłem się zmieniać. Ale ona wzięła mnie z dobrodziejstwem inwentarza, 10 lat temu też te wady miałem.
I teraz mam być winnym tego że znajomy jest zaprzeczeniem mnie? Że potrafi tańczyć, jest czuły, uwielbia się przytulać, prawić komplementy? Żona docenia moje starania, ale wychodzi na to że zostawia sobie wentyl bezpieczeństwa na boku. To ma być fair? Tak się tworzy partnerstwo?



zimny napisał/a:

Chcesz być wobec dzieci bardziej surowy, bo żona Cię zawiodła? A co one mają z tym wspólnego?

Tutaj się nie zrozumieliśmy. Kocham moje dzieci, moja żona również je kocha. Tylko że ona wychowuje je tylko i wyłącznie na partnerskich zasadach, a wg mnie dziecko nie potrafi zrozumieć jeszcze że do partnerstwa się dorasta poznając reguły zachowań. Nie potrafię zrozumieć jak można pozwolić dziecku jeść batoniki na śniadanie albo lody na kolację, a po wszystkim nie przypilnować czy umyło zęby. Zrobiło coś źle, przytulić. Nie chce się kąpać, nie ma sprawy. Wchodzi ci na głowę? Dla niej to objaw miłości. A jak jest kumulacja negatywnych zachowań to żona traci nerwy, ale sama pozwala na to bo przymyka oczy, pudruje problemy. I od pewnego czasu widzę, że problemy nasze próbuje zrekompensować dzieciom rozpieszczając je jeszcze bardziej. Codziennie zakupy jak są zabawki za paragon w Lidlu, co tydzień kurier z nową zabawką. Dziecko chce to czy tamto i to otrzymuje. To jest psucie i to się kiedyś zemści. Żeby to zrównoważyć muszę być w roli ojca który wymaga, stawia granice. Im bardziej ona je rozpieszcza, tym bardziej ja albo mogę być wymagający albo olać temat, bo ona tego nie widzi. Z pierwszym dzieckiem spała prawie 2 lata a ja na kanapie. Gdyby nie ja to do dzisiaj 5-letnie dziecko chodziłoby na noc w pampersie. O smoczkach czy piciu z buteleczki nie wspomnę, chociaż dzieci mają już wadę wymowy i objawy złego zgryzu. Ale ja tłumacze, a dla niej łatwiej jest tematu unikać. I to jest moja wina, bo mnie nikt nigdy nie przytulał, ona chce inaczej dla swoich dzieci.

Prawdopodobnie problemów macie wiecej niż sobie w tej chwili uswiadamiasz.
Tak jak napisałeś - różnice sa fundamentalne chyba - tylko terapia i intensywna własna praca nad związkiem może cokolwiek poprawić.
Odnośnie dzieci - zacznij współpracować z żoną - do dzieci powinien docierać jednolity (wpracowany przez WAS) przekaz - jesli sie rozstaniecie - też jednolity, bo zwariujecie od możliwych manipulacji nastolatków.

15

Odp: odmienne pojęcie zdrady
zimny napisał/a:

witajcie,

może Wy wytłumaczycie mi, czy to ze mną coś jest nie tak.
W skrócie - dla żony niewinny flirt przez internet to żadna tragedia, nawet nie zbliża się pod pojęcie zdrady.
......
Pojawiły się typowe objawy, które bagatelizowałem - przyspawany telefon, hasła na nowym koncie społecznościowym, szkolenia, wyjazdy.
......
Zalozyla konto i pisali do siebie z rozna czestotliwoscia. O tym ze jestem niereformowalny, nieczuly. On zaczal prawić komplementy, chciał poznac smak jej ust. Standard. Na urodziny zrobila sobie sesję zjęciową, mi tych zdjęć nie pokazała tylko wrzuciła na fb. Jedno zdjęcie wysłala mu w zyczeniach.

Opowiadanie "przyjacielowi" o tym jak zły jest mąż, notoryczny kontakt sms-owy, na koncie społecznościowym, dążenie do kontaktu fizycznego, przedkładanie kontaktu z przyjacielem ponad kontakt z mężem, ukrywanie tego kontaktu - to już nie jest flirt.

To jest regularny romans.
Na poziomie emocjonalnej gry wstępnej do konsumpcji fizycznej.
W sądzie takie objawy zdrady emocjonalnej, byłyby uzasadnioną przesłanką do domniemania zdrady fizycznej.

zimny napisał/a:

Dla niej zdrada to kontakt fizyczny.

co to znaczy kontakt fizyczny ?

-  trzymanie za rękę ? pocałunek w czoło ? usta ?  może gdzie indziej? seks oralny to zdrada ? penetracja w gumce ? penetracja bez wytrysku ?
Od którego momentu wg niej zaczyna się ten kontakt fizyczny który jest zdradą ?

zimny napisał/a:

Obserwowałem. W ubiegły weekend impreza po szkoleniu, on tez tam był. Ona wrocila nad ranem.
........
nad ranem spytałem czy nie mam poroża. Zaprzeczyła.
...........
Dziś rozmawialiśmy. Ona zaskoczona ze chodzi o taką rzecz. Nic od siebie nie ujawnila, to ja podawalem fakty.

Dopóki nie będziesz znał faktów to nic od siebie nie ujawni, wszystkiemu będzie zaprzeczała.
A nawet jezeli bedziesz znał , to.... znajdzie wymówke zeby siebie wybielić i zakręcać rzeczywistość.
Nie łudz się, to standardowe zachowanie.

zimny napisał/a:

Pytanie do Was - o co tu chodzi?>

Jak to o co ....
Żona znalazła sobie kochanka z którym nadrabia deficyty z małżeństwa, realizuje skryte marzenia, czuje się zrozumiana, atrakcyjna, kochana itd.
Mam Ci tłumaczyć jak czuje się zakochany człowiek ?

Oczywiście niedogodnością dla niej jest fakt, że ma męża...
ale, ma to dla niej rownież pewne plusy - dopóki kochanek nie zdecyduje się na regularny związek z nią to zawsze bedzie miała gdzie wrócić.
Dlatego musi teraz skrywać ten romans przed światem i rozkoszowac się nim jak zakazanym owocem z ktorego moze coś się wykluje na przyszłość.

Kochanek jest stanu wolnego czy zajęty ?

16

Odp: odmienne pojęcie zdrady

zimny- przeczytaj mój wątek. Ja juz mam to za sobą. To nie jest kochanek a plaster na rany dla żony ( prawdziwe czy te w które chce wierzyć). Jak wasze małżeństwo się rozpadnie to jestem w stanie postawić każde pieniądze, że i ta relacja się rozpadnie. Nic nie zrobisz- jak będziesz jej zabraniał i ją śledził to wymyśli lepsze sposoby kontaktu a tobie będzie wmawiać, że kontakty zerwała. Będziesz rozgoryczony i rozczarowany a kryzys się będzie pogłębiał. Jak powiesz, że akceptujesz to i tak ci nie uwierzy, bo nikt w małżeństwie nie będzie tego akceptował. NIe znam twojej żony ani ciebie - ale znam mechanizmy. Prawodpodbnie jest jak było u mnie. Niestety związek Ci się rozlatuje. W takich sytuacjach każdy mówi aby zająć się sobą- hobby, sport, dzieci. Prawda jest taka, że pomoże to potem tobie ale biegu zdarzeń nie zatrzymasz.

17 Ostatnio edytowany przez Cougarzyca (2017-03-29 13:17:15)

Odp: odmienne pojęcie zdrady
planet1988 napisał/a:

Będziesz uważny, będziesz miał na uwadze różne dziwne zachowania.

Ja bym po określeniu żony dał jej chwile spokoju. 2-3 miesiące. Niech wierzy że nic nie robisz w kierunku podejrzliwości. Potem delikatnie badaj sprawę. Jeżeli się okaże że złamała ustalenia nie ma dla WAS ratunku.

Planet, a sam dalbys tak rade? Zaufanie zostalo mocno nadwyrezone, jaki sens jest byc razem, skoro po jakimś czasie mam sprawdzać partnera, czy znów mu się nie zachciało zabaw?

A właśnie - to, że żona postanowi zostać z rodziną nie oznacza, że takich zabaw nadal będzie określała mianem "niewinnych". Więc kwestia czasu zanim znów się zacznie rozgrzeszać sama przed sobą.

18

Odp: odmienne pojęcie zdrady
zimny napisał/a:

Źle mnie oceniasz, a ja nie chciałbym oceniać Twojego usprawiedliwiania mojej żony

Nie zamierzam usprawiedliwiać Twojej żony. Pytam tylko czy uświadomiłeś sobie jakie potrzeby żony pozostały bez zaspokojenia? Czy w ogóle udało się Wam poruszyć z nią ten temat?

zimny napisał/a:

Mam wady jak każdy, wspólnie je z żoną omówiliśmy i zacząłem się zmieniać.

A czy omówiliście także jej wady? Czy zadeklarowała chęć zmian?

zimny napisał/a:

Ale ona wzięła mnie z dobrodziejstwem inwentarza, 10 lat temu też te wady miałem.

A to już jest nieco naiwne myślenie z Twojej strony.
Primo: w fazie zauroczenia wybielamy ewentualne przywary partnera, o ile w ogóle je zauważamy
Secundo: człowiek zmienia się przez całe życie. Zmieniają się oczekiwania względem partnera. Zmienia się otaczający świat. Życie nie jest constans.

zimny napisał/a:

Kocham moje dzieci, moja żona również je kocha. Tylko że ona wychowuje je tylko i wyłącznie na partnerskich zasadach, a wg mnie dziecko nie potrafi zrozumieć jeszcze że do partnerstwa się dorasta poznając reguły zachowań.

Wbrew pozorom doskonale Cię rozumiem. Ale wychodzę z założenia, że warto dać drugiej stronie szansę na bycie takim rodzicem jakim potrafi. Przecież Tobie też byłoby ciężko nagle przejść na metody wychowawcze Twojej żony, tylko dlatego, że ona Cię o to prosi. Więc daj jej samej układać swoje relacje z dziećmi. Wiem, że we wszystkich mądrych książkach piszą o wspólnym froncie rodziców, ale to nie zawsze jest możliwe. I chyba nie zawsze warto o to kruszyć kopie. Ale to tylko moje prywatne zdanie z którym zgadzać się nie musisz.

19

Odp: odmienne pojęcie zdrady
zimny napisał/a:

witajcie,

może Wy wytłumaczycie mi, czy to ze mną coś jest nie tak.
W skrócie - dla żony niewinny flirt przez internet to żadna tragedia, nawet nie zbliża się pod pojęcie zdrady.

Jesteśmy małżeństwem kilka lat, są dzieci. Małżeństwo spokojne, kilka awantur na kilkanaście lat bycia ze sobą. W ubiegłym roku niedopowiedzenia spowodowaly sporą burzę, po której daliśmy sobie czas na odbudowanie związku. Myślałem że wszystko jest ok.

Pojawiły się typowe objawy, które bagatelizowałem - przyspawany telefon, hasła na nowym koncie społecznościowym, szkolenia, wyjazdy.
Nigdy nie szpiegowałem zony, nie widziałem powodu do zazdrości. Ale raz zapomniala się wylogować, a ja się skusiłem, no i kubeł wody wg schematu.

Poznala go na szkoleniu chwile po naszej klotni. Zalozyla konto i pisali do siebie z rozna czestotliwoscia. O tym ze jestem niereformowalny, nieczuly. On zaczal prawić komplementy, chciał poznac smak jej ust. Standard. Na urodziny zrobila sobie sesję zjęciową, mi tych zdjęć nie pokazała tylko wrzuciła na fb. Jedno zdjęcie wysłala mu w zyczeniach.

Obserwowałem. W ubiegły weekend impreza po szkoleniu, on tez tam był. Ona wrocila nad ranem.

Opisalem to w miare oszczędnie, ale stąd widze że już możecie odnieść zle wrazenie o jej zachowaniu.
Nad ranem spytałem czy nie mam poroża. Zaprzeczyła.
Nie spałem 2 dni, składałem to w sobie.
Dziś rozmawialiśmy. Ona zaskoczona ze chodzi o taką rzecz. Nic od siebie nie ujawnila, to ja podawalem fakty.
Możliwe ze tutaj nawet nic nie było, dziwi mnie tylko jej odmienne pojecie wartości w związku.
Chciała zbagatelizować sprawę, obrócić w żart, a mi łzy leciały. Widziałem co poczułem, w intenecie dowiedziałem się potem o zdradzie emocjonalnej. Pokazalem jej definicje. Dla niej zdrada to kontakt fizyczny.
A kiedyś nie chciała zapraszać koleżanek które mogłyby mnie podrywać albo stworzyć jakiekolwiek zagrożenie dla jej pozycji. Przynajmniej tu się zgadzałem, ja zerwałem swoje przyjaźnie z kobietami bo wiedziałem że to jest podatny grunt pod te sprawy, a już na pewno nie chciałem i nigdy nie musiałem się tłumaczyć z wyimaginowanych sytuacji.

Pytanie do Was - o co tu chodzi?>

Filtr to filtr. W dawnych czasach filtr to była prawdziwa sztuka. Filtr to nie jest żadna zdrada, chyba, że ktoś jest zazdrośnikiem. Wtedy to dla niego nawet spojrzenie na kogoś innego jest zdradą.

20

Odp: odmienne pojęcie zdrady
zimny napisał/a:

Jak to kiedyś Linda powiedział, że dziś ręki by nie miał.

To akurat powiedział Pazura, tak dla ścisłości, a co do tematu wątku, to twojej żonie zwyczajnie się nudzi.
Jak babie się nudzi, to jej odpier...ala i nie jesteś ani pierwszy, ani ostatni, który ma okazję się o tym przekonać,
że nieważne jaki byłeś przez te 10 lat małżeństwa, nieważne ile dla niej zrobiłeś, ON i tak będzie od ciebie lepszy.
I to by było na tyle w temacie, a cała reszta to jest dorabianie dupie uszu i wymyślanie jaki to ty byłeś zły i niedobry,
żeby latawica mogła uspokoić sumienie i przy okazji mieć gotowe wytłumaczenie na wypadek, gdy wszystko się wyda.
Teraz będziesz rozkminiał i zachodził w głowę, gdzie nawaliłeś, co mogłeś zrobić inaczej, czemu bardziej się nie starałeś...
klasyczny wręcz podręcznikowy przykład na odwrócenie kota ogonem i zwalenie całej winy za zdradę na zdradzanego.
Nie daj sobie tego zrobić, bo najpierw rzuci cię na kolana, później wdepcze w ziemię, a na koniec jeszcze na ciebie nasra
i taki będzie finał tej historii, tylko zdrowie i nerwy stracisz na udowadnianiu wszystkim dookoła, że nie jesteś wielbłądem.

P.S.
Nie wierz w banialuki, że to tylko taki tam flirt internetowy jak ci żona na noc do domu nie wraca i co chwila gdzieś ją nosi.
Prędzej czy później nakryjesz ich we własnym domu i co, wtedy też uwierzysz że to tylko kolega z tragarzami przechodził i wpadł na kawę?

21

Odp: odmienne pojęcie zdrady
anderstud napisał/a:
zimny napisał/a:

Jak to kiedyś Linda powiedział, że dziś ręki by nie miał.

To akurat powiedział Pazura, tak dla ścisłości, a co do tematu wątku, to twojej żonie zwyczajnie się nudzi.
Jak babie się nudzi, to jej odpier...ala i nie jesteś ani pierwszy, ani ostatni, który ma okazję się o tym przekonać,
że nieważne jaki byłeś przez te 10 lat małżeństwa, nieważne ile dla niej zrobiłeś, ON i tak będzie od ciebie lepszy.
I to by było na tyle w temacie, a cała reszta to jest dorabianie dupie uszu i wymyślanie jaki to ty byłeś zły i niedobry,
żeby latawica mogła uspokoić sumienie i przy okazji mieć gotowe wytłumaczenie na wypadek, gdy wszystko się wyda.
Teraz będziesz rozkminiał i zachodził w głowę, gdzie nawaliłeś, co mogłeś zrobić inaczej, czemu bardziej się nie starałeś...
klasyczny wręcz podręcznikowy przykład na odwrócenie kota ogonem i zwalenie całej winy za zdradę na zdradzanego.
Nie daj sobie tego zrobić, bo najpierw rzuci cię na kolana, później wdepcze w ziemię, a na koniec jeszcze na ciebie nasra
i taki będzie finał tej historii, tylko zdrowie i nerwy stracisz na udowadnianiu wszystkim dookoła, że nie jesteś wielbłądem.

P.S.
Nie wierz w banialuki, że to tylko taki tam flirt internetowy jak ci żona na noc do domu nie wraca i co chwila gdzieś ją nosi.
Prędzej czy później nakryjesz ich we własnym domu i co, wtedy też uwierzysz że to tylko kolega z tragarzami przechodził i wpadł na kawę?



No w koncu , dobrze powiedziane bo juz go cioteczki dobra rada zaczęły świdrowac i wmawiać winę.

22 Ostatnio edytowany przez Cougarzyca (2017-03-29 14:02:40)

Odp: odmienne pojęcie zdrady
wilczysko72 napisał/a:

  Filtr to nie jest żadna zdrada, chyba, że ktoś jest zazdrośnikiem. Wtedy to dla niego nawet spojrzenie na kogoś innego jest zdradą.

No dzie? Flirtem moze byc gadka szmatka, tak samo jak wyslanie nagiego zdjecia z milym podpisem. O ile pierwsze mialabym gdzies, tak przy drugim maz bylby w tym "gdziesiu" (jesli zdjecie byloby jego). Roznica jednak jest, a ja do zazdrosnych sie nie zaliczam.

23 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-03-29 14:22:07)

Odp: odmienne pojęcie zdrady
zimny napisał/a:

Chciała zbagatelizować sprawę, obrócić w żart, a mi łzy leciały. Widziałem co poczułem, w intenecie dowiedziałem się potem o zdradzie emocjonalnej. Pokazalem jej definicje. Dla niej zdrada to kontakt fizyczny.

Zimny, wg mnie podchodzisz do tematu nie z tej strony, co powinieneś.
Co ciebie i twoją żonę obchodzą definicje zdrady? Przecież to nie jest tak naprawdę problemem co kto nazywa zdradą.
Szkopuł tkwi w tym, że twoja żona skierowała swoje zainteresowanie i emocje poza wasz związek i to ciebie zabolało. Jeśli twojej żonie zależałoby na tobie, a więc i na twoich uczuciach to by twoich emocji nie zbagatelizowała. Tymczasem jej nie interesuje to, co i dlaczego ty czujesz, ale skupiła się na ochronie siebie i swojego wizerunku.
To jest prawdziwy problem.

24

Odp: odmienne pojęcie zdrady

Zimny, spaliłeś  nieco temat.
Teraz żona przejdzie do głębszej konspiracji.
Drugi telefon, nowe hasła, nowy profil na FB , cała korespondencja na bieżąco czyszczona itd.
Natomiast Ty będziesz tym coraz bardziej niedobrym, przeszkadzającym, któremu trzeba wmówić poczucie winy za grzechy świata. No i oczywiście maniakalnym zazdrośnikiem sad

Przygotuj siebie na taki scenariusz, w którym podstawowym Twoim zadaniem będzie odnalezienie siebie.
Następnie postawienie swoich granic i konsekwentne ich przestrzeganie.
Ciężka praca, w warunkach wojennych.

25 Ostatnio edytowany przez zimny (2017-03-29 15:03:33)

Odp: odmienne pojęcie zdrady
Secondo1 napisał/a:

Zimny, spaliłeś  nieco temat.

Pewnie tak, ale jakbym złapał za rękę to byłby dla nas koniec, nieodwracalnie. Bo tego nigdy bym nie wybaczył. Tej jednej rzeczy.
A teraz nie będę sobie sączył jadu w serce szukając nowych dowodów. Jak zdradziła to się nie przyzna.
A mnie szukanie dowodów zniszczy. Tego chcę uniknąć, dlatego rozmawiałem z nią wczoraj.
I wnioski z tej rozmowy skłoniły mnie do napisania tutaj. I to się dodaje, wiem że jest z nami bardzo źle.
Zobacze jakie wnioski wyciągnęła ona. Albo terapia i dalsze zycie, albo terapia by rozstać się w zgodzie, dla dzieci, jak tu mi doradzono.

Związek to wojna. Bo dyplomacja to też wojna, tylko innymi metodami. W dyplomacji szukamy wspólnych interesów, w typowej wojnie siebie niszczymy.
Chociaż źle to napisałem. Związek to dyplomacja, a wojna to tylko inny rodzaj dyplomacji.

26

Odp: odmienne pojęcie zdrady

twoja sytuacja jest niemal identyczna z moją- przeczytaj sobie i wyciągnij wnioski co będzie dla ciebie najlepsze. Finalnie tracą głównie dzieci

27

Odp: odmienne pojęcie zdrady

czytam strona 4 czy 5 otwiera mi oczy, chociaż nadal nie mogę uwierzyć, że można tak perfidnie kłamać. po prostu nie mogę. słyszałem takie historie, ale one zawsze są koloryzowane. Jeśli ona gra tak jak twoja żona, to wywraca mnie to mocniej niż ewentualna zdrada.

28 Ostatnio edytowany przez planet1988 (2017-03-29 15:53:14)

Odp: odmienne pojęcie zdrady
Cougarzyca napisał/a:
planet1988 napisał/a:

Będziesz uważny, będziesz miał na uwadze różne dziwne zachowania.

Ja bym po określeniu żony dał jej chwile spokoju. 2-3 miesiące. Niech wierzy że nic nie robisz w kierunku podejrzliwości. Potem delikatnie badaj sprawę. Jeżeli się okaże że złamała ustalenia nie ma dla WAS ratunku.

Planet, a sam dalbys tak rade? Zaufanie zostalo mocno nadwyrezone, jaki sens jest byc razem, skoro po jakimś czasie mam sprawdzać partnera, czy znów mu się nie zachciało zabaw?

A właśnie - to, że żona postanowi zostać z rodziną nie oznacza, że takich zabaw nadal będzie określała mianem "niewinnych". Więc kwestia czasu zanim znów się zacznie rozgrzeszać sama przed sobą.

Tak dałem radę. Nie wiesz jak było ciężko i co przeżywałem. Nie pomogło bo i tak żona emocjonalnie odpłynęła. Widzisz ja ufałem 10 lat. Nigdy nie sprawdzałem, nie kontrolowałem, nie szukałem po emailach i telefonie. Bo po co?? Żona jeździła na szkolenia, sama na wakacje. Pozwalałem-byłem bardzo tolerancyjny, nie więziłem. I jak zawsze wyszło wszystko przypadkiem. Okłamała mnie z kim idzie na kawę(najlepsze że zapytałem 1 raz od 5 lat big_smile). I sama się wkopała. A później już poszło..... Zapaliła się czerwona lampka i zacząłem powoli systematycznie domyślać się wszystkiego. Nie sprawdzałem dalej. Zachowanie żony co do mnie mówiło mi wszystko. Ale nie o mnie.

Być może kobieta się ogarnie skoro postanowi być z rodziną. Pamiętaj że zaufanie można odbudować. Powoli, systematycznie..... ale można....

DO Secondo1

Nigdy nie usprawiedliwiaj żony tym że czegoś mogło jej brakować w związku.
TO JEST CHORE!!!
Jeżeli komuś w związku czegoś brakuje siada z mężem przy stole i mu to komunikuje a NIE ZDRADZA!!
Jeżeli się nie podoba to rozwód i iść do kogoś innego ale nie zdradzać....
Atakujesz Autora że czegoś nie dawał żonie(być może o tym nie wiedział a żona mówiła że jest ok....)

29

Odp: odmienne pojęcie zdrady
zimny napisał/a:

On zaczal prawić komplementy, chciał poznac smak jej ust.

Chciał poznać?

zimny napisał/a:

W ubiegły weekend impreza po szkoleniu, on tez tam był. Ona wrocila nad ranem.

Więc raczej już poznał.

zimny napisał/a:

Nad ranem spytałem czy nie mam poroża. Zaprzeczyła.

A czego się spodziewałeś?
Szczerości?

Ogólnie klasyka gatunku.
Kwestia czasu jak pójdą do łóżka.

Nie chcę Cię dołować,  ale to co Twoja żona zaczęła robić to JEST zdrada.
Na razie emocjonalna,  ale do fizycznej już niedaleko.

Źle zrobiłeś odkrywając karty,  teraz ona będzie się pilnować,  i przyprawiać Ci rogi dyskretnie.
Na Twoim miejscu zażądałbym zerwania z nim wszelkich kontaktów.
Natychmiast.
Tylko wtedy terapia i ratowanie związku ma sens.

I jeszcze jedno -  winę  za problemy w związku najczęściej ponoszą obie strony.
Winę za zdradę - tylko zdradzająca.

Jeśli coś było nie tak - powinna Ci o tym powiedzieć,  a tymczasem wolała zwierzać się gachowi.

Moja rada - zacznij zbierać dowody.
Przydadzą się w sądzie.

30 Ostatnio edytowany przez Leśny_owoc (2017-03-29 17:38:16)

Odp: odmienne pojęcie zdrady

Nie wiem ile twoja żona ma lat, ale mi to wygląda na poważny kryzys wieku średniego i hipokryzję w jednym. Moim zdaniem twój zdrowy rozsądek prawidłowo podpowiada ci, że coś nie tak.
Jeśli postrzegasz związek dwojga ludzi jako dyplomację to już od bardzo dawna macie poważne problemy. W sumie jeśli tak podchodziliście do tematu wspólnego życia to nie dziwota, że ona ma gdzieś coś takiego jak uczucia i zmienia zdanie jak chorągiewka na wierze (tak działają dyplomaci dostosowują się do kart, które trzymają w ręce). Rozumiem miłość to zbyt abstrakcyjne stwierdzenie? Na złych podwalinach zbudowaliście związek to wiadomo, że kiedyś musiał runąć i runął, a ty zdziwiony jak większość polityków.
Związek to dyplomacja... ręce opadają. Dyplomacja ma to do siebie, że pertraktują ze sobą osoby o rozbieżnych oczekiwaniach i próbują ugrać (nawet kosztem innych) najwięcej co się da utrzymując przyjazne stosunki. Partner staje się mało interesujący to poszukujemy innego. Z tego co mi wiadomo w związku stosuje się kompromisy opierające się na innych zasadach, niż w dyplomacji, bo wiążą się ludzie o zbieżnych oczekiwaniach i silnych uczuciach względem siebie.

31

Odp: odmienne pojęcie zdrady

99.99% Ludzi , facetów , próbuje.Każdy chce naprawić , poszukać problemu , winy , szuka kopie i zadaje setki pytani - jak ratować ? co robić ? Na forum jest setki historii wszystkie prawie ze identyczne , tylko postacie inne. Ale prawda jest taka, ze tu juz nie ma co ratować , to juz za późno.Tylko do każdego z osobna dociera to w innym czasie. I każdy potwierdzi to ze szkoda było , czasu ,życia i zdrowia....

32

Odp: odmienne pojęcie zdrady
przypominajka napisał/a:

99.99% Ludzi , facetów , próbuje.Każdy chce naprawić , poszukać problemu , winy , szuka kopie i zadaje setki pytani - jak ratować ? co robić ? Na forum jest setki historii wszystkie prawie ze identyczne , tylko postacie inne. Ale prawda jest taka, ze tu juz nie ma co ratować , to juz za późno.Tylko do każdego z osobna dociera to w innym czasie. I każdy potwierdzi to ze szkoda było , czasu ,życia i zdrowia....

Piękne słowa. 1000% racji. I problem dotyczy i kobiet i mężczyzn

33

Odp: odmienne pojęcie zdrady

Planet @kometarz w moim kierunku :
Jeżeli Twoje zrozumienie słowa mówionego jest na poziomie rozumienia słowa pisanego , to przewiduje Twoje duze problemy komunikacyjne w związku .

34

Odp: odmienne pojęcie zdrady
Secondo1 napisał/a:

Planet @kometarz w moim kierunku :
Jeżeli Twoje zrozumienie słowa mówionego jest na poziomie rozumienia słowa pisanego , to przewiduje Twoje duze problemy komunikacyjne w związku .

A czym się różni słowo pisane od mówionego?
Jak napisze Ci na kartce to będzie co innego niż powiem Ci w '4 oczy '???

Nie znasz mnie i mojej historii wiec proszę nie kreuj teorii na temat mojej osoby.

Napisałem tylko ze obwiniasz autora ze nie dał czegoś swojej żonie co spowodowało ze go zdradza.
Jeżeli uważasz że brak zaspokojenia jakiejkolwiek potrzeby jest pretekstem do zdrady to współczuję...

35

Odp: odmienne pojęcie zdrady
Leśny_owoc napisał/a:

Związek to dyplomacja... ręce opadają.

wiesz, w ciągu kilku dni zawalił się mój świat. co mam napisać, że wierze w miłość?
Dziś po raz pierwszy zachowywała się jak żona, taka typowa.
A tu historie, że to też schemat, element wyrachowania.
34 kroki. Ona nawaliła, niech ona naprawia. Jeśli będzie coś miało z tego być, potrzebujemy terapii, bo musi ktoś jej zakomunikować na czym związek ma polegać i jak łatwo jest go zniszczyć.
Że związek to uczucia i nie można nimi grać. A odkrywam jej narcyzm coraz bardziej.
Po prostu, nie wierze w to co słyszę i połowę tego co widzę. Mądrzejsi odemnie przez to przeszliście, a ja do tej pory radzę sobie z adaptacją do nowej sytuacji łatwiej niż sądziłem.

36

Odp: odmienne pojęcie zdrady
zimny napisał/a:
Leśny_owoc napisał/a:

Związek to dyplomacja... ręce opadają.

wiesz, w ciągu kilku dni zawalił się mój świat. co mam napisać, że wierze w miłość?
Dziś po raz pierwszy zachowywała się jak żona, taka typowa.
A tu historie, że to też schemat, element wyrachowania.
34 kroki. Ona nawaliła, niech ona naprawia. Jeśli będzie coś miało z tego być, potrzebujemy terapii, bo musi ktoś jej zakomunikować na czym związek ma polegać i jak łatwo jest go zniszczyć.
Że związek to uczucia i nie można nimi grać. A odkrywam jej narcyzm coraz bardziej.
Po prostu, nie wierze w to co słyszę i połowę tego co widzę. Mądrzejsi odemnie przez to przeszliście, a ja do tej pory radzę sobie z adaptacją do nowej sytuacji łatwiej niż sądziłem.

Pierwsze słyszę, że związek to dyplomacja...ale ja się nie znam, bo mężem żadnej nie jestem a i nie jest pewne, że będę mężem jakiekolwiek i kiedykolwiek. Aczkolwiek jak czytam takie tematy...aż szkoda strzępić r***a cytując klasyka.
Pierwsza rzecz jest taka, że musisz wiedzieć, że flirt to wstęp do ewentualnej zdrady. Dlaczego ewentualnej? Bo kobieta co prawda to chodzące emocje ale również i chodzący kalkulator. Wie dobrze co może stracić jeśli Cię zdradzi. Wierz mi autorze tematu, że do zdrady dojdzie prędzej czy później. Wyrok już zapadł. Opcjonalnie możesz to jedynie odłożyć w czasie. Na jak długi czas? Trudno określić zwłaszcza, że piłeczka jest po stronie Twojej żony. Myślę, że ta piłeczka po jej stronie jest już od bardzo długiego czasu. Napisałem, że flirt jest wstępem do zdrady. Sama zdrada to rezultat wszystkiego. To nie tylko Twoja postawa, ale także postawa Twojej żony. Zadaj sobie jedno zasadnicze, ważne pytanie - czy dałeś żonie, powody do flirtu? Przeczytałem cały wątek i trudno mi w Tobie tą winę znaleźć w jakikolwiek sposób. Jedynym Twoim błędem jest to, że jak każdy facet w tej samej sytuacji, przegrywasz z iluzją drugiego faceta, która znajduje się w głowie Twojej żony. Ta iluzja to bajka. Masz dwa wyjścia - pierwsze jest takie, że spróbujesz tą iluzję zwyczajnie zniszczyć, zepsuć tą idealną bajkę, pokazać jej wady, jej ciemne strony. A drugie wyjście - nie robić nic. Właśnie! Nie robić nic. No bo co będziesz robić?! Ty masz się naprawiać, Ty masz walczyć o małżeństwo. Super! A Twoja żona to co? Mamut? Pod ochroną? W ogóle co to znaczy, że ona zachowała się jak żona, taka typowa? Co masz na myśli? Kto to jest typowa żona? W opcji nie robić nic - myślę, że to najlepsze rozwiązanie...oczywiście rób swoje nadal jak do tej pory. Bądź mężem. Nie napiszę jednak Tobie jakim masz być mężem. Może też zacznij z kimś flirtować - zastosuj lusterko. Zacznij grać i niech ten niepokój o zdradę z Ciebie przejdzie na nią. Albo jeszcze trzecia opcja - pokaż, że masz jaja. Stań przed mną i powiedz, że wiesz co ona robi - flirt, że dąży do zdrady Ciebie a Ty nie pozwolisz na to, aby ona miała aż tak nisko Ciebie potraktować. Daj jej walizkę do spakowania, niech pożyje ze swoim księciem z własnego umysłu. Bądź Panem swojego zamku, w którym drugi facet zwyczajnie pluje Ci w twarz. Pamiętaj, że niezależnie od poglądów, kobieta ułoży sobie wszystko tak aby jej pasowało. Czy to będzie światopogląd na zdrady w pojęciu ogólnym czy tam coś innego np. w kwestii gotowania czy wychowywania dzieci. Będzie Ci sprzedawać każdą bajkę wygodną dla niej samej. A Ty będziesz żył w przekonaniu, że tego ,,poroża" jeszcze nie ma ale w niedługim czasie już do będziesz posiadać. Czy taka wizja dalszego bytowania z nią Ci odpowiada? Wiedz, że ten związek, to małżeństwo już lepsze nie będzie. Nie wyciągniesz więcej z tego co już obydwoje wyciągnęliście. Wszystko jest rezultatem działań. Bądź facetem i zachowaj twarz.

37

Odp: odmienne pojęcie zdrady

Planet,
Stop.
Szklanka zimnej wody i chwila zastanowienia zanim coś napiszesz.

Chodzi o to co "tylko" napisałeś , nie wiadomo skąd wyciągając wnioski.
Gdzie ja atakowałam zimnego ?

38 Ostatnio edytowany przez Leśny_owoc (2017-03-29 23:59:12)

Odp: odmienne pojęcie zdrady
zimny napisał/a:
Leśny_owoc napisał/a:

Związek to dyplomacja... ręce opadają.

wiesz, w ciągu kilku dni zawalił się mój świat. co mam napisać, że wierze w miłość?
Dziś po raz pierwszy zachowywała się jak żona, taka typowa.
A tu historie, że to też schemat, element wyrachowania.
34 kroki. Ona nawaliła, niech ona naprawia. Jeśli będzie coś miało z tego być, potrzebujemy terapii, bo musi ktoś jej zakomunikować na czym związek ma polegać i jak łatwo jest go zniszczyć.
Że związek to uczucia i nie można nimi grać. A odkrywam jej narcyzm coraz bardziej.
Po prostu, nie wierze w to co słyszę i połowę tego co widzę. Mądrzejsi odemnie przez to przeszliście, a ja do tej pory radzę sobie z adaptacją do nowej sytuacji łatwiej niż sądziłem.

Jeśli ją kochasz to powinieneś wierzyć, że coś takiego jak miłość istnieje. Pomimo, iż może na to nie zasługiwać. Nie zrozum mnie źle współczuję obecnej sytuacji - życie zaczyna ci się walić. Jednakże to właśnie te trudne sytuacje okazują z jakiej gliny jesteśmy ulepieni. Niemożliwe, aby od niedana miała tego typu podejście. Najczęściej jak ktoś nam mówi koniec to według nas coś musiało popsuć się niedawno, ale według osoby chcącej odejść musiało zacząć się to o wiele wcześniej.
Zapamiętaj to nie zdrada jest powodem rozłamu, tylko skutkiem rozłamu jest zdrada. Przy czym wina może być pół na pół, bądź adekwatnie przechylona do jednej ze stron.
Masz rację to ona powinna wykazać się inicjatywą. Pokaże tym samym co wybrała. Nie panikuj, jednak bądź stanowczy. Uważam, że jeśli będziesz utożsamiać się z osobami, które powiedziały ci o swoich historiach (tych 34 krokach) to podświadomie będziesz dążył do ich wypełnienia - aby był schemat i mózg wiedział na co możesz się przygotować. Ludzie nie są zero-jedynkowi. Najważniejsze, abyś dowiedział się jak możesz do niej dojść, aby przestała myśleć, że jesteś ślepy i wszystko idzie po jej myśli. Wówczas zacznie tracić grunt pod nogami i zacznie działać pod wpływem emocji. Co jest ważne, bo zapewne wtedy naprawdę dowiesz się co w niej siedzi. Oczywiście o ile jesteś zdeterminowany, aby walczyć o ten związek.

Zawsze zastanawiam się co się z ludźmi porobiło, że traktują chęć naprawy nawet kończącą się fiaskiem jako objaw słabości/bycia gorszym? Gdyby od początku byli zimnymi... doświadczyliby mniej bólu, rozczarowania... jednakże czy poziomem nie zniżyliby się do osób, które ich tak potraktowały? A co nie zabije to przecież wzmocni i tak będzie w twoim przypadku zobaczysz smile.

39

Odp: odmienne pojęcie zdrady

"to nie zdrada jest powodem rozłamu, tylko skutkiem rozłamu jest zdrada. Przy czym wina może być pół na pół, bądź adekwatnie przechylona do jednej ze stron". Dobrze napisane, LeśnyOwocu, bo często właśnie tak jest.

40

Odp: odmienne pojęcie zdrady

Ja akurat nie żałuję, że walczyłem. Oczywiście, że to druga strona powinna naprawiać ale ... żadna kobieta nie przyzna się do błędu. Moja żona twierdziła, że to przyjaźń i dalej tak twierdzi. Mi wciskała obsesję. Oczywiśce, ze nie doszło tam do fizycznej zdrady i u ciebie także nie dojdzie ( mogę się mylić). Jak twoja żona zacznie naprawiać to przyzna się że jednak coś było a przeciez według niej nie. Nie wiem czy to schemat ale jest to przewidywalne. Ja myślałem, że choroba i moje wsparcie ten temat zakończy. W końcu umarł śmiercią naturalną ale my już ( w zasadzie żona) nigdy emocjonalnie do mnie nie wróciła. Każda kłótnia o to i każde śłedzenie pogarszało sytuację. Niech się wypowiedzą kobiety ale z moich doświadczeń wynika, iż kobieta wchodząc w taką relację uważa relację z mężem za zamkniętą. Możecie być małżeństwem z wielu powodów: dzieci, zobowiazania, strach ale nigdy już nie będziecie takim samym małżeństwem. Tam już miłości u niej nie będzie. Kobiety sa inaczej skonstuowane. Ich decyzje poprzedzają lata przemyśleń. Robiłem ten sam błąd który i ty robisz. Może i zostanie z tobą ale na tą relacje wpływu nie masz. Na teriapiach mi sugerowano aby się zdystansować do żony- szczerze powiem ci że na ratowanie związku to nie wpłynie. Lepiej tobie się zrobi. Ale powtórze jeszcze raz nie żałuję że walczyłem. Kiedyś synowie będą dorośli i może się zapytają ojca dlaczego i czy walczył czy nie. Ja odchodzę ale z przekonaniem że robiłem wszystko co się dało

41

Odp: odmienne pojęcie zdrady
Cougarzyca napisał/a:
wilczysko72 napisał/a:

  Filtr to nie jest żadna zdrada, chyba, że ktoś jest zazdrośnikiem. Wtedy to dla niego nawet spojrzenie na kogoś innego jest zdradą.

No dzie? Flirtem moze byc gadka szmatka, tak samo jak wyslanie nagiego zdjecia z milym podpisem. O ile pierwsze mialabym gdzies, tak przy drugim maz bylby w tym "gdziesiu" (jesli zdjecie byloby jego). Roznica jednak jest, a ja do zazdrosnych sie nie zaliczam.

No to ja do definicji flirtu podszedłem chyba zbyt tradycyjnie, bo wg mnie wysyłanie nagich zdjęć pod flirt już nie podchodzi.

42 Ostatnio edytowany przez anderstud (2017-03-30 10:01:40)

Odp: odmienne pojęcie zdrady
kemot79 napisał/a:

Kobiety sa inaczej skonstuowane. Ich decyzje poprzedzają lata przemyśleń.

Kolejny mit z baśni tysiąca i jednej nocy, mający na celu owijanie w sreberko pospolitego ku...stwa.
Biedne nieszczęśliwe latami cierpią i przemyśliwują zanim rozłożą nogi przed fagasem z pracy albo z internetu...
Może i tak bywa, ale to nie jest żadna reguła, bo najczęściej jest dokładnie na odwrót, najpierw się robi głupoty,
a później dorabia do tego całą resztę, żeby jakoś się wytłumaczyć i usprawiedliwić jak już sprawa się rypnie.
Nie od czapy jest wtedy mieć przygotowaną w zanadrzu ckliwą bajeczkę o biednej nieszczęśliwej cierpiętnicy,
żeby wzbudzić litość i współczucie, a przy okazji jeszcze coś ugrać na koniec (słynne "rozstańmy się z klasą" itp.)
Prawda jest taka, że znakomita większość zdradzających żon (i mężów zresztą też) zdradza bo chce i może,
a nie dlatego, że im w małżeństwie jest źle. Źle to się robi jak zdrada się wyda i trzeba ponieść konsekwencje,
a tego przecież nikt nie lubi ani nie chce, więc każdy zdradzacz się łapie każdej, dowolnie kretyńskiej i niedorzecznej teorii,
żeby tylko wykręcić się sianem od odpowiedzialności za to co już się stało i zrzucić ciężar winy za rozpieprzenie związku.
Dziwnym trafem w 98% przypadków o tym jak fatalnie się dzieje w małżeństwie, ludzie dowiadują się dopiero wtedy
jak współmałżonek zostanie przyłapany na romansowaniu. No tak? I co, nikogo to nie zastanawia? Pewnie, bo o wiele fajniej
wmawiać sobie do usrania, że to wszystko moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina i jeszcze błagać o wybaczenie...

43

Odp: odmienne pojęcie zdrady
anderstud napisał/a:
kemot79 napisał/a:

Kobiety sa inaczej skonstuowane. Ich decyzje poprzedzają lata przemyśleń.

Kolejny mit z baśni tysiąca i jednej nocy, mający na celu owijanie w sreberko pospolite kur...two.
Biedne nieszczęśliwe latami cierpią i przemyśliwują zanim rozłożą nogi przed fagasem z pracy albo z internetu...
Może i tak bywa, ale to nie jest żadna reguła, bo najczęściej jest dokładnie na odwrót, najpierw się robi głupoty,
a później dorabia do tego całą resztę, żeby jakoś się wytłumaczyć i usprawiedliwić jak już sprawa się rypnie.
Nie od czapy jest wtedy mieć przygotowaną w zanadrzu ckliwą bajeczkę o biednej nieszczęśliwej cierpiętnicy,
żeby wzbudzić litość i współczucie, a przy okazji jeszcze coś ugrać na koniec (słynne "rozstańmy się z klasą" itp.)
Prawda jest taka, że znakomita większość zdradzających żon (i mężów zresztą też) zdradza bo chce i może,
a nie dlatego, że im w małżeństwie jest źle. Źle to się robi jak zdrada się wyda i trzeba ponieść konsekwencje,
a tego przecież nikt nie lubi ani nie chce, więc każdy zdradzacz się łapie każdej, dowolnie kretyńskiej i niedorzecznej teorii,
żeby tylko wykręcić się sianem od odpowiedzialności za to co już się stało i zrzucić ciężar winy za rozpieprzenie związku.
Dziwnym trafem w 98% przypadków o tym jak fatalnie się dzieje w małżeństwie, ludzie dowiadują się dopiero wtedy
jak współmałżonek zostanie przyłapany na romansowaniu i nikogo to nie zastanawia? Pewnie nie, bo o wiele fajniej
wmawiać sobie do usrania, że go wszystko moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina i jeszcze błagać o wybaczenie...

Polać temu panu. smile Słusznie prawi.

44 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-03-30 10:55:06)

Odp: odmienne pojęcie zdrady

No trochę się wam rozjechaly ścieżki. Zona szuka emocji na boku. Jak jeszcze nie zdradziła fizycznie to jest na prostej drodze, aby to zrobić bo emocjonalnie jest przy tamtym facecie. W erze internetu mam wrażenie, ze ludzie trochę się rozpasali. 
Coraz więcej zdrad, coraz więcej rozwodów...Konserwatywna monogamia ustępuje miejsca seksualnemu hedonizmowi...- donosza eksperci. Co roku rośnie procent Polakow przyznających się do niewierności. Niewierność najczęściej jest domena przedstawicieli wolnych zawodów i pracowników korporacji (slynne biurowe romanse). Zdradzają najczęściej mieszkańcy z dużych i średnich miast, wykształceni i dobrze sytuowani. Jako powód najczęściej podają konflikty malzenskie, brak satysfakcji z seksu i niespełnione oczekiwania, cokolwiek to znaczy. Najwięcej zdradzają panowie, ale bez zaangażowania emocjonalnego , natomiast panie preferują dłuższe romanse. Angażują się uczuciowo.  Co jeszcze? Pozycja małżeństwa w systemie naszych wartości wciąż słabnie. Może to jest m.in problem?  I na koniec - mimo zwyzkowej tendencji wciąż nam daleko pod tym względem do innych zachodnich spoleczenstw.  No ba, tam to jest cywilizacja  wink

45 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-03-30 10:39:48)

Odp: odmienne pojęcie zdrady
anderstud napisał/a:
kemot79 napisał/a:

Kobiety sa inaczej skonstuowane. Ich decyzje poprzedzają lata przemyśleń.

Kolejny mit z baśni tysiąca i jednej nocy, mający na celu owijanie w sreberko pospolitego ku...stwa.
Biedne nieszczęśliwe latami cierpią i przemyśliwują zanim rozłożą nogi przed fagasem z pracy albo z internetu...
Może i tak bywa, ale to nie jest żadna reguła, bo najczęściej jest dokładnie na odwrót, najpierw się robi głupoty,
a później dorabia do tego całą resztę, żeby jakoś się wytłumaczyć i usprawiedliwić jak już sprawa się rypnie.
Nie od czapy jest wtedy mieć przygotowaną w zanadrzu ckliwą bajeczkę o biednej nieszczęśliwej cierpiętnicy,
żeby wzbudzić litość i współczucie, a przy okazji jeszcze coś ugrać na koniec (słynne "rozstańmy się z klasą" itp.)
Prawda jest taka, że znakomita większość zdradzających żon (i mężów zresztą też) zdradza bo chce i może,
a nie dlatego, że im w małżeństwie jest źle. Źle to się robi jak zdrada się wyda i trzeba ponieść konsekwencje,
a tego przecież nikt nie lubi ani nie chce, więc każdy zdradzacz się łapie każdej, dowolnie kretyńskiej i niedorzecznej teorii,
żeby tylko wykręcić się sianem od odpowiedzialności za to co już się stało i zrzucić ciężar winy za rozpieprzenie związku.
Dziwnym trafem w 98% przypadków o tym jak fatalnie się dzieje w małżeństwie, ludzie dowiadują się dopiero wtedy
jak współmałżonek zostanie przyłapany na romansowaniu. No tak? I co, nikogo to nie zastanawia? Pewnie, bo o wiele fajniej
wmawiać sobie do usrania, że to wszystko moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina i jeszcze błagać o wybaczenie...

Hahaha... big_smile
Słusznie!
Prawda jednak nie jest tak jednostronna jak chcieliby ją widzieć zdradzeni, czyli że zdradzacz winien WSZYSTKIEMU.
Zdradzacz najczęściej podejmuje się AKTYWNEGO działania w celu zakończenia słabego, powierzchownego związku. Nie łudźmy się, że jakby związek był mocny, głęboki i wzajemny to zdrada by się w nim i tak pojawiła. A że aktywność pojawiła się nie w takiej formie jakby się dotychczas BIERNEMU i nie dostrzegającemu braków i powierzchowności w związku zdradzonemu podobało, to już inna bajka.
Cóż żadne z nich, ani zdradzony, ani zdradzający nie dostrzegali lub nie potrafili rozmawiać o słabej więzi między nimi, nie było między nimi otwartości na drugą osobę, która pozwalałaby na dostrzeżenie i omówienie pęknięć w ich relacji, a różnica międY nimi polega na tym, że ZDRADZACZ był AKTYWNY, ale NIELOJALNY i NIEKONSTRUKTYWNY, natomiast ZDRADZONY przyjął postawę BIERNĄ, choć była to postawa LOJALNA I KONSTRUKTYWNA dla związku.
Moźe przestańmy więc wymagać od zdradzaczy tego, czego zdradzeni też nie potrafili wdrożyć.

46

Odp: odmienne pojęcie zdrady

Jak widać na każdy argument znJdzie sie kontrargument smile wszyscy po trochu mamy racje prawda jest taka ze będzie coraz gorzej.

47

Odp: odmienne pojęcie zdrady
summerka88 napisał/a:

Hahaha... big_smile
Słusznie!
Prawda jednak nie jest tak jednostronna jak chcieliby ją widzieć zdradzeni, czyli że zdradzacz winien WSZYSTKIEMU.
Zdradzacz najczęściej podejmuje się AKTYWNEGO działania w celu zakończenia słabego, powierzchownego związku. Nie łudźmy się, że jakby związek był mocny, głęboki i wzajemny to zdrada by się w nim i tak pojawiła. A że aktywność pojawiła się nie w takiej formie jakby się dotychczas BIERNEMU i nie dostrzegającemu braków i powierzchowności w związku zdradzonemu podobało, to już inna bajka.
Cóż żadne z nich, ani zdradzony, ani zdradzający nie dostrzegali lub nie potrafili rozmawiać o słabej więzi między nimi, nie było między nimi otwartości na drugą osobę, która pozwalałaby na dostrzeżenie i omówienie pęknięć w ich relacji, a różnica międY nimi polega na tym, że ZDRADZACZ był AKTYWNY, ale NIELOJALNY i NIEKONSTRUKTYWNY, natomiast ZDRADZONY przyjął postawę BIERNĄ, choć była to postawa LOJALNA I KONSTRUKTYWNA dla związku.
Moźe przestańmy więc wymagać od zdradzaczy tego, czego zdradzeni też nie potrafili wdrożyć.

Zgadzam się z powyższymi słowami w 100%

48 Ostatnio edytowany przez anderstud (2017-03-30 11:25:11)

Odp: odmienne pojęcie zdrady
summerka88 napisał/a:

Moźe przestańmy więc wymagać od zdradzaczy tego, czego zdradzeni też nie potrafili wdrożyć.

Okej, tylko cały czas pamiętajmy o tym, że to zdradzacz zdradził i winny aktu zdrady jest tylko on, a nie zdradzony,
tymczasem im dłużej siedzę na tym forum, tym większego nabieram przekonania, że to już jest taki standard i reguła,
żeby nad zdradą przejść gładko do porządku dziennego na zasadzie "zdradziłam to zdradziłam, na ch...j drążyć temat"
i skupić się na analizowaniu przyczyn, które do tego doprowadziły, wyciągając z czeluści pamięci nierzadko już takie bzdety,
że po prostu ręce opadają jak się to czyta i zanim człowiek się zorientuje, szast prast, raz dwa trzy, winnym zdrady jesteś ty.
A więc najpierw mamy bagatelizowanie i wyparcie zaistnienia zdrady, chwilę później mamy stawianie na równi zdradzacza i zdradzanego,
a zaraz po tym następuje cały ciąg standardowych zagrywek mających na celu uzmysłowienie zdradzonemu, że sam jest sobie winien.
Nagle przestaje istnieć problem samej zdrady, a w jego miejsce pojawiają się dziesiątki jak nie setki powodów i przykładów na to
że to sam zdradzany przyczynił się do tego, że został zdradzony plus do tego wykład o tym, że nie powinien mieć do nikogo pretensji,
bo gdyby on był inny, to do niczego by nie doszło. Po pierwsze nie byłbym tego taki pewien, bo niby na czym mam ta pewność oprzeć,
a po drugie co to za wymówki? To tak samo jakby pijany kierowca się w sądzie tłumaczył, że gdyby tej dziewczynki nie było na pasach,
to on by jej nie przejechał, a tak to sama jest sobie winna, bo gdyby siedziała w szkole, to do niczego by nie doszło... No taki sam bezsens.

Nie wiem czy jestem dobrze rozumiany.
Rozchodzi mnie się o to, że o ile na upartego można przyjąć, że odpowiedzialność za rozpad małżeństwa ponosi oboje współmałżonków,
o tyle absolutnie nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że oboje są winni zdrady, której tylko jedno z nich się dopuszcza. No jak?
Moim zdaniem rozpad związku i zdrada, to są dwie odrębne kwestie i jako dwie odrębne sprawy powinny być rozpatrywane,
a nie że wszystko wrzucamy do jednego worka i trzęsiemy nim tak długo, aż się wszystko ze sobą pomiesza.
Jeśli tak chcemy do tego podchodzić, to zaraz potem pojawią się postulaty o uniewinnianie zabójców wiarołomnych małżonków,
no bo przecież ten zabity sam jest sobie winien. Zdradził. I tutaj nawet przeciętnie utalentowany obrońca z urzędu byłby w stanie
wyprowadzić przewód, po którym cała sala wstaje i bije brawo, a morderca przybija z sędzią piątkę i wychodzi z sądu oczyszczony z zarzutów.

49 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-03-30 11:31:20)

Odp: odmienne pojęcie zdrady
anderstud napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Moźe przestańmy więc wymagać od zdradzaczy tego, czego zdradzeni też nie potrafili wdrożyć.

Okej, tylko cały czas pamiętajmy o tym, że to zdradzacz zdradził i winny aktu zdrady jest tylko on, a nie zdradzony,
tymczasem im dłużej siedzę na tym forum, tym większego nabieram przekonania, że to już jest taki standard i reguła,
żeby nad zdradą przejść gładko do porządku dziennego na zasadzie "zdradziłam to zdradziłam, na ch...j drążyć temat"
i skupić się na analizowaniu przyczyn, które do tego doprowadziły, wyciągając z czeluści pamięci nierzadko już takie bzdety,
że po prostu ręce opadają jak człowiek to czyta i zanim człowiek się zorientuje, raz dwa trzy winnym zdrady jesteś ty.
A więc najpierw mamy bagatelizowanie i wyparcie faktu zaistnienia zdrady, chwilę później mamy stawianie na równi zdradzacza i zdradzanego,
a zaraz po tym następuje cały ciąg standardowych zagrywek mających na celu uzmysłowienie zdradzonemu, że sam jest sobie winien.
Nagle przestaje istnieć problem samej zdrady, a w jego miejsce pojawiają się dziesiątki jak nie setki przykładów na to
jak to sam zdradzany przyczynił się do tego, że został zdradzony plus do tego wykład o tym, że nie powinien mieć pretensji,
bo gdyby był inny, to do niczego by nie doszło. Po pierwsze nie byłbym tego taki pewien, bo niby na czym mam ta pewność oprzeć,
a po drugie co to za wymówki? To tak samo jakby pijany kierowca się w sądzie tłumaczył, że gdyby tej dziewczynki nie było na pasach,
to on by jej nie przejechał, a tak to sama jest sobie winna, bo gdyby siedziała w szkole, to do niczego by nie doszło... No taki sam bezsens.

Nie wiem czy jestem dobrze rozumiany.
Rozchodzi mnie się o to, że o ile na upartego można przyjąć, że odpowiedzialność za rozpad małżeństwa ponosi oboje współmałżonków,
o tyle absolutnie nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że w takim samym stopniu są winni zdrady, której jedno z nich się dopuszcza.
Moim zdaniem to są akurat dwie odrębne kwestie i jako dwie odrębne sprawy powinny być rozpatrywane,
a nie że wszystko wrzucamy do jednego worka i trzęsiemy nim tak długo, aż się wszystko ze sobą pomiesza.

Wiesz, gdzie jak gdzie, ale na tym forum zdradzacze i osoby puszczające się z żonatymi/mężatkami mają przerąbane big_smile
I nie ma się co dziwić, bo zdrada to ugodzenie partnera w najczulszy punkt i okazanie mu braku szacunku i  nieliczenia się z jego uczuciami.
Jednak nie zgadzam się, że winą za zdradę obdziela się tu po równi zdradzonego i zdradzacza, a tymbarskiej samego zdradzonego. Wręcz przeciwnie. Jest tu swoista atmosfera służąca "wyświęcaniu" zdradzonych. Na końcu powstaje złudzenie dwuwymiarowego świata, gdzie są ci dobrzy, niewinni, niemal święci zdradzeni i czarne charaktery w postaci zdradzaczy wink

Błąd w myśleniu zdradzonych polega na tym, źe oni w zdradzie widzą POCZĄTEK kryzysu w związku, zaczątek rozpadu więzi i utratę czegoś szczególnego, co ich dotychczas łączyło. Tymczasem zdrada to SKUTEK kryzysu, który toczył ten zwiążek od dłuższego czasu.

50 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2017-03-30 12:06:10)

Odp: odmienne pojęcie zdrady
summerka88 napisał/a:

Błąd w myśleniu zdradzonych polega na tym, źe oni w zdradzie widzą POCZĄTEK kryzysu w związku, zaczątek rozpadu więzi i utratę czegoś szczególnego, co ich dotychczas łączyło. Tymczasem zdrada to SKUTEK kryzysu, który toczył ten zwiążek od dłuższego czasu.

Można popaść w takie złudzenie, gdy podchodzi się do zdrady jako następstwa czegoś. Prawda jest taka, że miłość zabija pożądanie, a niektórzy nie akceptują tego i wciąż szukają zastrzyku konkretnych emocji. Nie musi nic złego się dziać, aby doszło do zdrady.

51

Odp: odmienne pojęcie zdrady

Uciekaj czlowieku od niej i mowie tu powaznie, moja jeszcze zona od dwoch lat tak robila, smiala sie mi w twarz, pokazywala mi mms z nagim facetem od pasa w dół , ze gosc sie chce z nia umowic, wychodzila z domu i wracala pozno pijana, nie chciala pracowac, rozkladala nogi na moich oczach przy ludziach twierdzila ze byla tak pijana, ze nie pamietala tego. robilem kolosalne  awantury, a ona nagrywala i tak wkoło, zniszczyla mnie tak , ze do dzisiaj nie moge sie pozbierac, teraz wszystkim pokazuje  filmiki rodzinie, znajomym zrobila ze mnie przemocowca, wciaz tkwilem w tym chorym zwiazku bo dzieci! To byl blad!!!!!Gdy nazbierala dosc duzo dowodow na mnie, zeby mnie uwalic w sadzie, odeszla z dziecmi i jest z innym, stracilem wszystko. Badz ostrozny i przede wszystkim nie daj sie sprowokowac.

52 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-03-30 12:28:21)

Odp: odmienne pojęcie zdrady
Miłycham napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Błąd w myśleniu zdradzonych polega na tym, źe oni w zdradzie widzą POCZĄTEK kryzysu w związku, zaczątek rozpadu więzi i utratę czegoś szczególnego, co ich dotychczas łączyło. Tymczasem zdrada to SKUTEK kryzysu, który toczył ten zwiążek od dłuższego czasu.

Można popaść w takie złudzenie, gdy podchodzi się do zdrady jako następstwa czegoś. Prawda jest taka, że miłość zabija pożądanie, a niektórzy nie akceptują tego i wciąż szukają zastrzyku konkretnych emocji. Nie musi nic złego się dziać, aby doszło do zdrady.

Można łudzić się, że zdrada bierze się znikąd, jeśli przyzwyczaiło się do życia w BYLEJAKOŚCI.

53

Odp: odmienne pojęcie zdrady
jamalo04 napisał/a:

Uciekaj czlowieku od niej i mowie tu powaznie, moja jeszcze zona od dwoch lat tak robila, smiala sie mi w twarz, pokazywala mi mms z nagim facetem od pasa w dół , ze gosc sie chce z nia umowic, wychodzila z domu i wracala pozno pijana, nie chciala pracowac, rozkladala nogi na moich oczach przy ludziach twierdzila ze byla tak pijana, ze nie pamietala tego. robilem kolosalne  awantury, a ona nagrywala i tak wkoło, zniszczyla mnie tak , ze do dzisiaj nie moge sie pozbierac, teraz wszystkim pokazuje  filmiki rodzinie, znajomym zrobila ze mnie przemocowca, wciaz tkwilem w tym chorym zwiazku bo dzieci! To byl blad!!!!!Gdy nazbierala dosc duzo dowodow na mnie, zeby mnie uwalic w sadzie, odeszla z dziecmi i jest z innym, stracilem wszystko. Badz ostrozny i przede wszystkim nie daj sie sprowokowac.

Tutaj się zgodzę- ponownie powtórzę to juz jest koniec związku ale niekoniecznie małżeństwa

To jaką postawę przybierzesz zależy już od ciebie. Moja żona nie nagrywała mnie, a awantury robiłem ja (na początku). To nic nie da. Sam się wypalisz a do tego obrzydzicie się totalnie co wpłynie potem na kwestię dzieci. NIe doradzę ci odejścia bo kompletnie was nie znam. Rozwód to nie łatwa sprawa jak się ma dzieci. Czasem iluzja małzeństwa ludziom wystarcza jak jest zgoda i miłe spędzanie czasu Mi to wystarczało- spędzaliśmy masę czasu razem, dzieci byly szczęśliwe. JAsne, że brakowało mi bliskości, seksu - to jest zrozumiałe ale małżeństwo to bardziej skomplikowana więź niż wielu się wydaje. To masa zależności emocjonalnych, rodzinnych i finansowych.

54

Odp: odmienne pojęcie zdrady

Tak mocno niektórzy chcą mnie posądzić o to, że przyczyniłem się do zdrady.
@anderstud bardzo dobrze napisał, za rozpad związku mogę ponosić winę, ale nie za zdradę.
To była jej decyzja. Zrobiłą to sobie przedewszystkim. Bo ta zdrada to nie było wołanie o pomoc w naszym związku. I nie wygląda też na to że jest to chęć zakończenia związku.
Przecież ona się nie przyznała. Moje pierwsze pytanie wzięła śmiechem. To nie było tak że ona mówi, wiesz, coś nie gra, popracujmy nad sobą. Robiła dokładnie na odwrót - chwaliła mnie, mówiła że teraz czuje się szczęśliwa.
Ale na boku już był ktoś inny, a z tego nie potrafiła zrezygnować.
Dlaczego? - bo tak jest wygodnie. Bo ma dach nad głową, obiad na stole, przypilnowane dzieci. Pieniądze.
A teraz pewnie uświadamia sobie, ze to już przeszłość. Sama mówiłą że takie rzeczy same kiedyś wychodzą. No i wyszły.

55 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2017-03-30 13:29:31)

Odp: odmienne pojęcie zdrady
summerka88 napisał/a:

Można łudzić się, że zdrada bierze się znikąd, jeśli przyzwyczaiło się do życia w BYLEJAKOŚCI.

Można popaść w tego typu złudzenia, że powodem jest zawsze sypiący się związek. Zawsze oczywiście można znaleźć powód, cokolwiek to znaczy "bylejakości" życia. Choć brzmi raczej jak miszmasz intelektualny, bo czym jest "bylejakość życia"? Sięgając do literatury jak najbardziej potrzeba jakiś emocji, znalezienie się w odpowiednim czasie i miejscu i bach. Zdrada nie może brać się znikąd wink Bierze się z tego, że jedna z osób poczuła jakąś potrzebę np. pożądanie w danym czasie czy wiele innych.

56

Odp: odmienne pojęcie zdrady

Może rzeczywiście wszystko rozbija się o odmienne podejście. Ludzie chcieliby siebie na wyłączność emocjonalnie i fizycznie a jakiekolwiek odstępstwo od reguły uważają za zdradę a ich świat rozpada się na kawałki. Ludzie żyjący w związkach poligamicznych tez przeciez kochaja i tworzą rodziny, i nie uważają, ze miłość do jednego człowieka wyklucza miłość do drugiego. To samo z seksem. To, ze idzie do lozka z jednym, nie znaczy, ze drugie juz mu sie nie podoba.  Czyli da sie. Kwestia podejscia. A u monogamistow to jest postrzegane w kategorii zbrodni prawie. Dlaczego taka drastyczna reakcja? Wyobraźcie sobie, ze przychodzi do was maz/żona i mówi - kochanie, zakochalem się w Kasi i będę z nią sypiał, ale to w niczym nie zmienia tego, ze Ciebie kocham dalej tak samo,  tak samo Cie pragne i bede sie troszczyl o nas. Jak zareagujecie? I dlaczego wyslecie go do diabla?:)  Jakos wszyscy rozumieja i uwazaja za normalna sytuacje, ze mozna tak samo kochac jedno, dwoje czy piecioro dzieci i milosci przez to nikomu nie ubywa a w odniesieniu do zwiazku juz jest to nie do przyjecia i mówi się, ze nie da się tak kochać. Przecież to najczęstsze odpowiedzi dla zdradzanych - skoro jest ktoś drugi to znaczy, ze juz cie nie kocha, bo jakby kochał, to by ci tego nie zrobil itd. Przecież jedno nie musi wykluczać drugiego. Brak checi dzielenia sie ukochanym czlowiekiem z innymi to jedno, jesteśmy zazdrośni, zaborczy i egoistyczni (a moze kieruja nami inne pobudki) choć trudno się przyznać do tego, a twierdzenie, ze kochać dwie osoby jest niemożliwe, to drugie.

57

Odp: odmienne pojęcie zdrady
summerka88 napisał/a:

Można łudzić się, że zdrada bierze się znikąd, jeśli przyzwyczaiło się do życia w BYLEJAKOŚCI.

No dobrze, tyle że ta BYLEJAKOŚĆ też się raczej nie bierze znikąd, no tak czy nie?
Żeby było ciekawiej wielu ludziom ta BYLEJAKOŚĆ nie przeszkadza za bardzo,
skoro sami nie poczuwają się do tego, żeby może chociaż spróbować cokolwiek z tym zrobić.
Żeby było jeszcze ciekawiej wielu ludziom ta BYLEJAKOŚĆ nie doskwiera jakoś szczególnie,
dopóki romans jest dobrze ukrywany i partner nie ma o niczym zielonego pojęcia.
Dopiero jak zdradzacz wpadnie albo się zakocha i zechce odejść, to wtedy nagle się rozwiązuje worek z pretensjami.
Zaskoczony współmałżonek jest w tak ciężkim szoku, że nie bardzo rozumie co się wokół niego w ogóle dzieje
i zanim wszystko sobie poukłada mniej więcej ogarnie sytuację, jest już przyklepany wyrok - winny.
Nawet w tym temacie (jak w wielu podobnych) nie wiem, nie liczyłem, ale warto zwrócić uwagę na proporcje
ile uwagi poświęca się zdradzaczowi i temu co zrobił, a ile zdradzonemu i temu czego nie zrobił.
Sam wątek zdrady jest omijany szerokim łukiem, za to w koło macieju są wałkowane przyczyny, rzekome zresztą,
bo 50 wpisów w temacie, a ja nadal nie wiem co takiego strasznego ten mąż jej robił, że poszła po lepsze do innego.
Lepsze... dobre sobie. Garść tanich komplementów i wyświechtanych banałów, żeby mężatce ściągnąć gacie.
Oprócz nawijania makaronu na uszy w zamian za darmowe bzykanko, gdzie ta JAKOŚĆ dla której porzuciła BYLEJAKOŚĆ
I nie mówię o tej jednej konkretnej, ale ogólnie. Przecież siedzimy na tym forum nie od wczoraj i dobrze wiemy jak te historie się kończą.
W ogromnej większości przypadków ta nowa JAKOŚĆ nudzi się po paru tygodniach czy miesiącach znajomości,
bo ileż można jechać na jednym zestawie tekstów i gestów, zwłaszcza jak już się dostało to czego się chciało.
No to gdzie ta JAKOŚĆ która zwiodła na manowce znużoną BYLEJAKOŚCIĄ małżonkę, męża, psa czy kogo tam jeszcze?

58 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-03-30 14:38:51)

Odp: odmienne pojęcie zdrady
anderstud napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Można łudzić się, że zdrada bierze się znikąd, jeśli przyzwyczaiło się do życia w BYLEJAKOŚCI.

No dobrze, tyle że ta BYLEJAKOŚĆ też się raczej nie bierze znikąd, no tak czy nie?
Żeby było ciekawiej wielu ludziom ta BYLEJAKOŚĆ nie przeszkadza za bardzo,
skoro sami nie poczuwają się do tego, żeby może chociaż spróbować cokolwiek z tym zrobić.
Żeby było jeszcze ciekawiej wielu ludziom ta BYLEJAKOŚĆ nie doskwiera jakoś szczególnie,
dopóki romans jest dobrze ukrywany i partner nie ma o niczym zielonego pojęcia.

Ha! I tu dochodzimy do pełnej zgody smile
Ludzie żyją obok siebie. Dzień leci za dniem. Nie chodzi tylko o rutynę, czy nudę, ale o brak zainteresowania sobą nawzajem, brak dbałości o to, aby między nimi były jakiekolwiek emocje.
Tu nawet nie chodzi o to, że ludzie tej BYLEJAKOŚCI nie zauważają i że ona im nie przeszkadza. Pisałam już w innym wątku, że w głównej mierze wynika to z tego, że sami wzrastali w rodzinach, gdzie bliskości między rodzicami była tam jak na lekarstwo, a to, co spajało związek to wspólne zadanie wychowania dzieci. Przenoszą później tę samą bylejakość do swojej rodziny i wydaje im się, że jest to szczyt tego, co może łączyć dwoje ludzi. Słowo bliskość staje się dla nich synonimem fizycznego kontaktu i są przekonani, że seks raz na tydzień załatwia temat bliskości. Mnie przeraża to, że większość tych opłakujących tutaj swoje nieudane związki że zdradzaczami, egoistycznymi oszustami i nielojalnymi kłamcami nigdy tak naprawdę nie zaznała prawdziwej bliskości, która pozawala dostrzec subtelne sygnały tego, że partner jest zaobsorbowany czymkolwiek poza związkiem.


adiaphora napisał/a:

Może rzeczywiście wszystko rozbija się o odmienne podejście. Ludzie chcieliby siebie na wyłączność emocjonalnie i fizycznie a jakiekolwiek odstępstwo od reguły uważają za zdradę a ich świat rozpada się na kawałki. Ludzie żyjący w związkach poligamicznych tez przeciez kochaja i tworzą rodziny, i nie uważają, ze miłość do jednego człowieka wyklucza miłość do drugiego. To samo z seksem. To, ze idzie do lozka z jednym, nie znaczy, ze drugie juz mu sie nie podoba.

Adiaphora, przypominasz mi pewnego gościa, który już tu nie gości a którego zadziwiał "fenomen" zdrady. Uważał on podobnie jak ty, że to ci, co UMÓWILI się że swoim partnerem na wyłączność a ten ich później oszukał mają problem, a nie zdradzacz, który oszukał. Co za różnica, czy dążenie do wyłączności wynika z uwarunkowań ewolucyjnych czy też ze społeczno-kulturowych zasad, gdy ktoś się umawia na wyłączność to nie powinien później dziwić się, że jego oszustwo i nielojalność jest piętnowane a osoba, która zaufała w obietnicę czuje się zawiedziona i upokorzona faktem, że zainwestowała swoje zaufanie i zasoby w oszusta?


Miłycham napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Można łudzić się, że zdrada bierze się znikąd, jeśli przyzwyczaiło się do życia w BYLEJAKOŚCI.

Można popaść w tego typu złudzenia, że powodem jest zawsze sypiący się związek. Zawsze oczywiście można znaleźć powód, cokolwiek to znaczy "bylejakości" życia. Choć brzmi raczej jak miszmasz intelektualny, bo czym jest "bylejakość życia"? Sięgając do literatury jak najbardziej potrzeba jakiś emocji, znalezienie się w odpowiednim czasie i miejscu i bach. Zdrada nie może brać się znikąd wink Bierze się z tego, że jedna z osób poczuła jakąś potrzebę np. pożądanie w danym czasie czy wiele innych.

Zatem albo trzeba przyjąć za pewnik, że ludzie to gatunek poligamiczny a o monogamii możemy mówić tylko w kategoriach monogamii sukcesywnej, czyli jestem w jednym związku tylko z jedną osobą W TYM SAMYM CZASIE wink
Albo możemy uznać, że związek, w którym nie dba się o bliskość skazany jest na porażkę, czasem w formie zdrady, czasem w formie rozejścia, któremu towarzyszy świadoma refleksja, że właściwie niewiele nas łączy poza wspólnymi zobowiązaniami.

59 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-03-30 14:54:48)

Odp: odmienne pojęcie zdrady
adiaphora napisał/a:

Może rzeczywiście wszystko rozbija się o odmienne podejście. Ludzie chcieliby siebie na wyłączność emocjonalnie i fizycznie a jakiekolwiek odstępstwo od reguły uważają za zdradę a ich świat rozpada się na kawałki. Ludzie żyjący w związkach poligamicznych tez przeciez kochaja i tworzą rodziny, i nie uważają, ze miłość do jednego człowieka wyklucza miłość do drugiego. To samo z seksem. To, ze idzie do lozka z jednym, nie znaczy, ze drugie juz mu sie nie podoba.  Czyli da sie. Kwestia podejscia. A u monogamistow to jest postrzegane w kategorii zbrodni prawie. Dlaczego taka drastyczna reakcja? Wyobraźcie sobie, ze przychodzi do was maz/żona i mówi - kochanie, zakochalem się w Kasi i będę z nią sypiał, ale to w niczym nie zmienia tego, ze Ciebie kocham dalej tak samo,  tak samo Cie pragne i bede sie troszczyl o nas. Jak zareagujecie? I dlaczego wyslecie go do diabla?:)  Jakos wszyscy rozumieja i uwazaja za normalna sytuacje, ze mozna tak samo kochac jedno, dwoje czy piecioro dzieci i milosci przez to nikomu nie ubywa a w odniesieniu do zwiazku juz jest to nie do przyjecia i mówi się, ze nie da się tak kochać. Przecież to najczęstsze odpowiedzi dla zdradzanych - skoro jest ktoś drugi to znaczy, ze juz cie nie kocha, bo jakby kochał, to by ci tego nie zrobil itd. Przecież jedno nie musi wykluczać drugiego. Brak checi dzielenia sie ukochanym czlowiekiem z innymi to jedno, jesteśmy zazdrośni, zaborczy i egoistyczni (a moze kieruja nami inne pobudki) choć trudno się przyznać do tego, a twierdzenie, ze kochać dwie osoby jest niemożliwe, to drugie.

To nieprawda, że ludzie są poligamiczni z natury. Związki poligamiczne były podyktowane tym, że w społeczeństwach była znaczna przewaga kobiet nad mężczyznami- z powodu Wojen i ktoś musiał się nimi zaopiekować- czysta statystyka. Przy okazji rodziło się więcej dzieci, więc to też zysk dla społeczeństwa któremu mogło grozić unicestwienie.

Do zdrad to o czym piszesz nie ma nic. Za to ma dużo wspólnego z deficytami i potrzebą dowartościowania się zdradzacza. Który zresztą często powtarza ten proces.
A co to jest jakość związku czy bylejakość to indywidualna sprawa. Dla jednych bylejaki związek to taki gdzie mamy swoje światy i nie wszędzie jedziemy razem, dla innych  taki gdzie partner chce Cię ciągle trzymać za rękę. Tak czy inaczej jest jakaś potrzeba zaspokajana z trzecią osobą, której z różnych względów albo nie możemy zaspokoić z partnerem, albo boimy się jego reakcji. To co mnie osobiście odrzuca od zdradzaczy to ich egocentryzm, nie liczą się z uczuciami drugiej strony, nawet jak wcześniej były to zauważające uczucia innych osoby. Zachodzi w ich głowie jakieś przetasowanie wartości i na górze piramidki jest JA. Amok...

60 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-03-30 15:12:26)

Odp: odmienne pojęcie zdrady
Ela210 napisał/a:

A co to jest jakość związku czy bylejakość to indywidualna sprawa. Dla jednych bylejaki związek to taki gdzie mamy swoje światy i nie wszędzie jedziemy razem, dla innych  taki gdzie partner chce Cię ciągle trzymać za rękę. Tak czy inaczej jest jakaś potrzeba zaspokajana z trzecią osobą, której z różnych względów albo nie możemy zaspokoić z partnerem, albo boimy się jego reakcji. To co mnie osobiście odrzuca od zdradzaczy to ich egocentryzm, nie liczą się z uczuciami drugiej strony, nawet jak wcześniej były to zauważające uczucia innych osoby. Zachodzi w ich głowie jakieś przetasowanie wartości i na górze piramidki jest JA. Amok...

Pomaga ci to Ela jak sobie układasz świat w czarno-białych kolorach? Dużo w twoich wypowiedziach rozkładania wypowiedzi i podawania przykładów przeciwstawnych i skrajnych. Tak jak tutaj albo CIAGŁE trzymanie za rączkę albo swoje dwa światy. Nie możesz uznać, że dobry związek to bezpieczne miejsce, w którym można być blisko i które pozwala na autonomię.

A co do zdradzaczy to też jakbyś poszukała głębiej to by mogło się okazać, że ten ich egocentryzm (chociaż twoja definicja bardziej pasuje mi do braku empatii) też jest skutkiem czegoś. Nic się nie dzieje bez przyczyny.

61 Ostatnio edytowany przez pannapanna (2017-03-30 15:13:39)

Odp: odmienne pojęcie zdrady
zimny napisał/a:

Tak mocno niektórzy chcą mnie posądzić o to, że przyczyniłem się do zdrady.
@anderstud bardzo dobrze napisał, za rozpad związku mogę ponosić winę, ale nie za zdradę.
To była jej decyzja. Zrobiłą to sobie przedewszystkim. Bo ta zdrada to nie było wołanie o pomoc w naszym związku. I nie wygląda też na to że jest to chęć zakończenia związku.
Przecież ona się nie przyznała. Moje pierwsze pytanie wzięła śmiechem. To nie było tak że ona mówi, wiesz, coś nie gra, popracujmy nad sobą. Robiła dokładnie na odwrót - chwaliła mnie, mówiła że teraz czuje się szczęśliwa.
Ale na boku już był ktoś inny, a z tego nie potrafiła zrezygnować.
Dlaczego? - bo tak jest wygodnie. Bo ma dach nad głową, obiad na stole, przypilnowane dzieci. Pieniądze.
A teraz pewnie uświadamia sobie, ze to już przeszłość. Sama mówiłą że takie rzeczy same kiedyś wychodzą. No i wyszły.

Strasznie wyrachowana hiena z tej twojej żony.
W domu mężuś jak stare kapcie a na mieście ogień.
Jesteś dla niej przedmiotem albo bardziej murzynem od czarnej roboty w domu. Chyba szkoda już twojego życia na ten pseudo związek. Jak ona tak lubi zabawę to niech się bawi ale Ty miej głowę wolną.
To jest pytanie na serio - Po co komu taka żona jak twoja??

62

Odp: odmienne pojęcie zdrady
pannapanna napisał/a:

Strasznie wyrachowana hiena z tej twojej żony.
W domu mężuś jak stare kapcie a na mieście ogień.
Jesteś dla niej przedmiotem albo bardziej murzynem od czarnej roboty w domu. Chyba szkoda już twojego życia na ten pseudo związek. Jak ona tak lubi zabawę to niech się bawi ale Ty miej głowę wolną.
To jest pytanie na serio - Po co komu taka żona jak twoja??

Ja odniosłam inne wrażenie.
Przede wszystkim :
- odmiennego podejścia zimnego i Jego żony np. do wychowania dzieci, postrzegania partnera, postrzegania swojej roli w małżeństwie - tutaj staram sie nie oceniac - po prostu wydają mi się osobami o innych charakterach i innej hierarchii wartości
- infantylności żony - to tylko moje odczucie - mam alergie smile na pastereczki, stąd może takie odczucie
- wyrachowanie postrzegam jak przejściowe a nie cechę charakteru - z tego co pisze zimny żona chyba przechodzi taki etap - nie pisze tutaj więc trudno powiedzieć - to tylko moja projekcja, która może być błędna

63

Odp: odmienne pojęcie zdrady

ludzie tez nie sa monogamiczni z natury (monogamiczne sa np. labedzie,łączą sie w pary na cale zycie, A jak jedno umrze, to drugie jest juz samo do konca zycia, czy pingwiny bodajze)

wiec jacy są? najbezpieczniej chyba przyjac,ze sa rozni

niestety wiekszosc ludzi nie dochodzi do tego jacy są
bo np. od urodzenia sa warunkowani - np. na monogamie. i tak sobie zyja,choc niezbyt szczesliwie
takie warunkowanie wchodzi tak gleboko w podswiadomosc, ze czesto ciezko jest to wyplenic. są np plemiona gdzie kobieta nie moze byc dziewica w czasie slubu. bo jak jest dziewica, to znaczy ze do tej pory nikt jej nie chcial. a najlepiej to powinna miec juz dziecko, bo oznacza, ze nie tylko ktos ją chciał, ale jest też plodna wink

ja tu sie zgadzam z adiaphora
aczkolwiek z doswiadczenia i obserwacji wiem, ze sa ortodoksyjni monogamisci,sa poliamorysci (to dla mnie co innego niz poligamia czy poliandria), sa seryjni monogamisci,  sa tacy, co nie chca zadnego zwiazku itp. itd.

ale zdrada pozostaje zdrada niezaleznie od tego jaki to jest zwiazek.

64

Odp: odmienne pojęcie zdrady

Kiedys jeden z moich znajomych uczestniczyl w podobnej historii. Z tym jednak wyjatkiem , ze to on zdradzal zone. Wzieli slub w 2007 roku i od tego momentu zyli raczej obok siebie niz ze soba, po kilku latach urodzilo sie ich pierwsze dziecko ale on wyjechal za granice kiedy corka miala 6 dni i byl tam przez dwa lata bo malzonka nie chciala jechac a jej matka byla tez sruba i nie chciala ich puscic do meza. On sobie znalazl za granica dizewczyne duzo mlodsza od niego i sie przez dwa lata spotykal z nia. W  koncu wrocil bo zaczelo sie zle dziac. I co po powrocie to samo, nowa panienka tez duzo mlodsza. Zostawal po godzinach w pracy zeby sie z nia tam spotykac i inne takie, a zonie wmawaial ze musi pracowac. Kazda sciema przechodzila, ale nie chcial sie z nikim nowym wiazac na stale bo w domu obiad uprane i dziecko dopilnowane. Dopiero jak zonka zaczela sie domyslac to stal sie super mezem. Zawsze tak samo to wyglada. My w pracy sie dziwilismy jak to jest ze kazdy z nas juz o wszystkim wiedzial a u zony przechodzila kazda sciema.

65

Odp: odmienne pojęcie zdrady

Każdy przypadek jest inny.
Powodów do zdrady zawsze będzie mnóstwo.
Zawsze znajdzie się usprawiedliwienie i sposób by zdradzonego wrobić co najmniej we współodpowiedzialność.

Np. Standardowe - on - bo za mało seksu dawała/ ona - bo za mało czułości okazywał/traktował jak służącą.
oczywiście on - prosił, groził/ ona  - mówiła/dawała sygnały.
I co ?
Brak odzewu z drugiej strony prowadzi do jego współwiny w zdradzie ?
Nie.

Ten któremu doskwiera taki czy inny deficyt najpierw musi być pewien, że wyczerpał cały dostępny arsenał środków by druga strona zechciała ten deficyt mu zaspokoić. Potem jest rozwód a dopiero potem nowy związek.
Strzelanie zza węgła zdradą w drugą osobę, "bo mnie nie rozumie", "bo niedobra", "bo coś tam.." i traktowanie jej jako współwinnej w zdradzie jest fajną wymówką, ale tylko wymówką.

To nie kryzys jest przyczyną zdrady.
Gdyby tak było, to każdy jeden związek, każde jedno małżeństwo zaliczałoby po kilkanaście zdrad w ciągu swojego trwania.
Ale tak nie jest.

Dlaczego tylko niektórzy zdradzają - bo do zdrady, trzeba mieć pewne "skłonności osobnicze".
Żadne wybrakowanie, ale skłonność do ucieczki zamiast rozwiązania problemu.

Np. odkładanie rozwiązania problemu w związku na potem, gromadzenie w sobie żali, poczucia krzywdy itd. zamiast określenie sobie i partnerowi konkretnej daty na rozwiązanie problemu.

Jest tysiące sposobów na rozwiązanie kryzysu w związku, małżeństwie - włącznie z jego zakończeniem.
Zdrada jest jedynym sposobem który jest atakiem w partnera - w jego najdelikatniejsze, najintymniejsze obszary osobowości - w poczucie zaufania, lojalności, wspólnoty, odpowiedzialności, nadziei, poczucia własnej wartości,  - zdrada partnera burzy większość przesłanek które nadają sens życia, budzą poczucie zagrożenia.
Jednym słowem - zdrada zabija.

Na szczęście rzadko - fizycznie, ale bardzo często - zabija mentalnie, przynajmniej niektóre elementy osobowości.

Często zdrada dopada związki w których  jedno ani/lub drugie nie widziało kryzysu.
Ot trafił na młodszą komplemenciarę i odmłodniał - zauroczył się, czyli poczuł "Wielką Miłość od pierwszego wrażenia" smile

Współwina zdradzonej ?

Co do poligamii smile
Też za dużej szczęśliwości tam nie uświadczysz.
Seks z osobą poza związku, dalej będzie zdradą.

Natomiast osoby w związku poligamicznym i tak będą ze sobą rywalizować o względy przewodnika stada,
będą chciały ustawić siebie i swoje potomstwo wyżej w hierachii związku.
Wśród społeczności takiego związku/plemienia.
Będą czuły przegraną, poniżenie jeżeli wybierze na tę noc inną...

Chyba monogamia daje większe poczucie bezpieczeństwa.
Niby wg Masłowa potrzeby fizjologiczne są w podstawie piramidy a bezpieczeństwo jest na drugim szczeblu,
to jednak wcale nie znaczy że potrzeby seksualne nie mogą być zaspokajane z jedną osoba.

Posty [ 1 do 65 z 174 ]

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » odmienne pojęcie zdrady

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024