Dziewczyny, proszę Was o wsparcie i Waszą opinię, gdyż naprawdę nie wiem co robić..
Zacznijmy od tego, że mam narzeczonego. Sprawa jest dość poważna, gdyż już planujemy ślub… jednak powstał jeden problem. Na początku bycia razem rozmawialiśmy o ślubie jak i o dzieciach, on powiedział, że chce mieć dzieci i to dwójkę, a ja bezmyślnie mu odpowiedziałam, że ja też. Wtedy nie myślałam, że ten związek będzie na tyle poważny.. żyłam powiedzmy chwilą. Minął czas i zaczęłam się zastanawiać czy ja te dzieci jednak chce. Niestety u mnie te uczucie się nie pojawiło i no, dzieci nie lubię bo mnie wręcz irytują. Do tego mam kilkanaście powodów że nie chce mieć dzieci. Objawy ciąży, poród.. utracona figura, tak bardzo martwie się tym, bo jestem z tych kobiet które muszą się od zawsze pilnować. Od okresu dojrzewania nie cieszę się pełni z życia, nie mogę jeść tego co lubię i ciągle się ograniczam.. a jakbym musiała to zawalić przez ciąże to już koniec. Miałam kiedyś problemy z odżywianiem i boje się, że znów to wróci i znów będę mieć depresje, u mnie depresja ciążowa jest murowana. Jest również duże prawdopodobieństwo że popadłabym w ciążoreksję.. a zdrowie malucha przecież jest ważne.
Drugim powodem jest to, że wiem, że będę musiała chodzić do pracy, jak i również zajmować się dzieckiem, prać, gotować, sprzątać.. wszystko będzie na mojej glowie. Zero czasu dla siebie, a tym bardziej dla przyszłego męza – to może rozbić nasz związek, prawda?. Mój chłopak ma już taką pracę że go praktycznie nie ma. Nie ma stałego grafiku pracy i często jeździ po terenie, również ma szkolenia gdzie wraca dopiero na drugi dzień i w ten dzień idzie do pracy. Na samą myśl ze skończę z tym wszystkim sama, to się boje. Do tego męczy mnie jeszcze coś, ostatnio mój narzeczony nazwał „darmozjadem” pewną dziewczynę która siedzi w domu i zajmuje się małym dzieckiem.. zapytałam się dlaczego tak sądzi, skoro ona nie siedzi i nie pachnie w domu tylko zajmuje się dzieckiem, a to przecież też jest duży obowiązek.. a on na to ze nie oto mu chodziło, że ta dziewczyna po prostu już taka jest i zawsze była. Ja to i tak wzięłam do siebie.. bo nie chce być dla niego darmozjadem. A z drugiej strony, mogłabym urodzić i chodzić do pracy, ale co jak ją nie znajdę? I czy moja mama w tym czasie będzie chciała opiekować się dzieckiem? Zastanawiam się nad wszystkim i boje się, że pewnego razu po ślubie.. mój przyszły mąż postawi mi ultimatum i będę musiała urodzić mu te dziecko. Zapewne się zgodzę, bo go kocham, a co jak będę potem przez to cierpieć?
Dodam, że mu mówiłam , że jednak nie chce mieć dzieci.. on na to nic. Co mu o tym przypomnę, to on na to „wiem”. Nie wiem teraz czy on się z tym pogodził, czy on po prostu myśli że mi to przejdzie? Jak powinnam rozmawiać z moim narzeczonym? Co powinnam zrobić z tym problemem? Proszę o rady.
1 2017-03-28 19:28:59 Ostatnio edytowany przez koniczynka9292 (2017-03-28 20:00:45)
2 2017-03-28 19:34:21 Ostatnio edytowany przez Iceni (2017-03-28 19:36:05)
Zapytac go czy przyjal do wiadomosci tę informację i zaplanować termin podwiazania jajnikow.
Weź jednak pod uwagę to, że wtedy twoj narzeczony będzie miał prawo poszukać partnerki, ktora chce miec dzieci.
Zapytac go czy przyjal do wiadomosci tę informację i zaplanować termin podwiazania jajnikow.
Weź jednak pod uwagę to, że wtedy twoj narzeczony będzie miał prawo poszukać partnerki, ktora chce miec dzieci.
tak wiem,
zapytam, choc jak mówiłam obawiam się, że mimo, że przyjmie to do wiadomości, to i tak po ślubie zacznie mi stawiać ultimatum lub co gorsza, tak jak mówisz, poszuka sobie innej.. dlatego jestem w kropce.
Ja uważam ,że twoje argumenty są słuszne , masz między innymi takie obawy bo nie masz wsparcia obecnie u swojego faceta skoro mało kiedy jest w domu i Ci pomaga.
Musisz z nim porozmawiać przed ślubem i przedstawić wszystkie swoje obawy. Niech pokaże ,że możesz na niego liczyć a być może wtedy zmienisz zdanie na temat dzieci.W większości przypadków jeżeli trafiasz na nieodpowiedniego partnera lub faceta, któremu nudzi się ojcostwo to twoje macierzyństwo faktycznie tak wygląda ,że musisz zrezygnować ze wszystkiego i tak jest się z tymi dziećmi uwiązanymi ale to kwestia partnera i tego czy masz pomoc w rodzinie.
Jeszcze jedno jeżeli nie dogadasz się w tej kwestii przed ślubem a mimo to go weźmiesz to licz się z niby ,,przypadkową ciążą" lub z góry dobrze zabezpieczaj bo możesz zostać matką mimo własnej woli.
Dlatego sugerowalam podwiazanie jajnikow - wtedy bedzie pewien, ze twoja decyzja jest przemyslana.
I nie ma czegos takiego jak "co gorsze znajdzie sobie inną". On bedzie mial do tego pełne prawo! A jezeli ty wyjdziesz za niego wiedzac, ze on chce miec dzieci i że na ciążę się nigdy nie zdecydujesz to z twojej strony bedzie to oszustwo.
Nie, moja droga, nie jesteś w kropce. Masz wybór - brać ślub czy go nie brać. Rodzić dziecko ewentualnie wbrew sobie czy nie rodzić i się ewentualnie rozwodzić. Nie wmawiaj sobie, że nie masz wyjścia, nie wiąż sobie rąk, bo ze związanymi rękami, w poczuciu bezradności, podejmuje się najgłupsze decyzje, które najwięcej nas później kosztują. Nie rób tego sobie i - skoro kochasz narzeczonego - nie rób tego jemu.
Ja na Twoim miejscu najpierw jeszcze raz przemyślałabym sobie temat nieposiadania dzieci, ze wszystkimi tego konsekwencjami aż do późnej starości. I nie mówię tego, by Cię przekonywać, że powinnaś zmienić zdanie, absolutnie nie. Po prostu, jak czytam Twoje argumenty, to widzę w nich mnóstwo różnorakich lęków, mnóstwo "ja nie mogę", "ja się boję", "ja nie dałabym rady" - a nie słyszę stanowczego "nie chcę być matką". I jeśli to samo słyszy Twój narzeczony, a dzieci chce mieć bardzo, to może (fałszywie) wychodzić z założenia, że te lęki Ci w końcu kiedyś przejdą, bo wiele młodych kobiet dzieci się boi, a potem i tak zostają matkami (czasem dlatego, że jeszcze bardziej boją się rozstania). Ja np. podobno nigdy nie wyglądałam na tak przerażoną, jak wtedy, gdy pierwszy raz trzymałam noworodka i myśl o ciąży (o porodzie nie wspominając) naprawdę mnie przeraża - ale raczej dzieci bym chciała. Twój narzeczony, widząc Twój lęk, może widzieć lęk "mojego rodzaju" (chce się, ale boję się i jeszcze nie teraz), a nie lęk "Twojego rodzaju" (nie zamierzam never-ever). Więc przemyśl sobie temat, uporządkuj go w swojej głowie, po to by w rozmowie z narzeczonym mówić pewnie i stanowczo, by on nie miał wątpliwości, że Twoja decyzja jest nieodwołalna.
A jak porozmawiać - no właśnie spokojnie, stanowczo i wykładając od razu kawę na ławę. To znaczy, że dla Ciebie problemem jest nie tylko temat dzieci, ale jego stosunek do Twojej decyzji i konsekwencje, jakie to może mieć dla związku. Że po prostu boisz się, że po ślubie temat dzieci wróci i będziesz musiała wybierać między ciążą a rozwodem. Omówicie to wszystko dokładnie. Niech on Ci opowie, jak pogodził się z brakiem dzieci, jakie ma przemyślenia w tym temacie. Jak widzi wasze wspólne życie za 15, 30 lat bez dzieci, bez wnuków. Słusznie nie dajesz się zbyć krótkiemu "wiem" - bo to jest temat z poważnymi konsekwencjami i nie może tu być niedomówień.
Jedno masz wyjście, odejść i poszukać kogoś, kto nie planuje potomstwa.
Ach, autorka nie dostala odpowiedzi, ktorej oczekiwala i post juz zniknął
Ach, autorka nie dostala odpowiedzi, ktorej oczekiwala i post juz zniknął
Typowe...
I nie utrwalony dla potomności, szkoda
Zawsze mnie w takich sytuacjach zastanawia, czego Autorka oczekiwała? Porady w stylu "łapaj go na ślub, jak się chętny trafił, a później to się rozejdzie po kościach"?
11 2017-03-28 20:30:03 Ostatnio edytowany przez Iceni (2017-03-28 20:32:27)
Pozwolę sobie w takim razie zacytować, ku potomności
Dziewczyny, proszę Was o wsparcie i Waszą opinię, gdyż naprawdę nie wiem co robić..
Zacznijmy od tego, że mam narzeczonego. Sprawa jest dość poważna, gdyż już planujemy ślub… jednak powstał jeden problem. Na początku bycia razem rozmawialiśmy o ślubie jak i o dzieciach, on powiedział, że chce mieć dzieci i to dwójkę, a ja bezmyślnie mu odpowiedziałam, że ja też. Wtedy nie myślałam, że ten związek będzie na tyle poważny.. żyłam powiedzmy chwilą. Minął czas i zaczęłam się zastanawiać czy ja te dzieci jednak chce. Niestety u mnie te uczucie się nie pojawiło i no, dzieci nie lubię bo mnie wręcz irytują. Do tego mam kilkanaście powodów że nie chce mieć dzieci. Objawy ciąży, poród.. utracona figura, tak bardzo martwie się tym, bo jestem z tych kobiet które muszą się od zawsze pilnować. Od okresu dojrzewania nie cieszę się pełni z życia, nie mogę jeść tego co lubię i ciągle się ograniczam.. a jakbym musiała to zawalić przez ciąże to już koniec. Miałam kiedyś problemy z odżywianiem i boje się, że znów to wróci i znów będę mieć depresje, u mnie depresja ciążowa jest murowana. Jest również duże prawdopodobieństwo że popadłabym w ciążoreksję.. a zdrowie malucha przecież jest ważne.
Drugim powodem jest to, że wiem, że będę musiała chodzić do pracy, jak i również zajmować się dzieckiem, prać, gotować, sprzątać.. wszystko będzie na mojej glowie. Zero czasu dla siebie, a tym bardziej dla przyszłego męza – to może rozbić nasz związek, prawda?. Mój chłopak ma już taką pracę że go praktycznie nie ma. Nie ma stałego grafiku pracy i często jeździ po terenie, również ma szkolenia gdzie wraca dopiero na drugi dzień i w ten dzień idzie do pracy. Na samą myśl ze skończę z tym wszystkim sama, to się boje. Do tego męczy mnie jeszcze coś, ostatnio mój narzeczony nazwał „darmozjadem” pewną dziewczynę która siedzi w domu i zajmuje się małym dzieckiem.. zapytałam się dlaczego tak sądzi, skoro ona nie siedzi i nie pachnie w domu tylko zajmuje się dzieckiem, a to przecież też jest duży obowiązek.. a on na to ze nie oto mu chodziło, że ta dziewczyna po prostu już taka jest i zawsze była. Ja to i tak wzięłam do siebie.. bo nie chce być dla niego darmozjadem. A z drugiej strony, mogłabym urodzić i chodzić do pracy, ale co jak ją nie znajdę? I czy moja mama w tym czasie będzie chciała opiekować się dzieckiem? Zastanawiam się nad wszystkim i boje się, że pewnego razu po ślubie.. mój przyszły mąż postawi mi ultimatum i będę musiała urodzić mu te dziecko. Zapewne się zgodzę, bo go kocham, a co jak będę potem przez to cierpieć?
Dodam, że mu mówiłam , że jednak nie chce mieć dzieci.. on na to nic. Co mu o tym przypomnę, to on na to „wiem”. Nie wiem teraz czy on się z tym pogodził, czy on po prostu myśli że mi to przejdzie? Jak powinnam rozmawiać z moim narzeczonym? Co powinnam zrobić z tym problemem? Proszę o rady.
Na początku napomnę, że oliwa sprawiedliwa i kłamstwo ma krótkie nogi czego teraz doświadczasz. Nie kłam, po co?
Dodam, że mu mówiłam , że jednak nie chce mieć dzieci.. on na to nic. Co mu o tym przypomnę, to on na to „wiem”. Nie wiem teraz czy on się z tym pogodził, czy on po prostu myśli że mi to przejdzie? Jak powinnam rozmawiać z moim narzeczonym? Co powinnam zrobić z tym problemem? Proszę o rady.
Jak to co poważnie porozmawiać i jeśli masz wątpliwości to odwołać ślub. Co więcej można? To niestety jest ważna kwestia i później jak inni dobrze ci wytłumaczyli mogą powstać z tego jeszcze większe problemy. Komunikacja to podstawa i musisz mu wyperswadować, że na początku kłamałaś i praktycznie twój pogląd co do posiadania dzieci nigdy nie uległ zmianie. Wiesz najpierw gadasz, że tak. Później, że nie. Wejdź trochę w jego skórę.
13 2017-03-31 11:25:30 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-03-31 11:29:16)
Poszukajcie kompromisu i przygarnijcie pieska.
Żartuje.
Zaraz przyjdzie V i mi zrobi wykład o kompromisie
Nie planuje się ślubu, mając taki problem. To przecież nie jest jakaś tam drobna różnica swiatopogladowa. Ale z drugiej strony.... U mnie tez nie pojawiło się TO uczucie czy tam chęć (jak zwał tak zwał) do posiadania dziecka. Malych dzieci nigdy nie lubilam. Gdybym czekała, aż odezwie się we mnie instynkt macierzynski to być może do dzisiaj bym czekala. Ale los zdecydowal inaczej. No dobra, nie bede zwalac na los, nieodpowiedzialna bylam Z dzisiejszej perspektywy cieszę się, ze tak wyszło. Dzieci jako takich dalej nie lubię (brak mi do nich cierpliwosci) ale swoje to zupełnie inna kategoria
Nie namawiam Cie absolutnie. Pokazuje tylko, ze nie zawsze to, co nam się wydaje takie oczywiste, takim jest. Zmienia sie sytuacja, zmienia się perspektywa... Tak bywa.
No, ale lepiej jednak mieć mocne przekonanie w temacie, bo dzieci powinny rodzic się chciane, bez ryzyka, ze może mamie się zmieni perspektywa a moze nie. Bo jak nie, to przekichane beda miec oboje. Matka będzie się męczyć z niechcianym dzieckiem a dziecko z matka, dla której będzie balastem. Dwie nieszczesliwe osoby pod jednym dachem to dużo za dużo. I pisze to z perspektywy takiego dziecka.