Cześć kochani, mam dość nietypowy problem z którym męczę się od dłuższego czasu. Jestem 5 lat z facetem, mam 23 lata, on 25. Między nami było róźnie, od wielkiej miłości po rozstania. Był moment, że bardzo źle mnie potraktował, ale nie ma o czym mówić. Mimo wszystko moja miłość wygrała... wybaczyłam To typ podrywacza, flirciarza. Mamy możliwość mieszkania ze sobą, ale on wcale nie chce. Zawsze znajdzie jakąś wymówkę i nie chodzi tu o finanse, bo całkiem nieźle załatwia. Jak on to mówi, tak mu wygodnie. Nie wiem co o tym myśleć. Nasz związek nie wygląda zbyt dojrzale. Może jest tu ktoś kto mógłby mi coś na ten temat doradzić, a może ja po prostu przesadzam i to normalne.
To typ podrywacza, flirciarza.
Może w tym leży przyczyna Twojego problemu?
mariaannamaria napisał/a:To typ podrywacza, flirciarza.
Może w tym leży przyczyna Twojego problemu?
Też nad tym się zastanawiałam, ponieważ tak to ma wolą ręke. Nie wiem co robi, z kim przebywa i jak się zachowuje. Nie mam nad nim żadnej kontroli, a gdy się już zacznę o coś wypoytywać reaguje agresją i jest wielce obrażony.
Nie wiem co robi, z kim przebywa i jak się zachowuje. Nie mam nad nim żadnej kontroli, a gdy się już zacznę o coś wypoytywać reaguje agresją i jest wielce obrażony.
No to masz odpowiedź na swoje pytanie.
Nie wiem czy to chcialam uslyszec. Co moge z tym zrobic?
To nie jest nietypowy problem - to jest najbardziej typowy problem na tym forum. "Mój X nie chce zrobić y, jak na niego wpłynąć?". Pod X i y wstaw dowolne wartości i masz ze 40% forumowych wątków.
I naprawdę, odpowiedź jest jedna, wałkowana po wielokroć i jak widać nadal nie docierająca raz a dobrze: nie możesz zrobić nic . Nie ma żadnej metody, sposobu, zdania, argumentu ani zagrywki, która sprawi, że twój chłopak zechce, skoro nie chce. Przyswój więc jego zdanie w tym temacie i zamiast bezproduktywnie zastanawiać się nad tym, jak zmienić JEGO, zacznij wreszcie myśleć, co TY z tym zrobisz. Opcje masz zasadniczo 3:
1. porozmawiać. Najpierw należy zrozumieć, że rozmowa nie polega na przekonywaniu do swoich racji i/lub wylewniu pretensji ("misiu, dlaczego ty nie chcesz ze mną zamieszkać? Przecież byłoby tak fajnie. No jak możesz taki być, no zgódź się."). Rozmowa polega na zrozumieniu powodów, które kierują drugą stroną i ewentualnemu znalezieniu wyjścia, które pasować będzie obojgu (znów - nie "przekonaniu" misia do swojej opinii).
2. możesz zaakceptować, że on nie chce z Tobą mieszkać i nie wiadomo czy i ewentualnie kiedy zechce. Zostajesz z nim, ryzykując, że Twoje oczekiwania nie zostaną spełnione, a związek się pewnie w końcu rozpadnie.
3. rozstać się z nim już teraz.
Też nad tym się zastanawiałam, ponieważ tak to ma wolą ręke. Nie wiem co robi, z kim przebywa i jak się zachowuje. Nie mam nad nim żadnej kontroli, a gdy się już zacznę o coś wypoytywać reaguje agresją i jest wielce obrażony.
A mnie zaniepokoily Twoje słowa, że nie masz nad nim żadnej kontroli..... To po to chcesz z nim zamieszkać, żeby móc go kontrolować?
Piszesz, że jest flirciarzem, podrywacze , czyli nie ufasz mu? I myślisz, że wspólne mieszkanie rozwiąże Wasz problem?
Będę musiała przyznać się, że to dość burzliwy związek. Mieliśmy za sobą trzy rozstania, pierwszy tak po prostu o jakąś głupotę, drugi zostałam zmuszona do aborcji po czym z bólem i żalem tylko mogłam obserwować jak czerpie korzyści z innymi panienkami, a trzeci również o głupotę przy czym nie zależało mi już na tym tak, żeby to ratować. Los jak widać nas znowu połączył tyle, że ja nie czuje się kochana, nie czuję się piękna, szczęśliwa i potrzebna. Nie mam prawa głosu w tym związku, nie ma, że z na coś nie pozwolę. "Jemu nikt nie będzie mówił co może a czego nie". Generalne typ, który chce do klubu to jedzie do klubu, chce poflirtować to poflirtuje. Nie, żeby to działało w jedną stroną. On sam mnie nie ogranicza, pozwala na wszystko, problem polega na tym, że mnie nie kręcąflirty, klubu, imprezy i robienie rzeczy, które mogłyby wprowadzić go w złość. taka już jestem, że dla mnie impreza bez niego to nie impreza i niesamowicie przykrio mi jest, że on tego nie rozumie, nie szanuje. Każda próba rozmowy kończy się jego kultowym tekstem: "Dobra, przestań wymyślać, marudzić, żalić się"
mariaannamaria napisał/a:Też nad tym się zastanawiałam, ponieważ tak to ma wolą ręke. Nie wiem co robi, z kim przebywa i jak się zachowuje. Nie mam nad nim żadnej kontroli, a gdy się już zacznę o coś wypoytywać reaguje agresją i jest wielce obrażony.
A mnie zaniepokoily Twoje słowa, że nie masz nad nim żadnej kontroli..... To po to chcesz z nim zamieszkać, żeby móc go kontrolować?
Piszesz, że jest flirciarzem, podrywacze , czyli nie ufasz mu? I myślisz, że wspólne mieszkanie rozwiąże Wasz problem?
Nie o to chodzi. Chciałabym zrobić jakiś krok w przód, coś zmienić. Przerwać tą rutynę, spróbować inaczej, dać nam szanse
mariaannamaria napisał/a:Też nad tym się zastanawiałam, ponieważ tak to ma wolą ręke. Nie wiem co robi, z kim przebywa i jak się zachowuje. Nie mam nad nim żadnej kontroli, a gdy się już zacznę o coś wypoytywać reaguje agresją i jest wielce obrażony.
A mnie zaniepokoily Twoje słowa, że nie masz nad nim żadnej kontroli..... To po to chcesz z nim zamieszkać, żeby móc go kontrolować?
Piszesz, że jest flirciarzem, podrywacze , czyli nie ufasz mu? I myślisz, że wspólne mieszkanie rozwiąże Wasz problem?
Oczywiście, bo w opini Autorki problemem jest brak wspólnego mieszkania, a nie wspólnej wizji przyszłości czy zaufania. Diagnoza objawowa a nie przyczynowa. Stawiam miliony monet przeciw suchym liściom, że jakby Autorkę zapytać, jakie ma plany jak już razem zamieszkają, to pewnie za jakiś czas zaręczyny, a potem ślub - z dziećmi to bywa różnie, niektórzy nie lubią. A jakby zapytać jej faceta, to powie "o tym, to ja jeszcze nawet nie myślę, dobrze mi jak jest teraz".
Autorko, naprawdę szczerze i życzliwie radzę Ci spojrzeć na związek jaki masz, a nie karmić się wizją związku, jaki chciałabyś mieć. Bo z samooszukiwania się, nie słuchania faceta, który komunikaty śle naprawdę proste i oczywiste, z parcia na ślepo ku własnej wizji związku - będzie tylko płacz i zgrzytanie zębów.
Znajdź sobie takiego, który ci pasuje.
spróbować inaczej, dać nam szanse
Czy on wg Ciebie na szansę zasługuje?
masajka napisał/a:mariaannamaria napisał/a:Też nad tym się zastanawiałam, ponieważ tak to ma wolą ręke. Nie wiem co robi, z kim przebywa i jak się zachowuje. Nie mam nad nim żadnej kontroli, a gdy się już zacznę o coś wypoytywać reaguje agresją i jest wielce obrażony.
A mnie zaniepokoily Twoje słowa, że nie masz nad nim żadnej kontroli..... To po to chcesz z nim zamieszkać, żeby móc go kontrolować?
Piszesz, że jest flirciarzem, podrywacze , czyli nie ufasz mu? I myślisz, że wspólne mieszkanie rozwiąże Wasz problem?
Oczywiście, bo w opini Autorki problemem jest brak wspólnego mieszkania, a nie wspólnej wizji przyszłości czy zaufania. Diagnoza objawowa a nie przyczynowa. Stawiam miliony monet przeciw suchym liściom, że jakby Autorkę zapytać, jakie ma plany jak już razem zamieszkają, to pewnie za jakiś czas zaręczyny, a potem ślub - z dziećmi to bywa różnie, niektórzy nie lubią. A jakby zapytać jej faceta, to powie "o tym, to ja jeszcze nawet nie myślę, dobrze mi jak jest teraz".
Autorko, naprawdę szczerze i życzliwie radzę Ci spojrzeć na związek jaki masz, a nie karmić się wizją związku, jaki chciałabyś mieć. Bo z samooszukiwania się, nie słuchania faceta, który komunikaty śle naprawdę proste i oczywiste, z parcia na ślepo ku własnej wizji związku - będzie tylko płacz i zgrzytanie zębów.
Ja mogę mieć problem z zaufaniem, bo mam ku temu poważne powody, a samanie zrobiłam jemu nic co mogłoby wywołać brak zaufania w moim kierunku. Nie mam żadnej wizji przyszłości, nie mam w planach żadnych zaręczyn, a na dzieci przyjdzie czas zresztą jak na wszystko. Nie naciskam go, nie rozmawiamy nawet o tym. Chciałam tylko w końcu spróbować żyć razem, bo 5 lat związku i stać w miejscu trochę jest ciężkie tym bardziej, że widujemy się tylko na weekendy. Nie jestem typem kobiety, która chce uwięzić faceta. Na prawe z mojej strony ma dużo luzu, tylko czasem mam pewne obawy czy jego strach rpozed mieszkaniem razem wychodzi z tego, że nie jest wobec mnie do końca w porządku.
tylko czasem mam pewne obawy czy jego strach rpozed mieszkaniem razem wychodzi z tego, że nie jest wobec mnie do końca w porządku.
Tylko czasem? To ze wychodzi bez Ciebie, nie mówi dokąd idzie, z kim, co robi są wobec Ciebie w porządku?
Chłopak traktuje Cię tak, jak pozwalasz się traktować. Tyle w temacie.
mariaannamaria napisał/a:spróbować inaczej, dać nam szanse
Czy on wg Ciebie na szansę zasługuje?
Po tym co mi zrobił, ile bólu mi zadał naiwnie wierzę, że tak chociaż prawda za pewne jest inna. To mój tak na prawdę pierwszy prawdziwy facet stąd mega wielkie uczucie z którym nie raz miałam ochotę się pożegnać raz na zawsze, ale nie potrafię.
mariaannamaria napisał/a:tylko czasem mam pewne obawy czy jego strach rpozed mieszkaniem razem wychodzi z tego, że nie jest wobec mnie do końca w porządku.
Tylko czasem? To ze wychodzi bez Ciebie, nie mówi dokąd idzie, z kim, co robi są wobec Ciebie w porządku?
Chłopak traktuje Cię tak, jak pozwalasz się traktować. Tyle w temacie.
Zapytałam ostatnio co robił i z kim to uzyskałam niesamowitą odpowiedz " robiłem to co chciałem z osoba z która chciałem"
Zapytałam ostatnio co robił i z kim to uzyskałam niesamowitą odpowiedz " robiłem to co chciałem z osoba z która chciałem"
I usilnie chcesz dać temu związkowi szansę? Chłopak Cię nie szanuje, nie traktuje poważnie. Nie wiem co powinien jeszcze zrobić, by Ci to uświadomić.
Będę musiała przyznać się, że to dość burzliwy związek. Mieliśmy za sobą trzy rozstania, pierwszy tak po prostu o jakąś głupotę, drugi zostałam zmuszona do aborcji po czym z bólem i żalem tylko mogłam obserwować jak czerpie korzyści z innymi panienkami, a trzeci również o głupotę przy czym nie zależało mi już na tym tak, żeby to ratować. Los jak widać nas znowu połączył tyle, że ja nie czuje się kochana, nie czuję się piękna, szczęśliwa i potrzebna. Nie mam prawa głosu w tym związku, nie ma, że z na coś nie pozwolę. "Jemu nikt nie będzie mówił co może a czego nie". Generalne typ, który chce do klubu to jedzie do klubu, chce poflirtować to poflirtuje. Nie, żeby to działało w jedną stroną. On sam mnie nie ogranicza, pozwala na wszystko, problem polega na tym, że mnie nie kręcąflirty, klubu, imprezy i robienie rzeczy, które mogłyby wprowadzić go w złość. taka już jestem, że dla mnie impreza bez niego to nie impreza i niesamowicie przykrio mi jest, że on tego nie rozumie, nie szanuje. Każda próba rozmowy kończy się jego kultowym tekstem: "Dobra, przestań wymyślać, marudzić, żalić się"
Mea culpa, pomyliłam się. Widzisz doskonale jak Wasz związek wygląda i widzisz, że nie tego Ci potrzeba (i tak na marginesie - absolutnie się nie dziwię, totalnie rozumiem). Ale jeszcze nie wyciągnęłaś wniosków.
A wnioski są proste, tylko niestety nieprzyjemne, więc wzork odwracasz. Prawda jest taka, że jemu nigdy nie będzie na Tobie zależało tak, jak Ty tego potrzebujesz. Nie zbudujecie związku, o jakim Ty marzysz i żadne wspólne mieszkanie i wspólne szansy tego nie zmienią. Mówisz, że coś Was znów połączyło. Myślę, że z Twojej strony to był sentyment i jakieś echa tej pierwszej miłości, złudna nadzieja, że da się ją rozbudzić ponownie. Z jego strony to było czyste wygodnictwo, bo już wiedział, że z Tobą będzie miał dokładnie to, co lubi - dziewczynę, jak ma na nią ochotę i pełną swobodę jak ochoty mieć nie będzie. Ty najwyżej coś pogadasz, pomarudzisz, ale nic z tym nie zrobisz a już na pewno nie odejdziesz. Więc co on ma do stracenia? Po co w ogóle ma się z Tobą liczyć?
Tylko sobie nie wmawiaj, że jak mu zagrozisz rozstaniem, to on otrzeźwieje i zacznie się zachowywać jak mężczyzna a nie byle fagas. Już się rozstawaliście i sama piszesz, że on się szybko pocieszył, a potem do siebie wracaliście. W takiej sytuacji groźba rozstania jest nic nie warta. Naprawdę, nie widzę dla Ciebie żadnej pozycji do ratowania tego związku. Co z tego, że Ty mu chcesz dawać szansę, skoro on nie ma najmniejszej ochoty jej od Ciebie wziąć?
mariaannamaria napisał/a:Zapytałam ostatnio co robił i z kim to uzyskałam niesamowitą odpowiedz " robiłem to co chciałem z osoba z która chciałem"
I usilnie chcesz dać temu związkowi szansę? Chłopak Cię nie szanuje, nie traktuje poważnie. Nie wiem co powinien jeszcze zrobić, by Ci to uświadomić.
Wystarczyło my stanąć nade mną i powiedzieć "odpuść". Wiele razy zrywałam, a on łapał mnie w ramiona i mówił, żebym się uspokoiła i nie gadała głupot. Głupieje z bezsilności, na prawdę nie wiem o co mu chodzi, co z tym zrobić. Każda rozmowa na ten temat kończy się fiaskiem. Niby mówi, że kocha a jego zachowanie co innego pokazuje...
mariaannamaria napisał/a:Będę musiała przyznać się, że to dość burzliwy związek. Mieliśmy za sobą trzy rozstania, pierwszy tak po prostu o jakąś głupotę, drugi zostałam zmuszona do aborcji po czym z bólem i żalem tylko mogłam obserwować jak czerpie korzyści z innymi panienkami, a trzeci również o głupotę przy czym nie zależało mi już na tym tak, żeby to ratować. Los jak widać nas znowu połączył tyle, że ja nie czuje się kochana, nie czuję się piękna, szczęśliwa i potrzebna. Nie mam prawa głosu w tym związku, nie ma, że z na coś nie pozwolę. "Jemu nikt nie będzie mówił co może a czego nie". Generalne typ, który chce do klubu to jedzie do klubu, chce poflirtować to poflirtuje. Nie, żeby to działało w jedną stroną. On sam mnie nie ogranicza, pozwala na wszystko, problem polega na tym, że mnie nie kręcąflirty, klubu, imprezy i robienie rzeczy, które mogłyby wprowadzić go w złość. taka już jestem, że dla mnie impreza bez niego to nie impreza i niesamowicie przykrio mi jest, że on tego nie rozumie, nie szanuje. Każda próba rozmowy kończy się jego kultowym tekstem: "Dobra, przestań wymyślać, marudzić, żalić się"
Mea culpa, pomyliłam się. Widzisz doskonale jak Wasz związek wygląda i widzisz, że nie tego Ci potrzeba (i tak na marginesie - absolutnie się nie dziwię, totalnie rozumiem). Ale jeszcze nie wyciągnęłaś wniosków.
A wnioski są proste, tylko niestety nieprzyjemne, więc wzork odwracasz. Prawda jest taka, że jemu nigdy nie będzie na Tobie zależało tak, jak Ty tego potrzebujesz. Nie zbudujecie związku, o jakim Ty marzysz i żadne wspólne mieszkanie i wspólne szansy tego nie zmienią. Mówisz, że coś Was znów połączyło. Myślę, że z Twojej strony to był sentyment i jakieś echa tej pierwszej miłości, złudna nadzieja, że da się ją rozbudzić ponownie. Z jego strony to było czyste wygodnictwo, bo już wiedział, że z Tobą będzie miał dokładnie to, co lubi - dziewczynę, jak ma na nią ochotę i pełną swobodę jak ochoty mieć nie będzie. Ty najwyżej coś pogadasz, pomarudzisz, ale nic z tym nie zrobisz a już na pewno nie odejdziesz. Więc co on ma do stracenia? Po co w ogóle ma się z Tobą liczyć?
Tylko sobie nie wmawiaj, że jak mu zagrozisz rozstaniem, to on otrzeźwieje i zacznie się zachowywać jak mężczyzna a nie byle fagas. Już się rozstawaliście i sama piszesz, że on się szybko pocieszył, a potem do siebie wracaliście. W takiej sytuacji groźba rozstania jest nic nie warta. Naprawdę, nie widzę dla Ciebie żadnej pozycji do ratowania tego związku. Co z tego, że Ty mu chcesz dawać szansę, skoro on nie ma najmniejszej ochoty jej od Ciebie wziąć?
Absolutnie się z Tobą zgadzam... jest wgl jakieś inne sensowne wyjście z sytuacji niż rozstanie?
Zostałaś zmuszona do aborcji?????
Niby mówi, że kocha a jego zachowanie co innego pokazuje...
Niby słyszysz i nie pasuje Ci, jak on Cię traktuje, ale twoje zachowanie co innego pokazuje.
Otrzeźwiej, zanim zrobisz sobie większą krzywdę niż do tej pory. Bo już na obecnym etapie tak się podporządkowałaś temu facetowi, że robi z Tobą, co chce, nie szanuje Cię zupełnie, a Ty się go trzymasz jak ostatniej kropli wody na pustyni.
Głupieje z bezsilności, na prawdę nie wiem o co mu chodzi, co z tym zrobić. Każda rozmowa na ten temat kończy się fiaskiem. Niby mówi, że kocha a jego zachowanie co innego pokazuje...
Czego nie rozumiesz? Przecież to bardzo proste. Chłopak znalazł dziewczynę, którą może mieć kiedy chce i która toleruje wszelkie jego wyskoki, której nie musi się tłumaczyć. Jest w związku, gdy jest z Tobą i szybko robi się wolny, gdy tylko wyjdzie na zewnątrz. Żyć nie umierać! Wie też, że starczy zapewnić Cię o miłości, a Ty znów dajesz się nabrać (za każdym razem).
Człowieka poznaje się po czynach, nie po słowach. Tobie, niestety, słowa w zupełności wystarczają.
Zostałaś zmuszona do aborcji?????
Może nie tyle co zmuszona jak psychicznie skopana, zostawiona sama sobie, bez żadnego wsparcia z ciągłym powtarzaniem "musisz"
masajka napisał/a:Zostałaś zmuszona do aborcji?????
Może nie tyle co zmuszona jak psychicznie skopana, zostawiona sama sobie, bez żadnego wsparcia z ciągłym powtarzaniem "musisz"
Byłam bardzo młoda, bez pieniędzy, bez środków do życia. Nie myślałam racjonalnie wtedy, bardzo tego żałuję.
Nie mam nad nim żadnej kontroli, ...
Ty tak poważnie?
mariaannamaria napisał/a:Nie mam nad nim żadnej kontroli, ...
Ty tak poważnie?
przeczytaj cały post, a potem rzucaj bezsensownymi pytaniami.
Pytanko...czy jak byłaś mała dziewczynka to czy tak sobie wyobrażałas swojego "rycerza na białym koniu"? Jako niedojrzałego chłopaczka któremu obce jest pojęcie szacunku do kogokolwiek poza nim samym? Czy w ogóle w jego mniemaniu to on jest w związku? Bo zachowuje sie jak młody samotny byk wypuszczony na wiosnę so krów...
Facet Cię nie szanuje, nie liczy się z Twoim zdaniem, a Ty uporczywie chcesz z nim planować przyszłość... to się nie uda.
Odpuść albo będziesz bardzo cierpiała, gdy za kilka lat spadną Ci klapki z oczu.
Miłycham napisał/a:mariaannamaria napisał/a:Nie mam nad nim żadnej kontroli, ...
Ty tak poważnie?
przeczytaj cały post, a potem rzucaj bezsensownymi pytaniami.
Skąd pomysł, że nie czytałem? Twoje niezrozumienie pytania, nie świadczy o tym, że jest bezsensowne. Chcesz kontrolować coś na coś nie masz wpływu.
mariaannamaria napisał/a:Miłycham napisał/a:Ty tak poważnie?
przeczytaj cały post, a potem rzucaj bezsensownymi pytaniami.
Skąd pomysł, że nie czytałem? Twoje niezrozumienie pytania, nie świadczy o tym, że jest bezsensowne. Chcesz kontrolować coś na coś nie masz wpływu.
Masz racje, nie mam wpływu na faceta, którego moja osoba nie interesuje, a jest ze mną z przyzwyczajenia, sentymentu, wygody (?). Chyba zdałam sobie sprawę, że faktycznie ta relacja nie ma sensu bytu.
traktuje mnie jak gó233o, ma mnie w dupie, razem zamordowaliśmy nasze dziecko bo nie chciał się nami zaopiekować, jeszcze raz ma mnie w dupie nosz kurka ideał! tylko brać na męża! a ty nie lepsza - komediodramat! i jeszcze napisz to cudowne zdanie "nie jestem jakaś brzydka, głupia też nie jestem"