Po 12 latach zakonczyl sie moj toksyczny zwiazek,jestem sama z doroslymi dziecmi od kilku miesiecy.Pierwsze pare tygodni chcialo mi sie plakac ze szczescia ,ze w koncu moj koszmar sie skonczyl,bo osoba z ktora bylam nie widziala problemu ,nie chciala sie wyprowadzic z miejsca w ktorym mieszkalismy razem .Rok przed rozstaniem wiedzialam ,ze dluzej nie wytrzymam,mialam dosc ciaglych zlosliwosci,czepiania sie o byle co,wywlekania spraw,ktore byly dla mnie bolesne ,o ktorych chcialam zapomniec ,a ktore przez ta osobe byly mi uporczywie przypominane ,zebym nie zapomniala.To nazywa sie znecaniem psychicznym -tak powiedziala mi Psycholog do ktorej zaczelam chodzic ,bo zaczelam sie gubic w swoich uczuciach ,postepowaniu,juz nie wiedzialam czy to co robie jest dobre ,czy zle ,stracilam kontrole nad swoim zyciem .Zylam tylko humorami tej osoby,unikaniem jego docinek itd
Po tym wszystkim co przeszlam ,powinnam czuc radosc,szalenstwo ,ze w koncu koszmar moj sie skonczyl,a tak nie jest !
Z tygodnia na tydzien czuje sie coraz bardziej nieszczesliwa,dzieci krzycza ,ze tylko chodze i sie wydzieram,dlaczego tak sie czuje?Co z tym zrobic?Odpedzam od siebie natretne mysli o osobie z ktora bylam -co robi?z kim jest?mysle ,ze napewno jest teraz szczesliwszy niz ja.
Moje zycie nabralo teraz dziwnego rytmu,przychodze do domu ,nie mam ,a raczej nie chce mi sie nic robic,co wczesniej bylo nie do pomyslenia.Gotuje rzadko,a potem odgrzewam obiad ze trzy dni.Wychodze gdzies w wolne dni ,ale tylko z przymusu,zeby zajac czyms mysli,ale nie daje mi to zadnej satysfakcji.
Moze ktos byl ,albo jest w podobnej sytuacji i moglby mi napisac ,cos poradzic.
Pozdrawiam M.