Celowo piszę tutaj, a nie w dziale o kompleksach, bo to mnie już doprowadza do nerwicy i depresji. Na co dzień dobrze zarabiam, mam dobrą pracę, jak na swój młody wiek. W mojej pracy są jednak osoby przeważnie dużo starsze, które mówią o bardzo górnolotnych sprawach, często okraszając te rozmowy jakimiś wspomnieniami z przeszłości, na których kompletnie się nie znam (nie pamiętam tzw. komuny, choć zawsze mnie interesował ten czas). Jestem bardzo radosną osobą... i tu zaczynają się schody, bo nie mam z kim tej radości dzielić. Na przykład pochwalić się jakiejś "psiapsióle" że kupiłam ciuch, z którego jestem zadowolona, czy omówić nową fryzurę. Potrzebuję osób (najlepiej dziewczyn) do rozmów o pierdołach, o zwykłych banalnych rzeczach, bo o górnolotnych sprawach mam z kim mówić. Tak naprawdę nie mam na kogo liczyć w swoim mieście. Rodzina mieszka daleko (najbliższa ok. 70 km stąd) i nie widujemy się często. Jak zachoruję, to nikt mi szklanki wody nie poda... Jestem zdana sama na siebie.
I tu pojawia się sedno sprawy, czyli moja nieśmiałość. Jakiś czas temu poznałam na ogólnopolskim forum dziewczynę z mojego miasta, z którą pogadałam ze dwa razy. Później spotkałyśmy się na żywo. Padały jakieś deklaracje, że jak coś mi się stanie to zrobi mi zakupy itp. Po spotkaniu mówiła, żebym się do niej odezwała, to pójdziemy na jakieś ciastko, czy coś. Ale ja nie mam śmiałości, mimo że bardzo dobrze nam się gadało, a przynajmniej dla mnie (ale zazwyczaj moje spotkania z różnymi ludźmi wyglądają tak, że gadam tylko ja, a oni słuchają). Za parę dni minie tydzień od naszego spotkania - ona pewnie myśli, że to ja się na nią obraziłam i dlatego się nie odzywam, a ja po prostu nie mam śmiałości
Co robić, drogie netkobietki? Jak pokonać nieśmiałość? Czekam na Wasze odpowiedzi.