Witam,
Podzielcie sie prosze ze mna Waszymi opiniami na ten temat, poniewaz miedzy mna a partnerem powstala sytuacja dosc nietuzinkowa, a ja nie wiem, jak zareagowac, czy jak sie zachowac.
Jestesmy razem od ponad 7miu lat, nie mamy slubu. Od kilku lat przechodzimy cykliczne upadki i wzloty i juz dwukrotnie niemal sie rozstalismy na dobre. Ja mam 35 lat, on 33. Przez problemy miedzy nami seks byl raczej sporadyczny, ale jak byl, bylo super.
Wiec moj facet byl wiekszosc zycia ateista, dopoki sie nie nawrocil kilka miesiecy temu. Wczoraj na spacerze rozmawialismy o bliskosci fizycznej itd. i on stwierdzil, ze nie chce uprawiac seksu przed slubem. Wyobrazam sobie jedynie, ze spowiadal sie z tego i nie chce dalej popelniac "grzechu".. Nie wiem natomiast, co o tym sadzic i jak sie zachowac... Boje sie, ze ten dystans spowoduje, ze oddalimy sie od siebie- nie wiem, czy to cos nie tak ze mna, czy moze powinnam po prostu to zaakceptowac i poczekac do slubu (on powiedzial, ze poczyni kroki w tym kierunku).
Pytanie czy ty w ogóle chcesz ślubu kościelnego i czy podzielasz jego poglądy? Przyznam, że dość karkołomna zmiana - z ateisty na tak "żarliwego" katolika.
Przyznam, że dość karkołomna zmiana - z ateisty na tak "żarliwego" katolika.
Zwłaszcza, że najpierw był najprawdopodobniej wychowany w wierze katolickiej, potem stał się ateistą, a teraz neofitą pełną gębą. Sceptycznie podchodzę do dorosłych ludzi, którzy tak lekką ręką przewartościowują wszystko w swoim życiu, swoje wierzenia, swoją wiedzę, wsio... Trąci to niedojrzałością i rozchwianiem, któremu potrzebna jest jakaś doktryna, bo inaczej wszystko runie. Dlatego tak bardzo nie skupiałabym się teraz na kwestii seksu. Raczej potraktowałabym to jako element układanki. Zwróć baczną uwagę na to jak daleko sięga jego nowo odkryty zapał religijny i jak widzi Ciebie w swoim nowym życiu. Tak dalekie przewartościowania, nie pozostają bez wpływu na każdą sferę relacji. Doradzałabym baczną uwagę teraz i nie przymykanie oczu na rzeczy, które nie są dla Ciebie do zaakceptowania. Zamieciesz pod dywan teraz, spod dywanu wyjdzie ze zdwojoną siłą później...
Glido napisał/a:Przyznam, że dość karkołomna zmiana - z ateisty na tak "żarliwego" katolika.
Zwłaszcza, że najpierw był najprawdopodobniej wychowany w wierze katolickiej, potem stał się ateistą, a teraz neofitą pełną gębą. Sceptycznie podchodzę do dorosłych ludzi, którzy tak lekką ręką przewartościowują wszystko w swoim życiu, swoje wierzenia, swoją wiedzę, wsio... Trąci to niedojrzałością i rozchwianiem, któremu potrzebna jest jakaś doktryna, bo inaczej wszystko runie. Dlatego tak bardzo nie skupiałabym się teraz na kwestii seksu. Raczej potraktowałabym to jako element układanki. Zwróć baczną uwagę na to jak daleko sięga jego nowo odkryty zapał religijny i jak widzi Ciebie w swoim nowym życiu. Tak dalekie przewartościowania, nie pozostają bez wpływu na każdą sferę relacji. Doradzałabym baczną uwagę teraz i nie przymykanie oczu na rzeczy, które nie są dla Ciebie do zaakceptowania. Zamieciesz pod dywan teraz, spod dywanu wyjdzie ze zdwojoną siłą później...
Dzieki- to cenne uwagi i powiem szczerze, poniewaz i tak juz dlugo nie uprawiamy seksu (ostatnio to kilka miesiecy temu..), nie jest to az tak "drastyczna" dla mnie zmiana.. Ale zaczyna mi brakowac bliskosci fizycznej. Ogolnie jestesmy innymi ludzmi, ale mi to nigdy nie przeszkadzalo. On jest raczej cichy, spokojny i nie ma zbyt wielu znajomych. Ja lubie otaczac sie ludzmi, pare razy w miesiacu wychodze ze znajomymi z pracy na drinki, chodze na zajecia na silowni 3 x w tyg.. Obawiam sie, ze poznam kogos, kto mi zawroci w glowie, ze z braku seksu i w ogole kontaktu intymnego w domu z moim facetem dojdzie z mojej strony do zdrady. Czasem czuje, ze jest mi wszystko jedno, potem z kolei mysle sobie, ze skoro juz tak dlugo jestesmy razem i pokonalismy wspolnie wiele trudnosci, to warto wytrwac i poczekac do slubu. Ale z kolei jaka mam gwarancje, ze po slubie ta sytuacja sie faktycznie zmieni? O jakiej ukladance piszesz Klio? I w jaki sposob moge zweryfikowac, jak on widzi mnie w swoim przyszlym zyciu?
... albo autorka w niedługim czasie zacznie się aktywnie udzielać w tematach dotyczących braku seksu w związku. Taka zmiana jak dla mnie jest podyktowana niedojrzałym podejściem do religii i związanym z tym niezrozumieniem jej zasad. Jeżeli zdrowy facet dziś uprawia seks z dziewczyną a jutro mówi, że nie chce grzeszyć i potrzebuje do tego ślubu to czytelny sygnał, że trzeba się zacząć martwić o przyszłość związku...
Pytanie czy ty w ogóle chcesz ślubu kościelnego i czy podzielasz jego poglądy? Przyznam, że dość karkołomna zmiana - z ateisty na tak "żarliwego" katolika.
Jestem chrzescijanka, ale nie katoliczka. Powiedzialam mu, ze zgodze sie na slub koscielny.
Uwierz mi, sama ciezko to ogarniam. Moi przyjaciele sugeruja, ze jest cos o czym nie wiem. W sensie, ze on tak nagle sie zmienil, to moze ma cos na sumieniu, albo jest jakis glebszy problem, o ktorym nie wiem?
... albo autorka w niedługim czasie zacznie się aktywnie udzielać w tematach dotyczących braku seksu w związku. Taka zmiana jak dla mnie jest podyktowana niedojrzałym podejściem do religii i związanym z tym niezrozumieniem jej zasad. Jeżeli zdrowy facet dziś uprawia seks z dziewczyną a jutro mówi, że nie chce grzeszyć i potrzebuje do tego ślubu to czytelny sygnał, że trzeba się zacząć martwić o przyszłość związku...
Myslisz, ze to powaznie jest zapowiedz problemow? Tylko nie wiem, na co zwracac uwage. Nie chce ranic jego uczuc tudziez przekonan (z Bogiem przeciez nie bede konkurowac)..
Dzieki- to cenne uwagi i powiem szczerze, poniewaz i tak juz dlugo nie uprawiamy seksu (ostatnio to kilka miesiecy temu..), nie jest to az tak "drastyczna" dla mnie zmiana.. Ale zaczyna mi brakowac bliskosci fizycznej. Ogolnie jestesmy innymi ludzmi, ale mi to nigdy nie przeszkadzalo. On jest raczej cichy, spokojny i nie ma zbyt wielu znajomych. Ja lubie otaczac sie ludzmi, pare razy w miesiacu wychodze ze znajomymi z pracy na drinki, chodze na zajecia na silowni 3 x w tyg.. Obawiam sie, ze poznam kogos, kto mi zawroci w glowie, ze z braku seksu i w ogole kontaktu intymnego w domu z moim facetem dojdzie z mojej strony do zdrady. Czasem czuje, ze jest mi wszystko jedno, potem z kolei mysle sobie, ze skoro juz tak dlugo jestesmy razem i pokonalismy wspolnie wiele trudnosci, to warto wytrwac i poczekac do slubu. Ale z kolei jaka mam gwarancje, ze po slubie ta sytuacja sie faktycznie zmieni? O jakiej ukladance piszesz Klio? I w jaki sposob moge zweryfikowac, jak on widzi mnie w swoim przyszlym zyciu?
Układanka to nowy on i wasza nowa sytuacja Przyjrzyj się im z rozwagą, choć z tego co widzę już masz dość chłodne jak na mój gust podejście do waszego związku... Twoja motywacja do trwania związku raczej nie przysporzy Ci szczęścia, ani też nie pomoże w rozwiązywaniu problemów w ramach związku. "Jesteśmy już długo razem, więc szkoda by było odchodzić"... Jeżeli i tak wygląda jego motywacja to porywów wielkiej namiętności w przyszłości nie widzę
Jak zweryfikować? Rozmawiać i wyciągać wnioski.
Glido napisał/a:... albo autorka w niedługim czasie zacznie się aktywnie udzielać w tematach dotyczących braku seksu w związku. Taka zmiana jak dla mnie jest podyktowana niedojrzałym podejściem do religii i związanym z tym niezrozumieniem jej zasad. Jeżeli zdrowy facet dziś uprawia seks z dziewczyną a jutro mówi, że nie chce grzeszyć i potrzebuje do tego ślubu to czytelny sygnał, że trzeba się zacząć martwić o przyszłość związku...
Myslisz, ze to powaznie jest zapowiedz problemow? Tylko nie wiem, na co zwracac uwage. Nie chce ranic jego uczuc tudziez przekonan (z Bogiem przeciez nie bede konkurowac)..
Na początek zastanów się skąd u niego tak poważna zmiana - czy jest szczera? Piszesz, że długo nie uprawiacie seksu choć do tej pory było z tym w miarę ok. Nie masz z Bogiem konkurować - wydaje mi się, że to Twój facet pomylił priorytety i nie zostaniecie potępieni za seks przedślubny;) Jeżeli nie chcesz żałować to daj sobie na wstrzymanie z postanowieniem ślubu. Teraz nie chcesz go zranić ale pewności nie masz, że po ślubie będziesz w nocy coś się działo. Myślę, że jeżeli na siłowni czy też gdziekolwiek znajdzie się facet, który Ci zawróci w głowie znaczy, że ten obecny nie jest Ci pisany a od braku seksu niejeden związek upadł.
Układanka to nowy on i wasza nowa sytuacja
Przyjrzyj się im z rozwagą, choć z tego co widzę już masz dość chłodne jak na mój gust podejście do waszego związku... Twoja motywacja do trwania związku raczej nie przysporzy Ci szczęścia, ani też nie pomoże w rozwiązywaniu problemów w ramach związku. "Jesteśmy już długo razem, więc szkoda by było odchodzić"... Jeżeli i tak wygląda jego motywacja to porywów wielkiej namiętności w przyszłości nie widzę
Jak zweryfikować? Rozmawiać i wyciągać wnioski.
Mam chlodne podejscie, bo tak jak tlumaczylam na poczatku, ostatnie kilka lat (powiedzmy 3-4) to byla batalia. Nasze problemy pojawily sie wraz z kupnem domu- bylo duzo problemow przy remoncie, z ktorym zostalismy sami, ktory ciagnal sie latami. Byly klotnie, spanie osobno itd. Ale jakos dalismy rade, uznalismy, ze warto o to walczyc, bo najlatwiej jest odejsc. Zeby sprawe troche bardziej skomplikowac- to on adoptuje mojego syna (ktorego wychowujemy razem od ponad 7miu lat). Rozmawialismy o tym wielokrotnie i on jest w pelni swiadomy, ze adopcja jest na cale zycie, niezaleznie od tego, co bedzie z nami. Wiec jest to dodatkowa motywacja, zeby byc nadal razem. Lubie go, podoba mi sie i chcialabym byc z nim na 100% po prostu- poniewaz zle wplywa to na moje libido. Zaczynam sie obawiac, ze po slubie sytuacja sie nie zmieni, owszem moge z nim o tym porozmawiac, ale przeciez nie powie mi, co bedzie za X miesiecy, bo kto to wie? Chcialabym, zeby mi okazywal zainteresowanie, dotykal mnie, byl czuly, ale na to teraz nie ma miejsca- i ja stygne z kazdym dniem coraz bardziej. Z drugiej strony nie chce zostac wmanipulowana w cos, z czego trudniej bedzie sie wydostac...
Poczytaj wątek o żonach aseksualnych mężczyzn i im pokrewne. Tam jest wiele takich historii.
Na początek zastanów się skąd u niego tak poważna zmiana - czy jest szczera? Piszesz, że długo nie uprawiacie seksu choć do tej pory było z tym w miarę ok. Nie masz z Bogiem konkurować - wydaje mi się, że to Twój facet pomylił priorytety i nie zostaniecie potępieni za seks przedślubny;) Jeżeli nie chcesz żałować to daj sobie na wstrzymanie z postanowieniem ślubu. Teraz nie chcesz go zranić ale pewności nie masz, że po ślubie będziesz w nocy coś się działo. Myślę, że jeżeli na siłowni czy też gdziekolwiek znajdzie się facet, który Ci zawróci w głowie znaczy, że ten obecny nie jest Ci pisany a od braku seksu niejeden związek upadł.
Hmmm, masz racje- moze powinnam narazie nie poruszac tego tematu i za kilka dni sprobowac porozmawiac z nim o moich obawach? Tylko, ze strasznie mi to w glowie siedzi. Nie chce wyjsc na kogos nietolerancyjnego. Szanuje jego wiare, mimo tego, ze pojawila sie nagle i spowodowalo to dosc grube poruszenie w naszym domu... Ale z drugiej strony chce, zeby moje potrzeby tez byly wazne.
Dlaczego teraz nie ma miejsca na czułość miedzy wami? Religia w tym przecież nie przeszkadza. Jeżeli on nie wychodzi z inicjatywą, to zrób to Ty. Wprowadź więcej dotyku, więcej uwagi, czułości. On dołączy być może. Jeżeli nie, to możesz wyraźnie powiedzieć czego Ci brakuje, jakie uczucia wywołuje w Tobie wasza sytuacja, wasza wspólna oziębłość, brak seksu i intymności. Oczywiście nie w formie pretensji bo z tego co piszesz do obecnej sytuacji przyczyniliście się wspólnie plus czynniki zewnętrzne. Zresztą pretensje zawsze wywołują jedynie zamknięcie się strony „atakowanej”. Raczej postaraj się porozmawiać na spokojnie, nie oskarżając, nie pokazując palcem. Po prostu o uczuciach i obawach. Jeżeli nie uda się na spokojnie porozmawiać za pierwszym razem, spróbuj i drugi i trzeci. Jeżeli jednak spotkasz się wyłącznie z negatywną reakcją, to już masz pole do wnioskowania...
Szczerze, to nie wiem dlaczego. Pewnie jestem wspolwinna, ale jakby czuje, ze on tego nie potrzebuje.. Moze sie myle i moze faktycznie powinnam sama zainicjowac jakas sytuacje intymna... Ale boje sie odrzucenia. On jest czlowiekiem, ktory jak w cos wierzy, to bardzo mocno przy tym stoi- wiec jestem raczej pewna, ze seksu nie bedzie. Nie wiem na co moge sobie pozwolic, nigdy nie bylam w podobnej sytuacji i strasznie mnie to meczy. Masz racje, porozmawiam z nim, zobacze jaka bedzie reakcja/ odpowiedz i wtedy wszystko stanie sie jasne.
15 2017-02-27 13:17:00 Ostatnio edytowany przez vilkolakis (2017-02-27 13:17:27)
Klio napisał/a:Układanka to nowy on i wasza nowa sytuacja
Przyjrzyj się im z rozwagą, choć z tego co widzę już masz dość chłodne jak na mój gust podejście do waszego związku... Twoja motywacja do trwania związku raczej nie przysporzy Ci szczęścia, ani też nie pomoże w rozwiązywaniu problemów w ramach związku. "Jesteśmy już długo razem, więc szkoda by było odchodzić"... Jeżeli i tak wygląda jego motywacja to porywów wielkiej namiętności w przyszłości nie widzę
Jak zweryfikować? Rozmawiać i wyciągać wnioski.
Mam chlodne podejscie, bo tak jak tlumaczylam na poczatku, ostatnie kilka lat (powiedzmy 3-4) to byla batalia. Nasze problemy pojawily sie wraz z kupnem domu- bylo duzo problemow przy remoncie, z ktorym zostalismy sami, ktory ciagnal sie latami. Byly klotnie, spanie osobno itd. Ale jakos dalismy rade, uznalismy, ze warto o to walczyc, bo najlatwiej jest odejsc. Zeby sprawe troche bardziej skomplikowac- to on adoptuje mojego syna (ktorego wychowujemy razem od ponad 7miu lat). Rozmawialismy o tym wielokrotnie i on jest w pelni swiadomy, ze adopcja jest na cale zycie, niezaleznie od tego, co bedzie z nami. Wiec jest to dodatkowa motywacja, zeby byc nadal razem. Lubie go, podoba mi sie i chcialabym byc z nim na 100% po prostu- poniewaz zle wplywa to na moje libido. Zaczynam sie obawiac, ze po slubie sytuacja sie nie zmieni, owszem moge z nim o tym porozmawiac, ale przeciez nie powie mi, co bedzie za X miesiecy, bo kto to wie? Chcialabym, zeby mi okazywal zainteresowanie, dotykal mnie, byl czuly, ale na to teraz nie ma miejsca- i ja stygne z kazdym dniem coraz bardziej. Z drugiej strony nie chce zostac wmanipulowana w cos, z czego trudniej bedzie sie wydostac...
Zła wiadomość jest taka, że po ślubie sytuacja z seksem też się zmieni. Może nie od razu, ani nie gwałtownie, ale się zmieni. Bo zawsze się zmienia. Niestety...
Myślę, że Glido chodziło może o to, że jeśli Twój facet przy nawróceniu się poszedł w stronę ekstremum to, jeśli np. Ty jesteś osobą generalnie bardziej liberalną w różnych poglądach, to będzie Ci się z nim coraz trudniej żyło. Konflikty będą się generować na różnych polach. Niestety z fanatyzmem religijnym, zresztą z każdym, jest ten problem, że nie da się z nim praktycznie dyskutować. Dlatego musisz obserwować w jakim stopniu nawrócił się Twój facet. Kto go w ogóle w tym nawróceniu "moderuje" ? Takie rewolucje raczej rzadko dzieją się same z siebie. Chodzi na jakieś "kółko różańcowe" ?
Szczerze, to nie wiem dlaczego. Pewnie jestem wspolwinna, ale jakby czuje, ze on tego nie potrzebuje.. Moze sie myle i moze faktycznie powinnam sama zainicjowac jakas sytuacje intymna... Ale boje sie odrzucenia. On jest czlowiekiem, ktory jak w cos wierzy, to bardzo mocno przy tym stoi- wiec jestem raczej pewna, ze seksu nie bedzie. Nie wiem na co moge sobie pozwolic, nigdy nie bylam w podobnej sytuacji i strasznie mnie to meczy. Masz racje, porozmawiam z nim, zobacze jaka bedzie reakcja/ odpowiedz i wtedy wszystko stanie sie jasne.
Chodziło mi bardziej o małe kroki, a nie o seks od razu. Już zresztą stwierdził, że przed ślubem nic z tego, co już samo w sobie jest nienormalne, biorąc pod uwagę wasz staż i jak to było do tej pory, ale cóż, neofita.... Postaraj się raczej bardziej zwrócić uwagę na partnera, bo w życiu codziennym razem tak to niestety bywa, że ludzie przestają się zauważać. Widzą się, ale nie zwracają już uwagi. Czułość również małymi krokami i zwracaj przy tym uwagę jak on reaguje na to.
Jednocześnie tak jak Wilczysko i Twoi znajomi wskazują warto sprawdzić, czy nawrócenie wypłynęło z niego, czy też ktoś wywierał na niego wpływ. Ktoś szczególny...
Zła wiadomość jest taka, że po ślubie sytuacja z seksem też się zmieni. Może nie od razu, ani nie gwałtownie, ale się zmieni. Bo zawsze się zmienia. Niestety...
Myślę, że Glido chodziło może o to, że jeśli Twój facet przy nawróceniu się poszedł w stronę ekstremum to, jeśli np. Ty jesteś osobą generalnie bardziej liberalną w różnych poglądach, to będzie Ci się z nim coraz trudniej żyło. Konflikty będą się generować na różnych polach. Niestety z fanatyzmem religijnym, zresztą z każdym, jest ten problem, że nie da się z nim praktycznie dyskutować. Dlatego musisz obserwować w jakim stopniu nawrócił się Twój facet. Kto go w ogóle w tym nawróceniu "moderuje" ? Takie rewolucje raczej rzadko dzieją się same z siebie. Chodzi na jakieś "kółko różańcowe" ?
Nie chodzi na zadne kolka, jedynie na niedzielna msze. Na poczatku bylo to znacznie bardziej intensywne (proces nawrocenia), a to o czym piszesz, ze to raczej watpliwe, aby bylo spowodowane samoistnie, pewnie sie zgadza, natomiast ja ciagle zastanawiam sie, czy jest cos, o czym nie wiem? Czy moze istniec jakis problem, ktorego nie znam?
Owszem, akceptuje, ze sytuacja z seksem po slubie na pewno sie zmieni, ale skoro teraz nie uprawiamy seksu, to w jaki sposob moze sie jeszcze zmienic, oprocz tego, ze jednak bedziemy go uprawiac? Sory, jesli to co pisze jest malo skladne, ale uwierzcie mi, mam totalny metlik w glowie. Z jednej strony nie chce wyjsc na samoluba, albo sprawic wrazenie, ze seks jest najwazniejszy. Z drugiej strony, boje sie, ze moje potrzeby zejda na ostatni plan, bo tak jak piszesz, z fanatyzmem, czy ogolnie religia nie da sie praktycznie dyskutowac...
Jednocześnie tak jak Wilczysko i Twoi znajomi wskazują warto sprawdzić, czy nawrócenie wypłynęło z niego, czy też ktoś wywierał na niego wpływ. Ktoś szczególny...
...ktos szczegolny..?
19 2017-02-27 13:50:10 Ostatnio edytowany przez vilkolakis (2017-02-27 13:53:31)
wilczysko72 napisał/a:Zła wiadomość jest taka, że po ślubie sytuacja z seksem też się zmieni. Może nie od razu, ani nie gwałtownie, ale się zmieni. Bo zawsze się zmienia. Niestety...
Myślę, że Glido chodziło może o to, że jeśli Twój facet przy nawróceniu się poszedł w stronę ekstremum to, jeśli np. Ty jesteś osobą generalnie bardziej liberalną w różnych poglądach, to będzie Ci się z nim coraz trudniej żyło. Konflikty będą się generować na różnych polach. Niestety z fanatyzmem religijnym, zresztą z każdym, jest ten problem, że nie da się z nim praktycznie dyskutować. Dlatego musisz obserwować w jakim stopniu nawrócił się Twój facet. Kto go w ogóle w tym nawróceniu "moderuje" ? Takie rewolucje raczej rzadko dzieją się same z siebie. Chodzi na jakieś "kółko różańcowe" ?Nie chodzi na zadne kolka, jedynie na niedzielna msze. Na poczatku bylo to znacznie bardziej intensywne (proces nawrocenia), a to o czym piszesz, ze to raczej watpliwe, aby bylo spowodowane samoistnie, pewnie sie zgadza, natomiast ja ciagle zastanawiam sie, czy jest cos, o czym nie wiem? Czy moze istniec jakis problem, ktorego nie znam?
Owszem, akceptuje, ze sytuacja z seksem po slubie na pewno sie zmieni, ale skoro teraz nie uprawiamy seksu, to w jaki sposob moze sie jeszcze zmienic, oprocz tego, ze jednak bedziemy go uprawiac? Sory, jesli to co pisze jest malo skladne, ale uwierzcie mi, mam totalny metlik w glowie. Z jednej strony nie chce wyjsc na samoluba, albo sprawic wrazenie, ze seks jest najwazniejszy. Z drugiej strony, boje sie, ze moje potrzeby zejda na ostatni plan, bo tak jak piszesz, z fanatyzmem, czy ogolnie religia nie da sie praktycznie dyskutowac...
Co może się zmienić w seksie jeszcze ? Stosujesz antykoncepcję ? Wiesz chyba jakie Kościół ma stanowisko w tej sprawie ? Jesteś w razie czego poprzestać na tzw. "metodzie naturalnej" ? A co jeśli zaczniecie się starać o dziecko, a z tym zaczną się problemy ? Tu też Kościół stawia pewne ograniczenia w kwestii leczenia. Jeżeli dla Ciebie seks jest ważny to nie ma co się samu oszukiwać, że tak nie jest. Masz prawo do własnego poglądu. Do ślubu owszem, można jakoś wytrzymać lub poszukać jakiegoś substytutu (petting itp.) Ale nie jest oczywiste co będzie potem.
Pytanie zasadnicze jest takie jak żarliwym wyznawcą nowej wiary chce być Twój facet ? Co lub kto go do tego pchnęło ? Znasz go, czy nie kojarzysz tego nawrócenia z czymś co się zdarzyło w jego życiu ?
...ktos szczegolny..?
Dokładnie ktoś szczególny. Brak seksu, czułości w związku, nawrócenie mogą być symptomami tego co się dzieje w ramach związku, a być może mogą wynikać z tego, że pojawił się ktoś poza związkiem.
Mój sąsiad na ten przykład, był katolikiem, ewangelikiem, buddystą i .... wie czym jeszcze. Za każdym razem za jego światopoglądową przemianą stała nowa kobieta.
21 2017-02-27 13:54:16 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-02-27 14:01:56)
tak juz dlugo nie uprawiamy seksu (ostatnio to kilka miesiecy temu..), nie jest to az tak "drastyczna" dla mnie zmiana..
Hoho... szykują się do ślubu, a wcale nie mają seksu. Wg mnie Was już nie ma. Nie ma seksu, nie ma związku, nie ma bliskości. Rozpadacie się... zauważysz to pewnie po ślubie jak poczytasz wątek "ŻONY aseksualnych mężczyzn".
Twoje delikatne jeszcze przeczucia o braku seksu nasilą się. To będzie twój dramat.
Ale z kolei jaka mam gwarancje, ze po slubie ta sytuacja sie faktycznie zmieni?
Po ślubie klamka zapadła. Seksu nie będzie.
Chcialabym, zeby mi okazywal zainteresowanie, dotykal mnie, byl czuly, ale na to teraz nie ma miejsca- i ja stygne z kazdym dniem coraz bardziej. Z drugiej strony nie chce zostac wmanipulowana w cos, z czego trudniej bedzie sie wydostac...
Jeśli jesteś jak kwiatek... to teraz czujesz, że nie jesteś podlewana, więdniesz pomału. Minie jeszcze trochę czasu i będziesz umierać. Wtedy będziesz jak w wątku "żony aseksualnych mężczyzn".
Co może się zmienić w seksie jeszcze ? Stosujesz antykoncepcję ? Wiesz chyba jakie Kościół ma stanowisko w tej sprawie ? Jesteś w razie czego poprzestać na tzw. "metodzie naturalnej" ? A co jeśli zaczniecie się starać o dziecko, a z tym zaczną się problemy ? Tu też Kościół stawia pewne ograniczenia w kwestii leczenia. Jeżeli jeśli dla Ciebie seks jest ważny to nie ma co się samu oszukiwać, że tak nie jest. Masz prawo do własnego poglądu. Do ślubu owszem, można jakoś wytrzymać lub poszukać jakiegoś substytutu
(petting itp.) Ale nie jest oczywiste co będzie potem.
Pytanie zasadnicze jest takie jak żarliwym wyznawcą nowej wiary chce być Twój facet ? Co lub kto go do tego pchnęło ? Znasz go, czy nie kojarzysz tego nawrócenia z czymś co się zdarzyło w jego życiu ?
Nie, nie stosuje antykoncepcji (to bez sensu, skoro i tak nie uprawiamy seksu..). Tak, seks jest dla mnie wazny, choc nie najwazniejszy. Chodzi zwyczajnie o to, ze jak z kims jestem (zwlaszcza juz tyle lat i po takich przezyciach), to chce byc z tym kims na 100%, a nie powiedzmy 80.. Jasne, moge sobie poradzic z "substytutami" seksu, ale wlasnie, co potem? Nie wiem jak zarliwym wyznawca chce byc... Wiem, ze jego wiara jest bardzo silna, choc poza tym i na codzien jest hmm zupelnie "normalny"- zartujemy, smiejemy sie, spedzamy wspolnie czas, calujemy sie (zaznaczam, ze on czesto caluje mnie pierwszy i jest przy tym dosc czuly- i widze, ze tych pocalunkow potrzebuje).. W jego nawroceniu nie brala udzialu zadna osoba- tego jestem niemal pewna w 100%- on ma nature bardzo dociekliwa i mial taki okres w polowie ubieglego roku, ze strasznie duzo czytal na ten temat- i na temat nauki itd, jakos po prostu doszedl do tego, ze Bog istnieje i zaczal to strasznie przezywac. Powiedzial mi, ze po tylu latach zycia, kiedy byl praktycznie przekonany, ze nie ma Boga, nagle zdal sobie sprawe, ze jednak jest i zrobilo to w nim, jak to sam nazwal, ogromna wyrwe.. Przez pare miesiecy (tak z pol roku) trwal taki okres, gdzie on bardzo zamknal sie w sobie i praktycznie nie odstawial telefonu- wiem, ze czytal rozne fora, opinie, artykuly (mowil mi o tym), nic mi nie wiadomo na temat zadnych osob bezposrednio z tym zwiazanych, zreszta jak pisalam wczesniej, on raczej jest szczesliwy sam ze soba i jest to niemozliwe, zeby osoba trzecia miala na niego taki wplyw. Doprowadzilo do tego poszukiwanie po prostu i jego niepochamowana ciekawosc. Nie kojarze tez zadnych konkretnych wydarzen, ktore mialyby miejsce w tamtym okresie i ktore byc moze wplynely na to. Jestem pewna, ze to efekt poszukiwan i tyle.
Dokładnie ktoś szczególny. Brak seksu, czułości w związku, nawrócenie mogą być symptomami tego co się dzieje w ramach związku, a być może mogą wynikać z tego, że pojawił się ktoś poza związkiem.
Mój sąsiad na ten przykład, był katolikiem, ewangelikiem, buddystą i .... wie czym jeszcze. Za każdym razem za jego światopoglądową przemianą stała nowa kobieta.
Nie ma szans. Co jak co, ale na to nie ma po prostu szans. On jest tak wierny, jak zaden inny czlowiek, ktorego znam. Poza tym, spedza czas glownie w domu, jak wychodzi, to jedynie na spacery, albo z synem. Wiem, bo znamy sie juz na tyle dobrze, ze JESLI cos takiego mialoby miejsce kiedykolwiek, to on nie poradzilby sobie z wyrzutami sumienia. Poza tym nie umie klamac. Wyczulabym to i moze nie jestem pewna przyszlosci, ale tego akurt jestem pewna na 100%.
To przynajmniej ten element układanki masz z głowy, a to już coś. Pozostaje cała reszta... Dawaj znać jak Ci będzie szło układanie
alicjanna napisał/a:tak juz dlugo nie uprawiamy seksu (ostatnio to kilka miesiecy temu..), nie jest to az tak "drastyczna" dla mnie zmiana..
Hoho... szykują się do ślubu, a wcale nie mają seksu. Wg mnie Was już nie ma. Nie ma seksu, nie ma związku, nie ma bliskości. Rozpadacie się... zauważysz to pewnie po ślubie jak poczytasz wątek "ŻONY aseksualnych mężczyzn".
Twoje delikatne jeszcze przeczucia o braku seksu nasilą się. To będzie twój dramat.
Ale z kolei jaka mam gwarancje, ze po slubie ta sytuacja sie faktycznie zmieni?
Po ślubie klamka zapadła. Seksu nie będzie.
Chcialabym, zeby mi okazywal zainteresowanie, dotykal mnie, byl czuly, ale na to teraz nie ma miejsca- i ja stygne z kazdym dniem coraz bardziej. Z drugiej strony nie chce zostac wmanipulowana w cos, z czego trudniej bedzie sie wydostac...
Jeśli jesteś jak kwiatek... to teraz czujesz, że nie jesteś podlewana, więdniesz pomału. Minie jeszcze trochę czasu i będziesz umierać. Wtedy będziesz jak w wątku "żony aseksualnych mężczyzn".
Gary, jak pisalam, seksu nie ma, bo jest to kwestia jego wiary. Wczesniej bywalo roznie, poniewaz miedzy nami sie nie ukladalo. Ale oboje postanowilismy zawalczyc o nasz zwiazek, niefortunnie to stalo sie juz po jego "nawroceniu".
Hmm przypomnialo mi sie cos jeszcze (teraz jestem juz bardziej skonfundowana..), jak zdecydowalismy sie jednak byc razem (to bylo 2 tygodnie temu), to tak sobie gadalismy o tym, co powinnismy ulepszyc w naszych relacjach itp. i on mnie spytal, czy bede sobie dla niego czasami robic seksowny makijaz...
No to ku.. o co kaman, 2 tyg temu mnie pyta o takie rzeczy, a wczoraj juz zupelnie inna gadka? O co chodzi, bo ja szczerze juz po prostu nie wiem..
Tak, przeczytalam kilka watkow z "zon aseksualnych mezczyzn" i skala problemu jest zastraszajaca! Widac historie sa rozne, o roznym podlozu i ja na pewno nie chce byc jedna z tych kobiet.. Slubu jeszcze nie planujemy, on ma zrobic wstepne rozeznanie, poniewaz mieszkamy za granica, ale czy zrobi- tego nie wiem. A jak juz zrobi, to to jednak chwile potrwa..
wilczysko72 napisał/a:Co może się zmienić w seksie jeszcze ? Stosujesz antykoncepcję ? Wiesz chyba jakie Kościół ma stanowisko w tej sprawie ? Jesteś w razie czego poprzestać na tzw. "metodzie naturalnej" ? A co jeśli zaczniecie się starać o dziecko, a z tym zaczną się problemy ? Tu też Kościół stawia pewne ograniczenia w kwestii leczenia. Jeżeli jeśli dla Ciebie seks jest ważny to nie ma co się samu oszukiwać, że tak nie jest. Masz prawo do własnego poglądu. Do ślubu owszem, można jakoś wytrzymać lub poszukać jakiegoś substytutu
(petting itp.) Ale nie jest oczywiste co będzie potem.
Pytanie zasadnicze jest takie jak żarliwym wyznawcą nowej wiary chce być Twój facet ? Co lub kto go do tego pchnęło ? Znasz go, czy nie kojarzysz tego nawrócenia z czymś co się zdarzyło w jego życiu ?Nie, nie stosuje antykoncepcji (to bez sensu, skoro i tak nie uprawiamy seksu..). Tak, seks jest dla mnie wazny, choc nie najwazniejszy. Chodzi zwyczajnie o to, ze jak z kims jestem (zwlaszcza juz tyle lat i po takich przezyciach), to chce byc z tym kims na 100%, a nie powiedzmy 80.. Jasne, moge sobie poradzic z "substytutami" seksu, ale wlasnie, co potem? Nie wiem jak zarliwym wyznawca chce byc... Wiem, ze jego wiara jest bardzo silna, choc poza tym i na codzien jest hmm zupelnie "normalny"- zartujemy, smiejemy sie, spedzamy wspolnie czas, calujemy sie (zaznaczam, ze on czesto caluje mnie pierwszy i jest przy tym dosc czuly- i widze, ze tych pocalunkow potrzebuje).. W jego nawroceniu nie brala udzialu zadna osoba- tego jestem niemal pewna w 100%- on ma nature bardzo dociekliwa i mial taki okres w polowie ubieglego roku, ze strasznie duzo czytal na ten temat- i na temat nauki itd, jakos po prostu doszedl do tego, ze Bog istnieje i zaczal to strasznie przezywac. Powiedzial mi, ze po tylu latach zycia, kiedy byl praktycznie przekonany, ze nie ma Boga, nagle zdal sobie sprawe, ze jednak jest i zrobilo to w nim, jak to sam nazwal, ogromna wyrwe.. Przez pare miesiecy (tak z pol roku) trwal taki okres, gdzie on bardzo zamknal sie w sobie i praktycznie nie odstawial telefonu- wiem, ze czytal rozne fora, opinie, artykuly (mowil mi o tym), nic mi nie wiadomo na temat zadnych osob bezposrednio z tym zwiazanych, zreszta jak pisalam wczesniej, on raczej jest szczesliwy sam ze soba i jest to niemozliwe, zeby osoba trzecia miala na niego taki wplyw. Doprowadzilo do tego poszukiwanie po prostu i jego niepochamowana ciekawosc. Nie kojarze tez zadnych konkretnych wydarzen, ktore mialyby miejsce w tamtym okresie i ktore byc moze wplynely na to. Jestem pewna, ze to efekt poszukiwan i tyle.
Możliwe, że to efekt poszukiwań. Nie neguję tego. Ja też jestem z tych "poszukujących". Z tym, że u mnie efekt był inny. Tylko, że odkrycie w sobie wiary w istnienie Boga nie musi od razu być tożsame z silnym związaniem z jakąś religią. To pewnie dla wielu wyda się dziwne, ale Bóg to jedno, a religia to drugie Zresztą nie o to chodzi. Musisz z nim rozmawiać, poznawać to jego "odkrycie". Żeby się nie obudzić pewnego dnia z "ręką w nocniku". Teraz nie stosujesz antykoncepcji, ale nigdy nie stosowałaś ? Pewnie masz jakiś pogląd na tą sprawę. Zakładając, że po ślubie nastąpi eksplozja jego libido
można chyba śmiało stwierdzić, że antykoncepcja stanie się w pewnym momencie ważną kwestią. No chyba, że będziecie żyć w modelu a'la Terlikowscy. Tak też można.
Możliwe, że to efekt poszukiwań. Nie neguję tego. Ja też jestem z tych "poszukujących". Z tym, że u mnie efekt był inny. Tylko, że odkrycie w sobie wiary w istnienie Boga nie musi od razu być tożsame z silnym związaniem z jakąś religią. To pewnie dla wielu wyda się dziwne, ale Bóg to jedno, a religia to drugie
Zresztą nie o to chodzi. Musisz z nim rozmawiać, poznawać to jego "odkrycie". Żeby się nie obudzić pewnego dnia z "ręką w nocniku". Teraz nie stosujesz antykoncepcji, ale nigdy nie stosowałaś ? Pewnie masz jakiś pogląd na tą sprawę. Zakładając, że po ślubie nastąpi eksplozja jego libido
można chyba śmiało stwierdzić, że antykoncepcja stanie się w pewnym momencie ważną kwestią. No chyba, że będziecie żyć w modelu a'la Terlikowscy. Tak też można.
Ja sie z Toba zgadzam na 1000% i uwierz mi- probowalam z nim rozmawiac na ten temat, ale on zwyczajnie mnie nie slucha. Ja jestem osoba wierzaca, ale nie przynaleze do zadnej religii- takze wiem o czym mowisz. On jednak wydaje sie potrzebuje kosciola, nie ma niedzieli, zeby pominal msze. Na rozmowie o tym wszystkim spedzilismy ostatnie 2-3 miesiace i wydaje mi sie, rozumiem, jak to u niego przebiegalo, przyznam tez, ze nie potrzeba mi juz wiecej wiedziec.. Jest to temat dla mnie meczacy, poniewaz ja nie zgadzam sie z dygmatami kosciola, a z nim nie ma polemiki (jak wczesniej pisalam, jak on w cos wierzy, to wierzy i juz)- wiec czesto z tego powodu dochodzilo do klotni. Sprawy ulegly zdecydowanemu polepszeniu (nie widze juz takiego fanatyzmu w nim) i on tez raczej zaakceptowal fakt, ze nie chodze do kosciola (zreszta tu postawilam kwestie jasno). Antykoncepcja nie jest dla mnie tematem w ogole, poniewaz chcialabym miec drugie dziecko, a poza tym zegar tyka...
wilczysko72 napisał/a:Możliwe, że to efekt poszukiwań. Nie neguję tego. Ja też jestem z tych "poszukujących". Z tym, że u mnie efekt był inny. Tylko, że odkrycie w sobie wiary w istnienie Boga nie musi od razu być tożsame z silnym związaniem z jakąś religią. To pewnie dla wielu wyda się dziwne, ale Bóg to jedno, a religia to drugie
Zresztą nie o to chodzi. Musisz z nim rozmawiać, poznawać to jego "odkrycie". Żeby się nie obudzić pewnego dnia z "ręką w nocniku". Teraz nie stosujesz antykoncepcji, ale nigdy nie stosowałaś ? Pewnie masz jakiś pogląd na tą sprawę. Zakładając, że po ślubie nastąpi eksplozja jego libido
można chyba śmiało stwierdzić, że antykoncepcja stanie się w pewnym momencie ważną kwestią. No chyba, że będziecie żyć w modelu a'la Terlikowscy. Tak też można.
Ja sie z Toba zgadzam na 1000% i uwierz mi- probowalam z nim rozmawiac na ten temat, ale on zwyczajnie mnie nie slucha. Ja jestem osoba wierzaca, ale nie przynaleze do zadnej religii- takze wiem o czym mowisz. On jednak wydaje sie potrzebuje kosciola, nie ma niedzieli, zeby pominal msze. Na rozmowie o tym wszystkim spedzilismy ostatnie 2-3 miesiace i wydaje mi sie, rozumiem, jak to u niego przebiegalo, przyznam tez, ze nie potrzeba mi juz wiecej wiedziec.. Jest to temat dla mnie meczacy, poniewaz ja nie zgadzam sie z dygmatami kosciola, a z nim nie ma polemiki (jak wczesniej pisalam, jak on w cos wierzy, to wierzy i juz)- wiec czesto z tego powodu dochodzilo do klotni. Sprawy ulegly zdecydowanemu polepszeniu (nie widze juz takiego fanatyzmu w nim) i on tez raczej zaakceptowal fakt, ze nie chodze do kosciola (zreszta tu postawilam kwestie jasno). Antykoncepcja nie jest dla mnie tematem w ogole, poniewaz chcialabym miec drugie dziecko, a poza tym zegar tyka...
No będę upierdliwy Chcesz mieć drugie dziecko. Ale trzecie też ? A potem czwarte, piąte. Zrobisz sobie wazektomię po drugim ? Nie uciekniesz od tego problemu.
Mnie chodziło właśnie, żeby w rozmowie poznać jego stanowisko na różne sprawy, które będą Was wzajemnie dotyczyć. A co z kwestią wychowania dzieci ? To też macie obgadane ? Bo podejrzewam, że jemu będzie zależało, żeby wszystko było ściśle po "Bożemu". Nie dla każdego jest to takie oczywiste. Są ludzie, którzy przecież nie chcą dzieci posyłać na lekcję religii.
Powiem Ci szczerze, że związek osób o odmiennych światopoglądach to raczej ciężka jazda. Oczywiście nie niemożliwa. Ale wymagająca ogromnej cierpliwości i skłonności do kompromisu, albo nawet do dalekich ustępstw, jeśli druga strona ma ogromny problem z kompromisem. Kto jest osobnikiem alfa w Waszym związku ?
Kto jest osobnikiem alfa w Waszym związku ?
A kto osobnikiem omega?
Wilczysko powiało teraz wilkiem
Co do reszty to zgadzam się. Światopogląd to właśnie światopogląd, dotyczy wszystkiego. Jemu się zmienił i trzeba sprawdzić dokładnie te zmiany w różnych sferach.
wilczysko72 napisał/a:Kto jest osobnikiem alfa w Waszym związku ?
A kto osobnikiem omega?
Wilczysko powiało teraz wilkiem
Co do reszty to zgadzam się. Światopogląd to właśnie światopogląd, dotyczy wszystkiego. Jemu się zmienił i trzeba sprawdzić dokładnie te zmiany w różnych sferach.
Hehehe no skóry nie zmienię Moim zdaniem w każdym związku jest ktoś osobnikiem alfa. Samo w sobie to nic złego. Ja np. uważam, że u mnie osobnikiem alfa jest żona.
Ja np. uważam, że u mnie osobnikiem alfa jest żona.
I w czym ta alfowość się objawia? Ma szczególne zamiłowanie do kotów?
wilczysko72 napisał/a:Ja np. uważam, że u mnie osobnikiem alfa jest żona.
I w czym ta alfowość się objawia? Ma szczególne zamiłowanie do kotów?
Czemu akurat do kotów ????
Czym to się objawia ?? Hmmm... Lubi, żeby jak najczęściej sprawy były tak jak ona chce. Ciężko mi teraz tak na poczekaniu podać jakiś przykład. Może to wynika z tego, że po prostu ja nie czuję się osobnikiem alfa.
Gary, jak pisalam, seksu nie ma, bo jest to kwestia jego wiary.
Sorki dziewczyno, ale tego nie kupuję, nie wierzę w to.
Tak, przeczytalam kilka watkow z "zon aseksualnych mezczyzn" i skala problemu jest zastraszajaca!
No widzisz... więc lepiej może tego ślubu nie bierz. Już lepiej żyć bez ślubu. Nie widzę Was razem niestety.
Czemu akurat do kotów ????
Czym to się objawia ?? Hmmm... Lubi, żeby jak najczęściej sprawy były tak jak ona chce. Ciężko mi teraz tak na poczekaniu podać jakiś przykład. Może to wynika z tego, że po prostu ja nie czuję się osobnikiem alfa.
Eh, widać, że nie oglądałeś Alfa... Chowałeś się z wilkami w lesie, czy co?
Domyśliłam się, że o to może chodzić i o parę innych rzeczy.... Jak dla mnie ludzie często przypisują etykietkę Alfa, Beta itd zachowaniom, które można w rzeczywistości nazwać nieco inaczej, ale zostawię ten temat. W relacjach międzyludzkich nigdy nie będzie fifti-fifti i tego nie trzeba etykietować.
wilczysko72 napisał/a:Ja np. uważam, że u mnie osobnikiem alfa jest żona.
I w czym ta alfowość się objawia? Ma szczególne zamiłowanie do kotów?
obśmiałam się jak norka
Klio, jesteś świetna
Dzięki kochana i na zdrowie
Jest to ciekawe, o czym piszecie.
Wydawalo mi sie, ze do tej pory to ja bylam osobnikiem alfa.. Ale szczerze, nie zalezy mi na tym, wole scisle partnerstwo, poza tym czesto w przeszlosci przy tej mojej alfowosci doprowadzalam do naszego nieszczescia- bylam typem zdecudowanie dominujacym, ale na to sie zlozylo cale moje zycie- pochodze z rozbitej rodziny (ojciec odszedl od mojej mamy, jak byla jeszcze w ciazy ze mna), w dziecinstwie (jako mala dziewczynka) bylam ofiara sasiada pedofila, potem moja matka zwiazala sie z typem, ktory kilkakrotnie stwarzal sytuacje niejednoznaczne (kiedy juz bylam nastolatka). Dorastalam w przekonaniu, ze trzeba byc silna kobieta i niezalezna od faceta, ze w gruncie rzeczy faceci sa gorsi od nas, kobiet, ze sa zli z natury, co w pozniejszym, doroslym zyciu zaowocowalo uporem, bezkompromisowoscia itp. Mam swoje za uszami, ale stanelam twarza w twarz ze swoimi slabosciami i od miesiecy pracuje nad tym, zeby to zmienic. Mysle, ze mi sie udaje.
Nie sadze, ze on chcialby miec az tyle dzieci! Poza tym, ja mam prace, w ktorej sie spelniam i nie jestem typem matki polki wychowujacej gromadke dzieci w domu. Zreszta przy takiej czestotliwosci naszych zblizen raczej jest watpliwe, zebym jeszcze zaszla w ciaze a jesli sie zdarzy, to cudownie. Nie mam jednak zamiaru rezygnowac ze swoich planow, marzen itd.
Syn chodzi do szkoly katolickiej i ma 10 lat. On (moj facet) chcialby, zeby syn chodzil z nim do kosciola- powiedzialam, ze jesli bedzie chcial z nim chodzic- to niech chodzi. Zreszta, sama jako dziecko chodzilam do kosciola i wydaje mi sie, ze dziecko w tym wieku i tak sobie nie zdaje sprawy z tego, w czym uczestniczy. Wolalabym, zeby syn, czy przyszle dzieci same podejmowaly takie decyzje juz jako dojrzale, swiadome osoby. W koncu ja tez do czegos sobie doszlam po latach- i tak kazdy sobie dojdzie.
Klio napisał/a:wilczysko72 napisał/a:Ja np. uważam, że u mnie osobnikiem alfa jest żona.
I w czym ta alfowość się objawia? Ma szczególne zamiłowanie do kotów?
obśmiałam się jak norka
![]()
![]()
![]()
Klio, jesteś świetna
Aaaa teraz rozumiem
Sorki dziewczyno, ale tego nie kupuję, nie wierzę w to.
Tos mnie, Gary, pocieszyl
Nie no dobrze, jest mi to potrzebne, bo sama juz chyba dobrze na oczy nie widze. Poza tym dobrze znac opinie facetow na ten temat.
Czyli co, mam odejsc???
40 2017-02-27 14:57:57 Ostatnio edytowany przez alicjanna (2017-02-27 15:00:06)
Swoja droga, Klio, jak mam zaczac rozmowe na ten temat, tak zeby go nie urazic, nie wytykac palcami itd. Walic prosto z mostu? W sensie, wytlumaczyc mu, ze mam takie obawy? Ze boje sie, ze po slubie nie bedzie seksu, czy moze raczej zadawac nieoczywiste pytania, tak zeby naprowadzic go na jakas sensowna odpowiedz, ktora pomoze mi zweryfikowac, czy to w ogole ma sens. Gary pisze, ze koniec, finito, nic nie bedzie i w ogole bez sensu, ale zalezy mi na nim, w ogole nie wiem, czy mam sily po tym wszystkim na poznawanie kogos nowego, budowanie wszystkiego od nowa..?
Jest to ciekawe, o czym piszecie.
Wydawalo mi sie, ze do tej pory to ja bylam osobnikiem alfa.. Ale szczerze, nie zalezy mi na tym, wole scisle partnerstwo, poza tym czesto w przeszlosci przy tej mojej alfowosci doprowadzalam do naszego nieszczescia- bylam typem zdecudowanie dominujacym, ale na to sie zlozylo cale moje zycie- pochodze z rozbitej rodziny (ojciec odszedl od mojej mamy, jak byla jeszcze w ciazy ze mna), w dziecinstwie (jako mala dziewczynka) bylam ofiara sasiada pedofila, potem moja matka zwiazala sie z typem, ktory kilkakrotnie stwarzal sytuacje niejednoznaczne (kiedy juz bylam nastolatka). Dorastalam w przekonaniu, ze trzeba byc silna kobieta i niezalezna od faceta, ze w gruncie rzeczy faceci sa gorsi od nas, kobiet, ze sa zli z natury, co w pozniejszym, doroslym zyciu zaowocowalo uporem, bezkompromisowoscia itp. Mam swoje za uszami, ale stanelam twarza w twarz ze swoimi slabosciami i od miesiecy pracuje nad tym, zeby to zmienic. Mysle, ze mi sie udaje.
Nie sadze, ze on chcialby miec az tyle dzieci! Poza tym, ja mam prace, w ktorej sie spelniam i nie jestem typem matki polki wychowujacej gromadke dzieci w domu. Zreszta przy takiej czestotliwosci naszych zblizen raczej jest watpliwe, zebym jeszcze zaszla w ciazea jesli sie zdarzy, to cudownie. Nie mam jednak zamiaru rezygnowac ze swoich planow, marzen itd.
Syn chodzi do szkoly katolickiej i ma 10 lat. On (moj facet) chcialby, zeby syn chodzil z nim do kosciola- powiedzialam, ze jesli bedzie chcial z nim chodzic- to niech chodzi. Zreszta, sama jako dziecko chodzilam do kosciola i wydaje mi sie, ze dziecko w tym wieku i tak sobie nie zdaje sprawy z tego, w czym uczestniczy. Wolalabym, zeby syn, czy przyszle dzieci same podejmowaly takie decyzje juz jako dojrzale, swiadome osoby. W koncu ja tez do czegos sobie doszlam po latach- i tak kazdy sobie dojdzie.
No on może nie chcieć tyle dzieci, ale jak to mówią "człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi ". Częstotliwość zbliżeń nie musi być duża. Wystarczy raz
Gościu może mieć "skuteczność" jak Lewandowski. Powiem Ci tak, też kiedyś myślałem, że seks nie jest taki ważny w związku i że bez niego też jakoś to się wszystko może ułożyć. Oczywiście kobiety w tej kwestii postrzegają inaczej niż faceci. Ale faktem jest, że problem z seksem potrafi być tą cholerną drzazgą w związku, która z czasem uwiera coraz bardziej i nie lekceważ tego. Jak "opary" zakochania mijają to cholernie ciężko jest coś poprawić w tym temacie.
Powiem Ci tak, też kiedyś myślałem, że seks nie jest taki ważny w związku i że bez niego też jakoś to się wszystko może ułożyć. Oczywiście kobiety w tej kwestii postrzegają inaczej niż faceci. Ale faktem jest, że problem z seksem potrafi być tą cholerną drzazgą w związku, która z czasem uwiera coraz bardziej i nie lekceważ tego. Jak "opary" zakochania mijają to cholernie ciężko jest coś poprawić w tym temacie.
Czy to znaczy, ze Twoj poglad sie zmienil? Co na niego wplynelo?
Jestes osoba wierzaca?
Swoja droga, Klio, jak mam zaczac rozmowe na ten temat, tak zeby go nie urazic, nie wytykac palcami itd. Walic prosto z mostu? W sensie, wytlumaczyc mu, ze mam takie obawy? Ze boje sie, ze po slubie nie bedzie seksu, czy moze raczej zadawac nieoczywiste pytania, tak zeby naprowadzic go na jakas sensowna odpowiedz, ktora pomoze mi zweryfikowac, czy to w ogole ma sens. Gary pisze, ze koniec, finito, nic nie bedzie i w ogole bez sensu, ale zalezy mi na nim, w ogole nie wiem, czy mam sily po tym wszystkim na poznawanie kogos nowego, budowanie wszystkiego od nowa..?
Powinnaś się w rozmowie z nim zaakcentować, że masz takie potrzeby. No chyba musisz tu być trochę egoistyczna W razie czego zagroź mu, że będziesz chodzić po domu na okrągło nago, albo w seksownej bieliźnie
Niech się cholera męczy
Dawaj znać jak Ci będzie szło układanie
Zdecydowanie dam znac
Swoja droga, Klio, jak mam zaczac rozmowe na ten temat, tak zeby go nie urazic, nie wytykac palcami itd. Walic prosto z mostu? W sensie, wytlumaczyc mu, ze mam takie obawy? Ze boje sie, ze po slubie nie bedzie seksu, czy moze raczej zadawac nieoczywiste pytania, tak zeby naprowadzic go na jakas sensowna odpowiedz, ktora pomoze mi zweryfikowac, czy to w ogole ma sens. Gary pisze, ze koniec, finito, nic nie bedzie i w ogole bez sensu, ale zalezy mi na nim, w ogole nie wiem, czy mam sily po tym wszystkim na poznawanie kogos nowego, budowanie wszystkiego od nowa..?
Normalnie. Szczerze, na spokojnie o wszystkim jak stara i nowa sytuacja wyglądają z Twojej perspektywy, jakie budzi obawy, jakie uczucia, co chciałabyś dla was, w jakim kierunku chciałabyś abyście zmierzali itd. Zresztą będzie to rozmowa, a nie monolog, więc wsłuchuj się również w to co powie w tych kwestiach Twój partner. Daruj sobie zawoalowane komunikaty, bo i on ich nie zrozumie i Ty możesz opacznie zrozumieć to czego on nie zrozumie Mów w prosty sposób o prostych w gruncie rzeczy realiach waszego związku.
Powinnaś się w rozmowie z nim zaakcentować, że masz takie potrzeby. No chyba musisz tu być trochę egoistyczna
W razie czego zagroź mu, że będziesz chodzić po domu na okrągło nago, albo w seksownej bieliźnie
Niech się cholera męczy
Haha- no moze i racja, tylko ja nie mam takiej natury prowokacyjnej, no i jest w domu dziecko Owszem, syn chodzi spac wczesniej, wiec moze i bylaby okazja, ale nie chce, zeby to opacznie odczytal, bo w sumie nigdy tego nie robilam (wiem, wiem, niedobrze..)
wilczysko72 napisał/a:Powiem Ci tak, też kiedyś myślałem, że seks nie jest taki ważny w związku i że bez niego też jakoś to się wszystko może ułożyć. Oczywiście kobiety w tej kwestii postrzegają inaczej niż faceci. Ale faktem jest, że problem z seksem potrafi być tą cholerną drzazgą w związku, która z czasem uwiera coraz bardziej i nie lekceważ tego. Jak "opary" zakochania mijają to cholernie ciężko jest coś poprawić w tym temacie.
Czy to znaczy, ze Twoj poglad sie zmienil? Co na niego wplynelo?
Jestes osoba wierzaca?
Ateistą bym się nie określił, ale nie identyfikuję się z żadną religią.
W moim małżeństwie seks stanowi problem. Zresztą w ogóle bliskość stanowi problem. Myślałem, że może się dostosuję, ale idzie mi to ciężko. To mnie po prostu uwiera i boli. Jestem z tych, którzy w kwestii seksu zaczynali późno i nie mieli okazji, żeby się "wyszumieć".
W moim małżeństwie seks stanowi problem. Zresztą w ogóle bliskość stanowi problem. Myślałem, że może się dostosuję, ale idzie mi to ciężko. To mnie po prostu uwiera i boli. Jestem z tych, którzy w kwestii seksu zaczynali późno i nie mieli okazji, żeby się "wyszumieć".
Jaki to problem- Ty chcesz, ale zona nie chce? Czy na odwrot? To, ze nie miales okazji sie wyszumiec moze wcale i nie jest zle, gorzej, ze obecnie i to po slubie macie z tym problemy...
wilczysko72 napisał/a:W moim małżeństwie seks stanowi problem. Zresztą w ogóle bliskość stanowi problem. Myślałem, że może się dostosuję, ale idzie mi to ciężko. To mnie po prostu uwiera i boli. Jestem z tych, którzy w kwestii seksu zaczynali późno i nie mieli okazji, żeby się "wyszumieć".
Jaki to problem- Ty chcesz, ale zona nie chce? Czy na odwrot? To, ze nie miales okazji sie wyszumiec moze wcale i nie jest zle, gorzej, ze obecnie i to po slubie macie z tym problemy...
Żona nie odczuwa potrzeby.
Gary napisał/a:Sorki dziewczyno, ale tego nie kupuję, nie wierzę w to.
Tos mnie, Gary, pocieszyl
Nie no dobrze, jest mi to potrzebne, bo sama juz chyba dobrze na oczy nie widze. Poza tym dobrze znac opinie facetow na ten temat.
Czyli co, mam odejsc???
Takie "rozkminy" przed ślubem ma wiele, wiele osób. Zawsze coś nie gra... a to charaktery nie pasują, albo ktoś jest niezaradny, albo seks nie bardzo, albo ktoś jest zazdrośnikiem. Więc decyzję musisz podjąć sama. Jeśli chcesz z nim być to z tą świadomośćią, że seksu może nie być. A to będzie Cię bolało.
Swoja droga, Klio, jak mam zaczac rozmowe na ten temat, tak zeby go nie urazic, nie wytykac palcami itd. Walic prosto z mostu? W sensie, wytlumaczyc mu, ze mam takie obawy? Ze boje sie, ze po slubie nie bedzie seksu, czy moze raczej zadawac nieoczywiste pytania, tak zeby naprowadzic go na jakas sensowna odpowiedz, ktora pomoze mi zweryfikowac, czy to w ogole ma sens. Gary pisze, ze koniec, finito, nic nie bedzie i w ogole bez sensu, ale zalezy mi na nim, w ogole nie wiem, czy mam sily po tym wszystkim na poznawanie kogos nowego, budowanie wszystkiego od nowa..?
Wg mnie rozmowa nic nie da. Nie ustalisz jak będzie. Pewnie nie odejdziesz od niego.
Zwracam jednak uwagę, że to jest bardzo poważny problem w związkach i kobiety przez brak seksu jednak cierpią, choć wychowane są w poczuciu, że seks nie jest ważny.
Zanim zaczniesz rozmowę to lepiej podejmij decyzję, czy z powodu seksu jesteś w stanie od niego odejść. Jeśli nie odejdziesz od niego mimo, że nie będziesz miała seksu, to nie zaczynaj tych rozmów, bo one nic nie dadzą.
Szkoda tylko, że brak seksu zasłania bogiem i kościołem. krzywdząca jest ta filozofia.
Żona nie odczuwa potrzeby.
Oj... Jak sobie z tym radzisz? O ile radzisz!
wilczysko72 napisał/a:Żona nie odczuwa potrzeby.
Oj... Jak sobie z tym radzisz? O ile radzisz!
Od dawna chodzę na terapię, więc ten temat też tam poruszam, ale jest ciężko. Problem jest szerszy niż sama kwestia seksu. Myślę, że bez terapii wspólnej z żoną się nie obejdzie. Ona się co prawda już na to zgodziła, ale obawiam się, że to też nic nie da.
Od dawna chodzę na terapię, więc ten temat też tam poruszam, ale jest ciężko. Problem jest szerszy niż sama kwestia seksu. Myślę, że bez terapii wspólnej z żoną się nie obejdzie. Ona się co prawda już na to zgodziła, ale obawiam się, że to też nic nie da.
No wlasnie.. ja tez proponowalam terapie, ale on uznal, ze nie jest mu cos takiego potrzebne (on nie ma problemu z samym soba, z akceptacja siebie, wiec nie sadzi, ze w jakimkolwiek stopniu potrzebuje pomocy specjalisty).
W przeszlosci czesto sama go odrzucalam... Ale jak napisalam, stanelam twarza w twarz ze swoimi bledami i teraz, kiedy postanowilam je naprawic, on mi wyskakuje z czyms takim... Nie sadzilam, ze kiedykolwiek bedziemy mieli takie problemy. Jak tak sobie czytam tutaj, plus Wasze komentarze, to jednak stwierdzam, ze to wszystko chyba nie ma sensu.. Ja wiem, ze jego zdania nie zmienie, z drugiej strony nie mam pewnosci, ze sytuacja zmieni sie na lepsze po slubie (wyglada na to, ze zazwyczaj wszystko zmienia sie na gorsze!). Moze sprobuje mu to jakos spokojnie wytlumaczyc dzisiaj, bo okropnie mnie to meczy (nie moge przestac o tym myslec).. Chyba faktycznie w calym tym bigosie planowanie slubu jest paradoksem.. A ja nie mam zamiaru zyc w cierpieniu i totalnej abstynencji, zwlaszcza z wlasnym mezem.
wilczysko72 napisał/a:Od dawna chodzę na terapię, więc ten temat też tam poruszam, ale jest ciężko. Problem jest szerszy niż sama kwestia seksu. Myślę, że bez terapii wspólnej z żoną się nie obejdzie. Ona się co prawda już na to zgodziła, ale obawiam się, że to też nic nie da.
No wlasnie.. ja tez proponowalam terapie, ale on uznal, ze nie jest mu cos takiego potrzebne (on nie ma problemu z samym soba, z akceptacja siebie, wiec nie sadzi, ze w jakimkolwiek stopniu potrzebuje pomocy specjalisty).
W przeszlosci czesto sama go odrzucalam... Ale jak napisalam, stanelam twarza w twarz ze swoimi bledami i teraz, kiedy postanowilam je naprawic, on mi wyskakuje z czyms takim... Nie sadzilam, ze kiedykolwiek bedziemy mieli takie problemy. Jak tak sobie czytam tutaj, plus Wasze komentarze, to jednak stwierdzam, ze to wszystko chyba nie ma sensu.. Ja wiem, ze jego zdania nie zmienie, z drugiej strony nie mam pewnosci, ze sytuacja zmieni sie na lepsze po slubie (wyglada na to, ze zazwyczaj wszystko zmienia sie na gorsze!). Moze sprobuje mu to jakos spokojnie wytlumaczyc dzisiaj, bo okropnie mnie to meczy (nie moge przestac o tym myslec).. Chyba faktycznie w calym tym bigosie planowanie slubu jest paradoksem.. A ja nie mam zamiaru zyc w cierpieniu i totalnej abstynencji, zwlaszcza z wlasnym mezem.
No niestety po ślubie sprawy zazwyczaj się... nie poprawiają. I to nie chodzi o samą kwestię seksu. Zresztą seks chyba jest często takim "papierkiem lakmusowym" w związkach. Mam tu na myśli te związki już po fazie zakochania, gdzie wszystko to się samo napędza. Jak coś się chrzani z seksem to z czasem to zacznie obejmować inne sfery życia. Tak mi się wydaje. Niezaspokojona potrzeba bliskości jest frustrująca. Rodzi wątpliwości. Obniża poczucie wartości.
A Wy te plany ślubne macie już konkretnie sprecyzowane, czy jest to takie jeszcze "a może za rok" ?
55 2017-02-27 17:00:22 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2017-02-27 17:02:24)
Alicjanna
Mam dwie teorie, przyznam że nawet mi wydają się dość mało pradwopodobne, ale sama ocenisz...
1. Jego "Odkrycie Boga" może wiązać się z Twoją dominującą pozycją w związku. Wcześniej to moglo go uwierać, ale nie potrafił sobie z tym poradzić i reagować tak jakby chciał.
Teraz ma Boga- "tarczę", którą może się osłaniać przed Twoimi "ofensywnymi ruchami w jego stronę, lub wręcz zacząć przejmować inicjatywę korzystając z dogmatów, które dostarcza mu religia.
2. Brak seksu a religia.
Może być odwrotnie niż się wydaje na pozór. Tzn. on mając od jakiegoś czasu problemy natury seksualnej, lub doszedłwszy do konkluzji że go nie pociągasz (zbytnio) uciekł w religię, żeby mieć wytłumaczenie dlaczego nie ma seksu.
Klio -ale dlaczego od razu te stereotypy? Ja się wychowałem w lesie, a Alfa znam
Klio -ale dlaczego od razu te stereotypy? Ja się wychowałem w lesie, a Alfa znam
Chwali Ci się ten wszechstronny background
Swoją drogą jakiej literki greckiego alfabetu dorobiłeś się w tym lesie?
A Wy te plany ślubne macie już konkretnie sprecyzowane, czy jest to takie jeszcze "a może za rok" ?
Te plany to zupelnie cos nowego. Zaczelo sie od rozmowy o seksie wlasnie... Ale z kazda chwila ja mam wiecej watpliwosci. Nie zaczelismy jeszcze calego procesu. Wiem, ze nauki w kosciele zaczynaja sie 1go kwietnia. Teoretycznie jest miesiac na zastanowienie sie. Ale to chyba zdecydowanie za szybko. Nie wytrzymam, bo mi to spokoju nie da, musze z nim porozmawiac i powiedziec, co mi lezy i czego sie obawiam- a obaw mam tak naprawde wiecej i to wszystkie, o ktorych napisaliscie (zwiazane z roznicami pogladow, wychowaniem dzieci itd, nie chce juz wiecej klotni lub cichych dni, a cos mi pachnie tym, ze to bedzie tylko seria konfliktow).
Masakra.
Swoją drogą jakiej literki greckiego alfabetu dorobiłeś się w tym lesie?
Pi razy drzwi.
A szukając jej znalazłem kilka ciekawych artykułów o całej tej literkowej hucpie:)
How America Became Infatuated With a Cartoonish Idea of ‘Alpha Males’
The Myth of the Alpha Male
Ty pewnie masz to w małym palcu, ale fajnie się czyta- to pierwsze artykuły na ten temat które doczytałem do końca, no i może komuś się przyda przy okazji;)
59 2017-02-27 23:06:05 Ostatnio edytowany przez Klio (2017-02-27 23:06:23)
No to fajna literka.
A co do Alfów i Betów to nie wywołuj wilka z lasu... Ile to już było tłumaczeń na tym forum i teorii stadnych. Na samą myśl się odechciewa. Ale jak każda moda i ta przeminie i umrze śmiercią naturalną.
No było tego sporo, ale linków do artykułów i konkretnych badań/eksperymentów naukowych (dot. ludzi, a nie małpiatek, wilków itp.) nie pamiętam, więc wstawiłem- dla odmiany
Nie jestem pewny czy ta moda przeminie, ale kogo to w sumie obchodzi;)
Oczywiście, że przeminie. Przy czym kiedy idzie o modę w kwestii ubioru to zmienia się co sezon, a mody intelektualne (tu pseudointelektualne ) mają nieco dłuższą datę ważności.
Nie wytrzymam, bo mi to spokoju nie da, musze z nim porozmawiac i powiedziec, co mi lezy i czego sie obawiam- a obaw mam tak naprawde wiecej i to wszystkie, o ktorych napisaliscie (zwiazane z roznicami pogladow, wychowaniem dzieci itd, nie chce juz wiecej klotni lub cichych dni, a cos mi pachnie tym, ze to bedzie tylko seria konfliktow).
Masakra.
Powiem tak: uważaj dziewczyno w co się pakujesz.
Jeśli facetowi tak nagle odbiło na punkcie religii, to w przyszłości będzie już tylko gorzej - po ewentualnym ślubie on całe Wasze życie będzie chciał podporządkować swojej religii, jej zasadom, nakazom i zakazom.
I Twoje zdanie nie będzie się dla niego liczyć.
Lepiej dobrze się zastanów, tym bardziej że jeśli Wam nie wyjdzie - on nie pozwoli Ci odejść po dobroci - nie zgodzi się na rozwód.
Powiem tak: uważaj dziewczyno w co się pakujesz.
Jeśli facetowi tak nagle odbiło na punkcie religii, to w przyszłości będzie już tylko gorzej - po ewentualnym ślubie on całe Wasze życie będzie chciał podporządkować swojej religii, jej zasadom, nakazom i zakazom.
I Twoje zdanie nie będzie się dla niego liczyć.
Lepiej dobrze się zastanów, tym bardziej że jeśli Wam nie wyjdzie - on nie pozwoli Ci odejść po dobroci - nie zgodzi się na rozwód.
Wiesz, ze podobne mialam mysli? Ze tak wlasnie moze sie okazac? Od wczoraj metlik w glowie, uznalam, ze nie moge sie zgodzic na slub, skoro mam tyle watpliwosci i obaw. Dam temu troche czasu moze, chce zobaczyc, jakie sa jego intencje, jak w ogole bedzie sie ukladac miedzy nami. Nie moge sie ladowac w malzenstwo glowa w dol nie wiedzac o co kaman tak naprawde, a poniewaz z religia nie mozna polemizowac, to jest dosc prawdopodobne, ze bedzie tak, jak piszesz..
Obecnie nie ma seksu by nie grzeszyć ale nie ma podstaw by wierzyć, że po ślubie będzie lepiej. Jeśli u się wbije do głowy skrajność to seks tylko w czwartki, po bożemu i bez zabezpieczenia bo każdy stosunek ma kończyć się zapłodnieniem kobiety. Nie wiem czy ktokolwiek chciałby się w coś takiego pakować...
nagle mu się zmieniło? albo nowa kobieta- ktora np powiedziala mu,że z zajetymi sie nie wiaże- więc facet chce " rozwiązać' waszą relację, byś to ty go rzucila
albo neofita religijny- za kilka lat może mu odbić w calkowity radykalizm
albo ta religijnosc jest zasłonka, by się z toba nie wiązac- bo on przeciez zna twoje poglądy