Witajcie kobietki. Mam problem z nerwami. Nie wiem jak radzić sobie z nimi. W pracy jest ok normalnie z ludźmi rozmawiam śmieje sie wykonuje swoje obowiązki. A w domu...denerwuje mnie wszystko. To ze jest brudno ze maz nie pomaga w domu czuje się ciągle wykorzystywana bo po pracy sprzątam gotuje. Zdaniem męża nie powinnam wcale pracować bo teraz na się z siedzenia w domu takie same pieniądze (jestem na stażu w księgowości) albo znaleźć pracę na etat normalna i więcej zarabiac. Czuje się coraz gorzej niepokoją mnie nawet drobne rzeczy. Mąż swego czasu popijal 2 razy złapani go na jeździe po pijaku. Dużo razy mnie zawiódł. No ale mamy 1.5 roczne dziecko...Mam wrażenie ze ludzie decydują za mnie co mam robić jak żyć. Szwagierka też daje mi już wskazówki choć o to nie proszę jak wychowywać dziecko i ze powinnam siedzieć w domu bo przynajmniej mały byłby dopilnowany. Czuje się zagubiona i bez żadnego wsparcia a przecież chce pracowac zdobyć dobra pracę lubię to co robie. Mam dość wsiadania na głowę. Dzieckiem zajmowała się babcią ale widzę ze jest jej ciężko bo złamała rękę. W poniedziałek pójdę spróbuję załatwić żłobek podobno w urzędzie pracy finansuje koszt opieki nad dzieckiem. Sama nie wiem...dlaczego zawsze ja mam rezygnowac z czegoś ustępować. Do tego nerwy i brak poczucia bezpieczeństwa ze strony męża. Perspektywa problemów finansowych. Boję się tak poprostu siedzieć w domu zamknąć się w czterech scianach
1 2017-02-25 21:30:05 Ostatnio edytowany przez nataliabukwas (2017-02-25 21:40:08)
Nie wiem może to ze mną jest coś nie tak. Wszyscy wiedzą lepiej co powinnam robic. Nie powinnam kłócić się z mezem bo dziecko słyszy i wyczuwa emocje. Nie powinnam pracować bo dziecko chodzi niedopilnowane (ja pracuje od 7 do 15.30 a maz na 3 zmiany i żeby odciążyć babcie to maz po notkach jest z malym i owszem tu jest Problem bo jak przysnie to może się coś stać) więc ja sądzę ze należałoby poszukać innej opcji opieki nad dzieckiem. Z drugiej strony mam wrażenie ze to bardzo samolubne z mojej strony a rodzina męża jakoś tak wywiera presję na mnie ze to ja powinnam te "coś" zrobic z całą ta sytuacja. Nie liczą się w ogóle z tym co ja czuje i co ewentualnie byłoby dobre dla mnie. A ja boję się ze maz po rozprawie pójdzie do więzienia albo dostanie taka grzywnę że nigdy z dlugow nie wyjdziemy. Praca jest przynajmniej oderwaniem chodz na chwilę od problemów.
Tę samą sytuację opisywałaś już w swoim poprzednim wątku, dlatego bardzo proszę, abyś kontynuowała zaczętą dyskusję, dzięki czemu łatwiej będzie w jednym miejscu skupić wszystkie informacje i udzielić Ci właściwej odpowiedzi. Równocześnie proszę, abyś zapoznała się z Regulaminem Forum i stosowała do jego zapisów.
Z pozdrowieniami, Olinka