Wątpliwości - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 2 ]

Temat: Wątpliwości

Witam wszystkich, mam pewien naprawdę poważny problem ze swoją dziewczyną.

Mianowicie, jesteśmy ze sobą ponad pół roku (ja mam 21 lat, a ona prawie 18), wiem o tym, że to jest krótko, ale bardzo mi na niej / na naszym związku zależy i chciałbym to jakoś, no nie wiem, naprawić (?) (myślę, że to jest całkiem dobre określenie). Tylko problem jest w tym, że ona nie wie, dosłownie nic nie wie, ma wątpliwości odnośnie wszystkiego, co jest związane z naszym związkiem, ze mną, z nią. Według niej mnie kocha (tak dosłownie powiedziała). Nie chce zerwać, ale też nie potrafi się określić, czego tak naprawdę chce. Powiedziała, że od pewnego czasu w ogóle za mną nie tęskni (dodała też, że czasami ma takie "przypływy miłości" i wtedy zaczyna za mną tęsknić), dlatego też ograniczyła nasze spotkania i pisanie ze sobą, myślała, że dzięki temu coś zmieni, a wydaje mi się, że tylko nas oddaliła od siebie. Najgorsze jest to, że jak się spotkaliśmy, to śmiało powiedziała, że możemy to naprawić, że jestem dla niej ważny, a za 2 dni, że tego się nie da naprawić, że tego nie widzi, bo się nie zmieni (gdzie ja nawet na to nie nalegałem). Nie wiem, dlaczego po prostu ze mną nie zerwie, to jest dla mnie zagadką. Może mimo wszystko boi się mnie stracić, boi się tej myśli, że nas nie będzie (mówiła, że jakbyśmy zerwali, to chciałaby wrócić, tylko nic by się nie odezwała, bo boi się odrzucenia). Oczywiście pokazuję jej, że mimo tego wszystkiego, co się z nami dzieje może na mnie liczyć, zapewniam ją, że jakoś to wytrzymamy, że poczekam, że wiem, że to może trochę potrwać, zanim "dojdzie" do siebie, że damy sobie z tym radę, że będę walczył o nasz związek, choćby nie wiem co, no i najważniejsze, że ją kocham.

Z jednej strony zachowuje się tak, jakbym jej coś ewidentnie zrobił (gdzie zapewnia mnie, że nic nie zrobiłem), nie chce w ogóle ze mną pisać, tłumacząc się tym, że nie potrafi już ze mną normalnie rozmawiać, a jak nawet zacznie, to jest oschła, jak drugi raz nie napiszę, to nawet mi nie odpowie, ale mimo wszystko w sumie to chce się ze mną zobaczyć (bynajmniej nie mówi: nie, nie spotkamy się). A z drugiej strony za to, jak się widzimy, powiedziała, że te wszystkie wątpliwości odkłada na bok, że w ogóle o tym nie myśli, że w sumie wtedy to ja się tylko liczę, jest wtedy czuła (przytulenia, buziaki itp.), nawet nie pozwoli mi wrócić do domu, powiedziała jeszcze, że tęskni za mną przez chwilę, jak wychodzę od niej, że jak mnie przytuli, to jej się ciepło robi na sercu, że czuje się przy mnie bezpiecznie i w ogóle. Wydaje mi się, że ona potrzebuje takiego "realnego" kontaktu ze mną, inaczej dosłownie wariuje, dla niej pisanie to jest zdecydowanie za mało, ale to jest tylko moje zdanie, bo częściej się spotykać i tak nie chce. Może boi się bardziej zaangażować, przyzwyczaić? Nie wiem, może kiedyś ktoś ją tak mocno skrzywdził.

Może teraz trochę o niej. Gdy piszemy ze sobą, jest całkowicie inną osobą, w porównaniu do tego, jak się widzimy. Obojętne jest jej to, czy piszemy ze sobą, czy też nie, a jak nawet nam się uda, to często słyszę, że utrzymuję rozmowę na siłę. Ponadto jak do niej przyjeżdżam, to nieraz potrafi patrzeć się na mnie, bądź w jakiś inny punkt przez około 30 minut i nawet słowem się nie odezwie (jedynie co, to krótko odpowiada na moje pytania), ani przytulić, ani pocałować, ani nic i nagle wszystko jest ok, tak po prostu. Dodam, że problemy woli dusić w sobie niż się komuś wygadać. Ponadto mówiła mi, że jest niestabilna emocjonalnie (ja w zasadzie też), np. raz powie, że kogoś lubi, a za 2 dni, że już nie. Dodatkowo półroczny związek to dla niej (dla mnie też) coś nowego, nie wie do końca, jak się ma zachować i może dlatego też gubi się w tym wszystkim, sama nawet nie wie, dlaczego tak jest. Dodatkowo powiedziała mi, że tylko tak na poważnie mnie pokochała, więc śmiało, można powiedzieć, że jestem jej pierwszym "poważnym" chłopakiem, może nawet miłością życia. Ponadto mówiła mi, że w każdym związku miała wątpliwości i to praktycznie przez cały związek (2 miesiące maksymalnie z kimś była, ja również). Wiem, że jest trudna, specyficzna i naprawdę ciężko ją zrozumieć, ale mimo wszystko dalej chcę z nią być i nie wyobrażam sobie tego, że mogłoby jej nie być.

Według mnie może przechodzimy stagnacje, nie wiem, może rutyna nas tak niszczy, a przede wszystkim ją, bo sama nie potrafi sobie odpowiedzieć na to, dlaczego pojawiły się wątpliwości. Najgorsze w sumie jest to, że sama powiedziała, że jest ze mną szczęśliwa, że jest jej ze mną dobrze, że nie ma na co narzekać, bo może na mnie polegać i w ogóle. Dodam, że grudzień był dla nas naprawdę ciężki, praktycznie nie było dnia bez sprzeczki, może to też odcisnęło swoje piętno na naszym związku. Naprawdę nie wiem, co ja mam już robić, nie chcę z nią zerwać, bo to nie jest wyjście, chcę jej jakoś "pomóc" i odbudować nasz związek, tylko kurcze nie wiem jak. Szukam dosłownie wszędzie "światełka", które mogłoby jakoś podreperować, rozjaśnić nasz związek, dlatego też napisałem na tym forum, bo ja sobie z tym autentycznie nie radzę i proszę o jakąś naprawdę dobrą radę (tak jak wspomniałem wyżej, zerwanie NIE WCHODZI w grę).

Z góry dziękuję i pozdrawiam.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Wątpliwości

Drogi Autorze, młodzi jesteście bardzo - i to przede wszystkim musisz sobie uświadomić. A młodość ma swoje prawidła.

Piszesz, że dla obojga jest to pierwszy "poważny" związek. Nie jest więc przesadą stwierdzenie, że szukacie tego związku, waszych potrzeb, oczekiwań i sposobu na ich pogodzenie po omacku. Stąd te wahania, niepewność wolty o 180 stopni w przeciągu kilku dni i deklaracje na wyrost (mówienie "kocham" i jednocześnie niepewność co do chęci utrzymania relacji już na samym jej początku - to ewidentna deklaracja na wyrost i używanie słów, które się nie do końca rozumie). To norma na początku i trudno mieć tu jakiekolwiek pretensje do obojga. Takie uroki pierwszych związków. Dla Ciebie to też szansa na odrobienie kilku istotnych lekcji:

- jeśli ktoś mówi "kocham", a wysyła sprzeczne sygnały, to nie wierz słowom - wierz zachowaniu; miłość, taka prawdziwa, głęboka i do grobowej deski (a w każdym razie na lata) to uczucie, które charakteryzuje się sporą stabilnością i pewnością; umiejętność jej wyznawania właśnie na etapie osiągnięcia tej pewności, a nie wyrywania się z deklaracjami (by przekonać drugą stronę, ale i siebie samego) to sygnał emocjonalnej dojrzałości

- nie zdając sobie sprawy z własnych potrzeb, oczekiwań i preferencji, nigdy nie zbuduje się stabilnego związku - dlatego nie warto zatrzymywać się na "nie wiem" i na niesprecyzowanym uczuciu, że "czegoś mi brakuje" - trzeba drążyć i dążyć do zrozumienia siebie i partnera

- sami odpowiadamy za własne szczęście - dlatego tak niezrozumiałe jest, gdy ludziom coś w związku nie odpowiada, a czekają, aż to druga strona podejmie decyzję o zmianie (hint: jak nie pasuje Ci obecna relacja z dziewczyną - to nie musisz czekać aż to ona zerwie)

- trzeba wiedzieć, kiedy coś naprawiać i kiedy nie ma już czego naprawiać; różnica jest subtelna ale dostrzegalna; gdy walczysz o związek z przeciwnościami losu RAMIĘ W RAMIĘ z partnerką, to walka ma sens; gdy walczysz o związek z partnerką, jest to sensu pozbawione kompletnie.

Posty [ 2 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024