Witam, mam chyba problem, tylko nie wiem jak sobie pomóc. jakiś czas temu zaświtała mi w głowie myśl, żeby coś zmienić w życie swoim i swojej rodziny. Mieliśmy małe mieszkanie i żyliśmy całkiem spokojnie. Wpadłam na pomysł, żeby zamienić je na większe i tak zrobiliśmy. Sprzedaliśmy to dotychczasowe i kupiliśmy większe, a za tym poszedł kredyt i oszczędności, które mieliśmy. Niedługo mamy się przeprowadzać, a ja nie mogę sobie poradzić z tym. Od miesiąca ciągle płaczę na samą myśl o przeprowadzce, nie mogę spać nie mogę jeść, nie mogę skupić się na niczym. Czuje jak zapadam się w sobie, najchętniej położyłabym się i tak leżała. Bez przerwy czuję jakiś wewnętrzny ścisk, serce bije mi jak szalone. Wiem, że to co zrobiliśmy wyszło z mojej strony, ale na chwilę obecną najchętniej cofnęłabym czas, żeby się to nie wydarzyło. Mój mąż wykazuje się ogromną cierpliwością, ale wiem, że ma już powoli dość. Moja 10 letnia córka, ciągle prosi żebym już nie płakała. Ja już nie daję rady. Wiem, że ludzie mają straszne problemy ale ja nie daję sobie rady sama ze sobą. Błagam o pomoc.
Ale z czym nie możesz sobie poradzić? Z wizją kredytu spłacanego wiele lat? Z faktem samej przeprowadzki w sensie czysto logistycznym?
Skup się na pozytywach - zakładam, że większe mieszkanie to dla was po prostu bardziej komfortowe życie, więc tylko się cieszyć. A jeśli wasza sytuacja materialna jest stabilna to nie przerażaj się, aż tak kredytem.
Sama, nie wiem co mnie tak przeraża. Boję się, że przez jakieś swoje fanaberię w postaci większego mieszkania pozbawiłam nas spokojnego życia, a chyba też mi trochę żal wyprowadzać się, mamy tyle wspomnień związanych z tym miejscem. Każdy powie, że mogłam myśleć o tym wcześniej, niestety nie sądziłam, że będę tak to wszystko przeżywać. Wiem, że dla każdego kto czyta to co napisałam wydaję się śmieszna, niestety nie radzę sobie z tym wszystkim, chyba mnie to przerosło.
Sama, nie wiem co mnie tak przeraża. Boję się, że przez jakieś swoje fanaberię w postaci większego mieszkania pozbawiłam nas spokojnego życia, a chyba też mi trochę żal wyprowadzać się, mamy tyle wspomnień związanych z tym miejscem. Każdy powie, że mogłam myśleć o tym wcześniej, niestety nie sądziłam, że będę tak to wszystko przeżywać. Wiem, że dla każdego kto czyta to co napisałam wydaję się śmieszna, niestety nie radzę sobie z tym wszystkim, chyba mnie to przerosło.
W jakim sensie pozbawiłaś Was spokojnego życia? Finansowym?
Może to lęk przed zmianą samą w sobie. Ja np. ogólnie obawiam się zmian, ale jak już się na coś odważę to właściwie zawsze jestem zadowolona i trochę sama z siebie się śmieję, że tak się czegoś bałam;-)
Ale wspomnienia przecież zostaną - to, że będziecie w innym miejscu ich nie wymaże. W nowym mieszkaniu będą nowe wspomnienia. Miło powspominać, ale żyć trzeba tu i teraz:-)
Widzisz 89karoline, do tej pory było trochę ciasno, ale mam wrażenie, że tak spokojnie. Praca, dom zawsze starczało na wszystko, a teraz boję się, że zacznie brakować na normalne życie. Wiem, że powinnam myśleć o tym wszystkim wcześniej i prawdę mówiąc myślałam, tylko wtedy wszystko wydawało mi się łatwe proste. A teraz umieram ze strachu nie mogę jeść, spać, jestem kłębkiem nerwów. Nie mogę wyobrazić sobie momentu wyprowadzki z obecnego mieszkania, czuję straszny żal do siebie za to, że namawiałam męża do tej zmiany. Teraz to on próbuje stawiać mnie do pionu, choć ostatnio powiedział, że ma już dość całej tej sytuacji. Myślę, że powinnam iść do psychiatry. Nie wiem co ja sobie wyobrażałam, kiedy rodził mi się w głowie ten pomysł.
Myslalas wcześniej, zapewne razem z mężem. Wyszło Wam, że starczy Wam na życie zapewne?
Myslalas wcześniej, zapewne razem z mężem. Wyszło Wam, że starczy Wam na życie zapewne?
Pewnie, że liczyliśmy. Tylko teraz mam wątpliwości, czy to był dobry krok. Może należało siedzieć na dupie i cieszyć się z tego co się miało, może chciałam zbyt wiele. Nie wiem czy, inni też mają takie rozterki kiedy decydują się na jakieś zmiany w swoim życiu, czy tylko ja jestem taka strachliwa i wycofana.
allama napisał/a:Myslalas wcześniej, zapewne razem z mężem. Wyszło Wam, że starczy Wam na życie zapewne?
Pewnie, że liczyliśmy.
I wyszło ok. Cała reszta to Twoje projekcje i czarnowidztwo. Masz jakieś hobby kobieto droga?
gabra22 napisał/a:allama napisał/a:Myslalas wcześniej, zapewne razem z mężem. Wyszło Wam, że starczy Wam na życie zapewne?
Pewnie, że liczyliśmy.
I wyszło ok. Cała reszta to Twoje projekcje i czarnowidztwo. Masz jakieś hobby kobieto droga?
Jakiś czas temu biegałam, ćwiczyłam bo to sprawiało mi przyjemność, ale od jakiegoś miesiąca, kiedy podpisaliśmy ostateczne umowy nie mam siły na nic. Jestem sparaliżowana strachem, nie mogę zebrać się do jakiejkolwiek aktywności. Wiem, że każdemu kto patrzy na mnie z boku wydaję się śmieszna. Ale stało się ze mną coś bardzo niedobrego, jeszcze nigdy tak źle nie było. Najchętniej uciekłabym od tego wszystkiego.
Moim zdaniem masz dwa wyjścia - albo zebrać się w sobie i wrócić do ćwiczen - co pomoże Ci dwuwymiarowo - z jednej strony dopamina i serotonina a z drugiej po prostu będziesz miała mniej czasu na myślenie, albo pójść do psychiatry, bo to wygląda jak depresja.
Moim zdaniem masz dwa wyjścia - albo zebrać się w sobie i wrócić do ćwiczen - co pomoże Ci dwuwymiarowo - z jednej strony dopamina i serotonina a z drugiej po prostu będziesz miała mniej czasu na myślenie, albo pójść do psychiatry, bo to wygląda jak depresja.
Właśnie obawiam się, że to coś z moją psychiką jest nie tak. Tak jak się czuję obecnie to nie czułam się jeszcze nigdy, nawet kiedy pojawiły się problemy w pracy i musiałam z niej odejść. Wtedy też było mi ciężko, ale potrafiłam zapanować nad emocjami teraz nie mam siły żeby coś z tym zrobić.
Umów się do psychiatry.