Ktos doradzil mi zebym zalozyla wlasny post, a jestem
z watku silent84 o "cichych dniach".
Mam ogromny problem z moim mezem. Jestesmy 3 lata po slubie i on takze karze mnie cichymi dniami. Jestem osoba, ktora zaraz chce sie godzic i wszystko mu wybaczam a on tkwi w zlosci i nie moge sie nawet do niego odezwac, bo reaguje agresja albo zatyka uszy i mnie nie slucha lub wychodzi z domu. A ja wariuje, moje serce bije dwa razy szybciej niz normalnie przez te wszystkie dni, nie moge sie skupic, nie moge spac, nie jem (przez scisniety zoladek), placze caly czas, mysle tylko o tym czy dzisiaj juz bedzie ok jak wroce do domu (uciekam na np. silownie, gdziekolwiek, zeby wrocic do domu jak najpozniej i mniej godzin sie stresowac w razie jakby jeszcze nie byl gotowy ze mna porozmawiac). Juz nie daje rady psychicznie ale bardzo go kocham, bo wlasnie..te cudowne chwile kiedy sie nie klocimy ;( czekam na nie jak na zbawienie, pozwalajac sie traktowac zimno i bezwglednie. Zawsze to ja robie pierwszy krok. ZAWSZE.
Moze dodam jeszcze kilka faktow, moze jest tutaj ktos kto pomoze mi rozszyfrowac zamiary mojego meza.
On nigdy nie jest ze mnie dosc zadowolony, musialam zmienic duzo w sobie i moim zachowaniu zeby go zadowolic az w koncu stalam sie "jego idealem" w ktorym on jest bardzo zakochany, chce dzieci i wpolne zycie (mamy te same marzenia i potrzeby jesli o to chodzi). Na poczatku naszej znajomosci popelnilam pare bledow, ktore przepracowalismy razem i wszystko zostalo wybaczone i bylo ok. Ale on w kazdej klotni wraca caly czas do tego co bylo i jakby od nowa "walkuje" stare bledy i widzi tylko moje wady jesli cokolwiek zrobie (w wiekszosci nieswiadomie) co tylko moze mu nawet w malym stopniu przypomniec o tym co bylo, wtedy zaczyna sie kierat dla mnie: zrywanie, obrazanie mnie, pokazywanie ze nie ma zadnego szacunku, i tylko zal do mnie ze ja go doprowadzam do furii i ze jestem nienormalna. I zawsze ciche dni, podczas ktorych ja blagam o uwage albo o to, zeby bylo ok. Potem zawsze to mijalo i bylo cudownie miedzy nami znowu.
Ale ostatnio poszlismy na pare imprez podczas ktorych ja sie dosc upilam i nie wiedzialam co robie i wyszlo, ze kiedy siebie nie kontroluje zaczynam wyrzucac z siebie zale do niego za wszystko co mi robi kiedy jest zle i ze mnie nie docenia. On reaguje na to alergicznie, bo nienawidzi kiedy sie "czepiam", bo po trzezwemu sie nie czepiam, bo chce zeby wszystko bylo ok miedzy nami. Ostatnia impreza byla w ten weekend i ja znowu sie upilam, i znowu byla awantura podczas ktorej on pierwszy raz mnie uderzyl. Bylam w szoku i strasznie zraniona, ale w obliczu jego ogromnej zlosci na mnie (i jak to on powiedzial ze przeze mnie stracil panowanie do tego stopnia, ze az go to przeraza), zapomnialam o swoich uczuciach i przezywam teraz straszne ciche dni i tylko modle sie zeby to nie byl koniec, bo te ciche dni sa gorsze od tamtych poprzednich. Takiej zlosci po 3 dniach nie widzialam u niego nigdy, zupelnie czas nie dziala na korzysc, on jest coraz bardziej i bardziej wsciekly, a ja przezywam w rozpaczy kazdy dzien i nie mam nijakiego dostepu do niego. Po prostu sie zamknal i na pytania czy jest gotowy ze mna porozmawiac tylko macha glowa na "nie" nawet nie patrzac na mnie. Wczesniej powiedzial (przed ta oststnia impreza),ze przez te pare wczesniejszych imprez stracil silne uczucia do mnie, zaufanie, ze boi sie byc ze mna publicznie. I ja go tylko roczarowalam.
Co mam robic? jak sprawic zeby zaczal ze mna rozmawiac? co robic bo on jest calym moim zyciem, nie mam rodziny tutaj za granica, tylko jego i jego rodzine (przepraszam za brak polskich znakow) i jestem tu, bo sie zakochalismy i chce byc z nim.
Wiem, ze go rozczarowalam, bo obiecalam, ze sie nie upije tym ostatnim razem i wyszlo jak wyszlo (nie mam problemu z alkoholem, tylko zawsze pije ciut za duzo zeby sie rozluznic w towarzystwie jego znajomych, upija mnie juz niewielka ilosc alkoholu) i on czuje sie zraniony bo go rozczarowalam i wg niego zrobilam mu wstyd przed znajomymi (on ma straszne poczucie wstydu, dla niego zawsze jest wstyd jak sie klocimy publicznie, albo jak ja sie upije, albo jak cos tam, on zawsze uwaza za wstyd rzeczy ktore dla innych ludzi sa normalne albo na ktore nikt nie zwraca uwagi a on mysli ze wszyscy patrza i plotkuja a tak naprawde kazdy jest podpity i ma gdzies czyjes problemy). Z obu stron tez jest ogromna zazdrosc o druga strone, on wariuje i wmawia sobie, ze chce go zdradzic, zranic, byc z kims innym, nie wiem. Na poczatku naszej znajomosci sie upilam, kiedy pierwszy raz poszlismy na impreze z jego znajomymi i nikogo tam kompletnie nie znalam. On zostawil mnie SAMA i bawil sie ze swoimi kolegami. Dodam, ze nie mowilam wtedy po angielsku prawie wogole i z wdziecznoscia przyjelam oferte drinka od jakiegos chlopaka. Jako, ze moj facet wogole na mnie wtedy nie zwracal uwagi (taki typ, on uwaza ze nic zlego nie zrobil) a ja nie znalam nikogo i bylo mi przykro, to zaczelam flirtowac z tym chlopakiem zeby moj zwrocil na to uwage i troche go zazdrosc popalila. No i popalila. Teraz reaguje na moja kazda nawet niewinna znajomosc z kolegami z pracy, szkoly chorobliwie, bo uwaza ze zrobilam mu mega wstyd przed znajomymi tamtym pierwszym razem i ciagle sie niby powtarzam z tym. W smsach z kolegami dopatruje sie podtekstow. Ja rowniez jestem osoba zazdrosna, ale jest to rzecz ktora musialam zmienic w sobie na jego zyczenie zreszta ( nie okazywac zazdrosci) wiec to wychodzi ze mnie kiedy jestem pijana, no i wyszlo na ostatniej imprezie rowniez.
Dodam jeszcze, ze zazwyczaj staramy sie rozmawiac o naszych problemach jak juz minie troche czasu po klotni, ale ostatnio to jest ciagle ta sama rozmowa, nic sie nie zmienia wiec troche mu sie nie dziwie, ze on nie chce gadac juz, tylko ja jestem nadal zawsze gotowa. Moze dlatego, ze czuje sie ekstremalnie winna. W jego oczach jestem wszystkiemu winna.
Powiedzcie mi, on chce zerwac tym razem? Jeszcze nigdy nie bylo tak zle, panikuje i nie wiem co robic, tesknie za bliskoscia i rozmowa co zawsze robimy kazdego dnia kiedy jest ok ;(
P.S. u mnie jest teraz 6 rano, obudzilam sie po paru godzinach snu znow z "kamieniem " w brzuchu. On spi na kanapie juz 4 noc, poszlam do niego i poprosilam "hej, nie moge spac, martwie sie o nas, wroc do lozka do mnie i zapomnijmy" i uslyszalam tylko twarde "nie" ;(