Cześć.
Mam mega dylemat.
Miałam narzeczonego z którym byłam 8 lat... przyszedł czas że musiał wyjechać do pracy ( za Euro ). Postanowił coś zmienić, ale wiem teraz ze nie chodziło tu o mnie . Ja myślałam że to koniec, zaczęłam imprezować. Szukałam pocieszenia, choć on był co około 2 tygodnie w domu, to i tak czułam że zaraz znowu musi jechać do pracy. I tak co 2 weekend szalałam. Stało się zdradziłam go. Nie mogłam sama w to uwierzyć. On jednak nic nie wiedział. Widziałam że coś podejrzewa, ale o nic nie pytał. Po kilku miesiącach w mojej głowie coś się pozmieniało. On to wyczuł i mnie sprawdził. Znalazł tego czego szukał, dowodów zdrady ( wystarczy że powiem - prześwietlił mi fb ).
Chciał wyjaśnienia, nie mogłam nic z siebie wydusić. Chyba dał mi szanse bo po obejrzeniu dowodów przyszły ciche dni i dał mi ich kilka na zastanowienie się. Ja zrobiłam najgorsze.... w te dni spędziłam czas ze znajomymi. On czekał... i pękło wszystko, pewnego dnia porostu wyrzucił mnę z domu( mieszkałam u niego ).
Po kilkunastu dniach chciał rozmowy, ale ja nie miałam na to siły. Znalazłam pocieszenie w ramionach innego. Mój EX dalej o mnie myślał. Wiem o tym bo próbował kontaktu.
Minęło już kilkanaście miesięcy, miedzy czasie miał już nową dziewczynę, ale coś im nie wypaliło. Wiem że chciał mnie tam ściągnąć, ale ja nie miałam odwagi na wyjazd.
Obecnie nie mamy już w ogóle kontaktu, on wie że go zdradziłam. Czuje że był by mi w stanie to wybaczyć. Ale nie mam pojęcia jak bym miała to poukładać teraz. On szybko do kraju nie wróci na stałe, a ja chyba nie chce jechać.
Wiem że kochał mnie ponad wszystko.
Co o tym myślicie ?