A co, jak dyskusja, to w pełnym wymiarze 
Nie podałem tej listy również dla żartu, tylko wręcz przeciwnie, w konkretnym celu. Po tym, co napisała Piegowata zacząłem się po prostu poważnie zastanawiać, jak to jest z tym wyczuciem czasu i na ile mężczyzna powinien uważać, że może sobie pozwolić, a kobieta powinna na to pozwolić, w zależności od czasu jaki się znają i kierunku, w którym zmierza ich znajomość.
Zaraz pewnie ktoś mi zripostuje, że "kobieta na nic pozwalać nie musi" etc. A pewnie, nie musi, ale powinna. Bo tutaj właśnie leży jeden z ewidentnych problemów tego, że związek rozpada się zanim na dobre zdążył się zacząć.
Mężczyzna oczekuje od kobiety bliskości, kontaktu fizycznego. Kropka. Potem sex. Jest to chyba naturalna kolej rzeczy i ze strony kobiety odczucia powinny być podobne. Kobiety jednak (przynajmniej zazwyczaj, bo jak pokazuje życie, czasami jest zupełnie odwrotnie
) potrzebują więcej czasu, żeby "oswoić" się z mężczyzną itd. Często to właśnie ten czynnik leży u podstawy zakończenia budującego się związku.
Zaraz pewnie ktoś zripostuje, że "kobieta ma prawo określić, kiedy facet się do niej będzie pchał z łapami, a jak się nie podoba, to won".
No właśnie, często się nie podoba, jest won, a potem szloch, że zostawił, że wszyscy faceci to świnie i tylko chcą się dobrać do majtek etc. 
Poniekąd tak, chcą się tam dobrać i co w tym złego ? Chyba spotykając się z facetem jest to naturalną konsekwencją ?
Nie chodzi mi oczywiście o to, żeby na pierwszej, drugiej, czy nawet trzeciej randce pozwalać facetowi na wszystko, ale trzymanie dystansu we wszystkim przez dłuższy czas będzie prowadziło do bardzo szybkiego spadku zainteresowania ze strony każdego zdrowego faceta. Przecież jak się dziewczyna podoba, to generalnie facet chce
.
Jeżeli kobieta na drugim, czy trzecim spotkaniu nie pozwala mężczyźnie na zrobienie jakiegoś kroku, to większości facetów daje jasny sygnał, że zainteresowana nie jest. A po co się angażować, skoro nic z tego nie będzie.
Facet myśli: "Ładna, fajna, dobrze nam się rozmawia, ale za nic nie pozwala się do siebie zbliżyć"
Dziewczyna myśli: (pewnie jakoś tak) "Fajny facet, dobrze nam się rozmawia, ale jeszcze nie czuję się z nim na tyle swobodnie, żeby się zbliżać fizycznie. Poczekam do następnej randki"
I tak przez dwie kolejne randki. Potem facet oznajmia, że chyba to jednak nie to (bo już ma dosyć czekania), albo urywa kontakt, albo stopniowo się wycofuje.
Nie mam niestety lekarstwa na takie sytuacje. Nikt chyba nie ma. Nie są one oczywiście jedynym problemem, który prowadzi do wygaśnięcia znajomości, które mogłyby przerodzić się w związki.
Wiem jednak, mając ostatnio bardzo dużo styczności z facetami poszukującymi kogoś tak jak ja - na szybkich randkach, że problem jest realny i wydaje się, że rosnący.