Wybaczcie, jeśli zakładam wątek w złym dziale. Jestem tu po raz pierwszy.
Wiem, że jest to problem na poziomie gimnazjum, a nie na poziomie studentki pierwszego roku, jednak moje doświadczenie w związkach jest nikłe.
W pierwszym semestrze zapisałam się na ogun związany z filozofią. Dwa miesiące temu tak się złożyło, że spóźniłam się na zajęcia. Wbiegłam do sali i zajęłam pierwsze-lepsze miejsce. Niedługo później podniosłam wzrok znad swoich notatek i zobaczyłam, że On patrzy się w moje oczy, a w momencie, gdy nasze oczy się spotkały, posłał mi uśmiech. Coś było w tym spojrzeniu i uśmiechu, co kazało mi odebrać to jako flirt. Przez kolejne tygodnie flirtowaliśmy patrząc sobie w oczy i posyłając uśmiechy. Za każdym razem po zajęciach wychodził z sali szybciej ode mnie. Mimo, że z czasem zaczęłam odczuwać coraz większe zauroczenie, starałam się nie oczekiwać rozwinięcia "naszej relacji". Widzieliśmy się przecież jedynie raz w tygodniu przez półtorej godziny.
Sytuacja zmieniła się tydzień temu, gdy zostałam dłużej, by dopytać o szczegóły związane z napisaniem pracy semestralnej. On również musiał dopytać się o parę rzeczy. Stał w kolejce przede mną, więc gdy wychodził, usłyszał część mojej rozmowy. Gdy wyszłam na korytarz, zobaczyłam, że rozmawia z grupą znajomych. Usiadłam na ławce pod pretekstem, że muszę zapisać coś w telefonie (na prawdę musiałam zanotować informacje zdobyte podczas rozmowy). Miałam również nadzieję, że On jednak podejdzie i nie myliłam się. Zdążyłam się dowiedzieć, że studiuje dwa kierunki, że jest parę lat starszy ode mnie. Rozmowa jednak dość szybko się skończyła, ponieważ musiał iść na kolejne zajęcia.
Wczoraj były ostatnie zajęcia z ogunu, na który uczęszczam. Uzupełnialiśmy ankiety i tak się złożyło, że zajęło mi to trochę więcej czasu. Ulotnił się szybciej ode mnie. Idąc korytarzem, myślałam "no tak, przecież raczej nie miałaś czego oczekiwać poza flirtem". Miałam zamiar już wyjść, gdy zobaczyłam, jak On wchodzi po schodach, zmierzając ku sali, w której miał zajęcia. Zobaczył mnie. Przywitaliśmy się. Cudownie nam się rozmawiało, jednak wkrótce musiał iść na zajęcia. Miałam nadzieję, że poprosi mnie o numer, umówi się ze mną, nawiąże jakikolwiek kontakt. Tymczasem powiedział jedynie "do zobaczenia". Pomyślałam "o ironio, do jakiego zobaczenia, przecież ty nawet nie masz do mnie numeru".
Parę dni temu znalazłam jego facebooka i tak się zastanawiam, czy jest sens do niego napisać. Przecież gdyby chciał, to by już dawno poprosił mnie o numer. Z drugiej strony przychodzi mi na myśl, że oczekiwał, że może teraz ja podejmę kolejny krok i wezmę od niego numer, a jako, że tego nie zrobiłam... Może zamierza w najbliższym czasie poszukać mnie na fb? Już nie wiem, czy napisać do niego, czy zwyczajnie olać sprawę. Jak na razie to wszystkie relacje, gdzie to ja inicjowałam kontakt i rozmowę przez internet, kończyły się fiaskiem. Co radzicie zrobić?