ich dwóch... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 183 ]

1

Temat: ich dwóch...

Opisze moją historie ...mam męza od kilku dobrych lat..odkąd urodziło sie dziecko ( 2 lata temu) nie uklada sie dobrze...mysle ze juz wczesniej sie nie ukladało. Cos sie wypalilo ,cos skonczylo. Wkradła rutyna, przestalismy dbac o swoje relacje, spedzac milo razem czas ,bylo coraz wiecej klotni itp itd...tu mozna pisac duzo...mysle tez ze glowny prpblem tkwi w charakterze meza-on ma zły wzor z domu i twierdzi ze kobieta jest "od dzieci" i to ona przedewszystkim powinna zajmowac sie dzieckiem i domem (chcoiaz w domu mi pomaga to nieraz wypomina)...Odkad mala sie urodziła wyprowadzil sie do drugiego pokoju i spi osobno (chcociaz jak chce seksu nie ma z tym problemu by to zakomunikowac), ciagle migał sie od opieki nad małą, na spacery siłą wychodzil jak juz go poprosiłam to zdarzylo sie ze 2-3 razy...ogolnie to ja karmie,usypiam, bawie sie itp. On jak juz musi gdy np gdzies wyjde. Nawet bawiac sie pobawi z 15-20 min i tyle...jak wyjde to glownie włącza jej bajki i siedzi z tabletem lub telefonem w rece..nawet przy mnie tak jest. Oboje pracujemy zawodowo i nie jest tak ze on wraca wieczorami do domu. Ma czas rowniez na swoje hobby silownie i korzysta z niej bardzo czesto. Jest tez nerwowy i impulsywny. Zdarzylo mu sie jak cos jest nie po jego mysli np nie pozmywalam naczyn czy nie sprzatlam w danej chwili czegos ( a staram sie i dbam o obowiazki chociaz przyznaje ze potrafie byc bałaganiara ale to chyba nie jest najwazniejsze w zyciu) to zrobil jakas awanture, zaczal krytykowac , zdarzylo sie nieraz ze obraził, ubliżył...krzyczał, rzucal przedmiotami albo zniszczył jakis przedmiot w domu...rozmawialam z nim o tym nieraz i nawet wyprowadzilam sie na jakis czas ale niewiele to zmienilo...ogolnie nie ma tu szacunku i podstaw. Wiem ze kocha dziecko ale nie tak to sobie wyobrazalam. Stwierdził ze tez jest ze mna dla dziecka chociaz kiedys zdarzalo mu sie w milszych momentach powiedziec ze jeszcze mnie kocha itp...tylko zastanawiam sie jak to ma sie do jego zachowania...ale koniec o nim..........Pojawił sie ON ....znam go jeszcze zanim wzielam slub...zblizylismy sie do siebie....Wiem ze nie traktuje naszej znajomosci niepowaznie, nie bawi sie mną. ON tez ma swije zycie i swoja dziewczyne z ktora mieszka ale nie jest z nia szczesliwy. Mowil mi ze nie nie wymaga ode mnie zebym sie rozwiodła ale wiem ze chcialby tego. Chcialby sie spotykac poznawac mnie w roznych sytuacjach ...nasz romans trwa od 6 miesiecy chociaz duzo dluzej rozmawialismy przez tel, mejlowalismy itp. Jest wrazliwy ,uczuciowy, potrzebuje tez stablizacji i spokoju w zyciu...zupelne przeciwienstwo charakteru mojego meza....nie wiem co mam robic...wiem ze cos sie zaczelo dziac miedzy nami...on tez to wie ale nie bedzie nic planowal dopoki mieszkam z mezem...tak mi powiedzial...waham sie ...nie wiem co robic. Zostac z mezem i probowac to naprawiac czy wyprowadzic sie i probowac nowego zycia...?

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Zorija (2017-01-24 18:05:08)

Odp: ich dwóch...

To znaczy, że ty zdradzasz męża z którym cały czas mieszkasz (śpisz z nim itd.), a twój kochaś zdradza dziewczynę, która jest równie nieświadoma co twój mąż.

Świetnie się dobraliście.

Tak, próbuj. Koniecznie. Czeka was ze sobą wiele dobrego.

edit. i żeby była jasność - cała reszta, sytuacja w której jesteś, zachowanie męża, to, że nie chcesz tkwić w czymś, co ci nie odpowiada, co jest dla ciebie złe - miałoby znaczenie, ale tylko przed rozpoczęciem romansu.
Teraz już dorobisz każdą teorię, wymyślisz tysiąc najróżniejszych powodów, znajdziesz mnóstwo uzasadnień, żeby tylko się wywinąć i usprawiedliwić - ale przykro mi, już nie jesteś wiarygodna sad

3

Odp: ich dwóch...

W każdej relacji pojawia sie rutyna. Codzienność. Niewyrzucone śmieci. Pieluchy. Brudne skarpetki.
Motyle w brzuchu zawsze w końcu zdechną.

Jeśli jednak sie macie oboje męczyć z dzisiejszymi partnerami, a razem wam będzie lepiej, to po co tkwić w łajnie?

4

Odp: ich dwóch...

Rzeczywiście trudna sytuacja, tym bardziej, że macie wspólnie dziecko. Czy powiedziałaś mężowi szczerze o tym, co przeszkadza Ci w waszym małżeństwie? Jeżeli tak to napisz koniecznie co odpowiedział. Wiem z własnego doświadczenia, że od niezadowolenia w związku ucieka się gdzie indziej - problem w tym, że nigdy nie wiesz czy chciałabyś w ogóle być z tym człowiekiem (swoim dawnym znajomym), gdyby w Twoim małżeństwie było sielankowo.
Proponuję, żebyś na kilka dni zawiesiła na kołku kontakty z kochankiem (żeby dodatkowo nie mieszał Ci w głowie) i przyjrzała się na spokojnie swojemu małżeństwu. Może jest szansa, że do męża dotrze, jak bardzo Cię rani swoim zachowaniem? Nigdy nie wiesz, dopóki nie spróbujesz. Wyjściem jest terapia dla par - ale muszą chcieć tego obie strony.
Jeszcze jedno: jaką masz pewność, że gdy wyprowadzisz się od męża, twój nowy partner też zakończy swój związek? Z facetami (i z kobietami też, tak, wiem, malkontenci smile ) bywa różnie. Obiecują, a potem wychodzi jak zawsze...

5

Odp: ich dwóch...

Ja po cichu liczyłem by w końcu zdradzający ludzie dobrali się. czekałem i się doczekałem takiej historii smile

6

Odp: ich dwóch...

Autorko. Spotykałem się na luźnych zasadach z conajmniej dwiema mężatkami... Żadnej nie traktowałem poważnie. Przemyśl to sobie wink

7

Odp: ich dwóch...

Alekszy rozmawialam z mezem wielokrotnie nawet napisalam mu na kartce co mi przeszkadza w nim i co chcialabym zmienic w nim i naszym malzenstwie.Zaproponowalam mu to samo. Wtedy kiedy sie wyprowadzilam. Nawet nie napisal tego..A ja tak. Przeczytał i sielanka trwała 2-3 miesiace po mojej wprowadzce.Pozniej spotkał sie za plecami (odkryłam to sama na poczatku nie chcial sie przyznac)z nasza znajomą (oboje ja znamy) .spotkali sie w pustym mieszkaniu wypili kilka piwek i wrocil do domu (pod pozorem spotkania z kolega).Nie wiem czy co czegos doszlo czy nie ale to bylo podejrzane.Przed moja wprowadzka do domu zadawalam pytanie czy mu jeszcze zalezy na mnie ? odpowiedzial ze nie wie czy mu na mnie zalwezy ale napewno na dziecku mu zalezy. Ogolnie powiedzial ze ma teraz w domu spokoj i cisze. Mnie sie naprawde nie ma czego czepiac bo sie staram . Faktem jest ze czasem drazni go jak zwroce mu uwage zeby wiecej zajmował sie dzieckiem itp albo moje bałaganiarstwo. Teraz nawet rozmawialam i mowilam mu ze zle sie z nim czuje zeby przemyslal co dalej to miga sie i ucieka od odpowiedzi. Nieraz nie wiadomo czy powaznie czy w zartach mowi zebym sie przeprowadzila bo i tak juz milosci nie ma ,ja nie kocham jego a on mnie, ze jestesmy ze soba dla dziecka.Tak tez kiedys wygadal sie oficjalnie przy znajomych na jakiejs imprezie ze jestesmy dla dziecka(oni to slyszeli ale nie komentowali). On jest jakis chwiejny,chaaotyczny i sama nie wiem czy mu zalezy czy nie ale wtedy jak sie wyprowadzialam to bylo mu to na reke -takie mam wrazenie.Nawet nie mowil ze teskni, nie chcial zebym wracala(mysle ze byl pewny ze i tak wroce a to takie wczasy jak sie wyprowadzilam). To tyle.....

8

Odp: ich dwóch...

Zorija napisała już chyba wszystko w tym temacie - nie jesteś obiektywna .
Zdradzasz męża z facetem ,który zdradza swoją dziewczynę ,a potem spokojnie wracasz do domu i jak "Mąż komunikuje ,że chce sexu" to z nim sypiasz...
Powiedz mężowi ,ze masz romans bo Wam się nie układa i jeśli on się nie zmieni to od niego odejdziesz -wtedy można mówić o jakichkolwiek próbach naprawiania bądź nie.
Na razie to Ty kłamiesz i oszukujesz ,a winny jest wg Ciebie mąż...

9

Odp: ich dwóch...

wrobelkarolina nie moge powiedziec mezowi ze mam romans bo wylece z domu....dla niego zdrada to koniec. Poza tym nie sypiam z nim juz. Nie mam jakos ochoty. Facet z ktorym sie spotykam jak sie kiedys dowieedzial ze spalam z mezem to obrazil sie na mnie  i zakonczyl znajomosc w sensie ze nie chcial jej juz w takich bliskich relacjach. Wiem ze go to zabolalo.On tez nie sypia ze swoja dziewczyna ktora i tak w sumie nie miala oochoty z nim juz wczesniej  na seks  ,jest chlodna osobowoscia itp. On tez chce zmian w zyciu chociaz sobie nic nie deklarowalismy. Faktem jest ze nie wiem czy cos z tego bedzie...ale moje malzenstwo to tez jedna wielka niewiadoma..wypaliłam sie sad

10 Ostatnio edytowany przez Teufel (2017-01-25 09:27:56)

Odp: ich dwóch...
carly napisał/a:

wrobelkarolina nie moge powiedziec mezowi ze mam romans bo wylece z domu....dla niego zdrada to koniec. Poza tym nie sypiam z nim juz. Nie mam jakos ochoty. Facet z ktorym sie spotykam jak sie kiedys dowieedzial ze spalam z mezem to obrazil sie na mnie  i zakonczyl znajomosc w sensie ze nie chcial jej juz w takich bliskich relacjach. Wiem ze go to zabolalo.On tez nie sypia ze swoja dziewczyna ktora i tak w sumie nie miala oochoty z nim juz wczesniej  na seks  ,jest chlodna osobowoscia itp. On tez chce zmian w zyciu chociaz sobie nic nie deklarowalismy. Faktem jest ze nie wiem czy cos z tego bedzie...ale moje malzenstwo to tez jedna wielka niewiadoma..wypaliłam sie sad

Ehh. Nawet tego nie skomentuję , szkoda słów.

11

Odp: ich dwóch...
carly napisał/a:

wrobelkarolina nie moge powiedziec mezowi ze mam romans bo wylece z domu....dla niego zdrada to koniec. Poza tym nie sypiam z nim juz. Nie mam jakos ochoty. Facet z ktorym sie spotykam jak sie kiedys dowieedzial ze spalam z mezem to obrazil sie na mnie  i zakonczyl znajomosc w sensie ze nie chcial jej juz w takich bliskich relacjach. Wiem ze go to zabolalo.On tez nie sypia ze swoja dziewczyna ktora i tak w sumie nie miala oochoty z nim juz wczesniej  na seks  ,jest chlodna osobowoscia itp. On tez chce zmian w zyciu chociaz sobie nic nie deklarowalismy. Faktem jest ze nie wiem czy cos z tego bedzie...ale moje malzenstwo to tez jedna wielka niewiadoma..wypaliłam sie sad

Carly - przeczytaj to co napisałaś i głęboko się zastanów... A później grzecznie spakuj walizki i wynieś się z życia swojego meża ,ustal wysokość alimentów na dziecko i żyj długo i szczęśliwie.
Jak dla mnie - Ty jesteś w tej historii czarnym charakterem sad
Obym nigdy w swoim życiu nie trafiła na takiego partnera jak Ty sad

12

Odp: ich dwóch...

Ja wiem ze wiekszosc z was juz mnie oceniła jako ta złą tą zdradzająca swojego biednego meza ale nie jest tak ze ja mam taki charakter, ze ja to planowalam ..to wyszlo tak nagle. Nieraz zle sie z tym czuje ze prowadze 2 zycia a chcialabym miec jedno spokojne. Tylko ze z moim mezem juz sie chyba nie da, to osoba ktora jest miła a za 15 minut cos mu strzeli do glowy i 360 stopni podnoszenie głosy, krzyki ,cos  mu nie przypasuje i wszyscy sa zli, obraza (nie raz usłyszałam w kłotni ty dz...o, szma...o, k...o ), krytykuje,nieraz zniszczył jakies przedmioty w nerwach...Dziecko tego słucha i widzi wiec jak mam wychowywac je w takiej atmosferze. Caly czas licze na to ze to sie zmieni,rozmawialam z nim, wyprowadziłam ale to nic nie pomogło , wiec co czekac az sie zmieni>az nastapi cud?

13

Odp: ich dwóch...

Czy ktoś Ci kazał czekać???? Wręcz przeciwnie! Jeśli nie widzisz możliwości naprawy tego małżeństwa to po co marnujesz życie?
Każdy zdradzający pisze praktycznie dokładnie to samo (poczytaj inne wątki) ,a o ile prościej byłoby rozstać się z nerwowym ,kłótliwym i aroganckim małżonkiem ,a później szukać "drugiej połówki" niż nawiązywać romans?
A ten Twój kochanek ma jeszcze prostsze wyjście -przecież mieszka z dziewczyną -nie żoną ,nie matką jego dzieci itp- co go przy niej trzyma??
Troszkę przyzwoitości by się przydało zanim zaczniesz pisać ,że zdradzasz go bo jest taki i owaki. Dla mnie jak facet jest "taki-owaki" to się z nim rozstaję ,a nie umilam sobie życia na boku (bo to bezsensowne działanie).

14

Odp: ich dwóch...

On tez jak stwierdzil narazie nie ma motywacji do wyprowadzki bo juz kiedys rozmawialismy ze najpierw musialby sie zakochac i wiedziec ze ktos chce byc z nim a dopiero pozniej wyprowadzki. Mysle ze jest jeszcze jeden problem...on ma kredyt na miesszkanie z ta swoja dziewczyna...takze tez musieliby jakos to rozwiazac chcoiaz to tez nie jest jakis wiekszy problem dla niego.Jak stwierdzil to kwestia dnia i spakowania walizek,ze nie ma zobowiazan tak jak ja. Wprost jednak mi nie powiedzial ze chce zrobic to dla mnie. On jest raczej ostrozny z uczuciami i wyznawaniem ich bo juz raz zaangazowal sie z romans z mezatka, wyznawal uczucia ,chcial byc  z nia ale bawiła sie nim raczej ,wiec teraz stwierdzil ze duzo zalezy ode mnie ale jednoczesnie nie chce czuc presji mojej przyszlosci ,ze jak cos sie nie uda to bede miala pretensje do niego.

15 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2017-01-25 09:49:13)

Odp: ich dwóch...

Zgadzam się z przedmówczynią, wrobelkarolina.

Jednak aby się rozstać, tak jak proponuje wrobelkarolina, trzeba mieć odwagę.

A zdrajcy to tchórze.


To też prawda, że to historia schematyczna do bólu. Obrzydliwe to wszystko.

16 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2017-01-25 09:48:05)

Odp: ich dwóch...

Powtórzony post.

17

Odp: ich dwóch...
carly napisał/a:

On tez jak stwierdzil narazie nie ma motywacji do wyprowadzki bo juz kiedys rozmawialismy ze najpierw musialby sie zakochac i wiedziec ze ktos chce byc z nim a dopiero pozniej wyprowadzki.

Moja opinia jest taka: dorośnijcie obydwoje, a potem się za związki bierzcie, bo żal się robi, jak się to czyta...

Tylko dziecka w tym wszystkim szkoda...

18

Odp: ich dwóch...
carly napisał/a:

wrobelkarolina nie moge powiedziec mezowi ze mam romans bo wylece z domu....dla niego zdrada to koniec. Poza tym nie sypiam z nim juz. Nie mam jakos ochoty. Facet z ktorym sie spotykam jak sie kiedys dowieedzial ze spalam z mezem to obrazil sie na mnie  i zakonczyl znajomosc w sensie ze nie chcial jej juz w takich bliskich relacjach. Wiem ze go to zabolalo.On tez nie sypia ze swoja dziewczyna ktora i tak w sumie nie miala oochoty z nim juz wczesniej  na seks  ,jest chlodna osobowoscia itp. On tez chce zmian w zyciu chociaz sobie nic nie deklarowalismy. Faktem jest ze nie wiem czy cos z tego bedzie...ale moje malzenstwo to tez jedna wielka niewiadoma..wypaliłam sie sad

Właśnie przed chwilą na innym wątku na tym forum okazało się, że mąż mający kochankę (za którą ponoć szalał) i ABSOLUTNIE, CAŁKOWICIE i ZUPEŁNIE nie sypiał z zimną, obojętną mu żoną będzie z tą oto żona wkrótce miał dziecko.

Autorko, skończ, wstydu oszczędź.
Twoje tłumaczenia to żenada. Mąż nie tylko powinien cię pogonić, ale jeszcze dołożyć do tego solidnego kopniaka na rozpęd.

Odp: ich dwóch...

Jeśli chciałaś odejść od męża, to wybrałaś najgorszą z możliwych dróg.
Tak jak przedmówczynie, uważam że teraz powinnaś po prostu odejść. Złożyć pozew o rozwód i mieć nadzieję, że małżonek nie wniesie sprawy o rozwód z Twojej winy.

20

Odp: ich dwóch...

Widać tak u Ciebie jak i u tego faceta, z którym się spotykasz ogromny lęk przed byciem samemu. On tkwi w jakiejś relacji oby tylko być, i nie spakuje walizek, dopóki nie będzie miał gwarancji, że ktoś go pokocha i się zaangażuje. Ty chyba podobnie? Bo inaczej co by Cię powstrzymywało przed zmianą? No i właśnie to jest z gruntu nieprawidłowe. Jesteście ludźmi, którzy nie potrafią żyć sami. Boją się tego. Niestety tylko człowiek samodzielny nadaje się do zdrowego związku. Bo inaczej co z tego wyjdzie? Kolejny układ zależności, lęku przed samotnością? W zdrowym związku ludzie są razem, bo CHCĄ, a nie dlatego, że muszą.
Radziłabym obojgu rozwiązać własne problemy NAJPIERW, czyli skupić się na jakości obecnych związków opartych na zależności i lęku ( bo na pewno nie na miłości ), zrobić bilans życia, zastanowić się, czego się chce od życia, od potencjalnego nowego partnera, i dopiero potem się wiązać. TRUDNE?

Jeszcze jedno. Każde zakończenie związku to jakaś STRATA. Tę stratę trzeba umieć przeżyć. Zerwanie z niegdyś bliską osobą to rana. Trzeba jej się pozwolić zagoić. Poukładać się z tym. A nie pchać w kolejną relację, gdzie prawdopodobieństwo przenoszenia na nowego partnera swoich balastów emocjonalnych jest bardzo duże.

Odpowiedz sobie na pytanie - czy nawet gdyby nie było innej osoby w tle- nadal chciałabyś się rozwodzić z mężem? Skup się na tym. Tylko na tym. Czy jesteś w stanie sama o siebie zadbać? Pożyć chwilę samodzielnie? Czy masz na tyle poczucia wartości, by spodziewać się, że jeszcze wszystko jest możliwe, że jeszcze Twoje życie się ułoży? A może nie masz takiej wizji, i myślisz w głębi, że jak nie wyjdzie z kochankiem, to już będzie katastrofa, i nikt Cię nie zechce?
Takie myślenie może Cię hamować przed zmianą. Jeśli postrzegasz swoją przyszłości jako pasmo samotności, to faktycznie odejście od męża może Cię przerażać.

Nie zachęcam do rozwiązań ostatecnych. Sugeruję się tym, co sama piszesz. Że próby naprawienia małzęństwa nie powiodły się. W takim wypadku pozistaje ostatnia próba - terapia małżeńska, która da Ci klarowność. Oboje macie szansę poznać siebie i swoje oczekiwania. Przyjrzeć się swoim emcjom. Nawet jeśli to niczego nie naprawi, da Ci wgląd w to, czego sama potrzebujesz. Nie będziesz się tak miotać.

A, i coś mnie tu uderzyło. Fakt, że Twój kochanek już kolejny raz angażuje się w związek z mężatką. Znaczące. Mega.

Ja Ci powiem tak-

on w ogóle nie jest gotowy na poważne relacje, pomimo deklaracji. To, że wybiera osoby już zajęte, znacznie zmniejsza prawdopodobieństwo, że to się uda. A on tak wybiera, bo to jest spójne z jego możliwościami. Nie czuje się psychicznie PEWNY czegokolwiek i gotowy. Szukanie tej pewności u kobiety zamęznej to kiepski pomysł. Z góry wiadomo, że to cholernie trudne. On chce pewności, a wybiera obiekty tak, żeby tej pewności nie mieć. A dlaczego? Bo aż tak się boi zmiany. Przynajmniej ma pewność, że do zmiany nie dojdzie. ;-)

Wiesz co, on się bardziej od Ciebie boi, takie mam wrażenie.

Po co Ci taki partner? Który ma wiecznego cykora? Ufasz mu? Jakoś nie bardzo, bo sama się wahasz, co by było gdybyś się rozwiodła. Ano- w tym rzecz- NIE WIADOMO. Nie wydaje Ci się, że facet powinien być jakoś ogarnięty, wiedzieć , czego chce? Ale na głębszym poziomie- jak by był ogarnięty, to by nie szukał mężatki jako potencjalnego pretekstu do zmiany.
Gdzie wiadomo z góry, że to ciężka i słabo rokująca układanka. Raz to już zrobił, i jeszcze się niczego nie nauczył???

Oboje jesteście do terapii. Przepraszam, Wasz Trójkąt.

21

Odp: ich dwóch...

Zeby nie było Esthere...ja kiedys mezowi proponowalam taka terapie to powiedzial ze to i tak niczego nie zmieni albo uznał ze szkoda pieniedzy...co do mojego "kochasia " to on stwierdzil ze zadna wolna kobieta nie potraktuje go powaznie jak wie ze mieszka z dziewczyna ,tak samo jak zaden wolny facet nie potraktuje mnie powaznie jak wie ze mam meza.To dlatego chyba jestesmy w takim ukladzie jakim jestesmy..Powiedzial mi tez ze nie zgadza sie na takie cos ze ja sie wyprowadze i z rok pomieszkam nie decydujac sie na rozwod bo jak to stwierdzil jak rozwodu nie zobaczy to nie zobaczy,ze to takie miganie sie i uciekanie przez tym. Tylko macie racje autorki postów ze on tez nic nie robi ze swoim zyciem i nie zmienia....moze fakrtycznie jest nie ogarniety?chcialabym z nim jakos porozmawiac ale przeciez nie moge wymusic zeby wyprowadzil sie od dziewczyny ...to chyba nie byloby dobre posunięcie z mojej strony...:/?

22

Odp: ich dwóch...
carly napisał/a:

Zeby nie było Esthere...ja kiedys mezowi proponowalam taka terapie to powiedzial ze to i tak niczego nie zmieni albo uznał ze szkoda pieniedzy...co do mojego "kochasia " to on stwierdzil ze zadna wolna kobieta nie potraktuje go powaznie jak wie ze mieszka z dziewczyna ,tak samo jak zaden wolny facet nie potraktuje mnie powaznie jak wie ze mam meza.To dlatego chyba jestesmy w takim ukladzie jakim jestesmy..Powiedzial mi tez ze nie zgadza sie na takie cos ze ja sie wyprowadze i z rok pomieszkam nie decydujac sie na rozwod bo jak to stwierdzil jak rozwodu nie zobaczy to nie zobaczy,ze to takie miganie sie i uciekanie przez tym. Tylko macie racje autorki postów ze on tez nic nie robi ze swoim zyciem i nie zmienia....moze fakrtycznie jest nie ogarniety?chcialabym z nim jakos porozmawiac ale przeciez nie moge wymusic zeby wyprowadzil sie od dziewczyny ...to chyba nie byloby dobre posunięcie z mojej strony...:/?


Ty jesteś w gorszej sytuacji, bo łączy Cię formalny papier. Więc on jest jakby mniej pewny Ciebie. No ale z drugiej strony - to mu daje super usprawiedliwienie, żeby na razie nic nie robić, trwać w tym, co jest, bo tak wygodnie. :-)

Zobacz Carly -
zobacz, jak to, w jakiej jesteście sytuacji prowadzi do niezdrowych zachowań. Do pewnej SPYCHOLOGII, której korzeniem jest LĘK o własne 4 litery, asekuranctwo. Spychologia polega na tym że on ogląda się na Ciebie a Ty na niego.

Co to za usprawiedliwienie, że jesteście w takim układzie, czy on jest, bo osoba wolna nie potraktowałaby go poważnie?
A więc koleś trochę wie, że to niepoważne?
Acha! :-)

No to już coś mamy, mamy jakiś obraz.

Facet wie, że robi źle, ale robi źle.

Widzisz, jaki on jest? Mało dojrzały. Poubierane to jest w szlachetne idee, a pod spodem siano.
w dodatku element manipulacji Tobą.

Ty masz więcej do stracenia, bo Ty masz rodzinę, niech on nie będzie taki do przodu!!!

Moja rada - zajmij się tylko swoim małżeństwem. Wąskotorowo. Myślenie o nim zaburza Ci obraz.
Ja bardzo wątpię, żeby ten nowy to był dobry partner. Bo:

1. Jest obrzydliwym asekurantem
2. Nie chce za nic wziąć odpowiedzialności
3. Wie, że żyje w nieprawidłowej sytuacji, i sam nic nie zrobi by to zmienić
4. Lubi miec kontrolę nad sytuacją ( czuje się bezpiecznie jak to on rozdaje karty )
5. Jest tchórzem, który nie potrafi stworzyć bezpiecznej podstawy dla swojej kobiety, tylko bezczelnie czeka na jej ruch ( obrzydliwe! )
6. Kalkuluje w wycwaniony sposób
7. Lubi czuć się lepszy i szlachetny ( tak Ci to przedstawił, i chyba sama w to wierzysz, że on taki jest bardziej od Ciebie OK...A pod spodem słoma!!! I kilometr mułu, i samo dno! Facet, który wie, że w oczach osoby wolnej byłby zdyskwalifikowany, JEST zdyskwalifikowany! Droga Carly! Jakby chciał coś zmienić, t by zmienił, a nie pierniczył! A ta cała szopka to tylko zasłona dymna ukrywająca że ma on słaby charakter! Ja pierdzielę! Facet, który jest tak niepewny, jak małpa na gałęzi - nie skoczy zanim nie poczuje, że można się chwycic stabilnie kolejnego drzewa!!! Chore to wszystko i tyle w temacie! )

23

Odp: ich dwóch...

Ty go nie namawiaj na wyprowadzkę od dziewczyny! Ty go po prostu olej! Bo facet nie ma jaj, i nie stworzył żadnej podstawy do tego, żeby móc wejść w nowy związek. Zmiana powinna wyjść od niego - nie dlatego, że prosisz, ale dlatego, że człowiek rozsądny, dojrzały

1. Nie tkwi ze strachu w pustym związku
2. Nie zdradza partnera, choćby ten był do niczego
3. Nie przerzuca na kogoś odpowiedzialności
4. Nie kalkuluje czekając na czyjś ruch

Dojrzały człowiek ogarnia swoje życie najpierw, a potem bawi się w kolejny związek. Jak się sam ogarnie.

Amen.

24

Odp: ich dwóch...

to prawda Esthere ze ten nowy to zadna pewnosc i faktycznie chyba powinien jako facet byc bardziej pewny i wiedziec czego chce i dazyc do tego jak chce byc z kims albo  nie byc...potrzebuje faceta ktory wie czego chce!!!

...a tu ani moj malzonek ani on nie daja mi pewnosci....smutne to...czasem mam wrzenie ze ja mam wieksze jaja niz oni dwaj....bo bylabym w stanie cos zmienic ...
....z drugiej strony (nie broniac zadnego z nich ani nie przedstawiajac w lepszym swietle) moj maz to cham i prostak czesto, osoba skąpa ktorej szkoda kasy na jakies wyjazdy ,czy wyjscia(chociaz raz w roku jezdzimy na wczasy to i tak tam wszystko przekarkulowane)..
...poza tym ktora kobieta chciaalby by ja wyzwał od dz..i , szm...y czy k...y? i dziecko to slyszy a potem bedzie rozumiec?i powie w szkole czy przedszkolu ze tata powiedzial tak i tak na mame albo bedzie lekliwe czy bojazliwe przez to ze rodzice sie kloca>? bo juz troche jest taka a co bedzie pozniej? najbardziej w tym wszystkim boje sie o nią...i chcialabym dla niej jak najlepiej...

25

Odp: ich dwóch...

Ty w ogóle nie bierz gościa w kalkulację. Bo to jest taka kalkulacja nie oparta na faktach. Masz tylko gdybania i założenia o nim. Zajmij sie realnie tym, co jest. To, że mas nieudane małzęństwo, to fakt. To nalezy naprawić lub się z tego wycofać. A tamta relacja? To nawet związek nie jest! Związek jest wtedy gdy ludzie są oficjalnie razem i się nie ukrywają.

Nie masz związku z tamtym gościem, i nie zaśmiecaj sobie systemu operacyjnego Twojej głowy przetwarzaniem dodatkowych danych. Bo tylko się zmęczysz, system się zawiesi od nadmiaru zmiennych do obliczeń.

Licz tylko to, co pewne i realne.
Realnie to masz męża i problemy z nim.

Przekieruj głowę na te tory. Tylko na te. Doznasz ulgi.
Ten Twój kochaś, jakby miał jaja,
to też by się wziął sam za siebie i za swój bałagan,
a nie snuł teorii co by było gdyby!
Bo on cwaniak na razie wyjdzie tu na szlachetniaka!

Posprzątaj swoje,
do tego nie musisz się oglądać na niego!!!

26

Odp: ich dwóch...

Carly, nikt nie ma prawa Cię wyzywać, to nie jest normalne! I dziecko patrzy na to, i sobie modeluje w głowie, że tak wygląda rodzina! A potem samo wejdzie w podobny związek, gdzie brak uczucia, troski, czułości, to będzie standard ( bo przecież tak było w domu rodzinnym! ).

Wiesz dlaczego psychoterapeuci mają ręce pełne roboty?
Bo wszyscy zabraliśmy z dzieciństwa bagaż, i robimy dokładnie to, czego nas nauczono,
powielamy te błędy, bo one są wdrukowane w nasze postrzeganie " normalności".

Jak to powiedział terapeuta mi ostatnio-

Nie mogła Pani inaczej funkcjonować, to rodzina jest modelem, to tam się uczymy bliskości, emocji,
NIE BYŁO MOŻLIWOŚCI aby Pani zachowania były inne, bo takie były obserwowane, takie wpojono.

Jest w necie dużo artykułów o tym, czy dana relacja jest dobra czy zła, czy jest do uratowania, jakie są symptomy relacji nie do naprawienia.
Zamiast rozkminiać co kochanek zrobi a czego nie zrobi w odpowiedzi na Twoje kroki ( żenujące!!! ) to weź ten czas wykorzystaj na mądrą lekturę i pomyśl jak ogarnąć życie, jak samej być w porządku, skoro Panowie obaj nie chcą i się migają ( a mąż też nie chce wziąć odpowiedzialności za nic! ).

Trudno, musisz sama to załatwić.
I z dala od takich Panów.

27

Odp: ich dwóch...

A moze moglabys esthere cos polecic?w sensie lekture?widze ze sama mialas jakies problemy korzystalas lub korzystasz z pomocy terapeuty..sugerujesz zebym sobie ich dwoch odpusciła?
Zamierzm dzis pogadac z mezem -zadam pytanie czy mu nadal zalezy na tym malzenstwie i co zamierza zrobic zeby bylo ok.Zaproponuje terapie jezeli powie ze mu zalezy. Ciekawe co on na to. jezeli bedzie sie migał i nie powie konkretnie albo powie ze nie-to chyba faktycznie sie spakuje i zostawie go.Co do mojego ''kochasia''to kiedys na luzie rozmawialismy o przyszlosci gdzie bysmy mieszkali itp to powiedzia mi ( po naszej rozmowie jakis czas pozniej) ze byl w banku i pytal o kredyt i bank by mu przyznał...chyba jednak troche powaznie mysli o nas...ah......

Swoją drogą moze ktos z was ma jeszcze inne pomysły?bede wdzieczna za wszelkie info,rady,wskazówki etc....:)

28

Odp: ich dwóch...
carly napisał/a:

A moze moglabys esthere cos polecic?w sensie lekture?widze ze sama mialas jakies problemy korzystalas lub korzystasz z pomocy terapeuty..sugerujesz zebym sobie ich dwoch odpusciła?
Zamierzm dzis pogadac z mezem -zadam pytanie czy mu nadal zalezy na tym malzenstwie i co zamierza zrobic zeby bylo ok.Zaproponuje terapie jezeli powie ze mu zalezy. Ciekawe co on na to. jezeli bedzie sie migał i nie powie konkretnie albo powie ze nie-to chyba faktycznie sie spakuje i zostawie go.Co do mojego ''kochasia''to kiedys na luzie rozmawialismy o przyszlosci gdzie bysmy mieszkali itp to powiedzia mi ( po naszej rozmowie jakis czas pozniej) ze byl w banku i pytal o kredyt i bank by mu przyznał...chyba jednak troche powaznie mysli o nas...ah......

Swoją drogą moze ktos z was ma jeszcze inne pomysły?bede wdzieczna za wszelkie info,rady,wskazówki etc....:)

Nie wiem, z tym bankiem, mnie się i tak nie podoba jego podejście.
Ma gośc i tak jakis problem. Ewidentnie.
To nie jest prawidłowe, co by on tam nie obiecywał.
To słowa.

Czy mysli poważnie?
MYŚLI.
To tylko twory głowy.

Póki nie zrobi nic konkretnie, to może sobie myśleć.
Z myśli samych to nic nie ma.

Obalam ten argument.

Ja też dzisiaj myślałam, że na Kanarach jest ciepło i bardo bym chciała tam pojechać. 

Facet ma robić, a nie myśleć,
niech się gośc wykaże, że sprząta swój bałagan.

To okropne, że cokolwiek on mówi czy myśli, to i tak w tym jest ukryty jest przekaz : zrobię coś, jak Ty zrobisz.
Jest dorosły to niech sam po sobie sprząta.

Najgorsze jest to w nim, że on bez Ciebie nie jest w stanie w ogóle nic zrobić,
i pewnie by się z tamtej relacji nie wymiksował bez pomocy kogoś trzeciego.
I właśnie to go skreśla. Bo pokazuje, jaki jest słaby.

W codziennym życiu tez będzie się miksował od decyzji,
oglądał na Ciebie,
asekurował,
to taki typ,
sam siebie określił!

29

Odp: ich dwóch...

Tak sobie mysle ze lepsza chyba nie jestem. Nie chce zostac sama i chyba tez bym chciala zeby on mi konkretnie powiedzial ...narazie mowi to naookoło majac oczywiscie na mysli to zebym zostala sama., zebym zostawila meza ale tak jakby tez nie chce brac za to odpowiedzialnosci ''bo w razie jak sie nie uda to ja bede miala do niego pretensje'' to mi sie nie spodobało. Z drugiej strony ja mu kiedys powiedzialam ze nie zamierzam sie rozejsc w sensie rozwodu  i to tez dalo mu do myslenia...powiedzial tez ze moze byc tak ze ta relacja ze mna przestanie mu wystarczac i ze ja zakonczy, bo on chce w zyciu czegos wiecej, ze takie spotkania jak teraz mu nie wystarczaja,ze tez chcialby tak bez ukrywania sie spotykac z kobieta, tak normalnie..wiemy oboje i liczymy z tym ze ktos z nas moze powiedziec pas...oboje to ustalilismy ze to relacja bliska narazie oparta na seksie bo tak spotkania wygladaja(brakuje nam siebie nawzajem,lubimy sie kochac) ale nie do konca...oboje wiemy ze to nie tylko seks ale narazie nie robimy nic ze swoim zyciem. Wiem ze to pokrecone i juz czuje sie faktycznie czasem zmeczona bo chcialabym jednego a spokojnego,konkretnego zycia....mam dziecko i potrzebuje stabilnosci,bezpieczenstwa....

30

Odp: ich dwóch...

A co do podesłania czegoś - dawno już w tym nie siedzę, ale no wystarczy wpisać w google - po czym poznać dobry związek czy po czym poznać, że relacji nie da się naprawić. Jest masa tego! Miałam jakieś linki, ale muszę poszperać, a nie mam teraz czasu.

Jedyne czego nie znajdziesz, to książki adresowanej typowo do Kobiet, które wylądowały na pozycji kochanki czy są w innych trójkątnych znajomościach.
Ale za jakiś czas taka książka będzie. Bo ja już ją piszę. :-)

Terapia mi cholernie pomogła, polecam.
Nie ma to jak poczuć siłę w sobie, a nie w oparciu o jakiegoś słupa,
tak, jak to robi Twój "bohater".

Swoją drogą - jakoś mi się nie chce wierzyć w ten jego BANK. Facet by musiał mieć nieźle szajsu, żeby tak sobie lekko z jednym kredytem móc wziąć następny, gdy nawet każde głupie 200 zł zmniejsza zdolność kredytową o kilkadziesiąt tysięcy . Bo rozumiem, że to właśnie bank kalkulował?

Wiesz co, z tym kredytem itd, to jest strasznie długa droga- przecież on najpierw musiałby się dogadać z tamtą. Jeszcze nie wiadomo nawet jak ona zareaguje. To też jej chata i kasa. A on pewnie jasno nie postawił, z obawy o swoje nędzne 4 litery, sprawy tak jak jest. Toteż nie może wiedzieć, czy ona mu zrobi przeszkody czy nie. Niech nie gada, że ją zna. Finalnie NIKT nie wie, jak w sprawach ostatecznych zachowa się drugi człowiek. Bo w skrajnych, stresowych sytuacjach inne mechanizmy działają. Ja się rozwodziłam po 20 latach znajomości i też do końca nie wiedziałam, co mnie na sali czeka, więc spoko! Trochę realizmu!

Jak jego babka zostanie na lodzie czy zrozumie to, że została, może być różnie.
Ale oczywiście Twój bohater już sam wszystko skalkulował, i on "WIE".
Za jej plecami łazi po bankach i kombinuje, zamiast z nią usiąść i powiedzieć jak jest,
kulturalnie się rozejść, czy w ogóle ją najpierw łaskawie uprzedzić, że zamierza wkrótce się wymiksować!
Mógłby raczyć to uczynić, nieprawdaż???
Bo drugi człowiek nie chce być na lodzie zostawiony i zbierać szczęki z podłogi, że nagle coś komuś odwala i od dziś " kochanie, nie będziemy już spłącać kredytu razem, radź sobie sama, bo ja sobie już coś innego nagrałem! Adijos kochanie! "

31

Odp: ich dwóch...

Acha i mowil tez ze nie chce niczego oczekiwac wymagac od kogos..prosic sie...ze chcialby zeby ktos cos mu dał tak sam od siebie...Dlatego nie jest konkretny w swoich przekazach...tak mysle. Zraził sie do tamtej...Jej ponoc wprost komunikował ze chce z nia byc itd a ona nic mu nie powiedziala...nie odzywala i nie spotykala z nim przez dluzszy czas ale sama nie zakonczyla tego bo nie chciala...zrobił to pierwszy i twierdzi ze powinien juz dawno to zrobic. Stad mysle ze teraz jest ostrozny i nie robi nic sam pierwszy.Oczywiscie nie chce go usprawideliwiac tylko pisze co mi mowił i co ja wywnioskowałam.

32

Odp: ich dwóch...

Z tym kredytem to mi mowil ze beda go dalej splacac razem ale oplaty za mieszkanie bedzie robic ten ktory tam zostanie a jezeli ona sie wyprowadzi ( bo moze tak byc jest dumna jak on to stwierdzil) to wyjedzie do innego miasta do rodziców i tam bedzie szukac pracy i zostanie .Wtedy nadal beda splacac kredyt wynajmujac to mieszkanie. To w sumie jak dla mnie byloby najlepsze rozwiazanie ale faktycznie nie wiem jak by bylo ostatecznie. A co do kasy to mowil mi ze zarabia 3000tys na reke i ma jeszcze dosatkowa prace z ktorej tez ma niezłe pieniadze wiec moze bank faktycznie mu by przyznal ale nie znam sie na tym. Ponoc dostalby 200tys jak zrozumialam...

33

Odp: ich dwóch...

Ty znowu kombinujesz, co on, jak on, o by było, gdyby, a miałaś nie brac go do równania, bo to palcem na wodzie, i hipotetyczne jest wszystko. Miałaś się trzymać FAKTÓW.
Wypisz sobie jakie są fakty. Mam na myśli to, co realnie jest.
Fakty to coś, co istnieje. Nie to, co jest mówione, nie zamiary, nie snucie wizji, nie gdybanie.

Jak usiądziesz i napiszesz, to sama zobaczysz. Wyjdzie ci, że to Twoje małzęństwo jest faktem i to z tymi faktami trzeba sobie poradzić, te poukładać.
Potencjalny związek z tym kolesiem lub innym to możesz brać pod uwagę jak będziesz wolna. Powinnaś mieć do tego ROZWÓD. Może nie od razu, ale powinnaś.

Ja zanim się rozwiodłam , najpierw mieszkałam rok sama, potem wróciliśmy do siebie na rok, to był niewypał, potem znów się wyprowadziłam na rok, i po roku załatwiłam to formalnie. A teraz jestem już rok PO rozwodzie. I nikt mi niczego nie zarzuci. Mogę się związać z kim będę chciała, z osobą równie gotową. Bez wyrzutów sumienia. bez strachu o to, kto jaki wykona ruch. Bez społecznego ostracyzmu. Nikt mnie nie potępi. Nie zjedzie za to na żadnym forum. Nie wyzwie od złych kobiet. Żyję z ex mężem w przyjaźni, nasza córka ma codzienny z nami kontakt, jesteśmy w jej sprawach codziennie na telefonie. A ja nikogo nie oszukuję. Czysta kartka. Spokój w duszy. Jest dobrze. Jest cholernie dobrze. Ale jak pomyślę o tym czasie dylematów- odejść, nie odejść, jak pomyślę tez o próbie złapania się jakieś gałęzi po drodze, o niepotrzebnym ranieniu niewinnych osób, o zamęcie, jaki miałam w sercu i w życiu, słabo mi się robi.

Jestem teraz wolna. Wolna i mogę wszystko. Mogę sobie wybrać dobrego partnera. Nie dlatego, że pali mi się grunt pod nogami. Tylko dlatego, że mogę bez spiny szukać właściwej osoby. UCZCIWIE.

34

Odp: ich dwóch...
carly napisał/a:

Z tym kredytem to mi mowil ze beda go dalej splacac razem ale oplaty za mieszkanie bedzie robic ten ktory tam zostanie a jezeli ona sie wyprowadzi ( bo moze tak byc jest dumna jak on to stwierdzil) to wyjedzie do innego miasta do rodziców i tam bedzie szukac pracy i zostanie .Wtedy nadal beda splacac kredyt wynajmujac to mieszkanie. To w sumie jak dla mnie byloby najlepsze rozwiazanie ale faktycznie nie wiem jak by bylo ostatecznie. A co do kasy to mowil mi ze zarabia 3000tys na reke i ma jeszcze dosatkowa prace z ktorej tez ma niezłe pieniadze wiec moze bank faktycznie mu by przyznal ale nie znam sie na tym. Ponoc dostalby 200tys jak zrozumialam...

A skąd on to wie? Pytał ją o to? To są jej słowa, czy jego wyobraźnia? Powiedział jej o Was? Jak by wiedziała, to gadka by była inna.
3 tys to nie majątek. Kredyt to sporo kasy, a trzeba mieć wkład własny.
I jeszcze mieć na życie.

Co przy dwóch kredytach to i tak nie bajka.

Ty się masz z czego dołożyć do tego kredytu, czy tak po prostu opierasz się na nim?
Wiesz, że to by było źle dla Ciebie???

35

Odp: ich dwóch...

A jeszcze mi powiedz-
skoro on jest taki samodzielny, i go stać, mieszkanie to nie problem, to co uzasadnia to, że on jest z tamtą babką??? Skoro jest zła, zimna, seksu nie ma, i sprawy materialne to nie problem, to dlaczego on się już dawno nie wyniósł? Coś mi tu nie halo. No co uzasadnia trwanie przy tamtej? Ja Ci powiem. Skoro on narzeka, ale z nią jest, to znaczy, że ma w tym jakieś swoje korzyści i już. Coś tam musi być plusem tej sytuacji. Nikt zdrowy nie tkwi z własnej woli w czymś, co jest złe. Masochista jakiś?

Jeszcze bym zrozumiała, jakby chodziło o kasę, o dziecko...

Potwornie dziwne!!!

Facet jest dorosły, możę mieszkać sam, ale woli towarzystwo zimnej kobiety, bez seksu, bez sensu!
Dziecinada!
Niepoważne!

No nie litujmy sie tutaj nad biednym Misiem, nie usprawiedliwiajmy. Zachowuje się sprzecznie i kropka.

Obrzydliwy asekurant. Beee, jakie to niemęskie!!!

36

Odp: ich dwóch...

Wiem ze kiedys rozmawiali co bedzie w razie sie rozejda...jak dalej rozwiazac sprawe z kredytem.Tylko tyle. Ja nie zamierzalabym dokladac sie do kredytu z nim..wziołby go na siebie.

37

Odp: ich dwóch...

Carly, on weźmie kredyt na siebie, tylko na siebie, a Ty co, lokatorką będziesz u niego? Nie przeraża Cię taki nierówny układ? Stań najpierw sama na nogi, zamiast się pchać w kolejny zależy układ... Musisz być pewna, że w razie W będziesz miała gdzie się podziać. Na razie to Ty się zajmij mężem, finansami na przyszłość. Bo niczego nie można być pewnym. Opieranie się na kimś jest złudne. Związki powstają i się rozpadają. Ty masz być bytem niezależnym. I dopiero w wolności można rozsądne decyzje podejmować. Bo jak na razie to tutaj motywacją jest lęk. Jakiś Pan na piękne oczy rozdaje karty, a Ty na dokładkę do jego życia - gdzie NIE WIADOMO jak to się finalnie dla Ciebie skończy. Kiepsko to widzę.

Masz jakąs pracę? Jaka byłaby Twoja sytuacja po rozwodzie? Jakiś podział majątku? Jakieś prawo do czegoś?
Zanalizuj sytuację na trzeźwo.
Daruj sobie to wątpliwe przeskoczenie na inne drzewo.
To nie wygląda dla Ciebie bezpiecznie.

38

Odp: ich dwóch...

Carly ja rozumiem, że bez gałęzi trudno się żyje wink ale czas spojrzeć prawdzie w oczy: z mężem dobrze nie będzie, bo Ty tego nie chcesz (i podobno mąż zły wink ), z kochankiem też dobrze nie będzie, bo kochanek nie będzie chciał. Nie chce mi się już wygrzebywać tych fragmentów, które świadczą o tym, że gdy zakończysz małżeństwo po kochanku nie zostanie ślad, zwinie żagle i hasta la vista. Myślę, że właściwie wszystko w tej kwestii już podsumowała Esthere i nie będę się powtarzać.
Teraz albo siedzisz dalej na gałęzi z mężem, który Ci nie odpowiada, albo schodzisz z niej. Tylko, że w drugim przypadku nie spodziewaj się, że gałąź kochanka będzie na Ciebie czekać. Jego już nie będzie, a jeśli będzie to dalej jako kochanek od czasu do czasu. Może by tak wreszcie skończyć z szukaniem gałezi...  Stan na swoich dwóch własnych nogach.

39

Odp: ich dwóch...
carly napisał/a:

Ja wiem ze wiekszosc z was juz mnie oceniła jako ta złą tą zdradzająca swojego biednego meza ale nie jest tak ze ja mam taki charakter, ze ja to planowalam ..to wyszlo tak nagle. Nieraz zle sie z tym czuje ze prowadze 2 zycia a chcialabym miec jedno spokojne. Tylko ze z moim mezem juz sie chyba nie da, to osoba ktora jest miła a za 15 minut cos mu strzeli do glowy i 360 stopni podnoszenie głosy, krzyki ,cos  mu nie przypasuje i wszyscy sa zli, obraza (nie raz usłyszałam w kłotni ty dz...o, szma...o, k...o ), krytykuje,nieraz zniszczył jakies przedmioty w nerwach...Dziecko tego słucha i widzi wiec jak mam wychowywac je w takiej atmosferze. Caly czas licze na to ze to sie zmieni,rozmawialam z nim, wyprowadziłam ale to nic nie pomogło , wiec co czekac az sie zmieni>az nastapi cud?

Uporządkuj swoje życie dla siebie a przede wszystkim  dla dziecka.  Moim zdaniem nie powinnaś mieszkać ani z mężem ani z kochankiem ,bo obaj się do tego nie palą a tym bardziej  nie nadają. Powinnaś trochę pomieszkać sama z dzieckiem. I z dystansu  po pewnym czasie trochę inaczej spojrzysz na  swoje życie i wtedy podejmiesz być może słuszne  dla siebie i dziecka decyzje.

40

Odp: ich dwóch...
Klio napisał/a:

Carly ja rozumiem, że bez gałęzi trudno się żyje wink ale czas spojrzeć prawdzie w oczy: z mężem dobrze nie będzie, bo Ty tego nie chcesz (i podobno mąż zły wink ), z kochankiem też dobrze nie będzie, bo kochanek nie będzie chciał. Nie chce mi się już wygrzebywać tych fragmentów, które świadczą o tym, że gdy zakończysz małżeństwo po kochanku nie zostanie ślad, zwinie żagle i hasta la vista. Myślę, że właściwie wszystko w tej kwestii już podsumowała Esthere i nie będę się powtarzać.
Teraz albo siedzisz dalej na gałęzi z mężem, który Ci nie odpowiada, albo schodzisz z niej. Tylko, że w drugim przypadku nie spodziewaj się, że gałąź kochanka będzie na Ciebie czekać. Jego już nie będzie, a jeśli będzie to dalej jako kochanek od czasu do czasu. Może by tak wreszcie skończyć z szukaniem gałezi...  Stan na swoich dwóch własnych nogach.


Klio, Ty to mądra Kobieta jesteś!!! I ja też na tym forum zmądrzałam. Praca nad sobą, praca. Stanięcie na włąsne nogi to punt wyjścia.
Carly -
obudź się!!! To są romantyczne wizje, a życie życiem. Owszem, ludzie się łączą w pary, mają razem jakiś byt, ale teraz w tej sytuacji- zapomnij! Gościa nie można być pewnym, to raz, po drugie sama siebie jesteś niepewna, i jego nie zmienisz, ale sobą owszem, - możesz się zająć!!! Dojrzałośc to jest zajmowanie się sobą i samodzielność w tym! Strasznie mi się podejście tego faceta nie podoba, budzi ogromne wątpliwości, kupy się to nie trzyma! Nie wiadomo, co będzie, ale od tego jest teraźniejszośc, i to, co się w niej aktualnie dzieje, żeby móc trochę przewidzieć. FAKTY, FAKTY!!! Na razie to tylko jakieś mgliste gadki, tylko cytujesz, co on mówił, myślał. I koniec listy.
Nie dziwię się, że się wahasz. Bo to do dupy wszystko.

Dodam, że opis jego relacji z tamtą kobietą wskazuje, że on to taki typ - ciągnie go do związków MAŁO REALNYCH. Właśnie to go ciągnie.Jak babka jest zimna albo w inny sposób między nim a kobietą jest bariera. Kolejna relacja z mężatką to potwierdza. Tkwienie w związku w którym opisuje on osobę z którą jest - jako ZIMNĄ - to potwierdza. Ten facet nie będzie umiał być ciałem, duszą, umysłem przy normalnej kobiecie. Tak mu się ZDAJE. Podświadomie co innego nim kieruje. To jest od środka chore i nic z tego nie będzie.

Chcesz to sprawdzić?
To zajmij się sobą. Zadbaj sama o swoje bezpieczenstwo, pomyśl, jak poskładać się do stanu, który pozwoli Ci funkcjonować najpierw bez męża, a potem zobaczysz. To nie jest w porządku kandydat, i dobrze, że tu trafiłaś, przemyślisz to jeszcze, wyciągniesz wnioski, zaczniesz przyglądać się baczniej, zaczniesz budować swoje własne podstawy, zamiast lawirować pomiędzy układami, które wcale Ci nie służą!!!

41 Ostatnio edytowany przez Klio (2017-01-25 13:15:03)

Odp: ich dwóch...

Senkju big_smile
A co do typu, to ja uważam, że jego ciągnie do jak najbardziej realnych związków, przy czym lubi tez poszaleć na boku. Bierzecie za dobra monetę to co on bredzi o swojej dziewczynie, a ja uważam, że jest to standardowa gadka na złowienie kochanki. Dziewczyna jest oziębła, zła i w ogóle, ale jestem i będę z nią bo wisz rozumisz wink Pie..nie o Szopenie big_smile Zostanie z nią bo ani ona tak zimna, ani zła, a kochanka jeżeli nie będzie chciała być już kochanką to przestanie nią być, ale to nie oznacza, że będą w związku wink Zapomnij. Po prostu kochanka, która stanie się problematyczna i będzie za dużo chciała zostanie odstawiona i złowi sobie następną na wędkę biednego misia będącego w związku ze złą kobietą wink

42

Odp: ich dwóch...

jego nie ciagnie do takich relacji...on ja poznal przez neta...wszedł w to i mial nadzieje ze ona zakonczy swoje malzenstwo. Tak sie nie stalo. Tak naprawde on chcialby wolna kobiete ale takiej nie moze spotkac bo sam jejst w zwiazku i wei ze zadna nie potraktuje go powaznie, dlatego narazie jest w takiej relacji...relacji ze mna...

43

Odp: ich dwóch...
carly napisał/a:

jego nie ciagnie do takich relacji...on ja poznal przez neta...wszedł w to i mial nadzieje ze ona zakonczy swoje malzenstwo. Tak sie nie stalo. Tak naprawde on chcialby wolna kobiete ale takiej nie moze spotkac bo sam jejst w zwiazku i wei ze zadna nie potraktuje go powaznie, dlatego narazie jest w takiej relacji...relacji ze mna...

Jprdl, znalazł się kupiec na taką ściemę... Nie wiem czy śmiać się czy płakać. Zejdź na ziemię.

44

Odp: ich dwóch...

Ciągnie, ciągnie, bo robi to. Cały czas jest w relacji z osobą w jakiś sposób niedostępną. Upraszczając, mamy to, co pisze Klio. Bo jak tę sytuację odrzeć z całej mądrości, psychologizowania, to zostaje to, co jest : faceta wygoda. Dodam: gdy jesteś dostępna seksualnie to jego motywacja do zakończenia tamtej relacji spada... Po co robić bałagan z życia, gdy najważniejsze potrzeby są spełnione. NIC nie usprawiedliwia tego, że on siedzi z babką zimną i złą. Nie w jego sytuacji.

Dobra...
Naklikałam się, wracam do pracy.
Napisałam wszystko co tu było do pisania.

Autorka wątku usprawiedliwia Misia i empatyzuje z nim...Zamiast się obudzić.
Trudno.

45

Odp: ich dwóch...

Klio, chylę czoła. Napisałaś to najlepiej jak było można.
Naprawdę, carly, posłuchaj tej mądrej kobiety.
Skoro nie układa Ci się z mężem, rozwiedź się. Tylko pod żadnym, żadnym pozorem, nie licz na to, że Twój kochanek naprawdę się z Tobą zwiąże. Z tego co napisałaś wynika, że szanse są zerowe. Musisz zrozumieć, że dla niego jesteś tylko odskocznią, taką jak on dla Ciebie. Nie licz na niego po rozwodzie.
Umiesz liczyć, licz na siebie.

46

Odp: ich dwóch...

Wiem ze tak to wyglada ale chyba tak do konca nie jest...on nie traktuje mnie jak zabawkę...nie czuje sie tak .Gdyby tak bylo to bym to zakonczyla. Przy nim czuje sie dobrze...przy mezu jestem nikim.Wiem moze to naiwnosc ale chyba nie chce go stracic. Musze chyba faktycznie mocno sie odsunąć zeby poczul troche niedostepnosci,moze go otrzezwi. A co myslisz o tym Alekszy jako facet? ON nie chce zebym sypiala z mezem i kiedys nawet zerwal jak sie dowiedzial ze to zrobilam..mowil mi kiedys ze jak facet o te sprawy wypytuje tzn ze cos poczul, ze mu zalezy. Przeciez co by mu zalezalo zebym sypiala z mezem i czasem z nim jakby to byl taki luzny uklad>??

47

Odp: ich dwóch...
Esthere napisał/a:

NIC nie usprawiedliwia tego, że on siedzi z babką zimną i złą. Nie w jego sytuacji.

Dokładnie nic nie usprawiedliwia i tak po prawdzie to on pewnie nie siedzi z babką zimną i złą. Siedzi sobie ze zwykłą, najzwyklejszą babką z którą chciał się związać i tyle. Carly przekłada sytuację i relacje ze swojego związku na jego i wychodzi, że on musi być wielkim nieszczęśnikiem wink A nie musi i z tego co pisała raczej nie jest. Dlaczego twierdzi, że jest z kobietą zimną i złą? Bo tak się łowi właśnie kochanki będące w związkach. Dowiedział się od samej Carly, że w jej związku zgrzyta, więc co tam! W jego związku tez zgrzyta! (nawet jeśli nie wink ) Tak właśnie tworzy się nic porozumienia, a po tej nitce już łatwiej trafić do łóżka i się nawzajem pocieszać. wink Tylko, że Carly się pociesz, a on niekoniecznie potrzebuje pocieszenia... O tym właśnie świadczy to, że raczej stara się wystudzić zapędy Carly co do wspólnej przyszłości. On z nią takiej nie widzi, choć dla potrzeb utrzymania romansu mruknie czasem coś pod nosem co daje Carly jakąś nadzieję i staje się dla niej pożywką dla tworzenia scenariuszy wspólnej przyszłości.

carly napisał/a:

ON nie chce zebym sypiala z mezem i kiedys nawet zerwal jak sie dowiedzial ze to zrobilam..mowil mi kiedys ze jak facet o te sprawy wypytuje tzn ze cos poczul, ze mu zalezy. Przeciez co by mu zalezalo zebym sypiala z mezem i czasem z nim jakby to byl taki luzny uklad>??

Jest to zwykła rywalizacja, której przypisujesz jakieś wyższe uczucia. Rywalizację z mężem zwyciężył, wie, że jest lepszy, że jego skinienie palcem decyduje o waszym życiu seksualnym w związku małżeńskim, że zrobisz dla niego wszystko. Nawet sobie nie wyobrażasz jakich rozmiarów jest teraz jego ego... Jest moc, jest haj. Zwykła samcza rywalizacja, której jak widać nie ogarniasz.

48

Odp: ich dwóch...
carly napisał/a:

Wiem ze tak to wyglada ale chyba tak do konca nie jest...on nie traktuje mnie jak zabawkę...nie czuje sie tak .Gdyby tak bylo to bym to zakonczyla. Przy nim czuje sie dobrze...przy mezu jestem nikim.Wiem moze to naiwnosc ale chyba nie chce go stracic. Musze chyba faktycznie mocno sie odsunąć zeby poczul troche niedostepnosci,moze go otrzezwi. A co myslisz o tym Alekszy jako facet? ON nie chce zebym sypiala z mezem i kiedys nawet zerwal jak sie dowiedzial ze to zrobilam..mowil mi kiedys ze jak facet o te sprawy wypytuje tzn ze cos poczul, ze mu zalezy. Przeciez co by mu zalezalo zebym sypiala z mezem i czasem z nim jakby to byl taki luzny uklad>??

Jako (pewnie) zakochanej kobiecie ciężko jest Ci ocenić czy kochanek nie traktuje Cię jak zabawki. Miłość zaślepia i chyba nikomu nie trzeba tego tłumaczyć... Tak z ciekawości, czy o Twojej sytuacji wie ktoś, kto Cię zna? Jakaś przyjaciółka, ktokolwiek? Takie spojrzenie z zewnątrz jest bardzo cenne.
Nie jestem facetem, więc Ci nie pomogę big_smile
Zawłaszczanie Twojego ciała wcale nie jest dowodem na to, że mu zależy. Może chce się po prostu czuć jak jedyny sprawiedliwy ogier w tym czworokącie i w ten sposób sprawia, że jesteś od niego jeszcze bardziej zależna. A tak serio, wierzysz że on nie sypia ze swoją dziewczyną?
Życzę Ci jak najlepiej, ale obawiam się, że trafiasz z deszczu pod rynnę...

49

Odp: ich dwóch...
carly napisał/a:

Wiem ze tak to wyglada ale chyba tak do konca nie jest...on nie traktuje mnie jak zabawkę...nie czuje sie tak .Gdyby tak bylo to bym to zakonczyla. Przy nim czuje sie dobrze...przy mezu jestem nikim.Wiem moze to naiwnosc ale chyba nie chce go stracic. Musze chyba faktycznie mocno sie odsunąć zeby poczul troche niedostepnosci,moze go otrzezwi. A co myslisz o tym Alekszy jako facet? ON nie chce zebym sypiala z mezem i kiedys nawet zerwal jak sie dowiedzial ze to zrobilam..mowil mi kiedys ze jak facet o te sprawy wypytuje tzn ze cos poczul, ze mu zalezy. Przeciez co by mu zalezalo zebym sypiala z mezem i czasem z nim jakby to byl taki luzny uklad>??

Carly, Masa facetów ma takie podejście, nikt się nie chce dzielić swoją "zdobyczą",
ale czy to miłość w tym wypadku? Ja też byłam z facetem, który dla mnie nie chciał poświęcić swojego związku, i wręcz mi powiedział, że nie chciałby mnie nikomu oddać innemu. Co z tego? Czuł? No coś tam czuł. Nie w tym rzecz, czy ten twój czuje czy nie czuje, ale co robi. My kobiety za dużo przywiązujemy wagi do uczuć. Niechby i on nie czuł tyle, ale robił, ROBIŁ COŚ.

Carly- tak szczerze-

wyniosłaś coś z tego, co tu było pisane? Możesz napisać, co konkretnie? Co zrozumiałaś? Czy idziesz w zaparte, że on taki dobry biedny Miś? Strasznie uczucia przesłaniają Ci fakty... Przecież takie forum to osoby, które nie są zaangażowane i mogą obiektywnie się sytuacji przyjrzeć. Odrzucasz to ? Myślisz " a co oni tam wiedzą???".

Wiesz Carly czemu piszę w Twoim temacie?
Bo miałam podobną historię.
Wiem, myślisz - " moja jest NAJmojsza, tylko ja wiem, jak jest, ja CZUJĘ, ja widzę, ja myślę".
Prawda jest taka, że pomimo różnych osób, uwikłania są podobne, czy mechanizmy -
i taki argument, że Twoja sytuacja jest inna, będzie z d...., a nie z życia.

50

Odp: ich dwóch...

A to, co pisała teraz Klio- to jest takie dosadniejsze określenie na to, co pisałam wcześniej. Skoro on narzeka na nią, a dalej z nią jest, to pokazuje, że on ma tam UKRYTE KORZYŚCI. Bo gdyby nie miał- to by było NIELOGICZNE I NIESPÓJNE. A chyba on jest poczytalny?

Zatem-

NIE jest tak źle jak on to przedstawia. Gdyby było, mieszkałby już sam. Tym bardziej, że gość ma na to środki.

Błagam, obudź się, to się kupy nie trzyma.

Nawet gdyby chodziło o to, że on taki biedny, nie może zaufać, nie jest Ciebie pewny-
NAWET GDYBY!!! - to źle to o nim świadczy. To pokazuje człowieka kompletnie nie kierującego sobą w sposób niezależny.

Myślę, że jeśli wykonasz jakiś zdecydowany ruch, to on się spłoszy. Zresztą, jak chcesz to mu powiedz, że się decydujesz na jakieś kroki i zobaczysz. To NIE zmienia sytuacji, że NAWET JEŚLI on na to odpowie pozytywnie, to Twoja sytuacja jest nadal kiepska, będziesz zależna, to on rozdaje karty, ze SWOIM mieszkaniem, i SWOIM kredytem, a Ty jak na tę doczepkę, zdana na łaskę i niełaskę nowej relacji, w której może być różnie.

Ani w tę ani w drugą stronę to nie ma sensu. NIE MA , i nie może mieć, gdy ludzie zaczynają związek na wątpliwej podstawie, gdy już z początku nie ma zaufania, gdy jest tyle niepewności, asekuracji, gdy jest czworokątne kłamstwo!!! I gdy nie ma Twojej niezalezności, która by pozwoliła na rozsądną ocenę sytuacji. A jest tylko zakochanie i lęk o poczucie bezpieczeństwa ( główny motywator tutaj do płynnego przeskoczenia z układu A do B ).

51

Odp: ich dwóch...

Esthere  rozumiem ze nic nie wyszlo w twojej sytuacji z tym facetem? mowil ze cos czuje ale nic nie zrobil? tez mial kogos...a ty meza tak?chyba masz racje ze to taka spychologia ze on niby jej nie zostawi dla mnie a ja meza dla niego...ze mize oboje na to liczymy ale nikt nic nie robi..moze oboje widzimy tu jakas wygode...co by nie bylo to chyba mu napisze ze musze zajac sie swoim zyciem, pracą, dzieckiem a od niego troche odsunac...zeby dal mi troche czasu ...ciekawe co wtedy zrobi?

52

Odp: ich dwóch...
carly napisał/a:

Esthere  rozumiem ze nic nie wyszlo w twojej sytuacji z tym facetem? mowil ze cos czuje ale nic nie zrobil? tez mial kogos...a ty meza tak?chyba masz racje ze to taka spychologia ze on niby jej nie zostawi dla mnie a ja meza dla niego...ze mize oboje na to liczymy ale nikt nic nie robi..moze oboje widzimy tu jakas wygode...co by nie bylo to chyba mu napisze ze musze zajac sie swoim zyciem, pracą, dzieckiem a od niego troche odsunac...zeby dal mi troche czasu ...ciekawe co wtedy zrobi?

Poznałam go na 2 tyg przed moją sprawą rozwodową. Mówił, że nic go z tamtą już nie łączy. Nawet mieszkał osobno, i to 400 km od niej, co mnie zmyliło. Ale jeździł tam co jakiś czas ( argument: dzieci ). Przez pół roku były wahania, w końcu stanęło na tym, że asekurant się nie rozwiedzie ( argumenty liczne, niby tamtej nie kocha, ale dzieci, majątek, co ludzie powiedzą ). Ostatecznie, gdy żona przyjechała z dziećmi do jego mieszkania, zdałam sobie sprawę, że to jest normalny związek, może nie najgorętszy, ale normalny, gdzie ludzie dookoła traktują ich jak parę. On sam mówił, że oczywiście się waha, co zrobić, ale jednocześnie mówił, to co ja mówię Tobie- że nie jest aż tak źle w tej relacji by ją definitywnie kończyć.

Palę się ze wstydu , że się w to wplątałam.

Czy on ją kocha? NIE. No i co, mam się cieszyć? Czy to argument? Nie, bo ważne, co wobec mnie realnie zrobił. A co zrobił? NIC.
Słowa to słowa.

Musiałam sama to zakończyć, bo przecież jak on by to zrobił??? Jemu było wygodnie. On nie chciał niczego kończyć. Nie dziwię się. :-). Tam mieszkanko drugie, gdzie zawsze można wrócić, majątku nie trzeba dzielić, mieszkał osobno, to i trochę wolności miał, ja do łózka. Żyć nie umierać. :-)

Żeby była jasność - nasza relacja była pełna czułości, i rękę dam sobie uciąć, że uczucia jakieś miał, że byłam mu bliska.
NO I CO Z TEGO?
Jak nie umiał się zdecydować? Zaryzykować? Poświęcić?

Wygrała wygoda. i STRACH. Bo przecież jak będziemy razem, to kogoś poznam, zostawię go, i takie tam....bajery.

53 Ostatnio edytowany przez Zorija (2017-01-25 14:37:56)

Odp: ich dwóch...

Super dziewczyny piszecie! Bardzo mądre i pożyteczne rzeczy. Mam nadzieję, że niejedna osoba z tych porad skorzysta - niestety, nie będzie to Autorka sad

To tylko potwierdza regułę - jak ktoś zaczyna od kochanka i łóżka, to znaczy, że ciągnie go wyłącznie do tej adrenaliny i potajemnej zabawy. Nie jest poważny. Ani, tym bardziej odważny. Jest zwykłym tchórzem (nie zrobi nic, by zaryzykować... lepiej mieć "takiego" męża, niż, nie daj bóg, żadnego...). I kłamcą. To co pisze Autorka, te próby nawiązania rozmowy z Ester czy Klio - to jedna wielka ściema. Tak naprawdę ona ma głęboko... jakiekolwiek sensowne rady - bo każde sensowne rozwiązanie wymagałoby od niej odpowiedzialności, odwagi, UCZCIWOŚCI!, konsekwencji... a nie tylko dawania d...y i żałosnego tłumaczenia dlaczego to robię...

ps. Esther... naprawdę, szczerze Ci kibicowałam... wydawało mi się przez chwilę, że coś z tego wyjdzie... szkoda, że to był Twój daremny trud sad

54

Odp: ich dwóch...

Na pewno chcesz się wstydzić potem za siebie? Jak ja? Nie jest tak, że ON, mając 2 kobiety, już samym tym nie szanuję Cię??? Że z kimś tam musisz trochę rywalizować? Zastanawiać się - na pewno z nią nie sypia? A może jednak czasami? I w druga stronę to samo.

Moja droga, i Ty czasem sypiałaś  z mężem pomimo znajomości z kochankiem. Myślisz, że on taki święty?
Czy to przeskakiwanie z łóżek do łóżek jednak nie stawia Ciebie w takim położeniu trochę kiepskim, drugoplanowym?

Pomyśl- on ma kogoś, z kim przed ludźmi tworzy PARĘ. Mają znajomych. Ci znajomi jak myślą o imieniu jego kobiety, myślą o TATEJ, a nie o Tobie.
To nie jest przykre?
Tak powinno być?
To jest ten raj, który facet- Bohater - funduje swojej ukochanej kobiecie, za jaką się uważasz?

Ty masz męża, jasne.
To NIC nie zmienia. Bo ON jest odpowiedzialny sam za siebie, i Twoja sytuacja NIC nie ma do jego sytuacji.

Ja, nawet jako mężatka, takiego kandydata bym nie chciała.

Ty masz nadzieję, że się odsuniesz, i on coś tam zrobi, i będzies manipulować trochę, kombinowąć...
A ja Ci powiem-

bez kombinacji i manipulacji powinnaś mieć kogoś, kto będzie chciał z Tobą być, bez względu na wszystko.
Ale nie możesz mieć, bo sama nie stworzyłaś do tego podstaw, a wasze błedne koło spychologii w najlepsze się toczy,
i nic a nic nie wiadać, żebyś była mądrzejsza po tym forum, i coś konkretnego ze sobą zrobiła.
Nic się nie odniosłaś do kwestii tego, czy ogarniesz finanse, czy staniesz na nogi. NIC. Tylko oglądanie się wciąż na tamtego, czy Ci poda rączkę czy nie poda.

Ja już nie mam siły...
Kończę na dzisiaj.

55

Odp: ich dwóch...
Zorija napisał/a:

Super dziewczyny piszecie! Bardzo mądre i pożyteczne rzeczy. Mam nadzieję, że niejedna osoba z tych porad skorzysta - niestety, nie będzie to Autorka sad

To tylko potwierdza regułę - jak ktoś zaczyna od kochanka i łóżka, to znaczy, że ciągnie go wyłącznie do tej adrenaliny i potajemnej zabawy. Nie jest poważny. Ani, tym bardziej odważny. Jest zwykłym tchórzem (nie zrobi nic, by zaryzykować... lepiej mieć "takiego" męża, niż, nie daj bóg, żadnego...). I kłamcą. To co pisze Autorka, te próby nawiązania rozmowy z Ester czy Klio - to jedna wielka ściema. Tak naprawdę ona ma głęboko... jakiekolwiek sensowne rady - bo każde sensowne rozwiązanie wymagałoby od niej odpowiedzialności, odwagi, UCZCIWOŚCI!, konsekwencji... a nie tylko dawania d...y i żałosnego tłumaczenia dlaczego to robię...

ps. Esther... naprawdę, szczerze Ci kibicowałam... wydawało mi się przez chwilę, że coś z tego wyjdzie... szkoda, że to był Twój daremny trud sad

Dobrze, że są różne osoby na forum, bo ja to jestem za delikatna. Czasem ktoś ujmie coś dosadniej. Rozbiłam głowę o mur, takie mam dziś poczucie. Pół dnia mi zleciało, a brak efektów. :-(

56

Odp: ich dwóch...
carly napisał/a:

Wiem ze tak to wyglada ale chyba tak do konca nie jest...on nie traktuje mnie jak zabawkę...nie czuje sie tak .Gdyby tak bylo to bym to zakonczyla. Przy nim czuje sie dobrze...przy mezu jestem nikim.Wiem moze to naiwnosc ale chyba nie chce go stracic. Musze chyba faktycznie mocno sie odsunąć zeby poczul troche niedostepnosci,moze go otrzezwi. A co myslisz o tym Alekszy jako facet? ON nie chce zebym sypiala z mezem i kiedys nawet zerwal jak sie dowiedzial ze to zrobilam..mowil mi kiedys ze jak facet o te sprawy wypytuje tzn ze cos poczul, ze mu zalezy. Przeciez co by mu zalezalo zebym sypiala z mezem i czasem z nim jakby to byl taki luzny uklad>??

Ale on ci dyrdymały wciska,O Boże. Teraz napiszę jako facet.Ja go nawet rozumiem, bo dla nas facetów nie jest przyjemnie ślizgać się po cudzej spermie.Gość chce mieć pełen komfort czy to coś złego?To dziwne ,nie widzisz przyszłości z mężem a tkwisz przy nim .Kochanek chce być z tobą a tkwi w tym swoim dziwnym związku .Co ty autorko na to?

57

Odp: ich dwóch...

Esthere...piszesz zebym napisala cos o finansach czy ogarne itp. Szcerze to jakbym sie wyprowadzila to bym mieszkala u rodzicow, mała miala by tam dobre warunki bo rodzice maja duze mieszkanie ale jakos z bogatej rodziny nie pochodze. Na wynajem nie stac mnie za bardzo a jesli tak to ledwo wiazalabym koniec z koncem. Mysle ze kwestie finansowe tez maja tu decydujace wpływ bo gdybym wieecej zarabiala to pewnie bym dawno zmienila swoje zycie. Prace mam stabilna i fajną wiec nie zamierzam zmieniac ( dla tych co mi napisza zebym szukała innej...)

58

Odp: ich dwóch...

Esthere....Wcale nie stracilas pol dnia zeby mi cos pisac ,Twoje cenne rady i doswiadczenia sa wazne i wezme je pod uwage i byc moze zdecyduje sie to zakonczyc a jesli nie to mocno odsunac od NIEGO. Z mezem dzis porozmawiam co dalej i zobaczymy.Jesli to nie bedzie miec faktycznie sensu ,bedzie sie migał itd to faktycznie bede musiala sie spakować...

59

Odp: ich dwóch...

Jeśli się okaże za chwilę, że i Ty tak naprawdę masz gdzie mieszkać, możesz coś zmienić, ale nie zmieniasz, to będzie kabaret. Skoro sytuacja jest do ogarniecia, to ogarniaj. Z mężem krótko. Przedstaw decyzje. Niech w tym czworokącie ktoś zacznie coś w końcu ROBIĆ, a nie tylko gadać. Przykro mi, że decyzje spadły na Ciebie, ale to świadczy o tym, że masz obok nieudolnych facetów bez jaj. To okropna spychologia. Każdy z nich liczy, że się prześlizgnie. A odpowiedzianośc spada na Ciebie. No trudno. Taka "męskość ". .

60 Ostatnio edytowany przez Klio (2017-01-25 16:35:36)

Odp: ich dwóch...
Esthere napisał/a:

Jeśli się okaże za chwilę, że i Ty tak naprawdę masz gdzie mieszkać, możesz coś zmienić, ale nie zmieniasz, to będzie kabaret.

Esthere nie chcę Cię martwić ale już się tak okazało. Jak widzisz nic się nie da big_smile

carly napisał/a:

Esthere...piszesz zebym napisala cos o finansach czy ogarne itp. Szcerze to jakbym sie wyprowadzila to bym mieszkala u rodzicow, mała miala by tam dobre warunki bo rodzice maja duze mieszkanie ale jakos z bogatej rodziny nie pochodze. Na wynajem nie stac mnie za bardzo a jesli tak to ledwo wiazalabym koniec z koncem. Mysle ze kwestie finansowe tez maja tu decydujace wpływ bo gdybym wieecej zarabiala to pewnie bym dawno zmienila swoje zycie. Prace mam stabilna i fajną wiec nie zamierzam zmieniac ( dla tych co mi napisza zebym szukała innej...)

Jedyne co się da to napisanie jakiejś łzawej wiadomości do kochanka, że ona ah, eh, oh musi się od niego oddalić. Następnie kolejne działanie: czekanie na reakcję kochanka big_smile Kochanek na to: oh, ah, eh ależ czemuż i nastąpi łzawa wymiana wiadomości z której nic dalej nie wyniknie. Szykuj popcorn bo drama/komedia romantyczna wink się szykuje big_smile

61

Odp: ich dwóch...
Klio napisał/a:
Esthere napisał/a:

Jeśli się okaże za chwilę, że i Ty tak naprawdę masz gdzie mieszkać, możesz coś zmienić, ale nie zmieniasz, to będzie kabaret.

Esthere nie chcę Cię martwić ale już się tak okazało. Jak widzisz nic się nie da big_smile

carly napisał/a:

Esthere...piszesz zebym napisala cos o finansach czy ogarne itp. Szcerze to jakbym sie wyprowadzila to bym mieszkala u rodzicow, mała miala by tam dobre warunki bo rodzice maja duze mieszkanie ale jakos z bogatej rodziny nie pochodze. Na wynajem nie stac mnie za bardzo a jesli tak to ledwo wiazalabym koniec z koncem. Mysle ze kwestie finansowe tez maja tu decydujace wpływ bo gdybym wieecej zarabiala to pewnie bym dawno zmienila swoje zycie. Prace mam stabilna i fajną wiec nie zamierzam zmieniac ( dla tych co mi napisza zebym szukała innej...)

Jedyne co się da to napisanie jakiejś łzawej wiadomości do kochanka, że ona ah, eh, oh musi się od niego oddalić. Następnie kolejne działanie: czekanie na reakcję kochanka big_smile Kochanek na to: oh, ah, eh ależ czemuż i nastąpi łzawa wymiana wiadomości z której nic dalej nie wyniknie. Szykuj popcorn bo drama/komedia romantyczna wink się szykuje big_smile

Właśnie ważne, żeby nie robić nic aby na kogoś WPŁYNĄĆ, tylko dorosnąć i zrozumieć, że wpływ to ma się na siebie i swoje decyzje. Ograniczyć się do świata własnych decyzji, a życie stanie się prostsze i mniej frustrujące.

Autorko! Nie co ON myśli, zrobi, zamierza, ale co TY zrobisz. Tym się zajmij.

62 Ostatnio edytowany przez Klio (2017-01-25 17:16:46)

Odp: ich dwóch...

Ja to wiem, ale powiedz to Carly z postu 51 big_smile
Odniosłam się jedynie do jej dalekosiężnych planów pisania łzawych wiadomości.

to wg niej się da, to podobno ma coś zmienić... Nic innego się nie da wink

63

Odp: ich dwóch...
Klio napisał/a:

Ja to wiem, ale powiedz to Carly z postu 51 big_smile
Odniosłam się jedynie do jej dalekosiężnych planów pisania łzawych wiadomości.

to wg niej się da, to podobno ma coś zmienić... Nic innego się nie da wink

ja tu nie widzę intencji ŁZAWEJ wiadomości, chciała go poinformować, że się odsunie. Pytanie w jakim celu. Bo jeśli w celu manipulacyjnym ( wpłynę na niego, jak zobaczy, że się wycofuję, to zacznie działać ) - jest kiepskim pomysłem. Choćby dlatego, że znów punkt cięzkości idzie na tego gościa. A to daremne. Autorka miała odzyskać własną decyzyjność bez oglądania się na nikogo. A ona jednak ciągle się ogląda....- co kto zrobi, jak się zachowa. Jakby nie miała już wszystkich odpowiedzi. Nawet od męża już je dawno ma!
Ech... ludzka tendencja do odwlekania decyzji i odpowiedzialności za nie! Kobietom się ciągle wydaje, że oto ktoś nadciągnie z Krainy Spełnienia i je wybawi....Nie te czasy!!!

64 Ostatnio edytowany przez Klio (2017-01-25 17:30:12)

Odp: ich dwóch...
Esthere napisał/a:

ja tu nie widzę intencji ŁZAWEJ wiadomości, chciała go poinformować, że się odsunie. Pytanie w jakim celu. Bo jeśli w celu manipulacyjnym ( wpłynę na niego, jak zobaczy, że się wycofuję, to zacznie działać ) - jest kiepskim pomysłem. Choćby dlatego, że znów punkt cięzkości idzie na tego gościa. A to daremne. Autorka miała odzyskać własną decyzyjność bez oglądania się na nikogo. A ona jednak ciągle się ogląda....- co kto zrobi, jak się zachowa. Jakby nie miała już wszystkich odpowiedzi. Nawet od męża już je dawno ma!
Ech... ludzka tendencja do odwlekania decyzji i odpowiedzialności za nie! Kobietom się ciągle wydaje, że oto ktoś nadciągnie z Krainy Spełnienia i je wybawi....Nie te czasy!!!

Oczywiście, że celem wiadomości jest manipulacja dlatego wiadomość będzie utrzymana w tonie oh, ah, eh...
Jest przebijająca z każdego postu nadzieja na happy end z kochankiem, jest oczekiwanie na reakcję kochanka po wiadomości, jest przede wszystkim wiadomość o "odsunięciu" a nie zakonczeniu. "Odsunę się na chwilę i pomacham białą chusteczką, jeżeli pobiegniesz za mną to się znowu przysunę..." wink

65

Odp: ich dwóch...

Z tego rodzi się pytanie: co było pierwsze, jajko czy kura?
A ma ono wg mnie decydujące znaczenie.

Czyli, czy najpierw był zły mąż i próba ucieczki z nieodpowiadającej Autorce rzeczywistości (i była to ucieczka na oślep... którą jakkolwiek można zrozumieć i usprawiedliwić... nawet jeśli prowadziła w ramiona kochanka) - na to niestety nie wskazują odpowiedzi Autorki.

Czy też - jakże dobrze znany schemat - codzienność, domowy "mąż", rutyna już się Autorce znudziły. Zapragnęła odmiany. Zaswędziało - przepraszam za wulgarność, ale trudno inaczej to nazwać. No i oczywiście wtedy okazało się, że mąż zły itd.

Dlatego właśnie uważam, że energia Esthery idzie na marne jak para w gwizd... bo jak dla mnie to jest to ta druga opcja...

Posty [ 1 do 65 z 183 ]

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024