Cześć :-)
W pierwszym odruchu udałem się na forum dla facetów, ale po kilkunastu minutach stamtąd uciekłem, bo nastawienie "ignoruj, przeleć, idź dalej" jakoś do mnie nie trafia. Nie ma co się topić w emocjach, ale skrajność w drugą stronę też jest kiepska. Utknąłem w początkach pewnej relacji i powiem szczerze, że nie bardzo wiem co mam robić. Postaram się to opisać treściwie i zwięźle :-)
Tuż przed sylwestrem pojawiła się w moim życiu nowa znajomość. Przyjaciółka poprosiła mnie, abym poszedł z jej znajomą na studniówkę. Wymieniliśmy się z tą znajomą tylko wiadomości, bo wyjeżdżałem za granicę na tydzień. Chwilę zapoznania, życzenia i tyle. Ku mojemu zaskoczeniu dziewczyna napisała po nowym roku i zaczęliśmy dosyć intensywnie rozmawiać. Codziennie rozmowy, wysyłanie zdjęć, lekkie flirty - klasyk.
Kiedy wróciłem do kraju przyszedł czas na spotkanie w realu. Tak się złożyło, że przed studniówką mieliśmy okazję spędzić dwa dni razem. Nie wiem co mnie podkusiło, ale na pierwsze spotkanie zabrałem ją do pokoju strachu. Była tak przerażona, że aż mnie to krępowało. Generalnie rozmowa się specjalnie nie kleiła i było jakoś tak nerwowo. Kolejnego dnia pojechaliśmy na cały dzień z jej Mamą gdzieś i to też był hit. Z jej rodzicielką dogadałem się naprawdę super, a ona było cały dzień apatyczna i jakaś taka mało rozmowna (za co później przeprosiła mówiąc, że to zmęczenie).
Potem była studniówka i to była tragedia. Na samym wstępie oznajmiła, że nie lubi tańczyć w parze, bo to ją krępuje. Pierwsza ściana. Cała zabawa polegała na tańczeniu ludzi w jednym wielkim kółku. Długo nie wytrzymałem i wróciłem do stolika. Druga ściana to było jej zachowanie. W pewnym momencie zaczęła ciągle podchodzić do DJ-a i z nim rozmawiać Faktycznie byłem zazdrosny i normalnie bym to jakoś przerwał, ale na tym etapie znajomości trochę mi było głupio robić takie stanowcze gesty. Nie czuję sie też z tym dobrze, że byłem jednak gościem w kompletnie obcym otoczeniu i trochę zostałem z tym sam. A na koniec jak wychodziliśmy to ostentacyjne "przepraszam, tylko się pożegnam i do DJ-a" :-D
Nie jestem typem, który lubi jakieś gry. Kilka dni później napisałem, że przeszkadza mi w tej znajomości to jak się sprawy rozwijają. Na początku dużo wzajemnej otwartości i zaangażowania w komunikację, a potem w drugą stronę. Zaznaczyłem, że nie problem w tym, że się z nią źle czuję tylko nie do końca rozumiem swoich emocji. To też mnie zaskakuje, że na codzień jestem duszą towarzystwa, a przy niej "gasnę". Zapytałem jak się z tym czuje, a ona tylko, że "dziwna sytuacja i nie wiem". Potem jeszcze chwilę pisaliśmy, ale nagle przestała odpowiadać na wiadomości i tyle. Klasyk.
W czym rzecz? O ile samo źródło problemu znam (oboje chyba byliśmy zbyt spięci i za szybko się wkręciliśmy w wirtualu, a real sprowadził nas na ziemię), to nie bardzo wiem jak teraz postąpić. Z jednej strony nie chcę definitywnie kończyć tej znajomości, ale z drugiej potraktowała mnie bez żadnej kultury osobistej. A sam prosiłem w trakcie rozmowy ostatniej (akapit wyżej) żeby szczerze powiedziała jak się czuje z tym co powiedziałem. Mówiła, że "zrobiłem wszystko dobrze" tylko ona nie wie co powiedzieć. I to mnie denerwuje, bo wolę konkret. Nie mam problemu z tym, że coś się zjebało, ale wolałbym znać powody, a nie takie urywanie kontaktu/rozmowy. Cisza trwa tydzień i zastanawiam się czy jest sens ją przerywać...?