Chciałam zapytać o pewną historie. Jakis czas temu poznałam chłopaka, spotkalismy sie kilka razy, ale znajomość jest troche rozciagnieta w czasie, bo nie mieszkamy w tych samych miastach. Chłopak jest po przejściach, ponad 2 lata temu po kilkuletnim związku stracił dziewczyne, zginęła.Ostatnim razem kiedy sie spotkalismy powiedział mi, że nic z tego nie bedzie, bo on w takim stanie w jakim jest, nie jest gotowy na poważny związek. fakt był dla mnie czuły, dobry, była miedzy nami intymnosć, ale jednak slowa padły jakie padły. Potem się rozstaliśmy. Ale...dalej bylismy ze sobą w kontakcie, pisalismy do siebie niemal każdego dnia, wspominalismy chwile spedzone razem, on mi mowił, że za mną tęskni, że chciałby, żebym obok niego była itd, czasem pisał do mnie nawet w środku nocy. Momentami czułam się, jakbym miała chłopaka, chociaż przecież pamietałam co mi powiedział. Zaczęła mi ta sytuacja bardzo męczyć, nie wiedziałam o co chodzi, najpierw nic z tego nie bedzie teraz takie zachowanie, może chodzi o seks, może o przyjaźń i seks, może ktoś się po prostu czuje samotny.Nie chciałam naciskać, bo w koncu malo się znamy, ale cos musiałam wiedzieć. Nawet kiedy raz chciałam iść na randke, to poczułam jakby opór z tamtej strony, padło nawet zdanie w stylu, mam nadzieje, że nikogo nie masz. Więc zapytałam wprost o co chodzi, bo jesli ta znajomość nie zmierza do normalnej relacji to o co chodzi?I chlopak odpowiedzial, że to prawda, że on naparwde sam nie wie czego chce, że prawdopodobnie w takim stanie w jakim jest nie może się zaangażować w poważny związek, ale próbował i czuł się przy mnie wolny i otwarty, że był tym zaskoczony, że to jest też prawda jak bardzo mu się podobam.I że chciałby być ze mną w kontakcie, tylko ja muszę sobie odpowiedzieć na pytanie czy to jest dla mnie dobre. Zapytałam dalej o jaki rodzaj relacji chodzi, jesli nie o normalną, o seks relacje itd? a on że on chcialby się ze mna znów spotkać, spędzić ze mną czas itd.
Bardzo trudno mi zaufać tej osobie. Nie wiem jak mam traktować te znajomość czy nie zastanawiać sie i po prostu normalnie w niej być, pozwolić jej się rozwijać i zobaczyć co przyniesie czas?Czy podchodzić do tego z duzym dystansem, chociaż wiem, że to może jej zaszkodzić, te ciągłe podejrzenia, brak zaufania itd?Czy może z góry obiektywnie widać coś, czego ja jeszcze nie widze, że tej osobie na tym nie zależy, nie traktuje i nie potraktuje tego poważnie, bo może gdyby było inaczej to nie powiedziałaby wprost, że nie może zaangażować sie w powazny związek (może odpowiedniej kobiecie sie tego nie mówi) i może chodzi o luźną znajomość i lekarstwo na cierpienie?
Może ktoś ma jakieś zdanie na ten temat?
Zakładasz ten sam wątek po raz drugi. http://www.netkobiety.pl/t101409.html
Zgodnie z Regulaminem Forum wielokrotne opisywanie tego samego problemu jest zabronione, dlatego ten temat zostaje zamknięty. Bardzo proszę o zapoznanie się z naszymi zasadami i stosowanie do ich zapisów.
Z pozdrowieniami, Olinka