W bezpośrednich dyskusjach i tu na forum na pewno spotkaliście się ze stwierdzeniem, że jednym z motorów ludzkiej cywilizacji jest wiara. Patrząc na hierarchię człowieka w naturze - konkluzja dość oczywista. Żaden z gatunków nie posiadł takiej pozycji jak człowiek.
Zaglądając do ula, w mrowisko, czy przyglądając się stadom lub watahom zauważymy społeczną zależność i rytm współistnienia. Nie odnotujemy duchowego rozwoju, który napędzałby nowatorskie tezy i je obalał, nie zauważymy dyskusji.
Czy pomijając religijny aspekt natury człowieka można mówić o rozwoju umysłowym i technicznym? O rozwoju cywilizacji?
2 2017-01-21 00:48:27 Ostatnio edytowany przez kwadrad (2017-01-21 00:51:57)
Zależy jak na to patrzeć.
Jakby tak na przykład wyobrazić sobie ze jest się kamieniem.
Jakie potrzeby może mieć kamień ?
W zasadzie to wiele rożnych np. dobra komitywa innych kamieni ,
trochę słońca , trochę deszczu , może jeszcze skaczące żaby czy turyści którzy od czasu do czasu drapią go butem.
Ale nikt nie wie czy kamień ma takie potrzeby, nie wie ponieważ to jest nie do stwierdzenia.
To nasuwa dwie wersje kamień nie ma potrzeb, kamień ma potrzeby nie do ogarnięcia.
Nie do ogarnięcia ponieważ nie ma mechanizmu pozwalającego usystematyzować i zestawić świat wartości kamienia z analogią u człowieka( przy założeniu ze taki świat istnieje).
W miejcie kamienia można wstawić dowolny gatunek.
Wtedy będzie to mniej abstrakcyjne i można chyba się pozbyć wątpliwości iż ta opozycja dla człowieka żadnych potrzeb nie posiada.
Bo wiadomo ze poruszającymi się zwierzętami coś steruje, prowadzi te stada do w miarę zbieżnych celów.
Moim zdaniem jest tak, że inne gatunki mają odrobinę inne priorytety.
Pytanie czy te priorytety są gorsze niż priorytety człowieka ?
Jest dużo cech wspólnych wbrew pozorom wynikających z instynktu przetrwania.
Pojawia się pytanie czy picie kawy arabica i czytanie gazety jest bardziej wysublimowane od lemura jedzącego owoc a potem załatwiającego się z gałęzi ?
A co byłoby gdyby nikt nie wiedział że można pić kawę arabica, wtedy problem by nie istniał.
Co by bylo gdyby nie trzeba bylo pracować zeby kupic nowe (marka auta) , dom na Karaibach czy nowy model telefonu.
Czy dalej byłyby to atrakcyjne ?
Skoro 500, 1000, 2000 lat temu ludzie byli szczęśliwi to chyba faktycznie nowe możliwości niewiele zmieniają.
Zmieniają dla sprzedawców i dla konsumentów którzy dzięki sprzedawcom "odrywają" jakże byli zacofani.
Z czasem nowe metki blakną powszednieją i tak w koło Macieju.
"czy przyglądając się stadom lub watahom zauważymy społeczną zależność i rytm współistnienia. Nie odnotujemy duchowego rozwoju, który napędzałby nowatorskie tezy i je obalał, nie zauważymy dyskusji.
Czy pomijając religijny aspekt natury człowieka można mówić o rozwoju umysłowym i technicznym? O rozwoju cywilizacji?"
Jeżeli przyjąć ze człowiek jest jak cebula.
Od najmłodszych lat uczony jest jak ma myśleć, co powinien robić itd.
Zeby poruszać się w skomplikowanym świecie cywilizacji musi on posiadać szeroka wiedze i umiejętności.
Ale to nie jest jego wiedza , to wiedza poprzedników.
Wygląda na to ze cywilizacja stworzyła wiedze i ta wiedza jest przerzucana w te i we wte.
Obrzucamy sie ta cudza wiedza jak małpy odchodami a inne małpy bija nam brawo bo wiedza o co chodzi(tez czytaly albo tez ogladaly albo tez sa z tego kraju).
Czyli wszytko jest po staremu używamy tego samego języka i tych samych pojęć , tylko zmienia się trochę język i dochodzą nowe pojęcia.
Komunikujemy sie i pokazujemy range w stadzie albo sie bawimy , współpracujemy, kopulujemy .
Często ta wiedza czy wiara jest zupełnie sprzeczna.
Na czym moze polegac wiec rozwoj duchowy ?
Mysle ze na dokonywaniu wyborow w miare dobrych lub srednich przy coraz wiekszej liczbie zaleznosci.
Zmierzamy wiec moze w strone stania sie "cyborgami" i podejmowania coraz bardziej skomplikowanych decyzji
lub stwierdzenia byc moze ze duzo rzeczy wysublimowanych wydaje sie atrakcyjne poniewaz zostaly sprzedane w atrakcyjny sposob.
Z czego to drugie wydaje sie ze ma bardziej sens.
Napewno w jakiś sposób przyczynia się do postępu cywilizacyjnego, jeżeli nie fizycznego to duchowego, sztuki, poczucia estetyki. Zależy też o jakiej wierze piszemy, czy pogańskiej czy tych bardziej rozwiniętych.
ewelinaL napisał/a:Czy pomijając religijny aspekt natury człowieka można mówić o rozwoju umysłowym i technicznym? O rozwoju cywilizacji?
Jeżeli przyjąć ze człowiek jest jak cebula.
Od najmłodszych lat uczony jest jak ma myśleć, co powinien robić itd.
Zeby poruszać się w skomplikowanym świecie cywilizacji musi on posiadać szeroka wiedze i umiejętności.
Ale to nie jest jego wiedza , to wiedza poprzedników.
Wygląda na to ze cywilizacja stworzyła wiedze i ta wiedza jest przerzucana w te i we wte.
Czy we wte?
Człowiek się wciąż rozwija, nie patrzy wstecz. Przeciwnie do zwierzyny. Posiada pragnienie dominacji.
Nauka, "dusza", wiedza dają mu przewagę.
5 2017-01-21 02:59:02 Ostatnio edytowany przez kwadrad (2017-01-21 03:00:24)
kwadrad napisał/a:ewelinaL napisał/a:Czy pomijając religijny aspekt natury człowieka można mówić o rozwoju umysłowym i technicznym? O rozwoju cywilizacji?
Jeżeli przyjąć ze człowiek jest jak cebula.
Od najmłodszych lat uczony jest jak ma myśleć, co powinien robić itd.
Zeby poruszać się w skomplikowanym świecie cywilizacji musi on posiadać szeroka wiedze i umiejętności.
Ale to nie jest jego wiedza , to wiedza poprzedników.
Wygląda na to ze cywilizacja stworzyła wiedze i ta wiedza jest przerzucana w te i we wte.Czy we wte?
Człowiek się wciąż rozwija, nie patrzy wstecz. Przeciwnie do zwierzyny. Posiada pragnienie dominacji.
Nauka, "dusza", wiedza dają mu przewagę.
Kiedys mowili ze poganie.
Kiedys mowili innowiercy.
Kiedys mowil ze indianie to
niecywilozowani dzikusi
, wiec bylo jakby lzej ich zabijac. przejmowac ich tereny itd.
Kiedys mowili ze narod wybrany.
Kiedys mowili ze rasa nadludzi.
Jaki to ma wspólny mianownik ?
Moim zdaniem taki ze podkreślanie wyższości nie wynikającej z niczego służy tylko tym którzy cudzymi rekami robią tak żeby im było lepiej.
To tak w skali globalnej miedzy ludźmi.
Co do zwierzat to jest podobnie.
Zajmuja nasze terytoria, zjadaja nasze uprawy. To tylko zwierzeta , niektore sa nawet bardzo smaczne
Chodzi mi o to ze moim , pookreślam moim zdaniem, wiara i nauka to chrome wartości.
Takie trochę tez iluzoryczne , bo po co rybie w akwarium telewizor a po co komuś w lodowce kryl.
Z perspektywy czlowieka zyjacego w jednej cywilizacji i perspektywy czlowieka zyjacego w innej.
Obydwaj sa rowni do czasu az ten ktory uwaza sie za lepiej rozwinietego powie ze jest inaczej.
Nie ma lepszych ani gorszych, sa gorsi przez sztuczne wartosci stworzone przez "rozwój cywilizacji".
Teraz cywilizacje i poziom wiedzy sa mniej więcej zunifikowane.
Jezeli chodzi o rozwoj to raczej jestem zdania ze ten rozwoj i wartosci to nagroda pocieszenia
za to ze nie zyjemy jak chlop na polu ktory zasieje, zajmie sie zwierzętami i w zasadzie moze przejsc do swoich spraw
Poganie to inaczej religie nie związane z chrześcijaństwem politeistyczne więc niestety islam się do nich nie kwalifikuje.
Haha... wiara napedem cywilizacji... dobre sobie.
Religia, owszem, przez pewien czas pelnila taką rolę. Ale jakoś do sukcesow owych cywilizacji się to nie przyczyniło. Wszystkie starożytne cywilizacje miały wspaniale rozwiniętą wiedzę matematyczną, a mimo to upadły i zniknęły z powierzchni ziemi. Stonehange, Inkowie, Egipcjanie, Mezopotamczycy... ich czas się skonczył tak jak i ich postęp cywilizacyjny napędzany przez religię.
A biedni dzikusi z puszcz Europejskich przez swoją buntowniczą naturę opanowali świat .
MIMO, że narzucona wiara im w tym usilnie przeszkadzala, przejęli i rozpowszechnili jeden wspaniały kanon nauki jaki wypracowali starożytni Grecy. To byl jedyny "czysto naukowy" kanon nie skażony religią, a rozwijający się niezaleznie od niej.
Tak... potem przyszlo chrzescijanstwo i nie bez powodu nazywamy ten czas Sredniowieczem, bo w krotkim czasie ludzkosc cofnela sie w nauce o kilkaset lat. Wiara dala nam wielki wynalazek - swieta inkwizycje i indeks ksiąg zakazanych.
Rzeczywiscie... Kopernik, Galileusz, dziesiatki innych nazwisk wykletych przez Kosciol za podwazanie jedynie slusznej drogi... z pewnoscia popchnelo to nasza cywilizacje
Na szczescie buntownicza natura Europejczykow nie da sie latwo ujarzmic i pewnego dnia nastal Renesans
na szczescie nie przestalismy sie rozwijac MIMO wiary...
Pozwolę sobie zacytować Twoją wypowiedź, żeby odnieść się do jej punktów.
Haha... wiara napedem cywilizacji... dobre sobie.
Religia, owszem, przez pewien czas pelnila taką rolę. Ale jakoś do sukcesow owych cywilizacji się to nie przyczyniło. Wszystkie starożytne cywilizacje miały wspaniale rozwiniętą wiedzę matematyczną, a mimo to upadły i zniknęły z powierzchni ziemi. Stonehange, Inkowie, Egipcjanie, Mezopotamczycy... ich czas się skonczył tak jak i ich postęp cywilizacyjny napędzany przez religię.
Dały podstawę do nowych?
A biedni dzikusi z puszcz Europejskich przez swoją buntowniczą naturę opanowali świat .
MIMO, że narzucona wiara im w tym usilnie przeszkadzala, przejęli i rozpowszechnili jeden wspaniały kanon nauki jaki wypracowali starożytni Grecy. To byl jedyny "czysto naukowy" kanon nie skażony religią, a rozwijający się niezaleznie od niej.
Polityka w połączeniu z orężem?
Tak... potem przyszlo chrzescijanstwo i nie bez powodu nazywamy ten czas Sredniowieczem, bo w krotkim czasie ludzkosc cofnela sie w nauce o kilkaset lat. Wiara dala nam wielki wynalazek - swieta inkwizycje i indeks ksiąg zakazanych.
Rzeczywiscie... Kopernik, Galileusz, dziesiatki innych nazwisk wykletych przez Kosciol za podwazanie jedynie slusznej drogi... z pewnoscia popchnelo to nasza cywilizacje
![]()
Na szczescie buntownicza natura Europejczykow nie da sie latwo ujarzmic
i pewnego dnia nastal Renesans
na szczescie nie przestalismy sie rozwijac MIMO wiary...
Czyli co? Przeszkadza ta wiara w rozwoju cywilizacyjnym, czy go napędza?
9 2017-01-22 23:00:46 Ostatnio edytowany przez Iceni (2017-01-22 23:18:49)
Pozwolę sobie nie cytowac, bo za dużo tego na smartfona ;P
Do jakich nowych (odkryc naukowych? Duchowych?) Daly podstawy? Wszystkie religie "poganskie" daly sie ujarzmic chrzescijanstwu, fakt, ale tu w gre wchodzila polityka europejska a nie wiara. A wiec religia owszem, bo religia zawsze byla narzedziem w sluzbie krolow, ale nie wiara.
Spojrz na Amerykę Prekolumbijska - budowle na miare wspolczesnych inzynierow budowane prze ludzi na poziomie kamienia lupanego. Wielkie kamienne konstrukcje wyspecjalizowane na obserwatoria astronomiczne przez ludzi, ktorzy nie potrafili nawet obrabiać cieplnie zlota. zlota - najlatwiejszego z metali. A mieli go po uszy. Wielka przynajmniej kilkusetletnia kultura, cywilizacja religia, którą wycięła w pien inna cywilizacja w imię... wiary?
A przynajmniej z imieniem Jezusa na ustach.
Stonehange padlo samo z niewiadomych przyczyn. Kolejna cywilizacja z genialnymi inzynierami po ktorej sluch zaginął. Czy oni to robili w imie jakiegos boga , czy dla nich "bogiem" byla astronomia?
Zastanawialas sie dlaczego WSZYSTKIE starozytne cywilizacje byly tak zafiksowane na punkcie astronomii OPROCZ monoteisrycznych? (Chociaz akurat muzulmanie astronomie lubili)
Tak naprawde wiara z nauką miały niewiele wspolnego poza tym, że król byl uwazany za uosobienie boga wiec to popychalo rozwoj do przodu. Nie WIARA, ale sluzba krolowi-bogowi.
Inaczej sie juz miala sprawa w Azji - tam nauka byla w sluzbie ludzi, bo nie bylo jednej, dominujacej religii. Ludy walczyly ze soba ze wszystkich mozliwych powodow, kto jaka religie wyznawal mialo mniejsze znaczenie.
Masz tez Indie - kraj gdzie nauka rozwinela sie kiedy my jeszcze ledwo wynalezlismy alfabet. Ale znowu - tam nie bylo jednej, dominujacej religii, a glowne nurty rwligijne blizsze byly filozofiom niz dogmatom. W tamtych religiach NALEŻAŁO pytac i wątpic, a nie wierzyc w dogmaty.
Wspomnialam o starozytnej Grecji - Grecy, jezeli sobie przypomnisz, wcale nie podbijali swiata orężem, ale bardziej handlem. To Rzymianie byli od oręża, a ci korzystali jedynie z resztek dobrodziejstw Greckich.
To Grecy wzniesli na wyzyny nauke, filozofię i sztukę.
A czy Europą kierowała wiara w podbijaniu swiata? Czy chęć zawladnięcia nim i zdobywanie fortun?
Wiara, czy żądza pieniądza?
Może dlatego cywilizacje wcześniejsze upadały bo chciały na siłę ogarnąć kosmos, wszechświat. Bawiły się w rzeczy na które byli za mali. Grecja i Rzym nie upadły przez wiarę, tylko rozpasanie, swawole i hedonizm. Pod koniec mało tam było wiary, a bożków wykorzystywano tylko po to żeby organizować zabawy, święta. Owszem religia połączona często z fanatyzmem prowadzi do wojny i cierpienia. Ale zaryzykuje stwierdzenia że "fanatyczna" nauka, i dążenie za wszelką cenę do prawdy, zrozumienia pewnych skomplikowanych rzeczy dla ludzi stanowi o wiele większe zagrożenie bo może całkowicie zanihilować ludzkość. Wiara i nauka mogą iść w parze, ale trzeba być otwartym tak samo na obydwie, nie mniej ni więcej.
Dopóki człowiek będzie myślał śmierci, o sensu swego istnienia zawsze będą powstawać religie. W czasach socjalizmu próbowano z ludzi zrobić szare, bezwolne istoty, bez przemyśleń, wykonujące jak mrówki swoje zadania. I w dzisiejszych czasach rządy też do tego dążą, żeby niejako ubezwłasnowolnić jednostkę, piorąc jej mózg mass mediami. Bo jednostka która docieka, zadaje pytania jest niewygodna. Zaraz ktoś powie że kościół też pierze mózg, możliwe tylko że nikt nie musi chodzić do kościoła, modlić się czy wierzyć. Ale już uciec od indoktrynacji wynikającej z mediów, szkoły czy zindyktrowanego społeczeństwa nie może.
11 2017-01-23 07:10:34 Ostatnio edytowany przez ewelinaL (2017-01-23 07:14:17)
Wiara, czy żądza pieniądza?
Raczej żądza władzy. Chociaż jedno łączy się z drugim.
I pomyśleć, że Budda i Jezus "chodzili boso".
Revenn, Iceni w swoich wypowiedziach wyraźnie (przynajmniej dla mnie) rozgranicza wiarę od religii. Uważam, że słusznie.
12 2017-01-23 12:42:21 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2017-01-23 13:08:12)
Grecja i Rzym nie upadły przez wiarę, tylko rozpasanie, swawole i hedonizm.
Blablabla. Taka wartość tej propagandy. Dziwnym trafem Rzym kiedy przyjmował chrześcijaństwo był mocarstwem, a niecały wiek później już go nie było. Tak, tak, Rzym upadł po przyjęciu chrześcijaństwa.
Czyli co? Przeszkadza ta wiara w rozwoju cywilizacyjnym, czy go napędza?
To zależy od etapu. Czym jest religia, dlaczego powstała - jakakolwiek, nie chrześcijaństwo? Religia narodziła się z potrzeby wyjaśnienia rzeczy, które na gruncie naukowym były niewytłumaczalne. Bo jak człowiek pierwotny (darujmy tu sobie gatunek, bo nie do końca wiemy, kiedy religia powstała) miał zrozumieć, że Słońce świeci, deszcz pada, wiatr wieje, człowiek rodzi się, starzeje się i umiera, i co się dzieje z nim po śmierci? Religia była jakąś próbą wytłumaczenia tych zjawisk - była zatem postępem wobec braku wyjaśnienia. Każdy kolejny szczebel rozwoju religii był postępem wobec etapu "niższego". Religia dawała też impuls do rozwoju nauki. Ba, w średniowieczu wręcz nauka rozwijała się dzięki kapłanom - większość naukowców była księżmi czy zakonnikami.
Aż nauka nie rozwinęła się tak, że zaczęła z religią kolidować, czyli gdzieś w XV wieku. Od tego momentu nauka rozwija się wbrew religii, a od wieku XX - przynajmniej w naszym kręgu kulturowym - religia zaczyna się dostosowywać do nauki, a nie odwrotnie. Cywilizacje, które tego nie pojęły (np. islamska), nie potrafią wejść na wyższy poziom rozwoju, wciąz tkwią w średniowieczu.
Obecnie nie istnieje już przyczyna, dla której religia się narodziła - nie potrzebujemy nic już wyjaśniać na gruncie religijnym. Co prawda związki religijne chciałby być "hamulcowym" rozwoju nauki tam, gdzie nauka jest sprzeczna z religijną moralnością. I choć w ten sposób próbuje się zatrzymać również zjawiska niepokojące w nauce (np. tworzenie ludzko-zwierzęcych hybryd), to jest zupełnie nieskuteczna - jak takiemu Kimowi z Korei Północnej zachce się hybrydę stworzyć, to żaden związek religijny go nie powstrzyma. Inna rzecz, że religie nie mają nic do powiedzenia w sprawie SI, a z tej strony zapewne przyjdzie zagłada naszego gatunku.
Zawsze natomiast istniało coś, co w sferze technicznej bardziej służyło rozwojowi niż religia. To walka-wojny. Bardzo dużo (może nawet większość) wynalazków powstało do użytku na polach bitew. Dopiero z czasem zaczęły być wykorzystywane "cywilnie". Tak było od pięściaków i ognia, po energię atomową i nawigację satelitarną.
I tak na marginesie - i religia, i wojna nie przynależą wyłącznie do człowieka. U szympansów obserwowano coś na kształt tańca deszczu, jakieś zachowania związane z ogniem oraz drzewami i kamieniami, które najpewniej mają znaczenie kultowe. Ten sam gatunek toczy też wojny.
Moim zdaniem autorytarne systemy wiedzy powstają po części z myślą o tych którzy będą je obsługiwać.
Oferują one treści które zaspokaja potrzeby odbiorcy lub tworzą takiego odbiorce który będzie "dobrym" odbiorcą tych systemów.
Jak jesteś dobrym odbiorcą to jesteś premiowany i jesteś fajny.
Mamy tutaj grupę religijną , naukę , media, marketing itd .
Jesteś fajny bo wierzysz w boga x, dajesz datki , uczestniczysz w obrzędach , budujesz wspólnotę.
Jesteś fajny bo widzisz odrębność nauki ale jak nauka jest skorelowana z biznesem to lepiej żebyś nie wiedział.
Jesteś fajny bo masz taki światopogląd jak my, nasza partia jest najlepsza , ten kraj zły , ten to taki owaki itd.
Jesteś fajny bo kupujesz to co my sprzedajemy i widzisz że ciągle ci czegoś brakuje ,dostaniesz nawet rabat.
Wśród grup religijnych dokonała się fragmentacja na mniejsze frakcje.
Przy założeniu że milion osób w miejscu x ma te same potrzeby co milion osób w miejscu y.
Ta fragmentacja jest chyba wynikiem walki o wpływy, nie wynikała ze zróżnicowania potrzeb ludzi w danym miejscu.
Natomiast "czysta" nauka się nie fragmentuje, od pewnego momentu, tak bardzo, poza chyba technologiami militarnymi , medycznymi i tymi państwami gdzie są jakieś obostrzenia co do wymiany technologii.
Może to dzięki handlowi tak się dzieje i dzięki temu że istnieje coś takiego jak patenty.
Czyli można kupić ale nie zawsze da się to samemu wyprodukować i sprzedać komuś innemu.
Można chyba powiedzieć ze nauka nosi znamiona władzy.
Marketing i media są tak zróżnicowane jak to tylko możliwe ale spełniają te same funkcje niezależnie od tego co oferują.
Religie jako dostawce treści i sensu uzupełniły media i marketing.
Efekt tego jest taki że dziennikarz to politruk ,
algorytmy wyszukiwania podsuwają to co jest dobre dla dobrego odbiorcy a nawet facebook sortuje newsy też wobec jakiegoś kryterium.
Towary w internetowych sklepach są sortowane , towary na półkach są odpowiednio ustawiane itd .
Tak działają te systemy tworzą i pielęgnują dobrego użytkownika i zaspokajają cześć jego potrzeb.
No wiec myślę ze żaden człowiek nie był taki jak ma być, ponieważ tego jak ma być miał dopiero nauczyć się korzystają z tych systemów.
Jest pytanie czy droga w drugą stronę jest możliwa ?
Może kiedyś będą coś takiego sprzedawać jako dodatkową opcje dla znudzonych ekscentrycznych bogaczy.
Co tu komentować , kiedy człowiek rodzi się i jest przygotowany do tego żeby pracować nad utrzymaniem tych systemów do emerytury.
W takim wypadku pojęcie "wolność" brzmi śmiesznie
Rozumiem, że temat jest szerszy, ale pozwolę sobie dyskutować tylko na temat chrześcijaństwa w Europie.
Fakt, że Europa była chrześcijańska jest niezwykle istotny z punktu widzenia sukcesu jaki odniosła cywilizacja zachodnia. Chrześcijaństwo jest religią, której podstawową wartością jest indywidualne ludzkie istnienie. Przy czym istotne jest tutaj to, że każde ludzkie istnienie jest z punktu widzenia chrześcijaństwa tak samo ważne. Podstawowym kamieniem fundamentowym chrześcijaństwa jest opowieść o najwyższym Bogu, który składa się w ofierze, żeby uratować nie tyle ludzkość jako całość, ale każdego człowieka z osobna.
Tutaj należy doszukiwać się jednego ze źródeł przewagi jaką nasza cywilizacja zyskała w stosunku do znacznie potężniejszych i bogatszych cywilizacji Indii i Chin. W konfucjanizmie jednostka jest o tyle ważna, o ile w harmonijny sposób jest dostrojona do działania zbiorowości, a sama zbiorowość jest w stosunku do niej nadrzędna. W buddyzmie samo istnienie jednostki jest stanem niepożądanym i najlepszym rozwiązaniem jest niebyt lub przynajmniej częściowa rezygnacja z życiowych pragnień i celów. Hinduizm poprzez reinkarnację usprawiedliwia sztywny i nieefektywny podział kastowy.
Tymczasem w samym sercu chrześcijaństwa jest nacisk na równość i szacunek do praw jednostki. Jednostka powinna swobodnie realizować swoje powołanie, bo ono jest celem danym jej przez samego Boga.
To prawda, że w na przestrzeni historii chrześcijaństwo stało się religią rządzących elit. Religia była wówczas traktowana instrumentalnie jako narzędzie polityki i władzy. Jeśli mówimy o inkwizycji, to najwięcej wyroków śmierci wydanych przez sądy inkwizycyjne miało charakter polityczny, a ewentualna sprzeczność z nauką kościoła była jedynie pretekstem. W rzeczywistości większość procesów inkwizycyjnych kończyło się dosyć łagodnymi wyrokami, jeśli brać pod uwagę surowość tamtej epoki. Kopernik, Galileusz i Kepler nie zostali skazani na śmierć. Pierwszego i drugiego nie spotkała właściwie żadna kara za głoszone poglądy. Galileusz został ukarany aresztem domowym i żeby mieć spokój musiał wydukać jakąś formułkę, że zrzeka się swoich tez. Podobnie było z mistrzem Eckhartem, którego poglądy w części uznano za heretyckie, ale on sam nie został w żaden sposób ukarany poza ograniczeniem możliwości głoszenia kazań. Tymczasem Sokrates został skazany na śmierć w swoich rodzimych Atenach na długo przed urodzeniem się Chrystusa, a najwięcej czarownic spalono w wieku XVIII czyli w wieku oświecenia w koloniach brytyjskich w Ameryce Północnej. Podłożem większość wojen religijnych w Europie była walka Habsburgów o dominację nad kontynentem lub cesarstwem niemieckim, a więc motywacja czysto polityczna.
Nauka grecka przeżywała poważny kryzys jeszcze w czasach przedchrześcijańskich. To nie chrześcijaństwo doprowadziło do jej ostatecznego upadku i ogólnego regresu cywilizacyjnego. Przyczyną był najazd barbarzyńców w V wieku po Chrystusie. Chrześcijańscy filozofowie i teologowie średniowiecza odnosili się z wielkim szacunkiem do swoich greckich poprzedników. Arystoteles był nazywany "Filozofem" i jego autorytet był ogromny i wręcz niepodważalny, co zresztą wykorzystał Umberto Eco w trakcie pisania "Imię Róży".
ktokolwiek jeszcze wierzy w te bzdury o chrzecijanstwie i szacunku oraz waznosci pojedynczych ludzi?
16 2017-01-28 17:11:12 Ostatnio edytowany przez Zorija (2017-01-28 17:13:37)
Ale to nie duchowość różni nas od zwierząt. Bo duchowość jest wtórna.
Tym co najpierw i co najważniejsze - jest świadomość. My ją mamy dość dobrze rozwiniętą, zwierzęta - niektóre - jakieś szczątkowe, malutkie jej objawy.
Tak, nasza świadomość, masz rozwinięty umysł - tworzyły postęp.
Prosty przykład - moje psy leżą na tarasie na kołdrze, która im się do połowy zsunęła ze schodów a reszta poskręcała. Nie jest wygodnie i mają mało miejsca. Ale NIGDY nie przyjdzie im do głowy, żeby ją sobie zębami poprawić, nie mówiąc już o wykonaniu tego, w sumie banalnego zadania.
Różnica między ludźmi a zwierzętami jest przepaścią nie do przejścia.
Więc ja np. wierzę, że poza mózgiem mamy także umysł... to COŚ więcej.
Ale nie ma to nic wspólnego z żadną religią
Religia wyłącznie szkodzi zarówno postępowi, jak i samemu człowiekowi i jego umysłowi
edit. i oczywiście jest też to, o czym pisze V - zbiorowy umysł i zbiorowa świadomość; czasem nam (na poziomie indywidualnym) mocno szkodzi...
Pozwolę sobie pominąć "chrześcijańskie bzdury" o szacunku i wzniosłości jednostki. Jakoś mi nie leży kierunek;)
Zorija, piszesz o zwierzętach i wyższości ludzkiego umysłu nad nimi.
Odpowiem tak.
Zwierzęta są nastawione na przeżycie jak najmniejszym kosztem. Nie tracą energii, nie muszą zdobywać pokarmu, by ją uzupełniać.
Człowiek z natury też jest leniwy i dlatego używa głowy. Rozwinęliśmy się bardziej niż inne gatunki, ale podejrzewam, że nie przez wiarę, lecz chęć udogodnienia sobie życia. Z tego samego powodu, dla którego Twoje psy nie poprawią sobie kłody, oszczędzamy energię i wymyślamy sposoby oraz wynalazki, które pozwolą nam wykonywać czynności szybciej i z mniejszym nakładem pracy. Niestety wraz z tym postępem/podstępem potęgi naszych umysłów jesteśmy narażeni na manipulację bardziej lotnych jednostek w ludzkim stadzie.
Zwierzęta stosują proste mechanizmy. Jeżeli coś jest dobre, to tego nie zmieniają. Twoim psom prawdopodobnie nie przeszkadza niewygoda, którą Ty zakładasz i dlatego nie robią nic, żeby ją zmienić. Ludzie krótko cieszą się z tego, co mają i wciąż dążą do polepszenia swojego położenia. Czasami swoimi dążeniami pogarszają swoje położenie.
Najlepiej pokazuje zanik pierwotnych instynktów i zaburzenie wydatku energetycznego u ludzi plaga otyłości i szereg chorób cywilizacyjnych. Umysłem zdobywamy wygodę, ale płacimy za nią chorobami albo wydatkiem energetycznym, który eksploatujemy w sporcie i rekreacji.
Większość religii, wyznań nakazuje nieprzywiązywanie wagi do wygód życia doczesnego. Biblia mówi wprost, żeby odrzucić bogactwo i żyć dniem dzisiejszym. Człowiek wykombinował sobie, że usprawiedliwi swoje lenistwo, będące napędem techniki, wiarą.
18 2017-01-30 19:38:47 Ostatnio edytowany przez kacerz (2017-01-30 19:41:41)
Większość religii, wyznań nakazuje nieprzywiązywanie wagi do wygód życia doczesnego.
Grecka filozofia w znacznej mierze również zalecała nieprzywiązywanie zbytniej wagi do wygód życia doczesnego. Sokrates przedkładał cnotę ponad wszystko, Platon stworzył idealistyczną koncepcję rzeczywistości, w której przedkładał świat idei ponad iluzoryczny świat materialny, Arystoteles zalecał umiar we wszystkich sprawach. Nawet Epikur czyli twórca hedonizmu rozumiał hedonizm jako dążenie do nieco wyższych przyjemności niż te zwierzęce. Nie wspomnę już o stoikach. Cała kultura europejska jest ufundowana między innymi na tej spuściźnie. Rozumiem, że Ty się nie poczuwasz?
Biblia mówi wprost, żeby odrzucić bogactwo i żyć dniem dzisiejszym.
Nie czuję się związany z żadną religią księgi. Jestem apostatą, ale Biblia z pewnością nie mówi, żeby żyć dniem dzisiejszym. To mówią tylko reklamy w telewizji i ewentualnie Horacy, o którym niewielu już dziś pamięta. Coś Ci się pomyliło.
Człowiek wykombinował sobie, że usprawiedliwi swoje lenistwo, będące napędem techniki, wiarą.
Po pierwsze znaczna część znanych mi systemów religijnych potępia lenistwo. Na pewno Judaizm, Islam i Chrześcijaństwo potępiają.
Zauważyłaś, że kraje protestanckie takie jak USA, Wielka Brytania, kraje skandynawskie, Holandia itd. są bardzo wysoko rozwinięte gospodarczo? Wynika to między innymi z protestanckiego etosu, na który składa się pracowitość połączona ze wstrzemięźliwością w folgowaniu własnym przyjemnościom. Protestanci to ludzie, którzy ciężko pracowali i żyli bardzo skromnie. Przez ten styl życia ich majątek i oszczędności rosły na przestrzeni pokoleń. Pozwolę sobie zatem zapytać o co Ci chodzi, kiedy piszesz, że człowiek usprawiedliwia swoje lenistwo wiarą? Jaką wiarą?
Delikatnie mówiąc, nieprawdą jest, że lenistwo jest napędem techniki. Wielcy wynalazcy i odkrywcy byli tytanami pracy, którzy raczej wykazywali się znacznym abnegactwem życiowym. Im po prostu nie zależało na pieniądzach, seksie i wygodach. Maria Curie Skłodowska wykonywała swoje doświadczenia w szopie w warunkach, które były skrajnie niebezpieczne dla zdrowia. Bajką dla gawiedzi jest, że Newton wymyślił prawo powszechnego ciążenia drzemiąc pod jabłonią. To był niesamowicie pracowity człowiek. Einstein potrafił na dwa tygodnie zamykać się na strychu pracując nad swoimi pomysłami. W tym czasie rzadko się mył, rzadko jadł i na pewno nie pił koniaku. Poza tymi okresami twórczości prowadził zwyczajne życie. Nie stronił od wygód, ale też ich nie szukał. O tych ludziach można powiedzieć wiele, ale nie to, że byli leniwi. Czy Krzysztof Kolumb z lenistwa spróbował okryć nową drogę do Indii i w tym celu udał się na wyprawę w nieznane?
Henri Poincare jeden z najwybitniejszych matematyków powiedział:
Nie zajmujemy się matematyką po to, żeby budować maszyny, które ułatwiają nam życie. Budujemy maszyny, które ułatwiają nam życie, po to, żeby mieć więcej czasu na zajmowanie się matematyką.
Zresztą znajdź kogokolwiek, kto do czegoś większego doszedł i powiedz mu, że to pewnie efekt jego lenistwa. Przekonaj się sama jaka będzie reakcja.
A tak wracając do pytania czy wiara jest napędem ludzkiej cywilizacji, to religijność jest jakby obok postępu. Wiara nie wpływa w sposób znaczący na postęp nauki. Wiara w nadprzyrodzoną siłę będącą motorem wszechświata jest naturalną reakcją na słabość naszego umysłu w zetknięciu ze złożonością wszechświata. Skoro człowiek odkrywa coraz to nowe pokłady wiedzy, a jego zdolność pojmowania otaczającego świata się nie zwiększa, skoro wynajdujemy coraz to nowe lekarstwa, a w odpowiedzi na to pojawiają się coraz nowe choroby, to logicznym wnioskiem jest to, że musi istnieć wyższa siła, większa mądrość która to wszystko ogarnia.
Tak więc, w mojej opinii, wiara i nauka rozwijają się niezależnie od siebie, choć rozwój nauki i coraz większe zaufanie człowieka w siłę własnego rozumu, powoduje zmniejszenie potrzeby istnienia Boga co mogłoby sugerować zależność odwrotną, czyli że wiara jest hamulcem rozwoju cywilizacji, a nauka niszczy religijność.
20 2017-02-03 23:23:54 Ostatnio edytowany przez ewelinaL (2017-02-03 23:29:23)
ewelinaL napisał/a:Biblia mówi wprost, żeby odrzucić bogactwo i żyć dniem dzisiejszym.
Nie czuję się związany z żadną religią księgi. Jestem apostatą, ale Biblia z pewnością nie mówi, żeby żyć dniem dzisiejszym. To mówią tylko reklamy w telewizji i ewentualnie Horacy, o którym niewielu już dziś pamięta. Coś Ci się pomyliło.
Istnieje taka ewentualność;)
ewelinaL napisał/a:Człowiek wykombinował sobie, że usprawiedliwi swoje lenistwo, będące napędem techniki, wiarą.
Po pierwsze znaczna część znanych mi systemów religijnych potępia lenistwo. Na pewno Judaizm, Islam i Chrześcijaństwo potępiają.
Potępiają? Nakazując niedbanie o dobra doczesne?
Zauważyłaś, że kraje protestanckie takie jak USA, Wielka Brytania, kraje skandynawskie, Holandia itd. są bardzo wysoko rozwinięte gospodarczo? Wynika to między innymi z protestanckiego etosu, na który składa się pracowitość połączona ze wstrzemięźliwością w folgowaniu własnym przyjemnościom. Protestanci to ludzie, którzy ciężko pracowali i żyli bardzo skromnie. Przez ten styl życia ich majątek i oszczędności rosły na przestrzeni pokoleń. Pozwolę sobie zatem zapytać o co Ci chodzi, kiedy piszesz, że człowiek usprawiedliwia swoje lenistwo wiarą? Jaką wiarą?
Pierwsze, co mnie uderza, to po co pracować, skoro żyje się skromnie?
Odpowiadając na Twoje pytanie "o co Ci chodzi, kiedy piszesz, że człowiek usprawiedliwia swoje lenistwo wiarą?", piszę.: Człowiek potrzebuje dla umysłu (inaczej by nie szukał) odskoczni od obowiązków. Zadumy, zagłębienia się w sobie, filozoficznych analiz i dyskusji. Jeżeli wypełniałby swój dzień tylko pracą, to jego stabilność fizyczna i psychiczna zostałaby zaburzone. (Strach pomyśleć po jakie odkurzacze umysłu by sięgnął bez możliwości restartu od codzienności.) Wymyślił religię, żeby usprawiedliwić czas zadumy umysłowej, który nie jest namacalny materialnie. Wspomniane przez Ciebie reklamy i stereotypy potępiają nieproduktywnie spędzony czas. Ale! Od czego jest wiara? Wiara usprawiedliwia czas kontemplacji.
Delikatnie mówiąc, nieprawdą jest, że lenistwo jest napędem techniki. Wielcy wynalazcy i odkrywcy byli tytanami pracy, którzy raczej wykazywali się znacznym abnegactwem życiowym. Im po prostu nie zależało na pieniądzach, seksie i wygodach. Maria Curie Skłodowska wykonywała swoje doświadczenia w szopie w warunkach, które były skrajnie niebezpieczne dla zdrowia. Bajką dla gawiedzi jest, że Newton wymyślił prawo powszechnego ciążenia drzemiąc pod jabłonią. To był niesamowicie pracowity człowiek. Einstein potrafił na dwa tygodnie zamykać się na strychu pracując nad swoimi pomysłami. W tym czasie rzadko się mył, rzadko jadł i na pewno nie pił koniaku. Poza tymi okresami twórczości prowadził zwyczajne życie. Nie stronił od wygód, ale też ich nie szukał. O tych ludziach można powiedzieć wiele, ale nie to, że byli leniwi. Czy Krzysztof Kolumb z lenistwa spróbował okryć nową drogę do Indii i w tym celu udał się na wyprawę w nieznane?
Nie można się z Tobą nie zgodzić w tej kwestii. Interesujące jest, dlaczego sprowadzono odkrycie Newetona do bliskiego spotkania z jabłkiem?
A tak wracając do pytania czy wiara jest napędem ludzkiej cywilizacji, to religijność jest jakby obok postępu. Wiara nie wpływa w sposób znaczący na postęp nauki. Wiara w nadprzyrodzoną siłę będącą motorem wszechświata jest naturalną reakcją na słabość naszego umysłu w zetknięciu ze złożonością wszechświata. Skoro człowiek odkrywa coraz to nowe pokłady wiedzy, a jego zdolność pojmowania otaczającego świata się nie zwiększa, skoro wynajdujemy coraz to nowe lekarstwa, a w odpowiedzi na to pojawiają się coraz nowe choroby, to logicznym wnioskiem jest to, że musi istnieć wyższa siła, większa mądrość która to wszystko ogarnia.
Tak więc, w mojej opinii, wiara i nauka rozwijają się niezależnie od siebie, choć rozwój nauki i coraz większe zaufanie człowieka w siłę własnego rozumu, powoduje zmniejszenie potrzeby istnienia Boga co mogłoby sugerować zależność odwrotną, czyli że wiara jest hamulcem rozwoju cywilizacji, a nauka niszczy religijność.
Tu należałoby rozgraniczyć dyskusję o wpływie duchowości od dyskusji o wpływie nauki. Z racji że uważam, iż obie dziedziny napędzają ludzką cywilizację (niekoniecznie w symbiozie), pozwolę sobie na dysputę w obu kierunkach.
W temacie wiary - pragnienie, potrzeba napędza rozwój w stronę metod poznania niezbadanej, nadrzędnej człowiekowi siły.
W temacie nauki - jak wyżej (odpowiedź kacerzowi).
Ale to nie duchowość różni nas od zwierząt. Bo duchowość jest wtórna.
Tym co najpierw i co najważniejsze - jest świadomość. My ją mamy dość dobrze rozwiniętą, zwierzęta - niektóre - jakieś szczątkowe, malutkie jej objawy.
Tak, nasza świadomość, masz rozwinięty umysł - tworzyły postęp.
Prosty przykład - moje psy leżą na tarasie na kołdrze, która im się do połowy zsunęła ze schodów a reszta poskręcała. Nie jest wygodnie i mają mało miejsca. Ale NIGDY nie przyjdzie im do głowy, żeby ją sobie zębami poprawić, nie mówiąc już o wykonaniu tego, w sumie banalnego zadania.
Różnica między ludźmi a zwierzętami jest przepaścią nie do przejścia.
Więc ja np. wierzę, że poza mózgiem mamy także umysł... to COŚ więcej.Ale nie ma to nic wspólnego z żadną religią
Religia wyłącznie szkodzi zarówno postępowi, jak i samemu człowiekowi i jego umysłowiedit. i oczywiście jest też to, o czym pisze V - zbiorowy umysł i zbiorowa świadomość; czasem nam (na poziomie indywidualnym) mocno szkodzi...
A jaki jest twój pogląd na Stwórce? Wierzysz że istnieje byt Absolutny który wszystko kreuje?
Wiara napędem?
BZDURA.
Wiara jest HAMULCEM cywilizacji.
Mamy XXI wiek a niektórzy fanatycy religijni dalej wierzą że Ziemia jest płaska...
Weźmy taką najbardziej znaną w Polsce wiarę - katolicyzm ( nie mylić z chrześcijaństwem).
Kk od wieków zwalczał naukę, ba, nawet dzieła swoich ludzi, np. Kopernika ( który był kanonikiem) negował.
Gdyby nie kościół, człowiek stanąłby na Księżycu już w dziewiętnastym wieku, albo i wcześniej...
Pierwsze, co mnie uderza, to po co pracować, skoro żyje się skromnie?
Praca pełni kilka funkcji w życiu człowieka. Oczywiście podjęcie pracy pozwala uzyskać środki do przetrwania. To bytowy aspekt pracy. Wiadomo jednak, że praca, o ile jest dobrze wykonana i pożyteczna dla innych ludzi, często staje się źródłem satysfakcji i spełnienia. Kiedy tak się dzieje, to praca przestaje być przykrą jednoaspektową koniecznością. Czasem dochodzi też trzeci aspekt, a mianowicie wykonywana praca zawiera w sobie elementy twórczości. Działalność twórcza jest dodatkowym bodźcem, który powiększa satysfakcję i motywację do wykonywania pracy. Krótko mówiąc, są inne motywacje do podjęcia pracy niż tylko zapewnienie sobie w życiu luksusów. Skromne życie nie stoi w sprzeczności z tym, że ktoś dużo pracuje i jest za tę pracę dobrze wynagradzany. Przecież nietrudno wyobrazić sobie przedsiębiorcę, któremu przyjemność sprawia rozwijanie własnej firmy, podnoszenie jakości produktów i optymalizacja produkcji, a zbytek i luksus są dla niego właściwie nieistotne.
Zaznaczam też, że chodzi o skromne życie a nie o ascetyzm. W naszej plugawej i przesyconej konsumpcyjnym nastawieniem epoce ludzie często mieszają ze sobą te dwa pojęcia.
Odpowiadając na Twoje pytanie "o co Ci chodzi, kiedy piszesz, że człowiek usprawiedliwia swoje lenistwo wiarą?", piszę.: Człowiek potrzebuje dla umysłu (inaczej by nie szukał) odskoczni od obowiązków. Zadumy, zagłębienia się w sobie, filozoficznych analiz i dyskusji. Jeżeli wypełniałby swój dzień tylko pracą, to jego stabilność fizyczna i psychiczna zostałaby zaburzone. (Strach pomyśleć po jakie odkurzacze umysłu by sięgnął bez możliwości restartu od codzienności.) Wymyślił religię, żeby usprawiedliwić czas zadumy umysłowej, który nie jest namacalny materialnie. Wspomniane przez Ciebie reklamy i stereotypy potępiają nieproduktywnie spędzony czas. Ale! Od czego jest wiara? Wiara usprawiedliwia czas kontemplacji.
Wątpię, żeby człowiek wymyślił religię po to, żeby usprawiedliwić fakt, że pewną część dnia nie pracuje i czas ten spędza na duchowej refleksji. Po prostu wydaje mi się, że nie jest prawdą, że wielu ludzi poświęca na kontemplację o charakterze filozoficznym choćby jedną minutę w ciągu dnia. Czas wolny od pracy większość ludzi spędza oglądając seriale, grając w gry komputerowe, oglądając filmiki na Youtube, spotykając się ze znajomymi itp. To są te odkurzacze umysłu, o których piszesz. Bardziej wyrafinowani intelektualnie ludzie czytają jeszcze czasem jakieś książki. Są oczywiście też tacy, którzy czasem się nad czymś głębszym zastanowią, ale to jest zdecydowana mniejszość.
Nie można się z Tobą nie zgodzić w tej kwestii. Interesujące jest, dlaczego sprowadzono odkrycie Newetona do bliskiego spotkania z jabłkiem?
Miałem okazję przeglądać angielskie tłumaczenie "Principia Mathematica, Philosophia Naturalis" Newtona. To gruba księga. Około tysiąc stron. Zawiera ciąg precyzyjnie przeprowadzonych matematycznych rozumowań. Jest w niej kilka genialnych pomysłów, których charakter był przełomowy. To świadectwo wieloletniej, ciężkiej pracy, która polegała na przeprowadzeniu konkretnych rachunków i ciągłym dopracowywaniu własnych pomysłów, ulepszaniu ich itd. Jest to wreszcie dowód olbrzymiego napięcia twórczego.
Podobno jakiś dziennikarz zapytał kiedyś Gaussa o to w jaki sposób Newton odkrył prawo powszechnego ciążenia. Gauss, który był osobą ironiczną i jednocześnie doskonale zdawał sobie z olbrzymiego nakładu pracy Newtona, odpowiedział, że Newton drzemał pod drzewem i uderzyło go spadające jabłko. Takie podobno było źródło anegdoty z jabłkiem.
Jakby tak wziąć stwierdzenie "wierze w .." lub "wiem bo " lub "jestem przekonany" nawet "wiem na pewno ponieważ" czy "na 100%".
To jakby się uprzeć to można chyba udowodnić iż nie zawsze jest to zero jedynkowe to jest rodzaj kompromisu a czasami uproszenia .
Nawet przeświadczenie o tym że coś jest zero-jedynkowe może być kompromisem oddającym w najlepszy możliwy sposób obecny stan "wiedzy".
Pytanie jest takie czy ta potrzeba poukładania wszystkiego jest dobra czy zła na dłuższa metę ?
Na pewno dla pewnych kwestii wydaje się konieczne, trudno gdzieś iść bez mapy ale żeby zrobić mapę trzeba dokonać tych wszystkich uproszczeń i jakoś to przestawić.
No ale pojawia się kolejne pytanie , czy rzeczywiście trzeba gdzieś iść ? A jak już iść do to po co ?
Np taka sytuacja tysiąc ludzi widzi pewną sprawę na tysiąc sposobów, z czego wynikają 2,3,4 bardziej mainstremowe uproszczenia.
Reszta po jakimś czasie dostosowuje swój pogląd , co otwiera drogę do analizy kolejnej sprawy.
Z uproszczeń powstają kolejne uproszczenia , powstaje kolejna mapa.
A na podstawie mapy i analogii kolejna mapa zupełnie czegoś innego.
Ale czy te wszystkie, sprawy , cudze idee , pomysły czy one rzeczywiście oznaczają iż ja gdzieś idę ?
W sensie idę po śladach niby nowych ale jakoś te wszystkie ścieżki podejrzanie wydeptane.
Weźmy takie przykłady :
a) narcystyczny wariat tak wierzy w to co myśli i wierzy w to tak bardzo ze przekonuje do tego innych ludzi
b) twórca czuje taką potrzebę podzielenia się swoimi dokonaniami ze transformuje przez swoją sztukę umysły innych ludzi
c) chłopek roztropek przechodząc przez most dokonuje fundamentalnego odkrycia i tak rodzi się np. socjalizm
Taką mamy naturę, można powiedzieć że jesteśmy po trosze więźniami naszych natur.
Poruszamy się po torach które są jakaś wypadkową ale ta wypadkową da się chyba wyliczyć z pewnym prawdopodobieństwem( tak budowanie mapy najważniejsze, bez mapy nawet podłoga się zawali).
Może po prostu opłaci się dobrze zjeść i cieszyć się tym co jest zamiast rozkminiać.
W końcu co by nie zrobić czy co by nie wykombinować to i tak jest w pewnych określonych ramach.
To zwierzęta są wolne, my to jesteśmy niewolnikami , raczej, ale mówimy że to dobrodziejstwo.
To niech będzie że dobrodziejstwo
To ja tak tylko podsunę jedną rzecz do dyskusji: zrobiono kiedyś badania z małpą, którą była nauczona języka migowego i zapytali ją co dzieje się z małpą po smierci. Małpa powiedziała, że "do jamy", która jest jakąś a'la mityczna krainą. Czy to znaczy, ze małpy tez rozwijają się duchowo?
To ja tak tylko podsunę jedną rzecz do dyskusji: zrobiono kiedyś badania z małpą, którą była nauczona języka migowego i zapytali ją co dzieje się z małpą po smierci. Małpa powiedziała, że "do jamy", która jest jakąś a'la mityczna krainą. Czy to znaczy, ze małpy tez rozwijają się duchowo?
I to im (naukowcom) tez malpa na migi wytlumaczyla co to jest ta "jama"?
To ja tak tylko Czy to znaczy, ze małpy tez rozwijają się duchowo?
a jesli tak?
To ja tak tylko podsunę jedną rzecz do dyskusji: zrobiono kiedyś badania z małpą, którą była nauczona języka migowego i zapytali ją co dzieje się z małpą po smierci. Małpa powiedziała, że "do jamy", która jest jakąś a'la mityczna krainą. Czy to znaczy, ze małpy tez rozwijają się duchowo?
Skąd Ty bierzesz takie historie ?
To ja tak tylko podsunę jedną rzecz do dyskusji: zrobiono kiedyś badania z małpą, którą była nauczona języka migowego i zapytali ją co dzieje się z małpą po smierci. Małpa powiedziała, że "do jamy", która jest jakąś a'la mityczna krainą. Czy to znaczy, ze małpy tez rozwijają się duchowo?
Prosze o podanie linka do tych "badań", interesuje się takimi rzeczami ale o rym nigdy nie słyszałem. Prawdopodobnie jeat to jedna z wielu creepypast tak jak ta o tych odwiertach na syberii. Zresztą nie jest wykluczone że zwierzęta posiadają też jakiś ładunek energetyczny który po śmierci gdzieś trafia. Tylko różnica jest taka że małpa po takim wydarzeniu nic nie zrobi i dalej będzie prowadziła swój żywot. Człowiek za to może zacząć poszukiwać odpowiedzi, zmieniać się z dnia na dzień, to jest rozwój duchowy. Zresztą w wielu przypadkach NDE ludzie zmieniają się psychicznie nie do poznania. Zaczynają inaczej patrzeć na świat, a z zatwardziałego ateisty zmieniają się w mocno wierzącą osobe.
A niech sobie i będą małpy z ładunkiem energetycznym.
Czymkolwiek by on nie był.
Tyle tylko że żadna małpa - czy z ładunkiem czy bez - nie wysadziła się między ludźmi ani nikogo na stosie nie spaliła...
A niech sobie i będą małpy z ładunkiem energetycznym.
Czymkolwiek by on nie był.
Tyle tylko że żadna małpa - czy z ładunkiem czy bez - nie wysadziła się między ludźmi ani nikogo na stosie nie spaliła...
Majtku zwierzęta też czasem przejawiają niesamowitą brutalność i bezwzględność. Małpy nie wysadzają się bo mają za mało zwoji mózgowych żeby stworzyć bombe. Palenie na stosie czy wysadzanie się to nie wina religi ale ludzkich rządz, wiara tu tylko pełni role kozła ofiarnego. Bez religi ludzie też by się zabijali, gwałciili czy rozpoczynali wojny. Zło jest w nas zakorzenione, w każdym z nas, tylko czasem uaktywnia się w pewnych warunkach. Chęć władzy, zazdrość, nienawiść czy pożądanie przecież religie nie generują.
32 2017-04-05 19:21:50 Ostatnio edytowany przez mrd (2017-04-05 19:22:37)
Taak?
Przecież człowiek - według religii - został stworzony na podobieństwo boga.
Czyli wszystkie te cechy które wymieniłeś także od tego boga pochodzą.
I do takiego boga się modlić?
Swoją drogą - co z tego że posiadasz więcej zwojów mózgowych niż małpa, skoro nie potrafisz ich używać - na przykład do opanowania języka ojczystego...
Taak?
Przecież człowiek - według religii - został stworzony na podobieństwo boga.
Czyli wszystkie te cechy które wymieniłeś także od tego boga pochodzą.
I do takiego boga się modlić?Swoją drogą - co z tego że posiadasz więcej zwojów mózgowych niż małpa, skoro nie potrafisz ich używać - na przykład do opanowania języka ojczystego...
Na podobieństwo Boga w tym sensie że może podejmować własne decyzje i Bóg im nie steruje. Bo np takie anioły były Mu podległe. Zło ma w sobie bo lucyfer zasiał na początku istnienia człowieka.
Przeciez Bog jest wszechmocny i wszechwiedzacy - tworzac lucyfera wiedzial jak to sie skonczy, a wiedzac to mogl go zlikwidowac. Co to za wszechmoc, co sobie z jednym kolesiem poradzic nie moze?
Przeciez Bog jest wszechmocny i wszechwiedzacy - tworzac lucyfera wiedzial jak to sie skonczy, a wiedzac to mogl go zlikwidowac. Co to za wszechmoc, co sobie z jednym kolesiem poradzic nie moze?
zaraz sie dowiesz, ze taki byl plan
Iceni napisał/a:Przeciez Bog jest wszechmocny i wszechwiedzacy - tworzac lucyfera wiedzial jak to sie skonczy, a wiedzac to mogl go zlikwidowac. Co to za wszechmoc, co sobie z jednym kolesiem poradzic nie moze?
zaraz sie dowiesz, ze taki byl plan
Czyli to był spisek !!!
Przeciez Bog jest wszechmocny i wszechwiedzacy - tworzac lucyfera wiedzial jak to sie skonczy, a wiedzac to mogl go zlikwidowac. Co to za wszechmoc, co sobie z jednym kolesiem poradzic nie moze?
Oczywiście że może i mógł sprawdzić przyszłość ale może tego nie chciał? Rodząc dziecko chciała byś znać jego przyszłość ? A jeżeli była by bardzo zła? A druga sprawa możliwe że taki był Jego plan, żeby dać człowiekowi wybór.
Iceni napisał/a:Przeciez Bog jest wszechmocny i wszechwiedzacy - tworzac lucyfera wiedzial jak to sie skonczy, a wiedzac to mogl go zlikwidowac. Co to za wszechmoc, co sobie z jednym kolesiem poradzic nie moze?
Oczywiście że może i mógł sprawdzić przyszłość ale może tego nie chciał? Rodząc dziecko chciała byś znać jego przyszłość ? A jeżeli była by bardzo zła? A druga sprawa możliwe że taki był Jego plan, żeby dać człowiekowi wybór.
Mógł sprawdzić przyszłość ? Gdzie ? W internecie ?
To jest śmieszne twierdzić, że Bóg jest jakikolwiek. Bóg stoi poza dobrem i złem. Poza czasem. Bóg, posługując się zwrotem J.Dukaja, nie zamarza w żadnej logice. Wszystko, co można powiedzieć w kwestii Boga, jest przybliżeniem, kłamstwem i prawdą jednocześnie.
Zgadzam się z pewnym myślicielem, że biblijną przypowieść o wężu i drzewie poznania dobra i zła należy odczytywać inaczej niż to jest kanonicznie przyjęte przez trzy religie księgi. W tej przypowieści chodzi o mityczny okres w dziejach Ziemi, kiedy człowiek nie znał pojęć moralnych i logicznych. Potem nastąpiło to rozeznanie, które symbolicznie przedstawia się jako spożycie owocu. Doprowadza ono do tego, że człowiek jest niewolnikiem swojego dualistycznego paradygmatu w myśleniu (prawda/fałsz, dobro/zło).
Stawianie "podchwytliwych" pytań w rodzaju dlaczego Bóg nie zlikwidował Lucyfera to prymitywne mędrkowanie. Jest coś takiego jak rzeczywistość alogiczna i amoralna. Dobro i zło to nasze własne pojęcia. Dla Boga wszystko jest dobre, wszystko jest złe i jednocześnie nic nie jest dobre i nic nie jest złe.
Agresywny ateizm to postawa, która nie bierze tego wszystkiego pod uwagę. Zabobonne i szkodliwe podejście, które jest tylko ohydną formą wywyższania się ponad wierzących i daje pozorne poczucie wyzwolenia w stadzie niewolników.
40 2017-04-10 00:36:44 Ostatnio edytowany przez kwadrad (2017-04-10 00:38:50)
Bialy czlowiek z dymiacym kijem przemierzal dzungle. Ci ktorych spotkal na swej drodze uwazali go za boga.
Dlaczego uwazali go za boga ? Przypuszczalnie dlatego ze mial dymiacy kij , ktory robil halas i mogl dosiegnac kazdego z nich.
Czy bog w takim razie to strach ?
Stary czlowiek zyjacy na granicy wioski zbyt niedolezny na polowania , przygotowywal miksture z ziol.
Nauczyl go tego jego ojciec , powiedzial synu kiedy nie bedziesz mogl juz zuc miesa bo bedziesz zbyt stary przygotuj dwie mikstury.
Jedna psuje , druga naprawia. W nocy psuj , w dzien lecz. Natomiast w czasie wolnym dziekuj temu kto cie tego nauczyl.
Poszedl on dnia nastepnego , odmowil obrzedy i podal miksture choremu. Mowili o nim swiety czlowiek , ma boskie moce.
Czy w takim razie bog to wdziecznosc i szacunek ?
Pewien medrzec sypal codziennie piasek i ukladal z tego piasku figury.
Po kilku dniach wiatr , tworzyl nowe figury z jego figur .
Medrzec znowu sypal piasek i ukladal figury.
Chcial znalezc sposob , na to zeby zawsze wiatr ulozyl z jego figur te sama figure.
Studiowal i probowal cale zycie , wierzyl ze mu sie uda.
Stworzyl kilka ksiag w ktorych opisal moce ktore nalezy ujarzmic aby zblizyc sie do celu .
Powolal szkoly , nauczal studentow , zarazil ich swym szalenstwem.
Jeden czlowiek ktory nie mogl sie pogodzic z tym ze chaosu nie da sie poukladac .
Zabral swoim uczniom wolnosc i zarazil ich swoim szalenstwem .
Czy bog w takim razie to droga do porzadku i misja albo rozpaczliwe pierdniecie mrowki w pustym kosmosie ?
A czy ty wybrales juz swojego boga ktorego bedziesz czcic , czego boisz sie najbardziej : siebie , ludzi ,pytan bez odpowiedzi , czy moze dnia nastepnego ?
Dobro i zło to nasze własne pojęcia. Dla Boga wszystko jest dobre, wszystko jest złe i jednocześnie nic nie jest dobre i nic nie jest złe.
Dokładnie tak samo myślę. Jeśli przyjąć, że Wszechświat, cała otaczająca nasz natura jest dziełem Boga to w niej można właśnie dostrzec "charakter" tej Siły. Ona nie jest ani dobra, ani zła. Tak jak natura nie jest dobra, ani zła. Ona po prostu jest. Z naszego ludzkiego punktu widzenia może się wydawać, że niektóre prawa natury są bardzo brutalne, bezlitosne, ale to jest tylko nasz punkt widzenia. Tylko od naszego punktu widzenia zależy, czy coś określamy jako dobre, albo złe. A ten punkt potrafi być skrajnie różny w zależności od kultury, od czasów historycznych itd.
Osobiście uważam, że ludzie cierpią na straszną megalomanię do której przyczyniają się właśnie niektóre religie. My wcale nie jesteśmy najwspanialszym Boskim dziełem. Ja bym raczej powiedział, że jesteśmy najgorszym. Tej planecie było i będzie zdecydowanie lepiej bez nas.
42 2017-04-12 00:12:37 Ostatnio edytowany przez kwadrad (2017-04-12 00:14:56)
Wydaje mi się że mierzenie pojęcia dobra i zła w danym momencie nie ma sensu.
W taki sposób jak gdyby przyłożyć czujnik do układu i stwierdzić dobro czy zło ?
Jako ludzie mamy takie mechanizmy one działają , wiemy czego chcemy a czego nie chcemy dla siebie i innych.
Ale to pojęcia które ewoluują w czasie.
Ponieważ zło może doprowadzić do dobra, a dobro może doprowadzić do zła w jakimś okresie czasu.
Myślę że i tak jest to zafałszowane przez to ze z czasem mechanizm przewartościowania może odwrócić zupełnie punktacje.
A odwrócić punktacje chyba po to żeby ktoś nie stał całe życie jak kołek przygnieciony jedną rzeczą.
Ale tak sobie myślę że to dobro i zło jest niezbędne do rozmnażania.
Czynienie dobra i zła jest zwyczajnie treningiem przed fazą w której długofalowe efekty tych działań będą szybciej widoczne.
I ten sportowiec dostąpi zaszczytu zostanie trenerem.
Ten trening w mikroskali można zobaczyć na takim przykładzie.
Matka bawi sie z dzieckiem , nagle dziecko wali ją z liścia i zaczyna się śmiać , co zrobi matka :
a) powie allach akbar (dobro i zło punktowe)
b) teraz dopiero załąpie w co sie wpakowała (dobro i zło niepunktowe)
Myślę że bez niepunktowego dobra i zła ten trening nie byłby możliwy.
Natomiast problem z wierzącymi jest taki jak z dzieciakiem który wierzy w super moce.
W którymś momencie po długim "obcowaniu" ze stwórcą i dziełami dotyczącymi działalności stwórcy swoje decyzje może on traktować jako przedłużenie woli stwórcy.
Być może nawet ostatecznie umieszczając się z nim w jednym rzędzie.
Proces bardzo cichy i trwa długo ale po cichu , po kawałku , małymi kroczkami do celu.
A to oznacza tylko jedno korupcje systemu wartości, idylla trwa , trwa i trwa.
Aż jak to się mówi porządnie dupnie i ten pseudo stwórca zostaje osądzony.
Wicie jak to działa co wam będę opowiadał.
Rozbawiło mnie to w sumie, że ludzie 2000 tysiące lat temu byli przecież tak samo sprytni jak dzisiaj.
I tak samo dobrze znali ludzką psychikę , może bez tych metod badawczych ale z cała pewnością wiedzieli co robią.
Jakby taki spec zastanowił się jak te książki czy nauki , czy proces dydaktyczny, tam zawarty, jest skonstruowany to pewnie doszedłby do ciekawych wniosków.
Osobiście nie widzę sensu rozważania pojęć religijnych no ale jak ktoś lubi czy musi to w sumie nie ma sobie co żałować.
Powiem tak - gdzie powstał judaizm, chrześcijaństwo i islam?
Popatrzmy na mapę świata...
Nikogo to nie zastanawia?
Ktoś powiedział - Kowalskiemu skradziono zegarek.
Inny powtórzył jeszcze innemu, tamten następnym, w końcu wyszło że Kowalski był zamieszany w kradzież
zegarka.
A tak naprawdę - nikt nie widział zegarka Kowalskiego...
44 2017-04-12 09:09:00 Ostatnio edytowany przez vilkolakis (2017-04-12 09:09:44)
Powiem tak - gdzie powstał judaizm, chrześcijaństwo i islam?
Popatrzmy na mapę świata...
Nikogo to nie zastanawia?Ktoś powiedział - Kowalskiemu skradziono zegarek.
Inny powtórzył jeszcze innemu, tamten następnym, w końcu wyszło że Kowalski był zamieszany w kradzież
zegarka.A tak naprawdę - nikt nie widział zegarka Kowalskiego...
Owszem Judaizm, Chrześcijaństwo i Islam powstały w jednym regionie. Ale każda cywilizacja, każda kultura miała swoje religie. Indianie w obu amerykach mieli swoje wierzenia, Aborygeni w Australii mieli swoje. Ludy zamieszkujące Europę jak Słowianie, Wikingowie, Germanowie itd. każdy z nich miał swoją religię. Bliski Wschód nie jest pod tym względem żadnym wyjątkiem. Szkopuł w tym jest tylko taki, że jedne religie w wyniku zawirowań historycznych wyparły inne. To jest proces nieustający. Za kilkaset lat Chrześcijaństwo, Islam, Judaizm mogą też iść w ślady Zeusa, Mannitou i Thora.
Mam nadzieję że odejdą w niebyt.
Wszak laicyzacja postępuje, i co ciekawe im mniej religii tym lepiej żyje się ludziom.
Wystarczy spojrzeć na poziom zadowolenia społeczeństw - w czołówce kraje zdecydowanie odchodzące od religii...
Mam nadzieję że odejdą w niebyt.
Wszak laicyzacja postępuje, i co ciekawe im mniej religii tym lepiej żyje się ludziom.
Wystarczy spojrzeć na poziom zadowolenia społeczeństw - w czołówce kraje zdecydowanie odchodzące od religii...
Obawiam się, że laicyzacja nie ma racji bytu. Nawet jeśli Chrześcijaństwo, Judaizm i Islam odejdą w niebyt to najprawdopodobniej zastąpi je coś innego. Ludzie są w większości tak skonstruowani psychicznie, że po prostu potrzebują wiary, religii. Mówię "w większości", nie wszyscy. Podobno nawet mamy odpowiedzialny za to obszar mózgu. Zwykłe poszukiwanie przez wielu sensu w życiu bardzo często doprowadzi ich do religii.
Poziom zadowolenia społeczeństw moim zdaniem akurat nie ma wiele wspólnego z tym, że są to kraje odchodzące od religii. Na poziom zadowolenia ma największy wpływ życie rodzinne i status materialny. Religia tu nie ma wielkiego znaczenia.
No właśnie ma.
Status materialny, możliwość kształcenia, rozwijania się - stoi w sprzeczności z religią.
Przecież właśnie tam gdzie panuje bieda religie trzymają się najmocniej.
To z tym obszarem mózgu to bzdura, naprawdę w to uwierzyłeś?
Człowiek - aby odróżnić dobro od zła potrzebuje empatii, a nie religii.
Mało tego - religijność pobudza niechęć, pogardę, nienawiść - zamiast łączyć ludzi tworzy podziały.
Zauważ że religie są pogardliwe wobec kobiet - co jest wbrew naturze, wszak to one jako pierwsze osiągnęły człowieczeństwo...
Dodam tylko że wśród absolwentów najlepszych uczelni świata dominują niewierzący - jak myślisz dlaczego?
No właśnie ma.
Status materialny, możliwość kształcenia, rozwijania się - stoi w sprzeczności z religią.
Przecież właśnie tam gdzie panuje bieda religie trzymają się najmocniej.To z tym obszarem mózgu to bzdura, naprawdę w to uwierzyłeś?
Człowiek - aby odróżnić dobro od zła potrzebuje empatii, a nie religii.
Mało tego - religijność pobudza niechęć, pogardę, nienawiść - zamiast łączyć ludzi tworzy podziały.
Zauważ że religie są pogardliwe wobec kobiet - co jest wbrew naturze, wszak to one jako pierwsze osiągnęły człowieczeństwo...Dodam tylko że wśród absolwentów najlepszych uczelni świata dominują niewierzący - jak myślisz dlaczego?
nic dodać, nic ująć
No właśnie ma.
Status materialny, możliwość kształcenia, rozwijania się - stoi w sprzeczności z religią.
Przecież właśnie tam gdzie panuje bieda religie trzymają się najmocniej.To z tym obszarem mózgu to bzdura, naprawdę w to uwierzyłeś?
Człowiek - aby odróżnić dobro od zła potrzebuje empatii, a nie religii.
Mało tego - religijność pobudza niechęć, pogardę, nienawiść - zamiast łączyć ludzi tworzy podziały.
Zauważ że religie są pogardliwe wobec kobiet - co jest wbrew naturze, wszak to one jako pierwsze osiągnęły człowieczeństwo...Dodam tylko że wśród absolwentów najlepszych uczelni świata dominują niewierzący - jak myślisz dlaczego?
Status materialny, możliwość kształcenia i rozwijania się stoi w sprzeczności z religią ? Którą ? A jeśli nawet to kto go traktuje poważnie ? Przecież to fikcja. Pomijam takie sekty jak Jehowy, Amisze itp. To już nie te czasy.
Pogardliwy stosunek większości religii do kobiet wynika z tego, że w większości przypadków za religiami stoją faceci. Najwyraźniej kiedy się to wszystko rodziło to kobiety sobie takimi sprawami dupy nie zawracały. Miały ważniejsze sprawy A facetom się nudziło i sobie myśleli, myśleli i myśleli...
pytanie - wiara czy religia?
jeśli wiara to na pewno, wiara we własne możliwości na przykład, pcha do przodu ok.
jeśli religia to zdecydowanie nie - religia jest wciąż taka sama i raczej propaguje tradycje, niezmienne wartości, a nawet uwstecznia, wiele rzeczy odrzuca ma się nijak do rozwoju
ew.
biorąc pod uwagę czystą jednostkę, ona musi przejść pewną drogę, żeby uzmysłowić sobie, że dobre jest to co głosi dana religia ale mając tą religię na starcie taka jednostka się nie rozwinie
Status materialny, możliwość kształcenia i rozwijania się stoi w sprzeczności z religią ? Którą ?
Islam na przykład.
Jak wygląda kształcenie kobiet?
Ich prawa?
Słyszałeś o jakichś wielkich osiągnięciach muzułmańskich naukowców?
Chrześcijaństwo jeszcze kilka wieków temu wcale nie było lepsze.
Zresztą do dzisiaj kościół otwarcie promuje patriarchat.
Gdyby tak pozwolić katabasom rządzić Europą, to nauczanie odbywało by się tylko w murach klasztorów.
Wszak kiedyś zabraniali wiernym czytać nawet biblię...
52 2017-04-13 00:29:56 Ostatnio edytowany przez Revenn (2017-04-13 00:34:07)
Mam nadzieję że odejdą w niebyt.
Wszak laicyzacja postępuje, i co ciekawe im mniej religii tym lepiej żyje się ludziom.
Wystarczy spojrzeć na poziom zadowolenia społeczeństw - w czołówce kraje zdecydowanie odchodzące od religii...
Nigdy nie odejdą w niebyt bo człowiek zawsze będzie czuł tęsknote za wiecznością i miłością (taką prawdziwą transcendentną). Ilu jest zatwardziałych ateistów ? Raczej niezbyt wielu, większość to agnostycy. To jest już zakodowane w naszej naturze czy jak to wolisz w genach. Czy kościół katolicki ma coś do nowoczesnych technologi ? Przecież sami księża korzystają ze smartfonów, komórek czy medycyny. Są nawet spowiedzi online więc kościół też ewolułuje (dla mnie to wada bo jednak wole żeby większość zwyczajów i nauk zostało w pierwotnej wersji nawet kosztem mniejszej ilości wiernych). Jeżeli upadnie chrześcijaństwo (oby nigdy to nie nastąpiło) to zastąpią je inne religie w tym islam.
Przecież Bóg nie zabronił człowiekowi żeby doskonalił swoją wiedze i przyczyniał się zmniejszaniu cierpienia na świecie. Tylko niektóre rzeczy są sprzeczne z naukami PŚ i kościoła, jak aborcja, in vitro czy modyfikacja genetyczna. Tak samo z nowoczesnymi technologiami, nie jest problemem że korzystamy z np komputerów, smartfonów, ale to że dla wielu ludzi stały się one bożkami. Uzależniły ich do tego stopnia że nie wyobrażają sobie życia bez internetu czy elektroniki, i to jest negatywnym skutkiem rozwoju technologicznego.
pytanie - wiara czy religia?
jeśli wiara to na pewno, wiara we własne możliwości na przykład, pcha do przodu ok.
jeśli religia to zdecydowanie nie - religia jest wciąż taka sama i raczej propaguje tradycje, niezmienne wartości, a nawet uwstecznia, wiele rzeczy odrzuca ma się nijak do rozwoju
ew.
biorąc pod uwagę czystą jednostkę, ona musi przejść pewną drogę, żeby uzmysłowić sobie, że dobre jest to co głosi dana religia ale mając tą religię na starcie taka jednostka się nie rozwinie
Wiara nie powinna polegać na fanatyzmie i ślepym podążaniu za innymi. Człowiek z pełna świadomością musi przyjąć jakąś religie, nie pod przymusem, nie dlatego że był wychowywany w takim a nie innym środowisku.
wilczysko napisał/a:Status materialny, możliwość kształcenia i rozwijania się stoi w sprzeczności z religią ? Którą ?
Islam na przykład.
Jak wygląda kształcenie kobiet?
Ich prawa?
Słyszałeś o jakichś wielkich osiągnięciach muzułmańskich naukowców?Chrześcijaństwo jeszcze kilka wieków temu wcale nie było lepsze.
Zresztą do dzisiaj kościół otwarcie promuje patriarchat.Gdyby tak pozwolić katabasom rządzić Europą, to nauczanie odbywało by się tylko w murach klasztorów.
Wszak kiedyś zabraniali wiernym czytać nawet biblię...
Z tym całym Islamem to nie jest tak proste jak się wydaje. Wiele aspektów wynika poprostu z kultury bliskowschodniej, a nie z samego Islamu. Islam owszem w jakimś stopniu to sankcjonuje, ale jeśli przecież spojrzeć na sytuację muzułmanek w krajach zachodnich to nie mają one problemów z możliwością kształcenia i rozwoju. Oczywiście pomijam tu muzułmanów ortodoksyjnych, fanatycznych, rodziny emigranckie. Islam powstał między innymi jako synteza kultury arabskiej z dawną tradycją, z elementami judaizmu, chrześcijaństwa. Mahomet nie wymyślił "koła". Jak sam zauważyłeś z chrześcijaństwem było kiedyś bardzo podobnie. Jeszcze 100 lat temu kobiety miały znacznie mniejszą pozycję i nie miały prawa m.in. do studiowania. To postęp cywilizacyjny i kulturowy to wymógł. Duży wpływ miał wybuch I wojny światowej. W świecie arabskim działo się to inaczej. Tam nikt generalnie nie dba o wykształcenie społeczeństwa. Kształcą się najbogatsi. Od wieków jest ogromne rozwarstwienie społeczne. Nie ma demokracji. Ludzie, którym zależy na pozostawieniu takiego status quo usprawiedliwiają to nakazami Islamu, ale to tylko wciskanie ciemnoty. Religie mają to do siebie, że wiele aspektów nie jest jednoznacznych i można je interpretować do woli.
55 2017-04-13 09:28:39 Ostatnio edytowany przez mrd (2017-04-13 09:35:26)
Ravenn - racja, wiara nie powinna polegać na fanatyzmie.
Tyle że właśnie polega.
Wiara sama w sobie rodzi fanatyzm.
I to jest największą wadą religii.
Wilku - no właśnie to rozwarstwienie społeczne.
Największe w krajach religijnych.
Im mniej religijności tym rozwarstwienie mniejsze i silniejsza klasa średnia.
Przypadek?
Ravenn - racja, wiara nie powinna polegać na fanatyzmie.
Tyle że właśnie polega.
Wiara sama w sobie rodzi fanatyzm.
I to jest największą wadą religii.Wilku - no właśnie to rozwarstwienie społeczne.
Największe w krajach religijnych.
Im mniej religijności tym rozwarstwienie mniejsze i silniejsza klasa średnia.
Przypadek?
Nie twierdzę, że to przypadek. Tyle, że za to zjawisko nie odpowiada sama religia.
57 2017-04-13 11:07:42 Ostatnio edytowany przez mrd (2017-04-13 11:10:09)
Religia jako taka nie.
Tylko jej wyznawcy.
Ogłupieni przez religię...
Religia jako taka nie.
Tylko jej wyznawcy.
Ogłupieni przez religię...
Ja bym sprecyzował, że oni są ogłupiani, przez innych wyznawców, którzy traktują tą religię wg własnego widzimisię.
Widzisz - religia to tak naprawdę narzędzie władzy.
Najbardziej brutalnej władzy - nie tylko nad ciałem, ale i nad ludzkim umysłem.
Niewolnictwo odbierało władzę nad ciałem - umysł pozostawał wolny.
Religia odbiera wszystko...
Wilku - no właśnie to rozwarstwienie społeczne.
Największe w krajach religijnych.
Im mniej religijności tym rozwarstwienie mniejsze i silniejsza klasa średnia.
Przypadek?
A jak wyjaśnisz przykład ateistycznej Korei Płn i coraz bardziej religijnej Korei Płd? Przypomnę, że bogata Korea Południowa ma największą dynamikę rozwoju katolicyzmu na świecie.
Nie myl pojęć.
Krajom azjatyckim bliżej do Buddyzmu, który jest bardziej filozofią niż religią.
Na katolicyźmie jeszcze się nie poznali.
Problemy zaczną się dopiero wtedy gdy katabasy uzyskają wpływy na władzę i życie publiczne.
Krajom azjatyckim bliżej do Buddyzmu, który jest bardziej filozofią niż religią.
Powoli, powoli. W religiach azjatyckich, w tym w buddyzmie uczą o immanencji Boga, dlatego azjaci przykładają się do tego co robią.
W Europie podział na biednych i bogatych, też przebiega przez granicę panowania pięknego systemu ateistycznego czyli komunizmu.
63 2017-04-14 16:00:31 Ostatnio edytowany przez Revenn (2017-04-14 16:01:43)
mrd napisał/a:Krajom azjatyckim bliżej do Buddyzmu, który jest bardziej filozofią niż religią.
Powoli, powoli. W religiach azjatyckich, w tym w buddyzmie uczą o immanencji Boga, dlatego azjaci przykładają się do tego co robią.
W Europie podział na biednych i bogatych, też przebiega przez granicę panowania pięknego systemu ateistycznego czyli komunizmu.
Czekaj, ale w Buddyźmie i shintoizimie nie ma Boga. Dlatego to nie religia a filozofia. Fakt że pewne rzeczy mają podobne jak w chrześcijaństwie, wygaszanie płomieni namiętności, i nie zwracanie zbytniej uwagi na dobra doczesne. Ale musze się zgodzić że wiara umacnia społeczeństwo, widać Korea Południowa dochodzi do tego. Japonia naprzykład jest laickim państwem, i powoli umiera, nie ma tam wartości wyższych, społeczeństwo się starzeje i dochodzi to coraz większej liczby samobójstw. Bo brakuje nadzieji, i to czeka większość laickich państw.
64 2017-04-14 17:39:08 Ostatnio edytowany przez mrd (2017-04-14 17:49:33)
mrd napisał/a:Krajom azjatyckim bliżej do Buddyzmu, który jest bardziej filozofią niż religią.
Powoli, powoli. W religiach azjatyckich, w tym w buddyzmie uczą o immanencji Boga, dlatego azjaci przykładają się do tego co robią.
W Europie podział na biednych i bogatych, też przebiega przez granicę panowania pięknego systemu ateistycznego czyli komunizmu.
Bzdura.
Dalej mylisz pojęcia religii i filozofii.
Poza tym Azjaci są odmienni kulturowo i mentalnie od Europejczyków czy Arabów.
A to spora różnica.
Weźmy takich Wietnamczyków - żyją sobie w Europie spokojnie, nie szukają zwady, nie obnoszą się ze swoją filozofią czy religią tak ostentacyjnie jak katolicy, nie prowokują zadym jak muzułmanie.
Co do podziału na biednych i bogatych w Europie - kolejna bzdura.
Ateistyczne Czechy a katolicka Polska - oba kraje były pod panowaniem komunizmu.
I jakoś granica biedy między nimi nie leży...
Revenn - wiara umacnia, ale podziały w społeczeństwie.
Niechęć, wrogość i nienawiść do innowierców czy ateistów to specjalność ludzi religijnych.
Ateizm nie dzieli - religia tak.
Ateizm nie prowokuje przemocy - religia tak.
Ateizm nie rodzi fanatyzmu - religia jak najbardziej.
voxpopuli napisał/a:Powoli, powoli. W religiach azjatyckich, w tym w buddyzmie uczą o immanencji Boga, dlatego azjaci przykładają się do tego co robią.
Czekaj, ale w Buddyźmie i shintoizimie nie ma Boga.
Uściślij. Nie ma Boga w postaci transcendentnej.