Gdy innowierca zwiedza katolickie świątynie może odnieść wrażenie, że chrześcijaństwo kultywuje męczeńską śmierć.
Jak myślicie, cy krzyż jest odzwierciedleniem męczeńskiej śmierci?
Zastanów się co by było gdyby ktoś kazał Ci targać 500m czterometrowy drewniany krzyż, a potem Cię do niego przybił dziesięciocalowymi gwoździami.
Można to chyba uznać za męczeńską śmierć?
A w wierze katolickiej nie chodzi tylko o męczeńską śmierć, a raczej o to że ta śmierć prowadzi do zbawienia, a potem do zmartwychwstania. Co z tego wyciąga wyznawca innej religii zwiedzający kościół, to jest mi to obojętne. Podobnie, zwiedzając synagogę czy meczet nie wnikam w sens symboli a raczej podziwiam kunszt artystów którzy je tworzyli.
Raczej zwróciłbym na kult świętych czy modlenie się do figurek, obrazów itp Jeżeli chodzi o temat. Oddanie życia za jakąś ważną sprawę, marzenia czy inne życie zawsze było traktowane z należytym szacunkiem nie tylko w chrześcijaństwie. A krzyż może być symbolem odkupienia. Chociaż nie wiem czy Jezus popiera to.
Zastanów się co by było gdyby ktoś kazał Ci targać 500m czterometrowy drewniany krzyż, a potem Cię do niego przybił dziesięciocalowymi gwoździami.
Można to chyba uznać za męczeńską śmierć?A w wierze katolickiej nie chodzi tylko o męczeńską śmierć, a raczej o to że ta śmierć prowadzi do zbawienia, a potem do zmartwychwstania. Co z tego wyciąga wyznawca innej religii zwiedzający kościół, to jest mi to obojętne. Podobnie, zwiedzając synagogę czy meczet nie wnikam w sens symboli a raczej podziwiam kunszt artystów którzy je tworzyli.
Tak,tylko,że smutek i męczeństwo i potworny ciężar życia na ziemi w religii katolickiej jest wręcz przerysowany.
Ale z drugiej strony-jeśli to życie tu,na ziemi jest trudne,pełne cierpienia i zła dlaczego wierni katoliccy tak płaczliwie wsponinają swoich zmarłych? Dlaczego święto zmarłych ma tak smutną formułę? Nie powinno być świętem radości z tego,że oto ktoś bliski kto bardzo cierpiał tu na ziemi ma teraz darowane nowe,piękne życie bez trosk i cierpień?
Nawet tak wesołe pieśni jak kolędy w kościele śpiewane są przeciągle,w jednej tonacji.Tak je spiewają tzw wierni.
troll napisał/a:Zastanów się co by było gdyby ktoś kazał Ci targać 500m czterometrowy drewniany krzyż, a potem Cię do niego przybił dziesięciocalowymi gwoździami.
Można to chyba uznać za męczeńską śmierć?A w wierze katolickiej nie chodzi tylko o męczeńską śmierć, a raczej o to że ta śmierć prowadzi do zbawienia, a potem do zmartwychwstania. Co z tego wyciąga wyznawca innej religii zwiedzający kościół, to jest mi to obojętne. Podobnie, zwiedzając synagogę czy meczet nie wnikam w sens symboli a raczej podziwiam kunszt artystów którzy je tworzyli.
Tak,tylko,że smutek i męczeństwo i potworny ciężar życia na ziemi w religii katolickiej jest wręcz przerysowany.
To nie jest problem wiary katolickiej, a niektorych wiernych. Zauwaz, ze niektorzy z Wielkanocy robia swieto smutku rozpaczy i beznadziei, podczas gdy w istocie i w Kosciele jest ono swietem bardzo radosnym. Jajko jako symbol nowego zycia, Zmartwychwstanie ktore niesie wszystkim nadzieje. Tyle ze ludowy zabobon jest mylony z religia katolicka i powstaja nieporozumienia.
Ale z drugiej strony-jeśli to życie tu,na ziemi jest trudne,pełne cierpienia i zła dlaczego wierni katoliccy tak płaczliwie wsponinają swoich zmarłych? Dlaczego święto zmarłych ma tak smutną formułę? Nie powinno być świętem radości z tego,że oto ktoś bliski kto bardzo cierpiał tu na ziemi ma teraz darowane nowe,piękne życie bez trosk i cierpień?
A tu odpowiedz jest bardzo prosta. Czemu panie na tym forum z takim smutkjiem i zalem wspominaja swoich kochankow ktorzy odeszli do innych pan. Bo ich kochaja i im tych osob brakuje. Tak samo jest ze smiercia. Brakuje mi osob ktore odeszly. Jak widzialem swojego tescia umierajacego na raka kosci, to nie dalo sie myslec ze idzie do innego, lepszego zycia. On po prostu cierpial tak niewyobrazalne meki, ze jedno czego wtedy chcialem, to ulzyc mu w cierpieniu. Teraz po latach, mimo ze wiem ze dostapil zbawienia, brakuje mi jego madrosci, jego humoru, jego przyspiewek. I co z tego ze ma teraz lepiej? Mi i tak go brakuje.
Nawet tak wesołe pieśni jak kolędy w kościele śpiewane są przeciągle,w jednej tonacji.Tak je spiewają tzw wierni.
Sprobuj jednym glosem z siedemdziesiecioletnimi babciami zaspiewac skoczna piosenke. A koledy w kosciele spiewaja wszyscy wierni. Nie tylko chor, ktory jest szkolony. Mnie to tez kiedys denerwowalo, ale zrozumialem- mlodzi nie spiewaj, bo oni maja inaczej, a starzy spiewaja jak umieja.