Witajcie! Mój problem dotyczy mojego byłego chłopaka o którym zdarza mi się niestety wciąż myśleć. Z jednej strony chciałabym już o nim zapomnieć bo minęło sporo czasu od naszego rozstania. Gdy się poznaliśmy byliśmy nastolatkami. Gdy go poznałam bardzo go polubiłam ale nie czułam do niego nic więcej. On natomiast bardzo się we mnie zakochał. Był bardzo troskliwy i romantyczny. W piękny sposób spytał czy będziemy razem i ja się zgodziłam mimo iż lubiłam go i nic poza tym. Potem jednak męczyłam się bo widziałam jak bardzo on mnie kocha a ja nie umiałam tego odwzajemnić. Po kilku miesiącach zerwałam z nim. Bardzo cierpiał... jednak wciąż pisał że mnie kocha i że zawsze będzie mnie kochał. Potem stało się ze mną coś głupiego, zaczęłam pić, imprezować, zaczęłam się buntować. I wciąż widziałam jak on cierpi bardziej bo widział mój upadek (wcześniej byłam spokojną i normalną dziewczyną). Widząc jak on naprawdę wciąż mnie kocha pomimo tych głupot które robiłam, zaczęło się w moim sercu coś zmieniać. Pokochałam go gdy zobaczyłam jego zaangażowanie i szczerość w uczuciach. Jednak straciliśmy kontakt. Odezwał się do mnie po roku czasu. Powiedział że jest w związku z inną dziewczyną ale wciąż myśli o mnie, wciąż kocha mnie i nie może zapomnieć. Potem zerwał z dziewczyną i prosił abym wróciła do niego. Mimo iż byłam wtedy tak bardzo szczęśliwa że on chce powrotu, powiedziałam mu że również chcę zacząć wszystko na nowo ale mam w planach wyjazd do dobrej szkoły do innego miasta. Był bardzo zły gdy mu to powiedziałam. Próbował jeszcze namówić mnie abym poszła do tej samej szkoły, do której on idzie ale niestety wyjechałam. Stwierdziłam że gdy ukończę jak najlepsze szkoły i zdobędę jak najlepszą pracę wtedy będziemy mogli do siebie wrócić i bez przeszkód zacząć na nowo. Ale los chciał inaczej... gdy wyjechałam on był załamany i ja też. Dużo płakałam i bardzo za nim tęskniłam. Z początku dużo pisaliśmy do siebie, czasem spotkaliśmy się. Potem on zaczynał być coraz bardziej nieobecny. Docierały do mnie słuchy że dużo imprezuje i ugania się za dziewczynami... bardzo mnie to bolało ale mimo to kochałam go i odnawiałam z nim kontakt gdy wracał. Niestety w pewnym momencie nie wytrzymałam gdy przyznał się że już uprawiał seks z innymi dziewczynami. Mimo wszystko starałam się to jakoś zrozumieć i mu wybaczyć ale nie mogłam. Zaprosił mnie na bal z którego uciekłam bez słowa. Bardzo się wtedy rozgniewał na mnie i nie dziwię mu się bo nawet nie wyjaśniłam mu czemu tak się zachowałam. Urwaliśmy kontakt od tego czasu. Odezwał się do mnie po kilku latach gdy byłam na studiach i byłam w związku z kimś innym. Pisaliśmy niemalże codziennie. Doszło do tego że zerwałam z tym chłopakiem i spotkałam się z moim byłym. Z początku rozmawialiśmy normalnie ale potem emocje wzięły górę i mój były zaczął mnie wyzywać od emocjonalnych wariatek i ludziom naopowiadał straszne rzeczy na mój temat. Gdy pytałam czemu tak zrobił stwierdził że to nie on i że wyolbrzymiam a następnie urwał ze mną kontakt. Zaraz po tym zaczął chodzić z inną dziewczyną, teraz są zaręczeni. Obecnie również jestem w związku, bardzo kocham mojego obecnego chłopaka ale boli mnie to, bo nie rozumiem dlaczego mój były chłopak tak się zachował, dlaczego mnie zranił i czy po tym wszystkim rzeczywiście jest w stanie żyć jakby się nic nie stało? Czy zależało mu jedynie na zemście, czy może chodziło mu też o coś innego? Bardzo chciałabym porozmawiać z nim ale wiem że to niemożliwe. Nie chodzi mi o to aby zrywał ze swoją narzeczoną czy abym ja zrywała ze swoim ukochanym. Tylko te wątpliwości pytania i niedomówienia powodują że wracam do przeszłości a to męczy mnie bardzo bo nie mogę się całkowicie skupić na tym co jest teraz. Czy ktoś był w podobnej sytuacji? Jak poradziliście sobie z dawnymi miłościami, w jaki sposób udało wam się mieć do tych miłości dystans? Czy wracacie do nich myślami? Jak myślicie czemu byli ranią nas i odchodzą bez słowa? Czy to rzeczywiście oznacza że jesteśmy dla nich obojętni?
Czy nie uważasz, że wyjściem byłoby zakończenie tej znajomości, aby sobie nawzajem nie sprawiać bólu lub niepotrzebnych złudzeń?
On po prostu nie był ci pisany. Czas zamknąć przeszłość i pójść dalej.
Tak macie rację. Nawet tak się dzieje, on żyje swoim życiem, ja swoim. Tylko niestety czasem pojawiają się myśli o nim, ciekawość co u niego a nawet tęsknota, powrót do wspomnień. Zawsze mam nadzieję że wreszcie to minie, ale jest inaczej. Staram się skupiać na tym co jest teraz ale prędzej czy później znowu coś mi o nim przypomina. Świadomość tego że dużo się raniliśmy i byliśmy totalnie niedojrzali pomaga mi zrozumieć przyczynę upadku relacji. Tylko nie rozumiem czemu niekiedy pozostają sentymenty. Podoba mi się postawa osób, które mają dystans do przeszłości i są całkowicie otwarte na teraźniejszość. Nie wiem skąd biorą tyle sił, ale to naprawdę cenna umiejętność. Dziękuję Wam za odpowiedzi .
...........Tylko nie rozumiem czemu niekiedy pozostają sentymenty. ..........
Jak to skąd?
Kochałas go, włożyłaś w tę znajomość wiele emocji swojego nastoletniego, może pierwszego, uczucia. Tego nie zresetujesz. Wspomnienia będą tkwiły w Twojej głowie jeszcze bardzo długo. Ważne tylko, aby je odpowiednio "ułożyć" i zracjonalizować, to co Ci się przytrafiło. Aby umieć znaleźć odpowiednie miejsce (było, minęło, ale było fajnie) dla wspomnień w aktualnej Twojej sytuacji
Sama zobaczysz, że za parę lat będziesz pamiętała tylko o przyjemnych stronach tej znajomości.
O Dziękuję za ten komentarz . Czasem człowiek skupia się na tylu przeżyciach w sercu a wystarczy trzeźwo i z uśmiechem spojrzeć na to, co próbuje się niepotrzebnie komplikować i już się emocjonalnie zdrowieje
. Zapamiętam te słowa, które mi katarinko napisałaś
O Dziękuję za ten komentarz
. Czasem człowiek skupia się na tylu przeżyciach w sercu a wystarczy trzeźwo i z uśmiechem spojrzeć na to, co próbuje się niepotrzebnie komplikować i już się emocjonalnie zdrowieje
. Zapamiętam te słowa, które mi katarinko napisałaś
Zamknij definitywnie ten rozdział swojego życia . Zrób to przede wszystkim dla siebie a potem dla swojego aktualnego chłopaka .Nie warto już tego rozkładać na czynniki pierwsze, już nic z tego nie będzie. Było minęło ,niema do czego wracać.
Jest tez takie cwiczenie, mozesz sobie zrobic. Zrelaksuj sie. Wyobraz sobie, ze wchodzisz po schodach, wysoko pod niebo (nocne,dzienne,jak wolisz). Tam wchodzisz do pomieszczenia/swiatyni, sa fotele,ciasteczka. Siadasz wygodnie, wchodzi twoj byly. Witasz sie. Rozmawiacie. Zadajesz mu pytania. Mozesz dostac odpowiedzi, ktore ci pomoga - albo po prostu taka udawana rozmowa i wyjasnienie wszystkiego przyniesie ci ulgę.
Ponoc nasze podswiadomosci moga sie tez komunikowac.
Napisz, jakie rezultaty dalo ci to cwiczenie
Dziękuję Wam Kochani za odpowiedzi . Teraz jest różnie... Albo o nim nie myślę i naprawdę przez dłuższy czas zapominam a nawet nie pamiętam o byłym albo znowu o nim wspomnę i wracam myślami. Trudno jest mi zapomnieć chyba dlatego że przez kilka lat wracał aż nagle zniknął dopiero gdy mi ubliżył, nie wyjaśniając czemu tak się zachował. I utworzył nowy związek, pewnie niedługo weźmie ślub jakby nic się nie stało albo jakby wyjaśnienie, że on nie zrobił tego co zrobił (ubliżył i naopowiadał ludziom glupoty) miało wyjaśnić całą sprawę. Też wadą jest u mnie to, że pamiętam go z młodych lat gdy był zupełnie innym człowiekiem, miał ogromne serce i był szczery, pomocny, nie był tak skażony tą dorosłością... wydaje mi się że jako nastolatek był o wiele bardziej dojrzały niż teraz gdy ma 30 lat. Muszę zastosować tę metodę Paulinko, po prostu wyobrażę sobie jakby wytłumaczył mi tę nagłą zmianę zachowania i powoli, powoli przestanę już na dobre zadręczać się tym. Bardzo pomogły mi Wasze odpowiedzi
. Myślę że z czasem już w pełni zajmę się teraźniejszością a przeszłość potraktuję na chłodno, pamiętając te dobre chwile i mając do nich już duży dystans
.
Trzeba ruszyć do przodu...niestety, wspominanie i gdybanie, tylko powoduje większy smutek. Ale mi też pomogło mówienie do niego...w samochodzie, w łóżku, w kuchni, gdy robiłam posiłek, mówiłam do niego. Wygadałam mu wszystko, wielka ulga. i zamykam powoli tez rozdział, nie można nikogo zmusić,żeby nas chciał.
11 2017-02-05 20:32:43 Ostatnio edytowany przez Classic88 (2017-02-05 20:43:48)
Każdy sposób jest dobry Polny Motylku. Dobrze gdy znajdziemy jakikolwiek sposób, aby może nie tyle zapomnieć (myślę że całkowicie nie da się zapomnieć), ale żeby zdystansować się do osób z przeszłości. Mnie przeraża to, że wspomnienia wracają i trudno jest się od nich oderwać. Gdy już były momenty że nie myślałam o przeszłości to nagle wracam do niej, zastanawiam się, próbuję odgadnąć dlaczego ktoś postanowił zranić zamiast naprawić to co było złe. Ciężko jest też uznać, że ktoś kto był tak blisko, nagle po prostu odchodzi, zrywa kontakt. Choć przyznam się Wam, że jakiś czas temu napisałam do swojego byłego, to rozmawialiśmy przez chwilkę. Był dla mnie bardzo miły i odpisał od razu (o dziwo). Napisał mi że u niego wszystko dobrze. Tylko, że gdy napisałam, że mam nadzieję, że nie jest już na mnie zły i że nie skrywa już do mnie urazów, to nic na to nie odpisał... Kurcze najlepiej byłoby wyjaśnić sobie w cztery oczy, bo gdybanie lub próby zapomnienia niestety nie pomagają mi... Tylko na chwilkę, później i tak wszystko wraca. Ale nie chcę znowu do niego pisać, bo nie chcę mu sprawiać kłopotu. Ostatnio gdy napisałam to było zbyt odważne z mojej strony... Ale cieszę się że rozmawiał ze mną chwilkę i już bez tych złych emocji. Też niedawno napisała do mnie nasza wspólna przyjaciółka, która nie odzywała się odkąd straciłam kontakt z byłym. Po kilku latach napisała do mnie. I odezwała się też do mnie kuzynka mojego byłego... To miłe że nasi wspólni znajomi są dla mnie mili mimo tego jak mój były mnie kiedyś powyzywał. Pewnie po prostu z czasem każdy nabrał dystansu i złe emocje opadły. Także Kochani jakaś cząstka jego gdzieś tam się pojawia w moim życiu. Uwielbiałam jego znajomych i dużo oni kibicowali nam, ale moja ucieczka z tego balu zniechęciła byłego do mnie. Potem mimo że pisał i spotkaliśmy się kilka razy w ciągu dnia, to na końcu gdy zaczęłam płakać (zwierzałam mu się z moich problemów miłosnych) to powyzywał mnie... Nagle w ciagu kilku godzin zmienił do mnie nastawienie i z radości że się spotkaliśmy zrodziła się w nim dziwna nienawiść i postanowił wyrzucić z siebie na mnie całą złość, pogardę, czy ktoś wie skąd pojawia się taka drastyczna zmiana w człowieku? ... Szkoda tylko, że potem nie odezwał się aby spróbować rozstać się ze mną w lepszych warunkach, pokojowych i w atmosferze pojednania i przebaczenia. Ale po ostatniej naszej rozmowie, w której normalnie ze mną rozmawiał, czuję się lepiej. Nadal mam pytania, które pozostają bez odpowiedzi, ale myślę że z czasem i na te pytania przyjdzie odpowiedź. Póki co pięknie rozwija mi się relacja z moim obecnym Skarbem i to jest Kochani naprawdę wielki dar. Jedyny minus to moje niewyjaśnione sprawy z byłym i to, że pozostał sentyment po nim w moim sercu. Spróbuję zaakceptować to, że jest jak jest i iść dalej z każdym dniem . I usunęłam konto na fb więc już żadne nasze wspólne znajome nie będą do mnie pisać (choć to było bardzo miłe gdy napisały
), ale za dużo wtedy wspomnień wraca gdy pojawiają się osoby z przeszłości związane z moim byłym. Aj serce ludzkie jest niezgłębione
.
Tak, masz rację i jak było w pewnym filmie: serce kobiety to ocean pełen tajemnic. Ciesz się życiem Classic i nie zepsuj tego...jesteś teraz z kimś, kochasz i bądż szczęśliwa. Ja jeszcze sobie tego niestety nie wyobrażam, ciągle coś czuję i nie będę innym zawracać głowy, leczyć się kosztem innego serca...po prostu czekam, aż czas zrobi swoje, zaleczy i będę gotowa...ale masz rację, są tacy ludzie, którzy zawsze będą na dnie serca schowani...jednak nie ma po co do nich wracać, byli na chwilę , coś otworzyli, nauczyli czegoś i odeszli...i tak bywa. Nie roztrząsaj, nie gdybaj, nie rozkminiaj co powiedziałaś czego nie, co mogłaś, a czego nie...to nie ma sensu, to koniec. Mój też był idealny, nic mi w nim nie przeszkadzało, to miał być ten. Ale odkochał się, po prostu...nie mamy kontaktu, ja urwałam, on nie inicjował. I tak mija drugi rok, jesteśmy sobie obcy, a mieliśmy się razem zestarzeć...dlatego żyj, nie pytaj, łap chwilę. Powodzenia
Polny Motylku chcę Ci napisać, że długo byłam sama. Wcześniej tak silne miałam uczucia, że nie wyobrażałam sobie być z kimś innym. Powiedziałam sobie nawet, że będę starą panną i stwierdziłam, że nie będę tego traktować jako wadę (bo to nie jest żadna ujma dla kobiety. Lepiej być samą niż z byle kim lub mając w sercu kogoś innego). Po prostu tak sobie wytłumaczyłam, że nie będę z powodu samotności ubolewać nad tym tylko cieszyć się tym, co lub kogo mam (rodzinę, przyjaciół itp.). I dopiero pod koniec studiów moje serce zabiło mocniej . Ale gdyby taki Skarb nie pojawił się to nadal byłabym sama i bym żyła sobie w miarę spokojnie, z pogodą ducha jak wówczas. Tylko nie spodziewałam się że dane mi będzie poznać kogoś tak kochanego i wyjątkowego. Dopiero po 9 latach moje serce pokochało kogoś tak mocno. Już jestem z obecnym Skarbem 2 rok. I właśnie po tych 2 latach udanego związku coś znowu moje serce powraca do wspomnień i do pierwszej miłości. Ale myślę że to takie przejściowe. Myślę że może gdzieś podświadomie obawiam się co się będzie dziać ze mną gdy mój były weźmie ślub. Ale staram się tłumaczyć sobie, że przecież i tak bym do niego nie wróciła teraz, a też nie byłoby dobrze gdyby mój były był ciągle sam. I że nie jesteśmy tymi samymi osobami co kiedyś i że w naszych relacjach było więcej chaosu niż jakiejś stabilności i pewnie znowu byśmy się rozstali, nawet gdybyśmy mieli do siebie wrócić. Chyba po prostu ciekawi mnie skąd w nim zagórowała ta niechęć do mnie skoro tyle czasu powracał. W każdym razie gdy jest za dużo uczuć, za dużo emocji to nie jest to zdrowe w relacjach. Lepiej gdy jest ta harmonia, stabilność, pojednanie a nie obrzucanie siebie pogardą i serwowanie sobie kolejne odejście i rozstanie. Poza tym w prawdziwej miłości buduje się relacje a nie rujnuje ją z egoistycznych pobudek. Polny Motylku nie układaj sobie życia z kimś na siłę. Nie żałuję że byłam długi czas sama, za to widziałam wiele moich koleżanek które tworzyły związki potem rozstawały się i cierpiały więcej ode mnie. Gdy przyjdzie czas to dostaniesz właściwą osobę, która się Tobą zaopiekuje i przy której zamiast pytać: "dlaczego mnie ranisz? Dlaczego odchodzisz?", zapytasz: "jak to możliwe że mam Ciebie, takiego Skarba?". Nawet jak sentymen pozostanie to nie będzie on tak bardzo uciążliwy dla Ciebie, od taki czas na przemyślenia i podsumowanie wydarzeń z przeszłości. I to nie prawda, że najmocniej kocha się pierwszego chłopaka i tych, których trzeba gonić jak króliki (mam na myśli że nieprawdziwe są teorie głoszące, że atrakcyjni są ci, których trzeba gonić). W nowym związku nikt tu przed nikim nie ucieka, tylko razem się ucieka przed tym co złe
. To jest piękne, gdy pojawia się ktoś z kim razem możesz uciekać i biegać po łące, a nie ktoś kogo trzeba gonić lub ktoś kto ucieka. Także Polny Motylku sentyment pozostanie i jakaś słabość do pierwszych uczuć serca ale z czasem intensywność uczuć przemieni się w dystans i zwykłą ciekawość, co słychać u tych, którzy byli blisko. Czasem człowiek zastanowi się nad tajemnicą, jakie skrywają dawne miłości i rozstania, ale to tylko przez krótki czas. Miej czas na zdystansowanie się do przeszłości. I pamiętaj lepiej nie być związku niż tworzyć go z byle kim lub gdy serce jest zajęte choćby przez byłego. Daj sercu czas. To jest mądre i odpowiedzialne podejście
.
Witajcie Forumowicze ponownie... Odnawiam temat ponieważ okazało się że mój były rozstał się z narzeczoną... wiem że nie powinnam się tym interesować ani szukać jakichś domysłów w tej sytuacji, ale miliony myśli pojawiają się w mojej głowie... Nie wiem czemu on nie może z nikim ułożyć sobie życia już chyba wolałabym aby miał żonę i dzieci... Teraz tak bardzo korci mnie aby odezwać się do niego, porozmawiać a najchętniej spotkałabym się z nim i wyjaśniła wszystko... Jest tyle niewyjaśnionych kwestii w naszej relacji, tyle myśli... Jak uspokoić myśli? Czy nabrać dystansu czy spróbować porozmawiać z nim? Czy kiedyś podjeliście rozmowę z byłą/byłym, czy takie rozmowy mają sens? Nadal jestem w związku ze swoim Skarbem ale myśli o byłym teraz kiedy rozstał się z narzeczoną wróciły i nie umiem skupić się na obecnym związku. ... Zastanawiam się nawet czy na pewno kocham mojego Skarba czy po prostu kocham byłego a w obecnym związku oszukuję tylko... Czy do byłego mam po prostu sentyment... Może Wy macie jakieś odczucia/ doświadczenia i chcielibyście podzielić się ze mną? Z góry dziękuję za każdą szczerą odpowiedź. Pozdrawiam
Skarb wyleci za okno jak tylko byłemu zaświta w głowie myśl, żeby nawiązać jednak kontakt. Taki to skarb...
Co tu owijać w bawełnę, dobijają mnie takie ezoteryczne i egoistyczne istotki, które tworzą ołtarzyk przeszłości, idealizują wszystko co już było i w procesie tej idealizacji depczą wszystko i wszystkich, którzy na ich nieszczęście znaleźli się w czasie teraźniejszym na drodze takiej istotki. Werterówna od siedmiu boleści. Szkoda klawiatury.
Wygląda na to, że ten Twój "Skarb" autorko, to w rzeczywistości żaden skarb, ani nikt cenny dla Ciebie.
To zwyczajny, przechodzony plaster po byłym, który najwyraźniej przestaje być Ci potrzebny.
Szkoda mi go. Nie zasłużył sobie na taką historię ...
17 2017-03-28 15:52:57 Ostatnio edytowany przez Pirx (2017-03-28 15:58:29)
Classic88,
weź Ty usiądź i zastanów się co jest dla Ciebie ważne w życiu - co?
Chodzisz myslisz, gdybasz a de facto jesteś nielojalna wobec Skarba, niedojrzała w myśleniu i bardzo egoistyczna.
Masz problem z byłym? Zostaw skarba i odejdź do byłego.Do pięt mu nie dorastasz.
Najwyżej zostaniesz sama.Skarb pocierpi i Ciebie oleje.Bo tylko na to zasługujesz a nie rozckliwianie się nad Tobą.
Też byłem takim "Skarbem" - dziękuję ,postoję. Idź do byłego albo dorośnij.
Hej, nie dziwię się że tak mnie oceniłeś i nie będę się bronić... Uwierz że sama nigdy nie sądziłam że znajdę się w takiej sytuacji, że usilnie nie będę mogła o kimś zapomnieć. Chcę być ze Skarbem i nie myślę o rozstaniu z nim tylko przytłaczają mnie czasem senymenty i myśli o byłym. Mój były jak widzę ma trudności by ułożyć sobie życie i to też jakoś wpływa na mnie, gorzej mnie dobija. Gdyby miał już ułożone życie to pewnie szybciej dałabym sobie spokój z tymi myślami i wspomnieniami. Chciałabym przestać czuć ale nie umiem. Nie umiem powiedzieć czy nadal kocham byłego, raczej mam jakieś tam uczucia mniejszej wagi - moim problemem jest to że mimo upływu lat wciąż jest ważny dla mnie choć teraz unikamy ze sobą kontaktu. Co do obecnego chłopaka, bardzo mi na nim zależy jednak chciałabym dać mu rzeczywiście więcej, tylko te wspomnienia i sentymenty za byłym trochę mnie blokują. Myślałam że w sercu człowieka jest tylko jedna osoba a reszta nie istnieje, w moim przypadku jest niestety inaczej... kurcze chciałabym by mój Skarb był jedynym i by nikt więcej nie powodował szybszego bicia serca, ale tak nie jest. To jest niezależne ode mnie, a może jest zależne, tylko nie umiem sobie z tym poradzić - tak jak piszesz, pewnie to wynika z moich słabości. Dziękuję za komentarz i jeśli chciałby ktoś coś dodać, proszę pisać śmiało. Pozdrawiam
To zależy tylko od Ciebie.To nie wspomnienia Ciebie się trzymają tylko Ty je pielęgnujesz.
Odpychasz od siebie tylko i wyłącznie odpowiedzialność.
Żyjesz mitami, bajkami, itp.
"Myślałam że w sercu człowieka jest tylko jedna osoba a reszta nie istnieje' - też tak myślałem... jakieś...20 lat temu.
A ja z innej strony - oczywiście, że napisz, spotkajcie się. I bujajcie się znowu kolejne lata, raz Ty nie będziesz chciała, a raz on, albo odwrotnie.
Tylko najpierw zerwij ze swoim ''Skarbem'', bo mu robisz wodę z mózgu. Nie kochasz go i nie pokochasz nigdy. Lepiej niech sobie poszuka kogoś innego.
21 2017-03-28 18:43:53 Ostatnio edytowany przez Classic88 (2017-03-28 18:46:37)
Rozumiem Wasze poirytowanie... Sama jestem zła na siebie, ale próbuję jakoś sobie poradzić z tą dziwną sytuacją. Bardziej zastanawiam się jak skutecznie zapomnieć o byłym i nabrać dystansu do niego. Już nawet mi się to poniekąd udało, po napisaniu pierwszy raz tutaj na forum w lutym, zrobiło mi się lżej na sercu i przestałam tak o nim rozmyślać. Ale teraz kiedy dowiedziałam się że rozstał się z narzeczoną, znowu zaczęłam wspominać, analizować. Wiem, bez sensu ale jakoś wróciło i napisałam tu znowu, bo wiem że to bardzo pomaga podzielić się problemem i wysłuchać obiektywnych osób, a nawet krytycznych - słusznych uwag... A może nawet bardziej tych uwag. Póki co doszłam do wniosku, że nie będę zastanawiać się nad tym czemu mojemu byłemu rozsypał się związek i nie będę doszukiwała się w tym jakichś "teorii spiskowych". Rozstał się, to się rozstał - nie mogę z tego powodu panikować czy dopisywać do tej sytuacji dziwnych domysłów. W odpowiednim czasie i jego życie się ułoży - i tego mu życzę, ale sama idę dalej, nie mogę cały czas oglądać się za siebie. Będę to, co teraz napisałam, uświadamiać sobie każdego dnia. Powinnam dzięki temu szybciej się wyleczyć z tego uzależnienia emocjonalnego od byłego - tak to trzeba nazwać. Na moim obecnym chłopaku bardzo mi zależy, chciałabym go kochać w pełni, ale jak widzicie jeszcze muszę wiele ran zagoić by całkowicie otworzyć swoje serce. Wierzę, że uda mi się to, będę o to walczyć.
PS. Z drugiej strony chciałabym z byłym spotkać się, porozmawiać i wyjaśnić wszystkie sprawy, ale bardziej po to by definitywnie zamknąć ten rozdział. Niestety ostatnim razem gdy się spotkaliśmy to rozmowa nasza przebiegła fatalnie, ale teraz minęło trochę czasu więc może byłoby inaczej. Ale to też takie moje gdybania. Po prostu sama spróbuję jakoś nabrać dystansu i iść dalej choć nie jest to takie łatwe, ale będę z tym walczyć. Wierzę, że czas uleczy wszelkie rany i mój problem - związany z rozterkami o byłym - zniknie raz na zawsze.
23 2017-03-28 20:23:40 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2017-03-28 20:24:40)
Bzdurki piszesz. Wciąż kochasz tamtego faceta i to się nie zmieni ot tak. Nie dasz rady zepchnąć tego w otchłań świadomości, a nawet jeśli, to do następnego razu. Co zrobisz, gdy za parę lat już jako mężatka, dowiesz się, że on ma dziecko, żonę, rozwód? Znowu będziesz rozkminiać.
Dlatego nie wolno zaczynać nowej relacji, dopóki nie poukladalo się starych spraw.
Powinnaś zostać sama i ogarnąć swoje zycie. NOWY związek jest teraz bez sensu. Robisz tylko krzywdę nowemu facetowi.
P.S Czas nie wyleczy Twoich ran, jeśli będziesz wszystko zamiatać pod dywan i chronić się w cieniu nowego faceta.
Cyngli z tego co zrozumiałam upłynęło 9 lat od rozstania z tamtym, więc ani czas, ani ogarnięcie życia we własnym zakresie tu nic nie dadzą. Miną lata, a ona dalej będzie rozmyślać i wzdychać do ideału sprzed lat. Wraz z upływem czasu zdepcze paru, ale co tam, bo w końcu ona taka wrażliwa i sentymentalna, a ten ideał taki idealny i mają niewyjaśnione sprawy Ten wątek tez niczemu nie służy, bo wykorzystuje go dalej do babrania się we wspomnieniach i wyobrażeniach co by było gdyby. Karmić sie takimi pierdołami może przez lata, więc podejrzewam, że wątek będzie pęczniał i do niczego nie prowadził. Tak jak wspomniałam szkoda klawiatury. Skarba nie szkoda, bo z tego co czytałam w pozostałych postach nie widzi nic złego w spełnianiu jakże użytecznej funkcji tampona emocjonalnego, któremu nie żałuje zwierzeń o byłym i tęsknocie do tego co było. Trzeba być ślepym i głuchym, żeby tego nie dostrzegać. Zakładam, że ślepy i głuchy nie jest, więc po prostu z własnej woli się zaślepia i ogłusza. Obydwoje prowadzą bezmyślnie swoje życie, udając wielkie rozterki i rozważania.... Tego co robi autorka myśleniem bym nie nazwała.
Cyngli z tego co zrozumiałam upłynęło 9 lat od rozstania z tamtym, więc ani czas, ani ogarnięcie życia we własnym zakresie tu nic nie dadzą. Miną lata, a ona dalej będzie rozmyślać i wzdychać do ideału sprzed lat. Wraz z upływem czasu zdepcze paru, ale co tam, bo w końcu ona taka wrażliwa i sentymentalna, a ten ideał taki idealny i mają niewyjaśnione sprawy
Ten wątek tez niczemu nie służy, bo wykorzystuje go dalej do babrania się we wspomnieniach i wyobrażeniach co by było gdyby. Karmić sie takimi pierdołami może przez lata, więc podejrzewam, że wątek będzie pęczniał i do niczego nie prowadził. Tak jak wspomniałam szkoda klawiatury. Skarba nie szkoda, bo z tego co czytałam w pozostałych postach nie widzi nic złego w spełnianiu jakże użytecznej funkcji tampona emocjonalnego, któremu nie żałuje zwierzeń o byłym i tęsknocie do tego co było. Trzeba być ślepym i głuchym, żeby tego nie dostrzegać. Zakładam, że ślepy i głuchy nie jest, więc po prostu z własnej woli się zaślepia i ogłusza. Obydwoje prowadzą bezmyślnie swoje życie, udając wielkie rozterki i rozważania.... Tego co robi autorka myśleniem bym nie nazwała.
Jaki ten jej Skarb nie jest nie wiem.
Powiem z punkty byłego tamponu: pierwsze wspomnienia i płacz ,przeżyłem (zorientowałem się że to kobieta z blizną). Drugi szloch mnie wkurzył. Jak (trzeci raz) usłyszałem że ujęło ją to że się po półtora roku rozwiódł dla niej : powiedziałem sobie dość - i bez żalu,chociaż nie bez smutku puściłem wolno jak odstawiła następną szopkę.Tak durny nie jestem aby nie wiedzieć co jest grane...I bez tęsknoty z mojej strony...
Zagłuszanie wynika z uczucia.Ale ma swoje granice wg mnie. A to że Skarb robi sobie budyń z emocji? Jego wybór. Chce w końcu wiedzieć na czym stoi:
-niech powie dość i zniknie.
Może nasza Gwiazda o sercu wrażliwym ogarnie się po tym...
26 2017-03-29 14:06:17 Ostatnio edytowany przez Classic88 (2017-03-29 14:19:17)
9 lat trwały rozstania i powroty z moim byłym... Teraz próbuję odzyskać siły i jakąś "normalność", gdyż mija tyle czasu ale on wciąż siedzi w mojej głowie. Nigdy nie spodziewałam się, że spotka mnie taka sytuacja. Piszę tu by podzielić się z Wami z tym problemem i gdzieś po cichu mam nadzieję że może ktoś miał niestety podobną sytuację i wie jak mi pomóc "ogarnąć się". Ale już dostałam tu kilka bardzo wartościowych komentarzy. Teraz po prostu znowu glupieję bo mój były został sam a ja mam milion niepotrzebnych myśli - oto mój głupi problem. Co do mojego obecnego związku, mój Skarb wie że taki były istniał, ale unikam tematu dotyczącego byłego, wolę z Wami podzielić się tym problemem, że mimo upływu lat on nadal jest w jakiś sposób dla mnie ważny. Boję się że mój Skarb daje w ten nasz związek więcej od siebie niż ja, ale chcę być dla niego jak najlepsza, chcę starać się jak najlepiej potrafię i właśnie dlatego też chcę jakoś zakończyć ten problem z moim byłym - z tymi myślami, wspomnieniami itp., by zdystansować się do niego i już na 100% skupić się na obecnym związku. Już było lepiej aż do teraz gdy dowiedziałam się, że były został sam, a naprawdę wolałabym by ułożył sobie życie z tamtą dziewczyną, wtedy bym tak o nim nie myślała. Poza tym mój były już doprowadził do rozpadu poprzedni mój związek... wypisywał do mnie codziennie w nocy, mimo iż prosiłam by tego nie robił, tamten chłopak odkrył że ten wypisuje do mnie non stop, zrobił mi awanturę, nie dał mi dojść do słowa, nie brał pod uwagę tego że pisałam tamtemu by dał mi spokój, doszło do strasznej awantury... Musieliśmy się rozstać. Gdy spotkałam się z byłym i powiedziałam że rozstałam się z tamtym bo był zazdrosny, wówczas były stwierdził że to wszystko moja wina, że jestem nienormalna itp... mój były jest dla mnie taką toksyczną osobą. Z jednej strony mam do niego dziwną słabość az drugiej obawiam się, że wróci i znowu coś nabroi. Z moim Skarbem tworzę bardziej dojrzały i stabilny związek, to jest kochający i dojrzały mężczyzna, naprawdę chcę z nim być i kochać go każdego dnia mocniej. Jedyną przeszkodą, która mnie blokuje przed jeszcze większym "otwarciem swojego serca" są moje myśli o byłym. Muszę się jakoś od nich uwolnić i chcę się od nich uwolnić, ale czasem jest kurcze ciężko. Póki co postanowiłam, że nie będę panikować z tego powodu że on teraz jest sam. I cokolwiek by się nie działo w jego życiu, muszę pamiętać, że idę dalej i nie mogę oglądać się za siebie. Nie mogę wciąż wracać do tego co było, bo to nic nie wnosi do mojego życia. O tego będę się teraz uczyć na pamięć. Skupię większą uwagę na Skarba, nie chcę go stracić. Wierzę że z czasem nabiorę większego dystansu do byłego, poza tym coraz bardziej jestem zmęczona tymi wspomnieniami i sentymentami. To dobry znak, jakiś emocjonalny postęp z mojej strony. Póki co czas walczyć z tymi sentymentami. Ufam, że z czasem pokonam tę walkę. Już nawet więcej spraw zaczyna do mnie docierać, chociażby to że szkoda marnować życie na jakieś myśli, analizy. I tak krok po kroku wyleczę się z tej przeszłości. Dziękuję za komentarze, choć niektóre złośliwe, ale widocznie i takie miały być. Ogólnie pomogliście mi i tak, więc nie żałuję że napisałam
Śmiechu warte te Twoje wynurzenia, że były zniszczył Twój kolejny związek bo pisał do Ciebie. Ty jakże uciśniona odpisywałaś, żeby nie pisał, bo przecież nie dało się go tak zupełnie zablokować, bądź choćby w ramach radykalnych środków zmienić numer Zupełnie sie nie dało
A czemu się nie dało? Bo chciałaś utrzymywać z nim kontakt, tak jak teraz dążysz do ponownego kontaktu. Na razie w wyobraźni, ale nie pogardziłabyś okazją w rzeczywistości. Może i odgrywałabyś teatrzyki przed wszystkimi jak to bardzo nie chcesz kontaktu i jak to on Cię krzywdzi, ale kontakt utrzymywałabyś dalej... bo tyle niewyjaśnionych spraw macie
Taaaa...
Wszystko sprowadza się nie do sentymentalności, a do zerowego poczucia własnej wartości. Gdyby było ono na przyzwoitym poziomie to nie miałabyś problemu w odnalezieniu się w relacji bez rollercoasteru. Jesteś w związku, w którym partner nie funduje Ci huśtawek i odrzucenia, a tego właśnie potrzebujesz i do tego dążysz też swoim obecnym zachowaniem. Tak naprawdę potrzebujesz kogoś, kto pokazywałby Ci gdzie Twoje miejsce, to co naprawdę o sobie myślisz, a myślisz o sobie źle, więc zgodnych z takim myśleniem reakcji poszukujesz. Do byłego tęsknisz, bo wielokrotnie Cię odrzucał, traktował źle, bez szacunku, bo uważasz, że na takie zachowanie zasługujesz. Jesteś uzależniona emocjonalnie od konkretnych bodźców w relacji i niestety dla Skarba wygląda na to, że on traktuje Cię z szacunkiem, którego sama do siebie nie masz...
Gdybyś miała sensowne poczucie własnej wartości, to krzywdy i zagrywki jakie fundował Ci były sprawiłyby, że skreśliłabyś go bez problemu, bo dla ludzi o normalnym poczuciu ww osoby które ich krzywdzą są niemal automatycznie nieatrakcyjne.
Masz w sobie wykształconą inklinację do odrzucenia i takiego odrzucenia poszukujesz. Nie wiem jak wyglądały Twoje relacje z rodzicami, czy też inklinację tę wykształciłaś bez ich pomocy ale warto byłoby przyjrzeć się dokładniej swojemu życiu i temu co Tobą tak naprawdę kieruje.
Przede wszystkim skończ z tym werteryzmem.
28 2017-03-29 14:54:27 Ostatnio edytowany przez Pirx (2017-03-29 15:05:42)
A ja dodam, że byłem z kimś takim jak Ty :-)
Ona tez nie potrafiła zerwać kontaktu z byłym. Poblokować go.
A jak się rozwiódł i powiadomił ją o tym - naszły ją wątpliwości i się ...ulotniła.Pod innym pretekstem :-)
Potrzebowała go jak narkotyku. Jej nadłuższe i najstabilniejsze związki? Z tymi którzy ją na przemian traktowali dobrze i źle.
Ze mną się nie dało.Jesli nie nadepnęła mi celowo ,wielokrotnie na odcisk: było wszystko ok.
A źrodło leżało w dzieciństwie.
I w pełni podpisuję się pod Klio.
Drogi masz dwie.
-być z osobą podobną do byłego
-zmienić siebie, swoje postrzeganie i przestać dramatyzować. I żyć ze skarbem.
Ps. Brzmisz, piszesz dokładnie jak ona. Inny teatr, inni aktorzy ,ta sama sztuka
Inny teatr, inni aktorzy ,ta sama sztuka
Czasem jeszcze łapę się na zdziwieniu jak często jest to prawdą. Teraz już tylko czasem.
Jest kilka rzeczy wymagających wyjaśnienia. Czy na początku pasowaliście do siebie? Jeśli nie, trzeba było mu to dokładnie wytłumaczyć. Jeśli tak, to powinnaś była się z nim spotykać żeby porozmawiać i poznać go. Takie spotkania nie są zobowiązujące, to nie jest związek. Jeśli zerwałaś bez powodu to on ma prawo być w szoku na całe życie i już nie będzie w stanie być z żadną dziewczyną, ale tylko pod warunkiem że pasowaliście do siebie.
Natomiast jest możliwa druga ocena. Czemu on jest taki agresywny? Czy zawsze taki był? W takiej sytuacji nie może być z żadną dziewczyną i nie wiem dlaczego z nim byłaś ani dlaczego wspominasz go. Z jego opisu nie oceniam go pozytywnie. On nie jest uczuciowy tylko egoistyczny.
31 2017-03-30 16:17:31 Ostatnio edytowany przez Classic88 (2017-03-30 16:39:31)
Witajcie Kochani.
Pyrx - uważam mimo wszystko, że masz i będziesz miał szczególne miejsce u swojej byłej kobiety. Na pewno nie zapomni ona tego dobra, które jej dałeś. To dobro wróci do Ciebie, zawsze zbieramy to, co siejemy. Spójrz na to z innej strony, jeśli byłą nadal nosisz w sercu to ciesz się z jej szczęścia. Ja bardzo chciałabym aby mój były ułożył sobie życie, miał żonę i dzieci i zero urazów do mnie. W odpowiednim czasie dowiesz się dlaczego Ciebie spotkała taka sytuacja. I na pewno nie jesteś dla byłej obojętny. Dawne miłości pozostają w sercu, ważne jest by nie uciekać w nienawiść, zawiść, stalking itp. Jak z kulturą rozstaliśmy się z kimś to plusem tego jest, że potem taką relację zawsze miło będziemy wspominać. Czasem lepiej się z kimś rozstać niż ciągnąć na siłę związek z tą osobą. Lepiej życzyć szczęścia niż pytać ze smutkiem, dlaczego tak się stało. Daj czas na zrozumienie tego wszystkiego, na uciszenie uczuć, nabranie dystansu i poznanie nowych, wartościowych osób które zamienią Twoją teraźniejszość w dobry czas, leczący ból i rany .
Kilo w Twojej wypowiedzi jest dużo słusznych uwag. Bardziej obawiam się że jestem bardziej egoistyczna i pyszna niż z poczuciem niskiej wartości... o taka kombinacja uczuciowości, wrażliwości i niestety egoizmu... z moimi rodzicami mam ogólnie dobry kontakt. Gdy byłam nastolatką tato trochę przesadzał z nadopiekuńczością i takim niekiedy surowym wychowaniem ale teraz wiadomo, że już nie musi mnie pilnować, w końcu mam prawie te 30 lat . Ale mamy dobry kontakt. Nie wiem skąd we mnie ten werteryzm. Przywiązałam się do byłego bardzo i teraz gdy żyję z dala od niego, czasem tęsknię bardzo, wspominam, szukam odpowiedzi na wiele pytań, ale powoli i to już zaczyna mnie męczyć więc myślę że przestanę rozpamiętywać byłego. My z byłym mamy przeżycia i wspólne chwile od gimnazjum po czas studiów. Byliśmy ze sobą oficjalnie krótko bo szybko zerwałam z nim, gdy chciał bym wróciła postanowiłam wyjechać do innego miasta do lepszej szkoły, potem utrzymywaliśmy bliski kontakt, często rozmawialiśmy godzinami, spotykaliśmy się od czasu do czasu, zaprosił mnie na bal, ktorego uciekłam mu... załamał się wtedy ale odezwał się gdy byliśmy już na studiach i wypisywał do mnie często. Wtedy mój chłopak z którym wtedy byłam odkrył to, a że był naprawdę za bardzo zazdrosny, zrobił mi straszną awanturę, uderzył mnie - i postanowiłam to zakończyć. Uważam, że jak ktoś uderzy raz to już będzie bił. Dlaczego byłego wtedy nie odtrąciłam, gdy szukał kontaktu? Tak, przez sentyment i wyrzuty sumienia z mojej strony spowodowane tym, że tyle razy go zostawiałam i raniłam, a mimo to wracał i jakoś przebaczał mi. Też mnie ranił, w czasie liceum bywał niekiedy okropny, uciekał w imprezy, alkohol, w dziewczyny niestety też - co mnie dobiło wtedy i zabolało najbardziej, powiedział mi o tym dopiero przed studniówką i z bólem serca poszłam tam ale nie wytrzymałam i uciekam. On do dziś nie zna powodu mojej ucieczki. Kiedyś napisał mi taką wiadomość, w której napisał że on nie wie czemu wyjechałam wtedy do innej szkoły. Myślę że on nie wie czemu go tyle razy zostawiałam... gdy odnowiliśmy kontakt na studiach miałam już ogromną nadzieję, że wrócimy do siebie, ale gdy spotkaliśmy się zapytał o powód rozstania z tamtym chłopakiem, ja zaczęłam płakać bo nie wiedziałam jak mu powiedzieć, że z jego powodu , z tego że tamten odkrył te nasze "rozmowy nocą", oberwało mi się... to dziwne było dla mnie i trudne mówić byłemu, że byłam z kimś kto mnie uderzył i zrobił straszną awanturę... I nic nie powiedziałam, po prostu popłakałam się i spodziewałam się, że były mnie przytuli, czy złapie za rękę, cokolwiek, ale ten zaczął mnie wyzywać od emocjonalnych i psychicznych, zaburzonych osób... w sumie nie dziwię się, że tak mnie powyzywał, choć nie powinien... Próbowałam porozmawiać z nim, ale on szybko ucieka od tych rozmów. Właściwie to całą historię zakończył tym zwyzwaniem mnie... Potem szybko związał się z tą dziewczyną zaraz po tej sytuacji, co też mnie zrujnowało psychicznie. Lecz z czasem wiele spraw przetłumaczyłam sobie, cieszyłam się, że coraz bardziej układa sobie życie, nauczyłam się dystansu a teraz właśnie dotarły do mnie te wieści, że się rozstali i jakoś tak dużo rzeczy wróciło. Chciałabym byśmy porozmawiali na spokojnie, zamknęli wspólnie przeszłość za sobą i z większym oddechem żyli dalej, nawet osobno, ale do przodu. Jednak pozostało mi wszystko zadusić w sobie i sama jakoś dojść do ładu, najgorsze jest , że czas mija szybko a moje uczucia i sentymenty maleją bardzo wolno, ale czuję że powoli coraz bardziej leczę się z tego.
MrSpock - trafiłeś w sedno i tego boję się najbardziej... Z moim byłym pod pewnymi względami pasowaliśmy do siebie i różniliśmy się. Jedno jest pewne, on mnie naprawdę bardzo pokochał tylko potem coś w nim pękło i stał się zimny i obojętny, ale wcześniej nawet gdy odeszłam od niego (powiedziałam mu że nie jestem w stanie pokochać go tak jak on mnie), wyjechałam, uciekałam, on mimo to wracał i tak się ciągło 9 lat. Ostatni jego powrót skończył się koszmarem, bo mnie powyzywał, ale chyba zasłużyłam na to... Obawiam się, że on nie może jakoś ułożyć sobie życia, obwiniam się że to przeze mnie... próbowałam jakiś czas temu spróbować porozmawiać z nim na fb, ale on szybko uciął rozmowę choć o dziwo odpisał mi od razu a myślałam że nie odpisze w ogóle. Kiedyś spotkałam go jak szedł z narzeczoną (niestety teraz juz byłą) i był tak okropnie smutny... Minę miał taką jakbym była źródłem jego najgorszych cierpień...I oczy miał tak okropnie smutne... Boję się właśnie tego, że z mojego powodu on może mieć teraz pod gorkę, ciężko jest wymazać przecież te rany ... . On nie był tyle agresywny, co bardziej właśnie egoistyczny i mściwy. Też nie zawsze, bo spędziliśmy też piękne chwile i lubiłam w nim jego opiekuńczość, stanowczość i czułość. Jednak mam nadzieję, że mimo wszystko ułoży sobie życie. Nie wybaczyłabym sobie gdyby został sam, obwiniałabym za to samą siebie... Może nawet bardziej gnębią mnie wyrzuty sumienia niż te uczucia i sentymenty. Z drugiej strony mam nadzieję, że jako dorosły już mężczyzna jakoś zamknie przeszłość i ułoży sobie życie... A ja przestanę o nim rozmyślać. Chciałabym z nim porozmawiać a z drugiej strony czuję, że lepiej będzie jak dam mu już spokój. Wierzę, że z czasem i w jego i w moim życiu wszystko się poukłada... Ale czy to możliwe że przeszłość mogłaby mieć na niego nadal taki wpływ? Chyba wolę wiedzieć, że już o mnie nie pamięta i że to nie przeze mnie on wciąż jest sam...
32 2017-03-30 17:03:56 Ostatnio edytowany przez MrSpock (2017-03-30 17:16:04)
Trzeba rozróżnić między dwiema sytuacjami i zastanowić się która miała miejsce.
Pierwsza jest taka, że on był w porządku i nie miał dużych wad. Skoro zerwałaś bez powodu, mogło to spowodować szok z którego on nie wyjdzie. Wrażliwi ludzie tak mają.
Druga możliwość jest taka, że zauważyłaś poważne wady (pisałaś o egoizmie). W takiej sytuacji jest to zupełnie odmienne i wskazuje u niego na zaburzenia typu psychozy. To jest poważna sprawa i wymaga leczenia.
Przypuszczam z opisu że raczej zachodzi ta druga sytuacja.
Zrobiłaś błąd że szukałaś agresywnego chłopaka. To się zawsze źle kończy. Miałem koleżankę z którą chciałem się spotykać, pochodzić po mieście, żebyśmy się poznali i za kilka miesięcy zdecydowali czy może być z tego związek. Mam bardzo dobry charakter więc dziwiłem się że ona ma takie lęki, nie chce się spotykać. Przyznała się że była trzy lata z agresywnym chłopakiem i ciągle się z nim kłóciła. Mimo że zerwała z nim kilka lat temu, ją chyba dalej ciągnie do agresywnych chłopaków, dlatego ma niechęć, żeby spotykać się ze mną. Możliwym powodem jest to że ma agresywnego ojca i bierze z niego przykład. Myślę że to jest częsty błąd jaki popełniają dziewczyny, wiążą się z agresywnymi i unikają dobrych chłopaków. Z powodu mojego spokojnego charakteru od lat jestem sam.
33 2017-04-01 14:32:13 Ostatnio edytowany przez Classic88 (2017-04-01 15:03:01)
Witaj Mr Spock cieszę się że napisałeś
. Zacznę od mojego byłego. Wiesz na początku był jako młody chłopak, bardzo dobrym, trochę przebojowym, ale troskliwym nastolatkiem. Poważnie, był zupełnie kimś innym. I zdziwiłaim się gdy oznajmił mi że podobam mu się, że chciałby abym dała jemu szansę. Postanowiłam dać mu tę szansę, gdyż naprawdę poznałam go jako wartościowego chłopaka. Niestety nie potrafiłam odwzajemnić tego uczucia, którym mnie darzył i po kilku miesiącach wtedy zerwałam z nim... on naprawdę nie zrobił mi jakiejś dużej krzywdy, czasem tylko usilniej próbował zwrócić na siebie uwagę bo widział że się oddalam. Mimo że odeszlam wciąż bardzo mnie kochał i okazywał to. Zaczął dopiero później zachowywać się dziwnie. To było wtedy jak zapytał czy wrócę do niego a ja powiedziałam że chciałabym ale myślę o wyjeździe do innego miasta, do lepszej szkoły. Zaczął się dziwnie zachowywać. Nie przez agresję, bardziej przez egoizm. Tak jakby chciał pokazać, że teraz uczy się żyć beze mnie. Postanowiłam więc naprawdę wyjechać do tego liceum. Gdy wyjechałam, on załamał się. Wyszedł wtedy na balkon w dzień wyjazdu, patrzył na mnie i płakał, ja wtedy żegnałam się z koleżanką która niedaleko niego mieszka. Sam niestety nie zszedł wtedy do mnie, ale zrozumiałam, że to wszystko jest dla niego zbyt bolesne. I ogólnie wtedy przestał unosić się honorem i utrzymywaliśmy bliski, naprawdę dobry kontakt. Zaczęło się psuć po kilku latach , zaczął znów unosić się honorem i stawał się coraz bardziej egoistyczny. Zerwaliśmy kontakt gdy wyszłam z tego balu. Odnowiliśmy go na studiach. Właściwie to on wrócił. Rozmawialiśmy niemalże codziennie. Ale wtedy to był zupełnie inny człowiek, bardziej zimny, obojętny. Niekiedy stosował takie dziwne triki, wypisywał do mnie z innych numerów i pytał co u mnie słychać, pytał o moje ulubione rzeczy, zazwyczaj pisał wieczorami. Doskonale wiedziałam, że to on, ale czemu tak robił - nie wiem. Albo mówił że ma kogoś, choć nikogo nie miał i przez to pisanie doprowadził do rozstania z takim chłopakiem, z którym byłam w trakcie studiów. Zachowywał się tak jakby chciał z jednej strony odnowić kontakt a z drugiej strony mścić się na mnie - też nie rozumiem dlaczego tak robił. Po naszym ostatnim spotkaniu powyzywał mnie choć potrzebowałam jego wsparcia. Naopowiadał też ludziom głupot na mój temat (np. że biorę leki psychotropowe i lecze się psychiatrycznie). Do teraz on za bardzo nie może ułożyć sobie życia. Nie wiem co się stało, że tak zaczął mnie krzywdzić, że w kogoś kochanego zmieniał się niekiedy w potwora. Czy to przez moje odejścia i ucieczki, czy po prostu sam ma jakieś problemy ze sobą. Ogólnie ludzie lubią go, on jest duszą towarzystwa ale w sprawach sercowych średnio mu się układa i boję się że to moja wina. Ostatnio jak rozmawiałam z nim jakiś rok temu, stwierdził że u niego wszystko jest ok i wszystko super mu się układa - teraz wyszło że raczej tak nie jest bo rozstał się z narzeczoną. Gdy oznajmiłam mu wtedy podczas rozmowy, że mam nadzieję że nie skrywa do mnie żadnych urazów, nic na to nie powiedział, po prostu zakończył rozmowę. Myślę aby porozmawiać z nim może, ale w sumie najlepiej byłoby gdyby sam odezwał się... Może wiesz skąd w nim takie dziwne zachowania i czy uważasz że przeze mnie stał się taki, jaki się stał, z kochającego człowieka przemienił się w kogoś zimnego i obojętnego? Czy da się go jakoś naprawić? Czy mogłabym mu jakoś pomóc uleczyć te rany, które zadałam? Aj przepraszam za tak wiele pytań... Wiesz tak myślę o tamtej dziewczynie z którą się spotykałeś, może nie tyle szuka ona agresji u mężczyzn co takiej siły, stanowczości, takiego poczucia bezpieczeństwa? Jeśli nie, jeśli faktycznie woli nie tych bardziej energicznych tylko tych bardziej tzw. "złych", to znaczy że jeszcze nie dojrzała do relacji na wyższym, stabilniejszym poziomie. Może ma na to wpływ jej relacja z ojcem, ale myślę że bardziej jej stopień dojrzałości. Ona musi zrozumieć że ten mężczyzna z bardziej wybuchowym charakterem jest niebezpieczny, potrafi zranić, skrzywdzić, ulegać emocjom a to męskie nie jest. Jeśli ona dojrzeje, wówczas zrozumie że prawdziwie silny mężczyzna panuje nad sobą, jest opanowany i to jemu warto zaufać. Może też być tak, że ona szuka wymówek bo nie jest jeszcze gotowa na związek lub na związek z Tobą, z kimś dojrzalszym i spokojniejszym. Dlatego staraj się żyć bez niej, i spokojnie czekaj na odpowiedni czas i osobę (może to będzie ona, może ktoś inny - ważne by była to ta właściwa osoba) z którą stworzysz związek. Nic na siłę i nie warto się spieszyć. Naprawdę lepiej być samemu niż z byle kim. I choćby się miało czekać nie wiadomo jak długo - warto czekać
.
Kilo w Twojej wypowiedzi jest dużo słusznych uwag. Bardziej obawiam się że jestem bardziej egoistyczna i pyszna niż z poczuciem niskiej wartości... o taka kombinacja uczuciowości, wrażliwości i niestety egoizmu... z moimi rodzicami mam ogólnie dobry kontakt. Gdy byłam nastolatką tato trochę przesadzał z nadopiekuńczością i takim niekiedy surowym wychowaniem ale teraz wiadomo, że już nie musi mnie pilnować, w końcu mam prawie te 30 lat
. Ale mamy dobry kontakt. Nie wiem skąd we mnie ten werteryzm. Przywiązałam się do byłego bardzo i teraz gdy żyję z dala od niego, czasem tęsknię bardzo, wspominam, szukam odpowiedzi na wiele pytań, ale powoli i to już zaczyna mnie męczyć więc myślę że przestanę rozpamiętywać byłego. My z byłym mamy przeżycia i wspólne chwile od gimnazjum po czas studiów. Byliśmy ze sobą oficjalnie krótko bo szybko zerwałam z nim, gdy chciał bym wróciła postanowiłam wyjechać do innego miasta do lepszej szkoły, potem utrzymywaliśmy bliski kontakt, często rozmawialiśmy godzinami, spotykaliśmy się od czasu do czasu, zaprosił mnie na bal, ktorego uciekłam mu... załamał się wtedy ale odezwał się gdy byliśmy już na studiach i wypisywał do mnie często. Wtedy mój chłopak z którym wtedy byłam odkrył to, a że był naprawdę za bardzo zazdrosny, zrobił mi straszną awanturę, uderzył mnie - i postanowiłam to zakończyć. Uważam, że jak ktoś uderzy raz to już będzie bił. Dlaczego byłego wtedy nie odtrąciłam, gdy szukał kontaktu? Tak, przez sentyment i wyrzuty sumienia z mojej strony spowodowane tym, że tyle razy go zostawiałam i raniłam, a mimo to wracał i jakoś przebaczał mi. Też mnie ranił, w czasie liceum bywał niekiedy okropny, uciekał w imprezy, alkohol, w dziewczyny niestety też - co mnie dobiło wtedy i zabolało najbardziej, powiedział mi o tym dopiero przed studniówką i z bólem serca poszłam tam ale nie wytrzymałam i uciekam. On do dziś nie zna powodu mojej ucieczki. Kiedyś napisał mi taką wiadomość, w której napisał że on nie wie czemu wyjechałam wtedy do innej szkoły. Myślę że on nie wie czemu go tyle razy zostawiałam... gdy odnowiliśmy kontakt na studiach miałam już ogromną nadzieję, że wrócimy do siebie, ale gdy spotkaliśmy się zapytał o powód rozstania z tamtym chłopakiem, ja zaczęłam płakać bo nie wiedziałam jak mu powiedzieć, że z jego powodu , z tego że tamten odkrył te nasze "rozmowy nocą", oberwało mi się... to dziwne było dla mnie i trudne mówić byłemu, że byłam z kimś kto mnie uderzył i zrobił straszną awanturę... I nic nie powiedziałam, po prostu popłakałam się i spodziewałam się, że były mnie przytuli, czy złapie za rękę, cokolwiek, ale ten zaczął mnie wyzywać od emocjonalnych i psychicznych, zaburzonych osób... w sumie nie dziwię się, że tak mnie powyzywał, choć nie powinien... Próbowałam porozmawiać z nim, ale on szybko ucieka od tych rozmów. Właściwie to całą historię zakończył tym zwyzwaniem mnie... Potem szybko związał się z tą dziewczyną zaraz po tej sytuacji, co też mnie zrujnowało psychicznie. Lecz z czasem wiele spraw przetłumaczyłam sobie, cieszyłam się, że coraz bardziej układa sobie życie, nauczyłam się dystansu a teraz właśnie dotarły do mnie te wieści, że się rozstali i jakoś tak dużo rzeczy wróciło. Chciałabym byśmy porozmawiali na spokojnie, zamknęli wspólnie przeszłość za sobą i z większym oddechem żyli dalej, nawet osobno, ale do przodu. Jednak pozostało mi wszystko zadusić w sobie i sama jakoś dojść do ładu, najgorsze jest , że czas mija szybko a moje uczucia i sentymenty maleją bardzo wolno, ale czuję że powoli coraz bardziej leczę się z tego.
Witaj Mr Spock
cieszę się że napisałeś
. Zacznę od mojego byłego. Wiesz na początku był jako młody chłopak, bardzo dobrym, trochę przebojowym, ale troskliwym nastolatkiem. Poważnie, był zupełnie kimś innym. I zdziwiłaim się gdy oznajmił mi że podobam mu się, że chciałby abym dała jemu szansę. Postanowiłam dać mu tę szansę, gdyż naprawdę poznałam go jako wartościowego chłopaka. Niestety nie potrafiłam odwzajemnić tego uczucia, którym mnie darzył i po kilku miesiącach wtedy zerwałam z nim... on naprawdę nie zrobił mi jakiejś dużej krzywdy, czasem tylko usilniej próbował zwrócić na siebie uwagę bo widział że się oddalam. Mimo że odeszlam wciąż bardzo mnie kochał i okazywał to. Zaczął dopiero później zachowywać się dziwnie. To było wtedy jak zapytał czy wrócę do niego a ja powiedziałam że chciałabym ale myślę o wyjeździe do innego miasta, do lepszej szkoły. Zaczął się dziwnie zachowywać. Nie przez agresję, bardziej przez egoizm. Tak jakby chciał pokazać, że teraz uczy się żyć beze mnie. Postanowiłam więc naprawdę wyjechać do tego liceum. Gdy wyjechałam, on załamał się. Wyszedł wtedy na balkon w dzień wyjazdu, patrzył na mnie i płakał, ja wtedy żegnałam się z koleżanką która niedaleko niego mieszka. Sam niestety nie zszedł wtedy do mnie, ale zrozumiałam, że to wszystko jest dla niego zbyt bolesne. I ogólnie wtedy przestał unosić się honorem i utrzymywaliśmy bliski, naprawdę dobry kontakt. Zaczęło się psuć po kilku latach , zaczął znów unosić się honorem i stawał się coraz bardziej egoistyczny. Zerwaliśmy kontakt gdy wyszłam z tego balu. Odnowiliśmy go na studiach. Właściwie to on wrócił. Rozmawialiśmy niemalże codziennie. Ale wtedy to był zupełnie inny człowiek, bardziej zimny, obojętny. Niekiedy stosował takie dziwne triki, wypisywał do mnie z innych numerów i pytał co u mnie słychać, pytał o moje ulubione rzeczy, zazwyczaj pisał wieczorami. Doskonale wiedziałam, że to on, ale czemu tak robił - nie wiem. Albo mówił że ma kogoś, choć nikogo nie miał i przez to pisanie doprowadził do rozstania z takim chłopakiem, z którym byłam w trakcie studiów. Zachowywał się tak jakby chciał z jednej strony odnowić kontakt a z drugiej strony mścić się na mnie - też nie rozumiem dlaczego tak robił. Po naszym ostatnim spotkaniu powyzywał mnie choć potrzebowałam jego wsparcia. Naopowiadał też ludziom głupot na mój temat (np. że biorę leki psychotropowe i lecze się psychiatrycznie). Do teraz on za bardzo nie może ułożyć sobie życia. Nie wiem co się stało, że tak zaczął mnie krzywdzić, że w kogoś kochanego zmieniał się niekiedy w potwora. Czy to przez moje odejścia i ucieczki, czy po prostu sam ma jakieś problemy ze sobą. Ogólnie ludzie lubią go, on jest duszą towarzystwa ale w sprawach sercowych średnio mu się układa i boję się że to moja wina. Ostatnio jak rozmawiałam z nim jakiś rok temu, stwierdził że u niego wszystko jest ok i wszystko super mu się układa - teraz wyszło że raczej tak nie jest bo rozstał się z narzeczoną. Gdy oznajmiłam mu wtedy podczas rozmowy, że mam nadzieję że nie skrywa do mnie żadnych urazów, nic na to nie powiedział, po prostu zakończył rozmowę. Myślę aby porozmawiać z nim może, ale w sumie najlepiej byłoby gdyby sam odezwał się... Może wiesz skąd w nim takie dziwne zachowania i czy uważasz że przeze mnie stał się taki, jaki się stał, z kochającego człowieka przemienił się w kogoś zimnego i obojętnego? Czy da się go jakoś naprawić? Czy mogłabym mu jakoś pomóc uleczyć te rany, które zadałam? Aj przepraszam za tak wiele pytań... Wiesz tak myślę o tamtej dziewczynie z którą się spotykałeś, może nie tyle szuka ona agresji u mężczyzn co takiej siły, stanowczości, takiego poczucia bezpieczeństwa? Jeśli nie, jeśli faktycznie woli nie tych bardziej energicznych tylko tych bardziej tzw. "złych", to znaczy że jeszcze nie dojrzała do relacji na wyższym, stabilniejszym poziomie. Może ma na to wpływ jej relacja z ojcem, ale myślę że bardziej jej stopień dojrzałości. Ona musi zrozumieć że ten mężczyzna z bardziej wybuchowym charakterem jest niebezpieczny, potrafi zranić, skrzywdzić, ulegać emocjom a to męskie nie jest. Jeśli ona dojrzeje, wówczas zrozumie że prawdziwie silny mężczyzna panuje nad sobą, jest opanowany i to jemu warto zaufać. Może też być tak, że ona szuka wymówek bo nie jest jeszcze gotowa na związek lub na związek z Tobą, z kimś dojrzalszym i spokojniejszym. Dlatego staraj się żyć bez niej, i spokojnie czekaj na odpowiedni czas i osobę (może to będzie ona, może ktoś inny - ważne by była to ta właściwa osoba) z którą stworzysz związek. Nic na siłę i nie warto się spieszyć. Naprawdę lepiej być samemu niż z byle kim. I choćby się miało czekać nie wiadomo jak długo - warto czekać
.
„Tak bardzo kocham Skarba, ale tak bardzo tęsknię za byłym i chcę z nim wiele wyjaśnić”
Ex i plaster, zakłamywanie rzeczywistości i własnych motywów działania, a to wszystko utaplane w polukrowanych jednorożcach pierdzących tęczami. Ja odpadam z tych monologów, które nie mają najmniejszego sensu.
Witaj Mr Spock
cieszę się że napisałeś
Może wiesz skąd w nim takie dziwne zachowania i czy uważasz że przeze mnie stał się taki, jaki się stał, z kochającego człowieka przemienił się w kogoś zimnego i obojętnego? Czy da się go jakoś naprawić? Czy mogłabym mu jakoś pomóc uleczyć te rany, które zadałam?
Wydaje mi się że to było jego pierwsze uczucie i do tego został bardzo zraniony przez relacje rodzinne, to wymaga sprawdzenia. Chciał sobie to zrekompensować uczuciem do ciebie. Jeśli było w miarę dobrze i odeszłaś, to mogło spowodować spory szok w jego sytuacji, gdy, jak przypuszczam, jego wcześniejsze życie było bardzo ciężkie. Młodzi ludzie nie wytrzymują wtedy rozstania i wyżywają się na partnerze.
To co możesz zrobić, to zaproponować mu spacery i rozmowy i żeby mu to wystarczyło, czyli wyznaczyć mu od razu granice. Może on własnie tego potrzebuje, ale musiałabyś rozmawiać tak jak na początku z nim, na luzie, żeby on czuł że go lubisz.
Dziewczyna która kontaktowała się ze mną ma jakieś zaburzenia ale nie wiem dokładnie jakie. Ma lęki przed wieloma rzeczami, wydaje jej się że nasze spotkania skończą się szybko seksem, którego się boi, rodzina określa jej zachowanie jako dziecinne. Ciężko powiedzieć czy to nerwica, czy jakaś część mózgu jest nierozwinięta. Kontakt z nią był o wiele ciekawszy niż z innymi dziewczynami. Fajnie się rozmawiało, dlatego powiedziałem jej że będę się cieszył ze spotkań bez seksu przez wiele miesięcy, bo rozmowa z nią jest tak fajna jakbym miał z nią seks, tak dobrze się czułem przy tej rozmowie. Uczuciowi ludzie potrafią wprawić się w taki radosny nastrój przez sam spacer z ukochaną osobą. I tak nie mam okazji do poznawania dziewczyn, ale po tym zdarzeniu już nie mam na to ochoty a samemu mi ciężko. Napisałem książę o mojej relacji z tą dziewczyną, która jest tutaj:
https://chamo.bj.uj.edu.pl/uj/lib/item? … eme=system