Moja smutna historia - może ktoś poradzi co robić - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Moja smutna historia - może ktoś poradzi co robić

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 5 ]

Temat: Moja smutna historia - może ktoś poradzi co robić

Witam wszystkich. Chciałem się tu podzielić moją historią. Muszę to z siebie wyrzucić. Może ktoś to przeczyta w całości, i da jakąś radę, albo napisze coś na opamiętanie.
Wszystko kręci się wokół mojej dziewczyny. Właściwie, to byłej dziewczyny. Byliśmy razem ponad półtora roku. Związek jak każdy inny, byliśmy szczęśliwi, kochaliśmy się. Nie było żadnych kłótni, ani poważniejszych konfliktów, chociaż wiadomo, czasem pojawił się jakiś zgrzyt, ale chwilowy.
Pewnego dnia ona zaprosiła mnie na rozmowę. Usłyszałem od niej chyba klasyczny wśród kobiet tekst - "Potrzebuję czasu, muszę przemyśleć". Według niej za mało się o nią starałem, czuła się przy mnie bardziej jak przyjaciółka, niż dziewczyna, kobieta. Zacząłem się bardziej o nią starać, ale jak możecie się domyślić, nic to nie dało. Zostawiła mnie, stwierdziła, że to nie to.
Byłem załamany, zdruzgotany. Przez wiele tygodni byłem wrakiem człowieka, na niczym mi nie zależało. Całe dnie mijały mi ja myśleniu, jak ją odzyskać. Próbowałem z nią rozmawiać, dojść do porozumienia, jednak ona mnie zbywała. Któregoś razu, powiedziała mi wprost, że mnie już nie kocha. i dała do zrozumienia, że jest jej obojętne, czy jestem w jej życiu czy nie.
Postanowiłem się odciąć. Znalazłem pracę, poznawałem ludzi, spędzałem miło czas. O byłej powoli zapominałem. Wracałem do życia.
Któregoś dnia, po upływie około pół roku dostałem od niej wiadomość. Napisała, że brakuje jej mnie, i że chciałaby się spotkać. Zignorowałem to. Następnego dnia wysłała do mnie kolejną wiadomość, w której napisała. że żałuje tego wszystkiego, i prosi o spotkanie. Zgodziłem się.
Podczas rozmowy płakała. Mówiła, że mnie przeprasza, że żałuje że tak się stało. Mówiła, że tęskniła za mną cały czas i że mnie kocha, ale mówiła inaczej, sama sobie wmawiała, że tak jest. Kiedy byliśmy razem ona miała masę problemów w domu i nie tylko, i powiedziała. że kojarzyłem jej się z tym, przez co mnie odrzucała, bo się z tym jej kojarzyłem. Ostatecznie wróciliśmy do siebie.
Wszystko było jak dawniej. Tak jakby jedno z nas po prostu wyjechało na parę dni, i wróciło. Znowu byliśmy jak szczęśliwi nastolatkowie. Do czasu.
Stare problemy wróciły. Po paru tygodniach powiedziała, że nic się nie zmieniłem, i że nadal nie czuje się przy mnie jak kobieta. Ponadto, stwierdziła, że nie mam niektórych cech, na których jej zależy. Mówiła, że mnie kocha, ale nie ma sensu być razem, bo są rzeczy, które są ważne, a się nie zmienią. W jej oczach widziałem, że nie przychodzi jej to łatwo. Wiecie, to jak z usypaniem psa. Ani ty ani pies tego nie chce, ale nie ma innego wyjścia. W jej oczach byuło widać właśnie coś takiego, że nie chce tego, ale nie widzi innego wyjścia. Powiedziała, że nie chce tracić ze mną kontaktu, chce rozmawiać, spotykać się po koleżeńsku. Pożegnałem się i wyszedłem.
Od tego czasu nie miałem z nią kontaktu. Nie rozmawialiśmy zupełnie. Wiele razy chciałem się do niej odezwać, ale zawszę się powstrzymywałem. Nie wiem dlaczego. Myślałem, ze to i tak nic nie da, że to nie ma sensu.
Od czasu ostatniego rozstania prawie rok. Ja żyje własnym życiem, ona własnym. Spotykałem się z paroma dziewczynami, jednak bez żadnych efektów. Od jakiegoś czasu myślę o byłej intensywnie, żeby ją odzyskać i odbudować to wszystko. Ostatnio zauważyłem, że osunęła mnie ze znajomych na fejsie. Zdziwiło mnie to, bo po pierwsze to nie w jej stylu. a po drugie dziwne, że zrobiła to teraz, a nie od razu po rozstaniu.
Dochodzimy teraz do sedna sprawy. Jakiś czas temu dowiedziałem się, że ona chyba ma kogoś. Nie wiem dokładnie, czy są parą, czy się po prostu spotykają, czy to na poważnie, czy jej zależy na nim. Nie wiem. Jest mi po prostu przykro. Nie dlatego, że ma kogoś, bo nie oczekuję, że będzie całe życie siedzieć sama. Dlatego, że przez swoją głupotę być może ją straciłem na dobre. Może miałem szansę ją odzyskać jakbym się odezwał wcześniej, postarał się, a teraz jest już po prostu za późno? Może ona czekała na mój ruch, ale widząc, że nic nie robię postanowiła się nie przejmować mną i żyć dalej ? Jest mi też przykro na myśl. że to co mowiła mi i robiła ze mną, teraz będzie robić z kimś innym.
Nie zrozumcie mnie źle, to nie tak, że się użalam. Minęło trochę czasu i zdążyłem się zobojętnić, uodpornić. Nie jest mi już źle jak kiedyś. Ale jednak jakiś smutek jest. Bo chcąc nie chcąc, nadal gdzieś na dnie mojego serca jest ona. Wiem, że brzmi jak tani tekst z romansów, ale tak jest.
Tyle chciałem napisać. Może ktoś poradzi mi coś, może ktoś był w podobnej sytuacji, może ktoś da mi kubeł na otrzeźwienie.
Pozdrawiam

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-01-13 12:30:15)

Odp: Moja smutna historia - może ktoś poradzi co robić
mareqpl napisał/a:

Witam wszystkich. Chciałem się tu podzielić moją historią. Muszę to z siebie wyrzucić. Może ktoś to przeczyta w całości, i da jakąś radę, albo napisze coś na opamiętanie.
Wszystko kręci się wokół mojej dziewczyny. Właściwie, to byłej dziewczyny. Byliśmy razem ponad półtora roku. Związek jak każdy inny, byliśmy szczęśliwi, kochaliśmy się. Nie było żadnych kłótni, ani poważniejszych konfliktów, chociaż wiadomo, czasem pojawił się jakiś zgrzyt, ale chwilowy.
Pewnego dnia ona zaprosiła mnie na rozmowę. Usłyszałem od niej chyba klasyczny wśród kobiet tekst - "Potrzebuję czasu, muszę przemyśleć". Według niej za mało się o nią starałem, czuła się przy mnie bardziej jak przyjaciółka, niż dziewczyna, kobieta. Zacząłem się bardziej o nią starać, ale jak możecie się domyślić, nic to nie dało. Zostawiła mnie, stwierdziła, że to nie to.
Byłem załamany, zdruzgotany. Przez wiele tygodni byłem wrakiem człowieka, na niczym mi nie zależało. Całe dnie mijały mi ja myśleniu, jak ją odzyskać. Próbowałem z nią rozmawiać, dojść do porozumienia, jednak ona mnie zbywała. Któregoś razu, powiedziała mi wprost, że mnie już nie kocha. i dała do zrozumienia, że jest jej obojętne, czy jestem w jej życiu czy nie.
Postanowiłem się odciąć. Znalazłem pracę, poznawałem ludzi, spędzałem miło czas. O byłej powoli zapominałem. Wracałem do życia.
Któregoś dnia, po upływie około pół roku dostałem od niej wiadomość. Napisała, że brakuje jej mnie, i że chciałaby się spotkać. Zignorowałem to. Następnego dnia wysłała do mnie kolejną wiadomość, w której napisała. że żałuje tego wszystkiego, i prosi o spotkanie. Zgodziłem się.
Podczas rozmowy płakała. Mówiła, że mnie przeprasza, że żałuje że tak się stało. Mówiła, że tęskniła za mną cały czas i że mnie kocha, ale mówiła inaczej, sama sobie wmawiała, że tak jest. Kiedy byliśmy razem ona miała masę problemów w domu i nie tylko, i powiedziała. że kojarzyłem jej się z tym, przez co mnie odrzucała, bo się z tym jej kojarzyłem. Ostatecznie wróciliśmy do siebie.
Wszystko było jak dawniej. Tak jakby jedno z nas po prostu wyjechało na parę dni, i wróciło. Znowu byliśmy jak szczęśliwi nastolatkowie. Do czasu.
Stare problemy wróciły. Po paru tygodniach powiedziała, że nic się nie zmieniłem, i że nadal nie czuje się przy mnie jak kobieta. Ponadto, stwierdziła, że nie mam niektórych cech, na których jej zależy. Mówiła, że mnie kocha, ale nie ma sensu być razem, bo są rzeczy, które są ważne, a się nie zmienią. W jej oczach widziałem, że nie przychodzi jej to łatwo. Wiecie, to jak z usypaniem psa. Ani ty ani pies tego nie chce, ale nie ma innego wyjścia. W jej oczach byuło widać właśnie coś takiego, że nie chce tego, ale nie widzi innego wyjścia. Powiedziała, że nie chce tracić ze mną kontaktu, chce rozmawiać, spotykać się po koleżeńsku. Pożegnałem się i wyszedłem.
Od tego czasu nie miałem z nią kontaktu. Nie rozmawialiśmy zupełnie. Wiele razy chciałem się do niej odezwać, ale zawszę się powstrzymywałem. Nie wiem dlaczego. Myślałem, ze to i tak nic nie da, że to nie ma sensu.
Od czasu ostatniego rozstania prawie rok. Ja żyje własnym życiem, ona własnym. Spotykałem się z paroma dziewczynami, jednak bez żadnych efektów. Od jakiegoś czasu myślę o byłej intensywnie, żeby ją odzyskać i odbudować to wszystko. Ostatnio zauważyłem, że osunęła mnie ze znajomych na fejsie. Zdziwiło mnie to, bo po pierwsze to nie w jej stylu. a po drugie dziwne, że zrobiła to teraz, a nie od razu po rozstaniu.
Dochodzimy teraz do sedna sprawy. Jakiś czas temu dowiedziałem się, że ona chyba ma kogoś. Nie wiem dokładnie, czy są parą, czy się po prostu spotykają, czy to na poważnie, czy jej zależy na nim. Nie wiem. Jest mi po prostu przykro. Nie dlatego, że ma kogoś, bo nie oczekuję, że będzie całe życie siedzieć sama. Dlatego, że przez swoją głupotę być może ją straciłem na dobre. Może miałem szansę ją odzyskać jakbym się odezwał wcześniej, postarał się, a teraz jest już po prostu za późno? Może ona czekała na mój ruch, ale widząc, że nic nie robię postanowiła się nie przejmować mną i żyć dalej ? Jest mi też przykro na myśl. że to co mowiła mi i robiła ze mną, teraz będzie robić z kimś innym.
Nie zrozumcie mnie źle, to nie tak, że się użalam. Minęło trochę czasu i zdążyłem się zobojętnić, uodpornić. Nie jest mi już źle jak kiedyś. Ale jednak jakiś smutek jest. Bo chcąc nie chcąc, nadal gdzieś na dnie mojego serca jest ona. Wiem, że brzmi jak tani tekst z romansów, ale tak jest.
Tyle chciałem napisać. Może ktoś poradzi mi coś, może ktoś był w podobnej sytuacji, może ktoś da mi kubeł na otrzeźwienie.
Pozdrawiam


Może. Może ona czekała na Twój ruch. Może, gdybyś odezwał się wcześniej. Może miałeś szansę. Może jej nie wykorzystałeś. Może... . Było, i jak wynika z Twego posta, minęło. Teraz ona ma kogoś a Ty zamiast żyć dniem dzisiejszym wyobrażasz "co byłoby, gdyby...". Takie wyobrażanie sobie do niczego dobrego nie prowadzi. Że Ci smutno? Jasne. Bądź smutnym do czasu, aż smutek się ulotni, ale też utrzymywanie smutku na siłę nie ma sensu. Sensu też nie ma udawanie, że jesteś radosnym. Żałoba, a Ty ją teraz po śmierci związku przeżywasz, trochę trwa.
Daj sobie czas, wyciągnij wnioski na swój temat i żyj dniem dzisiejszym.

3

Odp: Moja smutna historia - może ktoś poradzi co robić
mareqpl napisał/a:

Jest mi też przykro na myśl. że to co mowiła mi i robiła ze mną, teraz będzie robić z kimś innym.
Nie zrozumcie mnie źle, to nie tak, że się użalam. Minęło trochę czasu i zdążyłem się zobojętnić, uodpornić. Nie jest mi już źle jak kiedyś. Ale jednak jakiś smutek jest. Bo chcąc nie chcąc, nadal gdzieś na dnie mojego serca jest ona. Wiem, że brzmi jak tani tekst z romansów, ale tak jest.
Tyle chciałem napisać. Może ktoś poradzi mi coś, może ktoś był w podobnej sytuacji, może ktoś da mi kubeł na otrzeźwienie.

To, że jest ci przykro, bo znalazł się następca, który będzie doświadczał to, co ty wcześniej, oznacza, że wcale nie zobojętniałeś i nie uodporniłeś się, ale, że nosisz w sobie żal do niej, za to może, że cię nieładnie potraktowała, albo do siebie, że dałeś się nabrać na jej łzy.
Zastanów się dlaczego nie potrafisz żyć dalej swoim życiem i łapiesz się informacji, którymi możesz się poumartwiać?

4

Odp: Moja smutna historia - może ktoś poradzi co robić

Próbowaliście dwa razy i dwa razy zakończyło się rozstaniem, i tymi samymi tekstami na pożegnanie. Nie wydaje mi się, że trzeci raz byłby już zakończony happy endem. Postanowiła to zakończyć, ma nowy związek, Ty też niby już poukładałeś sobie wszystko, tylko niepotrzebnie rozmyślasz o tym co by było gdyby... Moim zdaniem drugie ,,podejście'' wszystko wyjaśniło, nic z tego nie będzie.Oczywiście,że jest Ci przykro ale musisz się z tym pogodzić i może już  niedługo zaczniesz szukać nowej miłości:-)Powodzenia.

5

Odp: Moja smutna historia - może ktoś poradzi co robić

Dobrze sie stało ,że próbowaliście drugi raz - to powinno rozwiać wszelkie wątpliwości (i nie jest prawdą ,że do trzech razy sztuka).
Nie masz sobie nic do zarzucenia - zgodziłeś się do niej wrócić ,próbowaliście , nie udało się.
Boli? To normalne. Boli juz rok? To również normalne.
Najlepszą metodą na ból ,na który niewiele możesz poradzić jest znalezienie nowej pasji ,nowych znajomych , aktywne życie.
Czas... Potrzebujesz czasu.

Posty [ 5 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Moja smutna historia - może ktoś poradzi co robić

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024