Cześć ! Mam nadzieję, że jako osoby trzecie doradzicie mi, co powinnam zrobić w tej sytuacji.
Od kilku miesięcy jestem w związku z młodszym o rok facetem. Na początku, gdy miałam w weekend studia, bywało że nie widzieliśmy się dwa tygodnie (a mieszkamy od siebie 5 km), ale uważałam, że to początki i nie ma co się pieklić. Teraz, po tych kilku miesiącach, mało co się zmieniło. Średnio widujemy się raz w tygodniu, rzadko kiedy częściej. Ostatnio, powiedział, że idzie na męski wieczór z kolegami, po czym kilka dni później okazało się, że ten męski wieczór odbywał się u dziewczyny jednego z jego kolegów, więc co jest oczywiste- ona też z nimi była. Jego koledzy uważają mnie za mało rozrywkową, natomiast oni lubią bardzo dużo pić alkoholu, palić trawkę, czasami nawet ich zachowanie podchodzi pod wandalizm. Gdy spotyka się z kolegami, nie ma opcji abym ja też szła, mimo, że dziewczyny jego kolegów przychodzą. Próbowałam delikatnie zasugerować, co o tym myślę, ale uciszył mnie słowami, że koledzy są dla niego ważni. Rozumiem, spotkania z kolegami, ale skoro przychodzą inne dziewczyny, to odnoszę wrażenie, że się mną bawi Już teraz zapowiedział mi, że w lato będzie co tydzień imprezował z nimi <bezemnie>. Czuje się jak zabawka, która jest mu potrzebna raz na tydzień. Nawet gdy potrzebowałam jak nigdy wsparcia, od niego usłyszałam ''dasz radę, ja lecę bo się umówiłem''. Myślę, że koledzy są dla niego najważniejsi, gdy patrzę jak inni faceci się zachowują w stosunku do swoich dziewczyn, to aż mi się płakać chce...
Co sądzicie o tym wszystkim? Przesadzam, czy serio powinnam zakończyć tą relację?