Mam 24 lata i od 19go roku zycia cierpie na nerwice lekowa. Powodem ukatywnienia sie mojej choroby byl zawod milosny, poczucie oszukania. Od tamtej pory wiele w moim zyciu sie dzialo, czesto sie wyprowadzalam jednak nie trwaloto dlugo poniewaz nie potrafilam sie usamodzielnic.
Najdluzej wyprowadzilam sie z chlopakiem, on dawal mi poczucie jakiegos wspracia. Niesetety zachorowalam i 1,5 roku temu musialam spowrotem wrocic do rodzinnego domu. Z tamtym chlopakiem musielismy zerwac. Szybko poznalam tu nowego ,myslalam ze razem ulozymy sobie zycie, byly plany o slubie. Niestety zerwal ze mna. Rownoczesnie w tym samymczasie stracilam prace.obecnie w rodzinnym miescie nic mnie nie trzyma ALE wyprowadzka na stancje do wiekszego miasta wiaze sie z duzym wydatkiem musialabym zarabiac co najmniej 2tys netto aby sie utrzymac. Nie wiem czy znajde taka prace. W domu nie moge juz wytrzymac poniewaz mam bardzo toksycznego ojca.jednak w domu mam jakies poczucie bezpieczenstwa,ktora daje mi mama i rodzenstwo. Nie rozwijam sie tu ale nie mam tez tak silnych napadow nerwicy. Jednak kiedys musze sie usamodzielnic. Wiem, zenajlepeij byloby wyprowadzic sie z chlopakiem jednak narazie nie zapowiada sie abym kogos znalazla.z kims nie czulabym sie taka samotna. Jednak zycie na garnuszku rodzicow jest jakby poczekalnia a nie prawdziwym zyciem. Paralizuje mnie lek i mysl ze mam siedziec sama na stancji w obym miescie sama w pokoju.wiem, ze bede miala tam silne ataki nerwicy.
Co byscie zrobilina moim miejscu?