Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 48 ]

1 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2016-12-31 23:12:54)

Temat: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Zastanawiam się czy zakochiwanie się w kimś poprzez współczucie jest jakąś moją 'dziwnostką' czy może zdarza się dość często. Kiedyś natknęłam się na post pewnego użytkownika, który twierdził że pielęgniarki nierzadko zakochiwały się w rannych żołnierzach, dlatego właśnie że oni wzbudzali ich litość, i że jest to związane z tym że w mózgu, gdy nam kogoś żal, oraz przy urzeczeniu romantycznym, wydzielają się podobne/takie same(?) substancje. Nigdy potem nie udało mi się odnaleźć nic na ten temat, a wnioski z obserwacji kobiet (głównie z forum, tego co piszą) raczej temu przeczą, bo wśród najbardziej pożądanych cech wymienia się m.in. pewność siebie, siłę, dominujący charakter.

Czy są tutaj oprócz mnie kobiety, które mają coś takiego, że jeśli dany mężczyzna wydaje im się pokrzywdzony, lekko zalękniony, w jakiś sposób 'biedny', czy bezbronny (coś jak skrzywdzone zwierzątko) to (o ile inne elementy 'grają' jak należy) powoduje to u nich uczucie zakochania, lub chwilową, niezwykle mocną, dziwną słodycz 'na sercu'?
Takie kobiety, u których widok płączącego osobnika płci męskiej wzmaga zachwyt jego osobą? Sprawia, że wydaje im się bardziej słodki, i piękny?

Zastanawiając się nad przyczynami moich największych sympatii w życiu odkryłam, że tym czymś, co leży u mnie u podstaw uczucia miłości do innych jest to, że wydają mi się oni, bądź są w danej sytuacji 'ofiarami'. Kiedy byłam dzieckiem mieliśmy w domu kota. Do pewnego momentu był on dla mnie cieszącą oko, lecz obojętną uczuciowo istotą. Kot dość często zachowywał się wobec mnie nachalnie (wskakiwał mi na kolana pomimo ciągłego 'zsadzania' na ziemię itd.) więc pewnego dnia, gdy miałam gorszy humor odepchnęłam go z całej siły, aż spadł na podłogę. Oczywiście było to z mojej strony zachowanie naganne, ale to co zwróciło moją uwagę, to fakt że w tamtej chwili poczułam do niego coś w rodzaju miłości. Miałam też parę innych sytuacji w życiu że przez przypadek, bądź naumyślnie zraniłam kogoś w jakiś sposób, i chyba zawsze czyniło to tę osobę śliczniejszą, i bardziej 'kochaną' w moich oczach. Tak jest też oczywiście w przypadku gdy osoba jest pokrzywdzona losowo, baź przez inne osoby.
Pamiętam też, że gdy lekko uderzyłam, i odepchnęłam swojego chłopaka, stał się dla mnie jeszcze bardziej uroczy, jakby wyobrażenie sobie go jako skrzywdzonego zwierzątka nadało mu jeszcze więcej słodyczy.
Myślę, że mogłabym zostać niewłaściwie zrozumiana, dlatego tłumaczę, że nie chodzi o sprawianie komuś bólu (mimo, że z przykładów można by tak wywnioskować), a raczej wrażenie że druga osoba jest w jakiś sposób 'biedna', bezbronna, że należy jej współczuć. O wspołczucie jako wyzwalacz szeroko rozumianego uczucia miłości, a w szczególności zakochania, dlatego interesuje mnie głównie czy często zdarza się Wam, że jakiś mężczyzna wydaje się Wam bardziej zachwycający, gdy sprawia wrażenie 'biednego', bezbronnego, smutnego. Generalnie - wzbudzającego współczucie/litość.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Tak trochę z innej beczki, ale w temacie - myślę, że zakompleksione kobiety często podświadomie kierują się tym mechanizmem, bo myślą, że u takich facetów - zagubionych, zakompleksionych jak one same, nieśmiałych, mają pewne szanse.

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Litość i współczucie to nie jest miłość ani nawet zakochanie. Gdzieś po drodze pomyliłaś pojęcia, Autorko smile

4

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
Chomikowa napisał/a:

Tak trochę z innej beczki, ale w temacie - myślę, że zakompleksione kobiety często podświadomie kierują się tym mechanizmem, bo myślą, że u takich facetów - zagubionych, zakompleksionych jak one same, nieśmiałych, mają pewne szanse.

Dokladnie, tez uwazam ze tu nie o milosc chodzi tylko o kompleksy i niskie poczucie wartosci. Bycie w zwiazku z sierota i kims kto daje soba pomiatac uspokaja taka osobe ze nie straci partnera bo jest w jakis sposob zalezny i lvl nizej od niej. Z kims samodzielnym i ogarnietym zyciowo osoba zakompleksiona nie czuje sie bezpiecznie bo a noz pojawi sie lepsza ..

5 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-01-01 00:50:32)

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
santapietruszka napisał/a:

Litość i współczucie to nie jest miłość ani nawet zakochanie. Gdzieś po drodze pomyliłaś pojęcia, Autorko smile

Nie chodzi o utożsamienie litości, i współczucia z zakochaniem, a o litość, i wspołczucie jako czynniki wyzwalające zakochanie.

Przypomniałam sobie, że nawet na tym forum zdarzyło mi się coś podobnego  -  napisałam coś, co wydaje mi się że uraziło pewną użytkowniczkę, i to jej wyobrażone w mojej głowie zranienie (bo naprawdę nie mam żadnej pewności że ją zraniłam) sprawiło że poczułam do niej na chwilę coś w rodzaju chwilowego... zauroczenia, mimo że normalnie nie darzę jej sympatią.

6

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
feniks35 napisał/a:
Chomikowa napisał/a:

Tak trochę z innej beczki, ale w temacie - myślę, że zakompleksione kobiety często podświadomie kierują się tym mechanizmem, bo myślą, że u takich facetów - zagubionych, zakompleksionych jak one same, nieśmiałych, mają pewne szanse.

Dokladnie, tez uwazam ze tu nie o milosc chodzi tylko o kompleksy i niskie poczucie wartosci. Bycie w zwiazku z sierota i kims kto daje soba pomiatac uspokaja taka osobe ze nie straci partnera bo jest w jakis sposob zalezny i lvl nizej od niej. Z kims samodzielnym i ogarnietym zyciowo osoba zakompleksiona nie czuje sie bezpiecznie bo a noz pojawi sie lepsza ..

Z tym, że w temacie nie chodzi mi o zakompleksione kobiety wiążące się z zakompleksionymi mężczyznami dającymi sobą pomiatać, a o kobiety u których widok w jakiś sposób pokrzywdzonego mężczyzny autentycznie wywołuje w nich odczucie dziwnej słodyczy, 'upiękna' go w ich oczach jeszcze bardziej, wzmaga istniejące już zakochanie, bądź je wyzwala.

7

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
feniks35 napisał/a:
Chomikowa napisał/a:

Tak trochę z innej beczki, ale w temacie - myślę, że zakompleksione kobiety często podświadomie kierują się tym mechanizmem, bo myślą, że u takich facetów - zagubionych, zakompleksionych jak one same, nieśmiałych, mają pewne szanse.

Dokladnie, tez uwazam ze tu nie o milosc chodzi tylko o kompleksy i niskie poczucie wartosci. Bycie w zwiazku z sierota i kims kto daje soba pomiatac uspokaja taka osobe ze nie straci partnera bo jest w jakis sposob zalezny i lvl nizej od niej. Z kims samodzielnym i ogarnietym zyciowo osoba zakompleksiona nie czuje sie bezpiecznie bo a noz pojawi sie lepsza ..


A dla ciebie wrazliwy, placzacy facet to "sierota" i "ktos, kto daje sobą pomiatać"?

Serio?!

8

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
lilly25 napisał/a:

Kot dość często zachowywał się wobec mnie nachalnie (wskakiwał mi na kolana pomimo ciągłego 'zsadzania' na ziemię itd.) więc pewnego dnia, gdy miałam gorszy humor odepchnęłam go z całej siły, aż spadł na podłogę. Oczywiście było to z mojej strony zachowanie naganne, ale to co zwróciło moją uwagę, to fakt że w tamtej chwili poczułam do niego coś w rodzaju miłości. Miałam też parę innych sytuacji w życiu że przez przypadek, bądź naumyślnie zraniłam kogoś w jakiś sposób, i chyba zawsze czyniło to tę osobę śliczniejszą, i bardziej 'kochaną' w moich oczach. Tak jest też oczywiście w przypadku gdy osoba jest pokrzywdzona losowo, baź przez inne osoby.
Pamiętam też, że gdy lekko uderzyłam, i odepchnęłam swojego chłopaka, stał się dla mnie jeszcze bardziej uroczy, jakby wyobrażenie sobie go jako skrzywdzonego zwierzątka nadało mu jeszcze więcej słodyczy.

Moim zdaniem powyższe przykłady nie świadczą o miłości, zauroczeniu ani żadnym z tego rodzaju uczuć, a raczej o pojawiających się u Ciebie (jesteś osobą wrażliwą) wyrzutach sumienia.

To już tylko potwierdza tę teorię:

lilly25 napisał/a:

Przypomniałam sobie, że nawet na tym forum zdarzyło mi się coś podobnego  -  napisałam coś, co wydaje mi się że uraziło pewną użytkowniczkę, i to jej wyobrażone w mojej głowie zranienie (bo naprawdę nie mam żadnej pewności że ją zraniłam) sprawiło że poczułam do niej na chwilę coś w rodzaju chwilowego... zauroczenia, mimo że normalnie nie darzę jej sympatią.

Czasem jednak te wyrzuty "przejmujesz "za kogoś, kto krzywdzi, stąd stwierdzenie Tak jest też oczywiście w przypadku, gdy osoba jest pokrzywdzona losowo, bądź przez inne osoby.

9 Ostatnio edytowany przez Klio (2017-01-01 14:11:31)

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
lilly25 napisał/a:

Zastanawiam się czy zakochiwanie się w kimś poprzez współczucie jest jakąś moją 'dziwnostką' czy może zdarza się dość często. Kiedyś natknęłam się na post pewnego użytkownika, który twierdził że pielęgniarki nierzadko zakochiwały się w rannych żołnierzach, dlatego właśnie że oni wzbudzali ich litość, i że jest to związane z tym że w mózgu, gdy nam kogoś żal, oraz przy urzeczeniu romantycznym, wydzielają się podobne/takie same(?) substancje. Nigdy potem nie udało mi się odnaleźć nic na ten temat, a wnioski z obserwacji kobiet (głównie z forum, tego co piszą) raczej temu przeczą, bo wśród najbardziej pożądanych cech wymienia się m.in. pewność siebie, siłę, dominujący charakter.

W tym przypadku działa raczej inny mechanizm. Ludzie odczuwają pozytywne emocje wobec tych, którym pomogli, którym zrobili przysługę, wobec których w jakiś sposób spełnili dobry uczynek. Czują się z tym dobrze i dobrze postrzegają tych którzy umożliwili im czucie się w taki sposób. Odwrotny mechanizm działa gdy wyrządzamy komuś krzywdę. Zaczynamy postrzegać ich negatywnie. W jakiś sposób przekonujemy siebie, że ta osoba przez (tu wpisać jakieś powody, cechy charakteru itp) zasłużyła sobie na takie traktowanie. Dlatego tak często ludzie demonizują tych o których odchodzą, ale mniejsza z tym...
Osobiście tak postrzegam zakochanie poprzez współczucie (rozumiane szeroko). Natomiast litość i miłość wykluczają się.

Edycja: A tak poza tym to było ich miejsce pracy, gdzie spędzały większość swojego czasu i wchodziły najczęściej w interakcje z płcią przeciwną, więc nie dziwota, że do takich sytuacji dochodziłoby. Nie różni się to niczym od szkół, studiów i innych miejsc pracy. Tak gwoli uściślenia...


lilly25 napisał/a:

Czy są tutaj oprócz mnie kobiety, które mają coś takiego, że jeśli dany mężczyzna wydaje im się pokrzywdzony, lekko zalękniony, w jakiś sposób 'biedny', czy bezbronny (coś jak skrzywdzone zwierzątko) to (o ile inne elementy 'grają' jak należy) powoduje to u nich uczucie zakochania, lub chwilową, niezwykle mocną, dziwną słodycz 'na sercu'?
Takie kobiety, u których widok płączącego osobnika płci męskiej wzmaga zachwyt jego osobą? Sprawia, że wydaje im się bardziej słodki, i piękny?

Nie. Zupełnie nie. Dam mu chusteczkę, żeby wytarł smarka, ale nie wywołuje to u mnie „słodyczy na sercu”.
Trzeba też rozróżnić wrażliwość od kompleksów, pokrzywdzenia, słabości itd.

10

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Autorko,
masz potencjalne szanse wpaść w tzw. pułapkę współczucia. Uważaj na wytrawnych manipulantów umiejących grać na czyimś poczuciu winy i wywoływać u drugiej osoby wyrzuty sumienia.

11

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
Iceni napisał/a:
feniks35 napisał/a:
Chomikowa napisał/a:

Tak trochę z innej beczki, ale w temacie - myślę, że zakompleksione kobiety często podświadomie kierują się tym mechanizmem, bo myślą, że u takich facetów - zagubionych, zakompleksionych jak one same, nieśmiałych, mają pewne szanse.

Dokladnie, tez uwazam ze tu nie o milosc chodzi tylko o kompleksy i niskie poczucie wartosci. Bycie w zwiazku z sierota i kims kto daje soba pomiatac uspokaja taka osobe ze nie straci partnera bo jest w jakis sposob zalezny i lvl nizej od niej. Z kims samodzielnym i ogarnietym zyciowo osoba zakompleksiona nie czuje sie bezpiecznie bo a noz pojawi sie lepsza ..


A dla ciebie wrazliwy, placzacy facet to "sierota" i "ktos, kto daje sobą pomiatać"?

Serio?!

Jesli zachowuje sie w sposob opisany przez Autorke czyli jest zalekniony, pozwala sie popychac uderzac a w odpowiedzi jedynie czuje sie "biednym bezbronnym zwierzatkiem " to tak jest sierota i daje soba pomiatac. Gdyby mnie facet popchnal to zrobilby to pierwszy i ostatni raz i tyle by mnie widzial. Jestem wrazliwa i zdarza mi sie uronic łze ale na pewno nie dalabym mu satysfakcji by widzial ze sie boje jestem bezbronna i byc moze pozwole mu na wiecej agresji lub ewentualnie wspanialomyslne poglaskania mnie po glowie dla odmiany. Rozumiem ze niektore kobiety moga bac sie silniejszego fizycznie agresywnego partnera, kieruja sie sytuacja rodzinna itp ale jesli facet pozwala sie szturchac obrazac to dla mnie jest niemeski. Moja opinia i mam do niej prawo. Serioo!

12

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Nie.

Osoby mazgajowate, ofiarowate, nie umiejace podejmowac decyzji, zaleknione wzbudzaja we mnie raczej zniechecenie i odraze, a nie litosc, juz u jakichkolwiek innych cieplych uczuciach nie wspominajac. Nie potrafie sobie wyobrazic by taka meska niezgula sklonila mnie do milosci. Juz predzej do ucieczki gdzie pieprz rosnie.

Wydaje mi sie, ze wybierasz takie ofiary, bo sama masz niska samoocene i nie tyle, ze nie wierzysz, ze zaslugujesz na faceta z jajami, to w dodatku czujesz, ze latwo jest dominowac na takim slabym mezczyzna. To nie jest milosc, a kompleksy i lek przed odrzuceniem.

13

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Ciekawy temat.

Mnie się wydaje, że takich przypadków, gdzie kobieta myli współczucie z miłością jest dość sporo. Napisałam "myli", bo to jednak nie jest to samo. Współczucie to zwykły ludzki odruch, mozemy współczuć wielu osobom, a jednak ich nie kochamy. Wybieranie sobie partnera, któremu współczujemy, skończy się prędzej czy później źle, bo do stworzenia długotrwałego, satysfakcjonującego związku, trzeba czegoś więcej niż "żal mi go, przygarnę biedaka" I znów: "satysfakcjonujący" to słowo klucz, bo znajdą się - i to sporo - babki, których życiową misją jest znajdowanie biedaków i ich ratowanie i same zmieniają się w cierpiętnice "bo ja tyle poświęciłam, by mu pomóc, a on...". Zresztą, założyłam kiedyś o tym wątek, bo nie mogłam pojąć, skąd ich jest aż tyle, skąd w nich to poczucie chęci ratowania wszystkich biednych misiów.

Mnie to osobiście odpycha od faceta, jak widzę, że on jest ofiarą. Jeśli nawet mu współczuję z jakiegoś powodu, to zupełnie nie mam odruchu przygarniania biedaka pod skrzydła i zakochiwania się w nim. Nie pociąga mnie bezradność, wolę faceta ogarniętego życiowo. Nie mam ochoty nieść dorosłego chłopa na plecach.

Koty, czy ogólnie zwierzaki, to co innego. Udomowiliśmy je, powinniśmy otaczać opieką.

14

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
CatLady napisał/a:

Mnie to osobiście odpycha od faceta, jak widzę, że on jest ofiarą. Jeśli nawet mu współczuję z jakiegoś powodu, to zupełnie nie mam odruchu przygarniania biedaka pod skrzydła i zakochiwania się w nim. Nie pociąga mnie bezradność, wolę faceta ogarniętego życiowo. Nie mam ochoty nieść dorosłego chłopa na plecach.

Ja podobnie. Przez wiele lat opiekowałam się dzieckiem i jest mi z tym dobrze, że już niemal nie muszę, a w dorosłym mężczyźnie zdecydowanie wolę widzieć odpowiedzialnego i zaradnego partnera niż kogoś, kogo trzeba pchać, ciągnąć i się nim opiekować, bo sam ze sobą i z życiem ma nie po drodze. Oczywiście, że empatia nie jest mi obca, tym bardziej, że każdy z nas ma gorsze momenty, kiedy potrzebuje wsparcia, problem zaczyna się wówczas, kiedy te gorsze momenty to norma.

15

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
Olinka napisał/a:
CatLady napisał/a:

Mnie to osobiście odpycha od faceta, jak widzę, że on jest ofiarą. Jeśli nawet mu współczuję z jakiegoś powodu, to zupełnie nie mam odruchu przygarniania biedaka pod skrzydła i zakochiwania się w nim. Nie pociąga mnie bezradność, wolę faceta ogarniętego życiowo. Nie mam ochoty nieść dorosłego chłopa na plecach.

Ja podobnie. Przez wiele lat opiekowałam się dzieckiem i jest mi z tym dobrze, że już niemal nie muszę, a w dorosłym mężczyźnie zdecydowanie wolę widzieć odpowiedzialnego i zaradnego partnera niż kogoś, kogo trzeba pchać, ciągnąć i się nim opiekować, bo sam ze sobą i z życiem ma nie po drodze. Oczywiście, że empatia nie jest mi obca, tym bardziej, że każdy z nas ma gorsze momenty, kiedy potrzebuje wsparcia, problem zaczyna się wówczas, kiedy te gorsze momenty to norma.

Czym innym jest jednorazowa sytuacja, gorszy moment w życiu, kiedy i naprawdę ogarniętego człowieka złamie... a czym innym jakaś notoryczna życiowa ciamajda.
W pierwszym przypadku zazwyczaj robię, co mogę, żeby danego człowieka z bagna wyciągnąć, w drugim - uciekam.
Jeśli o mnie chodzi - współczucie nie jest dobrym początkiem dla miłości. A litość to już w ogóle. Oczywiście mówię o miłości między dwojgiem dorosłych ludzi. Bo współczucie np. do chorego dziecka, którego nawet nie znam, ale chcę pomóc - jest oznaką swoistej miłości, do ludzi ogółem smile

16

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
santapietruszka napisał/a:

Czym innym jest jednorazowa sytuacja, gorszy moment w życiu, kiedy i naprawdę ogarniętego człowieka złamie... a czym innym jakaś notoryczna życiowa ciamajda.

W rzeczy samej. Dodałabym do tego jeszcze: czym innym jeszcze jest traktowanie brania na litość jako techniki podrywu, a następnie utrzymania związku. Bleh....

https://media.giphy.com/media/kmoSHHZ8UuPVm/giphy.gif

17

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
Klio napisał/a:

Dodałabym do tego jeszcze: czym innym jeszcze jest traktowanie brania na litość jako techniki podrywu, a następnie utrzymania związku. Bleh....

Ale zauważ, że jest to stosowane dość często, i do tego z powodzeniem, niestety smile

18

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Zauważam big_smile i rzeczywiście niestety bo nikomu taki związek szczęścia nie przyniesie.

19

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

To ja się wypisuje z techniki podrywa na biednego misia.
Mnie to odrzuca.
Z resztą  dziwne takie przypadki, gdy facet np narzeka że nie ma żony bo wszystkie baby są złe,  ta go oklamywala   ta zdradzala a inna wyśmiewala. Myślę wtedy, że taki mężczyzna chyba niezbyt lubi kobiety i uciekam od takich znajomości.
Nie mam zadatkow na osobę,  która postanawia udowodnić,  że taki mężczyzna się myli i ona go nie o kłamie nie zdradzi.
Szkoda czasu na takie spiny i gierki.

20

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
rossanka napisał/a:

Z resztą  dziwne takie przypadki, gdy facet np narzeka że nie ma żony bo wszystkie baby są złe,  ta go oklamywala   ta zdradzala a inna wyśmiewala. Myślę wtedy, że taki mężczyzna chyba niezbyt lubi kobiety i uciekam od takich znajomości.

Są jednak takie kobiety, które postanawiają udowodnić za wszelką cenę, że jest inna niż wszystkie i ona potrafi zmienić poglądy i biedny świat biednego misia. Takie Matki Teresy dobijają mnie w równym stopniu co te biedne misie, co biorą je na litość.

21

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
santapietruszka napisał/a:

Czym innym jest jednorazowa sytuacja, gorszy moment w życiu, kiedy i naprawdę ogarniętego człowieka złamie... a czym innym jakaś notoryczna życiowa ciamajda.
W pierwszym przypadku zazwyczaj robię, co mogę, żeby danego człowieka z bagna wyciągnąć, w drugim - uciekam.

Dokładnie to miałam na myśli smile. Po to między innymi jesteśmy w związkach, aby w tych gorszych chwilach, które są przecież wpisane w ryzyko każdej związkowej codzienności, otrzymywać wsparcie, jeśli jednak ktoś z tego otrzymywania robi sobie sposób na życie, to ja dziękuję i zwiewam gdzie pieprz rośnie big_smile.

22 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-01-01 19:21:05)

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
Beyondblackie napisał/a:

Wydaje mi sie, ze wybierasz takie ofiary, bo sama masz niska samoocene i nie tyle, ze nie wierzysz, ze zaslugujesz na faceta z jajami, to w dodatku czujesz, ze latwo jest dominowac na takim slabym mezczyzna. To nie jest milosc, a kompleksy i lek przed odrzuceniem.

Zdecydowanie nie. Samoocenę mam wysoką. Wydaje mi się, że nie zostałam prz Ciebie zrozumiana, bo NIE chodzi mi o wybieranie takich mężczyzn, a o fakt pojawiania się prawie zawsze tego uczucia które opisałam, podczas obserwacji/kontaktu/na widok takiego mężczyzny (czy w ogóle istoty, bo nie tyczy się to jedynie mężczyzn, a także kobiet, i zwierząt). Zresztą gdyby o kompleksy chodziło, to nie miałabym tego również w sytuacji z kotem jako dziecko, którą opisałam, a której przypomnienie sobie, i analiza doprowadziły mnie do uświadomienia sobie co stoi w moim przypadku u podstaw uczucia miłości do innych. Odkrycie to przyznam, było dla mnie dość zaskakujące.

Inny przykład  - gdy miałam kilka lat moi dziadkowie posiadali koguty. Prawie każdy wywoływał u mnie niechęć (generalnie nie cierpię tych zwierząt) z wyjątkiem jednego - tego, który stał osowiały, trzymał się na uboczu, nie wskakiwał na kury, nie toczył bójek, a w jego oczach zamiast tępej wściekłości charakterystycznej dla jego współbraci, rysowała się melancholia.

W sumie nawet wyobrażenie sobie siebie samej, płaczącej, wywołuje u mnie chwilowe zauroczenie własną osobą, wrażenie że ta która płacze (czyli tutaj - ja) jest jeszcze bardziej słodka.   

Nie wiem do końca jaka jest definicja 'faceta z jajami', ale jeśli chodzi o tzw. twardych, dominujących mężczyzn, to raczej nie umiem wykrzesać dla kogoś takiego odpowiedniej dawki uczuć. Na poziomie intelektu mogę kogoś takiego podziwiać/szanować, ale na poziomie uczuć raczej nic specjalnego się u mnie nie pojawi. Nie pamiętam żebym kiedykolwiek oglądając film zachwyciła się typowo 'męskim' bohaterem, a kiedy patrzyłam na 'Edwarda Nożycorękiego', jego przestrach widoczny w oczach, nieśmiałe ruchy, i zagubienie, momentami aż przechodziły mnie dreszcze.
Nawet jeśli chodzi o biegunowo różne zachowanie u tego samego, jednego meżczyzny, to właśnie wtedy gdy jakoś mocniej, i pewniej mnie chwycił, lekko odpychało mnie od niego, a kiedy innym razem słuchałam jego łamiącego się, niepewnego głosu, to robiło mi się słodko.

23

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Lilly, czyli jednym slowem, lubisz sie wykazywac dominacja nad slabszymi od siebie. Zapewnie Cie, ze jest wielu damskich bokserow, ktorzy realnie maja takie odczucia wobec kobiet, ktore katuja. I nie, nie jest to ani wyraz milosci ani cieplego serduszka, a wlasnej niskiej samooceny i sadyzmu, dzieki ktoremu ta samoocene sie podbudowuje.

24

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Beyondblackie, serio myślisz, że facet, który przywalił babie, patrzy na nią jak krwawi jej warga, jak ona płacze, próbuje podnieść się z ziemi, a jego serduszko ściska w tym momencie uczucie ciepła i miłości do niej? Coś mi się wierzyć nie chce... Tak mogłyby to sobie tłumaczyć te bite kobiety. Już widzę, jak im to w smak: "przywalił mi, ale teraz na pewno kocha mnie, bezradną, bezbronną... Kocha! Kocha! Hura! Bije, by kochać".

25

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Myślę, że tu nie tyle chodzi o dominację, co o syndrom Florence Nightingale - klasycznie to sytuacja, gdy pielęgniarka opiekująca się chorym zakochuje się po drodze. Ale Lilly opisuje coś bardzo zbliżonego, potrzebę otoczenia skrzywdzonego czy zranionego mężczyzny opieką, "wykurowania go", może wręcz naprawienia jego świata czy tchnięcia weń nowej jakości - co jest tak silne, że odbierane wręcz jako zakochanie. Mam wrażenie, że to nie wynika z potrzeby (choćby nieuświadomionej) usadzenia takiego "słabeusza" pod swoim pantoflem, a z czegoś całkiem odwrotnego - chęci postawienia go na nogi. To nie jest chęć dominacji, tylko bycia potrzebną, pomocną, dobrą i wartościową - co u osób o takim usposobieniu łączy się nierozerwalnie z pomocą i uszczęśliwianiem innych. Ale przede wszystkim z potrzebą dobrego myślenia o sobie, udowodnienia sobie, że jest się wartościowym, empatycznym i szlachetnym właśnie przez pomaganie innym, otaczanie ich miłością, naprawianie ich świata.

Niby brzmi cudnie, ale to nie jest ani dobre, ani do zdrowych związków nie prowadzi, bo u podstawy takich uczuć - choć to może wydawać się dziwne i zazwyczaj jest nieuświadomione - leży nie szczera empatia a egoistyczna potrzeba dowartościowania się, poprzez bycie fajną, bo pomocną, a może nawet zdolną do poświęceń.

26

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
CatLady napisał/a:

Beyondblackie, serio myślisz, że facet, który przywalił babie, patrzy na nią jak krwawi jej warga, jak ona płacze, próbuje podnieść się z ziemi, a jego serduszko ściska w tym momencie uczucie ciepła i miłości do niej? Coś mi się wierzyć nie chce... Tak mogłyby to sobie tłumaczyć te bite kobiety. Już widzę, jak im to w smak: "przywalił mi, ale teraz na pewno kocha mnie, bezradną, bezbronną... Kocha! Kocha! Hura! Bije, by kochać".

Oj, zdziwilabys sie jak szczerze taki delikwent potrafi zalowac...po to tylko by przywalic i sprowadzic do pionu nastepnym razem. Jak Ruda napisala, chociaz oczywiscie mowimy o roznych postawach w wypadku przemocowca i roznych w syndromie pielegniarki, cel jest jeden: zrobic sobie dobrze i czuc moralna i rzeczywista przewage nad druga osoba, bo wlasne ego kuleje i pociaga butami po zwirze.

Taka postawa nie jest wcale ani pelna milosci ani zdrowa. Co w niej najgorsze, to to, ze u takich "pielegniarek" wyksztalca sie wspoluzaleznienie w stosunku do partnera (niewazne dlaczego jest zyciowa fujara- depresja, lenistwo, uzaleznienia, problemy z integracja) i tak naprawde ciagle proby upupiania go, ktore prowadza tylko do poglebienia jego problemow. Jak misio bowiem pozbylby sie problemow, to nagle pani pielegniarka przestalaby byc potrzebna.

27

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
ruda102 napisał/a:

To nie jest chęć dominacji, tylko bycia potrzebną, pomocną, dobrą i wartościową - co u osób o takim usposobieniu łączy się nierozerwalnie z pomocą i uszczęśliwianiem innych. Ale przede wszystkim z potrzebą dobrego myślenia o sobie, udowodnienia sobie, że jest się wartościowym, empatycznym i szlachetnym właśnie przez pomaganie innym, otaczanie ich miłością, naprawianie ich świata.

Ale to jest właśnie to, o czym tu od początku się mówi - i wynika to z kompleksów, a koło prawdziwej miłości nawet nie stało...

28

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
Beyondblackie napisał/a:
CatLady napisał/a:

Beyondblackie, serio myślisz, że facet, który przywalił babie, patrzy na nią jak krwawi jej warga, jak ona płacze, próbuje podnieść się z ziemi, a jego serduszko ściska w tym momencie uczucie ciepła i miłości do niej? Coś mi się wierzyć nie chce... Tak mogłyby to sobie tłumaczyć te bite kobiety. Już widzę, jak im to w smak: "przywalił mi, ale teraz na pewno kocha mnie, bezradną, bezbronną... Kocha! Kocha! Hura! Bije, by kochać".

Oj, zdziwilabys sie jak szczerze taki delikwent potrafi zalowac...po to tylko by przywalic i sprowadzic do pionu nastepnym razem. .

To nie tak, że nie widziałam. Nie doświadczyłam przemocy bezposrednio, ale miałam okazję obserwować. Ja wiem, że oni załują, że było, minęło, że się nie powtórzy, że przecież kochają... Ale To nie jest szczery żal, to jest gra na potrzeby chwili. Przecież gdyby nie przeprosił i demonstracyjnie nie padał na kolana, gdyby zgodnie z prawdą, przyznał jej, że zwyczajnie lubi ją tłuc, to jego ofiara przegnałaby go na cztery wiatry. A tak powie, że nie wie, co w niego wstąpiło, że przeprasza, że kocha i że to jej wina i ma sprawę załatwioną. Absolutnie nie wierzę, że sprawca odczuwa jakikolwiek szczery żal. Sprawca to zazwyczaj psychopata, albo jakiś inny zaburzony, a oni z definicji nie są zdolni do uczuć takich jak żal i współczucie.

29

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
CatLady napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:
CatLady napisał/a:

Beyondblackie, serio myślisz, że facet, który przywalił babie, patrzy na nią jak krwawi jej warga, jak ona płacze, próbuje podnieść się z ziemi, a jego serduszko ściska w tym momencie uczucie ciepła i miłości do niej? Coś mi się wierzyć nie chce... Tak mogłyby to sobie tłumaczyć te bite kobiety. Już widzę, jak im to w smak: "przywalił mi, ale teraz na pewno kocha mnie, bezradną, bezbronną... Kocha! Kocha! Hura! Bije, by kochać".

Oj, zdziwilabys sie jak szczerze taki delikwent potrafi zalowac...po to tylko by przywalic i sprowadzic do pionu nastepnym razem. .

To nie tak, że nie widziałam. Nie doświadczyłam przemocy bezposrednio, ale miałam okazję obserwować. Ja wiem, że oni załują, że było, minęło, że się nie powtórzy, że przecież kochają... Ale To nie jest szczery żal, to jest gra na potrzeby chwili. Przecież gdyby nie przeprosił i demonstracyjnie nie padał na kolana, gdyby zgodnie z prawdą, przyznał jej, że zwyczajnie lubi ją tłuc, to jego ofiara przegnałaby go na cztery wiatry. A tak powie, że nie wie, co w niego wstąpiło, że przeprasza, że kocha i że to jej wina i ma sprawę załatwioną. Absolutnie nie wierzę, że sprawca odczuwa jakikolwiek szczery żal. Sprawca to zazwyczaj psychopata, albo jakiś inny zaburzony, a oni z definicji nie są zdolni do uczuć takich jak żal i współczucie.

No widzisz, a ja doswiadczylam. Mialam takiego "fajnego" meza.

Nie kazdy przemocowiec jest psychopata (czyli osobowoscia antysocjalna), a wiec nie kazdy operuje w ten sam sposob. Naprawde istnieja faceci, ktorzy po danie zonie lomotu czuja autentyczna skruche i wyrzuty sumienia. Problem tylko w tym, ze im bardzo szybko przechodzi, bo tak naprawde jara ich bezradnosc kobiety i sobie pompuja ego kiedy pozniej placza i lataja do niej z kwiatkami. Jak zona zaczyna wygladac za szczesliwie, nadchodzi nastepny lomot. Zaznaczam, nie kazdy damski bokser tak ma, bo faktycznie jest tez grupa zimnych sadystow psychopatow, ktorzy dostaja odlotu na samym poczuciu kontroli i nigdy nie maja zadnych wyrzutow sumienia.

30 Ostatnio edytowany przez celinienne (2017-01-02 13:07:10)

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Lilly 25 - Scenariusz jest prosty - ktos jest na tyle pokrzywdzony, ze gdy otrzyma od ciebie pomoc powinien ci byc wdzieczny bez wzgledu na to kims jestes, co soba prezentujesz (najprawdopodobniej "nic" w twoim mniemaniu) i nigdy cie nie zostawi. Ta historia z "zakochanymi" pielegniarkami jest opisana, ale nie w dziale piekne wspolczucie, jak to ty sobie wymyslilas - ale perwersyjny narcyzm (w wersji hard - psychopatologia) - sorry.
Naturalnie nie chodzi tutaj o zakochanie - ale o czynnik wysokiej atrakcyjnosci wlasnej osoby, ktora inni powinni odczuwac i potwierdzac.

Lilly 25, ty juz przekroczylas granice fantazmowania i przeszlas do czynow - jestes w stanie sama kogos zranic (na razie slowem, czy jeszcze w miare maloniebezpiecznym gestem) ale to zawsze ewoluuje, w poszukwianiu mocniejszych doznan - aby tylko ktos potrzebowal twojej pomocy. Powinnas sie leczyc - i kiedykolwiek to zrobisz -zrobisz najlepszy  gest wobec swoich bliskich, ktorzy sa po prostu w niebezpieczenstwie obok ciebie. To , co odczuwasz samo nie przechodzi, ale najczesciej jest po prostu gorzej. W kazdym badz razie, gdy zabijesz pierwszego kota - wiedz, ze juz dawno nie panujesz nad sytuacja.

31 Ostatnio edytowany przez celinienne (2017-01-02 14:37:25)

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
Beyondblackie napisał/a:

Nie kazdy przemocowiec jest psychopata (czyli osobowoscia antysocjalna), a wiec nie kazdy operuje w ten sam sposob. Naprawde istnieja faceci, ktorzy po danie zonie lomotu czuja autentyczna skruche i wyrzuty sumienia. Problem tylko w tym, ze im bardzo szybko przechodzi, bo tak naprawde jara ich bezradnosc kobiety i sobie pompuja ego kiedy pozniej placza i lataja do niej z kwiatkami. Jak zona zaczyna wygladac za szczesliwie, nadchodzi nastepny lomot. Zaznaczam, nie kazdy damski bokser tak ma, bo faktycznie jest tez grupa zimnych sadystow psychopatow, ktorzy dostaja odlotu na samym poczuciu kontroli i nigdy nie maja zadnych wyrzutow sumienia.

Opisujesz psychopate manipulatora, ktory bawi sie w teatrzyk, nic wiecej. Niczym sie nie rozni od innego psychopaty, ktory nie stosuje efektow teatralnych. Ostatecznie nawet nie chodzi o psychopate, chodzi tutaj raczej o osobe pokrzywdzona, bo to do niej dostosowuje sie psychopata, aby ja zadowolic, dlatego takie duety trwaja w zwiazkach, bo kazdy znajduje swoje miejsce.

A informacja o odczuwaniu skruchy i o wyrzutach sumienia sa wylacznie po stronie osoby pokrzywdzonej (ona mysli - poniewaz psychopata nad tym pracuje, aby wlasnie tak myslala - , ze jak ona odczuwa skruche i wyrzuty sumienia, widzac np kwiatki, to pewnie psychopata tez jakas skruche ma... co jest kompletnie nielogiczne i bez sensu, no ale....) - pewnie nie wiesz o czym mowie... No trudno.
Wiesz jaki jest "wyjatkowy" psychopata? Z pewnoscia nie ten, ktory ci przyniesie kwiatki, ale taki, ktory zgodzi sie na terapie. Co jednak sie zdarza raz na milion.

32 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2017-01-02 17:16:19)

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Lilly, może fakt zranienia i te reakcje zranionego, które za nim idą powodują że taki człowiek (lub istota) wydaje Ci się bardziej kompletny. Cierpienie, poczucie krzywdy malujące sie na twarzy człowieka, nadaje obiektowi kolejny wymiar, staje się bardziej ludzki, pełniejszy itp. itd

Za "melancholijnego koguta" nadaję Ci zaś nominacje do tekstu miesiąca :D

33

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Elfride Jelinek, pióra i koguty, rozkładanie porno na czynniki pierwsze, współczucie, minetka jak obcowanie z kawałem miesa.... Idź kobieto sie leczyć, do psychologa albo i do psychiatry... Poczytałam tematy załozone przez ciebie i komentarze niektóre, i włosy mi się zjeżyły na głowie. Ty nie jesteś wrazliwa czy nawet nadwrażliwa, ty jesteś lekko zaburzona...

34

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
olaora napisał/a:

Elfride Jelinek, pióra i koguty, rozkładanie porno na czynniki pierwsze, współczucie, minetka jak obcowanie z kawałem miesa.... Idź kobieto sie leczyć, do psychologa albo i do psychiatry... Poczytałam tematy załozone przez ciebie i komentarze niektóre, i włosy mi się zjeżyły na głowie. Ty nie jesteś wrazliwa czy nawet nadwrażliwa, ty jesteś lekko zaburzona...

To chyba bylo oczywiste od poczatku.

35

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
olaora napisał/a:

Elfride Jelinek, pióra i koguty, rozkładanie porno na czynniki pierwsze, współczucie, minetka jak obcowanie z kawałem miesa.... Idź kobieto sie leczyć, do psychologa albo i do psychiatry... Poczytałam tematy załozone przez ciebie i komentarze niektóre, i włosy mi się zjeżyły na głowie. Ty nie jesteś wrazliwa czy nawet nadwrażliwa, ty jesteś lekko zaburzona...

Dokladnie. Wyrazilam podobna opinie w innym temacie Autorki ale do niej nie dociera albo nie chce dotrzec ze to co pisze nie jest normalne. Dlatego prawdopodobnie szuka (bezskutecznie) na forum ludzi ktorzy byc moze mysla i czuja podobnie jak ona.

36 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-01-02 21:01:00)

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Dam jeszcze jeden przykład dla rozjaśnienia. Gdy miałam kilka lat moja Mama zaszła w ciążę którą bardzo źle przechodziła. Odbierałam Jej stan jako ciężką, wyczerpującą chorobę (początkowo nie wiedziałam że jest w ciąży). Kiedy odtwarzam wspomnienia z tamtego okresu natykam się na coś identycznego - pamiętam, że moment w którym Mama zaczęła wydawać mi się 'biedna', i budzić we mnie uczucie współczucia, byl zaczątkiem mojej miłości do Niej. Nie jestem stuprocentowo pewna, czy faktycznie wcześniej nie miałam w stosunku do Mamy głębszych uczuć, ale wydaje mi się że faktycznie mam rację co do tego że nie (albo było ich na tyle mało, że nie zdołały utworzyć jakiejś mocniejszej 'zrośliny' ).

Czyli bardzo podobnie jak w przypadku kota, bo jeśli chodzi o wyalienowanego, smutnego koguta, to można by dopatrzeć się tutaj bardziej zachwytu nad nonkonformizmem, czy brakiem agresywności utożsamianej być może ze złem ( a może tutaj właśnie kryje się wskazówka? :  kat = zły/niefajny, ofiara = dobry/fajny - utożsamienie bycia ofiarą z byciem dobrym, a więc fajnym, a więc godnym uczucia).

Skłonności sadystyczne kompletnie nie pasują, bo kiedy Mama urodziła, to przerwanie koszmaru (ciąży) odebrałam jako ogromną ulgę, i nabawiłam się ogromnego lęku przed tym że mogłaby zajść w nią kolejny raz (do dzisiaj zresztą małe dzieci wywołują we mnie negatywne uczucia - kojarzą mi się m.in. z dawnym cierpieniem Mamy). Gdybym je (tj. skłonności sadystyczne) posiadała prawdopodobnie tkwiło by we mnie pragnienia ponownego przeżycia sytuacji Jej męczarni (czyli ciąży), a było odwrotnie.

Teoria o kompleksach (w moim przypadku) wydaje mi się mało prawdopodobna, zwłaszcza że nie chodzi mi ( i cały czas to powtarzam) o mechanizm wiązania się z tymi a nie innymi mężczyznami (i ogólnie ludźmi), a o fakt pojawiania się takiego uczucia (a przecież pojawia się ono nie tylko w sytuacjach potencjalnej możliwości wejścia w związek, a także, czy może  - przede wszystkim, kiedy oglądam film/zdjęcia/czytam książkę/przeglądam forum). Czyli jeszcze inaczej - czemu organizm reaguje włączeniem procesu zakochiwania (czy też chwilowym odczuciem zakochania w chwilę 'po') gdy pojawia się współczucie/litość.

Wybieranie takich a nie innych mężczyzn żeby dowartościować się tym że jest się potrzebną/pomocną/dobrą wymagałoby czegoś w rodzaju 'planu', a to o czym piszę jest bardziej czymś pierwotnym, spontaniczną reakcją organizmu przy/na widok istoty będącej, czy też sprawiającej wrażenie ofiary.

Nieulega wątpliwości że podstawową emocją która się wtedy (tj. podczas oglądania/kontaktu z tzw. ofiarą) pojawia jest współczucie, ale chodzi o to czemu jest ono u mnie zazwyczaj zawiązkiem, czy też czasami chwilowym, 'posytuacyjnym' odczuciem miłości (różnego rodzaju).

Naprędce napisał/a:

Lilly, może fakt zranienia i te reakcje zranionego, które za nim idą powodują że taki człowiek (lub istota) wydaje Ci się bardziej kompletny. Cierpienie, poczucie krzywdy malujące sie na twarzy człowieka, nadaje obiektowi kolejny wymiar, staje się bardziej ludzki, pełniejszy itp. itd

Za "melancholijnego koguta" nadaję Ci zaś nominacje do tekstu miesiąca big_smile

Zastanowię się potem nad tym co piszesz, bo mnie zaintrygowałeś.
Kiedyś myślałam długo nad nierozelwalnym związkiem piękna z cierpieniem, i zadawałam sobie pytanie  - 'Czy istnieje jakakolwiek sielska/pozbawiona pierwiastka tragicznego rzecz, którą określić można nie tyle jako ładną, co piękną?' ale po jakimś czasie doszłam do wniosku że tym co łączy wszystkie znane mi rzeczy które nazwać mogłabym pięknymi jest nie tyle naznaczenie rysą cierpienia, co jakiś rodzaj przerysowania. To taka luźna myśl-przypomnienie, w jakiś dalszy sposób związana z tym co napisałeś.
Przyszła mi do głowy jeszcze jedna rzecz, przydatna dla rozjaśnienia - nie chodzi w tym wszystkim o 'praktyczność' (czyli np. możliwość związania się z taką osobą, gdyby tak było teoria o pragnieniu bycia wynagrodzoną w przyszłości/sprawowaniu władzy itd. miałaby sens), a o istnienie takiego a nie innego upodobania emocjonalnego. Myślę że trafne będzie jeśli napiszę, że interesuje mnie w takich istotach, nie ich 'użyteczność', co to, że wywołują we mnie odczucia estetyczne rodzaju który szczególnie mnie porusza.

37

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Myślę, że po prostu cierpienie i smutek niektórych osób wywołuje w Tobie tkliwość i współczucie, co wyzwala spore nakłady sympatii, którą następnie mylisz z zauroczeniem/miłością.

Ale dalej podtrzymuję to, co kiedyś napisałam. Jak się wie, że się jest zaburzonym, to dobrze by było się leczyć.

38

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
lilly25 napisał/a:

Czyli jeszcze inaczej - czemu organizm reaguje włączeniem procesu zakochiwania (czy też chwilowym odczuciem zakochania w chwilę 'po') gdy pojawia się współczucie/litość.

Napisałam już wcześniej, że moim zdaniem jest to wyłącznie współczucie i nic ponadto - ono u każdej względnie wrażliwej osoby wywołuje ciepłe uczucia, o różnym natężeniu, w stosunku do osoby skrzywdzonej, cierpiącej, słabej. Jest to zwykły, ludzki odruch, który jednak nie ma wiele wspólnego z miłością czy zakochaniem.

39

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Wyobrazcie sobie autorke jako np katechetke albo inna pania od nauczania wychowania w rodzinie lub etyki. Jak staje przed klasa i zaczyna wyglaszac swoje prawdy objawione, lęki i przypuszczenia. ....

40 Ostatnio edytowany przez Iceni (2017-01-02 23:03:11)

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

U mnie wspolczucie wywoluje wzruszenie do placzu włącznie.

Zakochanie skurcze w podbrzuszu (doslownie big_smile)

Natomiast jest we mnie pewna sklonnosc do wrazliwych mężczyzn ( może poniewaz sama mam taką trochę artystyczną duszę, a to jakby idzie w parze z poszukiwaniem "wrażliwcow" wokol siebie. )

I jest w takim "artystycznym cierpieniu" cos pociagajacego (podam przyklad Kurta Cobaina - pamiętacie jego postać? Z pewnoscia on nie byl typem macho a jednak kochalo go miliony ludzi.

Owszem, to nie jest taka milosc jak pomiedzy kochankami, jednak samo uczucie, fascynacja, tkliwosc, wspolczucie (nazwala bym to raczej empatią, wspòłodczuwaniem, bo wspolczucie ma jednak bardziej pejoratywny wydzwiek).

To jest raczej milosc platoniczna, wyidealizowana, ale czy naprawdę z takiego rodzaju milosci trzeba sie leczyc?

Jak zauwazylam Lilli nigdzie nie napisala, ze jest to JEDYNY rodzaj milosci jaki potrafi odczuwac. Byc moze to jest tylko jeden z wielu ich jej odcieni?...




olaora napisał/a:

Wyobrazcie sobie autorke jako np katechetke albo inna pania od nauczania wychowania w rodzinie lub etyki. Jak staje przed klasa i zaczyna wyglaszac swoje prawdy objawione, lęki i przypuszczenia. ....

Mnie jest rownie ciezko wyobrazic sobie ciebie i co?

Autorka NIE JEST katechetką ani nauczycielką. Tego typu sugestie są już zwykłą manipulacją i graniem na uczuciach odbiorcow. Rownie dobrze mozemy sobie ją wyobrazic jako dziwkę (sorry Lilly tongue) a wtedy może stać się postacią piękną i tragiczną smile

41

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Iceni, wspolczucie to nie jest milosc. Zreszta w kontekscie innych tematow i postow Lilly, to ja mam nawet watpliwosci co do tego czy Ona potrafi wlasciwie rozpoznac termin wspolczucie.

42

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
Beyondblackie napisał/a:

Iceni, wspolczucie to nie jest milosc. Zreszta w kontekscie innych tematow i postow Lilly, to ja mam nawet watpliwosci co do tego czy Ona potrafi wlasciwie rozpoznac termin wspolczucie.

Pożądanie to też nie jest miłość, a ludzie bez przerwy mylą te uczucia tongue

43

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

To akurat racja. Podobnie jak miłością nie jest zauroczenie, które nader często bywa z nią mylone, co jednak nie znaczy, że opisane myślenie przestaje być błędne wink.

44

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Nie wiem czemu niektórzy napadają na autorkę.
Nie będę oceniać jej innych wątków. Przyznaję, że jawi się jako osoba dziwna. Ale dziwna dla mnie, co nie znaczy, że każdy tak musi postrzegać.
Przy okazji jest osobą inteligentną.
Co do samego tematu, to mogę stwierdzić (po obserwacjach), że tak, współczucie może być początkiem zakochania. Dla niektórych rzecz jasna. Niektórzy zakochują się tylko w silnych osobach, inni w słabych, inni w inteligentnych i tak można wymieniać jeszcze długo. Ani to gorsze, ani lepsze.
Sama nigdy nie potrafiłam się zakochać w kimś kto wywołuje współczucie. Wywołuje u mnie (czasem) chęć pomocy, ale nie zakochanie.

45

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Jakoś mi utknął w głowie ten temat i przez to przypomniała mi się taka sytuacja z moim byłym.

Byliśmy na spacerze gdzieś nad rzeczką, pstrykaliśmy fotki. Ja miałam taką wizję artystyczną, by gdzieś tak stanąć bliżej krzewów, bo Słońca pod odpowiednim kątem itd i okazało się, że musiało być w pobliżu jakieś gniazdo pszczół, bo nagle były wszędzie. Nie cały rój ale sporo. One mają dobry teamwork więc "rzuciły się" na nas. JA zostałam ukąszona chyba ze 3 razy, mocno się wystraszyłam, bo raczej bałam się pszczół, wpadłam w panikę, bo nawet jak oddaliliśmy się od tego miejsca, to miałam ze dwie pod bluzką i z tego wszystkiego rozbeczałam się jak dziecko. On mnie uspokoił, ale potem powiedział, że to było takie słodkie, jak płakałam... Że byłam taka bezbronna...

I to - wydaje mi się - jest to uczucie, o którym pisze Lily. Ciepło mu się zrobiło na serduszku, bo mógł się poczuć jak rycerz. Ale z kolei znaczy to, ze poczuł się rycersko tylko dlatego, że dostrzegł moją słabość. Wiele innych przykładów później pokazało mi, że był mega zakompleksionym, kontrolującym kolesiem, więc ta sytuacja z pszczołami dała mu szansę, by poczuć się jak facet. I to jest w tym nienormalne. Że jakby musiał mnie zobaczyć wystraszoną i płaczącą, by się dowartościować. Tak jakby mógł poczuć dominację i siłę wobec mnie, to wtedy mu się serduszko ogrzało. Nie wiem, czy to jest jasne, co mówię... tongue

46 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-01-04 22:29:11)

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
olaora napisał/a:

Elfride Jelinek, pióra i koguty, rozkładanie porno na czynniki pierwsze, współczucie, minetka jak obcowanie z kawałem miesa.... Idź kobieto sie leczyć, do psychologa albo i do psychiatry... Poczytałam tematy załozone przez ciebie i komentarze niektóre, i włosy mi się zjeżyły na głowie. Ty nie jesteś wrazliwa czy nawet nadwrażliwa, ty jesteś lekko zaburzona...

To Ty Gosia1962. Napisałaś to z innego konta, bo chciałaś 'podwoić' swoje zdanie, aby nadać mu większą 'siłę'. W innym wątku (jako Gosia1962) robiłaś coś podobnego - wypowiadałaś się w liczbie mnogiej, pomimo tego, że było to tylko Twoje zdanie.

Zastanów się lepiej czemu kulturalnie napisane posty, nie skierowane do nikogo konkretnego, w których ktoś opowiada jedynie o swoich odczuciach odnośnie różnych rzeczy, nie narzucając przy tym niczego innym osobom wywołują w Tobie tak histeryczne reakcje (vide Twoje posty pod innym kontem w niedawnym wątku, w dziale 'Seksualność', albo w tym, gdzie oburzyło Cię tak słowo 'kopulacja', i moje przedstawienie aktu seksualnego w czysto techniczny sposób).
Napisałam to tutaj, bo tamte posty zobaczyłam po czasie, więc nie zdążyłam się obronić.
PS Jeśli chęć rozmowy o słynnej pisarce uznać należy za wystarczający powód do wizyty u psychologa/psychiatry to pewnie wszyscy z forum o literaturze powinni udać się do gabinetu. Ornitofobia nie rózni się poziomem 'dziwności' od jakże powszechnej arachnofobii, z tą róznicą że rzadziej występuje, a już na pewno jej posiadanie nie oznacza że zdanie osoby nią dotkniętej na zupełnie inne, niezwiązane z jej fobią tematy, liczy się mniej. Zauważanie wizualnego podobieństwa narządów płciowych do ran, czy mięsa w masarniach nie jest niczym zaskakującym -  w umyśle człowieka nie 'wytresowanego' (a także dziecka, gdyż umysł do pewnego wieku jest znacznie mniej 'okajdaniony') na podążanie Jedyną Słuszną Scieżką takie 'widzenie' (w sensie - skojarzenia) jest czymś normalnym. Mało tego - one są dość banalne, bo faktycznie patrząc bez 'podkładu' w postaci podniecenia seksualnego tak to mniej więcej wygląda (oczywiście równie normalne jest zauważanie ich podobieństwa wizualnego do przykładowo - niektórych kwiatów, chodzi tylko o ich tj. skojarzeń 'równoprawność').

Beyondblackie napisał/a:

(...) Zreszta w kontekscie innych tematow i postow Lilly, to ja mam nawet watpliwosci co do tego czy Ona potrafi wlasciwie rozpoznac termin wspolczucie.

Czemu? Należę do osób o dużej 'samowiedzy', a emocje/uczucia, ich analiza, oraz docieranie do ich praprzyczyn to moja 'działka' (w sensie lubię to robić, i idzie mi to dobrze).

Iceni napisał/a:

U mnie wspolczucie wywoluje wzruszenie do placzu włącznie.

Zakochanie skurcze w podbrzuszu (doslownie big_smile)

Natomiast jest we mnie pewna sklonnosc do wrazliwych mężczyzn ( może poniewaz sama mam taką trochę artystyczną duszę, a to jakby idzie w parze z poszukiwaniem "wrażliwcow" wokol siebie. )

I jest w takim "artystycznym cierpieniu" cos pociagajacego (podam przyklad Kurta Cobaina - pamiętacie jego postać? Z pewnoscia on nie byl typem macho a jednak kochalo go miliony ludzi.

Owszem, to nie jest taka milosc jak pomiedzy kochankami, jednak samo uczucie, fascynacja, tkliwosc, wspolczucie (nazwala bym to raczej empatią, wspòłodczuwaniem, bo wspolczucie ma jednak bardziej pejoratywny wydzwiek).

To jest raczej milosc platoniczna, wyidealizowana, ale czy naprawdę z takiego rodzaju milosci trzeba sie leczyc?

Jak zauwazylam Lilli nigdzie nie napisala, ze jest to JEDYNY rodzaj milosci jaki potrafi odczuwac. Byc moze to jest tylko jeden z wielu ich jej odcieni?...

O właśnie - Kurt Cobain. Czytając jego 'Dzienniki' odniosłam wrażenie, że zdecydowanie dominuje u niego pierwiastek kobiecy, i dlatego poczułam do niego tak dużą sympatię.

---

Zastanawiam się czemu odczuwanie niechęci do tego typu mężczyzn (i ludzi ogólnie, ale w stosunku do mężczyzn jest to częściej spotykane) uważane jest za prawidłowe, a pociąg już nie. Ciekawy jest również fakt, że tak wiele osób za preferowaniem wrażliwszych, delikatniejszych osobników płci męskiej widzi kompleksy, a za pogardą, i odrazą żywioną do nich już nie. To trochę tak jakby w miłośnikach koloru zielonego dopatrywać się poczucia niższości, a u tych którzy wolą niebieski - nie.


luc napisał/a:

Co do samego tematu, to mogę stwierdzić (po obserwacjach), że tak, współczucie może być początkiem zakochania. Dla niektórych rzecz jasna. Niektórzy zakochują się tylko w silnych osobach, inni w słabych, inni w inteligentnych i tak można wymieniać jeszcze długo. Ani to gorsze, ani lepsze.

Oczywiście zgadzam się, że nie jest to ani lepsze, ani gorsze. Wydaje mi się też że próby znalezienia jednej przyczyny takiego upodobania emocjonalnego nie są możliwe, ale fajnie byłoby po prostu poczytać wypowiedzi kobiet które zauważyły u siebie coś podobnego.

---

Być może to o czym piszę w tym temacie, jest w pewnym sensie istotą miłości matczynej. U matki sam początek jej uczucia, to przecież głównie oczarowanie bezbronnością innej istoty, które rozwija się stopniowo tworząc coraz bardziej skomplikowaną 'budowlę'. Tak teraz przyszło mi do głowy, że większosć kobiet woli raczej czuć się wobec mężczyzny jak córka względem ojca, a nie matka względem syna, więc ten drugi rodzaj miłości wydaje im się czymś niezdrowym. A może jest jeszcze inaczej - bycie ofiarą kojarzy się z kobiecością, bo w naturze to samica zazwyczaj ucieka przed samcem, więc odwrócenie tego 'porządku rzeczy' wywołuje u większości kobiet na bardziej zwierzęcym poziomie uczucie, które zamknąć można w słowach- 'Coś mi tu nie pasuje', dlatego ich świadoma część (umysł) doszukuje się w tym jakiejś 'negatywności'.

47 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2017-01-05 09:09:18)

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
lilly25 napisał/a:
olaora napisał/a:

Elfride Jelinek, pióra i koguty, rozkładanie porno na czynniki pierwsze, współczucie, minetka jak obcowanie z kawałem miesa.... Idź kobieto sie leczyć, do psychologa albo i do psychiatry... Poczytałam tematy załozone przez ciebie i komentarze niektóre, i włosy mi się zjeżyły na głowie. Ty nie jesteś wrazliwa czy nawet nadwrażliwa, ty jesteś lekko zaburzona...

To Ty Gosia1962. Napisałaś to z innego konta, bo chciałaś 'podwoić' swoje zdanie, aby nadać mu większą 'siłę'. W innym wątku (jako Gosia1962) robiłaś coś podobnego - wypowiadałaś się w liczbie mnogiej, pomimo tego, że było to tylko Twoje zdanie.

Zastanów się lepiej czemu kulturalnie napisane posty, nie skierowane do nikogo konkretnego, w których ktoś opowiada jedynie o swoich odczuciach odnośnie różnych rzeczy, nie narzucając przy tym niczego innym osobom wywołują w Tobie tak histeryczne reakcje (vide Twoje posty pod innym kontem w niedawnym wątku, w dziale 'Seksualność', albo w tym, gdzie oburzyło Cię tak słowo 'kopulacja', i moje przedstawienie aktu seksualnego w czysto techniczny sposób).
Napisałam to tutaj, bo tamte posty zobaczyłam po czasie, więc nie zdążyłam się obronić.
PS Jeśli chęć rozmowy o słynnej pisarce uznać należy za wystarczający powód do wizyty u psychologa/psychiatry to pewnie wszyscy z forum o literaturze powinni udać się do gabinetu. Ornitofobia nie rózni się poziomem 'dziwności' od jakże powszechnej arachnofobii, z tą róznicą że rzadziej występuje, a już na pewno jej posiadanie nie oznacza że zdanie osoby nią dotkniętej na zupełnie inne, niezwiązane z jej fobią tematy, liczy się mniej. Zauważanie wizualnego podobieństwa narządów płciowych do ran, czy mięsa w masarniach nie jest niczym zaskakującym -  w umyśle człowieka nie 'wytresowanego' (a także dziecka, gdyż umysł do pewnego wieku jest znacznie mniej 'okajdaniony') na podążanie Jedyną Słuszną Scieżką takie 'widzenie' (w sensie - skojarzenia) jest czymś normalnym. Mało tego - one są dość banalne, bo faktycznie patrząc bez 'podkładu' w postaci podniecenia seksualnego tak to mniej więcej wygląda (oczywiście równie normalne jest zauważanie ich podobieństwa wizualnego do przykładowo - niektórych kwiatów, chodzi tylko o ich tj. skojarzeń 'równoprawność').

Beyondblackie napisał/a:

(...) Zreszta w kontekscie innych tematow i postow Lilly, to ja mam nawet watpliwosci co do tego czy Ona potrafi wlasciwie rozpoznac termin wspolczucie.

Czemu? Należę do osób o dużej 'samowiedzy', a emocje/uczucia, ich analiza, oraz docieranie do ich praprzyczyn to moja 'działka' (w sensie lubię to robić, i idzie mi to dobrze).

Iceni napisał/a:

U mnie wspolczucie wywoluje wzruszenie do placzu włącznie.

Zakochanie skurcze w podbrzuszu (doslownie big_smile)

Natomiast jest we mnie pewna sklonnosc do wrazliwych mężczyzn ( może poniewaz sama mam taką trochę artystyczną duszę, a to jakby idzie w parze z poszukiwaniem "wrażliwcow" wokol siebie. )

I jest w takim "artystycznym cierpieniu" cos pociagajacego (podam przyklad Kurta Cobaina - pamiętacie jego postać? Z pewnoscia on nie byl typem macho a jednak kochalo go miliony ludzi.

Owszem, to nie jest taka milosc jak pomiedzy kochankami, jednak samo uczucie, fascynacja, tkliwosc, wspolczucie (nazwala bym to raczej empatią, wspòłodczuwaniem, bo wspolczucie ma jednak bardziej pejoratywny wydzwiek).

To jest raczej milosc platoniczna, wyidealizowana, ale czy naprawdę z takiego rodzaju milosci trzeba sie leczyc?

Jak zauwazylam Lilli nigdzie nie napisala, ze jest to JEDYNY rodzaj milosci jaki potrafi odczuwac. Byc moze to jest tylko jeden z wielu ich jej odcieni?...

O właśnie - Kurt Cobain. Czytając jego 'Dzienniki' odniosłam wrażenie, że zdecydowanie dominuje u niego pierwiastek kobiecy, i dlatego poczułam do niego tak dużą sympatię.

---

Zastanawiam się czemu odczuwanie niechęci do tego typu mężczyzn (i ludzi ogólnie, ale w stosunku do mężczyzn jest to częściej spotykane) uważane jest za prawidłowe, a pociąg już nie. Ciekawy jest również fakt, że tak wiele osób za preferowaniem wrażliwszych, delikatniejszych osobników płci męskiej widzi kompleksy, a za pogardą, i odrazą żywioną do nich już nie. To trochę tak jakby w miłośnikach koloru zielonego dopatrywać się poczucia niższości, a u tych którzy wolą niebieski - nie.


luc napisał/a:

Co do samego tematu, to mogę stwierdzić (po obserwacjach), że tak, współczucie może być początkiem zakochania. Dla niektórych rzecz jasna. Niektórzy zakochują się tylko w silnych osobach, inni w słabych, inni w inteligentnych i tak można wymieniać jeszcze długo. Ani to gorsze, ani lepsze.

Oczywiście zgadzam się, że nie jest to ani lepsze, ani gorsze. Wydaje mi się też że próby znalezienia jednej przyczyny takiego upodobania emocjonalnego nie są możliwe, ale fajnie byłoby po prostu poczytać wypowiedzi kobiet które zauważyły u siebie coś podobnego.

---

Być może to o czym piszę w tym temacie, jest w pewnym sensie istotą miłości matczynej. U matki sam początek jej uczucia, to przecież głównie oczarowanie bezbronnością innej istoty, które rozwija się stopniowo tworząc coraz bardziej skomplikowaną 'budowlę'. Tak teraz przyszło mi do głowy, że większosć kobiet woli raczej czuć się wobec mężczyzny jak córka względem ojca, a nie matka względem syna, więc ten drugi rodzaj miłości wydaje im się czymś niezdrowym. A może jest jeszcze inaczej - bycie ofiarą kojarzy się z kobiecością, bo w naturze to samica zazwyczaj ucieka przed samcem, więc odwrócenie tego 'porządku rzeczy' wywołuje u większości kobiet na bardziej zwierzęcym poziomie uczucie, które zamknąć można w słowach- 'Coś mi tu nie pasuje', dlatego ich świadoma część (umysł) doszukuje się w tym jakiejś 'negatywności'.

Lilly nie wiem skad pomysl by Gosia podszywala sie pod inne konto by Ci "dokopac". Oloara zalozyla zreszta konto duzo wczesniej a nie na potrzeby tego watku. Po drugie nie tylko ona uwaza ze masz problemy. Rowniez ja i pare innych osob tutaj mialo to samo odczucie. Czy jestesmy w Twoim mniemaniu jedna i ta sama osoba ktora multiplikuje konta by z wieksza sila razenia Ci dowalic? I po co niby?
Tu nie chodzi o to czy sie boisz kur i pierza, czy lubisz klasyczny sex czy tylko mizianie po rekach. Chodzi o cala game przekonan,zachowan i zahamowan ktore Tobie uprzykrzaja zycie mimo ze to wypierasz. Pewnie ze mozna dyskutowac o tym co wedlug kogo jest normalne i gdzie lezy granica normalnosci ale nikt mi nie wmowi ze: obrzydzenie do wlasnego ciala jest normalne, odwracanie wzroku przy myciu wlasnych narzadow plciowych jest normalne, niejedzenie poltora dnia przed randka w celu unikniecia odglosu przelewania sie w brzuchu jako czegos mega wstydliwego i karygodnego jest normalne, traktowanie ciazy jako obrzydliwy stan ktory wiaze sie jedynie z cierpieniem i zagrozeniem.smiercia jest normalne (abstrahuje tu calkowicie od decyzji czy sie chce wogole miec dzieci tylko odnosze sie do samego stanu ciazy) ..i tak dalej i tak dalej. To sa wszystko wyniki jakiejs traumy z przeszlosci, niewlasciwego podejscia i nieuswiadomienia w dziecinstwie o pewnych naturalnych dla czlowieka kwestiach i fizjologicznych sprawach. Chociaz zaprzeczasz to jestem pewna ze sama czujesz iz Twoje postrzeganie wielu aspektow zycia jest niepokajace stad zakladasz wiele roznych watkow tu na forum by znalezc osoby o podobnym co Twoje mysleniu i by uspokoic sie ze jednak wszystko jest ok, ze sa tacy dla ktorych Twoje myslenie i pojmowanie rzeczywistosci jest normalne. Byc moze wybiórczo w poszczegolnych tematach ono takowe jest lub sie wydaje ale jak zebrac to.wszystko w calosc to dla mnie wychodzi osoba potrzebujaca pomocy specjalisty i nie dlatego ze drazni innych swoim zachowaniem a dlatego ze tym zachowaniem i tokiem rozumowania robi krzywde sama sobie.

48 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-01-06 21:29:00)

Odp: Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie
feniks35 napisał/a:

Lilly nie wiem skad pomysl by Gosia podszywala sie pod inne konto by Ci "dokopac". Oloara zalozyla zreszta konto duzo wczesniej a nie na potrzeby tego watku.

Nie twierdzę, że ona założyła to konto specjalnie w tym celu, a jedynie że jest to jedna i ta sama osoba. Jestem pewna na 90%. Ten sam histeryczny styl; nadużywanie wykrzykników, mnóstwo pytajników i charakterystyczne 'Ojojoj' (specjalnie zerknęłam na jedno, i drugie konto żeby rozwiać swoje wątpliwości). Podobieństwo jej krytyki mojej osoby na dwóch kontach jest zbyt duże (tego w jaki sposób to robi, i na jakich elementach się koncentruje - zarówno jako Gosia1962 jak i olaora wspomina o mniej więcej tych samych rzeczach - że to nie wrażliwość/nadwrażliwość, tylko zaburzenia, oraz zwraca uwagę na podobne kwestie np. to że wygląd narządów płciowych kojarzy mi się z mięsem, ornitofobię etc.). Zauważ, że nawet wtedy gdy wiele osób krytykuje pewną osobę, to ich argumenty 'przeciw' wyglądają zazwyczaj inaczej, bo każda jednostka ma przecież inny umysł. Tak duża zbieżność elementów na które została skierowana uwaga w połączeniu z podobną formą przekazywania tych treści jest mało prawdopodobna.
Nie widzę powodu, dla którego nie miałabym o tym (tj. jej pisaniu o mnie z dwóch kont żeby swoje zdanie 'podwoić' celem nadania mu większej siły) nie pisać, ponieważ uważam, że w tamtych wątkach zachowała się wobec mnie nie fair.

feniks35 napisał/a:

Czy jestesmy w Twoim mniemaniu jedna i ta sama osoba ktora multiplikuje konta by z wieksza sila razenia Ci dowalic? I po co niby?

Co do innych osób wypowiadających się w tym wątku - nie zauważyłam tego.

Posty [ 48 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Współczucie jako główny czynnik powodujący zakochanie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024