Witam, jak widać po loginie nie jestem kobieta. Zwracam sie tutaj o pomoc ponieważ myślę, że kobiety bedą najlepiej wiedziały co zrobić w mojej sytuacji.
W maju poznałem dziewczynę. Była ona znajomą moich znajomych, którzy tworzyli tak zwaną ekipę. Po jakiś 3 tygodniach wspólnych spacerów i imprez moi znajomi jechali na wyjazd do domku na calu tydzień ale ja niestety nie mogłem pojechać ponieważ nie było juz miejsca. Jednak w czwarty dzień kiedy tam byli okazało sie ze mogę przyjechać na jeden dzień. Zeby to zrobić musiałem sprzedać kilka ważnych dla mnie rzeczy, zrobiłem to bez wachania, chciałem tylko być przy niej. Gdy tam przyjechałem wszystko sie zaczęło, pocałowałem ją i zostaliśmy razem. Mniejsza już z samymi początkami bo to nie o tym tutaj mowa, a mianowicie. Niedawno kiedy byłem zły, pojechałem do niej i zapytałem sie jak wyobraża sobie naszą przyszłość. Ona chce wyjechać z miasta na studia a ja nie mam za bardzo takiej możliwości. Ale ona tez nie chce zeby ktoś z jej powodu gdzies jeździł i pod nią układał sobie życie. Po tygodniu od tej rozmowy w której padło jeszcze kilka innych słów wyżej nie wymienionych (to nie była kłótnia) przyjechała do mnie i powiedziała ze ona nie widzi w tym sensu. Nie mogłem w to uwierzyć, było nam razem wspaniale. Powiedziała mi że chyba lepiej bedzie jak nie będziemy razem argumentując to tym, że ja o niej myślę cały czas a ona rzadko, dawałem jej tez często prezenty i byłem chyba najlepszym chłopakiem jakim można być, a ona powiedziała ze czasami nawet zapominała ze ma chłopaka. Spotykamy sie tylko w piątki i niedziele, ponieważ cały czas sie uczy na korepetycjach imieszka daleko ode mnie. Od początku roku szkolnego to tak wyglądało - ona przychodziła do mnie w piątek po szkole, a ja przyjeżdżałem do niej w niedziele. Znałem juz jej cała rodzine, jej rodzice mnie bardzo lubili i czuje ze mocno zacisnąłem więzi. Lecz wracając do jej słów, powiedziała mi że lepiej bedzie dla nas obojga jeżeli sie rozstaniemy. Trochę poplakalismy, ja próbowałem to jeszcze jakos ratować ale widziałem ze jej nie przekonam. Co dziwne nie unikała buziaków, co chwile mówiłem ze to juz ostatni a ona tylko sie śmiała. Po tym wszystkim musieliśmy czekać jeszcze kilka godzin aż po nią przyjedzie jej tata. Siedzieliśmy u mnie, zrobiłem jej kanapki i herbatę. Pózniej wyszliśmy na spacer - było świetnie. Czułem sie z nią lepiej niż kiedykolwiek, jak zauważyłem ona tez to czuła. Wspominaliśmy stare czasy i raz powiedziała mi ze chce juz zeby ten samochód przyjechał bo coraz ciężej jej sie utrzymać przy zerwaniu ze mną. Chodziliśmy tak godzinę, śmialiśmy sie, opowiadaliśmy historie. Nadszedł czas pożegnania. O dziwo nie miałem problemu z całusami w usta ja pożegnanie. Po chwili przyjechali jej rodzice i wsiadła do samochodu. Próbowałem jeszcze to uratować, dzwoniłem i pytałem sie czy to musi sie tak skończyć. Dała mi do zrozumienia, że nie tylko mi ciężko z tą decyzja i ona też tęskni i jest jej ciężko. Gdy ze mna zrywała to mówiła ze mnie kocha i jej bardzo na mnie zależy. Czuje teraz wielka pustkę w życiu, byłem mocno zżyty z jej rodziną i nie wyobrażam sobie niedzieli nie jedząc u nich w domu obiadu z całą rodziną. Nie wiem co mógłbym zrobić zeby było jak dawniej i czy w ogóle jeszcze warto próbować.
Z tego co napisałeś można by wnioskować że dziewczyna nie chcę abyś po pierwsze Ty cokolwiek dla niej poświęcał ( tu mam na myśli ten wyjazd na jej studia i to że z dala jest w tym momencie od ciebie ) dalej kwestia tego że na pewno nie chce czegoś takiego jak związek na odległość. A po za tym hmm ludzie sami sobie komplikują życie. W domyśle ogarniam że jesteście młodzi, z tego co piszesz zakochani, jeśli jej by nie zależało zakończyła by waszą relacje szybko bez zbędnych przeciągnięć a tu jest inaczej jej zalezy tylko najprawdopodobniej ma jakieś obawy. Nie wspominała nigdy o czymś takim ?
W sumie co Ci można powiedzieć, powiedziałąbym jeśli kochasz to walcz, jeśli dostrzegasz że jej zależy walcz. Albo daj temu troche czasu może rozłąka coś zmieni może poczuje że tęskni