Witam wszystkich. Rozstalem sie ze swoja kobieta po 4 latach. Była to tzw pierwsza miłosc dla mnie i dla niej(aktualnie mamy po 20 lat). Przez 3.5 roku nasze zycie wygladalo idealnie, kazda przeciwnosc losu pokonywalismy razem i nie mielismy zadnych typowych problemow licealnej miłostki. Przez dłuzszy czas podchodzilem z dystansem do naszych relacji i to raczej ona zabiegała o wzgledy i nie myslalem o naszym zwiazku w kategoriach milosci na zawsze bo po prostu staralem sie byc realista (wiadomo jak to jest w tak mlodym wieku). Po 3 latach zaczelismy czuc, ze to jest to cos, az okolo pół roku temu przyszedł czas jej imprezy pracowniczej na ktorej pocalowal ją jakis gosc. Nic zoobowiazujacego po prostu wykorzystal sytuacje, ze ona byla pijana. Ja nie mialem problemow z tym, zeby jej wybaczyc bo sama pare razy przymykala oko na moje wyglupy tym bardziej, ze mialem potwierdzenie jak naprawde wygladala ta sytuacja. Natomiast ona nie mogla sobie z tym poradzic przez dluzszy czas(zawsze miala bardzo wrazliwe sumienie). Wtedy zaczelo sie wszystko stopniowo sypac. Warto tutaj zauwazyc, ze ona ma problemy cos z pogranicza depresji/borderline i wielokrotnie miewala bardzo kiepski czas i wtedy ją wspieralem dosyc mocno, ale nie podjela sie leczenia. Od paru miesiecy mi cos odbilo. Latalem za nią, narzucalem sie, bylem zaborczy, zaburzylem rownowage w uczuciach. Chcialem byc jej "ojcem", dzwonilem codziennie czy wstala do pracy, wszystkim sie interesowalem, bylem mega zazdrosny. Po prostu nie dawalem oddychac. Az przyszedl miesiac listopad i decyzja z jej strony- koniec z nami. Ja oczywiscie jak idiota jezdzilem z kwiatami wymusilem spotkania i tak 2-3 tygodnie była sinusoida emocjonalna. Raz sie cieszyla z mojej obecnosci, a potem znow rozmowa o odejsciu(na jednym ze spotkan powiedziala, ze po prostu potrzebuje czasu i ona widzi na przyszlosc tylko dwie opcje, grób lub zycie ze mna). W koncu umowilismy sie na spotkanie i podjelismy decyzje o rozstaniu na ktorej przyznala, ze najwazniejszym problemem w naszej relacji jest wypalenie uczuc i monotonia. Rozmowe zakonczyla stwierdzeniem "kocham cie i zawsze bede kochala". Od tamtej pory zadzwonila na moje imieniny i ostatnim razem zadzwonila o 1:30 proszac o spotkanie. Spotkalismy sie i zanocowala u mnie(bez zblizen). Ja rano nie wytrzymalem i sprawdzilem jej wiadomosci na fb. Wiem, ze nikogo nie ma i widziala sie nawet z jakims gosciem, ktory był bardzo wporzadku dla niej i przegadali pare godzin, ale boi sie, ze za szybko szuka zastepstwa bo cały czas mysli o mnie i nie chce nic robic z innym(tak wynikalo z wiadomosci, ktore pisala do kolezanki). Przyznalem sie, ze widzialem te wiadomosci i odbylismy dluga rozmowe na ten temat(tak naprawde znow pokazalem, ze jestem zaborczy i wtykam nos tam gdzie nie trzeba)... Od tamtej pory dalej sie nie odzywam i ona tez. Obiecalem jej, ze 28 grudnia zadzwonie i ona mi powie jaka decyzja na przyszlosc, ale nie chce tego robic bo wiem, ze musze zachowac dystans. Powiedzicie mi co robic w takiej sytuacji? Kocham ją strasznie i naprawde chce wrocic zachowujac przy tym oczywiscie trzezwosc myslenia tylko, ze nie za bardzo wiem jak interpretowac takie okolicznosci. Mam nadzieje, ze nie pisalem zbyt chaotycznie i licze na jakies dobre rady
Warto zauwazyc jeszcze, ze przy ostatnim spotkaniu podkreslala, ze nie powinna nocowac, zeby mi nie robic nadziei i ze RACZEJ juz nie bedziemy razem. Wspominala rowniez, ze od pewnego czasu wyzbyla sie wszystkich uczuc nie tylko do mnie, ale wszystkich .A zaraz po rozstaniu przełączyła sie na tryb autodestrukcji i uderzyla w mocna impreze raczac sie roznymi uzywkami przy czym dobry kolega widzac ja na paru imprezach(bardziej takich popijawach w wąskim gronie) mowil, ze ona w ogole nie ma w sobie zadnych pozytywnych emocji i nie cieszy sie z tego imprezowania.
To proste, jest ktoś trzeci. Klasyka gatunku.
Raczej tę opcje trzeba wykluczyc. Bardzo duzo czasu poswiecilem na sprawdzenie takiej ewentualnosci, zeby po prostu nie wyjsc na frajera Nic na to nie wskazuje
Sprawdzałeś, bo wiesz, że jest coś na rzeczy. Żadnego dzwonienia 28 grudnia - masz się zapaść po ziemię jak nie chcesz zaliczyć prawdziwej gleby.
Jak ktoś z takim bagazem doswiadczen moze cos wiecej powiedziec o takich sytuacjach to pisze smialo
7 2016-12-19 20:43:05 Ostatnio edytowany przez PolnyMotylek (2016-12-19 20:44:08)
Jest ktoś, niestety. A ten pocałunek od tego gościa, ten niby przypadkowy, mógł coś wyzwolić. Jeżeli nikogo nie ma, bo sprawdzałeś na wszystkich frontach, to ona i tak już Cię nie chce. Koniec, wypaliła się, jest młoda, dopiero zaczyna życie, a tu już po kilkuletnim związku...posłuchaj rady, nie odzywaj się, trzymaj się twardo, a zobaczysz,że albo będzie Cię nawiedzać smsami, bo trzyma Cię jeszcze dla siebie, albo da Ci spokój, bo już ma Cię gdzieś...czas wszystko pokaże.
Nigdy nie wykluczaj opcji,że nie ma kogoś trzeciego, nigdy. Wiem, co piszę.
Absolutnie tego nie wykluczam dlatego napisalem "raczej" bo wiem jak to wyglada zawsze moze byc jakas niesamowita konspiracja, a ona nagle zmienila podejscie do zycia. Z tym, ze w tym wypadku to malo prawdopodobne.
Jesteś zakochany i wybielasz ją, tłumaczysz, kombinujesz, to normalne...masz 20 lat i chcesz,żeby było jak dawniej,żeby było cudownie i tak jak na początku. Ale niestety, nie da się, ziarno zasiane i teraz masz dwa wyjścia. odsuwasz się, dajesz czas i czekasz na rozwój sytuacji. Raczej nie ma na co, bo ona już postanowiła, tylko Cię mami i będziesz cierpiał. Wyjście drugie, to idziesz w to dalej, narzucasz się, robisz z siebie błazna błagającego...jak chcesz, ale doradzam krótkie cięcie.
Chciales być jej "ojcem" no to sie stales. Trzeba było pamiętać, że "dzieci" kiedyś wyfruwaja z gniazda i zaczynaja szukać partnera...
11 2016-12-20 11:50:27 Ostatnio edytowany przez WaltonSimons (2016-12-20 11:51:48)
Znudziła się Tobą. Klasyczne zachowanie. To, co interpretujesz jako objawy sympatii, to coś na pograniczu sumienia i niechęci do rozstawania się z "własnym", chociaż nudnym. Jesteś dla niej jak stara bluzka - sprana i nudna, ale jakoś głupio wyrzucić. Co nie zmienia faktu, że wszystko skończy się w chwili, gdy będzie pewna, że może ulokować w kimś uczucia. Taki ktoś może już być (tzw. ten trzeci), ale nie jest jeszcze na tyle pewny, by spuścić Cię do klozetu z miejsca.
Nie odwlekaj nieuniknionego, zerwij kontakt.
Zerwanie kontaktu i praca nad samym sobą coś moze pomóc? Czy generalnie takie historie maja tylko jedno zakonczenie?
Zerwanie kontaktu i praca nad samym sobą coś moze pomóc?
Oczywiście. Jak to mawiano w LOST - "let go and move on".
Przyda się w przyszłych znajomosciach i potencjalnych związkach.
Czy generalnie takie historie maja tylko jedno zakonczenie?
w 99% przypadków - jedno.
Zerwanie kontaktu i praca nad samym sobą coś moze pomóc?
To jedyna słuszna droga. I jest to o wiele atrakcyjniejsze dla płci przeciwnej, a i ex mozesz chociaż zyskać szacunek.
Huehue.
Gościu macie po 20 lat. Puść ją wolno i nie kontaktuj się jak pisałeś, i z tą pracą nad sobą to chyba wynik jakiś poradników internetowych, ale tak niech jest praca nad sobą.
Moja rada.
Macie 20 lat. Piszesz że rozstaliście po 4 latach. Zakładam zatem że to pierwszy wasz związek w miarę poważny.
Statystycznie to nie możliwe żebyście byli razem i na zawsze.
Piszesz że ja bardzo kochasz, czyli piszesz bzdety.
Wiesz ile tych jedynych mijasz codziennie.
Laska zostawiła Cię a cała reszta jej zachowań to jakieś poczucie winy, no bo to ona Cię zostawiła i sprawiła Ci kuku.
Każdy w miarę normalny człowiek w takiej sytuacji czuje się trochę winny za krzywdę byłego partnera.
Tu nic już nie będzie z tego, musisz to zrozumieć, nie analizuj jej każdego słowa czy zachowania, fakt i tak jest taki że razem już nie jesteście. Zresztą jakie ma znaczenia to co gada skoro i tak jest tak jak jest. Politycy tez dużo gadają i obiecują a jak to się ma w praktyce wiadomo.
Fakt popracuj nad sobą, jak już gdzieś to wyczytałeś, ale najważniejsze to się odciąć i nie reagować na zaczepki z jej strony a takich będzie sporo, nie będę pisał czemu, po prostu tak jest i ch*j.
Każdy Ci powie, bo to prawda stara jak świat że całkowity brak kontaktu jest najskuteczniejszym lekarstwem na bajzel emocjonalno uczuciowy który odczuwasz.
Zerwij kontakty, nawet wywal z fejsa, może i dziecinne, ale jak chcesz zacząć prace nad sobą to musisz się zatroszczyć o siebie. Jeżeli nie potrafisz się kontrolować a pewnie nie potrafisz, to musisz zablokować wszelkie możliwości które sprawiają że wracasz myślami do niej. Ma Cię również nie obchodzić co sobie pomyśli jak zerwiesz kontakty, usuniesz z fejsa czy cokolwiek innego.
Jak chcesz zadzwonić 28 grudnia, to ja Ci mogę już powiedzieć co usłyszysz.
A usłyszysz że kocha, ale już nie tak, chce być sama, jesteś ważny i zawsze będziesz. I inne pierdolamento, które będą miały osłodzić Ci to że zostałeś zwolniony.
Aaa ale to pod warunkiem że odbierze tel. a wcale tak być nie musi. Za to nawalona zadzwoni w sylwestra, po to żeby poczuć radochę, a jak odbierzesz to bank potraktuje Cie oschle. Tylko większy kisiel w mózgu.
Także olej nie dzwoń i nie odbieraj. Zrób to dla siebie, a jak zobaczy że skutecznie Cię spławiła to kto wie czy jej się nie odwidzi. Tak czy siak pracę nad sobą zacznij od kontrolowania siebie, swoich potrzeb, czyli głównie potrzeby kontaktu z twoją zaznaczam byłą.
Powodzenia
Pozdrawiam
Jeżeli ona ma mocne tendencje autodestrukcyjne, to sorry ale nie można wykluczyć, że coś pod sufitem szwankuje tej pani. Druga rzecz, 20 lat to jeszcze wiek "durny i chmurny" z czasem może się to ustabilizuje (z tym że Ty możesz tego nie do czekać jako jej "bojfrent"). Trzecia, kurde nie narzucaj się, już jej "ojcowałeś" i nic z tego dobrego nie wyszło. Mnie też trochę czasu zajęło nim odróżniłem bycie pomocnym kobiecie od narzucania i "ojcowania" Ty też się w tym połapiesz, trochę czasu :-) Po czwarte, młody jesteś, jak panna będzie dalej tak świrować, to daj sobie spokój. To nie będzie materiał na żonę i towarzyszkę życia. Młody wiek sporo usprawiedliwienia ale kurde bez przesady.
Warto tutaj zauwazyc, ze ona ma problemy cos z pogranicza depresji/borderline i wielokrotnie miewala bardzo kiepski czas i wtedy ją wspieralem dosyc mocno, ale nie podjela sie leczenia.
Uciekaj.
Nie chciej zadnych powrotow.Dla wlasnego dobra.
Ona nie chciala sie leczyc.Sama bedzie, albo juz jest nieszczesliwa.A Ty wcale taki nie musisz byc.
Nawet jakby 28 grudnia z samego rana pojawila sie u Ciebie w domu, prosila o powrot, z zaswiadczeniem od psychologa, ze podjela leczenie, mocno bym sie zastanowila, czy dac jej szanse.
A skad u Ciebie taka zazdrosc ?.
No, więc własnie tutaj sie pojawia kolejny cięzki temat. Niestabilnosc emocjonalna i to, ze po prostu jest nieszczesliwa od pewnego momentu(Tak jak wspominalem o obserwacji mojego dobrego znajomego jak ona sie zachowuje na tych imprezach). Fakt, ze sama wyciagnela mnie do góry w czasach licealnych napedza mnie, ze ja tez powinienem wypedzic z jej głowy te bordery czy inne depresje, ale nie wiem czy to dobre podejscie . A jesli chodzi o zazdrosc to zazdrosny bylem zawsze tylko od pewnego momentu po prostu przeginalem, to tez zauwazylem.
Dlatego ta sytuacja nie jest taka typowa jak by moglo sie wydawac na pierwszy rzut oka.
jest bardzo typowa.
Wszyscy z różowymi okularami maja"nietypowa, ta jedyna sytuacje...nam się uda..."
Jak większość musisz się chyba upodlić do końca , gruchniesz o dno, albo zrozumiesz, albo i nie.
Uważaj tylko bo taka szarpanina może trwać naprawdę dluuuugo, szkoda czasu.