witajcie
potrzebuje porady a wiem że są tu osoby mądrzejsze ode mnie. mam problem w związku. Jestem z moim facetem od roku, dwa miesiące temu zamieszkalismy razem. Jesteśmy młodzi, mamy o 23 lata. To nasze pierwsze mieszkanie z partnerem w życiu. Niestety nie możemy sie dogadać w paru podstawowych kwestiach i nie układa się nam mimo że bardzo sie kochamy.
Niestety mój chłopak nie radzi sobie ze wspólnymi decyzjami, nadal jest na etapie decydowania sam o sobie, czuje sie często pominieta i jestem informowana o wspólnych sprawach po fakcie, gdy on juz co postanowił. On natomiast czuje się jak to ujął 'osaczony' i traktuje to jako ograniczenie swojej wolności (np. to ze ja oczekuje ze zapyta sie mnie o zdanie gdy chce zaprosić do nas znajomych, to ze chce wziąć jakaś kwotę - nawet mała - z naszego jedzeniowego domowego budżetu i wydać ja na coś innego). Traktuje wszystko jak atak, a mnie to bardzo boli.
Ostatnio powiedział że nie ma już na to siły i im dłużej tak będzie tym bardziej on będzie czuł ze że coś na tym związku traci i sie nie rozwija.
ja też nie jestem idealna ale bardzo sie staram, nawet jeśli mi cos do końca nie pasuje np wolałabym posiedzieć we dwójkę w domu bo wracam zmęczona nie mam problemu żeby przyszli znajomi jeśli on tego chce.
Jak myslicie da sie to uratowac? mi bardzo zależy na tym związku i chce podjąć też pracę nad sobą, myślałam właśnie o psuychologu. czy to ma sens? jesteśmy ze soba dość krótko ale dla mnie gra jest warta świeczki....