Jestem z dziewczyna od roku i czuje ze ja naprawde kocham, zalezy mi na niej bardzo. Oboje jestesmy przed 30. Jestesmy po studiach, mamy prace. Mieszkamy (wynajem) razem i wszystko byloby ok gdyby nie jedna sprawa przez ktora nie moge spac czasami w nocy - chodzi o jej rodzine a konkretniej siostre i jej kilkuletniego syna dla ktorego moja dziewczyna jest matka chrzestna.
Dziewczyna szybko opuscila rodzinny dom i w wieku 17 lat zamieszkala juz oddzielnie glownie ze wzgledu na ojca ktory pil i ktorego ona nie toleruje. Jest za to silnie zwiazana emocjonalnie z siostrami, mama i siostrzencem. Codziennie z nimi telefonuje, pomagaja sobie, i jakby mam wrazenie ze zyje zyciem swojej rodziny. Dla mnie niezrozumiale jest zachowanie jej siostry ktora jest starsza o kilka lat od mojej dziewczyny i jest zupelnie inna, opisze w kilku zdaniach:
- mieszka dalej z mama i tata (ktory nadal pije) i swoim dzieckiem
- przeklina czesto,
- kupuje dziecku zabawki wtedy kiedu ono tego chce.
Ogolnie to nie ulozyla sobie chyba zycia: jej pierwsze malzenstwo sie nie udalo (maz popelnil samobojstwo) pozniej poznala obcokrajowca z jednego z krajow wschodnionadbaltyckich z ktorym ma dziecko - on wyjechal do siebie i nie zyja razem. Siostra jest obecnie bezrobotna. Na domiar zlego ostatnio zachorowala na powazna chorobe.
Okolo pol roku temu lub dawniej dziewczyna wyznala mi ze jezeli jej siostrze cos by sie stalo to ona wezmie jej dziecko na wychowanie pod swoj dach. Mowila ze wolalaby zeby on sie wychowywal w swoim srodowisku. Kiedy ja bylem niechetny wobec tego pomyslu nie doszlismy do porozumienia - ponado okazalo sie ze jestem bezuczuciowy w stosnku do innych.
Od tego czasu bardzo uwaznie przygladam sie sytuacji jej rodziny, jezeli zwracam mojej dziewczynie uwagi na bezmyslne zachowania siostry (nie potrafie tego dusic w sobie) ona odbiera to chyba jako ataki... Tlumaczy ze nie ma wplywu
na zachowania siostry.
Biorac pod uwage to jak wychowywany jest jej siostrzeniec oraz to jaka dezaprobata traktuje te metody wychowawcze wiem ze nigdy nie bylbym w stanie wychowywac traktowac tego dziecka jak swojego. Nie bylbym w stanie normalnie funkcjonowac w tak zbudowanej "rodzinie". Wyjawilem to dziewczynie, ona powiedziala ze dziecko nie poradzi sobie tak jak dorosly wiec ustalilismy ze gdyby taka sytuacja miala miejsce to wtedy ja sie wyprowadze.
Cala ta sytuacja nie daje mi spokoju, ciagly kontakt mojej dziewczyny z siostra odswieza u mnie stan braku spokoju psychicznego np odswiezylo sie znowu wczoraj po wymianie smsow z siostra - ona napisala zeby przekazala siostrzencowi ze go kocha, odpowiedz zwrotna: ze jak kocha to zeby nie zapomniala o nowej zabawce...
W takich sytuacjach ja nie potrafie zachowac zimnej krwii, mowie jakis komentarz do dziewczyny, ona odbiera to jako atak i mowi ze nie ma wplywu na zachowania drugiej strony.. Z tym ze kolo sie zatacza a staje sie to coraz bardziej meczace dla nas obojga.
Bardzo ja kocham ale czuje ze jej rodzina to dla niej swietosc.
Prosze o jakakolwiek porade, czy jest jakas szansa by cos z tym zrobic? Jak zyc i nie stresowac sie? Mam w planach wybrac sie na terapie...
Z gory przepraszam za brak intetpunkcji - kwetia techniczna.