MagdaLena1111 napisał/a:Trochę to naiwne było :-(
Czy zastanawiałeś się, skąd wynikały jej zachowania, które opisujesz i jakie były jej wewnętrzne motywy do tego, żeby ustawiać Ciebie w roli podległej zależności? Dlaczego ona potrzebowała mieć poczucie kontroli nad Tobą? Żeby czuć się bezpiecznie? Bo jak tylko zacząłeś się „stawiać”, to automatycznie straciłeś w jej oczach?
Tak, to było naiwne - przyznaje. Dlatego widząc, że "im dalej w las" tym gorzej, odbyliśmy poważną rozmowę o szacunku.
Musiałem wskazać na konkretne sytuacje bo ona sama nie potrafiła.
Po tej rozmowie jakby było lepiej. Chyba czuła, że mam wątpliwości i problem by jej zaufać.
Jak pomyślę o tym co było później, widzę, że chyba sam chciałem w tą zmianę wierzyć.
Co do powodów. Była totalnie rozpieszczona przez ex-męża, który nieba jej uchylał i spełniał wszystkie jej zachcianki.
Chciała gdzieś jechać to jechała. Chciała czegoś to miała...
Kasiasty koleś, taki trochę cwaniak, traktował ją jak "Księżniczkę". Pare razy wspominała jak to "koleżanki zazdrościły".
Wielokrotnie mówiłem, że takie rozpieszczanie to nie sposób na życie. Ona twierdziła, że on też miał z tego korzyści
Poza tym, wg niej nabożne traktowanie Kobiet to "dobre wychowanie" i norma dla niektórych facetów.
Ona w tym tkwiła a on wymykał się na panienki. W końcu od niego odeszła.
Na nic moje tłumaczenia, że jego zdrady były największym brakiem szacunku a ten cały "blichtr" to tylko sposób na to, żeby "klatka" była wygodniejsza.
W tym związku miała pełną kontrolę. Nigdy się nie pokłócili dopóki nie pojawiła się córka; wtedy wyszły różnice poglądów, charakterów etc..
Jej kolejny traktował ją podobnie. Twierdziła, że szybką ją od siebie uzależnił bo doradzał jej w rozwodzie z mężem.
Ponieważ gość po czasie był bardzo kontrolujący, też im nie wyszło.
Następny gość był bardzo mało zaangażowany a kiedy już zaczął się starać to też się rozstali bo był traktowany jak śmieć.
Kiedy oznajmiłem, że przegina, pokazała mi właśnie rozmowę w której on to napisał.
Zapytałem o powód. Powiedziała, że o coś tam poszło. Nie do końca jej uwierzyłem bo nikt się tak nie wkurza o jedną sytuacje; to musiała być jakaś "kondensacja" złych emocji.
Pod koniec dowiedziałem się, że jemu też brakowało przejawów zaangażowania z jej strony bo powiedział jej dokładnie to samo co ja.
Poza tym, miała głównie facetów typu lekarz, prawnik etc...
Jasno było widać jakich wybiera. Wiedziałem o tym.
Wracając do zasadniczego pytania. Myślę, że ona potrzebuje mieć w pewien sposób kontrolę nad partnerem.
Kiedyś usłyszałem, że "facetem trzeba rządzić tak żeby on myślał, że rządzi".
Nie brzmi to jak zdrowa relacja tylko raczej wyrachowany sposób na zachowanie "pozycji" w układzie.
To też był kolejny sygnał żeby wiać.
MagdaLena1111 napisał/a:Przecież ona miała tak wypaczony obraz bycia z drugą osobą, tak zniekształconą koncepcję tego, jak się traktuje bliską osobę, że czekanie aż zacznie grać fair i zrezygnuje z pretensji, fochów i złych humorów było myśleniem życzeniowym.
Ja to wiem. Możesz się w duchu śmiać. Ja mówiłem co było nie tak, bez wszczynania awantur.
Pierwszy raz podniosłem glos wtedy kiedy rozmawialiśmy o szacunku bo za dużo się tego nagromadziło.
MagdaLena1111 napisał/a:Nie wiem, jakie to by miały być sygnały. Może coś być na rzeczy, ale raczej nie robiłam tego świadomie. W pierwszy związek weszłam, gdy miałam 17 lat (on starszy 10 lat) i przez kilka lat było mi w tym związku naprawdę bardzo dobrze. Dzisiaj widzę to tak, że wraz z rozwojem, który jest przecież bardzo dynamiczny w tym okresie życia, zaczęły rozwijać się moje oczekiwania, także wobec partnera. Stawałam się bardziej kumata i atrakcyjna i zaczęłam zauważać, jak często on podcina mi skrzydła, stopuje. Nie nadążał za mną. Strzelał fochy na moje wyjazdy (pracowałam od 15 r.ż., czyli to był „stan zastany”), organizował mój czas bez konsultacji ze mną. Jak rodzice wcześniej, tak teraz on czuł się uprawniony do decydowania czy i jakie studia są dla mnie odpowiednie, itp.
W drugim związku, gdy nieco opadły pierwsze emocje, zaczęło robić się bardzo podobnie, ale już szybciej potrafiłam to wyłapać i reagować.
.
Nie wiem jakie "sygnały" wysyłasz, ale często jest tak, że atrakcyjna, młoda, zadbana Kobieta lubiąca adoracje,
łapie się na te wszystkie "cudowne" męskie gesty jaka to ona nie jest ważna. Nie wiem czy tak było w Twoim przypadku.
Związek z facetem o 10 lat starszym ma nikłe szanse przetrwania , bo partnerka dorasta i rola "mentora- opiekuna" się kończy
Wtedy zaczynają wychodzić różnice, pojawia się kontrola, niezrozumienie etc..
Chęć kontroli i ustawienia partnera pod siebie, świadczy właśnie o tym, że ktoś nie wie jak Cię zatrzymać bo ty już jesteś o krok dalej.
Sztuka polega na tym żeby z kimś "być" a nie go "mieć". Niestety niektórzy faceci nigdy się tego nie nauczą.
Osobiście uważam, że oczekiwania niektórych Kobiet są po części powodem takiego stanu rzeczy.
Jeśli popełniłem nadinterpretację, to sorry.
MagdaLena1111 napisał/a:Oni po prostu chcieli mnie MIEĆ zamiast ze mną BYĆ.
No widzisz a ja myślę zupełnie przeciwnie ; nie ma nic lepszego niż przyglądać się jak ktoś rozwija skrzydła i go w tym dopingować.
MagdaLena1111 napisał/a:Przede wszystkim błędem było bierne czekanie aż wydarzy się jakiś cud i coś się w związku magicznie odmieni (czyżby myślenie życzeniowe?), gdy już czułam, że to nie ma sensu, bo rozmowy nie przynosiły pożądanych skutków. Przez to tylko pojawiły się niepotrzebne nieporozumienia i złość wynikająca z bezsilności, obustronna.
MagdaLena1111 napisał/a:Po pierwszym związku zdecydowanym błędem było także zbyt szybkie i zbyt pochopne wejście w kolejny związek, dlatego teraz wzięłam sobie na wstrzymanie, chociaż zdarzyło mi się zauroczyć.
MagdaLena1111 napisał/a:W wieku 17 lat to wystarczy jak chłopak jest „ładny”, zakochany i nie robi poruty przy koleżankach ;-)
Tak serio, to mogłabym pisać o zaletach, przedstawić tu listę cech, ale czy to ma sens. Mieli kombinację różnych cech, która była dla mnie atrakcyjna. Punkt wspólny to na pewno wielka pasja, bo każdy z nich miał coś takiego, wokół czego w dużej mierze kręciła się ich aktywność. Lubię jak facet ma pasję, umie się w coś zaangażować, opowiadać o tym z tym błyskiem w oku.
Zastanawia mnie jak u Ciebie wygląda, "wyłapywanie schematu". Tzn. Kiedy dokładnie wyczuwasz, że właśnie pakujesz się w coś co będzie mialo podobny przebieg i zakończenie.
Jakie sygnały i na jakim etapie wzbudzają u Ciebie alarm?
nudny.trudny napisał/a:zdenerwowanie z błahego powodu na który w dodatku nie miałeś wpływu, oraz brak równowagi, komentarz że nigdy nie zapłaciła może wiązać się z oczekiwaniem że będziesz zawsze ponosić wszystkie koszty
Tutaj akurat była granica. Powiedziałem, że nie będę za wszystkie wyjścia płacił jak jej mąż.
Ona twierdziła, że ma tyle własnych kosztów, że jak facet chce żeby zawsze była atrakcyjna, to musi koszty"rozrywek" brać na siebie.
Zdecydowałem, że możemy też czas spędzać w domu, bo najważniejsze jest dobrze się ze sobą czuć, nieważne gdzie.
Mimo to pare razy jak wyszliśmy, płaciłem ja bo akurat miała ciężką sytuacje finansową. To był mój wybór.
Ela210 napisał/a:Jeśli się mylę, to opisz te problemy z B, gdzie wydawała się zbyt uległa- czego dotyczyły?
Nie chodzi o awantury. Ja naprawdę nie szukam sytuacji konfiktowych. Kłopot w tym, że mam mocny charakter i typ B "angażuje" się ze mną z tego powodu.
W takim związku to ja najczęściej decyduje a partnerka się dostosowuje.
Często są to dziewczyny które w jakiś sposób "dominuje". Im to odpowiada a mnie po czasie nudzi.
W łóżku też po czasie wieje nudą.
Ela210 napisał/a:I nie wiem, czy wybierasz nudne partnerki, czy po prostu nie potrafisz zbliżyć się do czyjegoś świata, nie poruszasz się w głębszych rejestrach..
.
Z tym akurat nie mam problemu. Ważne jest dla mnie poznanie potrzeb/świata/motywacji partnera.
Często słyszę, od swoich dziewczyn, że podoba im się to, że mogą ze mną swobodnie rozmawiać, że mam pasje, życie wewnętrzne.
(zarówno typ A i B)
Ela210 napisał/a:Z wszystkich postów które pisałeś na forum nie wynika żadna wizja kobiety- a w przypadku innych widać jakieś preferencje.
Pożyczając od Johna D.. Zadeń wiatr nie jest przychylny temu kto nie wie gdzie płynie.
.
To akurat Machiavelli
. Masz racje. Nigdy nie kierowałem się określonym typem "partnerki".
Kobiety poznawałem w różnych okolicznościach; nie pochodziły z żadnego konkretnego środowiska.
Coś mi się w nich podobało, to w to szedłem.
Może czas pomyśleć o jakimś konkretnym profilu?