Łapiesz za słówka i naginasz ;-)
Zagrożenie nie jest w przyjaciółce.Tylko w Zuzie.
Cóż w moim związku nie ma zakazów i nakazów, jesteśmy dla siebie partnerami, nie rodzicami, a mimo to żadne z nas nie poszłoby na kurs tańca z przyjaciółką czy przyjacielem. Zresztą my sami dla siebie jesteśmy przyjaciółmi, a inni to po prostu bliscy znajomi. A nagle "spadająca" przyjaciółka, którą się poznaje w drodze do pracy ma prawo budzić niepokój, zazdrość i zdziwienie.. świat schodzi na psy.. Tacy wszyscy teraz otwarci, tolerancyjni - wszystko do momentu kiedy nas to nie dotyczy. Taniec to intymna relacja, bliskość ciał.. wytwarza chemię, zbliża - można znaleźć czas żeby zaproponować to dziewczynie czy żonie, urozmaicić związek, ale nie iść z PRZYJACIÓŁKĄ i nawet dziewczyny nie poinformować czy zapytać cóż ona na to.
Cóż w moim związku nie ma zakazów i nakazów, jesteśmy dla siebie partnerami, nie rodzicami, a mimo to żadne z nas nie poszłoby na kurs tańca z przyjaciółką czy przyjacielem. Zresztą my sami dla siebie jesteśmy przyjaciółmi, a inni to po prostu bliscy znajomi. A nagle "spadająca" przyjaciółka, którą się poznaje w drodze do pracy ma prawo budzić niepokój, zazdrość i zdziwienie.. świat schodzi na psy.. Tacy wszyscy teraz otwarci, tolerancyjni - wszystko do momentu kiedy nas to nie dotyczy. Taniec to intymna relacja, bliskość ciał.. wytwarza chemię, zbliża - można znaleźć czas żeby zaproponować to dziewczynie czy żonie, urozmaicić związek, ale nie iść z PRZYJACIÓŁKĄ i nawet dziewczyny nie poinformować czy zapytać cóż ona na to.
Prawie sie z tym zgodze...prawie bo nie uwazam ze partner musi byc najlepszym czy wrecz jedynym przyjacielem. Mozna miec tez innych. Sek w tym ze w tej sytuacji przyjaciolka pojawila sie nagle znikad a Autorka zostala postawiona przed faktem ze ona jest i juz i beda wspolne tance. Porownania Pirxa do zakazow chodzenia na silke czy kurs szybowcowy nie jest dla mnie miarodajne bo jednak co innego swiadomosc ze facet idzie pocwiczyc niz to ze idzie z kobieta ktora zna chwile i juz awansowala do rangi jego psiapsi (a ktorej nawet na oczy nie widzialysmy) obejmowac sie w tancu. To nie jest randomowa pani intruktor z ktora bedzie tanczyl, to jest wybrana przez niego kobieta ktorej jego dziewczyna nie zna.
Ja sama jestem za przestrzenia w zwiazku ale nie wierze jakos tym wszystkim superpostepowym tutaj osobom ze dla nich byloby to kompletnie luuuzzzzznie i totalnie bezproblemowe. Takie jest jak nas osobiscie nie dotyczy ;-)
69 2016-10-18 13:34:27 Ostatnio edytowany przez adiafora (2016-10-18 13:50:01)
no way! Chyba za przeproszeniem glupi jest, ale niektorzy faceci nie maja kompletnie rozeznania ani wyczucia, co wypada a czego nie nalezy. Strasznie irytuja mnie takie egzemplarze, co im oczywiste rzeczy trzeba tlumaczyc. I tak czasem do smierci...
Tak to mozna ze wszystkim - nasz facet moze isc do kina z przyjaciolka, isc na kolacje z przyjaciolka, wyjechac na wczasy z przyjaciolka... no bo czemu nie? To tylko przyjaciolka A my mamy kiwac glowa ze zrozumieniem - tak, tak skarbie, bawcie sie dobrze
Podobnie kobieta moze oznajmic swojemu partnerowi/mezowi, ze bedzie z przyjacielem sie prowadzac tu i tam...np. na wieczorne spacery, dla zdrowotnosci, aby sie dotlenic
70 2016-10-18 14:29:12 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2016-10-18 15:30:19)
Po pierwsze: istnieje przyjazn miedzy facetem, a kobieta. Mam przyjaciela, z ktorym chodze na basen. Powody? moj maz nie lubi wody, woli biegac. Po drugie: basen daleko, jezdzimy 26 km-raz ja jade, raz on=taniej. Nic miedzy nami nie ma. Jest przeyjazn. On ma ukochana zone, ja dobrego meza. Czasami wpadnie do mnie (do nas) na pierogi, czasami chodze z nim na grzyby. I co? I GUCIO!!! bo sie lubimy i rozumiemy. TO KUMPEL!!!!!!!!!!!!!!!! czy to tak trudno zrozumiec?
Dziwie sie troche, ze we wszystkim upatrujecie zlo i zdrade. Picie kawy z facetem moze prowadzic do zdrady? po przeczytaniu tego zdania wybuchlam glosno smiechem.
Ja nie lubie tak pisac, ale teraz to zrobie: drogie polskie kobietki! przestancie byc zaborcze, zazdrosne, przestancie byc podejrzliwe. Ja zyje od 30 lat poza granicami. I chwale sobie, ze tu gdzie zyje jest troche inaczej. Dajcie sobie na luz. Facet to nie wasza wlasnosc! Chce zdradzic, zrobi to w ...windzie albo i na dachu.
Autorka nie ma czasu na sport? przeszkadza jej, ze jest leniwy? No to facet sobie wyszukal taniec. Przeciez narzekala, ze nie umie tanczyc. A ze tanczy z kobieta? no ludzie....z sasiadem mial tam isc??? Czemu te spotkania maja sie skonczyc zdrada? czy oni nie maja rozumu??? czemu ona mu nie ufa?
Nie rozumiem, czemu dla wielu z was taniec, ktory badz co badz jest SPORTEM musi skonczyc sie w lozku. Nie rozumiem takze, czemu nie wierzycie w przyjazn miedzy facetem, a kobieta. Czy wy same sobie ufacie? czy kieruja wami w kazdej sytuacji zyciowej (taniec, kawa, rozmowa) instynkty seksualne? Ja na mojego przyjaciela nie patrze, jak na faceta: faceta juz mam, a dwoch nie potrzebuje. Dodam tylko, ze on jest dosyc przystojny. Ale przy tym madry i wierny zonie. Nigdy, przenigdy z tego nic nie bedzie, bo nie po to sie spotykamy.
Ja tutaj znam wiele takich znajomosci/przyjazni. Szkoda, ze w PL to niepopularne i jest wrecz brane za wstep do jakiejs gry wstepnej seksualnej. Polskie kobiety sa troche...bluszczowate.
Przepraszam za te slowa. Bardzo przepraszam.
Ale takie mam zdanie. Gdy mialam odwiedziny z PL (moja kuzynka), ktora zna przeciez moje (normalne i stabilne) malzenstwo powiedziala mi: "moj maz nigdy by na to nie pozwolil, bym kolegowala sie z facetem". Widziala rowniez, na czym polega nasze kumpelstwo. Nie ma w tej relacji ani krzty seksualnosci! Na moje pytanie DLACZEGO? nie dostalam zadnej sensownej odpowiedzi. Dodam, ze moj maz nigdy w zyciu nie wpadlby na pomysl, zabronic mi tej znajomosci. Zreszta oni sie jako faceci tez lubia. Ale to moj kumpel.
@Gosia1962, ja też mam przyjaciela - po prostu człowieka płci odmiennej (:D), z którym bardzo fajnie nam się rozmawia, wychodzi, a romantycznych uniesień i napięcia seksualnego nie ma. I pewnie, wychodzimy razem, ale to nie jest człowiek, który pojawił się znikąd, którego mój facet nie zna, którego owiewałaby jakaś tajemnica. A tutaj to jest problemem, nie fakt, że można w ogóle utrzymywać kontakt z innymi ludźmi.
W sumie zastanawia mnie jedna rzecz.
Z czego to wynika, że ludzie tak bardzo się boją kolegować czy nawet przyjaźnić z płcią przeciwną? Albo zabraniają tego swoim partnerom/partnerkom?
Czy jak miło mi się spędza czas z danym panem, to od razu muszę się w nim zakochiwać? I odwrotnie?
I już o tym pisałam: przy mojej orientacji to w ogóle powinnam nie wychodzić z domu i unikać jakichkolwiek kontaktów z kimkolwiek płci dowolnej, a już tym bardziej jak będę w związku
Może to rzecz w tym, że większość ludzi ma taki deficyt uczuć, miłości, nie dostaje tego, czego potrzebują, że każdy miły człowiek, który się uśmiechnie, albo pocałuje w policzek, albo obejmie na pożegnanie jest uznawany za potencjalnego partnera, a potem już jakoś leci?
Nigdy tak nie miałam, więc ciężko mi się wypowiadać. Nigdy też nawet do głowy mi nie przyszło, żeby zabraniać partnerowi spotykać się z kimkolwiek. Jak ktoś chce zdradzać, to i tak zdradzi, niezależnie od tego, czy mu zabronię iść na kurs tańca, czy nie. Też nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek mi zabraniał czegokolwiek w tym temacie.
Moi dwaj ostatni partnerzy mnie zdradzali, ale tak naprawdę nigdy nie czułam strachu przed byciem zdradzoną. Zawsze znałam swoją wartość i nie bałam się, że ktoś lepszy "zabierze" mi mojego misia. Jeśli miś znajdzie kogoś, kto bardziej będzie mu odpowiadał, to droga wolna. Nie czyni mnie to gorszą - dlatego się nie boję. I nie boję się też, że mój kolejny ewentualny partner będzie mnie zdradzał.
A spotkać kogoś, kto będzie danej osobie bardziej odpowiadał, można zawsze i wszędzie - a przecież nie zabronię mojej miłości chodzić do pracy np. W końcu w pracy spędza się z ludźmi po 8 godzin pod rząd! To dopiero czas, żeby kogoś poznać, rozmawiać, pić kawki itp. itd.
Uklad "owiala tajmnica", bo w Polsce "owieqwa sie tajemnica" wlasnie takie uklady. Kumplowac sie z facetem to dla kobiety tabu. Tabu, bo moglo by z tego cos wyniknac.
Dla mnie to myslenie jak w 3-cim swiecie. Czemu on musial sie czaic z ta wiadomoscia? czemu musial gadac "namowila mnie"? czemu nie mozna powiedziec:" bede chodzil na kurs tanca, bo ty nie masz czasu. Bede tanczyc ze znajoma. Jak ty kiedys znajdziesz czas, to fajnie by bylo, zebys i ty sie zapisala."
A to wszystko dlatego, ze w Polsce jeszcze tak sie mysli, jak wiele wpisow tu pokazuje: relacja kobieta: mezczyzna to relacja sekksualna, albo w drodze do takiej.
A tak nie musi byc.
Też tak uważam.
Ale do tego trzeba (m.in) panować nad swoją seksualnością.
Nauczyć się jej, nie postrzegać jako zagrożenia.
Zaakceptować ją.
Nawet jeśli będę tego kogoś pożądać, to przecież ode mnie zależy, co zrobię z tym pożądaniem. Mogę po prostu się nim cieszyć nie dążąc do skonsumowania znajomości.
Ja mam takie podejście.
Tu nie o kraj chodzi, a związek konkretnej dwójki ludzi. Nie przemawia do mnie idea sugerowania się raczej "krajowym" trendem niż komfortem psychicznym własnego partnera. Facet żyje z krajem i przekonianiami czy z tą kobietą? Ta druga opcja, jaką opisałaś, Gosiu, nie powinna wywołać takiego chaosu w głowie autorki, ale tutaj niestety nie wystąpiła, za to ta "tajemnicza" i wywołująca zaniepokojenie u tej kobiety - owszem.
_v_, to racja, ale bez wątpienia łatwiej dojść do takiego wniosku obejmującego obie strony wtedy, kiedy komunikacja jest okej
Po pierwsze: istnieje przyjazn miedzy facetem, a kobieta. Mam przejaciela, z ktorym chodze na basen. Powody? moj maz nie lubi wody, woli biegac. Po drugie: basen daleko, jezdzimy 26 km-raz ja jade, raz on=taniej. Nic miedzy nami nie ma. Jest przeyjazn. On ma ukochana zone, ja dobrego meza. Czasami wpadnie do mnie (do nas) na pierogi, czasami chodze z nim na grzyby. I co? I GUCIO!!! bo sie lubimy i rozumiemy. TO KUMPEL!!!!!!!!!!!!!!!! czy to tak trudno zrozumiec?
Dziwie sie troche, ze we wszystkim upatrujecie zlo i zdrade. Picie kawy z facetem moze prowadzic do zdrady? po przeczytaniu tego zdania wybuchlam glosno smiechem.Ja nie lubie tak pisac, ale teraz to zrobie: drogie polskie kobietki! przestancie byc zaborcze, zazdrosne, przestancie byc podejrzliwe. Ja zyje od 30 lat poza granicami. I chwale sobie, ze tu gdzie zyje jest troche inaczej. Dajcie sobie na luz. Facet to nie wasza wlasnosc! Chce zdradzic, zrobi to w ...windzie albo i na dachu.
Autorka nie ma czasu na sport? przeszkadza jej, ze jest leniwy? No to facet sobie wyszukal taniec. Przeciez narzekala, ze nie umie tanczyc. A ze tanczy z kobieta? no ludzie....z sasiadem mial tam isc??? Czemu te spotkania maja sie skonczyc zdrada? czy oni nie maja rozumu??? czemu ona mu nie ufa?
Nie rozumiem, czemu dla wielu z was taniec, ktory badz co badz jest SPORTEM musi skonczyc sie w lozku. Nie rozumiem takze, czemu nie wierzycie w przyjazn miedzy facetem, a kobieta. Czy wy same sobie ufacie? czy kieruja wami w kazdej sytuacji zyciowej (taniec, kawa, rozmowa) instynkty seksualne? Ja na mojego przyjaciela nie patrze, jak na faceta: faceta juz mam, a dwoch nie potrzebuje. Dodam tylko, ze on jest dosyc przystojny. Ale przy tym madry i wierny zonie. Nigdy, przenigdy z tego nic nie bedzie, bo nie po to sie spotykamy.Ja tutaj znam wiele takich znajomosci/przyjazni. Szkoda, ze w PL to niepopularne i jest wrecz brane za wstep do jakiejs gry wstepnej seksualnej. Polskie kobiety sa troche...bluszczowate.
Przepraszam za te slowa. Bardzo przepraszam.
Ale takie mam zdanie. Gdy mialam odwiedziny z PL (moja kuzynka), ktora zna przeciez moje (normalne i stabilne) malzenstwo powiedziala mi: "moj maz nigdy by na to nie pozwolil, bym kolegowala sie z facetem". Widziala rowniez, na czym polega nasze kumpelstwo. Nie ma w tej relacji ani krzty seksualnosci! Na moje pytanie DLACZEGO? nie dostalam zadnej sensownej odpowiedzi. Dodam, ze moj maz nigdy w zyciu nie wpadlby na pomysl, zabronic mi tej znajomosci. Zreszta oni sie jako faceci tez lubia. Ale to moj kumpel.
Gosiu z łaski swojej przestan po raz kolejny pisac do nas z tonu osoby ktora oswieci polski ciemnogrod. Doprawdy juz w kazdym poscie podkreslilas ze mieszkasz za granica i jakos serio nie robi to na mnie bynajmniej wrazenia i nie sprawia ze mam ochote z automatu przyjac Twoj punkt widzenia jako moj wlasny
Wyobraz sobie ze my kobiety tu w Polsce tez miewamy przyjaciol pci odmiennej. Ja sama osobiscie mam takowego od kilkunastu lat a poznalam go juz po slubie. No i podobnie jak Ty bywalo ze spedzalam z nim czas bez udzialu meza. Piszemy do siebie gadamy przez fona itp. Jest tylko jedna roznica. Ja tego czlowieka wprowadzalam powoli do naszego zycia za wiedza i jednak akceptacja meza. Mial szanse go poznac, baa nawet z nim zakolegowac majac jednak szacunek do tego ze jest bardziej zzyty ze mna. Tak samo moj maz ma.kolezanki z ktorymi czasem wymienia wiadomosci spotykaja sie w wiekszym gronie na piwo itp a ja nie rwe wlosow z glowy ze mnie zdradza tymbardziej po alkoholu. Ale rowniez znam te kobiety ich partnerow... jest normalnie ...a dla mnie sytuacja w ktorej nagle niczym krolik z kapelusza wyskakuje bliska przyjaciolka o ktorej slowem nawet mi partner nie pisnal i dowiaduje sie ze oni to teraz beda sobie gdzies razem smigac na rozne zajecia to sorry ale cos tu nie jest tak. Ja wiem ze zdradzic mozna wszedzie nawet wyrzucajac smieci ale to nie oznacza ze bede jeszcze sobie dokladac takich okazji klepiac partnera po pleckach i mowiac "baw sie dobrze kochanie jakbyscie ze dlugo zabalowali to rano wracajac mnie nie obudz". No way
chomik9911 napisał/a:Cóż w moim związku nie ma zakazów i nakazów, jesteśmy dla siebie partnerami, nie rodzicami, a mimo to żadne z nas nie poszłoby na kurs tańca z przyjaciółką czy przyjacielem. Zresztą my sami dla siebie jesteśmy przyjaciółmi, a inni to po prostu bliscy znajomi. A nagle "spadająca" przyjaciółka, którą się poznaje w drodze do pracy ma prawo budzić niepokój, zazdrość i zdziwienie.. świat schodzi na psy.. Tacy wszyscy teraz otwarci, tolerancyjni - wszystko do momentu kiedy nas to nie dotyczy. Taniec to intymna relacja, bliskość ciał.. wytwarza chemię, zbliża - można znaleźć czas żeby zaproponować to dziewczynie czy żonie, urozmaicić związek, ale nie iść z PRZYJACIÓŁKĄ i nawet dziewczyny nie poinformować czy zapytać cóż ona na to.
Prawie sie z tym zgodze...prawie bo nie uwazam ze partner musi byc najlepszym czy wrecz jedynym przyjacielem. Mozna miec tez innych. Sek w tym ze w tej sytuacji przyjaciolka pojawila sie nagle znikad a Autorka zostala postawiona przed faktem ze ona jest i juz i beda wspolne tance. Porownania Pirxa do zakazow chodzenia na silke czy kurs szybowcowy nie jest dla mnie miarodajne bo jednak co innego swiadomosc ze facet idzie pocwiczyc niz to ze idzie z kobieta ktora zna chwile i juz awansowala do rangi jego psiapsi (a ktorej nawet na oczy nie widzialysmy) obejmowac sie w tancu. To nie jest randomowa pani intruktor z ktora bedzie tanczyl, to jest wybrana przez niego kobieta ktorej jego dziewczyna nie zna.
Ja sama jestem za przestrzenia w zwiazku ale nie wierze jakos tym wszystkim superpostepowym tutaj osobom ze dla nich byloby to kompletnie luuuzzzzznie i totalnie bezproblemowe. Takie jest jak nas osobiscie nie dotyczy ;-)
A ja zgadam się z Tobą i tak ja też jakoś średnio widzę te super otwarte związki i luuuuuz bo to jest teraz takie feszyn i na czasie, a w ogóle za granicą to ludzie są hoho o 100 lat przed nami jeśli chodzi o partnerstwo i otwartość.. a w Polsce średniowiecze, zaborczość i zamykanie pod kluczem. Pierdu pierdu
co do przyjaźni: ja odniosłam to do siebie i chodzi mi o to, że mój mąż ma przyjaciela (mężczyznę) a ja mam przyjaciółki (kobiety) jednak nie mamy jako każde z nas z osobna przyjaciół płci przeciwnej. Ja osobiście zawsze jak próbowałam się zaprzyjaźnić z mężczyzną to niestety kończyło się tym, że albo ja się zadurzałam, albo facet i jakoś tak nie wychodziło.
78 2016-10-18 15:25:00 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2016-10-18 15:26:29)
feniks35 napisał/a:chomik9911 napisał/a:Cóż w moim związku nie ma zakazów i nakazów, jesteśmy dla siebie partnerami, nie rodzicami, a mimo to żadne z nas nie poszłoby na kurs tańca z przyjaciółką czy przyjacielem. Zresztą my sami dla siebie jesteśmy przyjaciółmi, a inni to po prostu bliscy znajomi. A nagle "spadająca" przyjaciółka, którą się poznaje w drodze do pracy ma prawo budzić niepokój, zazdrość i zdziwienie.. świat schodzi na psy.. Tacy wszyscy teraz otwarci, tolerancyjni - wszystko do momentu kiedy nas to nie dotyczy. Taniec to intymna relacja, bliskość ciał.. wytwarza chemię, zbliża - można znaleźć czas żeby zaproponować to dziewczynie czy żonie, urozmaicić związek, ale nie iść z PRZYJACIÓŁKĄ i nawet dziewczyny nie poinformować czy zapytać cóż ona na to.
Prawie sie z tym zgodze...prawie bo nie uwazam ze partner musi byc najlepszym czy wrecz jedynym przyjacielem. Mozna miec tez innych. Sek w tym ze w tej sytuacji przyjaciolka pojawila sie nagle znikad a Autorka zostala postawiona przed faktem ze ona jest i juz i beda wspolne tance. Porownania Pirxa do zakazow chodzenia na silke czy kurs szybowcowy nie jest dla mnie miarodajne bo jednak co innego swiadomosc ze facet idzie pocwiczyc niz to ze idzie z kobieta ktora zna chwile i juz awansowala do rangi jego psiapsi (a ktorej nawet na oczy nie widzialysmy) obejmowac sie w tancu. To nie jest randomowa pani intruktor z ktora bedzie tanczyl, to jest wybrana przez niego kobieta ktorej jego dziewczyna nie zna.
Ja sama jestem za przestrzenia w zwiazku ale nie wierze jakos tym wszystkim superpostepowym tutaj osobom ze dla nich byloby to kompletnie luuuzzzzznie i totalnie bezproblemowe. Takie jest jak nas osobiscie nie dotyczy ;-)A ja zgadam się z Tobą
i tak ja też jakoś średnio widzę te super otwarte związki i luuuuuz bo to jest teraz takie feszyn i na czasie, a w ogóle za granicą to ludzie są hoho o 100 lat przed nami jeśli chodzi o partnerstwo i otwartość.. a w Polsce średniowiecze, zaborczość i zamykanie pod kluczem. Pierdu pierdu
co do przyjaźni: ja odniosłam to do siebie i chodzi mi o to, że mój mąż ma przyjaciela (mężczyznę) a ja mam przyjaciółki (kobiety) jednak nie mamy jako każde z nas z osobna przyjaciół płci przeciwnej. Ja osobiście zawsze jak próbowałam się zaprzyjaźnić z mężczyzną to niestety kończyło się tym, że albo ja się zadurzałam, albo facet i jakoś tak nie wychodziło.
No widzisz ja akurat mam takowego przyjaciela ale tak jak pisalam wyzej on sie nie zjawil znikad. Moj maz mial szanse go poznac i bywa ze spotykamy sie w 4 z jego zona tez. Nie forsowalam tego na sile bo tak i juzzz na zasadzie poznalam "Zdziska " i bede teraz z nim jezdzic na wspolne wypady nad morze bo Ty zawsze wolales gory. No hello.:)
a jakby się okazało, że Twój mąż pała niechęcią do niego od pierwszego wejrzenia?
bo tak się zdarza - po prostu od razu kogoś nie lubimy i nie ma przebacz.
czy wtedy zrezygnowałabyś całkowicie z tej znajomości, gdyby mąż tak chciał?
80 2016-10-18 15:39:24 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2016-10-18 15:39:45)
Feniks nie no to taką sytuację rozumiem jak najbardziej. Tu u Autorki chodzi właśnie o ten element zaskoczenia nagłą przyjaciółką. Jeśli jej facet ma przyjaciółkę tzn że sporo czasu się znają. Bo nie tytułuje się przyjacielem osoby , którą znamy 3 dni. Dlaczego nie przedstawił jej swojej partnerki? a jakby sytuację odwrócić, to myślę że jemu byłoby przykro i by się wkurzył. W związku dozwolone jest wszystko to co AKCEPTUJĄ obie strony i wtedy jest ok - to ma być oparte na szczerości i zaufaniu. Nie dziwi mnie natomiast reakcja Autorki, gdyż zwyczajnie czuje się oszukana. Pytanie teraz co z tym zrobić. Autorko jakiś pomysł?
81 2016-10-18 15:42:45 Ostatnio edytowany przez Gosia1962 (2016-10-18 15:53:26)
Ja pisze o moim zyciu poza granicami nie w kwestii podkreslenia "zagranicy", bo NAPRAWDE nie mam sie czym chwalic.
Ale:
ja zauwazam pewne "odmiennosci" w kwestii bycia zazdrosnym, matkowania facetom, zakazow i nakazow malzenskich. I to sa fenomeny, ktore dostrzegam w Polsce. Za moje porownania juz przeprosilam, wiec mi tu juz tak nie wypominaj.
Polskie zwiazki wygladaja zgola inaczej, niz te, ktore znam tu, gdzie zyje. I nic na to nie poradze, ze tak widze.
W Polsce mezom sie matkuje.
Mezom sie zabrania.
Mezow karze sie brakiem seksu.
Meza...trzyma sie jednym slowem krotko.
Ze to jest glupie uogolnienie, to ja sama wiem.
Ale:
nie znam gdzie indziej poza Polska takich zazdrosnic, jak Polki. I takich matkujacych doroslym facetom. I ciagle cos zakazujacych/nakazujacych. I potrafiacych powiedziec w towarzystwie: "Misiu nie jedz tej salatki, bo masz chora watrobe....."
Jeszcze raz przepraszam za moje porownania.
Nie po to o tym pisze, bo "zagranica". Nie o to w tym chodzi. NIE O MNIE TU CHODZI!!!
Obserwuje oba kraje. Obserwuje ludzi w nich zyjacych. POROWNUJE. Tak juz mam...lubie ludzi.
Ktos tu pisze "na urlop bede jezdzic ze Zdziskiem (kolega) nad morze, bo ty lubisz gory".
Czemu zaraz tak jechac po bandzie?
Wyjscie na basenen/kurs tanca/ wypad na grzyby na 2 godziny TO NIE URLOP.
Na urlopy jezdzi sie z mezem. Tu chodzi o co innego.
Ale zawsze mozna wyolbrzymic i przesadzic, zeby "udowodnic", ze ma sie racje, prawda?
"W Polsce mezom sie matkuje.
Mezom sie zabrania.
Mezow karze sie brakiem seksu.
Meza...trzyma sie jednym slowem krotko."
Gosiu na pewno są osoby, które tak żyją. Jednak jak sama na pewno zauważyłaś - szczęścia to im nie daje. Tego nie neguję, bo sama widzę to w swoim otoczeniu.
Mieszkałam w Norwegii, poznałam różne narodowości i wierz mi Polska to nie reguła. I Norweżki bywały zaborcze, Szwedki, Rumunki również. Tyczyło się to obydwu płci.
Natomiast wątek dotyczy sytuacji autorki, tej jednej konkretnej, a nie tego czy na świecie byłoby to akceptowane. Nie oceniajmy tu otwartości Autorki i ich związku, bo to nie nasza sprawa jak żyją. Ona nie akceptuje tego co się zaczyna u niej dziać, więc należy się zastanowić co zrobić żeby zmienić daną sytuację.
Autorko, nie wiem czy przeoczyłam to, ale była miedzy Wami szczera, spokojna ROZMOWA? powiedziałaś, że nie akceptujesz tej sytuacji? A może Twój facet specjalnie chce podsycić Twoją zazdrość/ zmusić do poświęcenia czasu na to żebyś to Ty z nim poszła i znalazła czas?
a jakby się okazało, że Twój mąż pała niechęcią do niego od pierwszego wejrzenia?
bo tak się zdarza - po prostu od razu kogoś nie lubimy i nie ma przebacz.czy wtedy zrezygnowałabyś całkowicie z tej znajomości, gdyby mąż tak chciał?
Moj maz nie jest takim czlowiekiem ze spojrzy na kogos i nie lubi ot tak z d...y. Ja zreszta tez tak nie mam. Musialby powiedziec o co chodzi i gdyby np chodzilo o to ze kolega sie ewidentnie do mnie przystawia albo jest skrajnie nieodpowiedzialnym czlowiekiem z ktorym boi sie mnie gdzies puscic to zrozumialabym jego zdanie i tak wybralabym jego bo meza kocham a przyjaciela conajwyzej bardzo lubie. Gdyby natomaist powiedzial nie bo nie to nie bylby moim mezem zapewne od poczatku
Zreszta to nie chodzi o to ze on go ma lubic czy nie tylko ufac mi i jemu na tyle zeby nie miec zastrzezen do naszej znajomosci. Zreszta kolezanki mojego meza nie musza byc koniecznie tez moimi.
dzięki za odpowiedź
No to Autorko wybierz mu zajecie sportowe sama, zeby zszedl z tapczanu. Zapisz go, zaplac mu, kup mu bilet na autobus. Ale upewnij sie prosze, ze tam nie ma kobiet. Bo inaczej to moze byc niebezpieczne i bedzie pachniec zdrada.
Sorry, moj sarkazm, ale ten caly temat jest dla mnie smieszny i ten "problem" jest wyssany z palca.
Nie podobalo ci sie, ze facet siedzi w domu.
Zrobil cos fajnego: uczy sie tanczyc=oboje mielibyscie pozytek.
Ty zazdrosna, zla i przerazona.
Wiec daj mu liste zajec na wieczory, w ktorych ma przyzwolenie brac udzial.
Uwaga: wszedzie sa kobiety. Nawet sprzataczka w klubie pilki noznej moze byc ladna i mloda. A wtedy co......bedzie tragedia.
86 2016-10-18 19:10:38 Ostatnio edytowany przez adiafora (2016-10-18 19:17:35)
jeju, ale tu nie chodzi o zdradę zaraz. Ani o to, że ładne kobiety mogą być wszędzie (przecież zdradzić można też z brzydką) tylko o to chodzi, że facet woli przykładowo iść na spacer ze sprzątaczka z klubu piłki nożnej niż z własną dziewczyną i stawia ją przed faktem dokonanym. Dzisiaj zapisał się na kurs tańca z przyjaciółką, jutro oznajmi partnerce, że spędza Sylwestra z przyjaciółką, w końcu jak się nauczy tańczyć to nawet dobry argument a pojutrze powie, że zaplanował wakacje z przyjaciółką...
Jak ludzie są w związku to to do czegoś zobowiązuje. Nie ma tak, że on się prowadza po kursach tańca z nieznajomymi przyjaciółeczkami, ani nawet ze znajomymi! a ona z innymi fagasami chadza na koncerty, do kina czy na basen. Tak się po prostu nie robi i nie stawia partnera w takiej syuacji. No chyba, że jest wyraźny i jasny układ, że każdy robi, co chce i nie musi się tłumaczyć. Ale chyba nie po to ludzie łączą się w pary, żeby żyć jak single.
Facet musi być naprawdę totalnym idiotą, żeby tak się zachowywać i jeszcze dziwić się o co kaman.
jeju, ale tu nie chodzi o zdradę zaraz. Ani o to, że ładne kobiety mogą być wszędzie (przecież zdradzić można też z brzydką) tylko o to chodzi, że facet woli przykładowo iść na spacer ze sprzątaczka z klubu piłki nożnej niż z własną dziewczyną i stawia ją przed faktem dokonanym. Dzisiaj zapisał się na kurs tańca z przyjaciółką, jutro oznajmi partnerce, że spędza Sylwestra z przyjaciółką, w końcu jak się nauczy tańczyć to nawet dobry argument
a pojutrze powie, że zaplanował wakacje z przyjaciółką...
Jak ludzie są w związku to to do czegoś zobowiązuje. Nie ma tak, że on się prowadza po kursach tańca z nieznajomymi przyjaciółeczkami, ani nawet ze znajomymi! a ona z innymi fagasami chadza na koncerty, do kina czy na basen. Tak się po prostu nie robi i nie stawia partnera w takiej syuacji. No chyba, że jest wyraźny i jasny układ, że każdy robi, co chce i nie musi się tłumaczyć. Ale chyba nie po to ludzie łączą się w pary, żeby żyć jak single.
Facet musi być naprawdę totalnym idiotą, żeby tak się zachowywać i jeszcze dziwić się o co kaman.
O to to dokładnie, 100 procent racji
Tu nawet nie padło słowo zdrada, Autorka nie zakazuje kontaktów ze światem , nie zamyka faceta na klucz w domu i nie leje pasem po tyłku za karę. Jezu ze zwykłego szacunku do dziewczyny nie stawia jej się w takiej sytuacji, to kretyńskie. Naprawdę ten świat zmierza w niebezpiecznym kierunku.. Patrząc na małżeństwo moich dziadków, które dla mnie osobiście jest wzorem, w życiu nie słyszałam żeby babcia czy dziadek zabierali kogoś innego na potańcówki. Zawsze razem chodzili, nawet teraz mając 83 lata zdarza im się pójść potańczyć. Gdziekolwiek by nie szli czy podejmowali jakieś decyzje ZAWSZE konsultują to między sobą i żadne nie uważa, że to trzymanie na smyczy. Są małżeństwem 60 lat, naprawdę szczęśliwym pomimo tego że całe życie oglądają się na siebie i uwzględniają.
dlaczego sie nie robi?
jeden z moich partnerów nie cierpial filmów sci fi. zabieranie go było udręką.
wolalam isc z kims, kto podzielal moja pasje
podobnie on - lubil chodzić na koncerty zespolow, ktorych nie mogłam zdzierzyc. chodzil wiec z kim chciał.
na basen nienawidzil chodzić. ja uwielbiam - gdybym wtedy znalazla kogos z kim moglabym chodzic, to bym chodzila z ta osobą. niezaleNie od jej plci.
No to Autorko wybierz mu zajecie sportowe sama, zeby zszedl z tapczanu. Zapisz go, zaplac mu, kup mu bilet na autobus. Ale upewnij sie prosze, ze tam nie ma kobiet. Bo inaczej to moze byc niebezpieczne i bedzie pachniec zdrada.
Sorry, moj sarkazm, ale ten caly temat jest dla mnie smieszny i ten "problem" jest wyssany z palca.
Nie podobalo ci sie, ze facet siedzi w domu.
Zrobil cos fajnego: uczy sie tanczyc=oboje mielibyscie pozytek.
Ty zazdrosna, zla i przerazona.Wiec daj mu liste zajec na wieczory, w ktorych ma przyzwolenie brac udzial.
Uwaga: wszedzie sa kobiety. Nawet sprzataczka w klubie pilki noznej moze byc ladna i mloda. A wtedy co......bedzie tragedia.
Hah, mógłbym powiedzieć, że to ja napisałem
Mimo że nie mam najmniejszego problemu z tym żeby mój mąż miał przyjaciół jakich sobie wybierze, żeby chodził na imprezy z kim chce, to nie wyobrażam sobie żeby zaczął chodzić na tańce z przyjaciółką.. Z prostej przyczyny. Od jakiegoś czasu razem chodzimy na takie tańce i wiem jakie emocje, jaka bliskość z tą osobą się w człowieku wyzwala. I nie nie musiałby zdradzić, ale nie sądzę żeby należało kusić los. A w tym przypadku jest to wielkie kuszenie. I o ile jestem otwarta i tolerancyjna to w takim wypadku zglosilabym głośny sprzeciw.
Hm. Ja widze to inaczej.
Nie jestesmy zwierzetami, ze jak powachamy plec przeciwna, to nam sie instynkt odzywa.
Kuszenie w tancu? A nie mozna spojrzec na to, jak na sport? Czy wszystkie pary, ktore ze soba zawodowo tancza rowniez ze sobia spia?
Chyba na wyrost i przesadzone te obawy.
To takie troche jakies niecywilizowane pisac, ze lepiej nie kusic bliskoscia. To co- wy nie chodzicie do masazysty, do ginekologa? Tam dopiero jest bliskosc!!!!!
ja nie odczuwam w tancu zwierzecego pozadania. taniec to ruch, sport, nabywanie wielu umiejetnosci i przyjemnie poskakac do muzyki.
Chyba, ze ty tak masz, ze jak wyniuchasz faceta na mniej niz 20 centymetrow, to ci sie zachciewa.
Ja tak nie mam.
Hm. Ja widze to inaczej.
Nie jestesmy zwierzetami, ze jak powachamy plec przeciwna, to nam sie instynkt odzywa.Kuszenie w tancu? A nie mozna spojrzec na to, jak na sport? Czy wszystkie pary, ktore ze soba zawodowo tancza rowniez ze sobia spia?
Chyba na wyrost i przesadzone te obawy.To takie troche jakies niecywilizowane pisac, ze lepiej nie kusic bliskoscia. To co- wy nie chodzicie do masazysty, do ginekologa? Tam dopiero jest bliskosc!!!!!
ja nie odczuwam w tancu zwierzecego pozadania. taniec to ruch, sport, nabywanie wielu umiejetnosci i przyjemnie poskakac do muzyki.
Chyba, ze ty tak masz, ze jak wyniuchasz faceta na mniej niz 20 centymetrow, to ci sie zachciewa.Ja tak nie mam.
Hehhehe, w totalu się zgadzam
Ja wczoraj u ginekologa byłam - tak mnie wymacał od wewnątrz i z zewnątrz, nie mówiąc już o piersiach, że powinnam się z marszu zakochać
he he he...a przynajmiej siarczyscie ucalowac i zaproponowac kawe/seks/ inne cacy.
No bo kuszaca sytuacja sie natrafila w sensie seksualnosci.
jak zwierzeta: powacha= i juz jest kopulacja
To prawda, że taniec to bardzo bliska "zabawa". Nie da się ukryć, że wzbudza pewne odruchy, a już na pewno emocje. Po to się zresztą tańczy! Po te emocja właśnie.
Autorko, chodzi tylko o to, że tańczy tysiące ludzi... tysiące ludzi przeżywa emocje... ale dla tych tysięcy nie mają one nic wspólnego ze zdradą, zakochaniem w partnerce tanecznej, pociągiem seksualnym.
To prawda jednak, że tak może się zdarzyć. Że Twój partner będzie jednym wśród tysiąca innych, który poleci w tango Pytanie: czy chciałabyś być z kimś takim? Może potraktuj to jako swoistego rodzaju sondę. Jeśli tak się stanie, to wiedz, że miałaś do czynienia z jakimś marnym, słabym dupkiem. Po co Ci ktoś taki?
A od wszystkich kobiet tego świata go nie odizolujesz. Więc może przekonać się o tym, jakim jest człowiekiem i co faktycznie go z Tobą łączy wcześniej niż później??
Swoją drogą - porozmawiaj z nim. Powiedz mu o swoich obawach. Powiedz mu też wprost o swojej zazdrości. Powinien to wiedzieć. A potem... nie możesz już nic więcej zrobić.
Po co wałkujecie taką prostą sprawę ?