Bardzo podoba mi się w jaki sposób rozwinął się ten temat 
Fajnie że zabrałeś się za lekturę książki Pawła Śląskiego - uczulisz się na przyszłość by wyczuć taką kobietę za nim cokolwiek się rozpocznie.
Autorze wątku, gratuluje, że szybko dochodzisz co i jak zadziałało w tym związku i że był to toksyk. A w sumie jest i będzie, ale to już nie twoja toksyczna piaskownica
Nie, tacy ludzie się nie zmieniają, a tym bardziej nie zmieni ich "partnerski" związek jak ktoś tu napisał, oni nie rozumieją czegoś takego jak "wspólnie" i "razem", działają tylko w obrębie "zwycięzca/przegrany"
priorty napisał/a:Na koniec jeszcze ciekawostka dla przyszłych pokoleń:
Także - drodzy Panowie - zanim zaciągnięcie hienę do ołtarza, wypytajcie swoją babkę o opinię na jej temat. Z książki "Hieny, modaliszki i czarne wdowy" wynika, że babki bezbłędnie diagnozują hieny.
Czasami się nie sprawdza z tymi babkami, hehe, swoją hiene poznałem przez moją babcie (wiecie, babcia, klub seniora, koleżanka z klubu ma problem kompem, a tam u koleżanki ona i BUM!). Babka nie wyczuła, aaaale moi rodzice czuli, że coś jest nie tak. Też nie chcieli mówić, bo to moje życie - za co ich bardzo cenie. Po wszystkim pomogli wygramolić się z tego bagna i żygania piaskiem (Słynna scena z "Jarhead" - fajnie opisuje jak to jest).
Makigigi napisał/a:Natomiast sądzę, że każdy, kto wcześniej nie naciął się na taką pijawkę, ma ogromne szanse ulec jej wpływom. Już mówię dlaczego - wspomniano tu, że takie osoby manipulują. Stosują skuteczne techniki, które sprawiają, że chcesz w to bagno brnąć i nie widzisz, w co się wikłasz. Mianowicie po pierwsze dają i zabierają swoją uwagę/uczucia.
O,o właśnie. Tacy ludzie wyczuwają, że albo masz problem z wytyczaniem granic, albo jesteś na tyle empatyczny i mający w sobie "małego ratownika" (tak to nazywam), by przy odpowiednich technikach manipulacji (zazwyczaj chłodno / ciepło, nagroda / kara) i długiej kreciej robocie, wojnie podjazdowej pod granice, w końcu puszczasz, mimo woli. Oni wręcz czerpią z tego dziką radość i dzięki temu czują, że żyją, że zwyciężają (jak to ktoś tu napisał - jest tylko relacja zwycięzca/przegrany). Po przekroczeniu x-dziesiątej granicy, mając już przed sobą śmierdzącą, sflaczałą, skołowaną rybę, zgadzającą się już prawie na wszystko (co cięższe przypadki hien) porzucają, mając już nowy cel na oku
To jak długo z hieną byłeś w sumie jest tylko wyznacznikiem jak mocne granice posiadałeś.
Może i dobrze, można je odbudować z mocniejszego kamienia i z wysoko wysuniętymi wieżami obserwacyjnymi 
priorty napisał/a:Przyznam szczerze, że studiowałem blog koniectoksycznychludzi pod koniec mojego związku (ostatnie 6 m-c). Tylko wtedy strasznie już mnie urobiła i sam już nie wiedziałem, czy to ja jestem nienormalny, czy jednak ona.
Też tak miałem. Tak podobno zachowują się ludzie będący podczas prania mózgu, nie rozróżniający kto już mówi prawdę, czy twój umysł czy pracz, jest to któraś z faz tej czynności. Podobno ostatnia z której ofiara ma szanse się jeszcze wydostać i powrócić do żywych.
Co do Ciebie, szybko z tego wyjdziesz. Ze swojego doświadczenia potrzebowałem ~ 0,5 roku studiowania książek, wizyt u specjalisty by dojść, że to nie do końca jam jest ostatnie g.... chodzące po ziemi (byłem wersją sflaczałej, śmierdzącej rybki) ~ 1,5 roku by normalnie funkcjonować, ~ 2 lata by znów cieszyć się życiem. No ale młodszy jestem dużo, mój pierwszy serio poważny związek, moje DDRD w tle, i kilka innych pobocznych problemów.Dlatego też spytałem się wcześniej czy problemy z rodzicami były, a Elle88 bezpośrednio spytała też o DDA, bo serio, tacy ludzie potrafią się wyczuć nosem na kilometry i stworzyć swoje toksyczne tango, nie wiem jak to jest.
Pisze to, bo w sumie sam jestem jednego ciekaw, jak to jest w nowych związkach po hienie i po swej "kuracji"? Mówiłeś o kolegach mających to za sobą, będących w nowych zdrowych relacjach. Wiadomo, że intensywność przeżyć i emocji dużo niższa, ale stabilność i ogólne zadowolenie związku zdecydowanie lepsze. Osobiście ciężko mi przywyknąć do tej normalności, braku ciągłej gry w tle, łapie się na tym, że tam z tyłu głowy wewnętrzny głos mówi mi "uważaj, to nie jest normalne, że ktoś coś od serca i bezinteresownie, bądź gotowy do kontry w razie co i obserwuj", choć wiem (?), że nie mam po co . Takie związki, co by nie było, zostawiają w tobie jakieś czarne ziarno, które chyba nie da się wyplewić.
P.S. Ktoś tu pisał o książkach na ten temat - fajno poczytać książki Melody Pia, o toksycznych związkach, rodzajach "nałogowca miłości" i nałogowca unikania bliskości" jak to działa itp. i gdzie mają podłoże takie wzorce zachowań. Dalsza część książek jest oczywiście jak zadbać o to, by braki które wywołały takie wzorce zachowań załatać.