Akt VI Koszmarny koniec, którego nie potrafię zrozumieć
Gdy byłem w trasie między miejscem zamieszkania a miejscem jej wczasowania, napisała mi wiadomość. Upominiała się o kilkadziesiąt złotych, które "pożyczyła" mi na bilety dla nas dwojga do teatru. Nie miałem gotówki, terminal się zepsuł. Zapłaciła, a ja zapomniałem. Stwierdziłem,że zrobię przelew, skoro mogę się uwolnić od niej za kilkadziesiąt złotych, choć wiedziałem, że jeszcze wróci po meble. Też chciałem je oddać, byle mieć spokój. Gdy dostała przelew, upomniała się o kolejną kwotę. Tym razem było to bezpodstawne kilkaset złotych. Zmieniłem front i stwierdziłem, że w takim razie oddam meble, jak spłaci przynajmniej część wartości auta. Początkowo się opierała, próbowała wmieszać w całą sytuację moją rodzinę, nawet partnerów mojego rodzeństwa. Ostetecznie jednak uległa i zgodziła się zapłacić. Umówiliśmy termin i przyjechała po meble.
Nie wiedziałem, co może się wydarzyć, więc zaprosiłem kilku świadków. Przyjechała z częścią swojej rodziny i nowym facetem, który wydawał się być już dobrze z nimi zaznajomiony. Zaczęli rozbierać i wynosić meble, a ja zapytałem, po co przyprowadziła mi go domu. Początkowo próbowała ukryć, że to jej nowy chłopak, później wreszcie rzuciła, że "sam tego chciałem - trzeba było nie godzić się na rozstanie". Nawet zrobiło mi się żal tego pajaca - był to mięśniak po 40., który nawet przebrał w moim domu koszulkę na taką na ramionczkach, żeby móc wyraźniej zaprezentować swoją największą zaletę - mięśnie. Prężył się, nosząc meble, a ja czułem się jak w jakimś brazylijskim melodramacie. Ona postawiła kropkę nad i w tej kurioznalnej sytuacji, zakładając koszulkę "I'm so good at doing bad things". Byłem nawet rozbawiony, czego nie wytrzymał mięśniak i w pewnym momencie podszedł do mnie, pytając: "Czy wszystko w porządku?". Oczywiście usłyszał,że nie jest w porządku, skoro przyłazi do mojego domu. Wyglądał na nakręconego na mnie. W pewnym momencie zaczął mi grozić, nazywając mnie cwelem, i twierdząc, że mnie "dojedzie". Kazałem mu wy***rdalać, a że za moim słowem stało kilku kumpli, usłuchał i wyszedł. Na pożegnanie zapytałem ją, po co mi do domu przyprowadziła taki kryminał. Skwitowała to tylko uśmiechem, wyrażającym jakiś rodzaj satysfakcji.
Od tamtej pory sie nie kontaktowaliśmy i nie widzieliśmy. Mam nadzieję, że tak zostanie. Chciałbym jednak zrozumieć, po co ta cała szopka z tym mięśniakiem. Grożenie mi w moim itd., podczas gdy jeszcze dzień wcześniej pisała, że choć nasze drogi rozchodzą się, docenia to, co dla niej zrobiłem. Jak w ciągu kilku dni z w miarę bliskiej osoby można zmienić się w wroga (jeśli to właściwe określenie)?
Sytuacja miała miejsce jakiś miesiąc temu. Od 2 tygodni wydaje mi się, że zaczyna robić jakieś podchody, bo zaprasza do znajomych na FB moich przyjaciół, z którymi spotkaliśmy się raz czy drugi.