nie pomożesz mi?
Nie ma sprawy
Neofita to człowiek nowo nawrócony. Paliłaś, przestałaś ("nawróciłaś się").
To pojęcie kiedyś stosowane było w kontekście wiary. Dziś używa się go także w odniesieniu do innych zjawisk.
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » STYL ŻYCIA I SPOŁECZEŃSTWO KOBIECYM OKIEM » Niepalący kontra palacze
Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
nie pomożesz mi?
Nie ma sprawy
Neofita to człowiek nowo nawrócony. Paliłaś, przestałaś ("nawróciłaś się").
To pojęcie kiedyś stosowane było w kontekście wiary. Dziś używa się go także w odniesieniu do innych zjawisk.
alisesa napisał/a:nie pomożesz mi?
Nie ma sprawy
Neofita to człowiek nowo nawrócony. Paliłaś, przestałaś ("nawróciłaś się").
To pojęcie kiedyś stosowane było w kontekście wiary. Dziś używa się go także w odniesieniu do innych zjawisk.
podpalałam rzadko kiedy miałam swoją paczkę. podbierałam innym. to było jakieś 12-15 lat temu w okresie nastolatkowego buntu i studenckiego luzu. zakrawa o hipokryzję!
podpalałam
Bez znaczenia jak to nazwiesz. Paliłaś.
rzadko kiedy miałam swoją paczkę. podbierałam innym. to było jakieś 12-15 lat temu w okresie nastolatkowego buntu i studenckiego luzu. zakrawa o hipokryzję!
Owszem, to zakrawa na hipokryzję
W moim otoczeniu mam osoby palące, osoby, które nigdy nie paliły i neofitów właśnie.
Pytanie retoryczne: które osoby zwykle najgwałtowniej (najostrzej, najbardziej agresywnie) reagują na palaczy?
ah. wsio radno. już sami nie wiecie jak mnie zdyskredytować. jeżeli uważasz mnie za hipokrytkę, feel free. podpalałam, więc wiem co to papieros. a nie zamierzam zwalczać palaczy. troszczę się o swoje najbliższe środowisko w którym żyję. to jest indywidualna decyzja, chcesz palić - pal, nie chcesz to nie pal. co mnie to. ale właśnie kiedy leże w łóżku przy otwartym oknie i mam nasmrodzone fajkami pomimo, że nie palę. sorry. nikt z was chyba się na prawdę poważnie nie zastanowił o czym piszę. ja już jestem zmęczona tą dyskusją. na razie żądnego sensownego argumentu nie usłyszałam, dlaczego palacz ma mi prawo smrodzić w okno. więc wymyślacie na mnie jaka to nie jestem bo mam inne zdanie. szkoda gadać. jedziecie po mnie, a żadna nie odpisała na to co napisałam czy _V_ powtarzając w praktyce moje słowa. tak więc nie ma co dywagować dalej.
na koniec mogę powiedzieć, że w pracy przy kawie rozmówiliśmy się z kolegami i koleżankami (zarówno palącymi jak i nie) na ten temat. i nawet palacze stwierdzili, że dym papierosowy przeszkadza, ale kiedy jest się uzależnionym ciężko jest sobie odmówić i tak jak mówiłam, zapalenie papierosa jest tak naturalne, że nikt się nie zastanawia, że dmucha w twarz komuś kto nie ma dziecka, ani nie jest w ciąży. dajcie spokój, bronicie swojego nałogu i to mnie rozbraja. nikt Małpa, która opisała swoje poważne problemy zdrowotne, nikt z was nie próbuje powiedzieć fajkom nie. btw. teraz też obudziłam się, okna otwarte i już w cafe na dole kelnerki kurzą, wyszłam na balkon: 3 stoją i palą. wszystko czuć u mnie na chacie. jeżeli uważacie, że nie paląc mam zamknąć okno jak mi się nie podoba, to bezwzględnie końćzę to dyskusję. miłego dnia
alisesa, daj na luz, ok?
Przyszłaś tu, wrzuciłaś wszystkich do jednego wora i reagujesz agresją, bo ludzie się burzą ;-)
Ochłoń!
Nie każdy palacz jest dmuchającym na innych chamem. A Ty totalnie generalizujesz, piszesz do nas per ''palacze'', jesteś niemiła. Po co? Daj na luz.
Przykro mi, że ktoś Ci dymi do mieszkania przez otwarte okno i musisz to wdychać. Jednakże NIE JA jestem tą osobą. W moim sąsiedztwie byś tego nie doświadczyła. Co więcej mam powiedzieć? Przecież nie mam wpływu, co robią inni ludzie i na to, jak się zachowują. Jakiej reakcji oczekujesz?
----------------
Truskaweczko, oczywiście, że nie palę w tłumie.
Ja ogólnie mało teraz palę, ok. 3 papierosów dziennie, zazwyczaj po posiłkach.
W miejscach publicznych typu przed restauracją, czy na ulicy, nie zdarza mi się palić, bo uważam, że kobieta z papierosem prezentuje się wulgarnie.
----------------
luc, nie próbowałam desmoxanu, choć widziałam reklamę. Działa? Warto?
Mysle ze komus kto pali 3 fajki dziennie desmoxan niepotrzebny, wrecz jakbys brala go zgodnie z ulotka to nie wiem czy bys nie wykitowala z wrazenia
Mysle ze komus kto pali 3 fajki dziennie desmoxan niepotrzebny, wrecz jakbys brala go zgodnie z ulotka to nie wiem czy bys nie wykitowala z wrazenia
Przed zajściem w ciążę paliłam 2 paczki dziennie... Przestałam na czas ciąży, o dziwo dałam radę bez problemu. Ale nałóg wrócił kilkanaście miesięcy później.
Odkąd dowiedziałam się, że mam refluks, postanowiłam rzucić, ale nie byłam w stanie tak po prostu przestać, więc zaczęłam ograniczać.
No i doszłam do 3 sztuk dziennie. Mam nadzieję, że mi się uda i za jakiś czas dojdę do zera.
Wiem, ze palilas, ale skoro udalo ci sie tak ladnie ograniczyc to próbuj bez wspomagaczy desmoxan to cytyzyna odpowiednik nikotyny, po co się truć.
Mysle ze komus kto pali 3 fajki dziennie desmoxan niepotrzebny, wrecz jakbys brala go zgodnie z ulotka to nie wiem czy bys nie wykitowala z wrazenia
Analogicznie: nie jestem alkoholikiem, przecież to tylko 1 piwo dziennie
Cóż, ów Allen Carr może być Twoim autorytetem w tej dziedzinie, dla innych być nie musi. Dla mnie nie jest.
Nie tylko moim. Jego metoda pomaga ludziom na całym świecie rzucić palenie i biorąc pod uwagę efekty (czyli trwałe wyleczenie z nałogu) jest NAJSKUTECZNIEJSZA.
Mój mąż rzucił palenie tylko dzięki jego książce . Zrobił to bez problemu, bez użycia silnej woli, po wielu nieudanych próbach z silna wola własnie oraz z nicoretami i desmoxanami...
Mnie zapoznanie sie z metoda Carra zainspirowało do stworzenia czegoś naprawdę fajnego i pozytywnie zmieniło moje życie , a ja nie jestem uzależniona od nikotyny.
I co to znaczy, że wszyscy palacze są tacy sami? Obracam się w tym gronie kupę lat i stwierdzam przeciwnie
Sprecyzuję...Palacze są tacy sami jako palacze , a nie jako ludzie w ogóle. Ja też obracam się w tym gronie i to bardzo dosłownie. Chodzi o to , że mechanizmy tego uzależnienia są takie same u wszystkich. tu nie ma niuansów jak w przypadku alkoholizmu. Nikotyna jest narkotykiem uzależniającym fizycznie i na każdego działa tak samo. Pierwsza przygoda z papierosem oznacza, że uzależniasz swój mózg od trującej substancji. Kropka. To jest FIZJOLOGIA . Każdy musi sie wypróżniać, nawet królowa Elżbieta i każdy palacz jest uzależniony od nikotyny, bez względu na to czy jest robotnikiem czy arystokratą.
Taka sama argumentacja czyli jaka? Na palenie, na rzucanie, czy jeszcze na coś innego?
Argumentacja gloryfikująca nałóg i umniejszająca jego skutki:
-mój dziadek /szwagier/wujek palił całe życie i dożył dziewięćdziesiątki, czyli palenie nie jest aż takie groźne
-ja nikogo nie krzywdzę paląc, truje tylko siebie i mam do tego prawo...czyli idąc dalej - dym papierosowy jest szkodliwy tylko w momencie gdy go wdycham podczas zaciągania się ale już przy wydechu zmienia się w różowy obłoczek neutralny dla ludzi obok mnie i dla środowiska.
-ja jestem inny/lepszy niż cała reszta palaczy, ale tylko ja.
Argumentacja pt dlaczego palę:
-bo lubię
-bo mnie to uspokaja
- bo nie mogę się bez papierosa skoncentrować
-bo nie wiem co zrobić z rękami
-bo nie wiem jak zagospodarować czas przeznaczony na palenie
- gdzieś na szarym końcu, albo najczęściej wcale - bo jestem uzależniony
Argumentacja pt dlaczego chcę rzucić:
-bo kasa
-bo zdrowie
-bo żona kazała
-nigdy - bo wcale nie potrzebuję papierosów.
słyszałam tą argumentację (tak, zawsze taką samą) wczoraj, przedwczoraj i tydzień temu. wybacz więc , ale w tej kwestii będę jednak wierzyć autorytetom i psychologii oraz własnemu doświadczeniu i własnym kompetencjom, a nie kilku palaczkom z forum.
Chyba trochę Cię poniosło
Porównanie pijaczka do palacza.
No to niech poniesie mnie jeszcze bardziej , bo porównam palacza do narkomana, a raczej nazwę go narkomanem własnie. Nikotyna zabija o wiele więcej osób niż wszystkie narkotyki i dopalacze świata razem wzięte (przypominam , że zdrowotne skutki palenia to nie tylko rak płuc). Nikotyna jest najgroźniejszym i najbardziej śmiercionośnym narkotykiem jaki kiedykolwiek powstał i jak na razie nie ma żadnej konkurencji . alkohol, jakkolwiek bezwzględny i okrutny, nie dorasta jej w tej kwestii do pięt.
Nikotyna jest najgroźniejszym i najbardziej śmiercionośnym narkotykiem jaki kiedykolwiek powstał i jak na razie nie ma żadnej konkurencji . alkohol, jakkolwiek bezwzględny i okrutny, nie dorasta jej w tej kwestii do pięt.
Słyszałaś o narkotyku o nazwie Krokodil pochodzącym z Rosji?
Wyżera ciało i prowadzi bezpośrednio do śmierci w większości przypadków.
To jest śmiercionośny narkotyk. Nie wrzucam zdjęć, bo są przerażające i myślę, że moderacja by zadziałała.
Oczywiście papierosy też zabijają, ale nie od razu i nie każdego, kto je pali.
To loteria.
Przy narkotykach typu heroina, Krokodil, metamfetamina - tu wyboru nie ma. Przestajesz, albo umrzesz.
Więc dla mnie porównanie nie jest trafione, bo to nie jest to samo.
Oczywiście, mechanizmy uzależnienia takie same, tu się zgodzę.
P.S Proszę nie pisać, że umniejszam szkodliwość papierosów, bo palę. Nie umniejszam, wiem, że są szkodliwe dla zdrowia. Ale mniej od innych - jak wyżej.
Słyszałaś o narkotyku o nazwie Krokodil pochodzącym z Rosji?
A ile osób zażywa Krokodil w stosunku do osób palących papierosy?
Ile więc osób zginie od Krokodila, a ile od nikotyny? Nie chodzi mi o to kto umrze w sposób bardziej spektakularny, ale o liczbę osób, które zabiją papierosy. w tej konkurencji Krokodil wymięka.
Oczywiście papierosy też zabijają, ale nie od razu i nie każdego, kto je pali.
To loteria.
Fajna loteria. Może umrę , może nie... a co tam zaryzykuję, w końcu jest powód aby ryzykować - śmierdzący dym i paskudny smak. Ale może sie uda, może ja akurat nie umrę.
To rosyjska ruletka raczej.
Przy narkotykach typu heroina, Krokodil, metamfetamina - tu wyboru nie ma. Przestajesz, albo umrzesz..
a kto ma wybór przy papierosach? ty? O tym czy nikotyna cię zabije czy nie, nie zadecydujesz sama. Jednak paląc masz bardzo duże szanse, że papierosy cie zabiją. To sa szanse o wiele większe niż ci sie wydaje.
A to co robisz to jest własnie umniejszanie szkodliwości palenia, mechanizm obronny, aby nie mieć aż tak ogromnego poczucia winy, za rujnowanie własnego zdrowia.
Fajna loteria. Może umrę , może nie... a co tam zaryzykuję, w końcu jest powód aby ryzykować - śmierdzący dym i paskudny smak. Ale może sie uda, może ja akurat nie umrę.
Odnoszę wrażenie, że każde moje słowo próbujesz ośmieszyć i przedstawić w taki właśnie, brzydki sposób.
A jedyne, co chciałam dać do zrozumienia, to to, że nie każdego papierosy zabiją, a co się tyczy Krokodila, praktycznie każdy, kto chociaż raz spróbował, umrze (śmierć po 2-3 latach od przyjęcia pierwszej dawki z powodu postępującej gangreny).
Niepotrzebne są kazania o poczuciu winy, czy o umniejszaniu szkodliwości palenia, bo każdy wie, że fajki są szkodliwe, nawet ja - osoba paląca.
Odnoszę wrażenie, że każde moje słowo próbujesz ośmieszyć i przedstawić w taki właśnie, brzydki sposób.
Bardzo mylne wrażenie. Nie mam takiego celu.
W brzydki sposób? dlaczego?
wiesz, loteria jest fajna, jeśli można wygrać na niej pieniądze, albo misia, a nie jeśli chodzi o czyjeś życie. To ty użyłaś tego słowa w w bliskim sąsiedztwie słowa "zabijac"
wybacz , nazywam rzeczy po imieniu. Papierosy nie są tylko szkodliwe dla zdrowia, są śmiercionośne.
Cyngli napisał/a:Odnoszę wrażenie, że każde moje słowo próbujesz ośmieszyć i przedstawić w taki właśnie, brzydki sposób.
Bardzo mylne wrażenie. Nie mam takiego celu.
W brzydki sposób? dlaczego?
wiesz, loteria jest fajna, jeśli można wygrać na niej pieniądze, albo misia, a nie jeśli chodzi o czyjeś życie. To ty użyłaś tego słowa w w bliskim sąsiedztwie słowa "zabijac"
Nie mam 4 lat, więc bardzo Cię proszę, byś zamieniła ten protekcjonalny i nabijający się ton na normalny, który będzie przyjemniej odbierany w dyskusji.
Słowa ''loteria'' nie użyłam sobie dla jaj, tylko w celu uświadomienia, że można palić 40 lat i mieć zdrowie jak koń, a można w ogóle nie palić i zejść na raka płuc. NIE DA SIĘ tego przewidzieć.
Cyngli, palenie powoduje 80-85% wszystkich zachorowań na raka płuc (w USA - to tak na szybko znalezione w sieci).
Więc owszem, da się - a przynajmniej okreslić stopień ryzyka.
Ja tez nie mam czterech lat i uważam swój ton za normalny
I nie nabijam sie.
Przewidzieć nie można, ale po co sie truć i kusić los (bardzo realnie kusić) gdy absolutnie nie ma takiej potrzeby?
Po co bronic czegoś co jest totalnie bez sensu? tylko po to żeby bronić?
(tak, bronisz palenia, w subtelny i zakamuflowany sposób, ale jednak bronisz, ja to widzę )
Na to pytanie odpowiedz sama sobie, bez bicia piany na forum. Może coś ci to uświadomi...
Nie bronię palenia, a jedynie nie zgadzam się z porównaniem do narkotyków.
Tekst o biciu piany sobie wypraszam i naprawdę, mogłaś go sobie darować, skoro, jak twierdzisz, Twoje posty są w normalnym tonie i wcale nie złośliwe.
Ciekawe jest to, że gdyby ktoś tutaj próbował bronić picia, tak jak bronione jest palenie, to by się rozpętało pandemonium
Słowa ''loteria'' nie użyłam sobie dla jaj, tylko w celu uświadomienia, że można palić 40 lat i mieć zdrowie jak koń, a można w ogóle nie palić i zejść na raka płuc. NIE DA SIĘ tego przewidzieć.
Fakt, że zdrowym trybem życia nie zawsze można się uchronić od choroby, ale jest coś takiego jak mniejsze i większe ryzyko. I przy obecnym stanie nauki każdy, kto decyduje się na palenie wie, czym ryzykuje. Nie chcę tutaj powiedzieć, że jak ktoś pali to zasługuje na to, żeby zachorować, ale palacz z rakiem płuc jest w pewnym stopniu odpowiedzialny za swoją chorobę, tak jak narkoman czy alkoholik za to, że sobie zniszczył wątrobę, albo łamiący przepisy motocyklista za wypadek.
W moim otoczeniu, wśród dalekich znajomych, jest przypadek raka płuc, właśnie od palenia. Mężczyzna młody, trochę powyżej 40. Wiadomo, że to jest straszna tragedia, dla niego i dla rodziny. Są zmuszeni prowadzić zbiórkę społeczną na terapię wspomagającą, która nie jest refundowana przez NFZ.
Życzę im żeby uzbierali, ale poza symboliczną kwotą się nie dołożyłam, bo wolę wspierać bezdomne koty, które cierpią niewinnie niż kogoś, kto sam na siebie sprowadził nieszczęście. Znam mnóstwo palaczy, którzy mówią: Na coś trzeba umrzeć, to umrę na raka. Nie zastanawiając się nad tym jakie nieszczęście mogą sprowadzić - nie tylko na siebie, na bliskich. Jakby sobie nie zdawali sprawy, jak wyniszczająca i bolesna jest ta choroba. Niech sobie będą statystyki, mnie to na pewno ominie.
Jakoś zbyt wielu ludzi nie omija. W mojej rodzinie dużo ludzi pali, tak samo w rodzinie męża i jakoś ich nie powstrzymuje, że wielu krewnych zmarło na nowotwory. Ludzie sami na siebie sprowadzają tragedię, której można było uniknąć. I na dodatek narażają innych, nie od dziś wiadomo, że bierne palenie też jest szkodliwe.
Małpa69 napisał/a:Mysle ze komus kto pali 3 fajki dziennie desmoxan niepotrzebny, wrecz jakbys brala go zgodnie z ulotka to nie wiem czy bys nie wykitowala z wrazenia
Analogicznie: nie jestem alkoholikiem, przecież to tylko 1 piwo dziennie
Znasz mechanizm tego leku? Jak widać nie. Ten lek zawiera cytyzyne, ktoś kto pali 3 papierosy dziennie jest uzależniony psychicznie, a nie od nikotyny jako takiej, tutaj desmoxan nie pomoże, a może wręcz zaszkodzić bo organizm dostając dawki cytyzyny większe aniżeli przyjmował nikotyny w razie niewypału zacznie się domagać papierosów w ilości większej niż 3 dziennie.
PS Wiecie że jest lek Zyban, świetny, leczy z uzależnienia psychicznego, jest bardzo skuteczny, tylko u nas nie jest on refundowany i kosztuje bardzo dużo, w wielu krajach jest a niego refundacja albo wręcz jest darmowy, u nas zamiast pomóc rzucać, leczy się skutki, co jest o wiele kosztowniejsze, gdzie tu sens i logika.
Bardziej chciałam się odnieść do samego uzależnienia.
Każdy tłumaczy się tak, że przecież nie pije, nie pali dużo, ograniczył.
Bo co to są trzy papierosy dziennie czy 1 piwo dziennie - przecież to jeszcze nie nałóg
Nie bronię palenia, a jedynie nie zgadzam się z porównaniem do narkotyków.
Zasięgnij więc informacji u źródeł i dowiedz się jaka jest śmiertelnośc (w liczbach) z powodu palenia papierosów, a jaka z powodu zażywania narkotyków.
Bronisz palenia, jak każdy palacz. robisz to w szczgólny sposób, bo kreujesz się na palacza wyższej rangi, na kogoś lepszego od innych. Mnie nie oszukasz w tej kwestii, nawet gdybyś jeszcze 100 razy użyła argumentu , że mój ton jest pretensjonalny i złośliwy.
a prosiłam , żebyś na moje pytania odpowiedziała samej sobie dlatego, że wtedy być może zrobisz to szczerze i nie będziesz miała odruchu postawienia kontry.
Bardziej chciałam się odnieść do samego uzależnienia.
Każdy tłumaczy się tak, że przecież nie pije, nie pali dużo, ograniczył.
Bo co to są trzy papierosy dziennie czy 1 piwo dziennie - przecież to jeszcze nie nałóg
W nqałogu nie ma znaczenia ani czas jego trwania, ani ilość alkoholu czy papierosów, chodzi o to że nie umiemy sobie czegoś odmówić i musimy po to sięgnąć. Ale z punktu leczenia danego nałogu ilość już ma znacznie.
. Ale z punktu leczenia danego nałogu ilość już ma znacznie.
w przypadku uzależnienia od nikotyny - NIE
Kreuję się na palacza wyższej rangi... No jasne.
Bo mam inne zdanie od Twojego i nie porównuję papierosów do narkotyków.
Ok, to ja nie mam więcej pytań.
---------
_v_, tak palę 3 dziennie. I wciąż twierdzę, że to dalej jest nałóg.
Napisałam też, że celowo ograniczam liczbę wypalanych papierosów, bo nie jestem w stanie rzucić od razu i po prostu brakuje mi dymka.
Ale tego oczywiście nikt nie przeczytał, bo po co. Lepiej komuś wmówić, że broni swojego nałogu i w ogóle się do niego nie przyznaje...
Cyngli, masz rację, rzeczywiście tak pisałaś
Małpa69 napisał/a:. Ale z punktu leczenia danego nałogu ilość już ma znacznie.
w przypadku uzależnienia od nikotyny - NIE
No pewnie z powodu trzech papierosow dajmy palaczowi kilka tabletek cytyzyny..... Cyngli nie jest teraz uzależniona od nikotyny, tylko od tego rytuału palenia trzech papierosów dziennie, z czym jestem pewna poradzi sobie bez trucia się cytyzyną
Mi się udało na desmoxanie na jakiś czas rzucić, nie przypilnowałam jednak regularnego brania leku i do nałogu wróciłam, natomiast kiedy nie paliłam i tak rano szłam zapalić, bo byłam tak do tego przyzwyczajona dopiero po chwili przychodziła myśl że ja już nie palę...
Napisałam też, że celowo ograniczam liczbę wypalanych papierosów, bo nie jestem w stanie rzucić od razu i po prostu brakuje mi dymka.
Ale tego oczywiście nikt nie przeczytał, bo po co. Lepiej komuś wmówić, że broni swojego nałogu i w ogóle się do niego nie przyznaje...
Ja to przeczytałam .
Kilka stron temu paliłaś 6 i wściekłaś się, że nie nazwałam twojego ograniczenia palenia sukcesem, więc zejście do trzech przemilczę.
MamaMamusia napisał/a:Małpa69 napisał/a:. Ale z punktu leczenia danego nałogu ilość już ma znacznie.
w przypadku uzależnienia od nikotyny - NIE
No pewnie z powodu trzech papierosow dajmy palaczowi kilka tabletek cytyzyny..... Cyngli nie jest teraz uzależniona od nikotyny, tylko od tego rytuału palenia trzech papierosów dziennie, z czym jestem pewna poradzi sobie bez trucia się cytyzyną
Mi się udało na desmoxanie na jakiś czas rzucić, nie przypilnowałam jednak regularnego brania leku i do nałogu wróciłam, natomiast kiedy nie paliłam i tak rano szłam zapalić, bo byłam tak do tego przyzwyczajona dopiero po chwili przychodziła myśl że ja już nie palę...
JA jestem przeciwniczką używania jakiejkolwiek farmakologii w procesie rzucania palenia. Nie polecam nawet gum z nikotyną.
Uważam, że Cyngli jest uzależniona od nikotyny.
Ty nie rzuciłaś palenia, tylko miałaś przerwę. Nie wróciłaś więc do nałogu, bo nigdy go nie pokonałaś.
Nie ma czegoś takiego jak uzależnienie psychiczne. Ten nałóg to tylko i wyłącznie uzależnienie mózgu od nikotyny. tylko tyle.
kiedy papierosy po raz pierwszy pojawiły się na "rynku", dostępne dla mas, były super. zachwalano ich zdrowotne (tak!) właściwości i lansowano. były modne. potem zanotowano znaczny wzrost zachorowań na raka i choroby serca i powiązano to z paleniem papierosów. szybko zaczęto papierosy ściągać z piedestału, a już wtedy był to lukratywny biznesik. po jakimś czasie papierosy wróciły w pełnej glorii. teraz jest moda na eko to marketingowcy wymyślili e-papierosy. i tak koło się toczy. to jest BIZNES i to bardzo intratny stąd też robi się wszystko, żeby był akceptowalny społecznie. to za duże pieniądze, wpływy i polityka pewnie też. aż taka mądra nie jestem, ale nie zdziwiłoby mnie to.
chciałam jednak dodać, że abstrahując już od różnicy zdań, osoby palące w tej dyskusji mówią jedynie o tym, że palą. ja również z tej dyskusji wnioskuję, że w ten sposób umniejszają swój nałóg poniekąd mówiąc, że nie jest taki straszny jak narkotyki, jak alkohol czy inny krokodil. ale dlaczego nie straszny? dlatego, że po papierosie nie zataczasz się, nie rzygasz i nie robisz pod siebie? dla tego, że nie puszczasz się za działkę? złudne. widziałam kiedyś na żywca płuca palacza zalane formaliną. coś obrzydliwego. po prostu nie widzisz tego na co dzień. powoli zaczniesz dostrzegać skutki: wydzielina, kaszel - obrzydliwe poniekąd, ale wciąż nie tak bardzo jak pijany człowiek.
to nie jest żadna loteria jak kto reaguje na papierosy. to zwykła genetyka. oczywiście, że są ludzie, którzy palą do końca. mają po prostu lepszą skłonność (genetyczną!) do walczenia z wolnymi rodnikami. ale tych ludzi jest jeśli dobrze pamiętam jakieś 3%.
pamiętajcie, że są ludzie z gorszym zdrowiem, mogą być astmatycy, czy uczuleni na dym, tego nie przewidzicie. dym nie zamienia się w różową chmurkę i jest szkodliwy również dla innych. i innym śmierdzi, a jest to bardzo brzydki zapach. także wy skracacie sobie życie na życzenie, ale dlaczego inni muszą? palenie bierne jest również bardzo szkodliwe.
a tak btw, ostatnio miałam przyjemność jechać pociągiem 12 godzin. za mną siedziała kobieta, która na każdej stacji szła zapalić (co tam, że na stacji), a potem co jakiś czas charała, kaszlała, ściągała flegmę fuj. obrzydza mnie to w takim samym stopniu jak zapijaczony człowiek. już nie mówię, że waliło potem od niej na pół wagonu po każdym dymku. myślałam, że nie wytrzymam. 12 godzin jej charania, no coś obrzydliwego. ale pewnie zaraz powiecie, że nie miała kultury czy cuś.
aliseso, kiedyś podjęto próbę wprowadzenia na rynek papierosa bez nikotyny. smakował tak samo jak normalny papieros, tylko był pozbawiony uzalezniającego narkotyku a mimo to nikt nie chciał go palić, żaden miłośnik dymka. Ciekawe dlaczego?
Oczywiście , że za budowaniem określonych postaw i przekonań odnośnie palenia stoi ogromny biznes. Przedstawiciele koncernów tytoniowych zacieraja rączki czytając teksty w stylu - pale bo lubię, nie mogę obejść się bez papierosa, papieros mnie uspokaja, rzucić jest bardzo trudno itp.
gdyby tak bylo to bez problemu przestawilabym sie na tabake ktora daje wiecej nikotyny niz papieros, a jednak tabaka papierosa mi nie zastepuje
Ja bym jednak nie stawiała znaku równości między papierosami a narkotykami i alkoholem. Tak samo nałóg, tak samo szkodzi użytkownikowi, ale nie widziałam żeby ktoś po dymku był agresywny (choć fakt, że na głodzie nikotynowym można być). Narkotyki i alkohol są bardziej szkodliwe społecznie. Można być palaczem nieuciążliwym dla otoczenia, jeśli się nie pali w miejscach publicznych i nie wyrzuca petów na ulicę. Nie każdy palacz wypala fajkę "co przystanek" i nie każdy charka, więc bez przesady z tym najeżdżaniem, że obrzydliwe...
Cyngli napisał/a:Napisałam też, że celowo ograniczam liczbę wypalanych papierosów, bo nie jestem w stanie rzucić od razu i po prostu brakuje mi dymka.
Ale tego oczywiście nikt nie przeczytał, bo po co. Lepiej komuś wmówić, że broni swojego nałogu i w ogóle się do niego nie przyznaje...
Ja to przeczytałam .
Kilka stron temu paliłaś 6 i wściekłaś się, że nie nazwałam twojego ograniczenia palenia sukcesem, więc zejście do trzech przemilczę.
Tak, ale przez kilka dni ograniczyłam o połowę. Pisałam, że moim celem jest zejście do zera. To zabronione?
Poza tym, nie prosiłam Cię o błogosławieństwo ani o cieszenie się z mojego ''sukcesu''.
luc napisał/a:Cóż, ów Allen Carr może być Twoim autorytetem w tej dziedzinie, dla innych być nie musi. Dla mnie nie jest.
Nie tylko moim. Jego metoda pomaga ludziom na całym świecie rzucić palenie i biorąc pod uwagę efekty (czyli trwałe wyleczenie z nałogu) jest NAJSKUTECZNIEJSZA.
To wyłącznie Twoje zdanie (choć nie wydaje mi się abyś na sobie przetestowała) i kilku (jak sądzę), może kilkunastu palaczy, którym pomogło. Ja nie znam nikogo, natomiast znam palaczy, którzy rzucili przy innej metodzie.
Więc wybacz, ale oprę się na swoim doświadczeniu, a nie na jednostkowej opinii forumowiczki. Bez urazy.
I co to znaczy, że wszyscy palacze są tacy sami? Obracam się w tym gronie kupę lat i stwierdzam przeciwnie
Sprecyzuję...Palacze są tacy sami jako palacze , a nie jako ludzie w ogóle. Ja też obracam się w tym gronie i to bardzo dosłownie. Chodzi o to , że mechanizmy tego uzależnienia są takie same u wszystkich. tu nie ma niuansów jak w przypadku alkoholizmu. Nikotyna jest narkotykiem uzależniającym fizycznie i na każdego działa tak samo. Pierwsza przygoda z papierosem oznacza, że uzależniasz swój mózg od trującej substancji. Kropka. To jest FIZJOLOGIA . Każdy musi sie wypróżniać, nawet królowa Elżbieta i każdy palacz jest uzależniony od nikotyny, bez względu na to czy jest robotnikiem czy arystokratą.
Teraz to brzmi zupełnie inaczej. Oczywiście, że palacze są wszyscy tacy sami, w sensie: są wszyscy ludźmi i są uzależnieni.
Taka sama argumentacja czyli jaka? Na palenie, na rzucanie, czy jeszcze na coś innego?
Argumentacja gloryfikująca nałóg i umniejszająca jego skutki:
-mój dziadek /szwagier/wujek palił całe życie i dożył dziewięćdziesiątki, czyli palenie nie jest aż takie groźne
-ja nikogo nie krzywdzę paląc, truje tylko siebie i mam do tego prawo...czyli idąc dalej - dym papierosowy jest szkodliwy tylko w momencie gdy go wdycham podczas zaciągania się ale już przy wydechu zmienia się w różowy obłoczek neutralny dla ludzi obok mnie i dla środowiska.
-ja jestem inny/lepszy niż cała reszta palaczy, ale tylko ja.
Argumentacja pt dlaczego palę:
-bo lubię
-bo mnie to uspokaja
- bo nie mogę się bez papierosa skoncentrować
-bo nie wiem co zrobić z rękami
-bo nie wiem jak zagospodarować czas przeznaczony na palenie
- gdzieś na szarym końcu, albo najczęściej wcale - bo jestem uzależniony
Argumentacja pt dlaczego chcę rzucić:
-bo kasa
-bo zdrowie
-bo żona kazała
-nigdy - bo wcale nie potrzebuję papierosów.słyszałam tą argumentację (tak, zawsze taką samą) wczoraj, przedwczoraj i tydzień temu. wybacz więc , ale w tej kwestii będę jednak wierzyć autorytetom i psychologii oraz własnemu doświadczeniu i własnym kompetencjom, a nie kilku palaczkom z forum.
Chyba czegoś nie rozumiem. Pisałaś o takiej samej argumentacji palaczy i gloryfikowaniu swojej postawy. Tamtą wypowiedź należy odbierać w całości.
Oczywiście, że takie są argumenty palaczy, są jeszcze inne. I co to wnosi do dyskusji, bo zupełnie nie rozumiem?
Próbujesz coś udowodnić, ale zupełnie nie wiadomo o co Ci chodzi.
No to niech poniesie mnie jeszcze bardziej , bo porównam palacza do narkomana, a raczej nazwę go narkomanem własnie. Nikotyna zabija o wiele więcej osób niż wszystkie narkotyki i dopalacze świata razem wzięte (przypominam , że zdrowotne skutki palenia to nie tylko rak płuc). Nikotyna jest najgroźniejszym i najbardziej śmiercionośnym narkotykiem jaki kiedykolwiek powstał i jak na razie nie ma żadnej konkurencji . alkohol, jakkolwiek bezwzględny i okrutny, nie dorasta jej w tej kwestii do pięt.
Niech Cię ponosi na ile chcesz. Mnie nic do tego. Możesz nawet nazwać palaczy najgorszym sortem na świecie.
Tyle, że nie będziesz mieć racji. Są groźniejsze środki od nikotyny i nie jest to moje zdanie, lecz specjalistów, więc w tej kwestii będę raczej wierzyć autorytetom, nie jednej forumowiczce. Bez urazy
Dla jasności: oczywiście, że uważam nikotynę za szkodliwą. Sprzeciwiam się tylko uznaniu jej na najbardziej szkodliwy narkotyk na świecie.
(nie każ mi szukać artykułów na ten temat, bo od dawna się tym nie interesuję i nie chce mi się na to obecnie tracić czasu)
Ale na swój użytek możesz płynąć dokądkolwiek zechcesz w porównaniach
Cyngli - mnie desmoxan pomógł, więc spokojnie go rekomenduję. Ale każdy człowiek jest inny, więc może się zdarzyć, że komuś się nie przyda.
Wszystkie osoby, które znam rzuciły po desmoxanie.
Jakkolwiek, w Twoim przypadku, skoro palisz 3 papierosy dziennie, to podobnie jak Małpa zastanawiałabym się czy jest sens brania tego środka (w końcu nie jest obojętny dla zdrowia), a nie spróbować "zawalczyć" samemu.
JA jestem przeciwniczką używania jakiejkolwiek farmakologii w procesie rzucania palenia. Nie polecam nawet gum z nikotyną.
Twoje zdanie, ja mam przeciwne, a wiem co piszę, bo jestem weteranką rzucania
gdyby tak bylo to bez problemu przestawilabym sie na tabake ktora daje wiecej nikotyny niz papieros, a jednak tabaka papierosa mi nie zastepuje
Małpo, nie potrzebujesz więcej nikotyny. Potrzebujesz po prostu nikotyny.
Mózg zaczyna sie domagać kolejnej dawki narkotyku już 20 min po wypaleniu papierosa. Na tyle starcza porcja z jednej fajce. Jednak mało kto pali co 20 min, prawda?
Dlaczego? a no dlatego, że następuje coś w rodzaju rozejmu między twoim organizmem a uzaleznionym mózgiem. Innymi słowy palacz wypracowuje sobie jakiś tam regularny i indywidualny rytm palenia. dlatego pali się np jedna paczkę dziennie, a nie 2 papierosy we wtorek a 40 w środę. Ty tez wypracowałaś sobie taki harmonogram i więcej na razie nie potrzebujesz i być może wcale potrzebować nie będziesz.
luc - jeśli chodzi o śmiertelność, to papierosy z wszytskich używek maja najwięcej na koncie. Można sprawdzić. Najgroźniejsze jest to , że sa ogólnie dostępne i społecznie akceptowane. To jest ich śmiercionośna siła, nie konkretnie chemiczny skład nikotyny.
Każdy wierzy w co chce, ja tez mam prawo wierzyć w skuteczność metod , o których piszę i odrzucać "zalety" desmoxanu Ja zkolei często slyszę - po desmoxanie nie paliłem pół roku, a potem znowu zacząłem.... Po metodach w które wierzę i uznaję za dobre nie słysze takich wypowiedzi...
MamaMamusia
nieprawda ze ludzie uzalezniaja sie tak samo. Sa tacy ktorzy uzalezniaja sie szybko i trudno im wyjsc z nalogu, sa tacy ktorzy rzuca palenie czy picie bez trudu.
Mam taki przyklad w rodzinie. Ojciec nauczyl Mame palenia. Ale gdy lekarze mu zabronili to rzucil bez trudu, z dnia na dzien. A wcale nie byl czlowiekiem o silnym charakterze. Mama palila mimo choroby nowotworowej i zawalu, dopiero niedawno rzucila. Ale ile bylo kuracji po drodze. A ma naprawde silna wole. Wiec nie patrze z wyzszoscia na ludzi uzaleznionych. Tym bardziej ze po ojcu odziedziczylam typ uzalezniania - nigdy nie palilam, ale alkohol lubie. Tym niemniej nie wypije juz chyba w zyciu bo mi watroba szwankuje, od lekow, nie od picia. Wypic lubilam ze wzgledu na oklicznosci, towarzystwo, nie bylo mi obojetne co pije-nie wyobrazam sobie picia np. piwa.
Jak chcesz to poszukam o tym uzaleznieniu, ale chyba nie bedzie po polsku.
Sprawe "dymiacej" kawiarni to chyba trzeba zglosic do Strazy Miejskiej albo administracji budynku.
Panowie popijajacy w plenerze absolutnie mi nie przeszkadzaja. Mialam w Polsce psy i rozrozniam reakcje roznego rodzaju ludzi - ci panowie sa bardzo przyjacielscy, czestuja psy zagrycha, nigdy nie wywoluja awantur. Przyjazni psom sa tez robotnicy, zolnierze, dzieci i mlodziez wychodzaca ze szkoly. Omijac nalezy ludzi wychodzacych z kosciola.
Siostra nawet wchodzi z "ekologami" z komitywe, bo odklada dla nich puszki, wlasciwie odkladala poki szwagier zyl. Teraz zanosi kanapki, czasem poratuje dobnymi.
Luc, spróbuję najpierw sama ;-)
Dzięki za info.
-----
Mnie denerwuje i sprawia przykrość robienie z palaczy ludzi gorszego sortu.
A w tym wątku widzę to na każdym kroku.
Możesz myśleć o innych, palić w odosobnieniu, starać się, ale i tak będziesz be, bo palisz. I dalsze wnioski typu: palisz? To na pewno śmierdzisz.
To nie jest fair.
-----
femte, drobne pijaczki mi nie przeszkadzają, pod warunkiem, że nie są nachalni.
Natomiast, jak widzę taką zgraję na placu zabaw, to dzwonię na policję. To nie jest miejsce do picia dla nich.
Nie wypraszam ich sama z wiadomych przyczyn - nigdy nie wiadomo, jak zareaguje osoba pod wpływem alkoholu.
Ja nie palę,ale podoba mi się zapach aromatycznego tytoniu.Mój dziadek palił fajkę,a ja przesiadywałam na jego kolanach.Czasami też,ktoś w towarzystwie zapali,nie uciekam w każdym razie
o rany, 7 strona dyskusji, a nadal brak zrozumienia tematu. nikt nie nazywa palaczy ludźmi gorszego sortu. chcesz palić, pal, mnie to lata, ale nie tak, żeby leciało na mnie czy na inne osoby, które nie życzą sobie wszechobecnego dymu. cały czas piszę o fakcie palenia, a wy to bierzecie do siebie, do swoich charakterów itd. mam wielu znajomych palących i nadal są moimi znajomymi. ale przynajmniej nie są obłudni i nie mówią, że palą w odosobnieniu.
przynajmniej nie są obłudni i nie mówią, że palą w odosobnieniu.
No tak.
Ja twierdzę, że palę w odosobnieniu, więc jestem obłudna i kłamię
Znowu to robisz, klasyfikujesz i oceniasz. Po co?
Ja bym jednak nie stawiała znaku równości między papierosami a narkotykami i alkoholem. Tak samo nałóg, tak samo szkodzi użytkownikowi, ale nie widziałam żeby ktoś po dymku był agresywny (choć fakt, że na głodzie nikotynowym można być). Narkotyki i alkohol są bardziej szkodliwe społecznie. Można być palaczem nieuciążliwym dla otoczenia, jeśli się nie pali w miejscach publicznych i nie wyrzuca petów na ulicę. Nie każdy palacz wypala fajkę "co przystanek" i nie każdy charka, więc bez przesady z tym najeżdżaniem, że obrzydliwe...
papierosy, alkohol, narkotyki - to wszystko są używki. narkotyki są na tyle niebezpieczne od samego początku, że dzięki bogu nie są akceptowalne społecznie. skutki alkoholizmu są widoczne w naszym kraju na każdym kroku, jest mniej akceptowalny, chociaż granice się coraz bardziej zacierają. papierosy są dostępne praktycznie dla każdego, można je kupić na każdym rogu, są akceptowane społecznie i to jest dla mnie przerażające a, że dzieciaki już od najmłodszego patrzą na palących dorosłych wszędzie i przywalających to ciekawe jak w ogóle ma się wykreować postawa anty.
ej dziewczyny, a tak serio, bo to jest coś czego nie rozumiem. nie żal wam kaski? nie lepiej sobie kupić jakiś fajny krem, masaż, iść do kosmetyczki, pojechać gdzieś? nie żal wam kasy na papierosy, przecież jest tyle fajnych przyjemności, które sobie odbieracie przez fajki (no chyba, że jesteście milionerkami).
nurtuje mnie też inna rzecz. kobiety zazwyczaj dbają o swój wygląd. a od palenia szarzeje skóra, paznokcie żółkną. nie żal wam urody?
MamaMamusia
nieprawda ze ludzie uzalezniaja sie tak samo. Sa tacy ktorzy uzalezniaja sie szybko i trudno im wyjsc z nalogu, sa tacy ktorzy rzuca palenie czy picie bez trudu.
Mam taki przyklad w rodzinie. Ojciec nauczyl Mame palenia. Ale gdy lekarze mu zabronili to rzucil bez trudu, z dnia na dzien. A wcale nie byl czlowiekiem o silnym charakterze. Mama palila mimo choroby nowotworowej i zawalu, dopiero niedawno rzucila. Ale ile bylo kuracji po drodze. A ma naprawde silna wole. Wiec nie patrze z wyzszoscia na ludzi uzaleznionych. Tym bardziej ze po ojcu odziedziczylam typ uzalezniania - nigdy nie palilam, ale alkohol lubie. Tym niemniej nie wypije juz chyba w zyciu bo mi watroba szwankuje, od lekow, nie od picia. Wypic lubilam ze wzgledu na oklicznosci, towarzystwo, nie bylo mi obojetne co pije-nie wyobrazam sobie picia np. piwa.
Jak chcesz to poszukam o tym uzaleznieniu, ale chyba nie bedzie po polsku.
Ojciec rzucił ze strachu. to jest bardzo silny bodziec i nigdy nie wiadomo jak kto pod jego wpływem zareaguje. Jeden ucieknie w sina dal, drugi zabije kogoś lub siebie, a trzeci rzuci fajki U mamy czynnik strachu nie zadziałał, albo przynajmniej nie w tą stronę , której byśmy oczekiwali. Nie wiemy dlaczego tak sie stało... być może jakieś zaburzenie z kręgu depresyjnych.. To nie zmienia faktu, ze oboje byli uzależnieni zgodnie z tymi samymi mechanizmami.
Mój dziadek rzucił palenie w wieku lat 84, dwa miesiące przed śmiercią. Również ze strachu.
Jasne, dawaj to co masz o uzależnieniu. Zajmuje się tym zawodowo, więc chętnie sie dokształcę Nie musi być po polsku, byleby było po angielsku
ej dziewczyny, a tak serio, bo to jest coś czego nie rozumiem. nie żal wam kaski? nie lepiej sobie kupić jakiś fajny krem, masaż, iść do kosmetyczki, pojechać gdzieś? nie żal wam kasy na papierosy, przecież jest tyle fajnych przyjemności, które sobie odbieracie przez fajki (no chyba, że jesteście milionerkami).
nurtuje mnie też inna rzecz. kobiety zazwyczaj dbają o swój wygląd. a od palenia szarzeje skóra, paznokcie żółkną. nie żal wam urody?
Cóż, mogę pisać za siebie - nie szkoda mi kasy, ponieważ palę mało i miesięcznie nie jest to duży koszt.
Natomiast szkoda by mi było kasy np. na kosmetyczkę
Co do wyglądu, nie mam szarej skóry, ani żółtych paznokci, ani żadnych innych problemów z wyglądem przez papierosy.
Może ktoś inny ma, chętnie poczytam.
alisesa napisał/a:ej dziewczyny, a tak serio, bo to jest coś czego nie rozumiem. nie żal wam kaski? nie lepiej sobie kupić jakiś fajny krem, masaż, iść do kosmetyczki, pojechać gdzieś? nie żal wam kasy na papierosy, przecież jest tyle fajnych przyjemności, które sobie odbieracie przez fajki (no chyba, że jesteście milionerkami).
nurtuje mnie też inna rzecz. kobiety zazwyczaj dbają o swój wygląd. a od palenia szarzeje skóra, paznokcie żółkną. nie żal wam urody?
Cóż, mogę pisać za siebie - nie szkoda mi kasy, ponieważ palę mało i miesięcznie nie jest to duży koszt.
Natomiast szkoda by mi było kasy np. na kosmetyczkęCo do wyglądu, nie mam szarej skóry, ani żółtych paznokci, ani żadnych innych problemów z wyglądem przez papierosy.
Może ktoś inny ma, chętnie poczytam.
seriooooo, byłoby Ci żal na kosmetyczkę?? raz na jakiś czas kobiecą przyjemność?? ja wiem, że każdy ma różne pasje, ale wydaje mi się, że kobietki już takie są, że czasem miło, kiedy ktoś o nas zadba. wolisz fajki niż zrobić sobie raz na ruski rok porządny pedicure ???
Cyngli napisał/a:alisesa napisał/a:ej dziewczyny, a tak serio, bo to jest coś czego nie rozumiem. nie żal wam kaski? nie lepiej sobie kupić jakiś fajny krem, masaż, iść do kosmetyczki, pojechać gdzieś? nie żal wam kasy na papierosy, przecież jest tyle fajnych przyjemności, które sobie odbieracie przez fajki (no chyba, że jesteście milionerkami).
nurtuje mnie też inna rzecz. kobiety zazwyczaj dbają o swój wygląd. a od palenia szarzeje skóra, paznokcie żółkną. nie żal wam urody?
Cóż, mogę pisać za siebie - nie szkoda mi kasy, ponieważ palę mało i miesięcznie nie jest to duży koszt.
Natomiast szkoda by mi było kasy np. na kosmetyczkęCo do wyglądu, nie mam szarej skóry, ani żółtych paznokci, ani żadnych innych problemów z wyglądem przez papierosy.
Może ktoś inny ma, chętnie poczytam.seriooooo, byłoby Ci żal na kosmetyczkę?? raz na jakiś czas kobiecą przyjemność?? ja wiem, że każdy ma różne pasje, ale wydaje mi się, że kobietki już takie są, że czasem miło, kiedy ktoś o nas zadba. wolisz fajki niż zrobić sobie raz na ruski rok porządny pedicure
???
To nie tak, że wolę fajki, ale nigdy mnie nie kręciły sprawy kosmetyczne. Pedicure robię sobie sama ;-)
Ale, np. chętnie zamieniłabym kasę z fajek na dobre drogie perfumy - bo na takie zawsze brakuje kasy
http://www.sciencedirect.com/science/ar … 5713002219
moze nie najlepszy, poszukaj uzywajac slow kluczowych.
Nie mysle ze Ojciec rzucil palenie ze strachu -wyszla cukrzyca, wtedy niezbyt zaawansowana. Ojciec zyl jeszcze ze dwadziescia lat. Mama nie potrafila rzucic po nowotworze, naswietlaniach i zawale.
Troche sie tym interesowalam bo mi chca pzepisac morfine. Albo tramal 400mg dziennie.
ej dziewczyny, a tak serio, bo to jest coś czego nie rozumiem. nie żal wam kaski? nie lepiej sobie kupić jakiś fajny krem, masaż, iść do kosmetyczki, pojechać gdzieś? nie żal wam kasy na papierosy, przecież jest tyle fajnych przyjemności, które sobie odbieracie przez fajki (no chyba, że jesteście milionerkami).
nurtuje mnie też inna rzecz. kobiety zazwyczaj dbają o swój wygląd. a od palenia szarzeje skóra, paznokcie żółkną. nie żal wam urody?
Gdyby któraś z tych rzeczy i innych rzeczy działała na mnie, to nie paliłabym tyle lat
Nie odczuwałam braków w portfelu z powodu puszczania z dymem paru setek (blisko tysiąca zł) miesięcznie, nie szkodziło mi na zdrowie (co najwyżej lekka zadyszka, ale na 2-tysięcznik wychodziłam bez problemu) ani na urodę (musisz uwierzyć na słowo ). Nie mam szarej cery ani żółtych paznokci.
Gdyby któraś z tych rzeczy działała, to zapewne rzuciłabym wcześniej. Nawet żałowałam, że nic nie działa bo nie miałam bodźca do rzucenia.
Rzuciłam na prośbę dzieci.
luc - jeśli chodzi o śmiertelność, to papierosy z wszytskich używek maja najwięcej na koncie. Można sprawdzić. Najgroźniejsze jest to , że sa ogólnie dostępne i społecznie akceptowane. To jest ich śmiercionośna siła, nie konkretnie chemiczny skład nikotyny.
Z tym się zgodzę, że są groźne z uwagi na dostępność. Natomiast Twój poprzedni post brzmiał nieco inaczej.
Dostępność dostępnością, ale jednak są gorsze substancje.
Każdy wierzy w co chce, ja tez mam prawo wierzyć w skuteczność metod , o których piszę i odrzucać "zalety" desmoxanu
Ja zkolei często slyszę - po desmoxanie nie paliłem pół roku, a potem znowu zacząłem.... Po metodach w które wierzę i uznaję za dobre nie słysze takich wypowiedzi...
Ja pozwolę sobie zostać przy swoim zdaniu.
Jeśli chodzi o palenie przed blokami, to muszę przyznać, że tak jest, że często potem czuję w domu. No, ale też to trochę dlatego, bo mieszkam na parterze. Jednak tutaj przyznaję Ci rację autorko, że fajne to nie jest.
Na przystankach też czasem ktoś zapali papierosa, mimo że nie można. No, ale chyba mam szczęście, bo przy mnie rzadko, a jak nie, to nic nie mówię, bo jak sama widzisz jak ktoś jest niekulturalny, to wiele się niestety nie zrobi.
Moim zdaniem uzależnienie najbardziej siedzi w głowie, no i uzależnienie tutaj jest też od nikotyny. Dlatego tak jak już pisałyście dziewczyny trzeba wtedy zrozumieć, że da się żyć bez papierosa, że można też bez niego rozładować stres itp. No że są po prostu na to zdrowsze sposoby. Nie jest tak, że piszę głupoty, bo wiele osób, które paliły, a potem rzuciły same piszą, że jest podobnie.
Cyngli, wierzę w Ciebie. Widać, że jesteś silną kobietą i w końcu rzucisz papierosy. Oczywiście, że najlepiej rzucić tak od razu, są takie osoby co tak zrobiły, ale jak pisałam znam też takie, które ograniczały i potem też już do tego nie wróciły.
Dziękuję, Truskaweczko ;-)
Nie ma za co
Nikogo się nie zmusi, by nie palił, nie ma co też nic robić na siłę, ale nie zapomnę jak byłam mała i wiecie jak to dziecko wybrałam niezłe metody, by mama nie paliła. Martwiłam się wtedy o jej zdrowie, mimo że byłam dzieckiem, bo wiedziałam, że palenie jest szkodliwe. No i np bawiłam się, że jestem psychologiem i mówiłam mamie, że tak nie można, dawałam argumenty albo kiedyś i nie zlinczujcie mnie wyrzuciłam mamie paczkę papierosów przez okno jak byliśmy u babci, która mieszka na 4 piętrze. Teraz wiadomo, że to byłaby metoda drastyczna i nie ma co kogo zmuszać, ale wiecie byłam dzieckiem, chciałam dla mamy dobrze i można mnie chyba usprawiedliwić.
kiedyś i nie zlinczujcie mnie wyrzuciłam mamie paczkę papierosów przez okno jak byliśmy u babci, która mieszka na 4 piętrze. Teraz wiadomo, że to byłaby metoda drastyczna i nie ma co kogo zmuszać, ale wiecie byłam dzieckiem, chciałam dla mamy dobrze i można mnie chyba usprawiedliwić.
Moje dzieci też wymyślały różne sposoby
Cyngli - też w Ciebie wierzę .
3 papierosy, to sobie już można całkiem darować
Taki jest plan właśnie!
Jak byłam mała, to chowałam dziadkowi papierosy po całym domu. Po jednej sztuce podbierałam i chowałam.
MamaMamusia napisał/a:luc - jeśli chodzi o śmiertelność, to papierosy z wszytskich używek maja najwięcej na koncie. Można sprawdzić. Najgroźniejsze jest to , że sa ogólnie dostępne i społecznie akceptowane. To jest ich śmiercionośna siła, nie konkretnie chemiczny skład nikotyny.
Z tym się zgodzę, że są groźne z uwagi na dostępność. Natomiast Twój poprzedni post brzmiał nieco inaczej.
Dostępność dostępnością, ale jednak są gorsze substancje.
Nigdy nie twierdziłam inaczej. Największą siłą papierosów jest liczba osób , które je pali i akceptacja społeczna dla tego nałogu. Dlatego zabijają o wiele więcej osób niż substancje bardziej trujące. dlatego są najgroźniejszym narkotykiem jaki kiedykolwiek powstał.Zawsze zaznaczałam, że chodzi mi o liczbę osób uśmierconych przez papierosy, a nie o rodzaj śmierci.
Ja pozwolę sobie zostać przy swoim zdaniu.
Twój wybór
Znasz pojęcie "pijane myślenie"? Uskuteczniają je bardzo często osoby , które wcale nie piją, np osoby współuzależnione, albo alkoholicy mający przerwę (nie ci , którzy wyzdrowieli, ale przestali na chwilę)
Kiedy zdrowieje alkoholik? Wtedy gdy odstawia alkohol, zaszywa się albo zapisuje na terapię? Nie! Wtedy gdy porzuca pijane myślenie, na rzecz trzeźwego. To jest kluczowe. z palaczami jest podobnie. Można rzucić palenie, ale myśleć jak palacz. Czy to jest wyzdrowienie? nie do końca. A ty myślisz jak palacz?
Widzisz do mnie najczęściej trafiają osoby, które przerabiały cała aptekę pt desmoxan, nicoret, nico Bóg wie co, które zawiodły sie na swojej silnej woli, ktore rzucały wielokrotnie, które nałóg pokonał. A ja im mówię, że to wszystko jest zbędne, że nie potrzebują żadnych suplementów, ani silnej woli, ze nie trzeba sie wściekać i denerwować, że wystarczy tylko zmienić sposób myślenia. Fajnie , prawda? a jeszcze fajniej gdy to okazuje sie prawdą. Ja pracuję na myślach, emocjach, przekonaniach, czyli u źródła. Pozwalam palaczom zabić potwora, a nie jedynie odciąć mu jedna rękę, z której wyrośnie 8 nowych.
Udzielam sie w tym wątku nie po to aby kogoś przekonać, ja się tutaj uczę, a im więcej złości , irytacji i oporu tym lepiej dla mnie.
Femte - dzięki zajrzę w pierwszej wolnej chwili
ja się tutaj uczę, a im więcej złości , irytacji i oporu tym lepiej dla mnie.
Tyle, że ja się ani złoszczę, ani irytuję, ani opieram
Skoro zajmujesz się problemami uzależnienia, to przede wszystkim opierasz się na teorii. Tak, tak - teorii. Do tego dochodzą doświadczenia , które powoli nabywasz w pracy, ewentualnie te, które opisują inni. Natomiast ja opieram się na własnym (na własnej skórze) doświadczeniu oraz innych.
To jest i łatwiejsze i nieco trudniejsze, bo subiektywizm może nieco zaburzać postrzeganie.
Mechanizmy uzależnień są zapewne zbliżone, niemniej nie można tracić z pola widzenia (co robisz), że osobniczo się bardzo różnimy i idealnej recepty nie ma.
Poza tym bierzesz pod uwagę wyłącznie aspekt psychiczny, pomijając aspekt fizyczny. Albo o tym drugim aspekcie w ogóle nie wiesz, albo go bagatelizujesz, co niestety jest błędne.
Pomijając zatem kwestię mojego subiektywnego spojrzenia, niewątpliwie zaburzającego postrzeganie, z uwagi na kilkudziesięcioletnie doświadczenie w paleniu własnym i kontaktach z innymi palaczami - nadal pozostanę przy swoim zdaniu.
Warto się w pewnych sytuacjach farmakologicznie wspomóc.
Jeszcze co do nikotyny, to ona jest odpowiedzialna za uzależnienie od papierosów, natomiast są w nich bardziej szkodliwe substancje.
Taki jest plan właśnie!
Będę Ci kibicować (nie po raz pierwszy zresztą, choć nie w tej kwestii ).
Tyle, że ja się ani złoszczę, ani irytuję, ani opieram
a ja nie mówię, że ty
Skoro zajmujesz się problemami uzależnienia, to przede wszystkim opierasz się na teorii.
na teorii i obserwacji. Obserwacja jest tu słowem bardzo ważnym.
Nie trzeba samemu mieć wrzodów żołądka, żeby wrzody leczyć. To , że nie jestem uzależniona jest moim atutem, a nie wadą.
niemniej nie można tracić z pola widzenia (co robisz), że osobniczo się bardzo różnimy i idealnej recepty nie ma.
nigdy nie tracę tego z pola widzenia. Różnimy się, ale tylko do pewnego stopnia. Pewne rzeczy sa powtarzalne, jak np argumentacja palaczy . Dobry sposób to jest taki, który dociera do źródeł i wprowadza trwałe zmiany, a nie rozwiązania powierzchowne i pozorne.
Poza tym bierzesz pod uwagę wyłącznie aspekt psychiczny, pomijając aspekt fizyczny. Albo o tym drugim aspekcie w ogóle nie wiesz, albo go bagatelizujesz, co niestety jest błędne.
Ogromnie sie mylisz. Aspektowi fizycznemu, czyli w tym przypadku głodowi nikotynowemu poświęcam ogromna ilość czasu, ponieważ wiem, ze jest to najbardziej uciążliwa strona tego nałogu i jej moi klienci sie boją. Dlatego przyglądamy sie temu bardzo dokładnie przy pomocy relaksacji, wizualizacji, muzyki bilateralnej, świadomego oddechu. Ludzie gdy wiedza z czym maja do czynienia przestają się tego bać, a fizyczne skutki odstawienia nikotyny trwają zaledwie kilka dni, pod warunkiem, że odpowiednio wymiecie sie mózg
nadal pozostanę przy swoim zdaniu.
Nadal nie zamierzam cie przekonywać.
Jeszcze co do nikotyny, to ona jest odpowiedzialna za uzależnienie od papierosów, natomiast są w nich bardziej szkodliwe substancje.
oczywiście.
ale tylko nikotyna uzależnia i po to własnie jest w papierosie.
alisesa napisał/a:ej dziewczyny, a tak serio, bo to jest coś czego nie rozumiem. nie żal wam kaski? nie lepiej sobie kupić jakiś fajny krem, masaż, iść do kosmetyczki, pojechać gdzieś? nie żal wam kasy na papierosy, przecież jest tyle fajnych przyjemności, które sobie odbieracie przez fajki (no chyba, że jesteście milionerkami).
nurtuje mnie też inna rzecz. kobiety zazwyczaj dbają o swój wygląd. a od palenia szarzeje skóra, paznokcie żółkną. nie żal wam urody?
Gdyby któraś z tych rzeczy i innych rzeczy działała na mnie, to nie paliłabym tyle lat
Nie odczuwałam braków w portfelu z powodu puszczania z dymem paru setek (blisko tysiąca zł) miesięcznie, nie szkodziło mi na zdrowie (co najwyżej lekka zadyszka, ale na 2-tysięcznik wychodziłam bez problemu) ani na urodę (musisz uwierzyć na słowo). Nie mam szarej cery ani żółtych paznokci.
Gdyby któraś z tych rzeczy działała, to zapewne rzuciłabym wcześniej. Nawet żałowałam, że nic nie działa bo nie miałam bodźca do rzucenia.
Rzuciłam na prośbę dzieci.
Zakładając, że paczka fajek kosztuje średnio 15 zł, a wypalałaś blisko tysiąc złotych miesięcznie, musiałaś kurzyć blisko 2 paczki dziennie! (Wiem, jak źle wyglądają osoby wypalające nieco mniej niż paczkę dziennie). Pytanie jeszcze, jak długo to trwało?
Trudno w dzisiejszych czasach nie znać i nie mieć kontaktu z palaczami. Nie budzą mojej litości, bo wiem, że jest to tylko jeden ze sposobów ich podświadomej autodestrukcji. Widzę jak kaszlą, jak z powodu zalepionych "smołą" płuc problem sprawia im aktywność fizyczna (ten Twój bezproblemowo zdobyty 2- tysięcznik raczej można między bajki włożyć). Bez uszczypliwości stwierdzam, że najwidoczniej jesteś jeszcze nieznanym medycynie przypadkiem braku wyraźnego wpływu palenia na organizm ludzki.
Cyngli napisał/a:Taki jest plan właśnie!
Będę Ci kibicować (nie po raz pierwszy zresztą, choć nie w tej kwestii
).
Dziękuję!
Zakładając, że paczka fajek kosztuje średnio 15 zł, a wypalałaś blisko tysiąc złotych miesięcznie, musiałaś kurzyć blisko 2 paczki dziennie! (Wiem, jak źle wyglądają osoby wypalające nieco mniej niż paczkę dziennie). Pytanie jeszcze, jak długo to trwało?
Trudno w dzisiejszych czasach nie znać i nie mieć kontaktu z palaczami. Nie budzą mojej litości, bo wiem, że jest to tylko jeden ze sposobów ich podświadomej autodestrukcji. Widzę jak kaszlą, jak z powodu zalepionych "smołą" płuc problem sprawia im aktywność fizyczna (ten Twój bezproblemowo zdobyty 2- tysięcznik raczej można między bajki włożyć). Bez uszczypliwości stwierdzam, że najwidoczniej jesteś jeszcze nieznanym medycynie przypadkiem braku wyraźnego wpływu palenia na organizm ludzki.
Owszem, paliłam około 2 paczek dziennie. Paliłam ponad 30 lat. Kaszlu też nigdy nie miałam.
Twoja wiara lub nie czy bez problemu wchodziłam na 2-tysięcznik i nadal nie mam problemu z górskimi wspinaczkami, doprawdy jest dla mnie bez znaczenia. Moja aktywność fizyczna nie ogranicza się zresztą tylko do tego. Czasem robię rzeczy wymagające większej sprawności i siły niż zdobycie górskiego szczytu.
Co do wyglądu, to nie zamierzam niczego udowadniać, bo jest mi to obojętne czy ktoś wierzy czy nie, że większego (bo zapewne jakiś miało) wpływu nie było.
Nie jestem odosobnionym przypadkiem. Widocznie mało wiesz na ten temat.
Znam wiele osób, którym papierosy nie szkodzą w klasycznie opisywany sposób. M.in. dlatego takim osobom trudniej rzucić palenie, bo nie mają wystarczająco mocnych bodźców do tego.
Dla pełnej jasności - nie twierdzę, że papierosy mi nie szkodziły. Stwierdzam jedynie, że nie było objawów.
na teorii i obserwacji. Obserwacja jest tu słowem bardzo ważnym.
Nie trzeba samemu mieć wrzodów żołądka, żeby wrzody leczyć. To , że nie jestem uzależniona jest moim atutem, a nie wadą.
Co do wrzodów, tudzież innych dolegliwości, to się zgodzę. Co do kwestii natury psychicznej wygląda to nieco inaczej.
Nie twierdzę, że psychiatra powinien sam przejść chorobę psychiczną aby dobrze leczyć, ale sama obserwacja czasem to zbyt mało. Na dodatek obarczona błędami interpretacji. To dlatego ta dziedzina nigdy do nauk ścisłych zaliczona nie będzie
Ogromnie sie mylisz. Aspektowi fizycznemu, czyli w tym przypadku głodowi nikotynowemu poświęcam ogromna ilość czasu, ponieważ wiem, ze jest to najbardziej uciążliwa strona tego nałogu i jej moi klienci sie boją. Dlatego przyglądamy sie temu bardzo dokładnie przy pomocy relaksacji, wizualizacji, muzyki bilateralnej, świadomego oddechu. Ludzie gdy wiedza z czym maja do czynienia przestają się tego bać, a fizyczne skutki odstawienia nikotyny trwają zaledwie kilka dni, pod warunkiem, że odpowiednio wymiecie sie mózg
Być może się mylę, a to dlatego, że dopiero teraz wspomniałaś o aspekcie fizycznym.
Mylisz się natomiast twierdząc, że fizyczne skutki trwają ledwo kilka dni. Ale cóż, to jest związane z tym, że jednak nie doświadczyłaś tego na własnej skórze.
Oczywiście zawsze możesz twierdzić, że przy odpowiednim uporządkowaniu mózgu będzie to tylko kilka dni i nie będę nawet z tym polemizować, bo zawsze twierdziłam, że człowiek potrafi nad swoją fizycznością w dużej mierze panować.
Może poszłam na łatwiznę, ale farmakologia zniwelowała fizyczne skutki rzucenia palenia, które dotkliwie odczuwałam (dłużej niż kilka dni) gdy nie wspomagałam się nią.
ale tylko nikotyna uzależnia i po to własnie jest w papierosie.
Nigdy nie twierdziłam inaczej.
Być może się mylę, a to dlatego, że dopiero teraz wspomniałaś o aspekcie fizycznym.
Mylisz się natomiast twierdząc, że fizyczne skutki trwają ledwo kilka dni. Ale cóż, to jest związane z tym, że jednak nie doświadczyłaś tego na własnej skórze.
Oczywiście zawsze możesz twierdzić, że przy odpowiednim uporządkowaniu mózgu będzie to tylko kilka dni i nie będę nawet z tym polemizować, bo zawsze twierdziłam, że człowiek potrafi nad swoją fizycznością w dużej mierze panować.
Nie wspominałam o aspekcie fizycznym ponieważ nie lubię robić czegoś co nie przynosi efektów. W tym wątku panuje specyficzna atmosfera, coś w rodzaju towarzystwa wzajemnej adoracji, a jestem tu po to by obserwować i sie uczyć, a nie nawracać tych , którzy tego nie chcą.
Nie , nie mylę się I wiem to od wielu moich klientów, a także od mojego męża, który wielokrotnie rzucając palenie metoda silnej woli męczył sie okrutnie, a po , jak to nazywasz uporządkowaniu mózgu, lekkie fizyczne dolegliwości odczuwał dokładnie przez 3 dni.
Tak, uważam, że człowiek potrafi panować nad swoja fizycznością. Tak, po odpowiednim uporządkowaniu mózgu. wierze tez w potęgę myśli i w to jak bardzo mocna na nas wpływają.
Czy mogę ci zadać 2 pytania? w celu zdobycia dodatkowej wiedzy własnie. Nie będę dzielić sie wnioskami i interpretacją na forum, proszę więc - odpowiedz szczerze
1. Czy tęsknisz za papierosem?
2.Czy jesteś pewna , że już nigdy nie zapalisz?
Tak, uważam, że człowiek potrafi panować nad swoja fizycznością. Tak, po odpowiednim uporządkowaniu mózgu. wierze tez w potęgę myśli i w to jak bardzo mocna na nas wpływają.
Też tak uważam.
Choć nie w sposób absolutny, niestety.
Nie będę natomiast dalej polemizować co do czasu odczuwania dolegliwości fizycznych, bo to bezcelowe.
Czy mogę ci zadać 2 pytania? w celu zdobycia dodatkowej wiedzy własnie. Nie będę dzielić sie wnioskami i interpretacją na forum, proszę więc - odpowiedz szczerze
1. Czy tęsknisz za papierosem?
2.Czy jesteś pewna , że już nigdy nie zapalisz?
1. Nie tęsknię, mimo że naprawdę lubiłam palić. To jest najlepszy efekt po tym rzuceniu. Przy wcześniejszych, często tęskniłam.
2. Nie jestem.
Sama określam się jako niepalący palacz.
Dziękuję luc
Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » STYL ŻYCIA I SPOŁECZEŃSTWO KOBIECYM OKIEM » Niepalący kontra palacze
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024