_v_, tak się składa, że nie palę od zawsze. Kilka razy rzucałam, przy czym nie paliłam całą ciążę i jeszcze potem półtora roku po niej.
Dlatego mogę powiedzieć, że można wyeliminować ten smród.
Po części się zgodzę i po części nie. Przez wiele lat (liceum + studia) mieszkałam w jednym pokoju z przyjaciółką, która regularnie paliła wówczas papierosy. Chyba jakieś mentolowe, które teoretycznie miały mniej śmierdzieć. Nigdy nie paliła w mieszkaniu. Zgoda, że po umyciu zębów oraz kąpieli (+mycie włosów), nie czułam od niej tych papierosów. Jednak wystarczyło, że gdzieś w pokoju leżała jej bluzka czy spodnie, w których paliła. Najbardziej czułam zapach papierosów od jej włosów (a wcale nie miała długich) oraz od ubrań. Jeśli żyje się z kimś pod jednym dachem, to nie da się tak, by ta osoba po każdym papierosie myła włosy i przebierała się. Dlatego uważam, że nie związałabym się z palaczem, bo nie umiałabym tego zaakceptować i ciągle próbowałabym "ustawiać" go po swojemu, a przecież to nie ma sensu. Do tego brzydkie zapachy działają na mnie tak aseksualnie jak nic innego, a do takich zapachów zaliczam papierosy oraz zapach człowieka, który wypił wódkę.
68 2016-06-22 22:39:50 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2016-06-22 22:57:22)
Mnie bardzo przeszkadza palenie papierosów. Od razu drapie mnie w gardle, oczy zaczynają łzawić, nie mogę oddychać.
Przez kilka lat mieszkałam z palącym partnerem. Niby z pozorów nie było u mnie żadnych objawów. On starał się palić w innym pomieszczeniu.
Ale razu pewnego poszłam na usg narządów rodnych. I ni z tego, ni z owego on się mnie pyta, czy ja palę. Ja mówię, że nie. A on na to, że moje żyły wyglądają tak, jakbym paliła przez kilka lat...Byłam w szoku. Po powrocie do domu powiedziałam partnerowi, że jak chce palić, to albo musi się rozstać ze mną, albo palić poza domem, bo ja nie będę poświęcać swojego zdrowia dla jego nałogu.
Ogólnie denerwują mnie najbardziej ludzie palący na ulicy. Pracuję w Mordorze i jak wysiadam z tramwaju, to od razu połowa tłumu ma przygotowane papierosy i je odpala, jak tylko wysuną noc za drzwi tramwajowe. Masakra! Wszystko leci na ludzi idących za nimi. A niekiedy nie ma jak ich wyprzedzić, bo tłum. A nawet jak się uda, to przed nimi i tak jest jeszcze ktoś, kto również kopci.
Na przystankach to samo: nie pomaga wcale to, że ktoś odchodzi na bok. Bo sorry, ale jak wieje wiatr, to i tak wszystko leci pod wiatę i ja tym oddycham. Na świecie jest już wystarczająco dużo zanieczyszczeń, żeby jeszcze inni ludzie bezpośrednio musieli mnie truć.
Ogólnie nie mam nic do tego, jeśli ktoś truje siebie - jego życie, jego broszka. Ale nie widzę powodu, żebym miałam cierpieć ja.
Co zrobił Twój facet? Jeżeli można spytać. Rozumiem, bierne palenie jest też niezdrowe. Nigdy nie paliłam, tak samo nie wyobrażam sobie bycia z facetem, który pali. Właśnie jak się nie pali to jest się wyczulonym na zapach, a dym czuć na ubraniach, wszędzie. No, a facet ma nas pociągać, więc to też nie ma co na siłę. Krótko spotykałam się z facetem, który palił, co lepsze nawet na naszym 3 godzinnym spotkaniu nie umiał wytrzymać bez palenia (oczywiście na pewno nie wszyscy, którzy palą są tacy), a potem jak całowałam się z nim, to było mi naprawdę niedobrze. Od tej pory wiem, że nie mogłabym być z chłopakiem, który pali i z żadnym takim więcej się nie spotykałam. Ich wybór, nie są przez to źli, ale jednak związek to coś poważniejszego i potem mieszkać razem byłoby trudno. No, a jak się zapachu tak nie lubi, to nie ma co się zmuszać.
Alisesa, oczywiście, palenie jest szkodliwe, dym dla mnie też śmierdzi. Jednak uważam, że trochę przesadzasz. Nie powinnaś wymagać, że ludzie będą palić w domu. W domu mogą nie chcieć truć swoich dzieci itp. Na dworze mimo wszystko jest trochę lepiej, bo nie jest to zamknięta przestrzeń. Nawet jeżeli ktoś pali na balkonie i chwilę poczujesz dym, to zaraz wywietrzeje. Nie zatrujesz się, a w domu prędzej, bo trochę czasu minie zanim wywietrzeje i człowiek się nawdycha. A jeżeli ktoś komuś dmucha dymem w twarz to kwestia braku kultury, ale też nie przesadzałabym, że nie mogą palić nigdzie na dworze. Niektórzy też palą e-papierosa, nie ma dymu. Sobie pewnie też szkodą, bo są na ten temat badania, że jednak nie jest to zbyt dobre, ale Tobie już raczej nie szkodzą.
Małpo, wprawdzie to nie temat konkretnie o tym, ale pamiętaj, nic nie musisz. Sami czasem mówimy "muszę" i wtedy ciężej jest rzucić palenie jak się sobie tak mówi. Lepiej mówić sobie "mogę nie palić" nawet jeżeli jest nałóg i w to nie wierzymy. Jednak to co myślimy ma znaczenie i daję siłę do zmiany. Jak masz ostrą astmę, to warto, byś spróbowała. Sama znam ludzi, którzy palili naprawdę dużo, nigdy nie wierzyli, że rzucą, a jednak kiedyś tak zrobili i już długo nie palą. To jest wykonalne Nie piszę, że łatwo, ale nie ma co się poddawać.
Cyngli, da się mieszkać w domu z osobą paląca, ale nie każdy chce i ma do tego prawo. Nie ma w tym nic złego. Tzn jeszcze jak koleżanka by paliła, to możle mogłabym z nią mieszkać, jakby dbała o to, by nie palić w mieszkaniu lub wietrzyła porządnie chociaż po zapaleniu (choć lepiej nie w domu wiadomo), ale z facetem już nie, bo facet ma mnie pociągać, a palący nawet jak dobrze umyty to jednak na pewno dla mnie niepalącej miałby swój specyficzny zapach. No po prostu przeszkadzałoby mi to. No i też nie widzę w tym nic złego.
Truskaweczko, najpierw była kłótnia, że on palenia nie rzuci. Ale ja nie odpuściłam - w końcu chodziło o moje zdrowie. Mieszkaliśmy wtedy w domku, więc on wychodził palić na zewnątrz, do ogródka, ewentualnie w czymś w rodzaju sieni, jeśli było zimno. Zawsze to coś. Potem, jak mieszkaliśmy już w bloku, to palił tylko w swoim gabinecie... i tu niestety już nie było tak dobrze, bo często czułam ten dym. A później już się rozstaliśmy, więc problem się rozwiązał )
Ja też nie mogłabym już być z kimś, kto pali, nawet jeśli nie paliłby przy mnie. Generalnie nie lubię całowania, ale całowanie się z kimś, kto pali jest podwójnie nieprzyjemne. Niestety pasty do zębów nie zabijają tego zapachu, ani żadna guma do żucia I - mówiąc wprost - palenie wpływa na smak spermy - nie muszę chyba dodawać, że w negatywny sposób... ble
70 2016-06-22 23:00:55 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2016-06-22 23:01:38)
Rozumiem. No tak, nałóg jest czasem tak silny i jak widać nie rzucił. Jednak w sumie są też osoby, które rzucają papierosy dla kogoś, ale to jednak i tak muszą sami chcieć.
Dokładnie. On żuł gumę, ale i tak przy całowaniu było mi niedobrze. No, ale dzięki temu wiem, że związek z palącym facetem jest nie dla mnie. No, ale różnie mają ludzie, niektórzy nie palą, a nie przeszkadza im tak, zaakceptują no albo dwie osoby palące są razem i nie przeszkadza im. Grunt, by się dobrać. No tak, smak nasienia na pewno jest koszmarny. Ja jak pisałam z nim krótko się spotykałam, tylko parę randek, ale wyobrażam sobie. Tak samo zła dieta ma na to też wpływ. No i fakt, że na ubraniach też czuć zapach dymu.
71 2016-06-22 23:50:24 Ostatnio edytowany przez in_ka (2016-06-22 23:52:18)
Żyję z nałogiem, obecnie niepalącym (sam musiał dojść do tego miejsca). Suplementy pomogły.
Ja popalam od czasu do czasu, najlepiej - cudzesy
I naprawdę tylko kwestia kultury. Można się dogadać i nie być uciążliwym palaczem dla innych.
A nałóg, to nie takie pstryk, że myk i nie ma.
Lepiej nie zaczynać. Nie wciągać się, chociaż, to też cechy osobnicze mają na to wpływ, kto jak skończy
ja jestem nerwicowcem ;p
Ja tam nie palę, nie popalam. Nawet jednego fajka w życiu nie wypaliłem. Papierosy wg. nic nie dają tylko przy dłuższym kontakcie potrafi walić ubranie od nich.
Uważam natomiast, że takie wątki to płacz na darmo, kruszenie kopii tam gdzie sytuacja tego nie wymaga.
Nie palę ale w sumie dym mi nie przeszkadza o ile nie muszę siedzieć kilka godzin w jednym miejscu z palaczami. Często gdy jestem na jakiejś imprezie lub w knajpie to potrafię wyjść na ogródek z palaczami z ekipy którzy poszli na buszka bo po co mam siedzieć sam przy stoliku gdy oni poszli zajarać (jak się trafi że jest większość palących)
74 2016-06-23 02:36:37 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2016-06-23 02:38:03)
Ja tam nie palę, nie popalam. Nawet jednego fajka w życiu nie wypaliłem. Papierosy wg. nic nie dają tylko przy dłuższym kontakcie potrafi walić ubranie od nich.
Uważam natomiast, że takie wątki to płacz na darmo, kruszenie kopii tam gdzie sytuacja tego nie wymaga.
Nie palę ale w sumie dym mi nie przeszkadza o ile nie muszę siedzieć kilka godzin w jednym miejscu z palaczami. Często gdy jestem na jakiejś imprezie lub w knajpie to potrafię wyjść na ogródek z palaczami z ekipy którzy poszli na buszka bo po co mam siedzieć sam przy stoliku gdy oni poszli zajarać (jak się trafi że jest większość palących)
Ja tak samo, ani jednego papierosa w życiu nie zapaliłam. Oczywiście, że nic nie dają. Zaczyna się u większości osób od sporadycznego palenia i wiele się uzależnia i pali coraz częściej. Staje się to uzależnieniem, bez tego są nerwowi. Lepiej dla zdrowia nie palić i dla naszego portfela zdecydowanie też, a papierosy drogie. No, ale kto chce niech pali, jak robi to kulturalnie to jest ok. Niekulturalnych na szczęście tak często nie spotykałam, a jak już to częściej nastolatkowie.
Truskaweczko, ja rozumiem, że ktoś może nie chcieć. Nikogo nie namawiam.
Piszę jedynie o tym, że mieszkanie i życie z osobą palącą jest możliwe. I nie musi wcale być uciążliwe, jeśli dana osoba potrafi się zachować i dba o higienę.
to też cechy osobnicze mają na to wpływ, kto jak skończy
Wyjątkowo nie zgodzę sie z tobą in_ko
To o czym piszesz ma odniesienie np do alkoholu, bo nie każdy kto pije alkohol jest alkoholikiem. Niestety wśród osób , które spróbowały papierosów tylko maleńki odsetek sie nie uzależni i to będą najprawdopodobniej ci, którzy się nie zaciągną podczas pierwszej przygody Ty jesteś tzw palaczem okazjonalnym, to nie zmienia faktu, ze jesteś uzależniona od nikotyny.
Nikotyna uzależnia bardzo mocna i niemalże natychmiast. Jest to jednak JEDYNIE uzależnienie fizyczne, gdyż jak wiadomo papieros nie powoduje tzw "haju" . Cała ta otoczka w stylu - lubię palić , papieros pomaga mi sie skoncentrować/odstresować itp - jest jedna wielką ściemą. Komuś bardzo zależy na tym abyście wy, palący myśleli w ten sposób. Ktoś na tym nieźle zarabia
Dlatego własnie ktoś bardzo mocno sie stara , żebyście odbierali papierosy jako coś normalnego, zwyczajnego a wręcz niezbędnego, abyście żyli w przekonaniu, że je lubicie i ich potrzebujecie. niby oficjalnie nie można reklamować wyrobów tytoniowych, ale przecież na ekranie pali lekarz z "Na dobre i na złe", gdy zdenerwuje go wiarołomna narzeczona, pali amant w melodramacie, gdy kochanka odlatuje do innego kraju, pali roztrzepana i sympatyczna bohaterka komedii romantycznej... Oczywiście zdajecie sobie sprawę z tego, że oni wszyscy nie robią tego za darmo. a chodzi o to , aby was przekonać, że papieros w zasadzie jest ok i że macie wręcz swoje prawa w związku z tym, że palicie
Tymczasem nikotyna jest trującym narkotykiem, który zabija o wiele więcej osób niż kokaina, heroina i amfetamina razem wzięte. Jest powszechna i ogólnie przyjęta za normę, to jednak nie zmniejsza jej szkodliwości ,a czyni ją jeszcze bardziej niebezpieczną.
Mój mąż rzucił palenie dzięki metodzie , która polega na zmianie sposobu myślenia na temat palenia . Nie musiał używać silnej woli, zagryzać warg i sie męczyć, po prostu, nauczył sie inaczej myśleć. Ja od niedawna zajmuję się coachingiem dla osób chcących rzucić palenie. Oczywiście pracuję na myślach, emocjach i przekonaniach związanych z paleniem. Efekty są zdumiewające, bo okazuje się, że wystarczy zdać sobie sprawę iż nie ma żadnego powodu , aby palić. Bo nie ma , to jest jedynie uzależnienie.
Nie wierzę w postać pt "świadomy palacz lubiący papierosy" .nikt nie lubi palić i wszyscy robią to tylko dlatego, że sa nałogowcami. Kiedyś podjęto próbę wprowadzenia na rynek ekologicznych papierosów bez nikotyny. Rzecz jasna nikt nie chciał tego palić... bo i po co brać do ust coś tak obrzydliwego i śmierdzącego jeśli nie można przy tym zadowolić żądnego narkotyku , uzależnionego mózgu? Nie potrzebujecie dymka dla rozluźnienia, potrzebujecie tylko nikotyny
dodam jeszcze , że te słynne, mocno zdemonizowane (również nie bez powodu) fizyczne efekty odstawienia trwają zaledwie kilka dni i wcale nie sa takie straszne, przypominają raczej zwykłą ssanie w żołądku, a nie zwijanie sie w konwulsjach
I ja nie mam ochoty wdychać śmierdzącego dymu w żadnej sytuacji i nie życzę sobie aby ktoś przy mnie palił . Uważam, że nikt nie ma prawa mnie truć.
77 2016-06-23 12:28:00 Ostatnio edytowany przez in_ka (2016-06-23 12:52:48)
Doprecyzuję, co miałam na myśli:to też cechy osobnicze mają na to wpływ, kto jak skończy.
Są osoby, które szybciej się uzależniają i mają większy niż inni problem z wyjściem z nałogu.Tak należy odczytać to moje zdanie.
Nie postrzegam siebie jako uzależnioną od palenia. Zdarza się, że pociągnę sobie dymka okazjonalnie w czasie jakiegoś spotkania towarzyskiego od wielkiego dzwonu jak to mówią
Mój ślubny jest nałogiem, chociaż aktualnie ma najdłuższą przerwę w niepaleniu - 9 miesięcy. Zobaczymy, co będzie dalej. Nie palił w domu, tzn. w pomieszczeniu. Chociaż czasem było czuć dym w mieszkaniu, tego nie da się uniknąć. Nie było to jakoś szczególnie uciążliwe dla mnie.
Co do skutecznych metod rzucania palenia nawet nie wchodzę w dyskusję. Bo temat - ocean, tak jak coaching.
alisesa napisał/a:nie trzeba być ironicznym, to fakt. w krakowie ogródki zalegają palacze. nie chcesz wdychać, won do środka. co tam, że na polu 30 stopni i ty chcesz się nacieszyć pogodą. palacze też chcą. i mają prawo. bo są na zewnątrz. jedziesz do krakowskiego mordoru pociągiem, jak tylko wyjdzie człowiek z pociągu, buch wszyscy w tłumie, no bo raźniej, wyciągają fajeczki. co tam, że można kogoś przypiec. będzie weselej. ja już nie wspomnę o kwestiach zdrowotnych. bo nie jest tajemnicą, że papieruchy szkodzą zdrowiu. BARDZO SZKODZĄ? może dlatego drodzy palacze trzeba się liczyć z tymi niepalącymi? sranie psów po trawnikach czy zbyt głośni gimnazjaliści nie szkodzą mojemu zdrowiu, co najwyżej poczuciu dobrego smaku.
Nie masz pojęcia o tym,że w psiej kupie znajdują się jajeczka tasiemca psiego,glisty i bąblowca.
Nie lubię palaczy w miejscach do tego nieprzeznaczonych.Mam astmę i nie mogę wdychać dymu.Nie lubię też mieć ciuchów śmierdzących fajkami.Nie wchodzę do knajp.w których są strefy palaczy,w wnidzie i na przystankach opierdzielam albo dzwonię po SM.
Nie wsiadam do taksówek gdzie kierowcami są palacze.Śmierdzi u nich nawet jak nie palą w aucie.Wystarczy,że otworzą usta.
Psią kupe mogę ominąć, a palaczy cieżko. Lato jest, a pogodą się nie nacieszę, tak jak wyżej napisano, bo już cieszą się nią palacze - bo im przecież wolno i co ich obchodzi, że komuś przeszkadza.
Doprecyzuję, co miałam na myśli:to też cechy osobnicze mają na to wpływ, kto jak skończy.
Są osoby, które szybciej się uzależniają i mają większy niż inni problem z wyjściem z nałogu.Tak należy odczytać to zdanie.Nie postrzegam siebie jako uzależnioną od palenia. Zdarza się, że pociągnę sobie dymka okazjonalnie w czasie jakiegoś spotkania towarzyskiego od wielkiego dzwonu jak to mówią
Mój ślubny jest nałogiem, chociaż aktualnie ma najdłuższą przerwę w niepaleniu - 9 miesięcy. Zobaczymy, co będzie dalej. Nie palił w domu, tzn. w pomieszczeniu. Chociaż czasem było czuć dym w mieszkaniu, tego nie da się uniknąć. Nie było to jakoś szczególnie uciążliwe dla mnie.
Cechy osobowe oraz okoliczności maja swoje uzasadnienie w przypadku alkoholu, bo alkoholizm jako uzależnienie, to jest wybór, ucieczka, schowanie głowy w piasek, tymczasem nikotyna wyboru nie daje i tu nie ma znaczenia kto kim jest, jeśli zaczniesz to najprawdopodobniej sie uzależnisz...
A co by sie stało gdybyś podczas spotkania towarzyskiego nie pociągnęła dymka? To byłoby bolesne wyrzeczenie?
Twój mąż nie rzucił palenia , tylko ma przerwę, czyli być może kiedyś znowu zacznie. Gdyby rzucił to byłabyś pewna, że więcej nie zapali i przede wszystkim to on byłby tego pewny . wyobrażam sobie , że musi się męczyć z faktem niepalenia... bo się zaparł, ale tak naprawdę ciągle tęskni za dymkiem. Być może znowu zacznie palić, a być może będzie tęsknił do końca życia...
Tymczasem palacz , który zrozumiał, że nie potrzebuje papierosów nie odczuwa za nimi tęsknoty. Nie pali, bo wie, że nie musi. Zmiana sposobu myślenia jest najbardziej trwała i daje najlepsze efekty.
80 2016-06-23 13:17:10 Ostatnio edytowany przez in_ka (2016-06-23 13:27:11)
Cechy osobowe oraz okoliczności maja swoje uzasadnienie w przypadku alkoholu, bo alkoholizm jako uzależnienie, to jest wybór, ucieczka, schowanie głowy w piasek, tymczasem nikotyna wyboru nie daje i tu nie ma znaczenia kto kim jest, jeśli zaczniesz to najprawdopodobniej sie uzależnisz...
A co by sie stało gdybyś podczas spotkania towarzyskiego nie pociągnęła dymka? To byłoby bolesne wyrzeczenie?
Twój mąż nie rzucił palenia , tylko ma przerwę, czyli być może kiedyś znowu zacznie. Gdyby rzucił to byłabyś pewna, że więcej nie zapali i przede wszystkim to on byłby tego pewny . wyobrażam sobie , że musi się męczyć z faktem niepalenia... bo się zaparł, ale tak naprawdę ciągle tęskni za dymkiem. Być może znowu zacznie palić, a być może będzie tęsknił do końca życia...
Tymczasem palacz , który zrozumiał, że nie potrzebuje papierosów nie odczuwa za nimi tęsknoty. Nie pali, bo wie, że nie musi. Zmiana sposobu myślenia jest najbardziej trwała i daje najlepsze efekty.
No nie do końca się zgodzę, że nie mają wpływu cechy osobowe na uzależnienia, które bywają przecież różne.
Ja wiem, że stosuje się różne nazewnictwo i ono się zmienia. Nowe sposoby, nowe metody, nowe podejście do problemu.
Nie twierdzę, że chcąc osiągnąć pożądany efekt nie warto eksperymentować i poszukiwać lepszych (modniejszych czy nowocześniejszych) technik.
Oczywiście nic by się nie stało gdybym nie pociągnęła dymka ale ja czasem zwyczajnie lubię sprawić sobie przyjemność.
Ja też uważam, że mój mąż ma tylko przerwę, chociaż kto wie? Może to będzie przerwa do końca jego życia
Czy się męczy? Pewno tak, szczególnie gdy inni palą.
Ładnie brzmi
(...) Zmiana sposobu myślenia jest najbardziej trwała i daje najlepsze efekty (...)
Całe życie, to ciągła zmiana również sposobu myślenia
No nie do końca się zgodzę, że nie mają wpływu cechy osobowe na uzależnienia, które bywają przecież różne
Na uzależnienia ogólnie mają, ale uzależnienie od nikotyny jest specyficzne pod tym względem i różni sie choćby od alkoholizmu. Nikotyna nie pozostawia wyboru
Oczywiście nic by się nie stało gdybym nie pociągnęła dymka ale ja czasem zwyczajnie lubię sprawić sobie przyjemność.
A co jeszcze sprawia ci przyjemność. Obstawiam, że dobra książka. Może być? Dajmy więc na to , że ja nie lubię czytać (choć to nieprawda) . Przekonaj mnie , że jednak powinnam...Powiedz co mi to da, jak wpłynie na mój rozwój, ile korzyści będę z tego miała. Masz mnóstwo argumentów , prawda? a teraz zrób to samo z "przyjemnością" palenia. Przekonaj mnie , że warto , że to jest super ,tak jak czytanie, że daje mnóstwo fantastycznych doznań, że rozwija i pomaga. to przyjemne i to przyjemne więc argumentów powinno być po równo. a jest ?
Spróbuj tez przekonać do palenia swojego syna . Przyjemnością i radością należy sie wszak dzielić z innymi, zwłaszcza z najbliższymi.
Czy się męczy? Pewno tak, szczególnie gdy inni palą.
no jasne, bo nie rzucił palenia, tylko się zaparł, że więcej tego nie zrobi... Gdyby wiedział, ze nie potrzebuje papierosów, nie tęskniłby za nimi
Całe życie, to ciągła zmiana big_smile
Oczywiście. nieustanna
82 2016-06-23 13:53:56 Ostatnio edytowany przez in_ka (2016-06-23 14:21:27)
A co jeszcze sprawia ci przyjemność. Obstawiam, że dobra książka. Może być? Dajmy więc na to , że ja nie lubię czytać (choć to nieprawda) . Przekonaj mnie , że jednak powinnam...Powiedz co mi to da, jak wpłynie na mój rozwój, ile korzyści będę z tego miała. Masz mnóstwo argumentów , prawda? a teraz zrób to samo z "przyjemnością" palenia. Przekonaj mnie , że warto , że to jest super ,tak jak czytanie, że daje mnóstwo fantastycznych doznań, że rozwija i pomaga. to przyjemne i to przyjemne więc argumentów powinno być po równo. a jest ?
Spróbuj tez przekonać do palenia swojego syna. Przyjemnością i radością należy się wszak dzielić z innymi, zwłaszcza z najbliższymi.
Zaraz, zaraz. Przyjemnością dzielić?
Mojemu ślubnemu przyjemność sprawia oglądanie godzinami meczów piłki nożnej mnie absolutnie Niech on się ze mną nie dzieli.
Nie wszystko, co sprawia mnie przyjemność może być tak samo odbierane przez innych. Mi sprawia przyjemność i ja dokonuję takiego wyboru.
Nie namawiam nikogo do palenia czy picia (chociaż dobry trunek nie jest zły )
Papieros jest dodatkiem do całości. Oczywiście, mogę go zastąpić czym innym. Wszystko mogę zamienić na chude, zdrowe i co tam jeszcze?
Ale ok, można i tak próbować. Sprowadza się zawsze do tego samego. Wybór (moja decyzja)
83 2016-06-23 14:13:34 Ostatnio edytowany przez MamaMamusia (2016-06-23 14:32:46)
chodzi mi o to , że przyjemność to jest rzecz w jakiś sposób mierzalna. Mogę dokładnie opowiedzieć słowami jaki rodzaj przyjemności sprawia mi czytanie , twój mąż (mój też) może to samo zrobić z oglądaniem meczu. Z papierosem jest trudniej, bo po pierwsze nikt nie jest w stanie opisać werbalnie w jaki sposób sprawiają one przyjemność, po drugie tego typu "przyjemność" trudno promować , a to jest raczej potrzeba naturalna w przypadku rzeczy i sytuacji, które sprawiają nam radość. (ok przyznaje, że źle użyłam słowa "dzielić" )
Znasz jakiegoś palacza, który mówi światu - "wow ! jak to dobrze, że palę!!! Papierosy to dobrodziejstwo. Chodźcie wszytscy i popalmy razem! "
A ile osób w podobnym tonie wypowiada się o czytaniu lub sporcie?
znasz jakiegoś rodzica , który mówi do dziecka - "zapalmy sobie razem, to takie rozwijające!"
A ile osób wypowiada się tak o książkach?
dlatego uważam ( jestem o tym przekonana) , że palenie daje jedynie złudzenie przyjemność. Palacz myśli ,że lubi palić, bo bardzo wielu ludzi od pokoleń dba o takie własnie jego nastawienie.
gojka102 napisał/a:alisesa napisał/a:nie trzeba być ironicznym, to fakt. w krakowie ogródki zalegają palacze. nie chcesz wdychać, won do środka. co tam, że na polu 30 stopni i ty chcesz się nacieszyć pogodą. palacze też chcą. i mają prawo. bo są na zewnątrz. jedziesz do krakowskiego mordoru pociągiem, jak tylko wyjdzie człowiek z pociągu, buch wszyscy w tłumie, no bo raźniej, wyciągają fajeczki. co tam, że można kogoś przypiec. będzie weselej. ja już nie wspomnę o kwestiach zdrowotnych. bo nie jest tajemnicą, że papieruchy szkodzą zdrowiu. BARDZO SZKODZĄ? może dlatego drodzy palacze trzeba się liczyć z tymi niepalącymi? sranie psów po trawnikach czy zbyt głośni gimnazjaliści nie szkodzą mojemu zdrowiu, co najwyżej poczuciu dobrego smaku.
Nie masz pojęcia o tym,że w psiej kupie znajdują się jajeczka tasiemca psiego,glisty i bąblowca.
Nie lubię palaczy w miejscach do tego nieprzeznaczonych.Mam astmę i nie mogę wdychać dymu.Nie lubię też mieć ciuchów śmierdzących fajkami.Nie wchodzę do knajp.w których są strefy palaczy,w wnidzie i na przystankach opierdzielam albo dzwonię po SM.
Nie wsiadam do taksówek gdzie kierowcami są palacze.Śmierdzi u nich nawet jak nie palą w aucie.Wystarczy,że otworzą usta.Psią kupe mogę ominąć, a palaczy cieżko. Lato jest, a pogodą się nie nacieszę, tak jak wyżej napisano, bo już cieszą się nią palacze - bo im przecież wolno i co ich obchodzi, że komuś przeszkadza.
Psiej kupy nie widać w wysokiej trawie.
Dziecko może kupy nawet na betonie nie ominąć.
Truskaweczko, ja rozumiem, że ktoś może nie chcieć. Nikogo nie namawiam.
Piszę jedynie o tym, że mieszkanie i życie z osobą palącą jest możliwe. I nie musi wcale być uciążliwe, jeśli dana osoba potrafi się zachować i dba o higienę.
Rozumiem. No, ale całując go chociaż minimalnie raczej czułabym ten zapach. Co innego jak się wcale nie pali, a co innego jak się pali. No, ale pomijając to jest jeszcze kwestia tego, że ogólnie nie chciałabym być z kimś kto ma nałóg i tu nieważne czy papierosy czy alkohol, martwiłabym się o niego, byłabym zła, że na to idzie tyle pieniędzy i że świadomie naraża się na choroby. Każdy może zachorować, ale z kimś kto tak ryzykuje i to paląc codziennie nie chciałabym być. Jednak tutaj fajnie jest mieć podobne zdanie i mój facet takie ma i nie pali.
gojka102
jaja glisty wydalaja tylko nieodrobaczane szczeniaki, dorosle psy nie. Analogicznie . jaja tasiemcy tylko psy nieodrobaczane. Naprawde ich obecnosc w psiej kupie jest rzadka, zaryzykuje ze ponizej 1%. Bada sie tylko kal od psow z ktorymi cos sie dzieje, i wynikow dodatnich nie ma duzo. Co nie znaczy ze pies dorosly nie moze byc zarazony glistnica - zarazaja sie szczeniaki poprzez lozysko, gdy larwy drzemiace w suce sie "budza" w czasie ciazy. Potem dorosly pies tez ma tylko takie nieaktywne larwy, ale formy jelitowej nie ma. Tak samo gdy pilnuje sie odrobaczania szczeniaka to glisty nie maja czasu zeby dojrzeć i wydalac jaja.
Nie wyobrazam sobie zarazzenia droga wziewna, chyba ze pyl z psich kup tonami by wirowal w powietrzu. Takie jajo jednak troche wieksze od wirusa.
natomiast toksoplazma jest pasozytem kocim i przebywa caly rozwoj tylko w jelitach kotowatych. Wiec okresowo oocysty wystepuja w kale. Wynik ujemny nie swiadczy o braku zarazenia kota - toksoplazma to pasozyt tkankowy.
Natomiast u innych zwierzat w kale oocysty nie wystepuja. Mozna zarazic sie tylko jedzac surowe mieso - i rzeczywiscie ludzie najczesciej zarazaja sie jedzac surowa wolowine. Oczywiscie krowa nie jest miesozerna wiec musiala sie zarazic od kota- i tu widacc jak przemyslany jest unijny zakaz obecnosci wszelkich zwierzat w oborze. Tradycyjne kotki pijace mleko i niszczace szczury sa tak samo jak te szczury grozne.
Od psa oczywiscie tez nie mozna sie zarazic -chyba ze ktos jada psy na surowo. Oocyst w kale nie ma - jest to bardzo czesty blad w podrecznikach medycznych i wielu lekarzy nie wiem dlaczego mysli ze pies zaraza toksoplazmoza.
T. gondii to bardzo ciekawy pasozyt, ostatnio coraz wiecej doniesien o tym jak wplywa na psychike gryzoni - zapach moczu kota staje sie dla nich atrakcyjny. Gryzonie maja sklonnosc do zachowan ryzykownych- to pozwala pasozytowi zamknac cykl - gryzon-kot-gryzon. Co ciekawe, podobny wplyw ma toksoplazmoza na ludzi - wsrod skazancow, sprawcow wypadkow i osob majacych problemy psychiczne procent reagujacych serologicznie jest znacznie wyzszy niz w calej populacji. Ostatnio okazalo sie ze u szympansow dzialanie jest podobne - szympansy zachowuja sie lekkomyslnie i zapach moczu lamparta jest dla nich atrakcyjny. Wiec chyba malutki pasozyt przypadkowo zdobyl przewage - mozliwe ze podobnie dziala na czlowieka. Zapach moczu kota dla "kociarzy" staje sie atrakcyny, a przynajmniej nie obrzydliwy. Koty towarzysza ludziom i pasozyt rozkwita.
CatLady napisał/a:Psią kupe mogę ominąć, a palaczy cieżko. Lato jest, a pogodą się nie nacieszę, tak jak wyżej napisano, bo już cieszą się nią palacze - bo im przecież wolno i co ich obchodzi, że komuś przeszkadza.
Psiej kupy nie widać w wysokiej trawie.
Dziecko może kupy nawet na betonie nie ominąć.
No dobrze, więc przyznaję rację: właściciele psów, kotów, chomików i żółwi powinni sprzątać po swoich pupilach. A palacze nie powinni palić w towarzystwie innych osób, zwłaszcza w miejscach niedozwolonych. Ogólnie mówiąc ludzie nie powinni być dla siebie chamscy i nie powinni robić sobie na złość, należy mieć wzgląd na innych.
Zapach moczu kota dla "kociarzy" staje sie atrakcyny, a przynajmniej nie obrzydliwy..
O matko, jestem kociarą, ale tak daleko to jeszcze moje uwielbienie nie zaszło, by zaciągać się kocimi sikami... Czułaś kiedyś jak to cuchnie??
o przepraszam! ja sie zaciagam konskim lajnem nigdy mi zapach stajni nie przeszkadzal, wrecz przeciwnie... ale petow nie zdzierze ;>
gojka102
jaja glisty wydalaja tylko nieodrobaczane szczeniaki, dorosle psy nie. Analogicznie . jaja tasiemcy tylko psy nieodrobaczane. Naprawde ich obecnosc w psiej kupie jest rzadka, zaryzykuje ze ponizej 1%. Bada sie tylko kal od psow z ktorymi cos sie dzieje, i wynikow dodatnich nie ma duzo. Co nie znaczy ze pies dorosly nie moze byc zarazony glistnica - zarazaja sie szczeniaki poprzez lozysko, gdy larwy drzemiace w suce sie "budza" w czasie ciazy. Potem dorosly pies tez ma tylko takie nieaktywne larwy, ale formy jelitowej nie ma. Tak samo gdy pilnuje sie odrobaczania szczeniaka to glisty nie maja czasu zeby dojrzeć i wydalac jaja.
Nie wyobrazam sobie zarazzenia droga wziewna, chyba ze pyl z psich kup tonami by wirowal w powietrzu. Takie jajo jednak troche wieksze od wirusa.
natomiast toksoplazma jest pasozytem kocim i przebywa caly rozwoj tylko w jelitach kotowatych. Wiec okresowo oocysty wystepuja w kale. Wynik ujemny nie swiadczy o braku zarazenia kota - toksoplazma to pasozyt tkankowy.
Natomiast u innych zwierzat w kale oocysty nie wystepuja. Mozna zarazic sie tylko jedzac surowe mieso - i rzeczywiscie ludzie najczesciej zarazaja sie jedzac surowa wolowine. Oczywiscie krowa nie jest miesozerna wiec musiala sie zarazic od kota- i tu widacc jak przemyslany jest unijny zakaz obecnosci wszelkich zwierzat w oborze. Tradycyjne kotki pijace mleko i niszczace szczury sa tak samo jak te szczury grozne.
Od psa oczywiscie tez nie mozna sie zarazic -chyba ze ktos jada psy na surowo. Oocyst w kale nie ma - jest to bardzo czesty blad w podrecznikach medycznych i wielu lekarzy nie wiem dlaczego mysli ze pies zaraza toksoplazmoza.
T. gondii to bardzo ciekawy pasozyt, ostatnio coraz wiecej doniesien o tym jak wplywa na psychike gryzoni - zapach moczu kota staje sie dla nich atrakcyjny. Gryzonie maja sklonnosc do zachowan ryzykownych- to pozwala pasozytowi zamknac cykl - gryzon-kot-gryzon. Co ciekawe, podobny wplyw ma toksoplazmoza na ludzi - wsrod skazancow, sprawcow wypadkow i osob majacych problemy psychiczne procent reagujacych serologicznie jest znacznie wyzszy niz w calej populacji. Ostatnio okazalo sie ze u szympansow dzialanie jest podobne - szympansy zachowuja sie lekkomyslnie i zapach moczu lamparta jest dla nich atrakcyjny. Wiec chyba malutki pasozyt przypadkowo zdobyl przewage - mozliwe ze podobnie dziala na czlowieka.Zapach moczu kota dla "kociarzy" staje sie atrakcyny, a przynajmniej nie obrzydliwy. Koty towarzysza ludziom i pasozyt rozkwita.
Wybacz femte ale bardziej wierzę w zacytowanie źródła:psy24.pl:
" Badania wykazały, że 10-40% psów dorosłych oraz do 70% szczeniąt jest zarażonych glistami!!!
Często są to inwazje bezobjawowe, jednak zarażone psy okresowo wydalają z kałem jaja glist, zanieczyszczając nimi środowisko i narażając inne zwierzęta oraz ludzi na zarażenie."
Wiec nie 1% ale od 10 do 40.
Mam, nawet sklasyfikowaną jako ciężką...
Gojko jak mówiłam niepalący nie zrozumie ludzie z POChP palą, z rakiem palą...
Małpo-paliłam jako studentka.I znam kupę ludzi,którzy palili i rzucili.Nie ma co wmawiać,że nikt Cię nie zrozumie.Mój tata miał zdiagnozowanego raka trzustki.I rzucił palenie błyskawicznie.Mimo,że palił odkąd go pamiętałam.
Przyznam,że po przeczytaniu Twoich postów o tym co jest zdrowe a co syfiaste i tym poście jesteś dla mnie po prostu mało wiarygodna.
Pisujesz jak to szkodzą Twojej astmie jakieś rozpuszczalniki i preparaty,na których pracujesz w domu a papieros szkodzi Ci tysiąc razy bardziej. I palić nie musisz,wystarczy,że rzucisz
gojka102
zarazenie glistami a wydalenie jaj z kalem to rozne rzeczy. Glistnicy nie da sie zwalczyc calkiem, poniewaz szczenieta sa zarazane w okresie plodowym. Takich larw raczej zabic nie mozna, bo wywolaly by duzy problem. Wiec sa przekazywane z pokolenia na pokolenie. I kolejna suka zaraza swoje mlode chociaz nigdy formy jelitowej nie miala. Dorosly pies ma larwy drzemiace, mozna to wykazac np. serologicznie, natomiast nie ma glist w jelicie - wiec jaj nie wydala. Tak samo wieksozsc szczeniat - jezeli sa odrobaczone razem z matka dwa razy w okresie karmienia (ok.8 tyg) to nie ma szans, zeby glisty ktore zeszly do jelita zdazyly dojrzec i wydalac jaja. Wiec jaja glisty sa spotykane w probkach kalu sporadycznie - wlasnie ok. 1% probek jest dodatnich. Co tez nie oznacza ze wszystkie psy sa badane- latwiej odrobaczyc "w slepo".
Cyngli napisał/a:CatLady napisał/a:Psią kupe mogę ominąć, a palaczy cieżko. Lato jest, a pogodą się nie nacieszę, tak jak wyżej napisano, bo już cieszą się nią palacze - bo im przecież wolno i co ich obchodzi, że komuś przeszkadza.
Psiej kupy nie widać w wysokiej trawie.
Dziecko może kupy nawet na betonie nie ominąć.No dobrze, więc przyznaję rację: właściciele psów, kotów, chomików i żółwi powinni sprzątać po swoich pupilach. A palacze nie powinni palić w towarzystwie innych osób, zwłaszcza w miejscach niedozwolonych. Ogólnie mówiąc ludzie nie powinni być dla siebie chamscy i nie powinni robić sobie na złość, należy mieć wzgląd na innych.
Zgadzam się z Tobą. Palacze nie powinni palić w miejscach niedozwolonych oraz przy osobach, które sobie tego nie życzą.
I powtórzę jeszcze raz - to jest kwestia szacunku dla innych i KULTURY.
94 2016-06-23 18:39:15 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2016-06-23 18:41:24)
Malpo, ciezko rzucic papierosy, rozumiem, ale sie da. Zawsze po forum wydawalas mi sie silna psychicznie a z nalogiem nie dasz rady? ;-) Piszesz jak warto zdrowo sie odzywiac, dbac o zdrowie, a moze nie powinnas, bo sama do konca nie dbasz. Znam osoby, ktore jak najbardziej rzucily. Oczywiscie sa osoby, ktore nawet majac raka nie rzucily, ale z nich nie warto brac przykladu. Sa tez takie co i bez raka rzucily albo takie co dowiedzialy sie, ze rzucily. To Twoj wybor z kogo wezmiesz przyklad.
o przepraszam! ja sie zaciagam konskim lajnem
nigdy mi zapach stajni nie przeszkadzal, wrecz przeciwnie... ale petow nie zdzierze ;>
W sumie, jeśli miałabym wybierać papierosy vs kocie siki, to wolę siki
CatLady
sprawdz czy nie masz toksoplazmozy
mam pecha, bo Dania jest krajem palaczy - ma najwiekszy odsetek palacych kobiet na swiecie, a mezczyzni tez nie gorsi. Ale jakos mi to nie przeszkadza.
Moi rodzice palili, Ojciec rzucil z dnia na dzien gdy lekarze tego wymagali. Mama miala gorzej, ale tez rzucila.
Wszystko zalezy od tego jak sie pali. Mama zawsze musiala usiasc, miec popielniczke. Nie palila nigdy na ulicy - uwazala to za nieeleganckie. A poza tym papieros tak jej nie smakowal. Ale mialo to zle strony - kiedy wozilam ja po urzedach czy lekarzach, to po kilku godzinach stresu musiala sobie zapalic - w samochodzie. Dla mnie horror bo od razu oczy mi lzwawia. Ale co zrobic...
Obecnie bardziej niz papierosy przeszkadza mi kawa. Nigdy nie lubilam, ale teraz zapach kawy powoduje mdlosci. Watroba mi padla od nadmiaru lekow, i jakos tak na kawe szczegolnie jestem wrazliwa. W Danii kawa jest wszedzie, ciagle pija, czestuja- i co mam powiedziec? Zabronic?
_v_ napisał/a:o przepraszam! ja sie zaciagam konskim lajnem
nigdy mi zapach stajni nie przeszkadzal, wrecz przeciwnie... ale petow nie zdzierze ;>
W sumie, jeśli miałabym wybierać papierosy vs kocie siki, to wolę siki
Podziwiam. Ja mam od razu odruch wymiotny, gdy czuję kociny.
femte napisał/a:Zapach moczu kota dla "kociarzy" staje sie atrakcyny, a przynajmniej nie obrzydliwy..
O matko, jestem kociarą, ale tak daleko to jeszcze moje uwielbienie nie zaszło, by zaciągać się kocimi sikami...
Czułaś kiedyś jak to cuchnie??
Hahaha, jaka teoria Coraz ciekawszych rzeczy dowiaduję się z tego forum
Ja tam mimo że bardzo lubię koty to jakoś niezaspecjalnie jestem w humorze gdy akurat takiemu fajnemu kiciusiowi ^^ zdarzy się nasikać w mieszkaniu
A do papierosów podchodzę w ten sposób że jak wychodzę z autobusu lub tramwaju i ludzie przede mną odpalą fajka i zdarzy się, że trochę dymu poleci na mnie to nie robię z tego jakiejś afery no bo przecież taka okazjonalna sytuacja nie spowoduje uszczerbku na zdrowiu i wścieklizny w tym samym momencie od tego też nie dostanę To tak jak by wyjść na deszcz i powiedzieć, że zaraz się roztopię bo z cukru jestem
Napisałem wcześniej że nie palę papierosów bo dla mnie nic nie dają, 0 efektu, ubrania mogą brzydko pachnąć a koszty też znaczne. Pamiętam jak kiedyś np. LM-y były po 5zł a teraz jak za zboże sobie liczą
Natomiast jest jedna rzecz dla mnie którą od czasu do czasu można zapalić a jest to Marihuana
Gdy się siedzi ze znajomymi to czasami "wjeżdża kilka machów" i jest kupa śmiechu
Chociaż nie pomylcie tego co powiedziałem z tym że odrazu jakiś uzależniony ^^. Lubię raczej tylko okazjonalnie, często odmawiam ale oczywiście mam takich dobrych znajomych co kopcą codziennie.
Sama jestem osobą nie palącą ale gdy ktos przy mnie pali nie zwracam na to uwagi to jego życie i to jego sprawa czy pali czy nie i tak wiem ze zapach papierosuw nie jest zbyt przyjemny ale nie wyolbrzymiajcie tego on jest na prawde znośny a jeśli ktoś pali to sobie niszczy zdrowie a nie wam więc co wam do tego . Nie wiem jak można oceniac ludzi po tym czy palą czy nie ludzi się ocenia za charakter a nie za to co robi ze swoim życiem ogar
Tak Was poczytuję i zastanawiam się skąd ta krucjata przeciw palaczom.
Piszecie o niedopałkach, dymie papierosowym, którym wstrętne kopcuchy infekują niewinnych przechodni. Rozejrzyjcie się dokładnie. Ile osób pali w miejscach publicznych?
Sprawcie przepisy. Obecnie nie wolno palić nawet we własnym samochodzie, chociaż ustawodawcy nie dokładają do aut palaczy nawet złotówki. Przeliczcie akcyzę ze sprzedaży papierosów. Mandat za palenie w miejscu publicznym jest znacznie wyższy, niż za obnażanie się, picie alkoholu, czy sikanie po murach.
Tylko patrzeć, jak odmówi się opieki zdrowotnej ludziom płacącym składki, bo palą.
Rozumiem, że ktoś nie lubi zapachu dymu papierosowego i nie chce nim przesiąknąć rykoszetem. Ale zlitujcie się! Kiedy ktoś pali na wolnym powietrzu, to ile tego dymu dostaje się innym? Piszemy o papierosach, a nie ciepłowni węglowej.
Tak Was poczytuję i zastanawiam się skąd ta krucjata przeciw palaczom.
Piszecie o niedopałkach, dymie papierosowym, którym wstrętne kopcuchy infekują niewinnych przechodni. Rozejrzyjcie się dokładnie. Ile osób pali w miejscach publicznych?
Sprawcie przepisy. Obecnie nie wolno palić nawet we własnym samochodzie, chociaż ustawodawcy nie dokładają do aut palaczy nawet złotówki. Przeliczcie akcyzę ze sprzedaży papierosów. Mandat za palenie w miejscu publicznym jest znacznie wyższy, niż za obnażanie się, picie alkoholu, czy sikanie po murach.
Tylko patrzeć, jak odmówi się opieki zdrowotnej ludziom płacącym składki, bo palą.Rozumiem, że ktoś nie lubi zapachu dymu papierosowego i nie chce nim przesiąknąć rykoszetem. Ale zlitujcie się! Kiedy ktoś pali na wolnym powietrzu, to ile tego dymu dostaje się innym? Piszemy o papierosach, a nie ciepłowni węglowej.
Głos rozsądku, chwała Bogu.
CatLady napisał/a:_v_ napisał/a:o przepraszam! ja sie zaciagam konskim lajnem
nigdy mi zapach stajni nie przeszkadzal, wrecz przeciwnie... ale petow nie zdzierze ;>
W sumie, jeśli miałabym wybierać papierosy vs kocie siki, to wolę siki
Podziwiam. Ja mam od razu odruch wymiotny, gdy czuję kociny.
Ale ja nigdzie nie pisałam, ze lubię zapach sików kocich napisałam, żartem - powtarzam: żartem, ze jak miałabym wybierać, papieros a siki, to wolę siki. Ale tak naprawdę wolę nie wybierać.
Femte co toksoplazmoza ma do tego? Szczerze wątpię, bym miała...
Według informacji przygotowanych przez Centrum Onkologii – Instytut w Warszawie, boczny strumień dymu tytoniowego zawiera 35 razy więcej dwutlenku węgla i 4 razy więcej nikotyny niż dym wdychany przez samych palaczy.
Efekty biernego palenia możemy podzielić na krótko - i długotrwałe. Bierne palenie jest szalenie niebezpieczne zwłaszcza dla osób osłabionych, posiadających problemy z oddychaniem i swobodnym przepływem powietrza z nozdrzy do układu oddechowego. Osoba cierpiąca na astmę może doświadczyć nagłych i poważnych ataków – bez względu na to, czy pali aktywnie, czy „tylko” biernie. Podobnie jest z alergikami. Wdychanie dymu tytoniowego u osób cierpiących na alergię może się zakończyć dusznościami, uporczywym kaszlem, łzawiącymi oczami, kichaniem, kaszlem, zatkanym nosem czy innymi objawami typowymi dla osób uczulonych. Takie skutki bycia biernym palaczem nazywamy krótkotrwałymi, bo najczęściej mijają po skróceniu czasu przebywania w zadymionym pomieszczeniu.
Długotrwałe efekty biernego palenia są jeszcze bardziej przerażające. To nieprawda, że jeśli nie palimy, a jedynie towarzyszymy palaczom, nic nam nie grozi. Badania naukowe udowodniły, że bierne palenie powoduje takie same problemy jak palenie bezpośrednie – bez pominięcia takich chorób jak rak i schorzenia płuc, chorób układu krążenia, zapalenia oskrzeli i astmy. U osób niepalących, mieszkających z palaczami, ryzyko wystąpienia raka wzrasta aż o 20-30 proc.! Jeśli chodzi o pracowanie w zadymionym miejscu, wtedy ryzyko to wynosi 16-19 proc.
104 2016-06-24 16:09:05 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2016-06-24 16:11:08)
Moim zdaniem obecna ustawa jest rozsądna, bo w lokalach jak palili, to jednak ten dym często przechodził, bardzo to przeszkadzało niepalącym. To jest zamknięta prestrzeń. No chyba, że są dwa pomieszczenia i dobra wentylacja, to wtedy w jednym można palić, to jest co innego albo w ogródku restauracji. Z tym, że mogliby też zrobić takie konkretne lokale dla palących, jeżeli byłoby zainteresowanie, byliby tam palący i nikomu by nie przeszkadzali i takie dla niepalących, gdzie na pewno nikt by nie palił. Tzn parę choćby takich lokalów. Poza tym na przystanku dobrze, że nie można palić i nie jest to przesada. W szkołach, urzędach też. Co innego jak ktoś jest na dworze i odejdzie kawałek dalej. Oczywiście i tak lepiej na dworze niż w lokalu.
W samochodzie może i też nie można palić, ale i tak wiele osób raczej pali. No, ale jak robią to w swoim samochodzie i nie przy osobie niepalącej to ok, gorsze są takie osoby co ich to nie interesuje i w samochodzie palą przy osobie niepalącej. Wtedy jest to bardzo uciążliwe, bo samochód bardzo wchłania te zapachy i to jest okropne.
Leczenie dla palaczy będzie, bo tutaj fakt nie powinno być segregacji. Jak ktoś choruje to trzeba pomóc.
Cyngli
toksoplazma zmienia zachowanie gryzoni, dzieki czemu staja sie lupem kotow (kotowatych) co sprzyja rozwojowi pasozyta. Jedna ze zmian jest to, ze zapach kociego moczu staje sie atrakcyjny, a przynajmniej nie przykry. Czyli cos, co powinno byc ostrzezeniem jest atraktantem. Wiadomo tez ze zmienia sie zachowanie ludzi zarazonych toksoplazmoza - jest to chyba przypadkowe, ludzie raczej nie sa masowo zjadani przez koty. Ale ostatnio odkryto ze zarazone szympansy przestaja unikac terenow znakownych moczem lamparta. Co mozna przelozyc na to ze istnieje mozliwosc zmiany reakcji czlowieka na koci mocz. W koncu jestesmy z szympansami blisko spokrewnieni. Ja mysle ze cos w tym jest - dla mnie zapach kociego moczu jest nie do przyjecia a nieraz obserwowalam ze kociarzom nie przeszkadza. Idac na wizyte domowa zawsze wiedzialam ktore to mieszkanie - kotami czuc bylo z daleka. Czesto wlasciele kotow twierdza ze u nich nie czuc zapachu kociego moczu - a ja wyczuwam juz przed drzwiami. Ten zapach jest tez przyczyna ze nigdy bym kota w domu nie chciala - nawet kastrata czy kotki.
Rozumiem zakaz palenia w restauracjach, zamkniętych pomieszczeniach itd. bo z jakiej paki ja mam to wdychać. Nie rozumiem zakazów w większości miejsc na świeżym powietrzu, bo ten dym sobie ulatuje gdzieś w atmosferę, więcej się człowiek nawdycha spalin w mieście, niż tego nieszczęsnego dymu z fajki zapalonej na przystanku. Ja nie palę, nie paliłam i palić nie zamierzam. Mój facet pali, nad czym ubolewam, ale nie zamierzam go nawracać, bo to nie jest dziecko, tylko dorosły chłop, sam sobie te papierosy kupuje i rozumie konsekwencje swoich wyborów. Ostatnio wracaliśmy pociągiem, staliśmy dość długo na dworcu - nie było żadnego miejsca, w którym mógłby sobie zapalić - otwarta przestrzeń, nikogo nie ma, nikomu ten dym nie wadzi, a wszędzie zakazy nie wiadomo po co. Przepis dotyczący palenia we własnym samochodzie to w ogóle jest paranoja i chyba żaden normalny człowiek nie będzie tego przestrzegał, jeśli nie ma ochoty.
Cyngli
toksoplazma zmienia zachowanie gryzoni, dzieki czemu staja sie lupem kotow (kotowatych) co sprzyja rozwojowi pasozyta. Jedna ze zmian jest to, ze zapach kociego moczu staje sie atrakcyjny, a przynajmniej nie przykry. Czyli cos, co powinno byc ostrzezeniem jest atraktantem. Wiadomo tez ze zmienia sie zachowanie ludzi zarazonych toksoplazmoza - jest to chyba przypadkowe, ludzie raczej nie sa masowo zjadani przez koty. Ale ostatnio odkryto ze zarazone szympansy przestaja unikac terenow znakownych moczem lamparta. Co mozna przelozyc na to ze istnieje mozliwosc zmiany reakcji czlowieka na koci mocz. W koncu jestesmy z szympansami blisko spokrewnieni. Ja mysle ze cos w tym jest - dla mnie zapach kociego moczu jest nie do przyjecia a nieraz obserwowalam ze kociarzom nie przeszkadza. Idac na wizyte domowa zawsze wiedzialam ktore to mieszkanie - kotami czuc bylo z daleka. Czesto wlasciele kotow twierdza ze u nich nie czuc zapachu kociego moczu - a ja wyczuwam juz przed drzwiami. Ten zapach jest tez przyczyna ze nigdy bym kota w domu nie chciala - nawet kastrata czy kotki.
To chyba nie do mnie ;-)
Nie pytałam o toksoplazmozę.
Cyngli
toksoplazma zmienia zachowanie gryzoni, dzieki czemu staja sie lupem kotow (kotowatych) co sprzyja rozwojowi pasozyta. Jedna ze zmian jest to, ze zapach kociego moczu staje sie atrakcyjny, a przynajmniej nie przykry. Czyli cos, co powinno byc ostrzezeniem jest atraktantem. Wiadomo tez ze zmienia sie zachowanie ludzi zarazonych toksoplazmoza - jest to chyba przypadkowe, ludzie raczej nie sa masowo zjadani przez koty. Ale ostatnio odkryto ze zarazone szympansy przestaja unikac terenow znakownych moczem lamparta. Co mozna przelozyc na to ze istnieje mozliwosc zmiany reakcji czlowieka na koci mocz. W koncu jestesmy z szympansami blisko spokrewnieni. Ja mysle ze cos w tym jest - dla mnie zapach kociego moczu jest nie do przyjecia a nieraz obserwowalam ze kociarzom nie przeszkadza. Idac na wizyte domowa zawsze wiedzialam ktore to mieszkanie - kotami czuc bylo z daleka. Czesto wlasciele kotow twierdza ze u nich nie czuc zapachu kociego moczu - a ja wyczuwam juz przed drzwiami. Ten zapach jest tez przyczyna ze nigdy bym kota w domu nie chciala - nawet kastrata czy kotki.
To, że przestajesz czuć zapach kociego moczu, albo, że on tak Ci już nie przeszkadza, to nie efekt toksoplazmozy - a przynajmniej nie koniecznie. Znałaś może kiedyś osobę, która przez lata używała jednych i tych samych perfum? Taka osoba z czasem zaczyna się nimi wręcz oblewać, bo ich nie czuje. Jej węch nie jest wyczulony na ten zapach, mózg przestał odpowiadać na ten bodziec. Tak samo jest właścicielami kotów - po prostu czujesz ten zapach tyle razy, że Twój mózg już na to nie reaguje. Tak samo jest z właścicielami psów - moja sąsiadka zawsze mówiła, ze śmierdzi psem jak się do kogoś wejdzie, a ja tego nigdy nie czułam, bo w domu był pies i nie byłam aż tak wyczulona na ten zapach.
Pewnie podobnie jest z palaczami - oni zawsze mówią, że aż tak strasznie nie śmierdzi, bez przesady - i im faktycznie nie śmierdzi, bo przywykli. Mój brat jako nastolatek popalał i moja niepaląca mama z kilku metrów go wyczuwała. On na sobie nic nie czuł, a mama już tak.
Pewnie podobnie jest z palaczami - oni zawsze mówią, że aż tak strasznie nie śmierdzi, bez przesady - i im faktycznie nie śmierdzi, bo przywykli. Mój brat jako nastolatek popalał i moja niepaląca mama z kilku metrów go wyczuwała. On na sobie nic nie czuł, a mama już tak.
Ode mnie NIKT nie czuje papierosów i ludzie są często zaskoczeni, kiedy mówię, że muszę wyjść na papierosa.
Po prostu dbam o siebie, higienę i nie cierpię tego smrodu.
CatLady dobrze mowi. Czlowiek sie przyzwyczajs do zapachow (tych stalych) i w pewnym momencie przestaje je czuc. ja nie czuje zapachu kota u mnie (chyba ze kuweta brudna), a inni jak wchodza to czuja. swoich perfum tez juz nie czuje, ale znam zasade i sie sie zlewam nimi za to tak jak pisalam: zapach petow wyczuje teraz z daleka.
CatLady napisał/a:Pewnie podobnie jest z palaczami - oni zawsze mówią, że aż tak strasznie nie śmierdzi, bez przesady - i im faktycznie nie śmierdzi, bo przywykli. Mój brat jako nastolatek popalał i moja niepaląca mama z kilku metrów go wyczuwała. On na sobie nic nie czuł, a mama już tak.
Ode mnie NIKT nie czuje papierosów i ludzie są często zaskoczeni, kiedy mówię, że muszę wyjść na papierosa.
Po prostu dbam o siebie, higienę i nie cierpię tego smrodu.
Tak ci się tylko wydaje
Mój mąż miał wiele razy fazę tzw palenia potajemnego i ukrywał się przede mną z fajkami. Zawsze to czułam. Nawet gdy palił jedynie w pracy i nie w tym ubraniu, w którym przychodził do domu i nawet jak brał prysznic, żuł gumę, albo mył zęby Regularne palenie sprawia, że skóra po wewnętrznej stronie dłoni TRWALE zmienia zapach, podobnie jest z oddechem. Jeśli ktoś w ogóle nie pali , a przebywa często z osoba palącą, to ZAWSZE to wyczuwa. Osoba świeżo poznana lub rzadko widywana być może nie..
I wybacz, ale świadome trucie siebie i dostarczanie organizmowi regularnej dawki toksycznego narkotyku nie ma nic wspólnego z dbaniem o siebie.
Cyngli napisał/a:CatLady napisał/a:Pewnie podobnie jest z palaczami - oni zawsze mówią, że aż tak strasznie nie śmierdzi, bez przesady - i im faktycznie nie śmierdzi, bo przywykli. Mój brat jako nastolatek popalał i moja niepaląca mama z kilku metrów go wyczuwała. On na sobie nic nie czuł, a mama już tak.
Ode mnie NIKT nie czuje papierosów i ludzie są często zaskoczeni, kiedy mówię, że muszę wyjść na papierosa.
Po prostu dbam o siebie, higienę i nie cierpię tego smrodu.Tak ci się tylko wydaje
Mój mąż miał wiele razy fazę tzw palenia potajemnego i ukrywał się przede mną z fajkami. Zawsze to czułam. Nawet gdy palił jedynie w pracy i nie w tym ubraniu, w którym przychodził do domu i nawet jak brał prysznic, żuł gumę, albo mył zębyRegularne palenie sprawia, że skóra po wewnętrznej stronie dłoni TRWALE zmienia zapach, podobnie jest z oddechem. Jeśli ktoś w ogóle nie pali , a przebywa często z osoba palącą, to ZAWSZE to wyczuwa. Osoba świeżo poznana lub rzadko widywana być może nie..
I wybacz, ale świadome trucie siebie i dostarczanie organizmowi regularnej dawki toksycznego narkotyku nie ma nic wspólnego z dbaniem o siebie.
Taaak. I ludziom, którzy mi mówili, że w ogóle ode mnie nie czuć fajek, zapewne też się wydaje... A są to osoby niepalące. Między innymi moja babcia, która jest maniakiem zdrowego żywienia.
Możesz pisać, że palenie nie ma nic wspólnego z dbaniem o siebie. Ja palę 4-6 papierosów dziennie. Kiedyś paliłam dwie paczki. Jestem z siebie dumna, że udało mi się ograniczyć palenie. Być może pewnego dnia wcale nie sięgnę po papierosa. Na razie cieszę się z tego, co osiągnęłam do tej pory.
MamaMamusia napisał/a:Cyngli napisał/a:Ode mnie NIKT nie czuje papierosów i ludzie są często zaskoczeni, kiedy mówię, że muszę wyjść na papierosa.
Po prostu dbam o siebie, higienę i nie cierpię tego smrodu.Tak ci się tylko wydaje
Mój mąż miał wiele razy fazę tzw palenia potajemnego i ukrywał się przede mną z fajkami. Zawsze to czułam. Nawet gdy palił jedynie w pracy i nie w tym ubraniu, w którym przychodził do domu i nawet jak brał prysznic, żuł gumę, albo mył zębyRegularne palenie sprawia, że skóra po wewnętrznej stronie dłoni TRWALE zmienia zapach, podobnie jest z oddechem. Jeśli ktoś w ogóle nie pali , a przebywa często z osoba palącą, to ZAWSZE to wyczuwa. Osoba świeżo poznana lub rzadko widywana być może nie..
I wybacz, ale świadome trucie siebie i dostarczanie organizmowi regularnej dawki toksycznego narkotyku nie ma nic wspólnego z dbaniem o siebie.
Taaak. I ludziom, którzy mi mówili, że w ogóle ode mnie nie czuć fajek, zapewne też się wydaje... A są to osoby niepalące. Między innymi moja babcia, która jest maniakiem zdrowego żywienia.
Możesz pisać, że palenie nie ma nic wspólnego z dbaniem o siebie. Ja palę 4-6 papierosów dziennie. Kiedyś paliłam dwie paczki. Jestem z siebie dumna, że udało mi się ograniczyć palenie. Być może pewnego dnia wcale nie sięgnę po papierosa. Na razie cieszę się z tego, co osiągnęłam do tej pory.
A jak często widujesz babcię? mieszkasz z nią? śpisz z nia w jednym łóżku? przytulasz i całujesz codziennie?
Dodam jeszcze , że bardzo dobrym nośnikiem zapachu/smrodu sa również włosy. Myjesz je po każdej fajce?
4-6 papierosów dziennie to dużo, bardzo dużo
Tzw stopniowe ograniczanie palenia jest jedną z najgorszych dróg jeśli chodzi o wyjście z nałogu,a na pewno najbardziej bolesną i zdradliwą, gdyż polega na oszukiwaniu samego siebie i wpadaniu w fałszywy entuzjazm z powodu pozornego sukcesu, ale pewnie nie masz ochoty słuchać dlaczego więc nie będę się rozkręcać
Moi Najbliżsi palą i jak jestem z Nimi kilka godzi podczas dnia to nie czuję zapachu papierosów, po prostu się przyzwyczajam, natomiast jak co dopiero Ich widzę to czuję fajki.
I zawsze fajki czuję od Nich, jak przychodzą z papierosa i nawet nie muszę stać blisko.
Zawsze wyczuje się od palacza, że jest palaczem, nawet jak palacz będzie zaprzeczał.
115 2016-06-25 18:57:32 Ostatnio edytowany przez MamaMamusia (2016-06-25 19:00:15)
Zawsze wyczuje się od palacza, że jest palaczem, nawet jak palacz będzie zaprzeczał.
dokładnie
I każdy palacz kłamie Absolutnie każdy
Pracuje z palaczami i jeszcze nie spotkałam takiego, który by nie kłamał. Żyłam z palaczem, który kłamał jak z nut ;)Dlatego - dystans w dużej dawce
Zdecydowana większość będzie mówić - ode mnie nie czuć, co ze mnie za palacz, ja kurzę tylko 5 fajek dziennie i nie jestem uzależniony.
To jest dużo łatwiejsze niż przyznać, że śmierdzące i trujące gó...no ma nade mną władzę.
Nigdzie nie napisałam, że nie jestem uzależniona.
Napisałam, że ograniczam palenie z sukcesem.
Czemu mam wrażenie, że niektórych czyjś sukces boli?
Dalsze rozmawianie na ten temat nie ma większego sensu, bo i tak inni wiedzą lepiej, czym ode mnie pachnie ;-)
Czemu mam wrażenie, że niektórych czyjś sukces boli?
Wierz mi lub nie, ale mnie twój sukces by nie bolał wręcz przeciwnie - bardzo by mnie ucieszył. Tak jak cieszy mnie sukces każdej osoby, której pomagam rzucić palenie, bo to jest sukces także i mój
aby jednak być szczerą z tobą i ze sobą samą, nie nazwę sukcesem ograniczenia palenia, ponieważ wiem i mam na to dowody (również naukowe), że jest to jedynie złudzenie sukcesu i droga do nikąd.
Nie jestem zawistna, ani zazdrosna, ale takiego "sukcesu" z tobą świętować nie będę
118 2016-06-25 19:56:55 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-06-25 19:57:51)
Nie jestem zawistna, ani zazdrosna, ale takiego "sukcesu" z tobą świętować nie będę
Nie prosiłam o to przecież.
Kiedyś sporo paliłam i jestem zadowolona, że teraz palę mniej. Oczywiście, to dalej nałóg. Ale przynajmniej zrobiłam jakiś postęp.
MamaMamusia napisał/a:Nie jestem zawistna, ani zazdrosna, ale takiego "sukcesu" z tobą świętować nie będę
Nie prosiłam o to przecież.
Kiedyś sporo paliłam i jestem zadowolona, że teraz palę mniej. Oczywiście, to dalej nałóg. Ale przynajmniej zrobiłam jakiś postęp.
No nie do końca jest to postęp...
alkoholizm rożni sie znacznie od nałogu nikotynowego, jeśli chodzi o mechanizmy powstawania uzależnienia, ale już proces zdrowienia jest bardzo podobny. Należy uświadomić sobie istnienie uzależnienia i zobaczyć jego zgubne konsekwencje, a potem odstawić używkę raz i na zawsze. W przypadku alkoholizmu jest to droga przez mękę, ale papierosy rzuca się łatwo i bezboleśnie. Pod warunkiem, że robi się to dobrze
Jakbyś zareagowała gdyby alkoholik powiedział ci - "Cyngli, ale sukces osiągnąłem !Piję dwa piwa dziennie zamiast pięciu! dasz wiarę ? " ? Podejrzewam, że machnęłabyś ręką na taki "sukces" . w przypadku papierosów jest dokładnie tak samo. sukcesem jest wolność, a nie jej złudzenie w postaci ograniczenia zniewolenia.
Cyngli napisał/a:MamaMamusia napisał/a:Nie jestem zawistna, ani zazdrosna, ale takiego "sukcesu" z tobą świętować nie będę
Nie prosiłam o to przecież.
Kiedyś sporo paliłam i jestem zadowolona, że teraz palę mniej. Oczywiście, to dalej nałóg. Ale przynajmniej zrobiłam jakiś postęp.
No nie do końca jest to postęp...
alkoholizm rożni sie znacznie od nałogu nikotynowego, jeśli chodzi o mechanizmy powstawania uzależnienia, ale już proces zdrowienia jest bardzo podobny. Należy uświadomić sobie istnienie uzależnienia i zobaczyć jego zgubne konsekwencje, a potem odstawić używkę raz i na zawsze. W przypadku alkoholizmu jest to droga przez mękę, ale papierosy rzuca się łatwo i bezboleśnie. Pod warunkiem, że robi się to dobrze
Jakbyś zareagowała gdyby alkoholik powiedział ci - "Cyngli, ale sukces osiągnąłem !Piję dwa piwa dziennie zamiast pięciu! dasz wiarę ? " ? Podejrzewam, że machnęłabyś ręką na taki "sukces" . w przypadku papierosów jest dokładnie tak samo. sukcesem jest wolność, a nie jej złudzenie w postaci ograniczenia zniewolenia.
Nie musisz mnie uświadamiać. Ja znam te mechanizmy.
Wiem, czym jest nałóg. Znam konsekwencje.
121 2016-06-25 20:17:57 Ostatnio edytowany przez adiafora (2016-06-25 20:21:15)
palacze też ludzie i gdzieś zafajczyć muszą. Ograniczanie ich do własnego domu to trochę barbarzyńskie.
Sama nie palę już kilkanaście lat, ale nie zabijam wzrokiem, gdy jakaś chmurka na mnie poleci czasem na przystanku. Palacze raczej odchodzą dalej, nie stoją pod wiatą i nie dmuchają innym w nos, a że wiatr czasem zawieje nie w tę stronę...
Żyjemy w takim smogu, że papierosowy dymek na powietrzu naprawdę jest niczym dla naszego zdrowia. Świeże spalinki, które wdychamy w oczekiwaniu na autobus są stokroć gorsze i nikt z tego powodu nie robi wielkiego hallo. Za to niepomiernie wkurza mnie co innego a mianowicie rzucanie petów na chodnik. Większosć palaczy niestety w tej kwestii zachowuje się jak troglodyci. Na każdym przystanku jest kosz, a na ziemi góra niedopałków leży. Jakoś im wygodniej rzucić na ziemię i nawet butem przydeptać niż wyrzucić do kosza, a niektórzy się wręcz o niego potykają. I za to mam ochotę zrobić im krzywdę. Serio. Budzą się we mnie mordercze instynkty
122 2016-06-25 20:19:31 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-06-25 20:20:11)
Też uważam, że kiepowanie gdzie popadnie jest obleśne i wlepiałabym za to mandaty.
MamaMamusia napisał/a:Cyngli napisał/a:Nie prosiłam o to przecież.
Kiedyś sporo paliłam i jestem zadowolona, że teraz palę mniej. Oczywiście, to dalej nałóg. Ale przynajmniej zrobiłam jakiś postęp.
No nie do końca jest to postęp...
alkoholizm rożni sie znacznie od nałogu nikotynowego, jeśli chodzi o mechanizmy powstawania uzależnienia, ale już proces zdrowienia jest bardzo podobny. Należy uświadomić sobie istnienie uzależnienia i zobaczyć jego zgubne konsekwencje, a potem odstawić używkę raz i na zawsze. W przypadku alkoholizmu jest to droga przez mękę, ale papierosy rzuca się łatwo i bezboleśnie. Pod warunkiem, że robi się to dobrze
Jakbyś zareagowała gdyby alkoholik powiedział ci - "Cyngli, ale sukces osiągnąłem !Piję dwa piwa dziennie zamiast pięciu! dasz wiarę ? " ? Podejrzewam, że machnęłabyś ręką na taki "sukces" . w przypadku papierosów jest dokładnie tak samo. sukcesem jest wolność, a nie jej złudzenie w postaci ograniczenia zniewolenia.Nie musisz mnie uświadamiać. Ja znam te mechanizmy.
Wiem, czym jest nałóg. Znam konsekwencje.
Ja cię nie uświadamiam
A mechanizmów nie znasz do końca, jeśli piszesz, że ograniczenie nałogu to sukces
ale dobra, koniec zabawy w coacha, bo to ani odpowiednie miejsce, ani nie ten czas
życzę ci realnego sukcesu w walce z nałogiem, choć może powinnam zacząć od życzeń odnośnie podjęcia tej walki w ogóle. Jeżeli sie na to zdecydujesz, to miej z tyłu głowy następujące zdanie - palenie rzucić jest naprawdę łatwo.
a jeszcze co do innej kwestii... nie zawsze jest tak, że osoba paląca śmierdzi papierochami. Owszem, są tacy, co jadą jak stara popielnica. Często niestety mężczyzni. Może jarają jednego za drugim i zmieniaja ciuchy oraz myją się raz na tydzień, stąd smrodek na nich ma się dobrze...Jak rano wlezie taki do autobusu i obok stanie to zbiera się na pawia... Bo to jest taki przetrawiony smród nikotyny, no i palce wyżarte nikotyną, pożółłe. Jak taki zrobi ruch ręką to...bleee.
Ale nie każdy tak jedzie. Są tacy co czuć od nich papieros, ale nie jest to smród. Mam wsród znajomych palaczy i nie capią, ba, mój małż pali i też nie capi. Inaczej bym chyba nie wytrzymała. Capi mi nawyżej w domu sam papieros, bo choć wyganiam go latem na balkon to zimą jara w kiblu i swojej kanciapie, gdzie ma kompa i swój męski świat ale jednak coś tam leci "na pokoje" i muszę wietrzyć. Nie zgadzam się więc z twierdzeniem, że każdy palacz śmierdzi.
a jeszcze co do innej kwestii... nie zawsze jest tak, że osoba paląca śmierdzi papierochami. Owszem, są tacy, co jadą jak stara popielnica. Często niestety mężczyzni. Może jarają jednego za drugim i zmieniaja ciuchy oraz myją się raz na tydzień, stąd smrodek na nich ma się dobrze...Jak rano wlezie taki do autobusu i obok stanie to zbiera się na pawia... Bo to jest taki przetrawiony smród nikotyny, no i palce wyżarte nikotyną, pożółłe. Jak taki zrobi ruch ręką to...bleee.
Ale nie każdy tak jedzie. Są tacy co czuć od nich papieros, ale nie jest to smród. Mam wsród znajomych palaczy i nie capią, ba, mój małż pali i też nie capi. Inaczej bym chyba nie wytrzymała. Capi mi nawyżej w domu sam papieros, bo choć wyganiam go latem na balkon to zimą jara w kiblu i swojej kanciapie, gdzie ma kompa i swój męski światale jednak coś tam leci "na pokoje" i muszę wietrzyć. Nie zgadzam się więc z twierdzeniem, że każdy palacz śmierdzi.
Ale od każdego palacza czuć, że jest palaczem.
adiaphora napisał/a:a jeszcze co do innej kwestii... nie zawsze jest tak, że osoba paląca śmierdzi papierochami. Owszem, są tacy, co jadą jak stara popielnica. Często niestety mężczyzni. Może jarają jednego za drugim i zmieniaja ciuchy oraz myją się raz na tydzień, stąd smrodek na nich ma się dobrze...Jak rano wlezie taki do autobusu i obok stanie to zbiera się na pawia... Bo to jest taki przetrawiony smród nikotyny, no i palce wyżarte nikotyną, pożółłe. Jak taki zrobi ruch ręką to...bleee.
Ale nie każdy tak jedzie. Są tacy co czuć od nich papieros, ale nie jest to smród. Mam wsród znajomych palaczy i nie capią, ba, mój małż pali i też nie capi. Inaczej bym chyba nie wytrzymała. Capi mi nawyżej w domu sam papieros, bo choć wyganiam go latem na balkon to zimą jara w kiblu i swojej kanciapie, gdzie ma kompa i swój męski światale jednak coś tam leci "na pokoje" i muszę wietrzyć. Nie zgadzam się więc z twierdzeniem, że każdy palacz śmierdzi.
Ale od każdego palacza czuć, że jest palaczem.
No własnie - czuć
czyli nosem można rozpoznać palacza. jeden to nazwie smrodem, drugi czymś innym....kwestia nazewnictwa, ale czuć.
nosem także można rozpoznać czy ktoś się perfumuje a także co jadł, dla jednych może to być neutralny zapach, dla innych smród. Podobnie z papierosem. Chodzi jednak chyba głownie o to, żeby zapach nie był tak intensywny, że zamienia się w smród.
128 2016-06-25 21:05:31 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-06-25 21:07:23)
Oj, Adi, nie rozumiesz.
Masz przyznać, że tacy ludzie śmierdzą. Że to czuć. Dla zadowolenia i satysfakcji ogółu.
Dziewczyny, naprawdę nie trzeba pachnieć jak popielniczka. Zapraszam, obwąchajcie sobie mnie i moje otoczenie
nosem także można rozpoznać czy ktoś się perfumuje a także co jadł, dla jednych może to być neutralny zapach, dla innych smród. Podobnie z papierosem. Chodzi jednak chyba głownie o to, żeby zapach nie był tak intensywny, że zamienia się w smród.
Perfumy to tez jest rzecz względna.Jednemu podobają się takie, które ktoś inny nazwie smrodem. Palacz nie czuje zapachu , który wydziela z powodu palenie, a to jak ktoś tą woń nazwie, to już jest bardzo indywidualne.
Pewnie, że niektórzy pachną bardziej intensywnie niż inni, ale każdy "pachnie".
adiaphora napisał/a:nosem także można rozpoznać czy ktoś się perfumuje a także co jadł, dla jednych może to być neutralny zapach, dla innych smród. Podobnie z papierosem. Chodzi jednak chyba głownie o to, żeby zapach nie był tak intensywny, że zamienia się w smród.
Perfumy to tez jest rzecz względna.Jednemu podobają się takie, które ktoś inny nazwie smrodem. Palacz nie czuje zapachu , który wydziela z powodu palenie, a to jak ktoś tą woń nazwie, to już jest bardzo indywidualne.
Pewnie, że niektórzy pachną bardziej intensywnie niż inni, ale każdy "pachnie".
Palacz swojej może nie czuć, ale inni ludzie już chyba powinni, a skoro nie czują, to może warto wziąć pod uwagę, że przykrej woni nie ma?