Snake napisał/a:Kiedyś mieszkałem parę latek...
Ja mam do tego miasta i Małopolski bardzo duży sentyment. 
Snake napisał/a:Tak w temacie tego wątku, to dziś poznałem szczegóły jednego takiego życia i się trochę zdołowałem. Cały dzień o tym myślę...
W realu czy na naszym forum?
Wiem, że tytuł naszego tematu można też czasem potraktować z ironią, bo rozwód niekoniecznie gwarantuje cudowne życie, jakiego byśmy się spodziewali po tej udręce, jaką niejednokrotnie on poprzedza. 
Ja Wam powiem, dlaczego widzę swoje życie w tej chwili jako cudowne. Będzie trochę filozoficznie. 
Przede wszystkim w kontekście mojej osobistej historii, której okruchy rozsiałam w dziale ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD jako Dziewczyna_bez_własnego_tematu, jest to cudowne życie, bo bez napięcia, jakie generowało życie z człowiekiem zdradzającym, a więc oszukującym i kłamiącym w żywe oczy. Dla mnie cudowna jest ulga, jaką czuję w tej chwili, bo nie muszę w tym już brać udziału. Dodam tylko, że mój Dawny Ukochany, tzw. Miłość Mojego Życia, racjonalizował sobie swoje zachowanie, co stanowiło dodatkową udrękę. Najbliżsi i Przyjaciele, którzy znają moją historię towarzysząc mi w przeżywaniu jej, cały czas namawiają mnie na napisanie książki na ten temat. Jeszcze to przemyślę.
Moim zdaniem wiele osób z tego forum odnalazłoby na jej kartach siebie, a niektórzy powiedzieliby nawet - "O, to jednak u mnie nie jest tak źle, mogłoby być jeszcze gorzej." He he 
Moja refleksja o "życiu po rozwodzie" jest taka - ono jest takie jakie było przed rozwodem.
Oglądałam w tym roku film "Młodość" Paolo Sorrentino. Wspominałam już kiedyś o nim. Nie potrafię w tej chwili przytoczyć dokładnego cytatu, musiałabym obejrzeć film jeszcze raz, ale jeden z bohaterów mówi mniej więcej coś takiego:
"Małżeństwo to jedyny układ na świecie, w którym, jeśli usunie się jedną osobę, wali się cały świat."
Tak, to prawda. Tak jest. Na początku.
Potem jest tzw. normalne życie. W którym przeplatają się chwile dobre i złe. Jak w małżeństwie, z tą tylko różnicą, że męża lub żony już nie ma.
Moje rozstanie z mężem uświadomiło mi jedno - nie widziałam wielu cudownych rzeczy wokół mnie. Ta trauma jednak wyostrzyła mi zmysły.
Może jednak będą tulipanki dla kochanki - z podziękowaniem. 
To jest mój ulubiony wątek z wielu, wielu powodów. "Udzielam się" tu jak szalona.
Dlaczego?
Bo pisanie na nim pozwala mi przekierować uwagę na dobre rzeczy. Tych złych nie brakuje mi na co dzień, wierzcie mi, jestem normalnym człowiekiem. Mogłabym założyć temat zatytułowany "Wyżalnia" i nabiłabym sama w try miga z 50 stron.
Wczoraj na przykład popsuła mi się w krytycznym momencie drukarka. I choć wiele rzeczy umiem zrobić sama, tu bezradnie rozłożyłam ręce. 
I wystarczy mi tu zajrzeć i zobaczyć scenariusz, jaki rozpisała przed chwilą Lilka, Wasze posty, foty, muzykę i ... ta moja "Wyżalnia" przestaje mieć sens. 
Snake, ale jeśli ta historia nie daje Ci spokoju, daj ją tutaj. Od tego jest forum, od tego jesteśmy my.
Dobrej nocy Wszystkim.
Posłucham sobie jeszcze Wichrowych Wzgórz Kaśki Krzak i Sweet Noise na dobranoc. 