moje cudowne życie po rozwodzie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » moje cudowne życie po rozwodzie

Strony Poprzednia 1 220 221 222 223 224 232 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 14,366 do 14,430 z 15,029 ]

14,366

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Wilku, ja myślę, że to tylko wymówka, od tego żeby nie być blisko. Wielu facetów chrapie, mój mąż też. Pewnie, że lepiej żeby schudł, ale on nie potrafi, bo lubi jeść. W nocy czasami po prostu go poruszam, albo powiem przestań chrapać. I już. A przeważnie już nie słyszę, bo się przyzwyczaiłam. Widzisz Ty poszedłeś na zabieg, a ona nawet na urlopie nie chce z Tobą spać. A gdzie zatyczki do uszu?

Moim zdaniem nie chodzi o chrapanie. Gdyby tak było, to w ciągu dnia okazywałaby Ci czułość, a wieczorem bylibyście razem w łóżku jak każda para. Co innego gdybyście mieli intymne pożycie, a potem ona przechodziła się żeby się wyspać.

Wilku bez poważnego wstrząsu nic się nie zmieni. Musisz dać żonie powód do zmiany, a na chwilę obecną jedynym takim powodem będzie Twoje odejście. Ja tak to widzę. No po prostu nie na tym polega związek dwojga ludzi. Nie na męczarni.

Ty i tak jesteś sam w tym małżeństwie. A z synem na pewno będziesz miał kontakt, bo to duży chłopak, może do Ciebie przyjeżdżać na weekendy na przykład.

Jedyne rozwiązanie jak dla mnie - to czasowe rozstanie i danie sobie czasu. A potem zobaczycie co dalej.

Zobacz podobne tematy :

14,367

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Wilku, ja myślę, że to tylko wymówka, od tego żeby nie być blisko. Wielu facetów chrapie, mój mąż też. Pewnie, że lepiej żeby schudł, ale on nie potrafi, bo lubi jeść. W nocy czasami po prostu go poruszam, albo powiem przestań chrapać. I już. A przeważnie już nie słyszę, bo się przyzwyczaiłam. Widzisz Ty poszedłeś na zabieg, a ona nawet na urlopie nie chce z Tobą spać. A gdzie zatyczki do uszu?

Moim zdaniem nie chodzi o chrapanie. Gdyby tak było, to w ciągu dnia okazywałaby Ci czułość, a wieczorem bylibyście razem w łóżku jak każda para. Co innego gdybyście mieli intymne pożycie, a potem ona przechodziła się żeby się wyspać.

Wilku bez poważnego wstrząsu nic się nie zmieni. Musisz dać żonie powód do zmiany, a na chwilę obecną jedynym takim powodem będzie Twoje odejście. Ja tak to widzę. No po prostu nie na tym polega związek dwojga ludzi. Nie na męczarni.

Ty i tak jesteś sam w tym małżeństwie. A z synem na pewno będziesz miał kontakt, bo to duży chłopak, może do Ciebie przyjeżdżać na weekendy na przykład.

Jedyne rozwiązanie jak dla mnie - to czasowe rozstanie i danie sobie czasu. A potem zobaczycie co dalej.

Zatyczki do uszu były przerabiane. Ona ma sen jak mysz.

Ale co do reszty myślę, że masz rację. Tylko, że ona ma generalnie jakiś problem z czułością. Uważa, że tak po prostu ma i koniec. Pisałem już, że dla niej zawsze problemem była czułość nawet wobec syna.

14,368 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-04 16:26:25)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Snake napisał/a:

Tak mi mówi, że co bym nie zrobił, to będzie miała humory i będzie zrzędzić ale to nie moja wina, bo ja jestem najlepszym facetem na świecie.

Ależ ma komfort kobita! Wręcz luksus psychiczny. Zazdroszczę jej, choć bałabym się nadużywać.

14,369

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
wilczysko napisał/a:

Zatyczki do uszu były przerabiane. Ona ma sen jak mysz.

Ale co do reszty myślę, że masz rację. Tylko, że ona ma generalnie jakiś problem z czułością. Uważa, że tak po prostu ma i koniec. Pisałem już, że dla niej zawsze problemem była czułość nawet wobec syna.

Ja to wszystko pamiętam Wilku, jednak coś mi tu nie pasuje. Moim zdaniem dałeś sobie wejść żonie na głowę i niestety wszyscy troje na tym tracicie. Zrozum, że żaden człowiek dopóki nie przeżyje czegoś w rodzaju wstrząsu to niczego nie będzie chciał w sobie zmieniać. I ona też nie zmieni, przy obecnym układzie. A już dawno powinna ruszyć się na terapię czy do seksuologa. Szukać rozwiązań. I wszyscy łącznie z dzieckiem skorzystalibyście na tym.
Twoja terapia nie pomaga i nie pomoże, bo Twoja partnerka nie jest w stanie dać Ci tego czego potrzebują ludzie, a przynajmniej większość z nas.
Jedno mnie zastanawia pisałeś, że Twoja żona miała przed Tobą bogate życie seksualne. W takim razie co się stało, że z Wilkiem nie miała? Ja myślę, że albo tak nie było, albo od początku nie postrzegała Cię jako partnera seksualnego tylko kogoś kto pomoże w życiu jej i synowi. W każdym z obu wariantów wychodzi, że ona od początku wiedziała że żadnej bliskości z Tobą nie będzie. A czy to jest fer wiedzieć, a mimo to wiązać się z człowiekiem? Przecież każdy wie, że w związkach jest czułość i sex, a jeśli tego ktoś nie preferuje to niech mówi otwarcie i szuka sobie podobnej osoby, a nie zabiera komuś szansę na szczęśliwy związek i rodzinę.
Wspólna kasa dobrze, ale wspólne łóżko to źle?
Tak więc idź i zapytaj żony, jakie ona widzi rozwiązanie tego problemu. Powiedz, że Ty jesteś nieszczęśliwy i męczysz się bez bliskości, że dłużej nie wytrzymasz. Niech Ci teraz doradzi coś.

14,370

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

wspolne spanie nie jest obowiazkiem
nawet w małżeństwie

14,371 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-06-04 16:33:57)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Snake napisał/a:
Lilka787 napisał/a:

Snejku, ile Ty masz tych byłych! big_smile

Oj tam - trzy:
1. pierwsza miłość - i chciałbym, i boję się.
2. pierwszy związek - myślałem, że to tak po koleżeńsku, a ona myślała, że więcej. Być może w głowie miałem ciągle tą z punktu pierwszego wink
3. żaden związek, żadna miłość ot przyjaciółka i dobry kompan do milczenia.

Podoba mi się ta ścieżka rozwoju relacji damsko-męskich. smile
Najgorzej jak ludziom w głowie siedzą ex-y i latami wyjść nie mogą.

Snake napisał/a:
Lilka787 napisał/a:

Podoba mi się jak nazywasz swoją żonę. smile


Ale wiesz, że to może być dwuznaczne wink

Nawet przez myśl mi to nie przeszło, musiałam pomyśleć tak z minutę. big_smile Najdroższa w tym ekonomicznym znaczeniu, dla mnie również brzmi pozytywnie. smile

14,372

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Fał, czasami mam wrażenie, że polemizujesz dla zasady. Przecież tu nikt nie mówi ani o zmuszaniu do czegokolwiek, ani o dosłownym sypianiu w jednym łóżku. Znam małżeństwa, które sypiają oddzielnie, co nie przeszkadza im prowadzić normalnego życia seksualnego.

14,373

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:
Snake napisał/a:
Lilka787 napisał/a:

Snejku, ile Ty masz tych byłych! big_smile

Oj tam - trzy:
1. pierwsza miłość - i chciałbym, i boję się.
2. pierwszy związek - myślałem, że to tak po koleżeńsku, a ona myślała, że więcej. Być może w głowie miałem ciągle tą z punktu pierwszego wink
3. żaden związek, żadna miłość ot przyjaciółka i dobry kompan do milczenia.

Podoba mi się ta ścieżka rozwoju relacji damsko-męskich. smile
Najgorzej jak ludziom w głowie siedzą ex-y i latami wyjść nie mogą.

Mnie w sensie latami, to nie siedziały. Przez lata w ogóle o nich nie myślałem. No ale człowiek się starzeje, dociera do niego, że jakiś półmetek (optymistycznie) osiągnął i robi sobie takie podsumowania. W sumie najwięcej myślałem o numer 2 tzn. zastanawiałem się czy mogłem, to jakoś inaczej rozegrać żeby nie skrzywdzić. Czy faktycznie skrzywdziłem? Cóż, raz po latach się widzieliśmy i w mordę mi nie napluła, zagadała więc może nie było tak źle wink Natomiast z powodu numeru 3 omal się nie pobiłem ze starym przyjacielem. Spotkaliśmy się po latach, popiliśmy ostro i w pewnym momencie zaczął mi wmawiać, że byłem w nr 3 zakochany i wszyscy to wiedzieli. No prawie się wtedy zaplułem, a ten dalej swoje. Widać mam jakiś problem z fałszywymi sygnałami.

Lilka787 napisał/a:

Nawet przez myśl mi to nie przeszło, musiałam pomyśleć tak z minutę. big_smile Najdroższa w tym ekonomicznym znaczeniu, dla mnie również brzmi pozytywnie. smile

Akurat ekonomicznie jest bardzo niedroga w utrzymaniu. Nie liczę mieszkania i domu wink Pod tym względem, to skarb nie kobieta. Oboje jesteśmy raczej z biednych rodzin, choć u mnie mimo, że się nie przelewało, to było stabilnie. U teściów różnie bywało i ona ma z tego okresu jakieś lęki, że możemy nie mieć co jeść. W ogóle jest z tych zamartwiającychsięowszystko. Ja wręcz przeciwnie, jestym typowym wyznawcą zasady "jakoś to będzie". Co nie oznacza, że się nie martwię o różne rzeczy ale umiem sobie to powkładać w różne szufladki "na później". Trudno byłoby mi chyba inaczej. W końcu przez całe życie zawodowe nie wiedziałem co to stałe dochody. Taki urok wolnego zawodu, że nigdy nie wie się jak to będzie z kasą za 3-4 miesiące. Moja matka zawsze mi powtarza, że zupełnie nie wie jak ja sobie z tym radzę, bo ona najpierw by osiwiała, a potem się chyba poszła utopić. No ja osiwiałem już bardzo dawno temu wink ale to genetycznie. No i wracając do utrzymania kobiety. Mam znajome kobiety, to wiem jakie są. Moja owszem marudzi, że nic jej nie kupiłem albo coś w ten deseń. Potem kupuję jej zegarek, to olaboga po co kupiłeś?! Trzeba było mi dać pieniądze! Nie dam ci pieniędzy, bo znów pójdziesz i wszystko na dzieci wydasz... Ciuchy wynajduje sobie na wyprzedażach, ciuchlandach ale że ma dobry gust, to wygląda super. Innym razem podobnie - wolę pieniądze. Nie - powiedziałem. Idź kup sobie biustonosz, tzn. poprzymierzaj, wybierz jakiś seksi, powiedz jaki, to pójdę potem i kupię ale żadnej kasy do ręki. Patrz - weźmie kasę, pójdzie i kupi coś dla dzieci.
Natomiast psychicznie pewnie była do pewnego momentu dość droga w utrzymaniu smile Potem nauczyłem się odwracać na pięcie (bez aktualnych skojarzeń smile )

Piegowata'76 napisał/a:
Snake napisał/a:

Tak mi mówi, że co bym nie zrobił, to będzie miała humory i będzie zrzędzić ale to nie moja wina, bo ja jestem najlepszym facetem na świecie.

Ależ ma komfort kobita! Wręcz luksus psychiczny. Zazdroszczę jej, choć bałabym się nadużywać.

Ha, ha śmiało. W pracy mam opinię faceta, który nie daje się wyprowadzić z równowagi. To oczywiście nieprawda aczkolwiek dziś robiłem trasę kilkaset kilometrów. Jadę sobie, trochę się spieszę więc może nie było to przepisowe 90. Z naprzeciwka 3 tiry i zza nich wyskakuje koleś i ciągnie po kolei je wszystkie. Oczywiście prosto na mnie. A ch..... będziesz ty widział, że ci zjadę na awaryjny - sobie pomyślałem. Nawet nie jakoś specjalnie i złośliwie. Po prostu tak. No i prawie musnęliśmy się lusterkami ale może mu trochę pociekło po pośladkach...

Piegowata'76 napisał/a:

Fał, czasami mam wrażenie, że polemizujesz dla zasady. Przecież tu nikt nie mówi ani o zmuszaniu do czegokolwiek, ani o dosłownym sypianiu w jednym łóżku. Znam małżeństwa, które sypiają oddzielnie, co nie przeszkadza im prowadzić normalnego życia seksualnego.

Raz ze sobą spaliśmy, raz nie. W sumie pierwszy raz przestaliśmy przy pierwszym dziecku, bo nie lubię konkurencji do cycka w łóżku. Potem spaliśmy, potem drugie dziecko... Teraz też różnie. Żona śpi czujnie, ja wprost przeciwnie. Zasypiam gdzie padnę i tak do rana. Ostatnio miałem okres spania na kanapie, bo nic mnie tak nie usypia jak telewizor ale dostałem zakaz, bo niszczę kanapę. No ale z seksem to nie miało nic wspólnego wink

14,374

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Piegowata, nie dla zasady hmm
po prostu to zle zabrzmiało - on zarabia, a ona nie chce z nim spać
to co? ma sie za te jego kase z nim bzykac czy spac w jednym łóżku?
a Ty bys chciala spac z kims kogo nie chcesz?

14,375

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
_v_ napisał/a:

Piegowata, nie dla zasady hmm
po prostu to zle zabrzmiało - on zarabia, a ona nie chce z nim spać
to co? ma sie za te jego kase z nim bzykac czy spac w jednym łóżku?
a Ty bys chciala spac z kims kogo nie chcesz?

to po co z kimś takim być?
to nie logiczne

14,376

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Astral Shadow napisał/a:
_v_ napisał/a:

Piegowata, nie dla zasady hmm
po prostu to zle zabrzmiało - on zarabia, a ona nie chce z nim spać
to co? ma sie za te jego kase z nim bzykac czy spac w jednym łóżku?
a Ty bys chciala spac z kims kogo nie chcesz?

to po co z kimś takim być?
to nie logiczne

Dla szeroko rozumianego bezpieczeństwa ale nawet mafia za bezpieczeństwo bierze wynagrodzenie.

14,377 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-04 22:49:17)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Fał, pewnie, żebym nie chciała, ale ten brak jednak o czymś świadczy.
Też uciekałam od męża w zasypianie z dzieckiem i bez powodu się to nie działo.
I uważam, że nie ma co się oszukiwać.
Nie namawiam Wilka do rozstania, ale z tej ich mąki chyba chleba nie będzie. Mam wrażenie, że oboje się boją konfrontacji z tą prawdą, kto wie, czy nie zwłaszcza ona.
Wyobrażam sobie, jak musiało być jej trudno samej z dzieckiem. Wilk pisał o jej kłopotach. A tu pojawił się ktoś, kto podał rękę, okazał wsparcie i mnóstwo dobrej woli. Ciężko jest otwarcie odrzucić takiego człowieka. Może i ona boi się go skrzywdzić?
Wilku, co o tym myślisz?

14,378

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Fał, pewnie, żebym nie chciała, ale ten brak jednak o czymś świadczy.
Też uciekałam od męża w zasypianie z dzieckiem i bez powodu się to nie działo.
I uważam, że nie ma co się oszukiwać.
Nie namawiam Wilka do rozstania, ale z tej ich mąki chyba chleba nie będzie. Mam wrażenie, że oboje się boją konfrontacji z tą prawdą, kto wie, czy nie zwłaszcza ona.
Wyobrażam sobie, jak musiało być jej trudno samej z dzieckiem. Wilk pisał o jej kłopotach. A tu pojawił się ktoś, kto podał rękę, okazał wsparcie i mnóstwo dobrej woli. Ciężko jest otwarcie odrzucić takiego człowieka. Może i ona boi się go skrzywdzić?
Wilku, co o tym myślisz?

Wiem doskonale, że musiało być jej bardzo ciężko. Sam pamiętam, że jak przyjechałem do niej pierwszy raz (mieszkała na wsi w domu po rodzicach) to miałem ochotę wiać natychmiast. Strasznie mnie ta jej rzeczywistość wtedy przytłoczyła. Pewnie faktycznie nie ma się jej co dziwić, że skorzystała z okazji, żeby się z tego wyrwać.
Też coraz mocniej mam przeświadczenie, że z tej mąki już chleba nie będzie.

14,379

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Ja to wszystko pamiętam Wilku, jednak coś mi tu nie pasuje. Moim zdaniem dałeś sobie wejść żonie na głowę i niestety wszyscy troje na tym tracicie. Zrozum, że żaden człowiek dopóki nie przeżyje czegoś w rodzaju wstrząsu to niczego nie będzie chciał w sobie zmieniać. I ona też nie zmieni, przy obecnym układzie. A już dawno powinna ruszyć się na terapię czy do seksuologa. Szukać rozwiązań. I wszyscy łącznie z dzieckiem skorzystalibyście na tym.
Twoja terapia nie pomaga i nie pomoże, bo Twoja partnerka nie jest w stanie dać Ci tego czego potrzebują ludzie, a przynajmniej większość z nas.
Jedno mnie zastanawia pisałeś, że Twoja żona miała przed Tobą bogate życie seksualne. W takim razie co się stało, że z Wilkiem nie miała? Ja myślę, że albo tak nie było, albo od początku nie postrzegała Cię jako partnera seksualnego tylko kogoś kto pomoże w życiu jej i synowi. W każdym z obu wariantów wychodzi, że ona od początku wiedziała że żadnej bliskości z Tobą nie będzie. A czy to jest fer wiedzieć, a mimo to wiązać się z człowiekiem? Przecież każdy wie, że w związkach jest czułość i sex, a jeśli tego ktoś nie preferuje to niech mówi otwarcie i szuka sobie podobnej osoby, a nie zabiera komuś szansę na szczęśliwy związek i rodzinę.
Wspólna kasa dobrze, ale wspólne łóżko to źle?
Tak więc idź i zapytaj żony, jakie ona widzi rozwiązanie tego problemu. Powiedz, że Ty jesteś nieszczęśliwy i męczysz się bez bliskości, że dłużej nie wytrzymasz. Niech Ci teraz doradzi coś.

Też się nad tym często zastanawiałem. Myślę, że zrobiła sobie bilans plusów i minusów, wyszło jej na to, że akurat kwestię seksu może sobie wyłączyć. Bardzo szybko zdała sobie sprawę, że jestem w tej kwestii problemowy. Ona nieraz mi mówiła, że się pod tym względem już "wyszumiała" i potrafi nie odczuwać tej potrzeby. Zresztą na terapii powiedziała, że ona seksu nie wiąże z emocjami. To nie jest dla niej jakiś sposób wyrażania bliskości, emocji wobec drugiej osoby. Seks dla niej to tylko seks. Myślę, że to jak zjedzenie czekolady. Tak mówiąc szczerze to ona się nawet nigdy zbytnio w seksie nie wysilała. Czysta mechanika. Bez gry wstępnej. No chyba, że polegającej na tym, żeby ją pobudzić. Nie mam bladego pojęcia jakie są moje strefy erogenne, bo ona ich nigdy nie próbowała szukać. Żyję ze świadomością, że chyba ich po prostu nie mam (tak jak łaskotek). Pewnie myślała też, że z czasem po prostu może to się jakoś "samo ułoży".

Najgorsze w tym wszystkim jest teraz chyba to, że aktualnie sam nie mam do żony żadnego pociągu. Skumulowało mi się wokół niej tyle negatywnych emocji, że seksualnie ona mi po prostu zgasła. Z jednej strony jej emocjonalny chłód i oziębłość boli bardzo, a z drugiej nie wiem, czy potrafiłbym teraz przyjąć jej nagłą zmianę. To jest po prostu chore sad i cholernie frustrujące.

14,380 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-05 11:49:36)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Snake napisał/a:

Ha, ha śmiało. W pracy mam opinię faceta, który nie daje się wyprowadzić z równowagi. To oczywiście nieprawda aczkolwiek dziś robiłem trasę kilkaset kilometrów. Jadę sobie, trochę się spieszę więc może nie było to przepisowe 90. Z naprzeciwka 3 tiry i zza nich wyskakuje koleś i ciągnie po kolei je wszystkie. Oczywiście prosto na mnie. A ch..... będziesz ty widział, że ci zjadę na awaryjny - sobie pomyślałem. Nawet nie jakoś specjalnie i złośliwie. Po prostu tak. No i prawie musnęliśmy się lusterkami ale może mu trochę pociekło po pośladkach...

Myślę, że taki manewr wymagał opanowania i równowagi, choć na jeździe zupełnie się nie znam, w życiu za kierownica nie siedziałam, a rowerem pomykam po chodnikach i spokojnych uliczkach.


Wilku, próbuję się postawić na miejscu Twojej żony i nie oceniałabym jej zbyt surowo. To wszystko nie musiało być wcale wyrachowane. Mogła zwyczajnie się pomylić i nie umieć z tego wybrnąć. Wyciągnąłeś ją z kłopotów, zrobiłeś dla niej bardzo wiele - to budzi wdzięczność i ciepłe (?) uczucia. Mogło jej się wydawać, że coś z tego będzie, że z takim solidnym facetem można pójść przez życie... ale jednak czegoś zabrakło.
Nie jest to w porządku, ale ludzie nie takie błędy popełniają.

14,381 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-06-05 13:50:47)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Hej smile

Ja tylko mam nadzieję, że te wszystkie nasze opinie na coś się Wilkowi i jego żonie przydadzą. smile

Piegusku oczywiście, że ani ja ani Ty nie wiemy co kieruje żona Wilka, powodów może być wiele. Myślę, że Wilk też się tego nie dowie, a jeśli jest to wyrachowanie to tym bardziej jego żona będzie milczeć o tym jak grób.

Ważne czy jest zainteresowana aby uzdrowić chorą relację - a to już Wilk może ocenić.

14,382

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Snake napisał/a:

No ale człowiek się starzeje, dociera do niego, że jakiś półmetek (optymistycznie) osiągnął (...) 

Potem nauczyłem się odwracać na pięcie (bez aktualnych skojarzeń smile )

Lubię taki humor. big_smile smile

14,383 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-05 14:01:56)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Lilko, masz rację, Ale napisałam o tym, bo trochę mi to przypomina moją własną sytuację sprzed lat. Ciężko jest się przed samym (samą) sobą przyznać do pomyłki i porażki, do niewłaściwych motywacji i błędów w myśleniu, ale gdy się już to zrobi, przestanie się oszukiwać samego siebie - to może oczyścić atmosferę.

14,384

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Snake napisał/a:
Lilka787 napisał/a:
Snake napisał/a:

Oj tam - trzy:
1. pierwsza miłość - i chciałbym, i boję się.
2. pierwszy związek - myślałem, że to tak po koleżeńsku, a ona myślała, że więcej. Być może w głowie miałem ciągle tą z punktu pierwszego wink
3. żaden związek, żadna miłość ot przyjaciółka i dobry kompan do milczenia.

Podoba mi się ta ścieżka rozwoju relacji damsko-męskich. smile
Najgorzej jak ludziom w głowie siedzą ex-y i latami wyjść nie mogą.

Mnie w sensie latami, to nie siedziały. Przez lata w ogóle o nich nie myślałem. No ale człowiek się starzeje, dociera do niego, że jakiś półmetek (optymistycznie) osiągnął i robi sobie takie podsumowania. W sumie najwięcej myślałem o numer 2 tzn. zastanawiałem się czy mogłem, to jakoś inaczej rozegrać żeby nie skrzywdzić. Czy faktycznie skrzywdziłem? Cóż, raz po latach się widzieliśmy i w mordę mi nie napluła, zagadała więc może nie było tak źle wink Natomiast z powodu numeru 3 omal się nie pobiłem ze starym przyjacielem. Spotkaliśmy się po latach, popiliśmy ostro i w pewnym momencie zaczął mi wmawiać, że byłem w nr 3 zakochany i wszyscy to wiedzieli. No prawie się wtedy zaplułem, a ten dalej swoje. Widać mam jakiś problem z fałszywymi sygnałami.

Jak na moje oko, to wszystko przebiegało stosownie do wieku i w miarę przejrzyście  w tych młodzieńczych relacjach.
Ja w tym względzie nie mam doświadczenia i bardzo się z tego cieszę. Jak tak teraz czytam o doświadczeniach różnych ludzi, to się cieszę, że Ktoś nade mną czuwał w tej kwestii. Nie każdy nadaje się do licznych związków. Ja nie.

14,385

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Lilko, masz rację, Ale napisałam o tym, bo trochę mi to przypomina moją własną sytuację sprzed lat. Ciężko jest się przed samym (samą) sobą przyznać do pomyłki i porażki, do niewlaściwych motywacji i błędów w myśleniu, ale gdy się już to zrobi, przestanie się oszukiwać samego siebie - to może oczyścić atmosferę.

Wiem Piegusku, jak się z boku patrzy to widać, że wiele osób pisze właśnie ze swojej perspektywy. I dobrze, bo różne głosy są potrzebne.

Ja na pewno też wiele spraw znam z własnego doświadczenia, ale czasami to nijak ma się do innej osoby.

Jednak nie każdego stać na uczciwość w związku, ani nawet po związku. Są takie mechanizmy, które na to nigdy nie pozwolą.

14,386

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Ano, wiem, Lilko.
Przemknęło mi tylko przez myśl, że ta kobieta, zupełnie jak jej mąż, może boi się poczucia winy, odpowiedzialności, a takkże samotności oraz kłopotów, jakie ona niesie. Tak czy siak, nic dobrego z tkwienia w tym układzie nie wynika.

14,387 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-06-05 20:45:57)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Snake napisał/a:
Lilka787 napisał/a:

Nawet przez myśl mi to nie przeszło, musiałam pomyśleć tak z minutę. big_smile Najdroższa w tym ekonomicznym znaczeniu, dla mnie również brzmi pozytywnie. smile

Akurat ekonomicznie jest bardzo niedroga w utrzymaniu. Nie liczę mieszkania i domu wink Pod tym względem, to skarb nie kobieta. Oboje jesteśmy raczej z biednych rodzin, choć u mnie mimo, że się nie przelewało, to było stabilnie. U teściów różnie bywało i ona ma z tego okresu jakieś lęki, że możemy nie mieć co jeść. W ogóle jest z tych zamartwiającychsięowszystko. Ja wręcz przeciwnie, jestym typowym wyznawcą zasady "jakoś to będzie". Co nie oznacza, że się nie martwię o różne rzeczy ale umiem sobie to powkładać w różne szufladki "na później". Trudno byłoby mi chyba inaczej. W końcu przez całe życie zawodowe nie wiedziałem co to stałe dochody. Taki urok wolnego zawodu, że nigdy nie wie się jak to będzie z kasą za 3-4 miesiące. Moja matka zawsze mi powtarza, że zupełnie nie wie jak ja sobie z tym radzę, bo ona najpierw by osiwiała, a potem się chyba poszła utopić. No ja osiwiałem już bardzo dawno temu wink ale to genetycznie. No i wracając do utrzymania kobiety. Mam znajome kobiety, to wiem jakie są. Moja owszem marudzi, że nic jej nie kupiłem albo coś w ten deseń. Potem kupuję jej zegarek, to olaboga po co kupiłeś?! Trzeba było mi dać pieniądze! Nie dam ci pieniędzy, bo znów pójdziesz i wszystko na dzieci wydasz... Ciuchy wynajduje sobie na wyprzedażach, ciuchlandach ale że ma dobry gust, to wygląda super. Innym razem podobnie - wolę pieniądze. Nie - powiedziałem. Idź kup sobie biustonosz, tzn. poprzymierzaj, wybierz jakiś seksi, powiedz jaki, to pójdę potem i kupię ale żadnej kasy do ręki. Patrz - weźmie kasę, pójdzie i kupi coś dla dzieci.
Natomiast psychicznie pewnie była do pewnego momentu dość droga w utrzymaniu smile Potem nauczyłem się odwracać na pięcie (bez aktualnych skojarzeń smile )

O kurcze, to ja też z tych najdroższych. smile

Ja dopiero od maksymalnie 2 lat nauczyłam się korzystać z pieniędzy bez wyrzutów sumienia. Wcześniej to wyglądało tak jak u Was. Widocznie wszystko ma swój czas. Teraz odczuwam przyjemność kiedy ładnie się ubieram, czy kupię sobie coś fajnego, czy pójdziemy do restauracji, czy wyjedziemy na urlop. A wcześniej zawsze martwiłam się o pieniądze, chociaż fakt że przez dłuższy czas było to uzasadnione, bo córka przez wiele lat chorowała i kasa szła szerokim strumieniem na leczenie.
A teraz tak myślę, że gdybym tak nie zaznała tych rzeczy na które mnie stać, tylko wciąż odkładała, to bardziej byłoby mi żal odejść z tego świata.
A poza tym mój mąż lubi jak się stroję, mówi wtedy "znowu będę musiał odganiać". To jeden z nielicznych komplementów z jego strony. wink

14,388

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Ano, wiem, Lilko.
Przemknęło mi tylko przez myśl, że ta kobieta, zupełnie jak jej mąż, może boi się poczucia winy, odpowiedzialności, a takkże samotności oraz kłopotów, jakie ona niesie. Tak czy siak, nic dobrego z tkwienia w tym układzie nie wynika.

Bardzo dobre podsumowanie.

14,389

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:
Snake napisał/a:

Ha, ha śmiało. W pracy mam opinię faceta, który nie daje się wyprowadzić z równowagi. To oczywiście nieprawda aczkolwiek dziś robiłem trasę kilkaset kilometrów. Jadę sobie, trochę się spieszę więc może nie było to przepisowe 90. Z naprzeciwka 3 tiry i zza nich wyskakuje koleś i ciągnie po kolei je wszystkie. Oczywiście prosto na mnie. A ch..... będziesz ty widział, że ci zjadę na awaryjny - sobie pomyślałem. Nawet nie jakoś specjalnie i złośliwie. Po prostu tak. No i prawie musnęliśmy się lusterkami ale może mu trochę pociekło po pośladkach...

Myślę, że taki manewr wymagał opanowania i równowagi, choć na jeździe zupełnie się nie znam, w życiu za kierownica nie siedziałam, a rowerem pomykam po chodnikach i spokojnych uliczkach

Ha, ha, niektórzy powiedzieliby, że wymagał głupoty. Niestety w takich sytuacjach najpierw działam, potem myślę. Dostałem od żony tzw. zjebkę pt.: MYŚL O DZIECIACH!

14,390

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Snake napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Myślę, że taki manewr wymagał opanowania i równowagi, choć na jeździe zupełnie się nie znam, w życiu za kierownica nie siedziałam, a rowerem pomykam po chodnikach i spokojnych uliczkach

Ha, ha, niektórzy powiedzieliby, że wymagał głupoty. Niestety w takich sytuacjach najpierw działam, potem myślę. Dostałem od żony tzw. zjebkę pt.: MYŚL O DZIECIACH!

No, to chyba ja źle zrozumiałam tę opowieść, bo wynikło mi z niej, że wykonałeś jakiś trudny manewr. Znam się na jeździe jak słoń na gwiazdach smile W każdym razie nerwy to chyba faktycznie masz mocne smile

14,391 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-05 23:56:24)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dubel

14,392

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Hej smile

Usłyszałam dziś tę piosenkę i pomyślałam, że to bardzo dobra propozycja na weekend. smile Bardzo dobry tekst.

14,393

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witam po dłuższym czasie mojej nieobecności.

Przez czas kiedy nie pisalam mąż zmienił decyzję i podjął się leczenia. Na te zmianę wpłynęła sytuacja w pracy.
Wczoraj mąż był na pierwszej wizycie u psychologa ( inna psycholog niż ta w marcu). Po wizycie mąż powiedział, że psycholożka doradziła mu że ja powinnam odizolować się od rodziny. Mąż sam do tego dazy już od dłużdzego czasu.
Wy jesteście więcej doświadczeni,  chciałam Was zapytać czy psycholog może/powinien dawać taka radę.
Ja na chwilę obecną nie bardzo umiem wyobrazić sobie jak mam odizolować się od mamy która leczy się na nowotwór.

14,394

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witaj Ninko,
ja osobiście nie wierzę, że psycholog tak powiedziała. Psycholog bardzo rzadko daje jakiekolwiek rady, zawsze najpierw poleca pacjentowi znaleźć rozwiązanie, dlatego na kolejną wizytę trzeba przyjść przygotowanym. Moim zdaniem albo twój mąż kłamie, albo nie zrozumiał co pani psycholog mówi do niego. Ja bym zadzwoniła do tej pani i poprosiła o wyjaśnienie tej sytuacji.

14,395 Ostatnio edytowany przez nina_malina (2018-06-13 10:22:11)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Wczoraj dzwoniłam dwa razy ale szanowna pani nie odebrała.
Nie oddzwonila do teraz. Wypada mi dziś zadzwonić?

14,396

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Witaj Ninko,
ja osobiście nie wierzę, że psycholog tak powiedziała. Psycholog bardzo rzadko daje jakiekolwiek rady, zawsze najpierw poleca pacjentowi znaleźć rozwiązanie, dlatego na kolejną wizytę trzeba przyjść przygotowanym. Moim zdaniem albo twój mąż kłamie, albo nie zrozumiał co pani psycholog mówi do niego. Ja bym zadzwoniła do tej pani i poprosiła o wyjaśnienie tej sytuacji.

Mnie też coś w tym nie pasuje. Miałem i mam trochę do czynienia z psychologami. Albo psycholog popełniła tu jakiś błąd (co każdemu się może zdarzyć), albo powiedziała to w inny sposób, w innym kontekście, a Twój mąż zinterpretował to po swojemu.

14,397

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
nina_malina napisał/a:

Wczoraj mąż był na pierwszej wizycie u psychologa ( inna psycholog niż ta w marcu). Po wizycie mąż powiedział, że psycholożka doradziła mu że ja powinnam odizolować się od rodziny. Mąż sam do tego dazy już od dłużdzego czasu.
Wy jesteście więcej doświadczeni,  chciałam Was zapytać czy psycholog może/powinien dawać taka radę.
Ja na chwilę obecną nie bardzo umiem wyobrazić sobie jak mam odizolować się od mamy która leczy się na nowotwór.

Mój były mąż, jak poszedł do psychologa, to podobno psycholog mu powiedziała, że on ma prawo uważać, że ja go zdradzam i kontrolować - i kropka. Tak że wiesz... podchodziłabym z dystansem...

14,398

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

tez bym uwazala z tym co mowia osoby chodzace do psychologa
bo czesto interpretuja to na swoj sposob i jako potwierdzenie swoich dzialan

14,399 Ostatnio edytowany przez nina_malina (2018-06-13 11:38:25)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dziękuję za odpowiedzi.
Próbowałam dwa razy dodzwonić się do tej pani i nie odbiera tel.
Jeśli tak będzie wyglądać terapia mojego męża  jak wczoraj to nasza sytuacja zamiast poprawiać się jeszcze się pogorszy.
Mąż jeszcze 4 wizyty na u tej kobiety o ile będzie chciał chodzic.Zobaczymy co będzie za tydz.

-------
Santapietruszka pewnie szok przeszlas gdy to uslyszałaś.
Smutno czyta się o czyms takim.

14,400 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-14 07:22:38)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witaj, Nino. A wiesz, że właśnie niedawno pomyślałam o Tobie? Że długo się nie odzywasz i ciekawe, jak sobie radzisz.
Przychylę się do zdania innych: mąż mógł po swojemu zinterpretować słowa psychologa. A psycholodzy też, niestety są różni i nie każdy do nas "przemawia".
Myślę, że dobrze byłoby wybrać się na wspólną terapię i do naprawdę sprawdzonego specjalisty. Poczytać jakieś opinie, popytać...

Jest na forum wątek o tym, co dyskwalifikuje potencjalnego partnera w naszych oczach. Nie zaakceptuję nigdy stawania między mną a moimi bliskimi, prób odizolowania mnie od świata, zwłaszcza tego, który jest mi najdroższy. Nie wyobrażam sobie zerwać z matką, siostrą czy bratem, bo wyszłam za mąż. Jasne, że zmieniają się wtedy proporcje i relacje, ale nie przestają być ważne.
A może chodziło o to po prostu, żeby trochę zmienić "punkt ciężkości", może rzeczywiście mąż czuł się zepchnięty na dalszy tor, może brakowało chwil tylko dla Was? To już Wy wiecie najlepiej.
Nie chcę go bronić, ale wsłuchałabym się uważnie w to, co ma do powiedzenia. Znam takie jedno bardzo kłócące się małżeństwo i gdy się im przysłuchuję, zauważam, jak bardzo każde z nich skupia się na sobie, nie zwracając uwagi na to, co ma do powiedzenia drugie. Jak mocno każde chce bronić (a obrona jest przez atak) swojego stanowiska zamiast wyjść naprzeciw drugiemu (to nie znaczy pokornie ustępować). Z boku wyraźniej takie rzeczy widać.

14,401

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

W maju miałam trochę pracy. I Komunia Św. Córki i siostrzeńca ( mojego chrześniaka).
Chociaż była uroczystość córki to maz i tak nie dał rady utrzymać przyjaznej atmosfery w domu.
Od maja przyjmuje leki. Na początku był po nich bardzo nerwowy. W połowie maja doktor zmieniła jeden krok i jest troszkę poprawa. Nie focha się tak często.
Żeby zdrowie meza uległo poprawie potrzebna jest też terapia.
Z tego co widzę( a właściwie słyszę) to mąż do psycholog opowiedział swój punkt widzenia mojej rodziny. A co tak naprawdę ona zaleciła to nie wiem. Mąż powiedział "powinnam się odizolować".
Gdybyśmy mieszkali tak blisko moich rodziców jak  blisko teściowej, gdybym codziennie była w domu rodziców i więcej im pomagała to zrozumialabym męża. Ale mieszkam 12 km dalej i nie jestem codziennie, czasem raz na dwa tyg, czasem raz na tydzień. Moja mama chora i nie jest w stanie wszystko zrobić tak jak przed choroba.
Mama dzwoni do mnie codziennie, ale to są rozmowy około 10-15 min. Przeważnie zapyta co u dzieci, ja jak ona się czuję. Mężowi to dzwonienie bardzo przeszkadza. Ja już nie wiem, czy on przesadza czy ja.
Z siostrą nasze kontakty dotyczą głównie naszych dzieci, które są w podobnym wieku od 9 do 2,5 lat.
Rodzice zostali sami, mnie to martwi, ale tego nie mówię nikomu. Rozmawiam z mama bo wiem że teraz jest jej nie łatwo.
Mąż jest zazdrosny o moich rodziców  rodzenstwo, o to że mamy ze sobą kontakt. On nie ma takiego kontaktu z swoją rodziną.
Może to jest właśnie w tym problem.
Ja gdybym odizolowała się od rodziny to zostałby mi mąż i córeczki. Nikt więcej. Nie wiem czy o to chodzi w życiu.
Psycholog poradziła byśmy więcej czasu spędzali razem ( ja z mężem)
Mąż mówi to do mnie jak by z pretensjami że przez tel od mojej rodziny ja nie mam dla niego czau. Ale to tak nie jest bo gdyby on tylko chciał to czasu na wspólne pracę czy rozmowy było by wystarczająco dużo.

Pozdrawiam i uśmiechniętego dnia życzę.

14,402 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-06-14 10:21:47)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Hej Ninko,

czy dodzwoniłaś się do pani psycholog?

Pojawiło się tu wiele różnych uwag, moim zdaniem warto je wszystkie przemyśleć i samemu ocenić sytuację.
Zadać sobie pytania:
- ile czasu poświęcam chorej mamie
- ile czasu mężowi i czy on o to w ogóle zabiega, czy ten czas spędzacie w sposób, który ma jakieś plusy np. przyjemność z fizycznego kontaktu, refleksyjne rozmowy
- ile dzieciom
- czy mąż mną przypadkiem nie manipuluje, czy nie manipuluje panią psycholog,
- jakie kompetencje i opinie ma psycholog
- jak wypada w bezpośredniej rozmowie
- co mówi ci intuicja.

I jeszcze przyszło mi na myśl, że dobrze byłoby gdyby udało Ci się Ninko zdystansować do zachowań Twojego męża - być bardziej obserwatorem niż uczestnikiem.
Ucz się stopniowo oddzielać uczucia i analizować na chłodno jego postępowanie.

Najgorsza opcja to taka, że jesteś lalką w jego teatrze, że bezdusznie pogrywa sobie Tobą i pasożytuje na Tobie w szerokim kontekście - również żerując na Twoich uczuciach i Twojej energii.
Tak, to jest możliwe. Jeśli jest narcyzem.

Dlatego Ninko, mąż niech się zajmuje sobą, niech sobie chodzi na terapię. Być może on po prostu okłamuje panią psycholog.

A Ty zajmij się wzmacnianiem własnej pozycji, stopniowo i konsekwentnie.


Edycja:

W mojej ocenie Ninko czas, który przeznaczasz na kontakty ze swoją rodziną jest odpowiedni. To są bardzo ważne i potrzebne relacje, nie tylko dla Ciebie, ale i dla Twoich córeczek.

A oddzielanie kogoś od rodziny i znajomych, to standardowa zagrywka zaburzonej osobowości.

Pozdrawiam Ninko smile Dbaj o siebie, nie zapominaj o swoich potrzebach w natłoku obowiązków. smile

14,403 Ostatnio edytowany przez nina_malina (2018-06-14 21:42:16)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

witajcie wieczorową porą.
Lilka pytałaś czy dodzwoniłam się do pani psycholog. Numer, który znalazłam w internecie okazał się numerem do prywatnej rejestracji psycholog. wczoraj wieczorem odebrała moje połączenie jakaś kobieta i tak mi odp. nie mam nr bezpośrednio do psycholog. Na fb znalazam panią psycholog i napisałam do niej wiadomość (zapytanie czy mogę napisać do niej w sprawie terapii męża), ale do teraz nie dostałam żadnej odp.
Lilka:
"Zadać sobie pytania:
- ile czasu poświęcam chorej mamie
- ile czasu mężowi i czy on o to w ogóle zabiega, czy ten czas spędzacie w sposób, który ma jakieś plusy np. przyjemność z fizycznego kontaktu, refleksyjne rozmowy
- ile dzieciom
- czy mąż mną przypadkiem nie manipuluje, czy nie manipuluje panią psycholog,
- jakie kompetencje i opinie ma psycholog
- jak wypada w bezpośredniej rozmowie
- co mówi ci intuicja."

Jestem nietypową sobą w dzisiejszym świecie, bo czasu mam wystarczająco dużo. Nie chodzę do pracy, jesteśmy po uroczystościach i nie narzekam na brak czasu. Z chęcią mamie mogłabym poświęcić go wieęcej, ale tutaj mąż mnie ogranicza.  To on decyduje kiedy jedziemy do rodziców.
Mąż przez ostatni miesiąc dużo był w domu i czas można było milej razem spędzać gdyby nie fochy męża. Często jest tak, że zamiast fajnie spędzonego czasu razem są ciche dni i mijamy się. My nie umiemy razem rozmawiać ze sobą na tematy poważne. Mąż uważa, że ja powinnam mieć takie samo zdanie jak on, a nie "dyskutować" z nim i przedstawiać jemu swój punkt.
Myśle, że dzieci spędzają ze mna odpowiednia ilość czau bo jestem caly czas z nimi lub na ich zawołanie. Mąż zamiast z dziećmi bawic się woli męskie zajęcia.
Dość długo szukałam opinii o pani psycholog w internecie ale nie znalazłam dosłownie nic. Nic nie umiem o niej powiedzieć. Gdy rejestrowałem męża do przychodni to rejestratorka sama przydzieliła mężowi tą psycholog.
Intuicja podpowiada mi, że cięzko będzie dojść nam z męzem do celu. Mąz jest uparty i nie łatwo będzie mi go naprowadzić. Coś nie pasuje mi też ta psycholog. Mam wrażenie, że jest jednostronna
lub mąż wmawia jej swój punkt wiedzenia. Doktorka, u której mąż był po leki inaczej mówiła. Nic nie wspominała o izolacji.
Lilka:
'Ucz się stopniowo oddzielać uczucia i analizować na chłodno jego postępowanie."
-przyznaję, że nie umiem tego robić. Nie wiem nawet jak za to się zabrać. Ja z psychologii jestem słaba. Mój umysł jest bardziej ścisły. Nie rozmyślam często nad czymś, nie szukałam "drugiej" strony medalu. Dlatego teraz trudno mi w to wszystko wejść.

Wiem,że mąż traktuje mnie jak swój "pionek" do gry. Chce decydować gdzie, kiedy i jak. Uważa się za "głowę rodziny".
Zagmatwane to moje zycie. Chciałabym je naprawić tylko nie wiem jak za to sie wziąć.

Trochę długi post mi powstał. Dziękuję za dotrwanie do końca.

14,404

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

A propos psycholog, to my się dzisiaj całą rodziną wybieramy do psychologa. To ma być głównie spotkanie syna, ale psycholog powiedziała, żebyśmy byli wszyscy. To pierwsze spotkanie. Nie wiem czy będą następne. Syn generalnie twierdzi, że sprowadzamy (a głównie chyba żona) jego poczucie wartości do zera. Zaproponowałem mu takie spotkanie i się zgodził. U nas w domu jak już wiele razy pisałem jest kompletnie spieprzona wzajemna komunikacja. Żona niestety kompletnie nie umie z synem rozmawiać. Praktycznie od zawsze. Syn oczywiście nie jest bez wad i niestety swoim zachowaniem często sabotuje sam siebie. No, ale to chyba taki wiek. Ciekaw jestem jak to dzisiaj pójdzie i czy terapeutka zaleci jakieś dłuższe spotkania z nim.

14,405

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Wilczysko podoba mi się to, że w sprawie syna działasz od razu, że razem działacie. Młody chłopak potrzebuje wsparcia i dobrze, że nie został pozostawiony sam sobie. Fajnie, że syn się zgodził na pójście do specjalisty. Daj znać jak Wam poszła wizyta.

14,406

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
nina_malina napisał/a:

Wilczysko podoba mi się to, że w sprawie syna działasz od razu, że razem działacie. Młody chłopak potrzebuje wsparcia i dobrze, że nie został pozostawiony sam sobie. Fajnie, że syn się zgodził na pójście do specjalisty. Daj znać jak Wam poszła wizyta.

Nie chcę, żeby miał kiedyś takie problemy jak ja. Podejrzewam, że on raczej wyolbrzymia swoje reakcje i próbuje grać na naszych emocjach, ale wolę dmuchać na zimne. Zapytałem go, czy chciałby porozmawiać z terapeutką. Wie, że ja chodziłem na terapię, że oboje mieliśmy terapię małżeńską. Powiedziałem mu, że nie jest to żaden wstyd korzystać z psychologa. Zgodził się, więc zorganizowałem spotkanie. Fajerwerków się po nim nie spodziewam, ale jestem ciekaw jak będzie. Tym bardziej, że mamy być wszyscy. Myślałem, że jednak na pierwszym spotkaniu terapeutka będzie chciała z nim porozmawiać sam na sam.

14,407 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-15 09:45:40)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
nina_malina napisał/a:

witajcie wieczorową porą.
Lilka pytałaś czy dodzwoniłam się do pani psycholog. Numer, który znalazłam w internecie okazał się numerem do prywatnej rejestracji psycholog. wczoraj wieczorem odebrała moje połączenie jakaś kobieta i tak mi odp. nie mam nr bezpośrednio do psycholog. Na fb znalazam panią psycholog i napisałam do niej wiadomość (zapytanie czy mogę napisać do niej w sprawie terapii męża), ale do teraz nie dostałam żadnej odp.
Lilka:
"Zadać sobie pytania:
- ile czasu poświęcam chorej mamie
- ile czasu mężowi i czy on o to w ogóle zabiega, czy ten czas spędzacie w sposób, który ma jakieś plusy np. przyjemność z fizycznego kontaktu, refleksyjne rozmowy
- ile dzieciom
- czy mąż mną przypadkiem nie manipuluje, czy nie manipuluje panią psycholog,
- jakie kompetencje i opinie ma psycholog
- jak wypada w bezpośredniej rozmowie
- co mówi ci intuicja."

Jestem nietypową sobą w dzisiejszym świecie, bo czasu mam wystarczająco dużo. Nie chodzę do pracy, jesteśmy po uroczystościach i nie narzekam na brak czasu. Z chęcią mamie mogłabym poświęcić go wieęcej, ale tutaj mąż mnie ogranicza.  To on decyduje kiedy jedziemy do rodziców.
Mąż przez ostatni miesiąc dużo był w domu i czas można było milej razem spędzać gdyby nie fochy męża. Często jest tak, że zamiast fajnie spędzonego czasu razem są ciche dni i mijamy się. My nie umiemy razem rozmawiać ze sobą na tematy poważne. Mąż uważa, że ja powinnam mieć takie samo zdanie jak on, a nie "dyskutować" z nim i przedstawiać jemu swój punkt.
Myśle, że dzieci spędzają ze mna odpowiednia ilość czau bo jestem caly czas z nimi lub na ich zawołanie. Mąż zamiast z dziećmi bawic się woli męskie zajęcia.
Dość długo szukałam opinii o pani psycholog w internecie ale nie znalazłam dosłownie nic. Nic nie umiem o niej powiedzieć. Gdy rejestrowałem męża do przychodni to rejestratorka sama przydzieliła mężowi tą psycholog.
Intuicja podpowiada mi, że cięzko będzie dojść nam z męzem do celu. Mąz jest uparty i nie łatwo będzie mi go naprowadzić. Coś nie pasuje mi też ta psycholog. Mam wrażenie, że jest jednostronna
lub mąż wmawia jej swój punkt wiedzenia. Doktorka, u której mąż był po leki inaczej mówiła. Nic nie wspominała o izolacji.
Lilka:
'Ucz się stopniowo oddzielać uczucia i analizować na chłodno jego postępowanie."
-przyznaję, że nie umiem tego robić. Nie wiem nawet jak za to się zabrać. Ja z psychologii jestem słaba. Mój umysł jest bardziej ścisły. Nie rozmyślam często nad czymś, nie szukałam "drugiej" strony medalu. Dlatego teraz trudno mi w to wszystko wejść.

Wiem,że mąż traktuje mnie jak swój "pionek" do gry. Chce decydować gdzie, kiedy i jak. Uważa się za "głowę rodziny".
Zagmatwane to moje zycie. Chciałabym je naprawić tylko nie wiem jak za to sie wziąć.

Trochę długi post mi powstał. Dziękuję za dotrwanie do końca.

Malino, uderzył mnie ten fragment wypowiedzi: " Gdy rejestrowałem męża do przychodni". A on sam kiwnął chociaż palcem w tej sprawie czy tylko łaskę Ci zrobił, że poszedł? Przykre to bardzo, ale czasem ludziom wcale nie zależy na rozwiązaniu problemu, tylko żeby ich było na wierzchu.
Zobacz, Lilka miała kryzys małżeński, a jednak jej mąż wziął się w garść, poszedł na współpracę. Podziwiam ich oboje i zazdroszczę.
Wiesz, ja często miałam w małżeństwie wrażenie, że on jest zwyczajnie zazdrosny o to, że mam jeszcze jakiś świat poza nim, że mam dobre relacje z rodziną, koleżanki, przyjaciółki, jakieś swoje zainteresowania itd. Ja niestety, reagowałam na to zbyt nerwowo.

14,408 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-15 09:47:19)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Przykro to mówić, ale czasem w państwowych zakładach też trzymają z litości kiepskich pracowników.
Miałam kiedyś koleżankę z dużymi problemami, które sprowadziły ją do gabinetu psychologa w publicznym ośrodku zdrowia. Poszłam z nią jako wsparcie psychiczne.
Boże, co za babę spotkałyśmy! Koleżanka siadła onieśmielona w poczekalni, za chwilę zza drzwi gabinetu wychynęła pani psycholog i wrzasnęła: "A po panią co? Specjalne zaproszenie trzeba wysyłać?!". Po sesji natomiast kazała uwierzyć w siebie i nie wymyślać sobie problemów. Koleżanka wyszła od niej zdegustowana i od tej pory o psychologach nie chce słyszeć, a traumy ciągną się za nią jak jak ogon, bo to DDA.
Po latach dowiedziałyśmy się (mieszka się w małym mieście), że ta kobieta sama miała jakieś kłopoty ze sobą i nawet pewnej mojej znajomej, matce schizofrenika inny lekarz wprost powiedział:  "ta pani i ta, i ten, to są  nazwiska, które się omija".

14,409 Ostatnio edytowany przez nina_malina (2018-06-15 09:50:31)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Hej Piegowata.
Tak ja rejestrowałem go, zresztą najczęściej ja zajmuję się sprawami biurowymi i lekarskimi.
Nienawidzę gdy czasem trzeba wykonać jakiś "trudny" tel.
Piegowata często odnoszę wrażenie gdy czytam Ciebie, że moje życie i małżeństwo jest bardzo podobne do Twojego.
Nawet pewnie mieszkamy gdzieś nie daleko siebie.
Daleko masz do miasta szkla?


Edycja
Widzę różnicę w specjalistach którzy przyjmują prywatnie a którzy są w gabinetach NFZ.
Nie twierdzę, że tak jest w każdym przypadku, ale bardzo często.
Mąż pracuje na nocki lub II zmiany, do tego najniższa krajowa. Nie możemy pozwolić sobie na prywatnych lekarzy.
Ja sama nie lubię takiego ukladu.

14,410

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
nina_malina napisał/a:

Hej Piegowata.
Tak ja rejestrowałem go, zresztą najczęściej ja zajmuję się sprawami biurowymi i lekarskimi.
Nienawidzę gdy czasem trzeba wykonać jakiś "trudny" tel.
Piegowata często odnoszę wrażenie gdy czytam Ciebie, że moje życie i małżeństwo jest bardzo podobne do Twojego.
Nawet pewnie mieszkamy gdzieś nie daleko siebie.
Daleko masz do miasta szkla?


Edycja
Widzę różnicę w specjalistach którzy przyjmują prywatnie a którzy są w gabinetach NFZ.
Nie twierdzę, że tak jest w każdym przypadku, ale bardzo często.
Mąż pracuje na nocki lub II zmiany, do tego najniższa krajowa. Nie możemy pozwolić sobie na prywatnych lekarzy.
Ja sama nie lubię takiego ukladu.

Może za młodu byłyście porwane przez Indian i rozdzielone ? wink

14,411

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Nie rozumiem, co znaczy "miasta szkla".
Jestem z Podkarpacia.

Jeśli chodzi o załatwienie spraw, to przyznam, że miałam wygodę, bo mąż to nawet lubił, u nas to on zresztą "siedział" w domu, miał więc i czas i chęci, by się tym zajmować. Gdy wyjeżdżaliśmy na urlop, wystarczyło mi tylko spakować nasze rzeczy, on resztę załatwił, obdzwonił, wykupił kwaterę i bilety.

14,412

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Nie rozumiem, co znaczy "miasta szkla".
Jestem z Podkarpacia.

Jeśli chodzi o załatwienie spraw, to przyznam, że miałam wygodę, bo mąż to nawet lubił, u nas to on zresztą "siedział" w domu, miał więc i czas i chęci, by się tym zajmować. Gdy wyjeżdżaliśmy na urlop, wystarczyło mi tylko spakować nasze rzeczy, on resztę załatwił, obdzwonił, wykupił kwaterę i bilety.

"Miasto szkła" to jest miasto na Podkarpaciu. smile

14,413 Ostatnio edytowany przez nina_malina (2018-06-15 22:38:21)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

U nas jest na odwrót. Te wszystkie sprawy to "moja działka".

14,414 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-15 10:18:24)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Nino, dla przeciwwagi - osobiście trafiłam kiedyś na wspaniałą terapeutkę w ramach NFZ, tak więc różnie bywa. Nie popracowała jednak długo w przychodni, przeszła na własną działalność i w dodatku wyjechała do innego miasta. Szkoda, bo zdobyła moje zaufanie i chętnie obgadałabym z nią jeszcze parę spraw, które wciąż do mnie wracają.
Też mam krucho z forsą, ale jeśli bardzo nam na czymś zależy, to jakiś grosz się znajdzie. Najtrudniej o odwagę.

Wilku też jestem ciekawa, czego dowiecie się na tym rodzinnym spotkaniu. Jeśli chcesz i możesz się tym podzielić, poczytam z zainteresowaniem.

Mój syn miał dziś do mnie pretensje, że powiedziałam jego cioci, jak zarobił pieniądze (zdobywając za kolegów punkty w jakiejś grze na telefonie - płacili mu za to jakieś drobne sumy, mialam co do tego mieszane uczucia, ale ostatecznie nic wielkiego się nie stało). Rozmawiałyśmy przez Messengera, a że młody teraz pożycza ode mnie telefon, odczytał korespondencję, bo jej nie ukrywałam.
Kurczę, trzeba kasować!

14,415 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-15 10:54:16)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
nina_malina napisał/a:

Miasto szkła to Krosno. Ja mam jakieś 60 km

U nas jest na odwrót. Te wszystkie sprawy to "moja działka".

Mam pewne sentymenty do Krosna, skrobnę Ci o tym w mailu  A wiesz, że gdy przeczytalam o szkle, to właśnie Krosno przemknęło mi przez myśl?

Pamiętam krośnieńską bibliotekę wojewódzką w "kwadraciaku", a w niej - wystawę z pięknego błękitnego szkła.
I te cudne dzwony z kościoła na Rynku, już nie pamiętam, pod jakim wezwaniem - chyba Trójcy Przenajświętszej. Dzwony, o ile pamiętam, pochodziły z przemyskiej ludwisarni.
No i niezapomniany Rynek w Krośnie, z powodu którego zwą to miasta Małym Krakowem smile
W ogóle to człowiek był, za przeproszeniem, straszna dupa, że nie wykorzystał lepiej tego pobytu. Mogłabym mieć naprawdę piękne wspomnienia.

14,416

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Wiem o której bibliotece piszesz. Korzystałam z niej za czasów studiów.

14,417 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-15 10:52:34)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

A do pegagogicznej chodziłaś? Nad Wisłokiem, w prywatnym budynku się mieściła. Była też jeszcze taka filia "kwadraciaka" na Krakowskiej, ale tam bywałam rzadko.
Już ponad 20 lat dzieli mnie od tych wspomnień. Zaprasza mnie do siebie latem koleżanka z Sanoka i taki mam "chitry plan", że może wpadnę przy okazji do Krosna smile

14,418

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

W pedagogicznej rzadziej bywałam, ale na Krakowskiej częściej. Nie daleko Krakowskiej przez pewien czas mieszkałam.

14,419

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Ja mieszałam na Zawodziu, a wcześniej, krótko na Białobrzegach.

14,420

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Nino, dla przeciwwagi - osobiście trafiłam kiedyś na wspaniałą terapeutkę w ramach NFZ, tak więc różnie bywa. Nie popracowała jednak długo w przychodni, przeszła na własną działalność i w dodatku wyjechała do innego miasta. Szkoda, bo zdobyła moje zaufanie i chętnie obgadałabym z nią jeszcze parę spraw, które wciąż do mnie wracają.
Też mam krucho z forsą, ale jeśli bardzo nam na czymś zależy, to jakiś grosz się znajdzie. Najtrudniej o odwagę.

Wilku też jestem ciekawa, czego dowiecie się na tym rodzinnym spotkaniu. Jeśli chcesz i możesz się tym podzielić, poczytam z zainteresowaniem.

Mój syn miał dziś do mnie pretensje, że powiedziałam jego cioci, jak zarobił pieniądze (zdobywając za kolegów punkty w jakiejś grze na telefonie - płacili mu za to jakieś drobne sumy, mialam co do tego mieszane uczucia, ale ostatecznie nic wielkiego się nie stało). Rozmawiałyśmy przez Messengera, a że młody teraz pożycza ode mnie telefon, odczytał korespondencję, bo jej nie ukrywałam.
Kurczę, trzeba kasować!

Napiszę jak było.
To będzie oczywiście takie spotkanie poznawcze, bo terapeutka musi się przecież najpierw wgryź w całą sprawę, ale bardzo jestem ciekaw co będą mówili żona i syn. Niby się domyślam jak będzie, ale nie do końca.

14,421 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-15 11:42:35)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

P.S. Nino, do miasta szkła mam spory kawał, bliżej mi do Siunków smile Wiesz, co to za jedni? wink

14,422

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Kurczę, przed chwila dowiedziałam się o śmierci koleżanki z pracy. Dopiero co odeszła na emeryturę, nie minął rok. Niedługo przed emeryturą ciężko zachorowała i ostatkiem sił dotrwała do końca zatrudnienia. Wiedziałam, że jest chora i że to choroba terminalna, ale że aż tak szybko to się potoczy? Nie zdążyłam napisać do niej kolejnego listu przez Fb, o czym myślałam jeszcze dzisiaj rano.
To była jedna z moich lepszych pracowych koleżanek, prawdziwie dobry człowiek.

14,423

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Piegowata smutna to wiadomość o odejściu kogoś znajomego, dobrego. Jestem myślami z Tobą.
Nie wiem od czego to zależy, ale dobrzy ludzie szybko odchodzą. W lutym zmarła moja ciocia. Też zaraz po odejściu z pracy zaczęła walkę z rakiem. Zmarła w ciągu 2 lat.

Musiało o którym piszesz to P....yśl?

14,424 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-15 22:08:15)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Malina, dobrze kombinujesz, ale bliżej nie precyzujmy smile

14,425 Ostatnio edytowany przez nina_malina (2018-06-15 22:42:23)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Oki:) rozumem.
Zaraz zrobię też edycję z miastem szkła. Jeśli chcesz to też to możesz usunąć mój wpis ile km mam do ....

14,426 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-06-15 22:46:28)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Pomyłka.
Skrobnę Ci w mailu, co mnie łączy z miastem szkła, ale chyba jutro.
A zresztą mogę i tutaj: pobierałam kiedyś nauki w tym zacnym grodzie smile

14,427 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-06-16 08:33:13)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Ninko,
a może po prostu pójdziesz do przychodni i zamienisz dwa słowa z psycholog. Zobaczysz jak Cię potraktuje, będziesz sobie to wszystko układać i sama ocenisz tę panią. Jednak mam wrażenie, że to młoda osoba (brak opinii) i nie ma doświadczenia. Być może, źle trafiliście. Część osób jest w tym zawodzie przez przypadek i niestety ich kompetencje pozostawiają wiele do życzenia.
Mój psycholog był człowiekiem o wysokiej kulturze osobistej, witaliśmy się podając sobie ręce, był spokojny i rzeczowy, pacjenci mieli jego prywatny numer, na którejś z początkowych wizyt zaznaczył, że szczerość jest ważna, ponieważ pracuje się w oparciu o to co pacjent powie. Byłam traktowana jako równorzędny partner w rozmowie i to mi właśnie odpowiadało. Kontakt do niego dostałam po zasięgnięciu języka, czas oczekiwania wynosił pół roku, ja czekałam rok ponieważ odstąpiłam swoje miejsce na czyjąś prośbę. To był psycholog na NFZ, moim zdaniem nie ma różnicy czy prywatny czy nie. W każdym przypadku można źle trafić. Dlatego Ninko obserwuj ostrożnie i nie daj się wodzić za nos.

Podsumowując, to dobry krok, że mąż poszedł do psychologa, ale żeby był efekt psycholog musi być kompetentny, a mąż zmotywowany do zmiany siebie.

Nino, a może ustal sobie harmonogram, w które dni będziesz odwiedzać mamę i poinformuj męża. Nie pytaj go o zgodę. Dlaczego to on ma o tym decydować, co robisz w wolnym czasie. Ciekawe czy on Ciebie słucha w równym stopni jak Ty jego?
To bardzo dziwne, że mąż ma pretensje, że Ty masz swoje zdanie. Nie wiem, czy on będzie w stanie zrozumieć, że Ty jesteś odrębną jednostką i masz prawo do swoich poglądów i decyzji. Podkreślaj to w swoich wypowiedziach, kiedy mąż będzie Ci robił zarzuty na ten temat. Mów spokojnie i z przekonaniem, nie wdając się w zbytnie dyskusje.
Moim zdaniem jeśli ogarniasz swoje obowiązki, dzieci i masz czas dla męża (z którego niestety on i tak nie potrafi skorzystać), to jak najbardziej możesz przeznaczać swój wolny czas na wspieranie mamy. Dbaj też na ile to możliwe o dobre relacje ze znajomymi, sąsiadkami, koleżankami. Nigdy nie wiadomo jak się nasze życie potoczy, a w trudnych chwilach potrzebujemy wsparcia.

14,428

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Zobacz, Lilka miała kryzys małżeński, a jednak jej mąż wziął się w garść, poszedł na współpracę. Podziwiam ich oboje i zazdroszczę.

Dziękuję Piegowata. Jak to mówią "do tanga trzeba dwojga".

14,429

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Kurczę, przed chwila dowiedziałam się o śmierci koleżanki z pracy. Dopiero co odeszła na emeryturę, nie minął rok. Niedługo przed emeryturą ciężko zachorowała i ostatkiem sił dotrwała do końca zatrudnienia. Wiedziałam, że jest chora i że to choroba terminalna, ale że aż tak szybko to się potoczy? Nie zdążyłam napisać do niej kolejnego listu przez Fb, o czym myślałam jeszcze dzisiaj rano.
To była jedna z moich lepszych pracowych koleżanek, prawdziwie dobry człowiek.

Wyrazy współczucia Piegowata. W takich chwilach nachodzą mnie refleksje o przemijaniu i nietrwałości rzeczy tego świata.

14,430 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-06-16 08:43:54)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
wilczysko napisał/a:

A propos psycholog, to my się dzisiaj całą rodziną wybieramy do psychologa. To ma być głównie spotkanie syna, ale psycholog powiedziała, żebyśmy byli wszyscy. To pierwsze spotkanie. Nie wiem czy będą następne. Syn generalnie twierdzi, że sprowadzamy (a głównie chyba żona) jego poczucie wartości do zera. Zaproponowałem mu takie spotkanie i się zgodził. U nas w domu jak już wiele razy pisałem jest kompletnie spieprzona wzajemna komunikacja. Żona niestety kompletnie nie umie z synem rozmawiać. Praktycznie od zawsze. Syn oczywiście nie jest bez wad i niestety swoim zachowaniem często sabotuje sam siebie. No, ale to chyba taki wiek. Ciekaw jestem jak to dzisiaj pójdzie i czy terapeutka zaleci jakieś dłuższe spotkania z nim.

Wilku moja córka też na początku nie mogła zrozumieć dlaczego ma chodzić do pani psycholog i podchodziła do niej z rezerwą, a potem bardzo ją i te spotkania polubiła. Mam nadzieję, że i u Was będzie podobnie.
Miałam szczęście do kompetentnych psychologów. To była psycholog z polecenia, na NFZ, mająca dobre opinie.

Posty [ 14,366 do 14,430 z 15,029 ]

Strony Poprzednia 1 220 221 222 223 224 232 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » moje cudowne życie po rozwodzie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024