moje cudowne życie po rozwodzie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » moje cudowne życie po rozwodzie

Strony Poprzednia 1 218 219 220 221 222 232 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 14,236 do 14,300 z 15,029 ]

14,236

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

to nie aluzja smile przecież napisałam wprost pod Twoim komentarzem.

a rozumiec dokładnie tak jak napisalam
gdzie w tym wszystkim jest druga osoba?

Zobacz podobne tematy :

14,237

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
_v_ napisał/a:

to nie aluzja smile przecież napisałam wprost pod Twoim komentarzem.

a rozumiec dokładnie tak jak napisalam
gdzie w tym wszystkim jest druga osoba?

A bo myślałem, że to ja jestem tym, który nie widzi w relacji drugiego człowieka.

14,238

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Snake napisał/a:

A jak już to wszystko miał/ma, to już nie musi udawać, głównie przed sobą samym, że chodzi o coś więcej. Ja uważam, że to dobre jest. Ten brak udawania na siłę, swoboda mogą generować fajne rzeczy. Przecież ludzie mogą się po prostu spotykać żeby pójść do kina, na piwo, spędzić razem weekend. Bez presji, że muszą tworzyć jakiś związek, razem mieszkać itd.

To jest rewelacja po prostu - mówię wam !
W ramach tego jadę z jakimiś starymi+nowymi osobami na żaglówkę - nudy wymuszą konwersację nie wątpię że o sensie życia i związkach!

14,239

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witajcie smile

Symbi napisał/a:
Lilka787 napisał/a:

Symbi jak sprawdza się Twoja nowa leżanka na balkonie?

Dziękuję, wreszcie przyszła i sprawdza się, moja skóra już nabrała blasku. Cieszę się już na weekend i dłuższy weekend przy Bożym Ciele, mam nadzieję na słoneczną pogodę i opalanie. Od lat się nie opalałam, aż wreszcie zaczęłam korzystać z dogodności, jakie daje mi moje mieszkanie.

Czyli pomysł z leżanką to strzał w 10. Piękna skóra, przyjemność i witamina D dla zdrowia. smile
Ja już też mam delikatną opaleniznę i bez obaw mogę zakładać letnie sukienki.

14,240

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piotr Introwertyk napisał/a:
Snake napisał/a:

A jak już to wszystko miał/ma, to już nie musi udawać, głównie przed sobą samym, że chodzi o coś więcej. Ja uważam, że to dobre jest. Ten brak udawania na siłę, swoboda mogą generować fajne rzeczy. Przecież ludzie mogą się po prostu spotykać żeby pójść do kina, na piwo, spędzić razem weekend. Bez presji, że muszą tworzyć jakiś związek, razem mieszkać itd.

To jest rewelacja po prostu - mówię wam !
W ramach tego jadę z jakimiś starymi+nowymi osobami na żaglówkę - nudy wymuszą konwersację nie wątpię że o sensie życia i związkach!

No i super. smile Dokładnie to miałam na myśli wklejając tu prezentację, co bym robiła będąc singielką i mając odchowane dzieci. smile

Kiedy zaznało się już smaku małżeństwa i rodzicielstwa to można by spróbować czegoś nowego - kumpelstwa, a może nawet przyjacielstwa w połączeniu z aktywnością i przyjemnym spędzaniem wolnego czasu. smile

14,241

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Lilko, bardzo mądre to, co piszesz, tylko w praktyce bywa różnie. Gratuluję Ci cierpliwości i samozaparcia. Gratuluję też męża, który wykazał wolę współpracy.
Mój mąż nie był wylewny, potrafił odburknąć "odejdź!", gdy się do niego przytulałam np. przechodząc przez pokój. Czułam się wtedy odepchnięta i rozżalona.
Czułabym się bardzo upokorzona, musząc ciągle prosić o przytulenie czy buziaka, co nie znaczy, że nigdy tego nie robiłam. Gdy mnie odrzucał, złościłam się albo zamykałam w sobie, odsuwałam, a na myśl, że w łóżku będzie chciał być ze mną blisko, czułam wściekłość i rozgoryczenie, że jestem "dobra do jednego", że jestem traktowana jak przedmiot. Wtedy to ja potrafiłam go odepchnąć albo uciekać w zasypianie przy dziecku, zmęczenie, które zresztą naprawdę czułam coraz większe - trudno nie czuć zmęczenia, gdy się żyje w ciągłym stresie. Narastały we mnie urazy i niechęć, a wskutek różnych jego złośliwości - nienawiść. Po raz setny powtórzę: gdybym dłużej z nim została, zabiłabym jego albo siebie.

Z tą bliskością to wyszło zupełnie naturalnie. W młodości takie rzeczy dzieją się same. A może po prostu moje usposobienie było ułatwieniem. Byłam tak zakochana, że brak bliskości nie wchodził u mnie w grę. Ja chciałam pocałunków, przytulania i chodzenia za rękę, a mąż chciał seksu - no i każdy dostał to na czym mu zależało. smile
A wolę współpracy wykazał w czasie kryzysu, a ja determinację. Jak Ci na kimś zależy to znajdziesz sposób, siłę i chęci. Trzeba jeszcze ocenić czy warto. W moim przekonaniu mój mąż jest wartościowym człowiekiem i jest dla mnie i córki bardzo dobry, a więc warto było się starać. I on i ja popełnialiśmy błędy, ale potrafiliśmy wzajemnie wybaczyć sobie to co złe, zapomnieć i wypracować nowe, satysfakcjonujące nas pożycie małżeńskie. tongue

14,242

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Z tą bliskością to wyszło zupełnie naturalnie. W młodości takie rzeczy dzieją się same. A może po prostu moje usposobienie było ułatwieniem. Byłam tak zakochana, że brak bliskości nie wchodził u mnie w grę. Ja chciałam pocałunków, przytulania i chodzenia za rękę, a mąż chciał seksu - no i każdy dostał to na czym mu zależało. smile
A wolę współpracy wykazał w czasie kryzysu, a ja determinację. Jak Ci na kimś zależy to znajdziesz sposób, siłę i chęci. Trzeba jeszcze ocenić czy warto. W moim przekonaniu mój mąż jest wartościowym człowiekiem i jest dla mnie i córki bardzo dobry, a więc warto było się starać. I on i ja popełnialiśmy błędy, ale potrafiliśmy wzajemnie wybaczyć sobie to co złe, zapomnieć i wypracować nowe, satysfakcjonujące nas pożycie małżeńskie. tongue

No właśnie, w młodości...
Straconych lat się nie da nadrobić, a problemy z czasem obrastają w coraz grubsze warstwy. Kiedy się człowiek tej bliskości nie uczy stopniowo od wieku nastoletniego w naturalny sposób, to coś zaczyna się psuć w "systemie". Dlatego tak bardzo kibicuję synowi, aby nie miał takich problemów i żeby, mimo tego, że ma dopiero 17 lat zaczął już powoli pokonywać "stopnie" w tej nauce. Nie chodził jeszcze z żadną dziewczyną choć czuł już "miętę" do paru. Teraz też jest jedna do której go ciągnie, ale jak go pytam to mówi, że jeszcze nie są parą. To wszystko jest ważne, bo niestety w domu ma podobnie jak ja "zimny chów". Żona nie lubi się przytulać i potrafi go otwarcie odtrącać kiedy on tego chce. Ja tego nie robię, choć też przez długi czas czułem się bardzo dziwnie w tej sytuacji. Ale doceniam to. Wiem, że już wkrótce on tego nie będzie robił, bo po prostu przychodzi taki czas, kiedy chłopak już nie będzie się przytulał do drugiego mężczyzny (no poza oczywistymi wyjątkami).

14,243 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-05-26 02:38:48)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:
Piotr Introwertyk napisał/a:
Snake napisał/a:

A jak już to wszystko miał/ma, to już nie musi udawać, głównie przed sobą samym, że chodzi o coś więcej. Ja uważam, że to dobre jest. Ten brak udawania na siłę, swoboda mogą generować fajne rzeczy. Przecież ludzie mogą się po prostu spotykać żeby pójść do kina, na piwo, spędzić razem weekend. Bez presji, że muszą tworzyć jakiś związek, razem mieszkać itd.

To jest rewelacja po prostu - mówię wam !
W ramach tego jadę z jakimiś starymi+nowymi osobami na żaglówkę - nudy wymuszą konwersację nie wątpię że o sensie życia i związkach!

No i super. smile Dokładnie to miałam na myśli wklejając tu prezentację, co bym robiła będąc singielką i mając odchowane dzieci. smile

Kiedy zaznało się już smaku małżeństwa i rodzicielstwa to można by spróbować czegoś nowego - kumpelstwa, a może nawet przyjacielstwa w połączeniu z aktywnością i przyjemnym spędzaniem wolnego czasu. smile

Lilko, Piotrze, nie obraźcie się, ale dla mnie to o koleżeństwie nie brzmi odkrywczo. To raczej oczywiste, że w towarzystwie innych ludzi miło można spędzić czas i nie trzeba do tego wcale być w związku. Mam takie relacje i cieszą mnie. Koledzy jednak nie są od głębokich spojrzeń w oczy, zachwyconego wzroku, trzymania się za ręce na spacerze i całej tej reszty.

14,244

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Zaznałam smaku małżeństwa, ale był to bardzo gorzki smak. Spróbowałabym lepszego, przy czym nie upieram się przy dopełnieniu formalności, choć też się ich nie boję.

14,245

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Lilko, choć nie było Wam łatwo, oboje wiedzieliście, dlaczego i po co ze sobą jesteście. To podstawa moim zdaniem.

14,246 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-05-26 08:41:03)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witam w sobotni poranek smile

http://bi.gazeta.pl/im/3b/d7/11/z18706747Q,Wystarczy-przeniesc-laptop-na-balkonowy-stolik--ob.jpg


Piegowata, oczywiście że masz rację. Ja wiem, że u Ciebie jest inna sytuacja niż u mnie. Znam Twoje oczekiwania co do związku i wiem, że jesteś otwarta na kontakty z ludźmi. smile
Ja napisałam tylko ze swojej perspektywy i tak też zrozumiałam Piotra i Snake. Ja już bym nie chciała drugi raz mieć tego wszystkiego w czym czuję się spełniona. Co do kumpelstwa czy przyjacielstwa, to właśnie w małżeństwie mało jest na to przestrzeni, przynajmniej u mnie. Na pierwszym miejscu jest rodzina, potem praca i dom, a potem koleżanki i przyjaciółki. O kumpelstwie z męską częścią świata juz nie wspomnę, ja bym raczej nie ryzykowała w realnym świecie. Natomiast gdybym była singielką bez zobowiązań, to jak najbardziej chciałabym mieć nie tylko koleżanki, ale i wielu kolegów, a stopniowo na pewno zawiązały by się przyjaźnie, może nawet z nutką romantyzmu. W każdym bądź razie postawiłabym na szeroko rozumianą aktywność. To tylko takie moje rozmyślania.

Powiem więcej, oczywistym jest że w takiej perspektywie nie każdy będzie czuł się dobrze, bo nie każdy jej potrzebuje.
Myślę, że Wilk również o czym innym marzy. Wilk pragnie bliskiego związku z kobietą. Może nawet nie ze swoją żoną. Jeśli się czegoś naprawdę pragnie, to się do tego dąży. Jednak pamiętaj Wilku, że związek to nie tylko bliskość emocjonalna i czułość, to również seks. Nie ma związku bez seksu, to się po prostu nie udaje, zresztą wiesz. Bliskość i sex są ze sobą ściśle związane. Z bliskości może narodzić się seks i odwrotnie. Dlatego uważam, że powinieneś zacząć tworzyć na nowo tę sferę Twojego życia.

To tylko moje zdanie, ja tak to widzę na podstawie Twojej relacji, ale jak jest naprawdę to tego nie wiem.


Edit:
Wrócę jeszcze do relacji Twoja żona -syn. Odrzucanie czułych gestów musi być bardzo przykre dla syna. Moim zdaniem lepsze byłoby gdyby żona nawet w sposób sztuczny uczyła się takiego dotyku. Jestem pewna, że stopniowo nabrała by wprawy, a nawet po pewnym zrodziłoby to u niej pozytywne uczucia. 
Dobrze, że przynajmniej Ty Wilku okazujesz synowi uczucia. smile

14,247

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Witam w sobotni poranek smile

http://bi.gazeta.pl/im/3b/d7/11/z18706747Q,Wystarczy-przeniesc-laptop-na-balkonowy-stolik--ob.jpg


Piegowata, oczywiście że masz rację. Ja wiem, że u Ciebie jest inna sytuacja niż u mnie. Znam Twoje oczekiwania co do związku i wiem, że jesteś otwarta na kontakty z ludźmi. smile
Ja napisałam tylko ze swojej perspektywy i tak też zrozumiałam Piotra i Snake. Ja już bym nie chciała drugi raz mieć tego wszystkiego w czym czuję się spełniona. Co do kumpelstwa czy przyjacielstwa, to właśnie w małżeństwie mało jest na to przestrzeni, przynajmniej u mnie. Na pierwszym miejscu jest rodzina, potem praca i dom, a potem koleżanki i przyjaciółki. O kumpelstwie z męską częścią świata juz nie wspomnę, ja bym raczej nie ryzykowała w realnym świecie. Natomiast gdybym była singielką bez zobowiązań, to jak najbardziej chciałabym mieć nie tylko koleżanki, ale i wielu kolegów, a stopniowo na pewno zawiązały by się przyjaźnie, może nawet z nutką romantyzmu. W każdym bądź razie postawiłabym na szeroko rozumianą aktywność. To tylko takie moje rozmyślania.

Powiem więcej, oczywistym jest że w takiej perspektywie nie każdy będzie czuł się dobrze, bo nie każdy jej potrzebuje.
Myślę, że Wilk również o czym innym marzy. Wilk pragnie bliskiego związku z kobietą. Może nawet nie ze swoją żoną. Jeśli się czegoś naprawdę pragnie, to się do tego dąży. Jednak pamiętaj Wilku, że związek to nie tylko bliskość emocjonalna i czułość, to również seks. Nie ma związku bez seksu, to się po prostu nie udaje, zresztą wiesz. Bliskość i sex są ze sobą ściśle związane. Z bliskości może narodzić się seks i odwrotnie. Dlatego uważam, że powinieneś zacząć tworzyć na nowo tę sferę Twojego życia.

To tylko moje zdanie, ja tak to widzę na podstawie Twojej relacji, ale jak jest naprawdę to tego nie wiem.


Edit:
Wrócę jeszcze do relacji Twoja żona -syn. Odrzucanie czułych gestów musi być bardzo przykre dla syna. Moim zdaniem lepsze byłoby gdyby żona nawet w sposób sztuczny uczyła się takiego dotyku. Jestem pewna, że stopniowo nabrała by wprawy, a nawet po pewnym zrodziłoby to u niej pozytywne uczucia. 
Dobrze, że przynajmniej Ty Wilku okazujesz synowi uczucia. smile

teraz to zaczynam wspolczuc żonie
skoro nie chce i nie lubi dotykac to dlaczego trzeba ja do tego zmuszac?

czy jak mąż cierpi bo nie ma anala, a mu jest potrzebny, zeby byl zaspokojony to żona tez powinna sie nauczyc w sposob sztuczny, a pozniej moze polubi??

qrde, ja nie moge zyc bez dotyku, ale nie zdzierzylabym gdyby ktos mnie do niego przymuszal, z osobami, z ktorymi nie chce.

tak sobie poczytuje watek wilka i jego zona ewidentnie nie chce czegokolwiek ani z nim, ani chyba z synem. odejsc zadne z nich nie potrafi. brrrr

14,248 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-05-26 12:03:17)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry smile
Lilko, może właśnie o spełnienie chodzi. Ja się nie spełniłam w związku, niestety. Nie będę za wszelką cenę do tego dążyć, bo na siłę się jeszcze nikt nie spełnił, na inne sposoby się uszczęśliwiam, ale jeśli mi się przydarzy jakaś pozytywna romantyczna znajomość, coś co nie jest tylko przelotną atrakcją - to będę szczęśliwa.
Jeśli chodzi o ryzykowne koleżeństwo, to przecież ja decyduję, czy się na coś zgadzam, czy chcę.
Jakieś gromy z jasnego nieba są mi raczej obce, to było dobre 20 lat temu, a dziś mi nie imponuje, więc nie boję się, że wdepnę w coś, czego nie chcę. Natomiast jeśli jakieś koleżeństwo przerodzi mi się w coś więcej, czego świadomie będę chciała - to super!

14,249 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-05-26 12:13:11)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Swoją drogą, dziwi mnie, Lilko, Twoje twierdzenie, że mało jest w Twoim małżeństwie przestrzeni na przyjaźń. Może źle Cię rozumiem?
Nie wyobrażam sobie być w związku, gdzie jest seks, a nie ma przyjaźni.
Mnie bardzo bolało, że był w naszym małżeństwie seks, ale brakowało ciepła i czułości. W ogóle mnie taki seks nie cieszył. Nie wiem, czy dziś tak długo bym w tym tkwiła, ale wtedy mi się wydawało, że to ja mam jakiś problem, że może jakaś jestem oziębła, ułomna... Dziś czarno na białym, bez oszukiwania się widzę, że po prostu nie był to facet dla mnie. Niestety. Muszą być uczucia, musi być fascynacja - ciała nie oszukasz. Przynajmniej ja tak mam. Brak czułości i przyjaźni zabił we mnie lepsze uczucia.

14,250

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

A co do Wilka, mam wrażenie, a opieram się - może niesłusznie - na własnych doświadczeniach, że oboje z żoną bardziej kierowali się pragnieniem miłości, niespełnieniem niż miłością rzeczywistą. Widzę wiele podobieństw do swoich przeżyć.
Powtórzę, że można oszukać swoje myśli, ale ciała i emocji raczej nie. Prędzej czy później dojdą do głosu.
Niespełnienie może bardzo w życiu narozrabiać, dlatego ja teraz mocno, może za mocno, uważam.

14,251

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

P.S. U mnie nadal na pierwszym miejscu jest syn i rodzina. W małżeństwie też przyjaciele zeszli na dalszy plan, ale nigdy nie przestali być ważni. Choć przyznaję, i czasu było mniej, i emocjonalna para szła w małżeństwo.
Uważam dziś, że rezygnacja z życia pozamałżeńskiego to duży błąd.

14,252 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-05-26 13:17:40)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Hejka przy kawie, między kopytkami a konserwacją płaszczyzn poziomych. big_smile

Piegusku, ja całkowicie podzielam Twoją wizję związku,a w nim czułości i seksu. Ja mam tak samo i rozumiem czego oczekujesz od związku. Co oczywiście nie znaczy, że to jedyna słuszna droga.
Chodziło mi o to, że brak udanego dla obojga życia seksualnego oznacza duże kłopoty w związku i może skończyć się źle dla wszystkich. ja tam uważam, że w tej dziedzinie jak w każdej innej można się wiele nauczyć i wypracować pewne rozwiązania, oczywiście jeśli obojgu partnerom na sobie zależy.
Oczywiście, że mój mąż jest moim najlepszym przyjacielem, to jedyna osoba na którą zawsze mogę liczyć.
Ja miałam na myśli, że przy moim trybie życia, nie ma zbyt dużo miejsca na liczne koleżeństwa i przyjaźnie, wiadomo że takie relacje trzeba pielęgnować. Obecnie mam tyle ile mi potrzeba, nie czuję niedoborów. Potrzebowałam przyjaznej duszy na moim poziomie emocjonalnym i znalazłam ją w osobie mojej przyjaciółki. Mam jeszcze bardzo dobrą relację z naszą forumową koleżanką Aliką, która nas podczytuje i którą pozdrawiam z tego miejsca. smile W pracy mam sympatyczne koleżanki z którymi można pogadać sobie o rodzinie lub innych sprawach. I mam jeszcze kilka znajomych mam koleżanek mojej córki, aha i jeszcze dziewczyny z zumby. To mi całkowicie wystarcza.
Ryzykowne koleżeństwo to miałam na myśli z mężczyznami. Patrz dział zdrada-rozwód-rozstania. big_smile

Co do Wilka - moim zdaniem za mało działania jest z jego strony. Tylko mnie nie zjedz Wilku. big_smile

Fał, myślę, że źle mnie zrozumiałaś. smile

To co ostatnio napisałam o dotyku dotyczyło relacji matka-dziecko. Ja uważam, że jej obowiązkiem jest dać dziecku ten dotyk, bo bez tego nie ma prawidłowego rozwoju dla dziecka. jeśli nie potrafi powinna już dawno się tego nauczyć. Niestety stan, w którym matka unika fizycznego kontaktu z dzieckiem jest nienaturalny, na pewno to wie, moim zdaniem nie jest to wielkie poświęcenie przytulić własne dziecko, czy dać buziaka.

A co do relacji z Wilkiem, to gdzie tam do anala, jak tam nawet nie ma trzymania za rękę. smile

Ja myślę odwrotnie, że to Wilk, nie chce swojej żony i dlatego nie dąży do naprawy związku.
Żona była chętna na terapię i z tego co przeczytałam, odpowiedziałaby na inicjatywę Wilka.
Tylko Wilk nie wychodzi z inicjatywą, z różnych względów, z tego co pamiętam, przeszkadza mu również charakter żony.

U Wilka stan bez dotyku trwa chyba od zawsze, on tego nie akceptuje i powinien to zmienić. Jasno powiedzieć żonie - ja dłużej tak nie chcę żyć, albo coś zmieniamy albo odchodzę. Gwarantuję, że żona nie pozostawi takich słów bez odzewu. smile W takiej sytuacji automatycznie ludziom zmieniają się priorytety.

Jedno jest pewne oboje się ze sobą męczą i nie ma sensu taki związek jak ich, gdzie brak satysfakcji po obydwu stronach.

Któreś z nich musi zrobić pierwszy ruch, bo szkoda życia. Wóz albo przewóz.

14,253 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-05-26 13:34:44)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Lilko, to mamy podobne poglądy na relacje oraz na małżeństwo Wilka.
Przykre to bardzo, ale jak powiedziała mi kiedyś znajoma - ropiejący wrzód trzeba przeciąć.
Z mojej strony, Wilku, wielki "szacun" za niepoddawanie się trudnościom, walkę o to, co ważne. Ale skoro to wszystko nie przynosi skutków, skoro cierpisz coraz bardziej...
Moim zdaniem doszukiwanie się, czyja "wina" w niepowodzeniu tego małżeństwa jest już bezcelowe. Oboje mają swoje deficyty po prostu i jakoś nie potrafią ich przeskoczyć.

Nie sądzę, że żona Wilka nie kocha syna, ale najwidoczniej nikt jej czułości nie nauczył. Tylko szkoda, że ona nie umie wyjść poza swoje ograniczenia. Próbowałabym choćby niezdarnie pogłaskać swoje dziecko po głowie, przytulić. Przecież chyba jest świadoma swojej postawy.
Ja jestem z tych wiecznie niedopieszczonych i skłonna przesadzać w stosunku do syna w drugą stronę. On sam wyznacza mi granice, które szanuję. Szukam jednak okazji, żeby choć czuprynę mu zwichrzyć i widzę, że choć czasem na mnie fuka, jest mu to potrzebne.

A co do zdrad, które ryzykuje się rzekomo w koleżeństwie, to uważam, że trzeba mieć po prostu poukładane w głowie. Nie wiem, czy już napisałam, że oprócz libido mamy jeszcze rozum. Wycofałabym się z relacji, która nie byłaby w zgodzie z moim sumieniem. Zresztą bardzo by dla mnie stracił na atrakcyjności ktoś, kto zdrady się dopuszcza.
Nie robi się pewnych rzeczy, nie wolno. Nie czyń tego drugiemu, co tobie niemiłe itp.
Nie wyniosłabym czegoś ze sklepu bez płacenia, nie zabiłabym człowieka, nie pójdę w tango z zajętym facetem. Nie widzę tu miejsca na żadne tzw. rozkminy.

14,254

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Piegusku, w pełni się zgadzam z tym co napisałaś, zwróciłaś uwagę na wiele ważnych rzeczy.

Ogólnie to mam sporo przemyśleń, ale wiadomo że nie da się tu wszystkiego napisać.

A co do zdrady, to uważam, że temat dużo bardziej skomplikowany niż wysokie libido i poukładanie w głowie.
Jednak nie rozwijam tematu. Uważam, że lepiej zapobiegać niż później żałować. Ja bym się nie zgodziła na bliskie koleżanki mojego męża, no więc w druga stronę też tak musi to wyglądać.
Najlepszy kumpel mojego męża właśnie zniszczył swoje małżeństwo i swoją rodzinę. Normalnie rozum mu odjęło. Nic do niego nie dociera, jest na haju. Tyle cierpienia przysporzył żonie, dzieciom, rodzicom, bo jakaś laska zawróciła mu w głowie.

14,255

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

mozesz myslec, ze to obowiazek
ale ani do milosci ani do dobrego dotyku nikogo nie zmusisz
poza tym to sie czuje, że ktoś nie chce cie dotykac - juz naprawde wolalabym nie byc dotykana, niz zeby ktoś mnie dotykal, bo musi hmm

14,256

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Piegusku, w pełni się zgadzam z tym co napisałaś, zwróciłaś uwagę na wiele ważnych rzeczy.

Ogólnie to mam sporo przemyśleń, ale wiadomo że nie da się tu wszystkiego napisać.

A co do zdrady, to uważam, że temat dużo bardziej skomplikowany niż wysokie libido i poukładanie w głowie.
Jednak nie rozwijam tematu. Uważam, że lepiej zapobiegać niż później żałować. Ja bym się nie zgodziła na bliskie koleżanki mojego męża, no więc w druga stronę też tak musi to wyglądać.
Najlepszy kumpel mojego męża właśnie zniszczył swoje małżeństwo i swoją rodzinę. Normalnie rozum mu odjęło. Nic do niego nie dociera, jest na haju. Tyle cierpienia przysporzył żonie, dzieciom, rodzicom, bo jakaś laska zawróciła mu w głowie.

Jestem zdania, że na siłę jeszcze nikt nikogo nie zatrzymał. Jeśli nie umiesz być uczciwy/a i wierny/a, to spadaj na drzewo, ja nie chcę wymuszonej wierności. Chcę ufać i spać spokojnie.

14,257 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-05-27 00:19:10)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Zjadło mi kawał postu.
Na pewno łatwo się mówi, gdy się w sytuacji nie było, a ja nie byłam. Jakoś jednak wszystko się we mnie buntuje, gdy czytam o zapobieganiu, pozwalaniu bądź zabranianiu czegokolwiek drugiej osobie. Nie kojarzy mi się to z partnerstwem, a jakimś poddaństwem.
Nie pochwalam absolutnie kobiet uwodzących cudzych mężów, wielu z nich brak elementarnej przyzwoitości, albo są emocjonalne jak glupiutkie dziewczynki, ale czy oni nie mają, u licha, rozumu? Wolnej woli? Zasad i celów w życiu? Widziałam w życiu facetów, którzy potrafili powiedzieć nie. Nie róbmy z nich bezwolnych kretynów.
Przepraszam za mocne słowa i jeśli poczułaś się, Lilko jakoś urażona. To tylko moja i to raczej teoretyczna opinia.

14,258

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Zjadło mi kawał postu.
Na pewno łatwo się mówi, gdy się w sytuacji nie było, a ja nie byłam. Jakoś jednak wszystko się we mnie buntuje, gdy czytam o zapobieganiu, pozwalaniu bądź zabranianiu czegokolwiek drugiej osobie. Nie kojarzy mi się to z partnerstwem, a jakimś poddaństwem.
Nie pochwalam absolutnie kobiet uwodzących cudzych mężów, wielu z nich brak elementarnej przyzwoitości, albo są emocjonalne jak glupiutkie dziewczynki, ale czy oni nie mają, u licha, rozumu? Wolnej woli? Zasad i celów w życiu? Widziałam w życiu facetów, którzy potrafili powiedzieć nie. Nie róbmy z nich bezwolnych kretynów.
Przepraszam za mocne słowa i jeśli poczułaś się, Lilko jakoś urażona. To tylko moja i to raczej teoretyczna opinia.

tez nie wyobrazam sobie pozwalania doroslemu człowiekowi na cokolwiek lub zabraniania czegokolwiek. jak będzie chcial zdradzić to zdradzi i zadne zakazy nic tu nie pomogą.

14,259 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-05-27 08:38:00)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Hej w niedzielę smile

Piegusku masz prawo przedstawiać swoje zdanie, tak jak i ja i inni. To dopiero byłby gwałt na wolności gdyby nie pozwalać innym wyrażać swojego zdania. smile Ty masz swoją filozofię wolności w związku i masz też doświadczenia z kolegowaniem się z mężczyznami, i jest OK. A ja mam swoją wizję i też jest OK. Dla mnie i dla męża jest OK. smile Nie da się wszystkiego tu opowiedzieć, ale ja mężowi nigdy nie zabraniałam mieć koleżanek, a miał ich dużo, bo jest miły i przystojny, a kobitki takich lubią. Chodził sobie z kim chciał, gdzie chciał, ja zostawałam z maleństwem w domu, a on często wychodził na całe noce. ja nie miałam kolegów, bo nie miałam takiej potrzeby. Ja o tym wszystkim już pisałam. Jednak kiedyś ukrył przede mną pewną znajomość i wtedy to zmieniły się warunki w związku. smile Oczywiście nadal jeździ na kilkudniowe imprezy, na których koledzy zdradzają swoje żony, ale ja jestem pewna że tego nie zrobi, za dużo ma do stracenia - patrz super żona big_smile Co innego natomiast była by zażyła znajomość z jedną wybraną kobietą. Na to nigdy bym się nie zgodziła, oczywiście do tej pory nie miało to miejsca, ale jak pokazują miliony historii, w takiej sytuacji łatwo się zauroczyć, po co więc pchać rękę do ognia?
A ten kolega, też wcześniej się tak zarzekał, wyśmiewał się z innego że przyjął niewierną  z powrotem, śmiał się że dawała na lewo i prawo, a sam zrobił to samo. A wystarczyło postawić sobie granicę.

Fał,
ja uważam, że jak się człowiek decyduje na dziecko, to i ma wobec niego obowiązki. Jeżeli nie lubisz dzieci to ich nie miej.
A w rozwoju dziecka element dotyku i czułości jest absolutnie niezbędny do prawidłowego rozwoju.
Jeżeli zaś ktoś stwierdza u siebie, że nie umie i przychodzi mu to trudno, to powinien pójść na terapię, bo to normalne nie jest że unika kontaktu z własnym dzieckiem. Człowiek jest odpowiedzialny za swoje dziecko dopóki nie będzie pełnoletnie.

14,260 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-05-27 10:03:00)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Lilko, rozumiem Cię i nie dziwię się. Też nie siedziałabym cicho, gdybym odkryła, że relacja męża z jakąś koleżanką stała się zbyt poufała. Ze sporym zdziwieniem czytam na forum, jak bardzo kobiety zatracają granice w kontakcie z kolegami, jak się potrafią spoufalać.
Kiedyś przywołałam do porządku koleżankę, moją zresztą, bo napisała do męża sms-a (sam mi zresztą o nim powiedział), gdzie czule zdrabniając jego imię pytała, czy wybrałby się z nią na łyżwy. Nie jest typem kobiety, która z rozmysłem uwodziłaby czyjegoś męża, ale wyczuciem się nie wykazała.
Mam kilku kolegów, cieszy mnie to zwłaszcza, że kiedyś byłam nieśmiała i otaczałam się głównie kobietami, co zubażało mój świat i ograniczało, ale nie przyszłoby mi do głowy jak w pewnym przytaczanym na forum przypadku prosić "mojego" Warszawiaka, żeby się ze mną spotkał, bo muszę się wyryczeć po rozstaniu z partnerem. Ten chłopak z przytaczanej historii pytał swoją dziewczynę o zgodę na to spotkanie.
No, WTF??? Czy on jest bezwolną kukiełką bez własnego zdania? Dla mnie jasne jest, że się kulturalnie przyjaciółce odmawia, oczywiście nie zostawiając jej bez kilku dobrych słów. Można ją nawet i przyjacielsko przytulić, ale umawiać się na otarcie jej łez??? A ta przyjaciółka - księżniczka, co to ją zabawiaj i bądź na skinienie? Przecież wiedziała, że kumpel zajęty i pewnych rzeczy z nim po prostu nie wypada.
Zgadzam się z Tobą, że wystarczy postawić sobie granice. To nie takie trudne, tylko trzeba chcieć.
Gdyby mój mąż miał taką koleżankę, na pewno swojej opinii nie chowałabym do kieszeni. Ale zabronić? Hmm... Pewnie powiedziałabym coś w stylu: "idź i nie wracaj". I myślę, choć nie znam Twojej historii, że właśnie w podobny sposób postawiłaś tę sprawę: jest fajna żona do stracenia wink.

14,261

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Hej w niedzielę smile

Piegusku masz prawo przedstawiać swoje zdanie, tak jak i ja i inni. To dopiero byłby gwałt na wolności gdyby nie pozwalać innym wyrażać swojego zdania. smile Ty masz swoją filozofię wolności w związku i masz też doświadczenia z kolegowaniem się z mężczyznami, i jest OK. A ja mam swoją wizję i też jest OK. Dla mnie i dla męża jest OK. smile Nie da się wszystkiego tu opowiedzieć, ale ja mężowi nigdy nie zabraniałam mieć koleżanek, a miał ich dużo, bo jest miły i przystojny, a kobitki takich lubią. Chodził sobie z kim chciał, gdzie chciał, ja zostawałam z maleństwem w domu, a on często wychodził na całe noce. ja nie miałam kolegów, bo nie miałam takiej potrzeby. Ja o tym wszystkim już pisałam. Jednak kiedyś ukrył przede mną pewną znajomość i wtedy to zmieniły się warunki w związku. smile Oczywiście nadal jeździ na kilkudniowe imprezy, na których koledzy zdradzają swoje żony, ale ja jestem pewna że tego nie zrobi, za dużo ma do stracenia - patrz super żona big_smile Co innego natomiast była by zażyła znajomość z jedną wybraną kobietą. Na to nigdy bym się nie zgodziła, oczywiście do tej pory nie miało to miejsca, ale jak pokazują miliony historii, w takiej sytuacji łatwo się zauroczyć, po co więc pchać rękę do ognia?
A ten kolega, też wcześniej się tak zarzekał, wyśmiewał się z innego że przyjął niewierną  z powrotem, śmiał się że dawała na lewo i prawo, a sam zrobił to samo. A wystarczyło postawić sobie granicę.

Fał,
ja uważam, że jak się człowiek decyduje na dziecko, to i ma wobec niego obowiązki. Jeżeli nie lubisz dzieci to ich nie miej.
A w rozwoju dziecka element dotyku i czułości jest absolutnie niezbędny do prawidłowego rozwoju.
Jeżeli zaś ktoś stwierdza u siebie, że nie umie i przychodzi mu to trudno, to powinien pójść na terapię, bo to normalne nie jest że unika kontaktu z własnym dzieckiem. Człowiek jest odpowiedzialny za swoje dziecko dopóki nie będzie pełnoletnie.

niestety nie kazdy jest w stanie sprostać presji społecznej i presji rodziny.
a jak jest małżeństwo to ma byc i dziecko. w sumie nie wiadomo ile tak naprawdę kobiet ma dzieci nie z prawdziwej chęci ale z przymusu.
ja potrafię powiedziec "NIE" ale nie każda  kobieta to umie. plus jeszcze wszechobecne straszenie ze zaraz czas sie skonczy i ona potem bedzie żałować. zadna tez sie nie przyzna ze swojego dziecka nie lubi czy nie kocha bo zostalaby zlinczowana.
dlatego tez zal mi zony wilka. jego tez zreszta. mecza sie oboje od samego początku i tak tez pewnie umra. ale marnują sobie życie na wlasne życzenie

14,262

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Fał, to strasznie smutne, o czym piszesz, ale zdarza się, niestety.
Warto w życiu słuchać siebie i żyć w zgodzie z sobą, ale to wymaga odwagi i świadomości.
Presja społeczna bywa wygodna, zwalnia nas z myślenia i odpowiedzialności za swoje wybory. Ale nie każdy pasuje do szablonu i albo się z niego wyzwoli za określoną cenę, albo podda się bolesnemu przycinaniu

14,263

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Fał, to strasznie smutne, o czym piszesz, ale zdarza się, niestety.
Warto w życiu słuchać siebie i żyć w zgodzie z sobą, ale to wymaga odwagi i świadomości.
Presja społeczna bywa wygodna, zwalnia nas z myślenia i odpowiedzialności za swoje wybory. Ale nie każdy pasuje do szablonu i albo się z niego wyzwoli za określoną cenę, albo podda się bolesnemu przycinaniu

no niestety
ale przecież tak wlasnie jest
a później przez takie wybory cierpia i inni -dzieci niezbyt chciane, małżonkowie, którzy kochaja, a ich partnerzy sa z nimi tylko dlatego ze juz czas, ze nikt inny moze sie juz nie trafic,bo rodzice naciskali na ślub itd itp
problem w tym,ze inni na sile probuja wtloczyc wszystkich w szablon
chyba na zasadzie - ja musialam to zrobic to niech inni tez musza

wystarczy spojrzeć na to jak moj sposob zycia jest traktowany choćby tutaj smile
a jako zywo jestem bardziej uczciwa niz przynajmniej polowa osob tutaj sie wypowiadajaca - nikogo nie zdradzam, nie oklamuje, mówię wprost co komu moge dac, a czego nie. nikogo nie krzywdze. nie mam tez oczekiwan wobec ludzi. a ilu osobom moj sposob życia sie nie podoba i pewnie mieliby msciwa satysfakcje,gdybym np. wpadla  albo gdybym ugiela kark.

14,264

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
_v_ napisał/a:

niestety nie kazdy jest w stanie sprostać presji społecznej i presji rodziny.
a jak jest małżeństwo to ma byc i dziecko. w sumie nie wiadomo ile tak naprawdę kobiet ma dzieci nie z prawdziwej chęci ale z przymusu.
ja potrafię powiedziec "NIE" ale nie każda  kobieta to umie. plus jeszcze wszechobecne straszenie ze zaraz czas sie skonczy i ona potem bedzie żałować. zadna tez sie nie przyzna ze swojego dziecka nie lubi czy nie kocha bo zostalaby zlinczowana.
dlatego tez zal mi zony wilka. jego tez zreszta. mecza sie oboje od samego początku i tak tez pewnie umra. ale marnują sobie życie na wlasne życzenie

Taki pies i trochę innych co inteligentniejszych zwierzaków jest w stanie wyuczyć się pokaźnej gamy "sztuczek" więc nie widzę powodu dla którego matka ciepła inaczej nie może się nauczyć paru "sztuczek". Czy dziecku to będzie pasować czy nie, to kiedyś jak będzie miało ochotę, to wyrazi na ten temat swoje zdanie i matkę podsumuje. W przypadku Wilka akurat syn jego żony miał to szczęście, że on się pojawił odpowiednio wcześnie i chciał emocjonalnie zaopiekować się dzieckiem. Ja co prawda odnoszę wrażenie, że jego żona odfajkowała w ten sposób temat bo "jest ktoś kto przytuli moje dziecko". No ale Wilku dziecko już staje się mężczyzną, "mission accomplished", czas wyjrzeć z okopu...

14,265

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Fał, to strasznie smutne, o czym piszesz, ale zdarza się, niestety.
Warto w życiu słuchać siebie i żyć w zgodzie z sobą, ale to wymaga odwagi i świadomości.
Presja społeczna bywa wygodna, zwalnia nas z myślenia i odpowiedzialności za swoje wybory. Ale nie każdy pasuje do szablonu i albo się z niego wyzwoli za określoną cenę, albo podda się bolesnemu przycinaniu

Bardzo mi się ta wypowiedź podoba Piegusku. smile

Pozdrawiam wszystkich z mojego tarasu. Melduję, że dziś zjedliśmy pierwszy obiad na tarasie, bo mamy już rozłożone wszystkie meble. Jest pięknie. Miłego wypoczynku. smile

Zostawiam cudowną piosenkę. smile

14,266 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-05-27 15:13:20)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dziękuję, Lilko, miło mi.
Kurczę, kopnijcie mnie w tyłek, bo chyba dzisiaj niedzielnie gnuśnieję smile Nie jest mi z tym źle, ale szkoda tego cudnego dnia.

Jak cudownie mieć swój kawałek przestrzeni pod gołym niebem, choćby tyko balkon w bloku. Jeśli przyjdzie mi szukać mieszkania na stałe, będzie to ważne kryterium.

14,267

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Mam nadzieję Piegusko, że miło spędzisz wieczór. smile

14,268

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
_v_ napisał/a:

(...)
wystarczy spojrzeć na to jak moj sposob zycia jest traktowany choćby tutaj smile
a jako zywo jestem bardziej uczciwa niz przynajmniej polowa osob tutaj sie wypowiadajaca - nikogo nie zdradzam, nie oklamuje, mówię wprost co komu moge dac, a czego nie. nikogo nie krzywdze. nie mam tez oczekiwan wobec ludzi. a ilu osobom moj sposob życia sie nie podoba i pewnie mieliby msciwa satysfakcje,gdybym np. wpadla  albo gdybym ugiela kark.

Fał, z mojej perspektywy dostrzegam, że wiele osób jest pozytywnie nastawionych do Twojego sposobu na życie. Ja dostrzegam przychylne temu opinie i sama się też do nich dołączę. smile Myślę, że droga która wybrałaś jest dobra dla Ciebie, bo jesteś szczęśliwa.

Nie jest dobrze, źle życzyć komukolwiek.

14,269

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Lilka, też dostrzegam, zwłaszcza ostatnio smile)

14,270

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Ty masz swoją filozofię wolności w związku i masz też doświadczenia z kolegowaniem się z mężczyznami, i jest OK. A ja mam swoją wizję i też jest OK. Dla mnie i dla męża jest OK. smile Nie da się wszystkiego tu opowiedzieć, ale ja mężowi nigdy nie zabraniałam mieć koleżanek, a miał ich dużo, bo jest miły i przystojny, a kobitki takich lubią. Chodził sobie z kim chciał, gdzie chciał, ja zostawałam z maleństwem w domu, a on często wychodził na całe noce. ja nie miałam kolegów, bo nie miałam takiej potrzeby. Ja o tym wszystkim już pisałam. Jednak kiedyś ukrył przede mną pewną znajomość i wtedy to zmieniły się warunki w związku. smile Oczywiście nadal jeździ na kilkudniowe imprezy, na których koledzy zdradzają swoje żony, ale ja jestem pewna że tego nie zrobi, za dużo ma do stracenia - patrz super żona big_smile Co innego natomiast była by zażyła znajomość z jedną wybraną kobietą. Na to nigdy bym się nie zgodziła, oczywiście do tej pory nie miało to miejsca, ale jak pokazują miliony historii, w takiej sytuacji łatwo się zauroczyć, po co więc pchać rękę do ognia?

Mnie tam luba zawsze powtarzała żebym nie robił jej jawnie obciachu wink Ja nic nie miałem do ukrycia, a wręcz przeciwnie za dużo mówiłem, za dużo udostępniałem. Mnie się coś wydawało niegroźne i niewinne, a ją jak się okazało wkurzało i już nie lubi moich koleżanek... Aż mi szkoda dziewczyn, bo to taka mściwa bestia, nie wiadomo co jej do łba strzeli... Pijemy z kolegą po fachu, ten się pyta czy mam kogoś polecić do pracy. Eeee no ciężko, sam szukam, a może ta - wiesz? Nieee..., żadnych kobitek. Żona by mnie z domu wygoniła tongue

14,271

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Fał, ja też nigdy nie negowałam Twojego sposobu życia i relacji, w jakich jesteś. Jest dla mnie jasne, że to nie mój świat, ale właśnie o to chodzi: póki nie krzywdzimy innych, możemy żyć, jak nam się podoba. Jedyne, do czego mogę mieć zastrzeżenia, to dość czasami specyficzny ton Twoich wypowiedzi - to ja czułam się krytykowana za swoje poglądy. Ale to wszystko jest do wyjaśnienia. Dostrzegam Twój obiektywizm i niefiksowanie się na negatywnych opiniach o innych. Doceniam to.

14,272

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Żeby nie było, że Was olewam smile Wszystko co tu napisaliście przeczytałem uważnie. Ale chyba jednak nie będę komentował.

14,273

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Cześć Wilku, miło że napisałeś. smile

14,274 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-05-28 10:47:27)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Snake napisał/a:

Mnie tam luba zawsze powtarzała żebym nie robił jej jawnie obciachu wink Ja nic nie miałem do ukrycia, a wręcz przeciwnie za dużo mówiłem, za dużo udostępniałem. Mnie się coś wydawało niegroźne i niewinne, a ją jak się okazało wkurzało i już nie lubi moich koleżanek... Aż mi szkoda dziewczyn, bo to taka mściwa bestia, nie wiadomo co jej do łba strzeli... Pijemy z kolegą po fachu, ten się pyta czy mam kogoś polecić do pracy. Eeee no ciężko, sam szukam, a może ta - wiesz? Nieee..., żadnych kobitek. Żona by mnie z domu wygoniła tongue

W takim razie możemy sobie z Panią Tygrysicą ręce podać. big_smile Ja tam też bronię swojego terytorium i dbam o interesy potomstwa. big_smile

Snake, myślę, że nie jesteś typem, który flirtuje z dziewczynami i raczej trudno było by Cię poderwać, bo jesteś mało emocjonalny. Żona na pewno o tym wie, ale po prostu dmucha na zimne. Ja na Twoim miejscu odbierałabym to jako wyraz ciepłych uczuć. smile

Opowiem jeszcze jak skończyła się historyjka z ukrytą koleżanką męża. No więc, kłamał jak z nut na jej temat, w sensie gdzie i kiedy się poznali. big_smile Niedługo jakoś byliśmy na imprezie i była ona z mężem. Ten mąż podszedł do nas, przedstawił się, a następnie poprosił mnie do tańca, uprzejmie prosząc o zgodę mojego męża. No i przetańczyliśmy pół nocy, zamówił mi bajecznego drinka, żartowaliśmy. No bawiłam się cudownie po prostu. I choć początkowo na pewno zakładał, ze to będzie gra, to spędziliśmy przyjemnie czas. A trzeba przyznać, że wyglądałam wtedy obłędnie, co akurat ma w tej sytuacji znaczenie. Jego żoneczka patrzała na nas zabójczy wzrokiem, a mój małżonek nie wiem co tam sobie myślał. big_smile No cóż, taki prztyczek im się należał. Jakieś pół roku później oni rozstali się, a dziś są po rozwodzie.

14,275

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Snake, myślę, że nie jesteś typem, który flirtuje z dziewczynami i raczej trudno było by Cię poderwać, bo jesteś mało emocjonalny. Żona na pewno o tym wie, ale po prostu dmucha na zimne. Ja na Twoim miejscu odbierałabym to jako wyraz ciepłych uczuć. smile

Nie przesadzałbym z tymi ciepłymi uczuciami, nawet pies warczy jak mu się miskę zabiera. Flirtowanie jest ok jeśli, to takie tam sobie słowne pitu, pitu ale ona myśli, że mi coś odpali z gatunku "prawdziwa miłość". Coś w rodzaju mojej pierwszej miłości z licealnych czasów, a wg jednej teorii jedynej wink No ale ja już jestem na takie miłości za stary i za skąpy tongue Skąpy zresztą nie tylko finansowo (te podrywy, drinki i takie tam w końcu kosztują) ale mam deficyty czasu i wolnej uwagi. Już prędzej jakiś uczciwy (ha, ha) i całkowicie niezobowiązujący układ. Stąd niechęć do jednej, która popełniła błąd komunikując mi, że ona to ma do takich spraw swobodne podejście czy coś w ten deseń. Tylko, że ja jakoś nie bardzo wierzę w takie układy, w sensie, że pozostają niezobowiązujące, a zatem nie korci mnie - patrz skąpy itd. tongue

14,276 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-05-28 12:53:33)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Hmmm.... Mnie by się nie chciąło bawić w gierki, odstawiać jakiś teatr, czułabym się tym upokorzona. Bez obrazy.
Nie zarzekam się, że na pewno, zwłaszcza że los mi takich doświadczeń oszczędził, ale z moim charakterem prawdopodobnie powiedziałabym głośno, co o takich nielojalnych zachowaniach myślę, a jak nie pomoże - dałabym w dziób i pokazała drzwi. Nic mi po wymuszonej miłości, a własnością nikt niczyją nie jest.
A zazdrość, jeśli wykracza poza zwykłą, zdrową w sumie emocję, uważam za brak zaufania i ograniczanie wolności drugiego człowieka. Obrażałoby mnie to.
Z pewnością nie postąpiłabym tak jak bohaterka pewnego reportażu: "Kasiu. źle się czuję, a mój mąż nie ma z kim iść do kina", ale przecież nie odizoluję partnera od życia i świata. Sam powinien się pilnować.
Wiem, że nie można być na tyle pysznym, butnym, by zarzekać się, że nigdy się nie zbłądzi, nie można też tak bardzo surowo oceniać innych, ale mam priorytety w życiu, jakiś drogowskaz. We własnym wykonaniu zdrady sobie nie wyobrażam (musiałabym sporo wina wypić, by się odważyć), a za innych nie ponoszę odpowiedzialności. Nie chcesz ze mną być - droga wolna, krzyżyk na drogę.

14,277

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Piegusku, ja lubię gierki od jakiegoś czasu. Sprawiają mi przyjemność. smile A ta wyszła całkiem przypadkiem, lubię tańczyć, żartować i śmiać się na imprezach, to i chętnie korzystam z okazji gdy mam odpowiednie towarzystwo. Mój mąż nie lubi tańczyć, to dla niego katorga. Dlatego cieszę się, jak mam okazję pobawić się z jego kolegami. Z mężem też sobie pogrywamy czasami. To dobre na rutynę w związku. wink

Łatwo się mówi, dać krzyżyk na drogę, a Ty za dużo cięższe przewinienia nie dałaś. smile

Kiedyś też się dziwiłam dlaczego zdradzeni prawie zawsze dają szansę. Ale już się nie dziwię, poznałam ten mechanizm. Związek najczęściej kończy się wtedy gdy to zdradzacz odchodzi. Potem zdarza się jeszcze, że ci sami którzy dawali szansę w swoim przypadku, innym takiego prawa już odmawiają. Jak widać zawsze punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.


Ta sprawa z ukrytą koleżanką, to była błahostka. Gdyby było inaczej, odezwała by się we mnie diablica. big_smile

Każdy robi według swoich kryteriów, a po efektach może ocenić czy to mu się opłacało.

Ja lubię siebie właśnie taką i wiem, że mój mąż nie zamieniłby mnie na żadną inną. Ani ja jego. smile

14,278 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-05-28 22:08:45)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Lilko, ja broń Boże nie miałam zamiaru Cię  krytykować. Po prostu zastanawia mnie, czy stać by mnie było na wybaczenie, wyjście poza własne urazy. Nie wiem, być może... Ale moja pierwsza, odruchowa myśl: "No jak to, on mi takie świństwo zrobił, a ja jeszcze mam go uwodzić i walczyć o jego względy???". Tak mi się ten taniec skojarzył. Nie bierz do siebie.
Z mężem długo miałam ten problem, że to ja obwiniałam się za nasze niepowodzenia. To niestety dla mnie typowe, że nie zawsze potrafię rozpoznać granice. Szukałam błędów w sobie, próbowałam je naprawiać.. Stosunek do zdrady mam natomiast jednoznaczny, choć na pewno nie przyszłoby mi to wszystko tak lekko jak piszę. Ale że bywam zdrowo narwana, mogłoby się to skończyć potężną awanturą i spaleniem mostów.
Nigdy nie byłam dyplomatką.
Pogrywania nie znoszę.
Nie widzę natomiast niczego złego w tańcu z innym mężczyzną niż mąż - lub z inną kobietą niż żona. Ot, po prostu dla samego tańca, zwłaszcza jeśli mąż z tych nietańczących, nie dla wywołania jakiejś zazdrości. Zazdrość by mnie zabolała, bo ja przecież nie zamierzam z tym obcym mężczyzną Bóg wie czego wyprawiać.

14,279

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

P.S. Wiesz, Lilko, ja sobie po prostu myślę "głośno", zastanawiam się, bo teoria a praktyka, jak słusznie zauważasz to nie zawsze jedno i to samo.
Podobnie jak Snake myślę, że uczciwy człowiek niczego nie musi ukrywać.

14,280

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Podobnie jak Snake myślę, że uczciwy człowiek niczego nie musi ukrywać.

Ha ha ale to była tylko teoria. W praktyce nauczyłem się, że lepiej wiele rzeczy ukrywać. Uczciwość uczciwością... wink Choć i to nie zabezpiecza dostatecznie. Raz wróciłem z całonocnej imprezy i potem jak się już wyspałem, to z grubsza opowiedziałem co tam na imprezie. Z grubsza oczywiście tongue A gdzieś za parę miesięcy małżonka się mnie pyta znienacka - a gdzieś ty zniknął wtedy na pół godziny z koleżanką i to trzymając się za rączki?! Jej znajomy też był na tej imprezie i przy okazji nie omieszkał złośliwie wspomnieć, że męża widział i ho, ho... Musiałem się chwilę zastanowić o które zniknięcie chodzi i wyszło mi, że jedno więc powiedziałem gdzie i po co zniknęliśmy. Nic zdrożnego, sama czysta prawda ale cóż z jej perspektywy może prawda albo półprawda albo gówno prawda wink Do trzymania za rączkę się nie przyznałem, bo naprawdę za cholerę nic takiego nie pamiętam. Może po dżentelmeńsku podałem ramię albo ten głąb mówił o momencie w drodze na lub z parkietu, bo ja pewnie staroświecko kobietę mogłem tak do tańca prowadzić. No i weź tu bądź uczciwy, a już dżentelmeński... tongue

14,281

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Oj, to wszystko bywa bardzo płynne. Ale gdybyś mnie wyjaśnił, jak sprawa wyglądała, wzięłabym wyjaśnienia za dobrą monetę w myśl kredytu zaufania. Zwłaszcza jeśli nie dałbyś mi wcześniej podstaw do podejrzeń.
Mnie, wprawdzie już po rozwodzie, widziano z kolegą w barze (towarzysząca nam koleżanka wyszła akurat do toalety). Padły jakieś durne insynuacje. Przecież na to mogłam się tylko roześmiać.

14,282

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Grunt to pamięć do szczegółów. Moja linia obrony opierała się na - no weź, przecież to całkiem fajna laska, nawet pijany bym zapamiętał, że się za rączkę gdzieś prowadzamy, a ja nic takiego nie pamiętam... wink
Za to mnie się kiedyś oberwało, że ja się nie interesowałem co porabiała luba jak wychodziła na noc. Że się nie dopytywałem i tak dalej. Hm, może wychodzę z założenia, że kto pyta ten sobie napyta? lol Wychodziło, że mi nie zależy albo co. Ja odpowiadałem, że jak było coś czego powinienem się dowiedzieć, to spokojnie dowiem się. Zawsze znajdzie się ktoś życzliwy. Nie dziś, to za miesiąc, rok, a po co ja mam sobie tym du.... pardon głowę zawracać? Jak się dowiem, to ja mam zaufanie jednorazowe, a jak nie mam zaufania, to żegnaj lalu koniec balu, więc po co sobie głowę zawracać pierdołami?

14,283

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Żeby jednak nie było, że taka jestem twarda i niewzruszona, to przyznam się, że swego czasu odnalazłam przez Naszą Klasę mojego przyjaciela sprzed lat, ważnego dla mnie człowieka. Z mężem już żyło się niełatwo, a do tego kolegi miałam zawsze sentyment.
Oj, musiałam powalczyć z nostalgią i żalem. Nie ukrywałam przed mężem, tego że piszę ze starym znajomym, ale co do pojawiających się we mnie uczuć, uznałam, że sama muszę się z nimi rozprawić, a mąż nie musi wiedzieć o moich rozterkach, nie ma sensu go obciążać. Rozprawiłam się, ale nie powiem, że nie zabolało.
Kolega zresztą nigdy nie przekroczył granicy koleżeństwa, co doceniam i szanuję. To zawsze był porządny i dobry człowiek. Ja też trzymałam się w ryzach. Szybko jakoś okazało się, że niezbyt nam kleją się rozmowy i uznałam, że tak będzie lepiej i rozsądniej.

14,284 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-05-28 23:26:23)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Podoba mi się to "zaufanie jednorazowe" smile
A ostatnie zdania najzupełniej podzielam. Albo sobie ufamy, albo związek nie ma sensu.
Przy czym podkreślam znów: jestem w dużej mierze teoretykiem.

14,285

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Ha ha, a mnie się kiedyś oberwało jak rozpytywałem co tam u mojej pierwszej, czy jak twierdzą niektórzy jedynej miłości. Jakiś uraz na tym tle. Że dla niej pisałem jakieś głupoty, że ją sportretowałem, a jej NIE! Cóż, czasem wolę brutalnie zamknąć temat więc kiedyś odpowiedziałem - jedną kobietę kiedyś sportretowałem i wystarczy! No bo oczywiście rzucę dzieci i małżonkę i pojadę do uroczego miasta nad dużą rzeką szukać mej ukochanej sprzed ponad 25 lat! Wygryzę jej męża, dzieci jej przegonię, a ona padnie przede mną! Jejku odnalazły się te moje głupoty co wtedy pisałem, nie byłem w stanie przebrnąć jednej strony takie zażenowanie mnie wzięło. Wyrzuciłbym to na śmietnik ale pomyślałem, że za 2-3 lata dam dziecku, niech sobie przeczyta ku przestrodze. Może zrozumie.

14,286

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Ech, często obserwuję u kobiet takie emocjonalne prowokacje, sama nie jestem od nich wolna. Ale uważam, że trzeba wiedzieć, kiedy z tym przystopować.
Ja nie znosiłam, kiedy mój mąż przychodził do domu i nawet nie zajrzał np. do kuchni, gdy tam byłam, by się przywitać. Czułam się ignorowana, bo dla mnie było zawsze naturalne, że wkraczając do domu, od progu wołam: "Czeeeeść!".
Tu kolejny ciekawy temat się pojawia: przyzwyczajenia wyniesione z domów i ich zderzenie w małżeństwie. Bardzo to było interesujące, czasem śmieszne, a czasami przykre.
Przyszłam np. kiedyś do domu, a mąż obiecał wcześniej, że zrobi obiad. Weszlam do kuchni, usiadłam i czekałam, aż mi naleje tę zupę na talerz i podstawi pod nos, bo w moim rodzinnym domu zawsze ten, kto gotował, wołał towarzystwo "do koryta" i podawał jedzenie smile
Nie doczekałam się smile Dziś się z tego śmieję, ale pamiętam poczucie bycia zlekceważoną.

14,287

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Hej ludzie smile

Super ta Wasza pogawędka. Oj ile ja bym chciała napisać. tongue Nie wszystko się da, więc zapraszam na kawę z lodami. tongue
https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTBGVWMfBU6Qz3wE0Wra-Y-AHWdKiDaLmpjdTSF0p27inBy466E4w

14,288

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Lilko, ja broń Boże nie miałam zamiaru Cię  krytykować.

To dobrze Piegusku, bo wyjątkowo źle znoszę krytykę. big_smile  Jak wiesz krucho u mnie z dystansem. wink

A na poważnie, to jeżeli uwagę zwraca mi osoba, którą cenię, to przemyśle sprawę, bo osoba z boku może dostrzec interesujące na nasz temat rzeczy, a jeżeli złośliwiec to wiadomo, że zazdrośnik, albo co gorsza manipulant, więc sobie głowy nim nie zawracam. No i nie wystarczy mi coś oświadczyć, trzeba mieć argumenty na pokrycie tezy. To takie moje ogólne przemyślenia. Teraz to ja taka jestem, ale kiedyś przejmowałam się wszystkim, zamiast zaufać sobie. Zaufać sobie to kolejny klucz do szczęścia, niestety ten aspekt jest często rujnowany w czasie dzieciństwa.

Piegowata'76 napisał/a:

Po prostu zastanawia mnie, czy stać by mnie było na wybaczenie, wyjście poza własne urazy. Nie wiem, być może... Ale moja pierwsza, odruchowa myśl: "No jak to, on mi takie świństwo zrobił, a ja jeszcze mam go uwodzić i walczyć o jego względy???". Tak mi się ten taniec skojarzył. Nie bierz do siebie.

Mnie stać na wybaczenie, kiedy ktoś przeprasza, uznaje swoja winę, moją krzywdę i robi to szczerze. Dopóki tego nie ma, negatywne emocje krążą i nie mogą odejść. Tak było w naszym przypadku. Oczywiście nie mówię tu o tej błahostce. Dopóki mąż kłamał, że wszystko jest OK, dopóki nie zrozumiał i nie przeprosił - ja pamiętałam i przypominałam. tongue W momencie kiedy uznał moją krzywdę - złe emocje odeszły i nie mam potrzeby wracać do tematu, mogę żyć pełnią życia.

A zdrady bym nie wybaczyła - bo to co innego, kiedy mężczyzna wybiera inną kobietę, to znaczy że mało dla niego znaczysz. A ja nie chcę znaczyć mało.

Ten taniec zupełnie co innego znaczył w tym przypadku. smile Znaczył: przypatrz się dobrze swojej żonie i zobacz kim jest.

Piegowata'76 napisał/a:

Z mężem długo miałam ten problem, że to ja obwiniałam się za nasze niepowodzenia. To niestety dla mnie typowe, że nie zawsze potrafię rozpoznać granice. Szukałam błędów w sobie, próbowałam je naprawiać.. Stosunek do zdrady mam natomiast jednoznaczny, choć na pewno nie przyszłoby mi to wszystko tak lekko jak piszę. Ale że bywam zdrowo narwana, mogłoby się to skończyć potężną awanturą i spaleniem mostów.
Nigdy nie byłam dyplomatką.

Ja sobie nawet nie potrafię wyobrazić co bym zrobiła. big_smile

A co do emocji i języka, to mój psycholog powiedział, że to naturalne, że język dopasowujemy do rozmówcy i charakteru rozmowy oraz do stanu emocjonalnego. Więc ja się już nie martwię o mój brak dyplomacji w niektórych sytuacjach.

Piegowata'76 napisał/a:

Pogrywania nie znoszę.

To słowo użyłam tu w sensie - gry z podtekstem seksualnym. Przyszedł czas, że lubię takie rzeczy. Wiem, że kiedyś to minie, pozostaną mi wtedy miłe wspomnienia. Jak to wygląda? Przykładowo na imprezie mąż mnie zostawia i idzie załatwiać interesy. Mówi kochanie zabaw się tylko z umiarem. No więc żartuję sobie z panami, poznajemy się, tańczymy. Kiedyś z takim jednym zostaliśmy sami na parkiecie, tańcząc do "Dirty dancing", nic zdrożnego oczywiście, ale mój mąż dostał cynk od kolegów, podszedł, przeprosił na chwilę i pocałował mnie namiętnie, po czym zwrócił mnie partnerowi do tańca i poszedł do swoich interesów. A mnie się to bardzo podobało. smile


Piegowata'76 napisał/a:

Nie widzę natomiast niczego złego w tańcu z innym mężczyzną niż mąż - lub z inną kobietą niż żona. Ot, po prostu dla samego tańca, zwłaszcza jeśli mąż z tych nietańczących, nie dla wywołania jakiejś zazdrości. Zazdrość by mnie zabolała, bo ja przecież nie zamierzam z tym obcym mężczyzną Bóg wie czego wyprawiać.

Mnie by zazdrość męża nie bolała, ja lubię kiedy jest o mnie zazdrosny. smile On wie, że go kocham i nie pragnę nikogo innego. A moje gierki są po to żeby mu pokazać, że chcę być zauważana i adorowana. smile

14,289

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Snake napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Podobnie jak Snake myślę, że uczciwy człowiek niczego nie musi ukrywać.

Ha ha ale to była tylko teoria. W praktyce nauczyłem się, że lepiej wiele rzeczy ukrywać. Uczciwość uczciwością... wink

Snake, mam podobne spostrzeżenia. Cóż, lepiej późno niż wcale. Może nie ukrywać, ale w pracy i w różnych innych sytuacjach lepiej nie mówić za dużo.

Natomiast dom to miejsce gdzie swobodnie jestem sobą. Mówię dużo i o wszystkim z mężem, a w szczególności o nowo poznanych facetach. tongue W druga stronę to jest inaczej, mój mąż nie ma potrzeby mówić o wszystkim, teraz myślę, że może to i słusznie. smile

Z drugiej strony, to w związkach właśnie za zagrożenie uznaję ukrywanie znajomości z płcią przeciwną. Ukrywanie czegoś rodzi podejrzenia.

14,290

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Snake napisał/a:

Ha ha, a mnie się kiedyś oberwało jak rozpytywałem co tam u mojej pierwszej, czy jak twierdzą niektórzy jedynej miłości. Jakiś uraz na tym tle. Że dla niej pisałem jakieś głupoty, że ją sportretowałem, a jej NIE! Cóż, czasem wolę brutalnie zamknąć temat więc kiedyś odpowiedziałem - jedną kobietę kiedyś sportretowałem i wystarczy! No bo oczywiście rzucę dzieci i małżonkę i pojadę do uroczego miasta nad dużą rzeką szukać mej ukochanej sprzed ponad 25 lat! Wygryzę jej męża, dzieci jej przegonię, a ona padnie przede mną! Jejku odnalazły się te moje głupoty co wtedy pisałem, nie byłem w stanie przebrnąć jednej strony takie zażenowanie mnie wzięło. Wyrzuciłbym to na śmietnik ale pomyślałem, że za 2-3 lata dam dziecku, niech sobie przeczyta ku przestrodze. Może zrozumie.

Snake jak Ty nie rozumiesz kobiet. smile Zrozum przecież, że Twa żona chce być dla Ciebie tą jedyną, ukochana i upragnioną, a nie żebyś z nią był bo Twoja pierwsza miłość jest zajęta. smile

A przy okazji, mój ukochany spalił wszystkie liściki od "koleżanek", jak tylko przyśniło mu się że go zostawiłam. big_smile

Ja też miałam pierwszą miłość, ale tylko do czasu aż zakochałam się w moim mężu. Nigdy potem nie miałam myśli, że chciałabym być z kimś innym. smile

14,291 Ostatnio edytowany przez Snake (2018-05-29 11:28:38)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Mówię dużo i o wszystkim z mężem, a w szczególności o nowo poznanych facetach. tongue W druga stronę to jest inaczej, mój mąż nie ma potrzeby mówić o wszystkim, teraz myślę, że może to i słusznie.

Ja zawsze wyznawałem zasadę, że milczenie jest złotem. Moja wprost przeciwnie. Konsekwencje. Ja jak coś mówię, to znaczy, że nie rzucam słów na wiatr, pereł przed wieprze i takie tam wink Nawet jak chcę zranić ważę środki wyrazu. Co będzie jeszcze dopuszczalne, a co przekracza granice, czytaj pozostanie już na zawsze. Jak mówi przysłowie - słowo wylatuje ptakiem, a wraca kamieniem. Ona mówi co tylko jej wpadnie do głowy, a potem się wypiera, że co ja wymyślam?! Czasem sobie obstawiam przy śniadaniu jaki dziś będzie przekaz dnia:
1. kocham cię,
2. już cię nie kocham,
3. nigdy cię nie kochałam,
4. nienawidzę cię.

Obstawiam tak w celach porządkowych, bo jak wersje 2,3 i 4 to pewnie będę miał spokój i będę mógł sobie spokojnie zająć się jakimiś swoimi sprawami. Wersja nr 1 zapewne wygeneruje jakieś żale, że się nią nie interesuję, że ją zaniedbuję. Trzeba będzie wygenerować jakieś pocieszenie albo co. Dziś na przykład nie wiem, która wersja obowiązuje, bo się do mnie od paru dni nie odzywa. Zapewne coś musiałem przeskrobać. Nie wiem co ale też nie dochodzę co, bo to przecież nie ma znaczenia tongue A ja dzięki temu mam ciszę i spokój. Znudzi jej się, to się odezwie ha, ha...

Lilka787 napisał/a:

Snake jak Ty nie rozumiesz kobiet. smile Zrozum przecież, że Twa żona chce być dla Ciebie tą jedyną, ukochana i upragnioną, a nie żebyś z nią był bo Twoja pierwsza miłość jest zajęta. smile

Eee, z nią się związałem jak pierwsza miłość nie była jeszcze zajęta. To nie w zajętości tkwił problem z nią. Sentyment do niej mam jak to do szczeniacki czasów. Pierwszy papieros, pierwszy bimber w szkolnym kiblu, pierwsza miłość, pierwsze rzyganie po pijaku i takie tam...

Lilka787 napisał/a:

A przy okazji, mój ukochany spalił wszystkie liściki od "koleżanek", jak tylko przyśniło mu się że go zostawiłam. big_smile

Choroba, a ja nie wiem co się stało z moją korespondencją z innymi pannami. Z jedną byłą coś musiało być, z jedną potencjalną też, bo sporo korespondowaliśmy. Podejrzewam, że ktoś to gdzieś ma. Czytać bym nie czytał, bo i po co? Jedną byłą skrzywdziłem ponoć więc co tu czytać. Z jedną potencjalną będę się widział, to sam się mogę spytać ha, ha.

14,292 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-05-29 11:27:37)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Oj Snejku, Snejku, czy Ty aby nie piszesz o mnie? big_smile Podam Ci więc krótkie wyjaśnienie punktów 1-4 : kocham Cię jak głupia, kiedy to wreszcie zrozumiesz i odpowiesz tym samym. smile

Foch, tak znam to zjawisko, ale od jakiegoś czasu nie praktykuję, nie ma takiej potrzeby, zniknęła jak tylko uwierzyłam, że mój mąż mnie naprawdę kocha. O to właśnie wszystko się dzieje.
U mnie foch nie był formą kary, ale po prostu ogarniał mnie taki bezsens istnienia, że nie widziałam powodu dla którego miałabym robić cokolwiek.

A gdybyś podszedł do żony, przytulił i powiedział że ją kochasz? To co by było?

14,293

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

A gdybyś podszedł do żony, przytulił i powiedział że ją kochasz? To co by było?

Jest to mroczne pytanie.

14,294

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

O kurczę, tak smutno to zabrzmiało. Snake, życzę Wam żebyście się z żoną odnaleźli. Jestem pewna, że ona Cię bardzo kocha i czeka na Twój ruch. smile

14,295

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

O kurczę, tak smutno to zabrzmiało. Snake, życzę Wam żebyście się z żoną odnaleźli. Jestem pewna, że ona Cię bardzo kocha i czeka na Twój ruch. smile

Oj tam smutno wink Pisałem, że milczenie jest złotem. Jest jeszcze zasada - nie zadawać pytań, na które nie chce się usłyszeć odpowiedzi. Z kalendarza kółka gospodyń wiejskich (kiedyś były takie i zawsze było jakieś motto dnia) rzekłbym, że kto sieje wiatr ten zbiera burzę.
No ale tak poza tym, to ja jestem porządny facet. Tacy już się nie rodzą wink więc brać i nie marudzić.

14,296

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Co racja to racja. Dlatego nigdy nie zapytałam mojego męża czy miał kogoś przede mną w sensie seksualnych doświadczeń. Wolę myśleć, że nie. smile

No ja bym brała tylko mi nie wolno. smile Ale w innych okolicznościach, taki zimny drań jak Ty byłby na samym początku mojej listy. tongue
Czasami myślę sobie dlaczego dziewczyny nie biorą sobie facetów tylko narzekają, a przecież tyle dobra się marnuje. big_smile smile

Jakby co to nic złego nie miałam na myśli. smile

14,297

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Snake napisał/a:
Lilka787 napisał/a:

O kurczę, tak smutno to zabrzmiało. Snake, życzę Wam żebyście się z żoną odnaleźli. Jestem pewna, że ona Cię bardzo kocha i czeka na Twój ruch. smile

Oj tam smutno wink Pisałem, że milczenie jest złotem. Jest jeszcze zasada - nie zadawać pytań, na które nie chce się usłyszeć odpowiedzi.

Bardzo dobre zasady big_smile
Moja ulubiona to: "Im mniej wiesz, tym będziesz krócej przesłuchiwany big_smile" No i faktycznie nie zadawać pytań, które stwarzają duże prawdopodobieństwo kłamstwa. A jak już się zada takie pytanie to przyjąć odpowiedź do wiadomości, a nie drążyć i drążyć. Jak moja żona, kiedy wypytuje syna. A ja wtedy niemal słyszę jak mu ten "silnik" pod czaszką zaczyna coraz bardziej wyć.

14,298

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Co racja to racja. Dlatego nigdy nie zapytałam mojego męża czy miał kogoś przede mną w sensie seksualnych doświadczeń. Wolę myśleć, że nie. smile

No ja bym brała tylko mi nie wolno. smile Ale w innych okolicznościach, taki zimny drań jak Ty byłby na samym początku mojej listy. tongue
Czasami myślę sobie dlaczego dziewczyny nie biorą sobie facetów tylko narzekają, a przecież tyle dobra się marnuje. big_smile smile

Jakby co to nic złego nie miałam na myśli. smile

Ja wiem, że żona miała przede mną dość bogate życie seksualne. Twierdziła zresztą kiedyś, że seks nie stanowił dla niej jakiegoś problemu. Nie jestem o to zazdrosny. Kiedyś próbowałem ją w żartach trochę podpytać o jakieś perwersje big_smile ale nie chciała nic powiedzieć.

14,299

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

No ja bym brała tylko mi nie wolno. smile Ale w innych okolicznościach, taki zimny drań jak Ty byłby na samym początku mojej listy. tongue

Ale z pustego i Salomon nie naleje tongue Naszło mnie dziś na mądrości i przysłowia ha, ha. Z drugiej strony ponoć i na atomowej pustyni życie potrafi zakwitnąć. Choć wysoka temperatura i ciśnienie potrafią tak ładnie zeszklić ziemię, że zostaje szklana pustynia do następnych dinozaurów.

Lilka787 napisał/a:

Czasami myślę sobie dlaczego dziewczyny nie biorą sobie facetów tylko narzekają, a przecież tyle dobra się marnuje. big_smile smile

Biorą i też narzekają wink

14,300

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

U każdego te sprawy wyglądają inaczej. Ku mojemu oburzeniu, mój małżonek miał podobne nastawienie jak Ty Wilku. O zgrozo nie doceniał mojej niewinności. big_smile

Posty [ 14,236 do 14,300 z 15,029 ]

Strony Poprzednia 1 218 219 220 221 222 232 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » moje cudowne życie po rozwodzie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024