Hej Ekipo
Dziś zapraszam na kawę na tarasie
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » moje cudowne życie po rozwodzie
Strony Poprzednia 1 … 215 216 217 218 219 … 232 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Hej Ekipo
Dziś zapraszam na kawę na tarasie
Ninko
Myślałam jeszcze o Twojej sytuacji. Z pewnością jest bardzo trudna. Decyzje o rozstaniu są trudne, tym bardziej kiedy są dzieci. Po rozmowie z psychologiem, a także czytając literaturę mogę powiedzieć jedynie, że tak naprawdę trudno jest powiedzieć co jest lepsze dla dzieci, czy zachować jedność rodziny i pójść na pewne ustępstwa, dając tym samym dziecku poczucie bezpieczeństwa i możliwość wychowywania się z obojgiem rodziców czy rozstanie, które dla dziecka jest równie ciężkie jak dla dorosłego, a kontakt z drugim rodzicem często się urywa lub jest bardzo ograniczony. Wybór wydaje się prosty kiedy mamy do czynienia z sytuacjami skrajnymi typu przemoc, alkoholizm, nałogowe zdrady. Jednak w innych sytuacja wybór nie jest łatwy.
Jeśli zdecydujesz się pozostać musisz dużo nauczyć się o typie osobowości swego męża, o sobie i o wzorcach wychowywania dzieci. Ja widzę tu tylko taką możliwość do pozostania, że dzięki wytrwałej i systematycznej pracy stajesz się silna i niezależna. Bo widzisz to jest tak, że gdybyś nie pozwalała sobie na ustępstwa i nie robiła sobie nic z docinek męża, to on nie ma takiej władzy żeby Cię do czegoś zmusić. Nie wiem jednak czy można się takim stać, czy to cechy z którymi się człowiek rodzi, albo nabywa w trakcie rozwoju. Są ludzie, których nie da się do niczego zmusić i niewiele robią sobie z czyjejś gadaniny, ale czy można się tego nauczyć to nie wiem. Gdybyś Ty wypracowała sobie taką postawę, że żyjesz według swoich zasad, gdzie uważasz za słuszne to idziesz na kompromis z mężem, gdzie nie to robisz po swojemu, gdybyś na taką sytuację jak z dziadkiem umiała odpowiedzieć: "uważam, że mojemu dziadkowi należy się pomoc ode mnie, mój dziadek zachował się w porządku, bo nie obarczył nas kosztami i nic mnie nie obchodzi, że tobie się to nie podoba. To jest Twój problem, zrób coś ze sobą skoro przeszkadzają Ci takie oczywiste rzeczy." Po czym obracasz się na pięcie i wychodzisz z uśmiechem na twarzy, mówiąc: "pa kochanie , smacznego obiadu, pozmywaj naczynia w tym czasie, bo ja zrobiłam obiad". I dopiero wtedy możesz nauczyć córki, że człowiek nie może dać sobie wejść na głowę.
Ninko, zachowanie Twojego męża przypomniało mi sytuację Renatty, z którą pisałam będąc na wątku "Kobiety na zakręcie". Jej mąż miał osobowość narcystyczną. Było jej naprawdę ciężko, ona wiedziała, że to się nie zmieni, nie mieli dzieci, a mimo to nie potrafiła czy też nie chciała odejść. W jej przypadku jednak miała w tym związku pewne korzyści: pozycję zawodową, towarzyską, wspólny dom nad jeziorem w Kanadzie. I jej mąż miał świadomość tego jaki jest, w jakimś stopniu próbował się z tym mierzyć, co jest bardzo rzadkie przy takim typie osobowości. Pamiętam też jaką akcję zastraszającą urządził, jak jej groził i jak się bała kiedy powiedziała, że chce odejść. To mi się właśnie skojarzyło z tym co opisałaś, że Twój mąż też chce Cię zatrzymać za wszelką cenę, dlatego Cię straszy i jednocześnie namawia na dziecko. Nie wiem czy Renatta nadal nas czyta, jeśli zechce może się wypowie i coś Ci doradzi.
Cześć Wam.
Dziękuję Lilka za zaproszenie na kawkę, była aromatyczna i pobudziła do działania.
Dziekuje za zainteresowanie moja sytuacja i radami.
Dużo wczoraj myślałam o tym co napisaliście mi.
Nasze małżeństwo nie jest zdrowe ani normalne.
Nie ma u nas zdrady, pijaństwa, nocy poza domem i przesiadywania w pubach, czy po kolegach. Jest naprwno przemoc psychiczna.
Lilka a to co opisuje nie można zaliczyć do bordeline? Żeby ktoś doświadczony uświadomił mnie jakiej osobowości jest mąż, wtedy mogłabym o danej sprawie dowiadywać się i uczyć żyć.
Muszę się wziasc sama za siebie, dla siebie i dla dzieci.
Nie chcę narazie odchodzić, chcialabym naprawić nasza relacje. Na początek zacznę od siebie. W marcu dlatego byłam i psycholog, ale ona nic mądrego mi nie powiedziała. Stwierdziła, że "ktoś musi być mądrzejszy emocjonalnie", " żeby razem spędzać czas". Tylko jak spędzać ten czas gdy druga osoba nie odzywa się do Ciebie, ignoruje Cię.
Razem zbudowaliśmy dom, od podstaw. Rodzice nasi nie pomagali nam dużo finansowo, bo nie stać ich na to ( były to nie duże kwoty, takie jakie dali radę, ja nie mam o to pretensji). Sami ciężka praca zarobiliśmy i powoli etap po etapie dom powstawał. Mieszkamy sami, nikt nam nie przeradza, nie wtraca się. Ja to uważam za skarb. Mąż uwaza, że kazdy tel od mojej rodziny to wtrącanie się.
Na chwilę obecną nie wiem jak mam się zachowywac, co robić kiedy mąż jest obrażony i nie odzywa się. Do tej pory chodziłam za nim i chciałam by zaczął rozmawiać. Czasem robiłam tak że nie nawiązywała z nim rozmowy i to mi później wypominał.
On pod tym względem jest jak dziecko sam nie wie co chce gdy ma focha.
Ninko,
ani my tu na forum ani Ty sama nie jesteśmy w stanie ocenić typu osobowości. To może zrobić tylko psycholog lub psychiatra na podstawie szczegółowych badań na danej osobie. Moim zdaniem powinnaś znaleźć dla siebie dobrą pomoc psychologiczną, tak by ktoś mógł Cię prowadzić. I wtedy psycholog może Ci doradzić, uświadomić adekwatnie do pewnych zachowań męża, ale na pewno nigdy Ci nie powie, tak to narcyz, albo border. To i tak nie ma znaczenia jak nazwie się człowieka, ale ważne jest jakie przejawia zachowania i jak należy na nie reagować.
Jeśli chodzi o naukę własną, to w książkach psychologicznych zazwyczaj są opisane właśnie różne typy osobowości tak, że można dla siebie samej coś sobie przemyśleć.
Ja mam koleżankę, która była w specjalistycznym ośrodku na długiej terapii. Ona ma teraz bardzo bogatą wiedzę, tak że bez problemu potrafi nazwać określone typy zachowań. Bordera z autopsji opisała jako przypadki skrajne w tym sensie, że są to kobiety, które sypiają z kim popadnie, narkomanki, osoby tnące się, anorektyczki, wszystkie przejawy skrajnej autoagresji, osoby te przeżywają skrajne emocje od euforii do bezdennej depresji. I w większości są to kobiety.
A narcyz to ktoś kto manipuluje innymi, zastrasza, wymusza, wymaga bezwzględnego posłuszeństwa, ciągłej uwagi i uwielbienia, zero sprzeciwu, jego racja najważniejsza, a jeśli nie to foch i nie odzywanie się czy karanie w inny sposób. Od narcyza się nie odchodzi, on na to nie pozwoli bo to dla niego straszna ujma i przede wszystkim nigdy nie odpuszcza, będzie się mścił do upadłego. I w większości to są mężczyźni.
Oba typy osobowości to przypadki bardzo trudne do współżycia z innymi, wyniszczające psychicznie partnerów. Dlatego mówi się, że to osoby toksyczne od, których się ucieka.
Lilka to co napisałaś teraz, charakterystykę narcyza to dużo pasuje do mojego męża.
Dziś zaczynam szukać innego specjalisty, jeśli mąż nie będzie chciał nie będę go zmuszać, poszukam dla siebie.
To co mam teraz nie jest normalne. Dla ludzi, którzy tylko widzą nas chwilę w miejscach publicznych jest ok. Ale w domu wszystko się zmienia.
Nadszedł czas na zmiany, dochodzę do ściany, od której trzeba się odbić.
Pozdrawiam cieplo wiosenne.
Nino, miałam coś napisać, ale Lilka mnie wyręczyła.
Mój mąż też próbował stawać między mną a bliskimi: rodziną, przyjaciółmi. Na szczęście nie udało mu się to, w każdym razie nie do końca.
Och, jak się teraz cieszę, że żyję jak człowiek!
Lilka
Piegowata też mam wrażenie, że zbyt wiele czasu spędzam w necie. Zaczyna przeszkadzac mi to, muszę się jakoś ogarnąć.
Szukam podpowiedzi na rozwiązanie swojego problemu. Szukam ale czy znajdę.
Ninko,
ja uważam, że masz duże szanse na osiągnięcie satysfakcjonujących Cię zmian w życiu. Przede wszystkim chcesz, a po drugie działasz. Widać, że poszukujesz odpowiedzi, czytasz, rozmyślasz, pytasz, masz otwarty umysł. To jest pewna droga. Forum to tylko jeden z jej etapów. Inne to odpowiednia lektura, pomoc psychologa i przede wszystkim wcielanie wiedzy w życie. Czy będziesz z mężem czy nie to doświadczenie, które zdobędziesz na pewno polepszy jakość Twojego życia. Ja mam takie obserwacje, że ta czterdziestka to taki drugi etap dojrzewania, jedni podejmują ten trud, drudzy nie chcą. Jeśli poczujesz, że forum wciąga Cię za bardzo, to warto zrobić sobie przerwę, a ten czas wykorzystać na działanie.
Ja również pozdrawiam wszystkich wiosennie
Lilka787 napisał/a:No nie wiem, nie wiem.
Kiedyś też nazwałam Cię zimnym draniem.
Ha, ha, a ja przecież złoty chłopak jestem.
Lilka787 napisał/a:Potem było mi głupio. Do czasu, aż przeczytałam, że Ty to lubisz.
Może jest we mnie jednak coś z gada?
Ale zmiennocieplne zamierają, gdy wokół sroga zima...
Coś w tym jest.
Dzięki wpisom Twoim i innych net-facetów dowiedziałam się nieco o męskim rodzie. Powiem tak: facet- też człowiek znaczy czuje, bywa wrażliwy i przede wszystkim nie można nadużywać jego cierpliwości. Dobrze jest go szanować i być dobrym dla niego, nie za dużo księżniczkować, na ile się da sprawiedliwie dzielić obowiązki i przyjemności, ale też trzeba mieć swoje wymagania, swoje zdanie, swoje pasje i kawałek swojego życia bez faceta.
A kiedy odpowiedniego partnera brak, to dobrze jest mieć swoje dobre singielskie życie i korzystać z niego ile się da. W końcu ma się tylko jedno. Tego nauczyły mnie Symbi i Pieguska i również Piotr, bo odnoszę wrażenie, że też nie siedzi i nie jęczy jak mu źle, tylko wychodzi do ludzi i prowadzi dość aktywne i przyjemne życie. Takie mam obserwacje, choć oczywiście na podstawie forumowych wpisów można mieć jedynie ogólny ogląd.
Dobry wieczór
Jak się macie?
W ramach dobrego singielskiego życia pojeździłam dzisiaj na rowerze. Na początek delikatnie, bo nie chcę narobić sobie jakichś kłopotów. To już nie te czasy, gdy się szarżowało
Dzięki wpisom Twoim i innych net-facetów dowiedziałam się nieco o męskim rodzie. Powiem tak: facet- też człowiek
znaczy czuje, bywa wrażliwy i przede wszystkim nie można nadużywać jego cierpliwości
Szczególnie ten fragment jest ważny Jeśli nadużyje się mojej cierpliwości bywam straszny...
Wbrew pozorom dużo wybaczam ale czasem coś pyknie w głowie i wtedy jest Sajgon...
Piegowata
"Dobry wieczór
Jak się macie?
W ramach dobrego singielskiego życia pojeździłam dzisiaj na rowerze. Na początek delikatnie, bo nie chcę narobić sobie jakichś kłopotów. To już nie te czasy, gdy się szarżowało ".
Dobry wieczór
Dzieci śpią, ja właśnie położyłam się. Po przeczytaniu wpisu o Twojej wyprawie rowerowej wróciły mi wspomnienia jak dojeżdżałam rowerem do szkoły.
A dziś roweru nie posiadam i nici z wyprawy.
Czy forumowicze zauważyli jaką mamy piekną pogodę oststnimi czasy szczególnie rano - 6.06 jadę sobie do pracy a kula słoneczna wisi nad horyzontem jeszcze czerwona a pola już sie zielenią. I ten zapach - ciepłoziemisty - przepadam !
Hej hej,!
Owszem, zauważyłam Wstałam dziś o 5:00, żeby przygotować obiad na dziś, bo późnym wieczorem już mi się nie chciało.
Mam z okna w kuchni kino za darmo! Czerwoną kulę spowijał ażur jeszcze nagich drzew.
A na obiad kopytka na życzenie syna. Dałam też upust swojej kulinarnej chęci eksperymentowania i przygotowałam pesto... z liści rzodkiewki. Całkiem fajne, powiem Wam
Dzień dobry
Ja zauważyłam piękna pogodę, już trzy razy w tym tygodniu zażywałam słonecznej kąpieli - uwielbiam leżeć w ogrodzie i wygrzewać się.
Zobaczcie jaki śliczny ogród znalazłam.
Witaj ekipo.
Dziś musiałam wstać wcześniej niż zwykle i też "spotkałam się" z wiosna wczesnym rankiem. Super to spotkanie, cudowne.
W takim ogrodzie Lilka milutko posiedzieć, poleniuchować. Zrobilas mi apetyt na odppczynek w takim miejscu.
Dziś miałam swojaly sukces, taki malutki, ale jednak sukces
Dziś byłam z mama w szpitalu onkologicznym. Raniutko kiedy odjeżdżam mężowi nie podobało się że jadę. Jako że byłam umówiona i nie było odwrotu że nie pojadę, wyszłam z domu jak gdyby nic. Mąż zaczął swoje "taktyki" ale ja odp, że "jesteś dorosły i sam za siebie ze dpowiadasz". Cały dzień nie kontaktowałam się z nim. Wieczorem wróciłam z dziećmi do domu a mąż focha się pozbył i umiał się odezwać. Może to głupie się komuś wydaje, ale ja zadowolona jestem że nie przejęłam się mężem i cały dzień byłam w dobrym nastroju.
Dziś miałam swojaly sukces, taki malutki, ale jednak sukces
Dziś byłam z mama w szpitalu onkologicznym. Raniutko kiedy odjeżdżam mężowi nie podobało się że jadę. Jako że byłam umówiona i nie było odwrotu że nie pojadę, wyszłam z domu jak gdyby nic. Mąż zaczął swoje "taktyki" ale ja odp, że "jesteś dorosły i sam za siebie ze dpowiadasz". Cały dzień nie kontaktowałam się z nim. Wieczorem wróciłam z dziećmi do domu a mąż focha się pozbył i umiał się odezwać. Może to głupie się komuś wydaje, ale ja zadowolona jestem że nie przejęłam się mężem i cały dzień byłam w dobrym nastroju.
Nino, cieszę się
I popatrz, mąż przemówił ludzkim głosem. Może to dobry znak?
nina_malina napisał/a:Dziś miałam swojaly sukces, taki malutki, ale jednak sukces
Dziś byłam z mama w szpitalu onkologicznym. Raniutko kiedy odjeżdżam mężowi nie podobało się że jadę. Jako że byłam umówiona i nie było odwrotu że nie pojadę, wyszłam z domu jak gdyby nic. Mąż zaczął swoje "taktyki" ale ja odp, że "jesteś dorosły i sam za siebie ze dpowiadasz". Cały dzień nie kontaktowałam się z nim. Wieczorem wróciłam z dziećmi do domu a mąż focha się pozbył i umiał się odezwać. Może to głupie się komuś wydaje, ale ja zadowolona jestem że nie przejęłam się mężem i cały dzień byłam w dobrym nastroju.Nino, cieszę się
I popatrz, mąż przemówił ludzkim głosem. Może to dobry znak?
Przemówił mimo, że to nie Wigillia.
Dzień dobry ekipo
Jak miło poczytać co u Was przy porannej kawie.
Wspaniałe wieści Nino, bardzo fajnie, że realizujesz w praktyce to czego się nauczyłaś. Zobaczysz, że to przyniesie rezultaty.
Właśnie tak rób, powiedz krótko, nie wdaj się w kłótnie, a nawet jeśli mąż będzie coś przykrego Ci mówił, to spróbuj podejść do tego tak: to co mówi to wynik jego frustracji, jego wewnętrznych problemów, z którymi sobie nie radzi, musi w końcu zabrać się za siebie, a ja się od tego odcinam, bo nie mogę być jego workiem treningowym, nie taka jest moja rola, mam córki do wychowania, muszę być zdrowa i silna, żeby o nie zadbać, a poza tym ja mam swoją działkę do obrobienia - wzmocnienie siebie, a mąż swoją i nikt nikogo nie może w tym aspekcie wyręczyć.
Zmiana Twojej postawy musi wywołać kontrreakcję męża - nie ma innej opcji. Tak trzymaj Ninko
W takim ogrodzie Lilka milutko posiedzieć, poleniuchować. Zrobilas mi apetyt na odppczynek w takim miejscu.
Super tak sobie błogo odpoczywać. Dziś w radio usłyszałam tę piosenkę i pomyślałam, że ja właśnie czuję się młodo. I mam nadzieję, że długo jeszcze będę tak miała.
Cześć, Dziewczyny i Chłopaki.
Ja też bardzo błogo i miło rozpoczęłam dzień. Poleniuchowałam sobie z rana, ale za chwilę zabieram się do zwykłych codziennych prac, żeby mieć je szybko ze sobą i skorzystać jeszcze z tego cudownego dnia. Rower i szlaki wzywają! Chcę do lasu!
Miłego dnia!
Nino, myślę, że w przytoczonej wczoraj sytuacji byłaś właśnie tą emocjonalnie mądrzejszą.
Witam przy kawie i wiosennej muzyce.
Lilka787 napisał/a:Dzięki wpisom Twoim i innych net-facetów dowiedziałam się nieco o męskim rodzie. Powiem tak: facet- też człowiek
znaczy czuje, bywa wrażliwy i przede wszystkim nie można nadużywać jego cierpliwości
Szczególnie ten fragment jest ważny
Jeśli nadużyje się mojej cierpliwości bywam straszny...
Wbrew pozorom dużo wybaczam ale czasem coś pyknie w głowie i wtedy jest Sajgon...
Mnie się zdarzyło raz doprowadzić męża do szewskiej pasji. Jakieś dwa lata temu, w czasie kryzysu. To był jedyny raz kiedy się go przestraszyłam. Od tego czasu jednak mam do niego większy respekt.
Jak spędziliście ten piękny weekend?
Mnie się zdarzyło raz doprowadzić męża do szewskiej pasji.
Jakieś dwa lata temu, w czasie kryzysu. To był jedyny raz kiedy się go przestraszyłam. Od tego czasu jednak mam do niego większy respekt.
Ha, ha, to moja jest nieustraszona. Inaczej ujmując dawno, dawno temu powiedziałem jej, że nie ma instynktu samozachowawczego albo ją to kręci. Trudny przeciwnik
Jak spędziliście ten piękny weekend?
Będzie skóra schodzić
Mnie się zdarzyło raz doprowadzić męża do szewskiej pasji.
Jakieś dwa lata temu, w czasie kryzysu. To był jedyny raz kiedy się go przestraszyłam. Od tego czasu jednak mam do niego większy respekt.
![]()
Jak spędziliście ten piękny weekend?
Byliśmy na wycieczce w Bobolicach i Mirowie. W Bobolicach jest ten odbudowany zamek. Ładne okolice. Ostatni raz tam byłem jak ten zamek był jeszcze ruiną.
Witajcie.
Mój weekend był cudowny.
W sobotę wybrałam się z synem po wiosenne buty dla niego. Syn wyboru dokonał błyskawicznie - takie zakupy to ja rozumiem! Potem wrócił do domu, a ja zostałam jeszcze chwilę w mieście. Wpadłam do szmateksu, wybrałam świetny kombinezon i trzy sukienki (buty syna były tanie, więc stwierdziłam, że mogę sobie pozwolić na rozpieszczenie siebie), a potem kazano mi się pospieszyć z powodu zamykania sklepu i nie mogąc się zdecydować na wybór, zostawiłam wszystko w sklepie (cóż... widocznie nie miały być moje ).
Potem w drodze do domu spotkałam sto lat niewidzianą licealną koleżankę - naszą klasową śpiewaczkę i gitarzystkę. Pogadałysmy trochę, co tam u kogo słychac.
W drodze powrotnej, gdy postanowiłam na chwilę przycupnąć na skwerku, zadzwoniła siostra, że dostała "cynk" od naszej cioci, że właśnie jest na wsi pod naszym miasteczkiem i ma chęć się spotkać. Ciocia mieszka daleko, a przyjechała na mecz, w którym grał jej syn. Oczywiście zgarnęlyśmy dzieciaki i pojechałyśmy.
Wyszło więc całkowicie spontaniczne spotkanie - takie najfajniejsze! A cioci też nie widziałam cale lata!
Mecz wygrała drużyna kuzyna
W niedzielę urządziliśmy sobie z rodzeństwem planowaną wcześniej wycieczkę do rezerwatu "Szumy" na rzece Tanwi na Roztoczu. Przepiękne, urocze miejsce. Dzieciaki się wyszalały, dorośli zrelaksowali i było super Oby więcej takich pozytywnych dni!
A w drodze powrotnej słuchałam w samochodzie siostry "nowej" Lipnickiej:
Snake, to ja chyba też bez instynktu Agresja wywołuje we mnie odruchową kontragresję i lepiej mnie nie drażnić
Na szczęście urosłam, zmądrzałam i wiem, że nie tędy droga. Szukam innych rozwiązań.
Witam poniedziałkowy.
Wilczysko:
"Przemówił mimo, że to nie Wigillia".
U nas jeszcze trwa ta " nie Wigilia" i maz umie mówić. Krótko mówiąc narazie jesteśmy na "wykresie" po stronie dodatniej. Tylko myślę kiedy i z jakiego powodu nastąpi spadek na stronę minusowa.
Jak spędziliśmy dni wolne?
Na pracusiowaniu. Najpierw z rana sprzątanie w domu łącznie z praniem a popołudnie na sadzeniu ziemniaczków. Niedziela calutka w domu, mąż ma w tym tygodniu drugą zmianę w pracy, więc obiad trzeba było zrobić wcześniej. Nawet nie wiem kiedy wolne przeminęło.
Nie ukrywam, że to moje wolne całymi tygodniami doskwiera mi.
Snake, to ja chyba też bez instynktu
Agresja wywołuje we mnie odruchową kontragresję i lepiej mnie nie drażnić
Na szczęście urosłam, zmądrzałam i wiem, że nie tędy droga. Szukam innych rozwiązań.
Ja też Kiedyś uznałem, że nie chcę pójść siedzieć. Natomiast szafkę w kuchni można naprawić, talerze można kupić
To nawet zabawne, ja eksploduję, a ona wpada za chwilę maksymalnie podjarana
Dziś witam Was "Ulicą japońskiej wiśni".
Ale mieliście super weekendy. I od Niny dobre wieści. Uwielbiam młode ziemniaki, w ogóle lubię potrawy z ziemniaków, ale tylko z tych co rosną u nas na południu.
Ja akurat w sobotę pracowałam, potem wiadomo sprzątanie. W niedzielę mieliśmy przyjemy wyjazd, a po południu odwiedziła mnie bliska koleżanka, właściwie mogę już teraz powiedzieć, że przyjaciółka. Znamy się i wspieramy od lat. Teraz dojrzałyśmy obie i niedawno zauważyłam, że w równym stopniu dbamy o naszą relację. Obie jesteśmy otwarte, serdeczne dla siebie i również wyrozumiałe. Myślę, że już dobrze się poznałyśmy, kiedyś uśmiechnęłam się w duchu, kiedy powiedziała do mnie: muszę powiedzieć Ci coś co Ci się nie spodoba, takie proste słowa, a jak potrafią dobrze przygotować człowieka na trudną rozmowę. Mamy wiele wspólnych tematów: psychologia, religia, zdrowie, dzieci, mężowie i wiele innych. Był czas, że musiałam na Nią zaczekać, aż odnajdzie siebie, mogłam tylko być i wspierać Ją tak jak umiałam, a ona rozkwitła jak róża, stał się silna i piękna, i kiedy teraz to ja potrzebuję pomocy ona jest, ma czas i rozsądne pomysły. To prawdziwy skarb mieć kogoś kto nas rozumie. Mój mąż jest moim pierwszym i najlepszym przyjacielem, ale jego nie interesują te same tematy co mnie, a poza tym w niektórych sprawach mnie nie rozumie.
Dziękuję za Bobolice i Szumy. Szukam właśnie ciekawego miejsca na weekendowy wypad.
Piegusko, bardzo podobają mi się kombinezony, choć nie mam żadnego, bo mój mąż nie przepada.
Ale, jak spotkam taki, w którym będzie mi ładnie to sobie sprawię.
Mnie podobają się kombinezony na wysokich dziewczynach, na przykład takie:
Piegowata'76 napisał/a:Snake, to ja chyba też bez instynktu
Agresja wywołuje we mnie odruchową kontragresję i lepiej mnie nie drażnić
Na szczęście urosłam, zmądrzałam i wiem, że nie tędy droga. Szukam innych rozwiązań.Ja też
Kiedyś uznałem, że nie chcę pójść siedzieć. Natomiast szafkę w kuchni można naprawić, talerze można kupić
To nawet zabawne, ja eksploduję, a ona wpada za chwilę maksymalnie podjarana
Snake powiem Ci coś co może Ci się nie spodobać.
Mój ojciec taki był, matka go wkurwiała a on wtedy eksplodował. Nigdy go za to nie winiłam, bo przy mojej matce to nawet święty by oszalał, ale jednak we mnie uraz pozostał. Wszelki huk, hałas itp. wywołują u mnie agresję. Na szczęście mój mąż jest bardzo spokojnym człowiekiem, inaczej byłaby ciągła walka, bo ja rzadko bywam uległa.
Snake powiem Ci coś co może Ci się nie spodobać.
![]()
Mój ojciec taki był, matka go wkurwiała a on wtedy eksplodował. Nigdy go za to nie winiłam, bo przy mojej matce to nawet święty by oszalał, ale jednak we mnie uraz pozostał. Wszelki huk, hałas itp. wywołują u mnie agresję. Na szczęście mój mąż jest bardzo spokojnym człowiekiem, inaczej byłaby ciągła walka, bo ja rzadko bywam uległa.
Ja też jestem bardzo spokojnym człowiekiem Jeśli wybucham to znaczy, że struna została przeciągnięta albo... jest to dla mnie akurat wygodne
Mój ojciec też był anielsko spokojny ale raz mama uciekała pół ulicy takim sprintem, że już później ojciec nie mógł wyjść z podziwu jaka była szybka. Mama mówiła, że spier.....ła, mówiąc bez ogródek, tak szybko, bo jakby ją ojciec dorwał, to by zabił. Sama mówiła, że kompletnie wtedy przegięła. Mama uciekła ale za to pralka z piętra przez okno wyleciała
Lilka787 napisał/a:Snake powiem Ci coś co może Ci się nie spodobać.
![]()
Mój ojciec taki był, matka go wkurwiała a on wtedy eksplodował. Nigdy go za to nie winiłam, bo przy mojej matce to nawet święty by oszalał, ale jednak we mnie uraz pozostał. Wszelki huk, hałas itp. wywołują u mnie agresję. Na szczęście mój mąż jest bardzo spokojnym człowiekiem, inaczej byłaby ciągła walka, bo ja rzadko bywam uległa.
Ja też jestem bardzo spokojnym człowiekiem
Jeśli wybucham to znaczy, że struna została przeciągnięta albo... jest to dla mnie akurat wygodne
Mój ojciec też był anielsko spokojny ale raz mama uciekała pół ulicy takim sprintem, że już później ojciec nie mógł wyjść z podziwu jaka była szybka. Mama mówiła, że spier.....ła, mówiąc bez ogródek, tak szybko, bo jakby ją ojciec dorwał, to by zabił. Sama mówiła, że kompletnie wtedy przegięła. Mama uciekła ale za to pralka z piętra przez okno wyleciała
O, ja cię kręcę, a myślałam, że to ja jestem wybuchowa!
Lilko, ja też nie należę do potulnych kobietek, ale w małżeństwie musiałam się nauczyć powstrzymywać impulsywne reakcje - inaczej, co powtórzyłam już wiele razy, zabiłabym kogoś z nas dwojga. Muszę przyznać, że przydaje mi się ta wyćwiczona umiejętność liczenia do dziesięciu, więc jakiś pożytek z tego niefortunnego małżeństwa jest. Byłam jednak bardzo zmęczona tym wiecznym zaciskaniem zębów.
Bardzo podoba mi się małżeństwo mojej siostry, w którym oboje wiedzą, kiedy ustąpić, nie ciągną sporów w nieskończoność, ale jednocześnie dają sobie prawo do bycia czasem w gorszym nastroju, nawet do odburknięcia, czy pogderania (krótkiego!) na nieumyte naczynia. Nigdy takie gorsze momenty nie trwają u nich długo, wiedzą oboje, dlaczego i po co są razem.
Mój mąż był na mnie śmiertelnie obrażony, gdy np. wróciłam kiedyś z pracy i wkurzyłam się, że choć obiecał ugotować obiad, nie zrobił tego. Ja nie wyobrażałam sobie i nadal nie wyobrażam nie czekać na rodzinę z obiadem, skoro jestem w domu. On tłumaczył się jakimś niespodziewanym wyjściem czy zajęciem. Dziś po prostu z olimpijskim spokojem zamówiłabym pizzę, zamiast z wściekłością sama zabierać się za gary, a on, jeśli mu się to nie podoba - niech nie je.
Ech, nie ma to jak "jechać na autopilocie"
Co do przyjaciół, to "przerabiam" właśnie temat wykruszania się starych znajomości.
Mam czy może już miałam wieloletnią przyjaciółkę. Pokochałam ją jak siostrę za wrażliwość, dobroć i bogate wnętrze. Po ponad dwudziestu latach zażyłości znamy się jak łyse konie i sądziłam, że także rozumiemy.
A jednak chyba podążając naprzód, muszę zostawić w tyle tych, co kiedyś szli ramię w ramię.
Przykro mi to mówić, ale na skutek trudności i przykrości ta osoba odwraca się od ludzi, zamyka w sobie i w swoim świecie. Cofa się i nie pozwala sobie pomóc.
Kielich przelało spięcie według mnie na poziomie podstawówki. Poszło o to, że nieświadoma niczego wyjawiłam przed jej znajomym, w jakim jest wieku. Ona odmłodziła się przed nim o kilka lat. On jej to wytknął a ta śmiertelnie się na mnie obraziła, o czym dowiedziałąm się nie od niej. Nie odbiera teraz moich telefonów, nie odpisuje na SMS-y.
Choć mi trochę przykro, do winy się nie poczuwam. Śmiech mnie pusty ogarnia, że biorę udział w takiej głupocie i dziecinadzie, że z tak błahego, wręcz durnego powodu przekreśla się coś ważnego. Zadaję sobie chwilami pytanie, z kim ja się zadawałam.
Jednak pomimo nutki żalu czuję, że stało się coś, co stać się musiało. Że idę swoją drogą i takie są konsekwencje oraz cena.
jeśli ktos ma problem z wyrażeniem zlosci i agresja to bym polecala terapie
Lilka
"Uwielbiam młode ziemniaki, w ogóle lubię potrawy z ziemniaków, ale tylko z tych co rosną u nas na południu. "
Mieszkasz na południu Polski?
Jakie jest zachowanie Twojej córki, wkroczyła już w czas huśtawki nastrojów? Raz złości się a raz cieszy?
U nas z byle powodu zaczynaja się złości i gadanie z blachego powodu.
jeśli ktos ma problem z wyrażeniem zlosci i agresja to bym polecala terapie
Rzuć namiarami na swojego, żeby unikać, bo nieskuteczny.
_v_ napisał/a:jeśli ktos ma problem z wyrażeniem zlosci i agresja to bym polecala terapie
Rzuć namiarami na swojego, żeby unikać, bo nieskuteczny.
cóż za błyskotliwa riposta
az sie posikalam z wrazenia
Dzień dobry
Piosenka do kawy.
Mieszkasz na południu Polski?
Jakie jest zachowanie Twojej córki, wkroczyła już w czas huśtawki nastrojów? Raz złości się a raz cieszy?
U nas z byle powodu zaczynaja się złości i gadanie z blachego powodu.
Tak, obecnie mieszkam na południu. Moja córka jest raczej spokojna. Jedyne nad czym muszę czuwać to, żeby nie przesadzała z Internetem. I pilnuję nauki, ale tu motywuję pozytywnie. Jeśli robi co do niej należy to kupujemy jej to o czym marzy. Nauka idzie jej bardzo dobrze, ale muszę pilnować czy wszytko robi na czas, bo jest roztargniona. W szkole do której chodzi jest bardzo wysoki poziom, co mnie cieszy, bo chcę zainwestować w jej wykształcenie. Lubi spędzać czas z nami, jest do tego przyzwyczajona, bo nigdy nie wyręczaliśmy się w opiece nad nią innymi ludźmi. Lubi mieć dużo koleżanek, choć do przyjaźni nie każdego przyjmie. Jej najlepsza przyjaciółka wyprowadziła się i zmieniła szkołę w tym roku, ale podtrzymujemy kontakt. Ostatnio ku mojemu przerażeniu dowiedziałam się, że jakiś kolega chciał ją przytulić. Po moim trupie.
A co Wy myślicie o takich dziecięcych relacjach koleżanka-kolega? W jakim wieku to się pojawia i czy pozwalacie na to?
A jak Twoje córki Ninko.
Ja też jestem bardzo spokojnym człowiekiem
Jeśli wybucham to znaczy, że struna została przeciągnięta albo...
A to tak jak ja. Powiem Ci, że czasami jest mi bardzo trudno nie zrobić czegoś czego będę żałować. Daję radę, ale muszę włożyć w to spory wysiłek. Były chwile w przeszłości, że bałam się samej siebie. Dlatego musiałam się odciąć od matki. I od jakiegoś czasu żyję sobie absolutnie spokojnie, szczęśliwie, w harmonii ze sobą i światem. To wspaniały stan. Demony śpią.
Problemy zawsze będą się pojawiać, ale teraz ja skupiam się na ich rozwiązywaniu, a nie na biadoleniu albo zadręczaniu się nimi.
Lilko, ja też nie należę do potulnych kobietek, ale w małżeństwie musiałam się nauczyć powstrzymywać impulsywne reakcje - inaczej, co powtórzyłam już wiele razy, zabiłabym kogoś z nas dwojga. Muszę przyznać, że przydaje mi się ta wyćwiczona umiejętność liczenia do dziesięciu, więc jakiś pożytek z tego niefortunnego małżeństwa jest. Byłam jednak bardzo zmęczona tym wiecznym zaciskaniem zębów.
Ja tak myślę, że jak usunie się przyczynę, to i człowiek ma się lepiej. Nie ma sensu tak ciągle się szarpać. Ja cenię sobie spokój od jakiegoś czasu. I wszystkie decyzje, które mnie przybliżają do spokojnego życia, uważam za trafne. Lubię spokojne życie i w przestrzeni wirtualnej też do tego dążę.
Co do przyjaciół, to "przerabiam" właśnie temat wykruszania się starych znajomości.
Mam czy może już miałam wieloletnią przyjaciółkę. Pokochałam ją jak siostrę za wrażliwość, dobroć i bogate wnętrze. Po ponad dwudziestu latach zażyłości znamy się jak łyse konie i sądziłam, że także rozumiemy.
A jednak chyba podążając naprzód, muszę zostawić w tyle tych, co kiedyś szli ramię w ramię.
Przykro mi to mówić, ale na skutek trudności i przykrości ta osoba odwraca się od ludzi, zamyka w sobie i w swoim świecie. Cofa się i nie pozwala sobie pomóc.
Kielich przelało spięcie według mnie na poziomie podstawówki. Poszło o to, że nieświadoma niczego wyjawiłam przed jej znajomym, w jakim jest wieku. Ona odmłodziła się przed nim o kilka lat. On jej to wytknął a ta śmiertelnie się na mnie obraziła, o czym dowiedziałam się nie od niej. Nie odbiera teraz moich telefonów, nie odpisuje na SMS-y.
Choć mi trochę przykro, do winy się nie poczuwam. Śmiech mnie pusty ogarnia, że biorę udział w takiej głupocie i dziecinadzie, że z tak błahego, wręcz durnego powodu przekreśla się coś ważnego. Zadaję sobie chwilami pytanie, z kim ja się zadawałam.
Jednak pomimo nutki żalu czuję, że stało się coś, co stać się musiało. Że idę swoją drogą i takie są konsekwencje oraz cena.
To dość dziwna sytuacja. Ja bym nie miała do Ciebie żalu, bo skąd niby miałaś wiedzieć, że ona okłamała znajomego. Ja nie rozumiem zachowania tej dziewczyny.
Jak widać kłamstwo ma krótkie nogi. Kłamstwo to mój punkt zapalny. Nie wiem dlaczego, ale takie zachowanie jest dla mnie obrzydliwe i żałosne zarazem. Moja matka zawsze mnie okłamywałam i manipulowała mną, zresztą to u niej nagminne zachowanie. Mogę jeszcze zrozumieć, że ktoś kłamie ze strachu, albo ze wstydu, gdy go o coś zapytać. Ale kiedy ktoś kłamie celowo, by osiągnąć korzyści dla siebie, by sterować decyzjami innych, to znaczy, że nic dla niego nie jesteś wart, że jesteś jak marionetka, jak przedmiot do używania. Na to mojej zgody nie ma. Ja się w takich relacjach duszę, choćbym chciała udawać, że wszystko OK to nie potrafię.
Ja nie potrafię tworzyć płytkich relacji. Po prostu takie mnie wcale nie interesują, nie są dla mnie nic warte, nie są atrakcyjne. Jeśli małżeństwo, to tylko z miłości, jeśli przyjaźń to serdeczna i szczera, jeśli koleżeństwo to oparte na uczciwych zasadach i sympatii.
Lilka
"Tak, obecnie mieszkam na południu".
To mieszkamy w tej samej części Polski, też jestem z południa i tu mieszkamy.
Kochani dziś przywitam Was jedną z piękniejszych piosenek. Spodobała mi się ta wersja. Sama też potrafię zaśpiewać refren.
Ninko, witaj w klubie południowych krajanek.
Piegusko przyszło mi jeszcze na myśl, że Meczowemu wybaczyłaś więcej niż przyjaciółce. Tak tylko mówię.
Edit:
Znalazłam fragment, który usłyszałam niedawno w ramach tygodnia biblijnego. Chodzę i szukam, a i tak wszystkie moje drogi prowadzą do Źródła.
Czyż nie jestem szczęściarą.
Ja też z południa, tylko wschodniego
Lilko, nie odrzuciłam mojej przyjaciółki, to ona obraziła się i przestała się odzywać. Próbowałam do niej dotrzeć, ale odgrodziła się murem. Mam żal, że z powodu takiej błahostki. Paradoksalnie łatwiej by mi było, gdyby poszło o sprawy poważne: wiedziałabym, za co przepraszać. A tymczasem myślę sobie: co to była za przyjaźń, skoro o taką bzdurę zrywa się ponaddwudziestoletnią bardzo bliską relację? Warto o taką zabiegać? Kilka razy spróbowałam, ale bezskutecznie, więc odpuściłam.
Nie ukrywam jednak, że mnie pewna pustka dopadła. Sporo czasu wypełniały nam pogawędki, choćby tylko telefoniczne, wiele było wspólnych tematów, dyskusji i ploteczek. Sporo ubyło z mojego życia. Ale, trudno, poradzę sobie, a i jej może przejdzie.
Nigdy przed nią nie kryłam, że fałszowanie swojego wieku, to niepoważne, moim zdaniem, i strasznie infantylne zachowanie. Przecież nierealne jest, by prędzej czy później nie wyszło na jaw. A skądże ja mogłam wiedzieć, że ten akurat człowiek również jest okłamywany - i po jaką cholerę??? Nie zamierzałam paplać o jej sekretach, ale ciągła konspiracja przecież jest nierealna. On coś wspomniał o jej wieku, a ja odruchowo, nie pamiętając o "strasznej tajemnicy", sprostowałam pomyłkę. On twierdzi, że to bez znaczenia, ale wspomniał jej o tym, ona się na mnie wściekła i tak urosły z igły widły.
Pisząc o powodach naszego rozdźwięku czuję się jak smarkata gimnazjalistka, a nie baba z czterema dychami na karku i kawałkiem piątej.
A co do Meczowego, Lilko, to dostał zamaszystego kopniaka: posłałam w jego stronę kilka niecenzuralnych słów i wreszcie chyba coś dotarło.
P.S. Fragment Biblii - frapujący
Ja też z południa, tylko wschodniego
Lilko, nie odrzuciłam mojej przyjaciółki, to ona obraziła się i przestała się odzywać. Próbowałam do niej dotrzeć, ale odgrodziła się murem. Mam żal, że z powodu takiej błahostki. Paradoksalnie łatwiej by mi było, gdyby poszło o sprawy poważne: wiedziałabym, za co przepraszać. A tymczasem myślę sobie: co to była za przyjaźń, skoro o taką bzdurę zrywa się ponaddwudziestoletnią bardzo bliską relację? Warto o taką zabiegać? Kilka razy spróbowałam, ale bezskutecznie, więc odpuściłam.
Nie ukrywam jednak, że mnie pewna pustka dopadła. Sporo czasu wypełniały nam pogawędki, choćby tylko telefoniczne, wiele było wspólnych tematów, dyskusji i ploteczek. Sporo ubyło z mojego życia. Ale, trudno, poradzę sobie, a i jej może przejdzie.
Nigdy przed nią nie kryłam, że fałszowanie swojego wieku, to niepoważne, moim zdaniem, i strasznie infantylne zachowanie. Przecież nierealne jest, by prędzej czy później nie wyszło na jaw. A skądże ja mogłam wiedzieć, że ten akurat człowiek również jest okłamywany - i po jaką cholerę??? Nie zamierzałam paplać o jej sekretach, ale ciągła konspiracja przecież jest nierealna. On coś wspomniał o jej wieku, a ja odruchowo, nie pamiętając o "strasznej tajemnicy", sprostowałam pomyłkę. On twierdzi, że to bez znaczenia, ale wspomniał jej o tym, ona się na mnie wściekła i tak urosły z igły widły.
Pisząc o powodach naszego rozdźwięku czuję się jak smarkata gimnazjalistka, a nie baba z czterema dychami na karku i kawałkiem piątej.
A co do Meczowego, Lilko, to dostał zamaszystego kopniaka: posłałam w jego stronę kilka niecenzuralnych słów i wreszcie chyba coś dotarło.
Piegowata a tak szczerze...a jak Meczowy sie znowu odezwie i zapewni ze chce pogadac neutralnie tak poprostu to pogonisz kolejny raz? Bo stawiam dolary przeciw orzechom ze nie...bo wkoncu normalnie po kolezensku to pogadac mozna i Ty go w sumie lubisz jako czlowieka wiec czemu nie...i koleczko od nowa .
Feniks, a czemu służyć ma Twoje pytanie? Ja wiem, co robię, w przeciwnym razie zapytam.
Jak zadzwoni pogadać o pogodzie, to proszę bardzo. Jeśli zacznie znane gadki - kopnę w zadek. Proste.
Dubel
Nie mam już potrzeby ani ochoty być przez Was rozliczana z Meczowego. To, że czasem o nim wspominam, nie znaczy, że mam z nim jeszcze problem.
Hej popołudniowo przy drugiej kawie.
Rozumiem Piegusko, że masz już dość gadki o Meczowym. Ja nie miałam nic złego na myśli tylko tak mi się skojarzyło, bo akurat jego przypadek pamiętam.
Co do przyjaciółki, to ja bym nic nie robiła na razie w tej sprawie, piłka jest po jej stronie. To ona kłamiąc nawarzyła sobie piwa. Ja to widzę tak, że zareagowała bardzo emocjonalnie, może zależało jej na tym facecie. Wygląda na to, że potrzebuje czasu żeby to przetrawić. Ale to ona go okłamała i nawet jak zgodziłaś się milczeć, to powinna była przewidzieć, że możesz się zapomnieć lub zwyczajnie wygadać. W sumie wiedziałaś, że kłamie a nie przeszkadzało Ci to, może i dobrze być wyrozumiałym, ale trzeba przyznać, że i Ty nie będziesz mieć pewności czy Ciebie nie okłamuje. Ja na miejscu tego faceta nie chciałabym być okłamywana zwłaszcza przez potencjalnego partnera. Tak zrozumiałam to zdarzenie.
Po prostu dałabym czas tej przyjaciółce, aż zrozumie, przyjdzie do Ciebie i przeprosi. Wtedy porozmawiać, a potem zamknąć temat. Nie ma co przekreślać tym jednym jej fochem przyjaźni, bo raczej nie wydaje mi się, że przyjaciółka zmieniła się nagle, już bardziej, że Ty Piegusko widzisz więcej w jej zachowaniu niż kiedyś. I w tym sensie porównałam wybaczanie wieloletniej przyjaciółce a wybaczanie Meczowemu, który działał z pełną świadomością, że Cię krzywdzi swoim zachowaniem a nie w emocjach. A teraz milczę o meczowym jak grób.
Zauważyłam, że czasami to, co piszę, traktowane jest zbyt poważnie. Nie zawsze szukam wsparcia, czasami po prostu dzielę się przęzyciami i myślami. Tak jest obecnie z Meczowym, który był problemem, ale w przeszłości, tak jest z tą całą historią o przyjaźni.
To wydarzenie z kłamstwem jest błahostką, nie mnie oszukano zresztą. Nieprzyjemnie i głupio mi z powodu tak idiotycznej przyczyny odwrócenia się do mnie plecami. Wybaczcie, ale inaczej tego nie nazwę. Głupie, szczeniackie zajście.
Jeśli jednak mi z czymś źle, to z uczuciem braku, bo nasze długie rozmowy, dawniej też częste spotkania były ważną częścią mojego życia. Ale spoko, jestem dużą dziewczynką i sobie poradzę.
A jak koleżanka się odezwie, to nie odtrącę, ale swojej opinii o tej głupiej sprawie nie zmienię.
Rzeczywiście Piegusko ja zrozumiałam, że piszesz o tej przyjaciółce, bo chcesz żeby się odnieść. W końcu wiele lat się przyjaźniłyście.
Przyjmuję do wiadomości Twoje słowa.
P.S. Fragment Biblii - frapujący
Dla mnie też. Słuchałam, słuchałam i myślałam, że człowiek jak długo żyje tak długo ma okazję uczyć się i weryfikować swoje postępowanie.
Witam. Ale wiatr dziś u nas wieje, głowę chce urwać. Jakaś śpiąca jestem cały dzień, nic mi nie ubywa żadna robota. Koszę trawę wokół domu. Zostało mi jeszcze trochę tylko ,że między drzewkami owocowymi i malinami. Dużo mijania.
Piegowata rozumiem Cię i to dobrze. Też nie mam przyjaciółki takiej bliskiej i na wszystkie tematy, na zwierzenia. Czuje cały czas tą pustkę o której piszesz.
Czas pokaże jak rozwiąże się Wasza sprawa. Życzę by pomyślnie dla Waszej przyjaźni.
To jest nas już trzy z południowych regionów.
Lilka pytałaś kiedyś o przyjaźń, relacje kolega-kokezanka. U nas jeszcze nie ma takiej. Córka lubi bawić się i z dziewczynkami i chłopcami. Lubi jednego chłopca bo jest grzeczny i umie bawić się z dziewczynkami bo ma w domu 3 starsze siostry. Na chwilę obecną jest spokuj, ale zdaje sobie sprawę, że kiedyś to się zacznie.
Pomijając chwilę zdenerwowania córki reszta jest w porządku. Jest grzeczna, rozsądną, opiekuńcza. Lubimy razem spędzać czas. Nie lubi uczyć się angielskiego, ale z matematyka nie ma problemu.
Wiem, że na jej zdenerwowanie ja muszę być spokojna i opanowana. Czeka nas nastoletni czas.
Pozdrawiam, idę dalej do kosiarki.
Piegowata nie potrzebnie reagujesz lekko agresywnie. Piszesz o sobie i ciezko stwierdzic czy to tylko takie napisanie sobie czy oczekiwanie o odniesienie sie. Nikt Duchem Swietym nie jest. Nie piszesz wkoncu bloga czy pamietnika wiec naturalnym jest ze ktos moze skomentowac to co napiszesz.
Pytanie zadalam dla wlasnej wiedzy na ile umiesz stawiac finalnie granice pewnym zachowaniom. Nie zamierzam Cie z tego "rozliczac" ani do czegos przekonywac. Zrobisz jak uwazasz.
Mój post o przyjaciółce był reakcją na zwierzenia Lilki o jej przyjaciółce. Po prostu podzieliłam się świeżym przeżyciem - i tyle. W końcu tu się nie tylko o problemach pisze.
Feniks, jeśli moja odpowiedź na Twój post zabrzmiała lekko agresywnie, to dlatego, że poczułam się lekko agresywnie potraktowana. Nie potrzeba mnie sprawdzać, nawet moja Mama tego już nie robi Jeśli zechcę pomocy w rozwiązaniu problemu czy odpowiedzi na pytanie, z pewnością zakomunikuję to wyraźnie.
Lilko, do Ciebie nic nie mam I nie musisz milczeć jak grób, bo spontaniczne pojawianie się tematów jest przecież normalne. Można i o Meczowym, ale to już sprawa, do której mam dystans.
P.S. Na blogu jak najbardziej komentuje się posty
Mój post o przyjaciółce był reakcją na zwierzenia Lilki o jej przyjaciółce. Po prostu podzieliłam się świeżym przeżyciem - i tyle. W końcu tu się nie tylko o problemach pisze.
Feniks, jeśli moja odpowiedź na Twój post zabrzmiała lekko agresywnie, to dlatego, że poczułam się lekko agresywnie potraktowana. Nie potrzeba mnie sprawdzać, nawet moja Mama tego już nie robiJeśli zechcę pomocy w rozwiązaniu problemu czy odpowiedzi na pytanie, z pewnością zakomunikuję to wyraźnie.
Lilko, do Ciebie nic nie mamI nie musisz milczeć jak grób, bo spontaniczne pojawianie się tematów jest przecież normalne. Można i o Meczowym, ale to już sprawa, do której mam dystans.
P.S. Na blogu jak najbardziej komentuje się posty
Nie zamierzalam Cie sprawdzac tylko zapytalam a to roznica. Dla wlasnej wiedzy. Moglas nie odpowiedziec i powiedziec ze nie wiesz/ zachowasz ta informacje dla siebie itp. Mysle jednak ze Twoja alergiczna reakcja na moje pytanie ma zwiazek z tym ze sama jestes na siebie troche zla ze nie odcielas tego czlowieka do konca i dlatego Twoja odpowiedz byla agresywna a nie asertywna. Szczegolnie ze ja nie ocenilam Twego ewentualnego wyboru a zareagowalas tak jakbym to uczynila.
Nie zamierzam jednakze ciagnac dluzej tego tematu zgodnie z Twoja wola ani ogolnie Cie zagadywac jesli to ma rodzic spiecia bo ja tu jestem dla przyjemnosci a nie wchodzenia w konflikty. Pozdrawiam.
Feniks, nie wiem, do czego potrzebna Ci wiedza o moim ewentualnym postępowaniu, ale nie ma sensu drążyć.
Nie jestem na siebie zła, że się nie odcięłam. Nie mam zwyczaju odcinać się od ludzi, chyba że już naprawdę innego wyjścia nie ma. Meczowemu po prostu ostrzej powiedziałam, że sobie pewnych zachowań nie życzę, bo uprzejme komunikaty były nieskuteczne. Sam się potem odczepił.
Kiedy mu nie odbija, jest sympatyczny i z takim "normalnym" Meczowym jak najbardziej mogę zamienić parę słów.
Nie jestem zła na siebie, bo wiem, co robię. Denerwuje mnie osądzanie, z którym się spotkałam, pisząc o nim.
Też tu przychodzę głównie dla przyjemności, a nie dla konfliktów. Czasem po radę i wsparcie, ale nie zawsze.
Trochę melancholii
Lubię melancholię, Snake
Wybaczcie, że się uczepiłam jednego tematu, ale jakoś potrzebuję...
Nieraz już stwierdzono, że kontakt przez słowo pisane jest niepełny i rodzi nieporozumienia. Zupełnie inaczej komunikacja wygląda twarzą w twarz. Pomijając wszystkie niewerbalne sygnały, na bieżąco koryguje się swoje wypowiedzi i ich odbiór.
Zgrzyt z przyjaciółką opowiedziałam wcale nie po to, by się żalić. Stał się przyczynkiem do refleksji, że pewnych ludzi i pewne sprawy zostawia się po drodze. Na własnej skórze "przerabiam" coś, o czym tylko czytałam. Podobno jest to znak, że się człowiek rozwija, idzie do przodu, zmienia skórę
Pierwszy raz w życiu odczułam to tak wyraźnie i tak świadomie znalazłam się w takiej sytuacji. Bardzo to mnie porusza, ale w pełni akceptuję tę kolej rzeczy. Z zainteresowaniem przyglądam się temu doswiadczeniu. Czuję też, choć to może głupio zabrzmi, rodzaj satysfakcji, że mnie na tę akceptację stać.
Mam nadzieję, że nie zostanę źle zrozumiana.
Pozdrawiam serdecznie.
Cześć ekipo
Przygotowuję w weekend dużą imprezę. Będę mieć dużo roboty.
Tymczasem zostawiam wesoła nutkę.
(...)
Piegowata rozumiem Cię i to dobrze. (...)
Czas pokaże jak rozwiąże się Wasza sprawa. Życzę by pomyślnie dla Waszej przyjaźni.
I ja przyłączam się do życzeń.
(...)
Lilka pytałaś kiedyś o przyjaźń, relacje kolega-kokezanka. U nas jeszcze nie ma takiej. Córka lubi bawić się i z dziewczynkami i chłopcami. Lubi jednego chłopca bo jest grzeczny i umie bawić się z dziewczynkami bo ma w domu 3 starsze siostry. Na chwilę obecną jest spokuj, ale zdaje sobie sprawę, że kiedyś to się zacznie.
Pomijając chwilę zdenerwowania córki reszta jest w porządku. Jest grzeczna, rozsądną, opiekuńcza. Lubimy razem spędzać czas. Nie lubi uczyć się angielskiego, ale z matematyka nie ma problemu.
Wiem, że na jej zdenerwowanie ja muszę być spokojna i opanowana. Czeka nas nastoletni czas.
Pozdrawiam, idę dalej do kosiarki.
Oby jak najwięcej było spokoju u Ciebie i u mnie. :)Super, że dobrze jej idzie z matmy, bo to podstawa, w końcu królowa nauk.
(...) ja tu jestem dla przyjemnosci a nie wchodzenia w konflikty. Pozdrawiam.
Też tu przychodzę głównie dla przyjemności, a nie dla konfliktów. Czasem po radę i wsparcie, ale nie zawsze.
I ja również. Miło mi, że nie tylko ja mam takie podejście.
Snake, dzięki za muzę. Po tytułach patrząc nie znam, więc tym bardziej chętnie posłucham sobie wieczorem.
Pozdrawiam słonecznie dziewczyny i chłopaki.
Dzień dobry!
Zamarzyła mi się kawa w błękitnym kubeczku, i znalazłam to:
Lubię błękity i drewno. To mi się z radosnym latem kojarzy.
A do tego wesoła majowa piosenka, którą często sobie wyśpiewuję przy myciu naczyń na przykład
O, właśnie zauważyłam, że Adela ma ładną sukienkę. Niebieską!
Miłego dnia!!!
Kochani, potwierdzam, że w zdrowym ciele... zdrowe cielę.
Musiałam znowu powalczyć z kryzysem. Są takie dni, gdy zdycham po prostu. Wczoraj przeprosiłam znajomych z facebookowej grupy wsparcia i poprosiłam o wyżalenie się, ile wlezie. Pożalili się i inni, ale w sumie dostałam sporo ciepła i życzliwości.
Wnioski banalne: nie ma co się katować wymaganiami i wymyślać sobie od leni. Odpuścić, choć trudno się rozstać z myśleniem, że wszystko powinniśmy robić na tzw. tip-top. Taka frustracja potęguje stres, a stres chorobie nie służy (a raczej służy - i to jak!).
Jedna z pań napisała o ruchu. Że gdy go nie uskutecznia, potrafi cały dzień przeleżeć w łóżku z braku energii, więc choćby miała się zmuszać, chodzi przynajmniej na spacery - to jej pomaga.
I wiecie... Wczoraj dzieci (syn z kolegą) wyciągnęły mnie na basen. To był genialny pomysł! Odżyłam, doprawdy Od razu więcej energii.
Za chwilę zabieram się za domową pańszczyznę, a potem romantyczny spacerek. Mam ochotę poparadować po mieście w pewnej długiej spódnicy w kolorze chabrów Upolowałam za całe 4 złote!
Miłego...
Witajcie niedzielnie
Od Wielkanocy chodzi po mnie ta pieśń.
Piegowata tyle radości w Twoich słowach.
Przepiękny ten błękitny stolik. Ja też lubię błękity, jednak do mojej urody nie wszystkie odcienie pasują. Mnie jest ładnie w czerwieni. Za to w domu o którym marzę, będzie taki błękitny stolik i komoda. I okiennice, i stary sad.
Super, że znalazłaś grupę wsparcia. Nie ma to jak drugi, przyjazny człowiek.
Co do aktywności, to popieram w pełni. U mnie skuteczne jest nadanie rytmu, wydzielenie konkretnej aktywności, dni i pory. Wtedy łatwiej o regularność, a potem już samo się kręci i naprawdę człowiek lepiej się czuje.
I jeszcze chabrowa spódnica.
Witajcie.
Lilko, gdy mieszkałam jeszcze z rodzicami i rodzeństwem, moi rodzice mieli okazję wynająć domek z podwórzem i sadem. Mój tata-romantyk (nie mogę się zdecydować na pisownie, bo czasem traktuję "tatę" i "mamę" jak imiona, a czasami jak... rzeczownik ) natychmiast chciał się tam wprowadzać, ale trzeźwa mama zwróciła uwagę na mankamenty mieszkania (grzyb). Byłam zachwycona perspektywą porannych spacerów po rosie w sadzie i żałowałam, że do tego nie doszło. A jak pięknie byłoby teraz, wiosną!
Mój dobry nastrój nadal się utrzymuje, co mnie bardzo cieszy i dodatkowo pozytywnie "nakręca". Mam energię, zdążyłam z rana zrobić mnóstwo pożytecznych rzeczy i w ogóle zorganizowana jestem jak nie ja Z synem stoczyłam długą i krwawą (no... w przenośni! ) batalię, która skończyła się kapitulacją małoletniego: zmywa właśnie naczynia zalegające w zlewie od wczoraj rano - bo się uparłam, że on to zrobi i za nic go nie wyręczę. Posunęłam się do rękoczynów i wyrwałam mu telefon z dłoni oświadczając, że oddam, gdy spełni moje polecenie. Ot, życie z nastolatkiem...
...Mój kot szaleje właśnie na dywanie ze znalezioną gdzieś chusteczką higieniczną
A ja mam na dziś dwie ciekawe książki i poczytam po kawałeczku z każdej. Zdarza mi się czytać dwie naraz.
Cześć ekipo
Wspaniałe wieści Piegusko. Odebranie telefonu zawsze skutkuje.
Kochani zostałam zaraportowana za pisanie prawdy na forum. Jeśli mnie zbanują to chcę żebyście wiedzieli, że to był jedyny sposób żeby mnie uciszyć. Szkoda, że wolno na forum szydzić z ludzi, wyzywać ich, kłamać na ich temat, ale prawdy już w samoobronie mówić nie można.
Cóż płakać nie będę, jak to mówią natura nie znosi próżni. Pozdrawiam.
Strony Poprzednia 1 … 215 216 217 218 219 … 232 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » moje cudowne życie po rozwodzie
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024