moje cudowne życie po rozwodzie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » moje cudowne życie po rozwodzie

Strony Poprzednia 1 209 210 211 212 213 232 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 13,651 do 13,715 z 15,029 ]

13,651 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-03-10 10:33:41)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:

Dzień dobry!
Widziałam już przebiśniegi i zieloną łodyżkę liliowca. Jeszcze przymrozek na dachach, ale przyroda już się budzi.
Właśnie piję sobie kawusię, słucham muzyki i... dobrze mi...

Dzień dobry wszystkim smile

Lubię rozpocząć sobotę od tak przyjemnej wizualizacji. Mnie się również podoba Twój sposób na singielskie życie, i Piegowatej. Żyjecie sobie w zgodzie ze sobą, dbacie o siebie, o więź z dziećmi. Każda z Was jest inna. Symbi spokojna w delektowaniu się przyjemnościami, a Pieguska radośnie-spontaniczna. Nie zamykacie się na nowe, ale też nie tracicie czasu na żale z powodu singielstwa, tylko korzystając z życia jesteście jednocześnie otwarte na satysfakcjonujące Was znajomości. Ja tak to widzę, nie wiem czy dobrze. Symbi napisałaś ostatnio o swoim związku i rozstaniu. Dla mnie to bardzo cenne świadectwo. Ja uważam, że Ty przeszłaś najgorszy typ zdrady, podwójny. Nie wiem czy ja umiałabym coś takiego przeżyć i odbudować siebie na nowo.
Niektórzy zostawiają w tym miejscu bardzo osobiste przeżycia, cenne życiowe wnioski. Ja się cieszę, że mogę się uczyć o takich doświadczeniach od innych. To wielkie szczęście mieć okazję poznawać tyle różnych osobowości. Ja wcześniej nie rozumiałam ani Symbi, ani Feniks, ani Snake'a, ani wielu innych. Piotrka nadal nie rozumiem, chyba jesteśmy zbyt różni, zawsze czymś mnie zaskakuje. Jego życzenia wydały mi się takie radosne i od serca, że aż mi głupio było że nie mam czasu na ładniejsze podziękowania dla Niego. Nigdy wcześniej nie pomyślałam, że jest wrażliwy, ale czytając ostatni wpis tak zrobiłam.
Dzięki temu, że nie poszłam sobie z forum jestem bogatsza o tę wiedzę i mogę ją wykorzystywać w relacjach z ludźmi w realu. Najbardziej to rozumiem Pieguskę, bo w wielu sprawach myślimy podobnie. Nie chodzi o to żeby powielać kogoś, ale żeby rozumieć bardziej ludzkie wybory i reakcje.

Dziękuję wszystkim za fajne nutki, które się tu pojawiają. Dosłownie i w przenośni. smile

Zobacz podobne tematy :

13,652 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2018-03-10 10:45:38)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:
Symbi napisał/a:

Dzień dobry!
Widziałam już przebiśniegi i zieloną łodyżkę liliowca. Jeszcze przymrozek na dachach, ale przyroda już się budzi.
Właśnie piję sobie kawusię, słucham muzyki i... dobrze mi...

Dzień dobry wszystkim smile

Lubię rozpocząć sobotę od tak przyjemnej wizualizacji. Mnie się również podoba Twój sposób na singielskie życie, i Piegowatej. Żyjecie sobie w zgodzie ze sobą, dbacie o siebie, o więź z dziećmi. Każda z Was jest inna. Symbi spokojna w delektowaniu się przyjemnościami, a Pieguska radośnie-spontaniczna. Nie zamykacie się na nowe, ale też nie tracicie czasu na żale z powodu singielstwa, tylko korzystając z życia jesteście jednocześnie otwarte na satysfakcjonujące Was znajomości. Ja tak to widzę, nie wiem czy dobrze. Symbi napisałaś ostatnio o swoim związku i rozstaniu. Dla mnie to bardzo cenne świadectwo. Ja uważam, że Ty przeszłaś najgorszy typ zdrady, podwójny. Nie wiem czy ja umiałabym coś takiego przeżyć i odbudować siebie na nowo.
Niektórzy zostawiają w tym miejscu bardzo osobiste przeżycia, cenne życiowe wnioski. Ja się cieszę, że mogę się uczyć o takich doświadczeniach od innych. To wielkie szczęście mieć okazję poznawać tyle różnych osobowości. Ja wcześniej nie rozumiałam ani Symbi, ani Feniks, ani Snake'a, ani wielu innych. Piotrka nadal nie rozumiem, chyba jesteśmy zbyt różni, zawsze czymś mnie zaskakuje. Jego życzenia wydały mi się takie radosne i od serca, że aż mi głupio było że nie mam czasu na ładniejsze podziękowania dla Niego. Nigdy wcześniej nie pomyślałam, że jest wrażliwy, ale czytając ostatni wpis tak zrobiłam.
Dzięki temu, że nie poszłam sobie z forum jestem bogatsza o tę wiedzę i mogę ją wykorzystywać w relacjach z ludźmi w realu. Najbardziej to rozumiem Pieguskę, bo w wielu sprawach myślimy podobnie. Nie chodzi o to żeby powielać kogoś, ale żeby rozumieć bardziej ludzkie wybory i reakcje.

Dziękuję wszystkim za fajne nutki, które się tu pojawiają. Dosłownie i w przenośni. smile

Lilko a ja mysle ze my wszyscy jestesmy jak zbiory ktore maja ze soba jakies wspolne punkty a czasem nawet podzbiory wink Z niektorymi wieksze z innymi mniejsze a jeszcze z innymi tylko sie delikatnie "stykamy". Chce przez to powiedziec ze jestesmy w stanie przy odrobinie dobrej woli z kazdym znalezc nic porozumienia w jakiejs kwestii a w innych poprostu trzeba chyba  przemilczec i uszanowac ze ktos mysli inaczej. Ja widze moje wspolne pozdbiory z kazdym z Was, z Toba wrazliwosc na czyjes problemy i chec pomocy i ( choc w moim wydaniu czasem lekko agresywną big_smile), z Piegowata umiejetnosc doceniania najwazniejszych spraw w zyciu (zdrowia, bliskich) a z Symbi chyba dosc konkretne podejscie do zycia i takie hmm "babskie jaja" wink
EDIT: teraz mi przyszlo do glowy ze nawet z Lou by sie cos znalazlo: zamilowanie do ładnych perfum ^^

13,653 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-03-10 11:19:17)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Emocje opadły, spróbuję jeszcze raz przeanalizować wpis Krejzi.
To nie jest atak a działanie w dobrej woli.

Krejzi, też kiedyś tak robiłam jak Ty u nas na wątku, że na oślep broniłam jednych, nie zważając jednocześnie na drugich. Miałaś prawo wyrazić swoje zdanie. Mniej nieporozumień powstaje jednak kiedy się pisze  z pozycji "ja". Gdyby napisać "ja nie rozumiem zachowania Symbi i pozostałych, słowa Symbi uważam za zbyt raniące, myślę, że Lou mogła się poczuć przez nie bardzo dotknięta", to było w porządku. I wtedy każdy mógłby na spokojnie odpowiedzieć dlaczego nie zareagował.
Nic dobrego natomiast nie przychodzi kiedy mówimy "ty jesteś taka i owaka". Oceny, a już na pewno obrażanie innych tworzą mur niezgody.
Najlepiej dla sedna sprawy czyli pomocy dla Lou, byłoby odnieść się tylko i wyłącznie do samego zdarzenia w myśl złotej zasady "tu i teraz". Można zapytać właśnie dlaczego tak zrobiliście. Bo ludzie mają prawo do własnych myśli i decyzji, choć mogą nam się one zupełnie nie podobać. Jednego do czego nie maja prawa to poniżać innych i ubliżać im. Ale nawet kiedy im się to zdarzy, bo są tylko ludźmi to powinni przeprosić. A kiedy przeproszą to w dobrym tonie jest przyjąć przeprosiny. Bo szczere przepraszam i szczere wybaczam leczy obie dusze.

Powiem tak, dla mnie słowa Symbi były za mocne. Ja nie ciągnięta za język nie powiedziałabym ich. Ale z drugiej myślę, że to może nie jest źle, że ktoś je jednak wypowiedział. Być może dzięki temu, za jakiś czas skłonią Lou do autorefleksji. Ja tu nie wnikam jaka jest Lou, jakie było jej małżeństwo. Ja widzę, że ona cierpi i jak już mówiłam, dopóki nie zostaną uznane jej uczucia, ona nie przyjmie żadnych sygnałów od nas.
Dziś myślę, że gdyby tak nie wzbudzać emocji niepotrzebnie, gdyby nauczyć się samemu pozytywnej komunikacji i jednocześnie brać poprawkę na braki w tym zakresie u innych, to można by uniknąć wielu nieprzyjemnych sytuacji.

Dlatego tak lubię rozmawiać z Dżo, który stosuje język przyjaźni. Co w tym złego? Ja nie wiem. Wiem natomiast, że dzięki temu można się porozumieć, a przynajmniej przedstawić swoje stanowiska.

Mam nadzieję, że z tej kłótni wyniknie coś dobrego, coś dobrego dla Lou.

13,654

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Podoba mi się Twoje podsumowanie Feniks. smile

13,655 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-03-10 11:58:50)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Mnie się w ogóle podoba Wasza poranna, pozytywna i mądra wymiana zdań. Myślę, że nie muszę już nic dodawać od siebie. Za to trochę się poskarżę, choć właściwie już mi lepiej.
Dążę w swoim życiu do samoakceptacji. Widzę, jakie to potrzebne i ważne. A jednak siedzi we mnie taka poganiaczka i "opierdzielaczka", która mnie gani za różne niedociągnięcia wink Jednocześnie tkwi buntowniczka, która temu się opiera. To potrafi umęczyć! To wyłazi ze mnie zwłaszcza przed świętami, kiedy jest więcej spraw do ogarnięcia.
Dzisiejszy dzień mi się zaczął od frustracji. Jestem już zmęczona, a tu jeszcze tyle dnia przede mną.
Moje dziecko miało przystąpić do bierzmowania. Wiele razy już pisałam, że średni ze mnie katolik, ale obiecałam kiedyś, że wychowam nasze dziecko po katolicku - pierwsza komunia, bierzmowanie, święta, niedziele... Tak chciał mąż, a m nie to nie przeszkadzało. Nie kłóci się to z moim sumieniem, choć bywa niewygodne. Mimo wszystko nie mówię nie naszej (dominującej) religii, pod wieloma względami jest mi bliska.
Zdarza mi się jednak ulec lenistwu i odpuścić sobie niedzielną mszę, ciężko mi się zmusić do systematyczności, a mały, jak zauważyłam, zaczyna to wykorzystywać. No, dobra, to jeszcze nie taki dramat, jakoś mu to wytłumaczę. Moja frustracja dotyczy bierzmowania. W tym roku rocznik syna rozpoczął przygotowania, ale ponieważ syn był pod opieką ojca, zupełnie się tą sprawą nie przejmowałam, co gorsza - zapomniałam na śmierć. Owszem, słyszałam coś o tym we wrześniu, ale zaabsorbowana innymi rzeczami, nie dopilnowałam. Potem próbowałam się skontaktować z jednym z ojców z parafii - bezskutecznie, nie mogłam go zastać. Sprawa się przeciągnęła, zwłaszcza że dzieciaki odbywają intensywne, ale rzadkie całodzienne spotkania przygotowawcze. Rozmawiałam o tym, gdy przyszedł ksiądz po kolędzie. Powiedział, że nie powinno być problemu z dołączeniem syna do grupy. Uspokojona czekałam, aż da mi znać o spotkaniu moja szwagierka, która ma syna w tym samym wieku, co mój. No i dziś poszłam z młodym na to spotkanie, grzecznie przedstawiłam sprawę prowadzącemu zakonnikowi, a ten mi na to - że nie można już dołączyć mojego dziecka, że może zacząć przygotowania od przyszłego roku.
Nie stała się żadna tragedia, ale zła jestem na siebie, że mi się rzeczywistość w szwach rozłazi. Do tego jeszcze posiałam gdzieś klucz od mieszkania i mam tylko nadzieję, że stało się to w domu, a nie gdzieś na ulicy.
I tak, cholera, wiecznie coś "sieję", o czymś zapominam, coś pomylę, coś mam niezrobione. Tego czasami serdecznie u siebie nie znoszę.
Teraz powinnam brać się w garść, robić obiad, odkurzać mieszkanie, a tak się z rana zestresowałam i nazłościłam, że odechciewa mi się wszystkiego.
Są takie momenty, że chciałabym gdzieś wyjechać daleko, zatrzasnąć drzwi za sobą, mieć to wszystko w nosie.

Serdecznie gdzieś mam opinię ojca syna, ale już słyszę te ataki na mnie, to gadanie, jaka to ze mnie matka... Sama tak się dzisiaj czuję.
Kurde, inne kobiety wszystko mają tip-top, zapięte na ostatni guzik, u szwagierki w domu wszystko wręcz wylizane, a dzieci - chodzące ideały z samymi piątkami w szkole... Ja nie daję rady być taka perfekcyjna, nie mam siły sad

13,656

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Za to trochę się poskarżę, choć właściwie już mi lepiej.

...a jak już zaczęłam o tym pisać, rozżaliłam się na nowo sad

13,657 Ostatnio edytowany przez Symbi (2018-03-10 12:24:05)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Piegowata, choć teraz Ci źle, dostrzeż dobre strony. W tym roku nie, ale w następnym roku będzie miał kolejną szansę na bierzmowanie. Nie jest to zupełnie zamknięta droga.
Lilko, jedną z kwestii, które poruszałam z psychologiem ja, była kwestia reakcji na komentarze innych na temat tego, co ja 100 lat temu pisałam w necie. i padło wtedy takie stwierdzenie, że trzeba liczyć się także z krytyką, nie tylko pochlebstwami. Trzeba umieć przyjmować wszystko i nauczyć się podchodzić do siebie obiektywnie. Jak już wcześniej zaznaczyły dziewczyny, sporo osób podchodziło do Lou z sympatią ot tak, ale po kolei każdy sobie odpuszczał. Ja też od początku chciałam wyrazić swoje współczucie dla Lou, zrozumienie dla procesu przez który przechodzi, "babską" solidarność, dać nadzieję, że będzie dla niej lepszy czas, a w odpowiedzi usłyszałam, że się wymądrzamy.
Co do mojego świadectwa, nie byłabym obiektywna, gdybym twierdziła, że ja w żadnym stopniu nie przyczyniłam się do rozwodu. Choćby to, że mogłam przyjąć męża, dać mu szansę. Może do tej pory byłabym mężatką, a może nie. Jest taka scena w kinowej ekranizacji "Seksu w wielkim mieście", gdzie jedna z bohaterek wraz z mężem udają się do terapeuty omówić kwestię zdrady męża i dalszego sensu istnienia małżeństwa. I wtedy mąż mówi, że przecież żona składała mu przysięgę, że będzie z nim także na złe, i że ta przysięga nadal ją obowiązuje. Ja też przysięgałam, na dobre i złe, że małżeństwo będzie zgodne i trwałe, że wytrwam. A jednak nie dotrzymałam obietnicy. Złożyłam pozew.
I macie rację, co do spokoju i "babskich jaj". W małżeństwie reagowałam bardzo emocjonalnie i na pozytywy i na negatywy, byłam jedną wielką nadreaktywną emocją, teraz jestem oazą spokoju. Nie zmienił mi się charakter, ale brak jest czynników powodujących sytuacje zapalne a i ja stałam się jakaś odporniejsza. A "babskie jaja" między innymi przyczyniły się do rozstania, bo ja po prostu dawałam sobie radę bez niego, po prostu nie czuł się potrzebny, a nie wierzył, że można kochać od tak, po prostu za jego obecność i możliwość oddychania tym samym powietrzem.

13,658

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Za to trochę się poskarżę, choć właściwie już mi lepiej.

...a jak już zaczęłam o tym pisać, rozżaliłam się na nowo sad

Rozpieść się więc dzisiaj, może piwo czy wino sobie strzel wieczorem, albo popsikaj się perfumami, albo weź kąpiel, albo wszystko razem.
Ja też nie jestem perfekcyjna, ale do licha nie jesteśmy królowymi brytyjskimi, żeby się tym przejmować.
Liczę na pozytywne doświadczenia i opis wrażeń po robieniu pesto i wykorzystaniu liści rzodkiewki.

13,659

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Za to trochę się poskarżę, choć właściwie już mi lepiej.

...a jak już zaczęłam o tym pisać, rozżaliłam się na nowo sad

Rozpieść się więc dzisiaj, może piwo czy wino sobie strzel wieczorem, albo popsikaj się perfumami, albo weź kąpiel, albo wszystko razem.
Ja też nie jestem perfekcyjna, ale do licha nie jesteśmy królowymi brytyjskimi, żeby się tym przejmować.
Liczę na pozytywne doświadczenia i opis wrażeń po robieniu pesto i wykorzystaniu liści rzodkiewki.


Niech ino marchewka urośnie smile
Wiesz, ja bywam wybitnie nieperfekcyjna i to mnie, za przeproszeniem, wkurrrrr...
Pozdrawiam. Idę wreszcie ogarniać życie.

13,660

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witam popołudniowo smile

Wypijmy za zdrowie naszych wątkowych net-facetów smile

https://static.independent.co.uk/s3fs-public/styles/article_small/public/thumbnails/image/2017/08/16/12/whiskey-best-world-aldi.jpg

13,661 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-03-10 18:51:18)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Piegowata, co do bierzmowania, to rzeczywiście długa procedura przygotowawcza jest, u nas 2 lata. Lepiej dla Twojego syna, że zrobi to bez pośpiechu i może bardziej świadomie. Być może będzie chciał kiedyś ślub kościelny to mu się przyda. Jeden rok nie zrobi mu różnicy.
A mężowi to bym nawet nie tłumaczyła, bo i tak nie zrozumie. I uważaj, żeby Cię w sądzie nie wykiwał. Te sprawy powinny być dla Ciebie priorytetowe. Tu nie możesz zawalić. Pietruszka dobrze Ci doradzała. Przemyśl czy Ty się aby za bardzo nie cackasz z mężem, bo piszesz że chory i nie może zarabiać, ale na wyjazdy i na nową kobietę to ma kasę. Tak mi się skojarzyło, ale jak dokładnie jest to Ty wiesz najlepiej. Jak dla mnie to pierwsze powinien wypełnić zobowiązania wobec syna, a później balować.

Myślę też, że nie jest dobrze porównywać się z innymi. Mój psycholog mówił, że nie ma co robić tragedii ze swoich cech tylko albo dobrze je wykorzystać, albo zaakceptować, a zmieniać to co możliwe i co utrudnia funkcjonowanie. Ja myślę, że takiemu perfekcjoniście to też się ciężko z tą cechą żyje. Ciągła presja. Ale korzyść taka że wszystko ma ogarnięte. Ja nie sądzę żeby przyszło Ci łatwo zmienić to swoje roztargnienie, więc może lepiej będzie je zaakceptować, jakoś nauczyć się z nim żyć.
Co do porządków domowych to dawniej miałam wszystko na błysk, ale stopniowo zaczęło ubywać mi sił, więc już nie ogarniam tak dokładnie wszystkiego. Długo mnie to dołowało psychicznie, ale teraz udało mi się to zaakceptować i trochę wyluzować. Ja mam o tyle łatwiej, że mi ma kto pomóc, a Ty większość i prac domowych i innych spraw załatwiasz sama, bo syn jeszcze mało Ci pomaga. Do tego jeszcze dochodzi Twoja choroba. Dlatego nie ma się co dziwić, że czasami czegoś nie zrobisz lub zapomnisz.

13,662 Ostatnio edytowany przez dżdżownick (2018-03-10 19:48:59)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Witam popołudniowo smile

Wypijmy za zdrowie naszych wątkowych net-facetów smile

Tym razem ja w imieniu net-facetów - dziękuję smile I piję za zdrowie net-kobiet, bez wyjątków smile

Odnośnie cudownego życia po rozwodzie... naszły mnie myśli po przeczytaniu wyżalenia Piegowatej. Gdy czytałem o tym, że u Ciebie Piegowata, nie jest poukładane a u innych na pewno na tip-top, to pomyślałem, że gdybym był wolny, chyba fajnie byłoby spróbować układać życie z kimś takim, jak Ty. "Tip-top" już na samą myśl wprawia mnie w zmęczenie. Napisałaś w Limerykach, że szukałaś jakiejś piosenki, którą tu kiedyś zamieściłem. Nie pamiętam, ale może odpowiednia byłaby piosenka Liliany Urbańskiej o życiu?
Zaczyna się przy 20.37 na tej płycie:

Ps. Krejzi, jeśli tu zaglądasz, pożycz nam czasem Naprędka do Limeryków. Więdną bez Niego smile No i... last but not least... GRATULACJE smile

13,663

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Chłopaki, wybaczcie żę tak późno, ale i ja życzę Wam spełnienia marzeń i radości w życiu.
Niech trwa, co dobre, a co złe, niech pójdzie w niepamięć!

13,664

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Niestety, ja mam dziś dzień tak paskudny, jak już dawno się nie zdarzyło. A jeszcze się nie skończył. Może coś więcej napiszę, jak się sprawa wyjaśni.

13,665

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Uuuuuch! Poszedł mój syn po południu do kolegi, nie raczył mnie o tym powiadomić, rozładował mu się telefon, a ja wiedziałam tylko tyle, że kolega mieszka gdzieś za naszym parkiem. A park swego czasu cieszył się złą sławą. Raczył wrócić kwadrans po dziewiątej wieczorem. Od zmysłów odchodziłam! Zła jestem na siebie, że nie wypytałam go wcześniej o szczegóły, nie ustaliłam pory powrotu. Kurczę, dopiero chyba teraz rozumiem, co dziewczyny na "Błędzie..." mają na myśli pisząc o przytłoczeniu odpowiedzialnością. Do tej pory tego nie czułam, dawałam radę i cieszyłam się z bliskości mojego dziecka.
Megastres.
Zgodnie z radą Symbi sączę teraz grzane piwo, ale chyba nawet niespecjalnie się tym cieszę. Czuję się jak przekłuty balon.

Lilko, ani się z byłym cackam, ani nie cackam. Po prostu nie ma teraz relacji, nie ma kontaktu.
To prawda, że całe życie "jechał" na swoim inwalidztiwie, nauczył się tego jeszcze jako dziecko. Jego rodzice niejedno sobie dzięki temu wyszarpali. Zapomogi, remonty... Nie potępiam, gdybym miała możliwość, też bym skorzystała. Ale gdy mi dzisiaj syn opowiedział, co tatuś wyprawiał, po moim odejściu - zdębiałam.
Coś tam syn skomentował, a ja nawet nie miałam argumentów na obronę ojcowskiego autorytetu. Powiedziałam mu tylko, że chciałabym o tacie mówić same wspaniałe rzeczy i przykro mi, że się tak nie da. Daruję sobie opisywanie na forum.
Daleka jestem od pozowania na święta ofiarę, też mam swój wklad, ale gdy o nim teraz myślę - mam ochotę jakieś szydło wyciągnąć i dźgać na oślep! Za to, co zrobił naszemu dziecku, za to, że w nosie ma wszystkich łącznie z samym sobą, za to, że jest skończonym cymbałem!
Że też ja takiego wybrałam.

13,666 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-03-11 01:19:41)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Tak sobie pomyśłałam, że dopiszę... smile
Mnie z Lou łączył podobny muzyczny gust.
Dobranoc.

13,667

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Powitać.  Dzieki za zyczenia choc nigdy nie slyszalem o takim święcie.   
Tzn do wczoraj . Dostalem torcik od znajomych wraz z mila wizytą.  Mam syna w ten weekend i odżywam. Jak to bedzie kiedys gdy sie dzieciaki rozjada po swiecie? Ale teraz jest dobrze -inni narzekaja ciagle jakies scysje z dziecmi. U mnie sie to skonczylo. Chyba doroslismy. Kurde zawsze czulem ze starsze dzieci to MNIEJSZY klopot.

13,668 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-03-11 10:01:27)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry Ekipo. smile
Pięknie się dziś niedziela zapowiada.

Piotr Introwertyk napisał/a:

Jak to bedzie kiedys gdy sie dzieciaki rozjada po swiecie? (...) Kurde zawsze czulem ze starsze dzieci to MNIEJSZY klopot.

Ja pojadę za swoją córką nawet do Australii. big_smile Już dawno temu powiedziałam mężowi, że jak nasze dziecko zamieszka za granicą to my też. Nie żeby się narzucać, ale żeby mieć kontakt z Nią i z wnukami. smile

Mi właśnie jest ciężej kiedy córka rośnie. Nie chodzi o to, że nie potrafimy się dogadać, ale o to że nie mogę znieść jak ktoś robi jej przykrość, czytaj inne dzieci, nauczyciele. Naprawdę strasznie mnie to dołuje. Chciałbym oszczędzić jej złych rzeczy, choć wiem, że to niemożliwe.

13,669

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Cześć, czołem smile
Moje odczucia i doświadczenia rodzicielskie są takie, że każdy wiek dziecka, niesie i radości, i chwile wielkiej satysfakcji - ale i wyzwania. Zdarzało mi się płakać z powodu zachowań synaa
Największy sentyment ma do czasów, kiedy był maluszkiem. Ta więź jest absolutnie niepowtarzalna na żadnym innym etapie życia, w żadnej inne relacji. Tęsknię za ty noszeniem na rękach, przytulaniem pachnącego dzidziusiem ciałka, chodzeniem za rękę (nooo... akurat za rękę to mój mały niespecjalnie lubił chodzić, wyrywał się do samodzielności, a ja mu na to pozwalałam, gdy tylko nie groziło to niczym niebezpiecznym), pokazywaniem każdej trawki, robaczka i kropelek rosy. To było cudowne i bajeczne.
Bardzo szybko odczułam że moje dziecko to odrębna osoba, że muszę je wypuścić ze swoich objęć - i godzę się na to, szanuję to.
Pamiętam, jak pierwszy raz pozwoliłam mu samemu pójść do cioci, mojej siostry. Przeprowadziłąm go przez ruchliwą ulicę, a te mniejsze już miał pokonać sam. Stanęłam na ulicy i patrzyłam, jak szedł coraz dalej i dalej, stawał się coraz mniejszy i mniejszy... To było tak symboliczne i wymowne, że miałam ochotę napisać o tym jakiś wiersz.
Gdy został u ojca, dostałam ostrą szkołę życia. Większego bólu jeszcze nigdy nie przeżyłam. Ale przeżyłam, dałam radę, a syna nie straciłam.

Dziś mój "mały" dorasta i bywa czasem trudno. bardzo emocjonalnie też odreagowywał nasze problemy z jego ojcem. Ale staram się być świadoma, przydają mi się różne refleksje i przede wszystkim dystans do tych historii. To ostatnie okazuje się najlepszym lekarstwem. Sądzę, że w sumie się dogadujemy. Staram się też nie zapominać o tym, co powiedziałam mi kiedyś koleżanka: "Pozwól synowi być sobą".

13,670

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Trochę błędów mi się wkradło. Wybaczycie, czy mam edytować?
Tempo mojego komputera jest obłęęęęędne. wink

13,671 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-03-11 11:06:30)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Czego najbardziej boję się jako rodzic, to żeby mi dziecko nie zeszło na złą drogę.
Mam koleżankę, której syn brał dopalacze. Był po nich tak agresywny, że własna matka musiała się przed nim ratować, wzywając policję. Opowiadała mi: "Nie wiedziałam, czy się żywa obudzę". Na szczęście chłopak wyszedł z tego, ale zmiany w psychice są zauważalne.
Znam jeszcze jedną taką historię, tym razem z chorobą psychiczną w tle. Matka tego faceta, mojego rówieśnika, kobieta już ponadosiemdziesięcioletnia, rozpłakała mi się kiedyś w ramionach i powiedziała: "Wiesz, przeklinam macierzyństwo!"
Gdy o tym myślę, to mam lodowaty dreszcz. Obym nigdy nie przeklęła macierzyństwa!
Bogu dzięki tego faceta też jakoś wyciągnięto lekami z najgorszego stanu.

13,672

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Piotrze, a w jakim wieku masz dzieci?

13,673 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-03-11 11:40:23)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:

można kochać od tak, po prostu za jego obecność i możliwość oddychania tym samym powietrzem.

No, właśnie - taka miłość jest według mnie najpiękniejsza, bo z wyboru, z nieprzymuszonej woli.
Mnie się nie zawsze udaje odnaleźć właściwe słowa, dlatego kiedyś chyba uraziłam dziewczyny z "Błędu..." stwierdzeniem, że mnie nikt nie musi niańczyć.
Ale to prawda, poradzę sobie ze wszystkim, choć za wsparcie zawsze będę wdzięczna. Ja chcę z kimś być właśnie dlatego, żeby patrzeć w tym samym kierunku, oddychać tym samym powietrzem, cieszyć się sobą nawzajem.
Pięknie to ujęłaś, dziękuję smile

13,674

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry!
Piegowata, to dopiera stres przeżyłaś. Dobrze, że wszystko dobrze się skończyło.
Ja też mam podobne obawy co Ty w kwestii wychowania dzieci. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystko zależy ode mnie, ale też od towarzystwa, w jakie wpadną. Boję się nie tylko kontaktu z substancjami psychoaktywnymi, ale też tego, że będą niezaradni, że zamiast iść do pracy, będą siedzieć i grać na komputerach. Mam koleżankę, która ma straszne problemy z synem, który z kolei brał dopalacze. Ostatnio o 6 rano przyszła do nich policja, bo chciano przesłuchać tego syna, bo się nie stawiał na komisariat w jakiejś tam sprawie, ale chłopak nie wpuścił nikogo do swojego pokoju. W moich stronach mówi się 'mały dzieci, mały kłopot, duże dzieci, duży kłopot'.
W tym tygodniu idę na spotkanie z terapeutą w sprawie uzależnień od komputera, mam nadzieję, że nie będę musiała wykorzystywać wiedzy w praktyce.

13,675 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-03-11 11:55:38)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Symbi, bardzo jestem ciekawa, czego się dowiesz na tym spotkaniu. Moje dziecko też uwielbia telefon, komputer i granie oraz filmiki na Youtube. Niektóre z tych filmików są ciekawe, ale nie brak takich, które uważam po prostu za kretyńskie.
Nie chce ani na karate, ani na aikido, ani na piłkę, lubi sobie w domu posiedzieć, choć widzę też, że chętnie spędza czas z kuzynami czy kolegami i to mnie trochę uspokaja.
Powiedziałam mu wczoraj kilka słów na temat przepadania na całe wieczory nie wiadomo gdzie, ale z drugiej strony - zachował się jak normalne, zdrowe dziecko.
Muszę to sobie jeszcze przemyśleć i ustalić jakieś rodzicielskie wytyczne.

13,676

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Piotrze, a w jakim wieku masz dzieci?

Gimnazjum i studia. Mają swoj rozum i wazne aby chcialy ze mna rozmawiac- a chcą co mnie bardzo cieszy.

13,677

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piotr Introwertyk napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Piotrze, a w jakim wieku masz dzieci?

Gimnazjum i studia. Mają swoj rozum i wazne aby chcialy ze mna rozmawiac- a chcą co mnie bardzo cieszy.

To super smile Fajnie jest żyć w przyjaźni z rodzicami. Ja teraz mam taką przyjazną relację z Mamą i ogromnie to cenię.

13,678

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

(...) "Pozwól synowi być sobą".

To zdanie przewija się w literaturze psychologicznej. Dziecko czy dorosły, musi być sobą, aby być w pełni szczęśliwym. Być sobą i akceptować swoją indywidualność, a nawet ją lubić i doceniać. smile

Symbi napisał/a:

W tym tygodniu idę na spotkanie z terapeutą w sprawie uzależnień od komputera, (...)

Symbi, jeśli znajdziesz czas to napisz co Cię zaciekawiło na tym spotkaniu. Ja obserwuję, że dzieci i młodzież w większości nie mogą odkleić ręki od telefonu lub komputera. Ja swojej córce musiałam wprowadzić radykalne normy, bo ona sama nie zrezygnowałaby z tej aktywności, zawsze były jakieś gry z innymi użytkownikami, messengery, snapy i inne. To jest bardzo wciągające, tak bardzo że dziecko traci inne zainteresowania i nie chce mu się dosłownie nic. A kiedy tak uciąć, to po krótkim czasie wraca ochota na inne aktywności.

PS. Nie przejmuj się błędami Piegusko, każdy je tu popełnia, ja zwłaszcza jak piszę w pośpiechu.

13,679

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:

Co do mojego świadectwa, nie byłabym obiektywna, gdybym twierdziła, że ja w żadnym stopniu nie przyczyniłam się do rozwodu. Choćby to, że mogłam przyjąć męża, dać mu szansę. Może do tej pory byłabym mężatką, a może nie. Jest taka scena w kinowej ekranizacji "Seksu w wielkim mieście", gdzie jedna z bohaterek wraz z mężem udają się do terapeuty omówić kwestię zdrady męża i dalszego sensu istnienia małżeństwa. I wtedy mąż mówi, że przecież żona składała mu przysięgę, że będzie z nim także na złe, i że ta przysięga nadal ją obowiązuje. Ja też przysięgałam, na dobre i złe, że małżeństwo będzie zgodne i trwałe, że wytrwam. A jednak nie dotrzymałam obietnicy. Złożyłam pozew.
I macie rację, co do spokoju i "babskich jaj". W małżeństwie reagowałam bardzo emocjonalnie i na pozytywy i na negatywy, byłam jedną wielką nadreaktywną emocją, teraz jestem oazą spokoju. Nie zmienił mi się charakter, ale brak jest czynników powodujących sytuacje zapalne a i ja stałam się jakaś odporniejsza. A "babskie jaja" między innymi przyczyniły się do rozstania, bo ja po prostu dawałam sobie radę bez niego, po prostu nie czuł się potrzebny, a nie wierzył, że można kochać od tak, po prostu za jego obecność i możliwość oddychania tym samym powietrzem.

Symbi ja mam takie ogólne przemyślenia np. co do decyzji po zdradzie. To sprawa bardzo indywidualna. Tylko osoba zdradzona ma prawo do niej, inni owszem mogą i powinni wypowiedzieć swoje zdanie, żeby pokazać możliwe skutki różnych dróg, ale decyzja jest samego zainteresowanego, bo i odpowiedzialność jego.
Zresztą każda droga ma plusy i minusy.
Ty się rozwiodłaś, ale masz spokojne życie, nie szarpiesz sobie nerwów ani zdrowia, martwiąc się czy mąż nie wzdycha do innej. Dzieci mają bezpieczny dom. Nikt nie może przewidzieć co by się stało gdybyś dała szansę. Może zdradzałby Cie nadal i okłamywał, a Ty cierpiałabyś, a za kilka lat i tak by odszedł. Pamiętasz jak Kaja ciężko przeżyła kolejną zdradę po daniu szansy.

Dlatego każdy powinien dokładnie przeanalizować swoją sytuację, przyjrzeć się swoim predyspozycjom psychicznym, rozważyć dobro dzieci i przede wszystkim czy zachowanie zdradzającego rokuje na przyszłość. I to jest właśnie najtrudniejsze, bo jak tu uwierzyć skoro tak oszukiwał i łgał w żywe oczy. A mnie jeszcze jedno spędzało by sen z powiek - jaką ja przedstawiam dla niego wartość jako kobieta. Skoro pragnął i wybrał inną, a mnie okłamywał, poniżał przed ludźmi ( przecież wszyscy wiedzą), wolał wolny czas spędzać z inną - to jak mam uwierzyć, że mnie kocha. Przecież fakty temu zaprzeczają. Ja bym w to nie uwierzyła, że kocha i chce mnie a idzie do innej. To się wyklucza. I nie umiałabym już zaufać. Mój rozum na to by nie pozwolił.

13,680 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-03-11 18:54:15)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Nie byłam zdradzona z inną kobietą. Tu akurat mieliśmy z mężem podobne podejście: nie robi się takich rzeczy i koniec. Kiedyś rozmawialiśmy na ten temat i powiedziałam, że gdyby kiedykolwiek przyszedł mu ten pomysł do głowy, to ja o niczym nie chcę wiedzieć. Nie jestem w stanie przewidzieć własnej reakcji na zdradę. Po prostu siebie pod tym względem nie znam.
Uważam jednak, że nie potrzeba do niej osób trzecich. Można zdradzić pewne zasady czy ideały. Można powiedzieć "nie jesteś u siebie" tej, której obiecało się nie opuścić do śmierci, można w ważnym konflikcie nie stanąć po stronie najbliższej osoby... Gdy teść się mnie czepiał, że nic nie miałam, mąż mnie nie bronił. Gdy ktoś "życzliwy" doniósł coś na teścia (nawet już nie pamiętam co) do Urzędu Skarbowego, mąż wtórował teściom, że to pewnie ja. Czy to nie jest zdrada? Czy mniej boli?

13,681

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Piegowata, pewnie że to zdrada, a co najmniej nielojalność. Wierzę, że boli tak samo.

13,682

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry Ekipo smile

dżdżownick napisał/a:

I piję za zdrowie net-kobiet, bez wyjątków smile

smile

Ach żeby tak choć raz tak zatańczyć smile

13,683

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Pozdrawiam wieczorową porą!

13,684 Ostatnio edytowany przez Snake (2018-03-13 00:25:42)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Taka pieśń mi się dziś włączyła podczas trasy autem. Dawno nie słuchałem, a coraz aktualniejsze..

13,685

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Sprzęt mi szwankuje, niestety. Jutro w pracy sobie odsłucham smile

13,686

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

dzień dobry , u nas jeszcze chłodek a tymczasem w senegal nadaje ciepłe rytmy :

Mam bębenek i chętnie do takiej muzyczki sobie pobębnię

13,687

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry. Muzycznie i lirycznie jest, to stawiam śniadanie
https://img-ovh-cloud.zszywka.pl/0/0555/6999-piekne-sniadanie-do-lozka-.jpg

13,688 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-03-13 10:44:37)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry Kochani smile

Co za wspaniały poranek na wątku, idealne śniadanie i do tego jeszcze takie nietuzinkowe piosenki.
Jak ja lubię kiedy pojawia się tu Wasza muzyka, gdyby nie to nigdy nie usłyszałabym wielu utworów.

Oglądałam wczoraj film " Most szpiegów". Podobał mi się. Lubię filmy z Tomem Hanksem. Bycie takim szpiegiem to ryzykowna robota. Zresztą mamy obecnie tego przykład. Dlaczego więc Ci ludzie decydują się na to? W filmie pokazano wartość sztuki dyplomacji, którą niewątpliwie wykazał się główny bohater - amerykański prawnik, postać autentyczna. I odwagi, by bronić swoich przekonań. Zdaje się, że to właśnie on zapoczątkował zwyczaj wymiany szpiegów. Taki schwytany przez wroga szpieg nie powracał do ojczyzny jako bohater, ale niemal jako zdrajca. Dlatego, że nie zdecydował się na samobójstwo, stając się tym samym źródłem informacji dla obcego państwa.

Obserwując jak na przestrzeni lat ojczyzna obchodzi się ze swoimi bohaterami, choćby jak potraktowano żołnierzy AK po wojnie, jak dziś traktuje się tych, którzy działali w Solidarności, mam następujący wniosek - nie warto. Nie warto poświęcać siebie dla takiej ojczyzny. Nikt tego nie doceni, a kolejni chciwi rządzący zniweczą wszelkie zasługi.

Słowa piosenki są wielowymiarowe:
"Miłości, nie zostawiaj mnie
W połowie wyboistej drogi
Miłości, nie obrażaj się
Za wszystkie grzechy
Przeciw tobie
Wyrozumiała dla mnie bądź
Cierpliwa ze mną bądź jak z dzieckiem
Ja jeszcze tak niewiele wiem
Ot, szczeniak ze mnie po trzydziestce"

13,689

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witam wieczorową porą.
Przemyślałam sobie ostatnio to i owo i doszłam do wniosku, że za mało w moim życiu jakiegoś sensownego zorganizowania. Już nieraz pisałam, że "rozdziadowałam się" mieszkając bez syna i za dużo czasu mi przeciekało przez palce. Wtedy to nie miało takiego znaczenia, ale teraz, gdy jest ze mną syn - owszem. Dlatego postanowiłam sobie, że najpierw "życie analogowe", a forum dopiero gdy już nic nie mam na głowie. Pozytywne skutki już odnotowuję: domowe prace z głowy i kawał przeczytanej książki!
Lilko, gdy myślę o ojczyźnie i patriotyzmie, uczucia mam mieszane. Lubię nasz kraj, kocham nasz język, nie marzy mi się emigracja, ale te wszystkie podziały na nacje, grupy, granice wydają mi się takie umowne i niepotrzebne (choć rozumiem potrzebę jakiejś racjonalnej organizacji świata). Bliższa jest mi idea, że wszyscy jesteśmy braćmi i dziećmi jednego Boga.
No i niestety, w imię tzw. ideałów działo się i dzieje wiele zła.

Dołączam wiersz, który bardzo do mnie przemawia:

Antoni Słonimski - Ten jest z ojczyzny mojej

Ten, co o własnym kraju zapomina.
Na wieść, jak krwią opływa naród czeski,
Bratem się czuje Jugosłowianina,
Norwegiem, kiedy cierpi lud norweski,

Z matką żydowską nad pobite syny
Schyla się, ręce załamując żalem,
Gdy Moskal pada - czuje się Moskalem,
Z Ukraińcami płacze Ukrainy,

Ten, który wszystkim serce swe otwiera,
Francuzem jest, gdy Francja cierpi, Grekiem -
Gdy naród grecki z głodu obumiera,
ten jest z ojczyzny mojej. Jest człowiekiem

13,690

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Ja jeszcze tak niewiele wiem
Ot, szczeniak ze mnie po trzydziestce"

...I szczeniakami umrzemy smile

13,691

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Brawo Słonimski.  Tez nie czuje sie polskim patriotą.  Wole byc dobrym czlowiekiem.

13,692

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piotr Introwertyk napisał/a:

Brawo Słonimski.  Tez nie czuje sie polskim patriotą.  Wole byc dobrym czlowiekiem.

Otóż to.

13,693

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Ja mam podejście coraz bardziej jak dziadek. W 1939 dostał powołanie do wojska, gonił na piechotę swoją jednostkę aż do granicy rumuńskiej. Tam uznał, że obowiązek wobec ojczyzny wypełnił, a w domu czeka go inny obowiązek czyli ciężarna żona.

13,694

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piotr Introwertyk napisał/a:

Brawo Słonimski.  Tez nie czuje sie polskim patriotą.  Wole byc dobrym czlowiekiem.

Kiedyś uważałem się za patriotę. Ale PiS obrzydził mi całkowicie patriotyzm. Nie mam zamiaru stać w jednym szeregu z durnymi kibolami. Poza tym bardzo drażni mnie taki bezrefleksyjny, bałwochwalczy patriotyzm. Nie będę chwalił czegoś tylko dlatego, że ktoś uważa to za patriotyczne np. Powstanie Warszawskie.

13,695

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
wilczysko napisał/a:
Piotr Introwertyk napisał/a:

Brawo Słonimski.  Tez nie czuje sie polskim patriotą.  Wole byc dobrym czlowiekiem.

Kiedyś uważałem się za patriotę. Ale PiS obrzydził mi całkowicie patriotyzm. Nie mam zamiaru stać w jednym szeregu z durnymi kibolami. Poza tym bardzo drażni mnie taki bezrefleksyjny, bałwochwalczy patriotyzm. Nie będę chwalił czegoś tylko dlatego, że ktoś uważa to za patriotyczne np. Powstanie Warszawskie.

Przecież patriotyzm to nie tylko kibice i Powstanie Warszawskie, to byłoby zbyt płytkie patrzenie na patriotyzm; to także poszanowanie prawa, uczciwa praca,  dobra nauka w szkole, poszanowanie godności drugiego człowieka.

13,696

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Ja bardzo sobie cenię generała Georga Pattona. Jeden z moich ulubionych jego bon motów brzmiał mniej więcej tak: zadaniem żołnierza nie jest umrzeć za ojczyznę tylko sprawić aby ci s........ umierali za swoją.  Tak zwany patriotyzm jest dobrą metodą na pranie mózgów 18-latkom, którzy wszędzie, zawsze i w każdej armii są ulubionym mięsem armatnim. Nie trzeba im dużo tłumaczyć, wystarczy odpowiednio pougniatać psychicznie i fizycznie, i już mogą bez głupich pytań ginąć na rozkaz. Ten sam 18-latek po roku, dwóch na froncie jeżeli miał szczęście i żyje, to zaczyna się zastanawiać, myśleć i zadawać pytania. Co już czyni go niewygodnym narzędziem wink Faceci koło 30-tki choć wciąż sprawni na poziomie młodszych są już w ogóle beznadziejni, bo myślą i kalkulują. Z drugiej strony są całkiem dobrzy jako dowódcy, bo ich cynizm i wyrachowanie pozwala im spokojnie wysyłać na śmierć tych 18-latków. I tak to się kręci mniej więcej od zawsze.
Natomiast ma to zagadnienie wiele smaczków i niuansów. Dobrze przygotowany oficer, czy dziś, czy za czasów drużyny Bolka Chrobrego wie, że żołnierz zrobi wiele nawet jeśli się boi. Bo wszyscy się boją ale żołnierz musi mieć zaufanie do swojego dowódcy, że on wie co robi, że wyciągnie ich z kłopotów. Poza tym kwestia osobistego przykładu, który często jest potem opisywany jako odwaga i brawura, a wynikał po prostu z wiedzy o psychice żołnierza. Tego np. uczono w przedwojennej Polsce, że oficer musi dawać przykład. Może się bać jak cholera ale jest oficerem i musi robić pewne rzeczy żeby pokazać, że strach można przełamać. Stąd takie postawy, że oficer chodzi na polu bitwy i kulom się nie kłania wink On wie, że musi to zrobić, że w ten sposób daje odwagę innym. Nawet taka głupia sprawa jak komendy. Czasem wystarczy jak oficer woła - Naprzód! W krytycznych sytuacjach musi wydać komendę - Za mną! Musi, bo wie, że po standardowym Naprzód! ludzie mu zalegną pod ogniem, rozpierzchną się i poumierają. Komenda Za mną! daje im siłę, odwagę i poczucie, że wszyscy razem dzielą ten los. Psychika. Od wieków zdawano sobie sprawę, że to ona, a nie śmiercionośne zabawki jest kluczowa na polu bitwy. W wojsku częściej nazywano to morale. Żołnierz z odpowiednim morale jest w stanie dokonywać czynów niebywałych, wytrzymywać rzeczy wydawałoby się niemożliwe i co najśmieszniejsze częściej przeżyje. Stąd w każdej armii w historii był szacunek dla żołnierza strony przeciwnej o wysokim morale. W większości historycznych bitew większość ofiar, to nie żołnierze, którzy zginęli w czasie walki. To żołnierze, którzy uciekali kiedy rozsypało się ich morale indywidualnie i morale całej armii. Kiedy przeciwnik jest w popłochu i ucieka zaczynała się bezpardonowa i dzika rzeź.

13,697

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Snake napisał/a:

Ja bardzo sobie cenię generała Georga Pattona. Jeden z moich ulubionych jego bon motów brzmiał mniej więcej tak: zadaniem żołnierza nie jest umrzeć za ojczyznę tylko sprawić aby ci s........ umierali za swoją.  Tak zwany patriotyzm jest dobrą metodą na pranie mózgów 18-latkom, którzy wszędzie, zawsze i w każdej armii są ulubionym mięsem armatnim. Nie trzeba im dużo tłumaczyć, wystarczy odpowiednio pougniatać psychicznie i fizycznie, i już mogą bez głupich pytań ginąć na rozkaz. Ten sam 18-latek po roku, dwóch na froncie jeżeli miał szczęście i żyje, to zaczyna się zastanawiać, myśleć i zadawać pytania. Co już czyni go niewygodnym narzędziem wink Faceci koło 30-tki choć wciąż sprawni na poziomie młodszych są już w ogóle beznadziejni, bo myślą i kalkulują. Z drugiej strony są całkiem dobrzy jako dowódcy, bo ich cynizm i wyrachowanie pozwala im spokojnie wysyłać na śmierć tych 18-latków. I tak to się kręci mniej więcej od zawsze.
Natomiast ma to zagadnienie wiele smaczków i niuansów. Dobrze przygotowany oficer, czy dziś, czy za czasów drużyny Bolka Chrobrego wie, że żołnierz zrobi wiele nawet jeśli się boi. Bo wszyscy się boją ale żołnierz musi mieć zaufanie do swojego dowódcy, że on wie co robi, że wyciągnie ich z kłopotów. Poza tym kwestia osobistego przykładu, który często jest potem opisywany jako odwaga i brawura, a wynikał po prostu z wiedzy o psychice żołnierza. Tego np. uczono w przedwojennej Polsce, że oficer musi dawać przykład. Może się bać jak cholera ale jest oficerem i musi robić pewne rzeczy żeby pokazać, że strach można przełamać. Stąd takie postawy, że oficer chodzi na polu bitwy i kulom się nie kłania wink On wie, że musi to zrobić, że w ten sposób daje odwagę innym. Nawet taka głupia sprawa jak komendy. Czasem wystarczy jak oficer woła - Naprzód! W krytycznych sytuacjach musi wydać komendę - Za mną! Musi, bo wie, że po standardowym Naprzód! ludzie mu zalegną pod ogniem, rozpierzchną się i poumierają. Komenda Za mną! daje im siłę, odwagę i poczucie, że wszyscy razem dzielą ten los. Psychika. Od wieków zdawano sobie sprawę, że to ona, a nie śmiercionośne zabawki jest kluczowa na polu bitwy. W wojsku częściej nazywano to morale. Żołnierz z odpowiednim morale jest w stanie dokonywać czynów niebywałych, wytrzymywać rzeczy wydawałoby się niemożliwe i co najśmieszniejsze częściej przeżyje. Stąd w każdej armii w historii był szacunek dla żołnierza strony przeciwnej o wysokim morale. W większości historycznych bitew większość ofiar, to nie żołnierze, którzy zginęli w czasie walki. To żołnierze, którzy uciekali kiedy rozsypało się ich morale indywidualnie i morale całej armii. Kiedy przeciwnik jest w popłochu i ucieka zaczynała się bezpardonowa i dzika rzeź.


Eeeee to były minister Antoni chyba by się z Tobą nie zgodził, bo na dowódcę krakowskiej Brygady Spadochronowej powołał gościa, który jak były ćwiczenia to nie skakał na spadochronie ze swoimi żołnierzami (jak jego amerykański odpowiednik) tylko siedział na trybunie honorowej big_smile

13,698

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
wilczysko napisał/a:

Eeeee to były minister Antoni chyba by się z Tobą nie zgodził, bo na dowódcę krakowskiej Brygady Spadochronowej powołał gościa, który jak były ćwiczenia to nie skakał na spadochronie ze swoimi żołnierzami (jak jego amerykański odpowiednik) tylko siedział na trybunie honorowej big_smile

Bo Antoni nie jest żołnierzem i niewiele ma wspólnego z wiedzą o teorii i praktyce wojskowości. Za to wie jak otaczać się miernymi i wiernymi wink

13,699

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Co za szczęście że dziwnym trafem okoliczności nie sięgnęła mnie służba wojskowa! big_smile

13,700

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piotr Introwertyk napisał/a:

Co za szczęście że dziwnym trafem okoliczności nie sięgnęła mnie służba wojskowa! big_smile

A ja byłem smile Jest trochę wspomnień.

13,701

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

A czy uczyniło  Cię to "prawdziwym" tzn twardym mężczyzną?

13,702

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piotr Introwertyk napisał/a:

A czy uczyniło  Cię to "prawdziwym" tzn twardym mężczyzną?

Eeee gdzie tam big_smile

13,703 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-03-14 13:35:12)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry przy kawie smile
https://st2.depositphotos.com/1011434/8046/i/950/depositphotos_80468980-stock-photo-coffee-with-friends.jpg

Piegowata'76 napisał/a:

Dlatego postanowiłam sobie, że najpierw "życie analogowe", a forum dopiero gdy już nic nie mam na głowie. Pozytywne skutki już odnotowuję: domowe prace z głowy i kawał przeczytanej książki!

Ja też tak zrobiłam jakiś czas temu. Pisanie na forum pochłania dużo czasu. Dlatego wybrałam sobie naszą kafejkę, by móc z osobami, które znam pobyć i powymieniać się poglądami. Czasem przejrzę jakiś temat, ale nawet wtedy wybieram tylko posty osób które znam. Tak jakoś mam teraz. Czas jest cenny, dlatego doceniam to, że ktoś dzieli się na forum swoją wiedzą i przemyśleniami. Żeby zdobyć wiedzę na dany temat, trzeba poszukać, poczytać. Ja to bym się zaplątała w tym gąszczu, kto pisze prawdę a kto kłamie. Ja nie muszę zgadzać się ze stanowiskiem innych, ale dla mnie cenne jest wiedzieć dlaczego tak myślą. A często jest też tak, że przytoczone argumenty mnie przekonują. Zaobserwowałam, że niektórzy z tych co od dłuższego czasu są na forum, weszli na wyższy poziom dyskusji. Bardzo mi się podoba jak posługują się rzeczowymi argumentami a jednocześnie nie dają się sprowokować. Ja tak jeszcze nie potrafię, nie zawsze.

Piegowata'76 napisał/a:


Lilko, gdy myślę o ojczyźnie i patriotyzmie, uczucia mam mieszane. Lubię nasz kraj, kocham nasz język, nie marzy mi się emigracja, ale te wszystkie podziały na nacje, grupy, granice wydają mi się takie umowne i niepotrzebne (choć rozumiem potrzebę jakiejś racjonalnej organizacji świata). Bliższa jest mi idea, że wszyscy jesteśmy braćmi i dziećmi jednego Boga.
No i niestety, w imię tzw. ideałów działo się i dzieje wiele zła.

Ja właśnie pozbyłam się ideałów. Chyba w końcu dorosłam.
Ja wierzyłam, że możliwe są rządy gdzie obywatel jest podmiotem. Dziś wiem, że to utopia.

Bardzo dobrze ujęłaś to co myślę Piegowata. Też bym chciała żeby ludzie po prostu zajmowali się życiem, a nie zabijaniem, żeby byli dla siebie braćmi a nie wrogami. Mamy swoje miejsce na ziemi, pracujemy, wychowujemy dzieci, płacimy podatki na wspólne cele. Jednak pokój nie jest możliwy. Nie w świecie żądnym władzy, pieniędzy i krwi. Gdy tylko nadarzy się okazja, niektórzy przemieniają się w potwory, tak jak w byłej Jugosławii.

Ja kocham ten kraj, krainę w której przyszłam na świat, nigdy nie chciałam stąd wyjeżdżać, bo właśnie tu czuję się u siebie. Jednak nie czuję się przez kraj szanowana. Nie chcę by uszczęśliwiano mnie na siłę, nie chcę by garstka ludzi rozpieprzała pieniądze z moich podatków i nie zgadzam się na ograniczanie swobód obywatelskich i naturalnych praw. Nie podoba mi się kiedy Polak występuje przeciw Polakowi. A tak było i jest. Uważam że to zbrodnia zabijać swoich. Co innego zabijać na rozkaz w obronie ojczyzny a co innego katować swoich. Winni nie zostali ukarani. A przecież ktoś te rozkazy wydawał i ktoś wykonywał.

Snake, fajnie opisałeś znaczenie morale w wojsku.
Mam wrażenie, że wojna i wojsko to jedno wielkie bagno. Ci co dali się wciągnąć i wyjechali na misje np. do Afganistanu borykają się później ze stresem pourazowym.
Ja osobiście nie chciałabym tracić zdrowia lub życia dla obcych interesów. Być może ktoś musi. Nie wiem.

13,704

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:

Przecież patriotyzm (...) to także poszanowanie prawa, uczciwa praca,  dobra nauka w szkole, poszanowanie godności drugiego człowieka.

Podoba mi się tak rozumiany patriotyzm.

13,705

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
wilczysko napisał/a:
Piotr Introwertyk napisał/a:

A czy uczyniło  Cię to "prawdziwym" tzn twardym mężczyzną?

Eeee gdzie tam big_smile

Mój mąż był jednym z ostatnich roczników, które odbywały tradycyjną służbę wojskową. W pewien sposób jest dumny z siebie, że dał radę i odnalazł się "na fali" big_smile Lubił swoich kolegów, z niektórymi pisze do dziś. Ma bardzo wprawne oko, więc na poligonach bawił się w snajpera. Zawsze też za wysoką punktację na strzelnicy dostawał dodatkowe wolne, które przeznaczał na przepustki spędzane ze mną. smile

Myślę, że powinniśmy inwestować w dobrze wyszkolonych żołnierzy i nowoczesny, adekwatny do naszych potrzeb sprzęt.

13,706

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Snake, fajnie opisałeś znaczenie morale w wojsku.
Mam wrażenie, że wojna i wojsko to jedno wielkie bagno. Ci co dali się wciągnąć i wyjechali na misje np. do Afganistanu borykają się później ze stresem pourazowym.
Ja osobiście nie chciałabym tracić zdrowia lub życia dla obcych interesów. Być może ktoś musi. Nie wiem.

Ja bym się tam nad nimi nie rozczulał. Jechali sami zawodowi i kontraktowi żołnierze czyli ludzie, dla których był to świadomy wybór drogi życiowej. Jeśli ktoś z nich zakładał, że w wojsku jest fajnie, bo nie ma wojny, to cóż... źle myślał. Obrona ojczystej ziemi, to tylko jedno z zadań wojska, a na co dzień wojsko jest jednym z narzędzi państwa do prowadzenia swojej polityki. Tak więc mimo pokoju tu i teraz państwo może zawsze i w każdej chwili podjąć decyzję, że wyśle gdzieś naszych żołnierzy, gdzie może stać im się krzywda. Ponadto, ponieważ teraz jest oświecony humanizm w wojsku, to wszyscy żołnierze musieli wyrazić zgodę na udział w misjach, choć taka zgoda wcale nie jest konieczna. No i z tego co wiem, to na brak chętnych do wyjazdu wojsko nie narzekało. Były przyzwoite dodatki finansowe za służbę za granicą i w warunkach bojowych, a ludzie jak to ludzie mają potrzeby. Nowy samochód, wkład na mieszkanie, meble itp. Jeden kolega kolegi wink działał od lat bezpośrednio służąc z Amerykanami, w ich bazach, z ich żołnierzami. Wciąż tylko zwoził różne dobra, które mógł kupić za dużo niższe ceny w amerykańskich kantynach. Na coś musiał tą kasę wydawać smile No i tu się kłania kolejna sprawa. Kasa kasą ale on to lubił. Raczej nie siedział tam biurku wink bo to taka formacja, gdzie mało się siedzi, a często biega po górach i strzela. I takich było i jest niemało. Jest adrenalina, jest zabawa...

13,707

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Snake, Twoje wywody powiały mi trochę moim ulubionym Remarque'iem. Czytałeś?
Właśnie ten wątek tam się pojawia: młodzi chłopcy nafaszerowani bajkami o ojczyźnie i honorze idą na wojnę, a wracają z niej odarci ze złudzeń.
Remarque'a nazwał ktoś pornografem wojny. Mocno i trafnie.

13,708

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

.cytat Llilka- Co innego zabijać na rozkaz w obronie ojczyzny a co innego katować swoich.
...
No tu mam zdecydowane veto.  Dla mnie to to samo sad . W obu przypadkach walczacy ludzie z reguly walcza bo jesli odmowia to "swoi" wpakuja mu kulke w łeb. 
Generalnie jednak mam problem z jasnym okresleniem granicy gdzie dopuszczam atak jako samoobrone a gdzie nie.

13,709

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Mnie też to zdanie o zabijaniu wydało się kontrowersyjne, ale chciałam przemyśleć odpowiedź.
Jest i o tym u Remarque'a. O niemieckich żołnierzach wysyłanych na front, zmuszanych do wykonywania egzekucji na cywilnej ludności itd. Jest scena, gdzie Niemiec rezygnuje z celowego chybiania, bo w ten sposób nie oddaje ofiarom przysługi - giną i tak. Jest sporo o Niemcach żyjących na nielegalnej emigracji, by uniknąć hitlerowskich represji za sprzeciwienie się oficjalnej polityce swojej ojczyzny. Jest o takich, którzy za swoje poglądy lądują w obozach koncentracyjnych na długo przed wybuchem II wojny światowej.
Nie wszystkie rozkazy ojczyzny są chwalebne.
I kiedy wreszcie skończą się podziały na swoich i obcych?

13,710

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Snake, Twoje wywody powiały mi trochę moim ulubionym Remarque'iem. Czytałeś?
Właśnie ten wątek tam się pojawia: młodzi chłopcy nafaszerowani bajkami o ojczyźnie i honorze idą na wojnę, a wracają z niej odarci ze złudzeń.
Remarque'a nazwał ktoś pornografem wojny. Mocno i trafnie.

Bardziej z filmu wink ale to dość dobrze rozpoznany temat. W czasie II wojny światowej Amerykanie zrobili nawet taki eksperyment. Sformowali całą dywizję z gówniarzy i puścili na front żeby zobaczyć jakie są tego efekty... Jest taki film ale znów zapomniałem jego tytułu, a kiedyś o nim pisałem. O facecie, szeregowcu, tchórzu, który jedyne czego chce, to przeżyć. Z tego swojego tchórzostwa zostaje bohaterem, bo wszyscy jego towarzysze giną i on dwudziestoparolatek zostaje kilka razy awansowany stając się dowódcą zielonych szczyli po 18 lat. Dokonuje "bohaterskich" czynów, bo jego instynkt przetrwania i tchórzostwo podpowiadają mu, że jest to jedyna droga do przeżycia.

13,711

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

A w ogóle smutne jest, że mydli się nam oczy wielkimi hasłami, ideałami, a najczęściej wszystko sprowadza się do czyichś chorych ambicji i chciwości.
Wyczytałam gdzieś kiedyś myśl Napoleona, że największą siłą, która rządzi światem jest fantazja.

13,712

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dlatego armie tak lubią 18 latków. Oni niewiele myślą wink Taki facet jak ja pierwsze pytanie jakie sobie zadaje, to - kto zarobi na tej wojnie? smile

13,713

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Snake napisał/a:

Dlatego armie tak lubią 18 latków.

I nie tylko armie.

13,714

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:
Snake napisał/a:

Dlatego armie tak lubią 18 latków.

I nie tylko armie.

Ale ze co? Ze Ty tez lubisz ?  smile

13,715

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piotr Introwertyk napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:
Snake napisał/a:

Dlatego armie tak lubią 18 latków.

I nie tylko armie.

Ale ze co? Ze Ty tez lubisz ?  smile

Nie, ja niekoniecznie smile

Posty [ 13,651 do 13,715 z 15,029 ]

Strony Poprzednia 1 209 210 211 212 213 232 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » moje cudowne życie po rozwodzie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024