Krejzolka82 napisał/a:P.S. OK. Jest w tym temacie kółko wzajemnej adoracji, ale miejcie kuźwa jaja i może skrytykujcie jedna z drugą, jak ktoś pisze:
"Rozumiem, że Lou w swojej sytuacji może oczekiwać współczucia i uważam, że niejedna osoba jej to okazała, ale im więcej Lou pisze na forum, tym bardziej rozumiem jej męża, dlaczego nie chce z nią być."
(...)
Gdybym to ja napisała, że wcale się nie dziwię, że Mąż Symbi wolał inną Kobietę od Niej, to byście mnie tutaj dosłownie rozszarpali, a to, że Ona obraża Lou żadna z Was się nawet nie zająknęła.
Zadziwiające, że obcy ludzie roszczą sobie prawa do moich decyzji. Czyżbym nie była wolnym człowiekiem? Czyż nie mam prawa pisać na forum kiedy chcę, do kogo chcę i o czym chcę?
Kolejny raz wrzucono mnie do jednego wora.
Nie ważne, że przywitałam Lou niemal uroczyście, że okazałam Lou zrozumienie co do jej uczuć, że podpowiedziałam w sprawie danych osobowych, że dyplomatycznie próbowałam załagodzić spór, że ostatnio przywitałam ją z uśmiechem chociaż wpadła z gębą, że piszą tu nie-rozwodnicy i że napisałam o roli pozytywnego wsparcia.
Nie, tego już Krejzi nie zauważyła. Czy to nie kolejny powód, żeby się dwa razy zastanowić zanim się komuś pomoże?
A kim ja jestem, żeby mówić Symbi czy komukolwiek innemu, co ma pisać a czego nie pisać? Jeśli naruszy regulamin to dostanie upomnienie, ale mnie nic do tego.
Czy jestem jej mamusią? Samej zdarzało mi się powiedzieć o kilka słów za dużo, a drugiemu mam zwracać uwagę?
I dalej czy ja, albo ktokolwiek inny mamy jakiś obowiązek pomagania innym?
Kiedy mnie grillowano, to się sama broniłam i nigdy nawet nie leciałam z płaczem do moderacji. Nie wymagałam od nikogo, żeby się za mną ujmował. Ale byli tacy, panowie właśnie. Ci net-faceci, którym ciągle zamykacie usta i pokazujecie skąd dokąd mogą się poruszać, których traktujecie jak intruzów i dajecie im gorsze prawa. A ja jestem ciekawa jak wyglądałoby to forum bez nich. Tak, panowie mi pomagali czy to otwarcie czy pisząc na maila i jest to dla mnie bardzo cenne. To kolejny przykład, że czyny a nie piękne słówka się liczą.
Kiedy Lou do nas przyszła każde słowo odbierała jak atak. Więc jak tu do niej zagadać ja się pytam? Nawet Piegowatą uznała za wroga. Przyszła narobiła rabanu, poleciała gdzie indziej i to samo. To co to znaczy. Czy cały świat jest zły a jedna Lou dobra? A może by się tak zastanowiła jak to się dzieje że wszędzie zbiera burzę?
A Ty skąd wiesz Krejzi dlaczego kto nie broni Lou? Już tu niektórzy napisali, że nie bronią bo tak samo jak Symbi myślą, więc jak mają bronić. Ja broniłam a i tak mnie wrzuciłaś do jednego wora.
A o mnie co wiesz? Czy wiesz jaki koszt emocjonalny takich potyczek ponoszę. Czy wiesz, że zapadam się w stan całkowitej destabilizacji emocjonalnej i nie mogę funkcjonować przez kilka dni? A moja praca, rodzina? Kto to ogarnie. Ty Krejzi? Ty mi zwrócisz zdrowie? Ja mam prawo dbać o swój komfort psychiczny.
Tak więc pozwól Krejzi, że sama wybiorę za kim będę się ujmować, bo to ja daję swój czas, swoje zaangażowanie i swoje emocje. Mnie już forum dało nauczkę. Teraz 100 razy się zastanowię zanim komuś kiedykolwiek pomogę.
Ja dziś przyjmuję przeprosiny Lou, bo się zreflektowała i wyjaśniła co miała na myśli. Ale pisać z Lou nie będę, bo mnie szkoda zdrowia, żeby szarpać się o każde słowo.
Poza tym ja właśnie też tak myślę jak Symbi. Choć gdybyś mnie nie ciągnęła za język to bym tego nie mówiła. I co mam poradzić na to, że tak myślę, czy mam się zachować jak hipokryta i napisać odwrotnie? Ja właśnie uważam, że nie wszyscy porzuceni czy zdradzeni to biedne żuczki i misie. Właśnie myślę, że niektórzy to sobie pieczołowicie na to sami zapracowali. Latami. Bo każdy człowiek ma swoją granicę wytrzymałości. Tak właśnie myślę i mam do tego prawo.
Ja się właśnie zastanawiam, czego Ty Krejzi chcesz od naszego wątku. Swój rozpieprzyłaś. Sama. A ludzie mogli sobie pisać i bez Ciebie, nie ma obowiązku, żaby autor trwał na wątku do końca świata.
A nasz się kręci. Czyżby niektórzy nie mogli tego przeboleć. Może poleć jeszcze do Starr'a opieprzyć ich ze sobie do oczu nie skaczą tylko kulturalnie piszą. A może my lubimy spokój, może lubimy siebie i może nam dobrze w naszym kółku? Ja się pytam co komu do tego. Nie pasuje Ci człowieku to idź tam gdzie się gryzą i mięsem rzucają.
Stał sobie nasz wątek miesiąc ugorem, nie było komu obrabiać. Wzięła się Lilka za pracę, przyszli pomocnicy i poletko rozkwitło. A teraz w oczy wielu kole. A gdzie oni wtedy byli? A najwięcej mają do gadania Ci co nic temu miejscu nie dali. Może jeszcze do Starr'a idźcie wyganiać tych co nie są zdradzeni. A jak to niektórzy w pierwszych postach swoich wątków deklarowali, że poszukują ludzi szczęśliwych. Oto i są tu szczęśliwi - ale nie nie pasuje, bo nie w tej przegródce.
Sam autor zapewniał, że mamy prawo tu pisać i o czym chcemy. Nie wystarczy. Jak zepsuta kataryna, jedno i to samo gra. Ja się naprawdę nie dziwię, że od niektórych to ludzie trzymają się z daleka.
No gdzie są ci poszkodowani rozwodnicy o cudownym życiu, którzy nie mogą tu pisać. Gdzie oni są się pytam? Wg tego kryterium, to nawet sam autor nie mógłby pisać na wątku, ani wszyscy ci co robili uwagi na ten temat.
Może powtórzę jeszcze raz, żeby w końcu dotarło:
Ja chcę mieć święty spokój i dlatego w tym oto miejscu zwanym cudownym życiem, sobie piszę. Dałam temu miejscu kawał siebie, lubię moich wątkowych przyjaciół i skoro szczęśliwym rozwodnikom tu piszącym to nie przeszkadza, to będę tu pisać dopóki będę mieć ochotę. Amen.