moje cudowne życie po rozwodzie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » moje cudowne życie po rozwodzie

Strony Poprzednia 1 200 201 202 203 204 232 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 13,066 do 13,130 z 15,029 ]

13,066

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:
dżdżownick napisał/a:

(...)noli me tangere - nie dotykaj mnie. "Sama sobie wybiorę terapeutę". I to jest cenna nauka przynajmniej dla mnie, bo często blisko mi do przekroczenia granicy między pomaganiem a narzucaniem się.

A ja bym jeszcze dodała, że ma prawo nie wybrać wcale. Masz całkowitą rację, że nie można uszczęśliwiać ludzi na siłę. I czasami też przez brak wiedzy można bardziej zaszkodzić niż pomóc.

Przytoczę jeszcze istotny fragment z książki, którą właśnie czytam. Dotyczy on wprawdzie dzieci, ale daje do myślenia: "...musimy wiedzieć, że dziecko jest pogrążone w uczuciowym zamęcie i wcale nas nie usłyszy. Przeżywa bowiem swój ból. Nasza pospieszna rada wydaje się wtedy niewłaściwa, wywołuje agresję, zostaje opacznie odebrana albo przeraża ..."

Dżo jesteś niezwykle taktowny, byłbyś świetnym mediatorem. wink W sztuce konwersacji zbliżasz się niebezpiecznie do ideału. Dajesz przestrzeń rozmówcy, dajesz prawo do własnej logiki, mówisz z pozycji "ja", nie oceniasz. Rozmowa z Tobą to prawdziwa przyjemność. smile

Lilka,
Zgadzam się, że powinniśmy mówić z pozycji "ja", np.moim zdaniem, uważam itd.
Mówienie, że zdanie osoby chcącej pomóc, to prawda i racja, nie działa. Czasem te rady są niemożliwe na dany dzień do wykonania, czasem czujemy, że potrzeba nam czegoś innego, a te same rady, które pomogły komuś tam, niekoniecznie nam pomogą. Czujemy się atakowani i przytłoczeni "pomocą"

Zobacz podobne tematy :

13,067

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry wszystkim smile

Lilko, cytat o bólu dziecka bardzo trafny, wiersz o żniwiarce za to optymistyczny i nie dziwię się, że ulubiony smile

Dziękuję Ci za nadzwyczaj pochlebną opinię. Będzie dla mnie motywacją do dążenia, by rzeczywiście na nią zasłużyć smile

13,068

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
dżdżownick napisał/a:

Dzień dobry wszystkim smile

Lilko, cytat o bólu dziecka bardzo trafny, wiersz o żniwiarce za to optymistyczny i nie dziwię się, że ulubiony smile

Dziękuję Ci za nadzwyczaj pochlebną opinię. Będzie dla mnie motywacją do dążenia, by rzeczywiście na nią zasłużyć smile

Dżo,
Powiem też, że uważam cię za osobę taktowną, powiedziałabym empatyczną...
Nie uraziłeś mnie, o co u mnie łatwo wink

13,069

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:
Symbi napisał/a:
Danziska napisał/a:

Znam wiele takich przypadków, w których rozwody były ostatecznością i nie dało się inaczej - po latach się zapomina, buduje się nowy związek i nową przyszłość.

Daj czasowi czas - stara prawda.


SDM - moi ulubieńcy
Ale lubię też rosyjskie ballady (okudżawa, wysocki, żanna biczewska)

13,070

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Lou, też lubię rosyjskie ballady. I duet Korycki-Żukowska smile

Specjalnie dla Ciebie pewna moja ulubiona wokalistka w rosyjskich klimatach:

Stare Dobre już mi się mocno osłuchało, ale są moją pierwszą muzyczną miłością. W ich piosenkach jest WSZYSTKO - i radość życia i ból istnienia.

13,071 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-02-10 16:16:45)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lou71.71 napisał/a:

Dżo,
Powiem też, że uważam cię za osobę taktowną, powiedziałabym empatyczną...
Nie uraziłeś mnie, o co u mnie łatwo wink

Lou, proszę Cię, nie odbierz tego jako krytykę, a jedynie moją osobistą refleksję i doświadczenie, którym się po prostu dzielę, bo właśnie dostałam impuls smile

Są na świecie ludzie wrażliwi, sama ponoć do nich należę (choć jednocześnie uważam się za osobę mocną). Dlatego takt i łagodność są potrzebne, ważne.
Jest jednak druga strona medalu... Lilka podała przykład dziecka ; owszem, wiele mam spostrzeżeń i przemyśleń, że dziecko od dorosłego tak naprawdę niewiele się różni. Wszyscy pragniemy ciepła, miłości, uwagi. To się nie zmienia przez całe życie, jedynie może przybierać różne formy.
Ale tu uwaga: nie jesteśmy już dziećmi. Osobiście uważam, że miarą dojrzałości jest potrafić przełknąć gorzką prawdę, zdobyć się na refleksję, co kryje się pod szorstką przemową przełożonego, czy bezpośrednim komunikatem forumowicza. Mnie też nie wszyscy tu głaskali, jeden z forumowiczów napisał mi, że zachowuję się jak szczeniak, co gania za patykiem i jakoś nie przyszło mi do głowy stroić z tego powodu fochów. Aga napisała mi kiedyś, że uwielbia mój sposób patrzenia na świat, a że miałam wrażenie ironii - po prostu ją o to zapytałam i okazało się, że bynajmniej. Czasem warto zatrzymać się na chwilę, zrezygnować z wyuczonych reakcji i zastanowić się, co naprawdę ktoś chce nam przekazać. Popatrzeć z ich punktu widzenia, a nie jechać wyłącznie na swoich emocjach. Nauczyłam się tego dzięki spotkaniom z psychologiem jeszcze jako mężatka oraz dzięki książkom nieocenionej Katarzyny Miller. Dla jeszcze jednego przykładu - Lilka swego czasu źle zrozumiała moją wzmiankę o Meczowym (był taki jeden w moim życiu), więc jej po prostu wyjaśniłam, że Meczowy już mnie emocjonalnie nie obchodzi, jest znajomym, którego akceptuję do wyznaczonych granic. Ja wyjaśniłam, ona odpisała: "rozumiem" - i tyle. To lepsze niż zakładanie z góry, że ktoś się nas czepia i obrażanie się.
Cenię prostotę i szczerość w komunikacji. Nie zawsze to jest łatwe, ale się opłaca.

Tak więc czasem warto zatrzymać się na moment, zastanowić się, co mnie zabolało i czy słusznie. Czy naprawdę ktoś chciał mnie zranić? Niestety nikt w naszych myślach nie czyta i w ogóle świat się z nami nie cacka wink I może najzwyczajniej nie każdy potrafi tak ostrożnie i delikatnie się komunikować.
Wybacz, ale to "u mnie nietrudno" zaleciało mi trochę taką księżniczką na ziarnku grochu, którą ludzie omijają w obawie, by jej nie zranić. I biedaczka zostaje przez to samotna sad , mimo że być może jest bardzo wartościową osobą.

Tyle mojego ględzenia. "Plis, plis, plis", nie obraź się wink

13,072 Ostatnio edytowany przez Symbi (2018-02-10 16:39:07)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:
Lou71.71 napisał/a:

Dżo,
Powiem też, że uważam cię za osobę taktowną, powiedziałabym empatyczną...
Nie uraziłeś mnie, o co u mnie łatwo wink

Lou, proszę Cię, nie odbierz tego jako krytykę, a jedynie moją osobistą refleksję i doświadczenie, którym się po prostu dzielę, bo właśnie dostałam impuls smile

Są na świecie ludzie wrażliwi, sama ponoć do nich należę (choć jednocześnie uważam się za osobę mocną). Dlatego takt i łagodność są potrzebne, ważne.
Jest jednak druga strona medalu... Lilka podała przykład dziecka ; owszem, wiele mam spostrzeżeń i przemyśleń, że dziecko od dorosłego tak naprawdę niewiele się różni. Wszyscy pragniemy ciepła, miłości, uwagi. To się nie zmienia przez całe życie, jedynie może przybierać różne formy.
Ale tu uwaga: nie jesteśmy już dziećmi. Osobiście uważam, że miarą dojrzałości jest potrafić przełknąć gorzką prawdę, zdobyć się na refleksję, co kryje się pod szorstką przemową przełożonego, czy bezpośrednim komunikatem forumowicza. Mnie też nie wszyscy tu głaskali, jeden z forumowiczów napisał mi, że zachowuję się jak szczeniak, co gania za patykiem i jakoś nie przyszło mi do głowy stroić z tego powodu fochów. Aga napisała mi kiedyś, że uwielbia mój sposób patrzenia na świat, a że miałam wrażenie ironii - po prostu ją o to zapytałam i okazało się, że bynajmniej. Czasem warto zatrzymać się na chwilę, zrezygnować z wyuczonych reakcji i zastanowić się, co naprawdę ktoś chce nam przekazać. Popatrzeć z ich punktu widzenia, a nie jechać wyłącznie na swoich emocjach. Nauczyłam się tego dzięki spotkaniom z psychologiem jeszcze jako mężatka oraz dzięki książkom nieocenionej Katarzyny Miller. Dla jeszcze jednego przykładu - Lilka swego czasu źle zrozumiała moją wzmiankę o Meczowym (był taki jeden w moim życiu), więc jej po prostu wyjaśniłam, że Meczowy już mnie emocjonalnie nie obchodzi, jest znajomym, którego akceptuję do wyznaczonych granic. Ja wyjaśniłam, ona odpisała: "rozumiem" - i tyle. To lepsze niż zakładanie z góry, że ktoś się nas czepia i obrażanie się.
Cenię prostotę i szczerość w komunikacji. Nie zawsze to jest łatwe, ale się opłaca.

Tak więc czasem warto zatrzymać się na moment, zastanowić się, co mnie zabolało i czy słusznie. Czy naprawdę ktoś chciał mnie zranić? Niestety nikt w naszych myślach nie czyta i w ogóle świat się z nami nie cacka wink I może najzwyczajniej nie każdy potrafi tak ostrożnie i delikatnie się komunikować.
Wybacz, ale to "u mnie nietrudno" zaleciało mi trochę taką księżniczką na ziarnku grochu, którą ludzie omijają w obawie, by jej nie zranić. I biedaczka zostaje przez to samotna sad , mimo że być może jest bardzo wartościową osobą.

Tyle mojego ględzenia. "Plis, plis, plis", nie obraź się wink

Piegowata, dużo racji, ja pomyślałam sobie po prostu, że Lou miewa różne fochy, może jestem jeszcze bardziej bezpośrednia, zresztą co mi szkodzi wyrazić tę opinię, i tak u Lou mam "pozamiatane". Potem sobie pomyślałam, że nigdy do Lou się już nie odezwę, bo to nie ma sensu, ta kobieta jest po prostu do mnie uprzedzona, czego dała wyraz w hate mailach.
I coś w tym jest, co zaznaczyłam w Twojej wypowiedzi grubą czcionką, bo Lou napisała wcześniej, że nie ma przyjaciół. A przecież nawet przyjaciel jest też po to, by czasem zdroworozsądkowo opieprzyć, takie są moje doświadczenia i tyle wyczytałam z teorii.

13,073

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Ja z racji swojej twórczości też nie bylam głaskana, dużo hejtu się wylało, bo a to ktoś czegoś nie doczytał, a to przeinaczył, a to miał inne zdanie niż ja, a to po prostu nie szedł w moich butach; jakbym chciała się obrażać, to chyba od razu na cały świat. Mam przyjaciółkę w realu, która chwaliła czasem mojego byłego, drażniło mnie to na początku, ale jak sobie porównałam zachowanie jej byłego a mojego w niektórych sprawach, to mój naprawdę wypada przyzwoicie przy tym drugim.

13,074

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Lou, no to się cieszę wink

@Piegowata  Piszesz mądrze. Mógłbym się podpisać pod Twoim postem. Zaciekawiłaś mnie też tą Katarzyną Miller. Nie znałem...

@Symbi
Symbi, spaliłaś już zbędne kalorie wink

13,075

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
dżdżownick napisał/a:

@Symbi
Symbi, spaliłaś już zbędne kalorie wink

Wyleżałam i wysiedziałam swoje, a dzisiaj i jutro robię dzień białkowy, ponoc to pomaga zbić wagę.

13,076 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-02-11 00:27:35)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Symbi, jest różnica między hejtem, a powiedzeniem nie tego, co życzyłby sobie usłyszeć adresat, prawda? smile

Gdy byłam młoda i piękna, w pracy ktoś ze starych pracowników mi powiedział: "Myślisz że K. (bardzo miła i sympatyczna w obejściu) jest Ci życzliwa? Może ta H. co cię opierdziela i musztruje, jest ci bardziej przychylna!". Czas potwierdził prawdziwość tych słów.

Ja na przykład mam ochotę opieprzyć solidnie moją sąsiadkę i dać jej kilka klapsów na goły tyłek, za tę całą znajomość z Telefonicznym, który narobił jej kłopotów - właśnie dlatego, że nie jest mi obojętna. Nie zrobię tego, bo z powodu różnicy wieku czuję respekt, nie jesteśmy w aż tak poufałej relacji, więc byłam właśnie delikatna i ostrożna - a może to błąd? Gdyby nie to, nie wahałabym się. Siostrze czy bliskiej przyjaciółce bez wahania oznajmiłabym , że jest durną pałą i pcha ręce w ogień.

13,077 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-02-10 16:59:28)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dżo, to wprawdzie książka adresowana do kobiet, ale myślę, że KAŻDY odnajdzie w niej cenne i trafne spostrzeżenia. Chodzi o "Chcę być kochana tak jak chcę". Świetna jest, właśnie czytam po raz drugi i stwierdzam, że należy ją traktować jak podręcznik, często do niej wracać, by nie tracić z oczu ważnych prawd.

13,078 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-02-10 17:14:59)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Ha! A ja Tłusty Czwartek poprawiłam czcząc wczorajszy Dzień Pizzy - i to po trzykroć.
Pierwsza pizza była z Mamą - po kawałeczku, bo wyszłam z domu bez śniadania i zgłodniałam chodząc z nią po mieście. Drugą z synem opędzlowaliśmy na obiad zamówioną po zniżce z okazji święta z pewnego lokalu, a trzecia była wieczorkiem ze znajomymi.
Wśród znajomych była koleżanka ze swoim facetem z Badoo. Stuknęło im pół roku. Z sympatią i trochę tęsknie przyglądałam się jacy są szczęśliwi, spokojni i pogodni. Daj im Boże tak już zawsze smile
A dziś bratowa wpadła na pomysł, by wyprawić naszej Mamie urodzinową imprezę-niespodziankę. Wieczorem więc rodzinne spotkanie, a tymczasem wracam do domowych prac. W wolnej chacie sprawniej się pracuje, bo nikt nie odrywa od roboty. Synuś wspaniale bawi się z kuzynem na sankach!

Miłego dnia, Robaczki! big_smile

13,079

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Dżo, to wprawdzie książka adresowana do kobiet, ale myślę, że KAŻDY odnajdzie w niej cenne i trafne spostrzeżenia. Chodzi o "Chcę być kochana tak jak chcę". Świetna jest, właśnie czytam po raz drugi stwierdzam, że należy ją traktować jak podręcznik, często do niej wracać, by nie tracić z oczu ważnych prawd.

Brzmi zachęcająco smile W ogóle przeznaczenie książek bywa czasami szersze, niż tzw. docelowe. na przykład w książce mojego ulubionego pisarza, Stefana Themersona, "Przygody Pędrka Wyrzutka", przeznaczonej dla dzieci, również dorośli mogą znaleźć powody do zastanowienia, coś z niej wyłuskać dla siebie.

Symbi napisał/a:
dżdżownick napisał/a:

@Symbi
Symbi, spaliłaś już zbędne kalorie wink

Wyleżałam i wysiedziałam swoje, a dzisiaj i jutro robię dzień białkowy, ponoc to pomaga zbić wagę.

A może odpuść wadze, nie bij jej, w końcu wszystko samo przejdzie wink

13,080

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
dżdżownick napisał/a:

W ogóle przeznaczenie książek bywa czasami szersze, niż tzw. docelowe. na przykład w książce mojego ulubionego pisarza, Stefana Themersona, "Przygody Pędrka Wyrzutka", przeznaczonej dla dzieci, również dorośli mogą znaleźć powody do zastanowienia, coś z niej wyłuskać dla siebie.

O, tak! W książce Anny Janko "Maciupek i Maleńtas" o bliźniakach w łonie matki, jeden z nich mówi do drugiego: "Nie bój się! Skąd wiesz, że nie ma życia po porodzie?". Genialne. Ile znaczeń i to jakich!

13,081

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

W książce Anny Janko "Maciupek i Maleńtas" o bliźniakach w łonie matki, jeden z nich mówi do drugiego: "Nie bój się! Skąd wiesz, że nie ma życia po porodzie?". Genialne. Ile znaczeń i to jakich!

Naprawdę genialne.
Słowa, chociaż nie tak jednoznaczne jak cyfry, a przez to narażone na niedokładności, naprawdę mają moc...

13,082 Ostatnio edytowany przez Symbi (2018-02-10 19:48:23)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dżdżownick, jeśli waga będzie ze mną współpracować, obiecuję ją grzecznie traktować wink
Piegowata, jeśli czytałaś jeszcze jakieś ciekawe pozycje psychologiczne, daj znać o tytułach, ja zakupiłam "Chcę być kochana tak jak chcę" i właśnie sobie czytam. Czytałam też tej autorki "Nie boj się życia", taki zbiór felietonów i to mi się podobało, natomiast nie podobało mi się "Kup kochance męża kwiaty", muszę tego poszukać w domu i jeszcze raz przeczytac, bo może na złym etapie życia sięgnęłam po tę lekturę i stąd niechęć do poglądów Miller w tej pozycji zawartych.
Ja pamiętam, jak czytałam jedna po drugiej książki o pozytywnym myśleniu, nawet jakieś afirmacje stosowałam, ale na dół długo nic nie pomagało. W końcu dotarłam do pozycji "Sekret szczęścia" Marcii Shimoff i jak czytałam tę książkę drugi raz w obrębie roku, to mnie za drugim razem jeden fragment natchnął na pozytywne zmiany.

13,083 Ostatnio edytowany przez Symbi (2018-02-10 19:51:13)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

A propos książek dla dzieci, to czytałam kiedyś taką książeczkę "Zielona ciężąrówka" (albo może "Błękitna czy czerwona ciężarówka") i tam była mowa o poważnej decyji finansowej konsultowanej przez rodziców z dziećmi, a mianowicie, rodzicie naradzali się z dziecmi, czy mogą zlikwidować dziecięce książeczki oszczędnościowe i po dołożeniu lokat rodziców przeznaczyć pieniądze na zakup wspólnego domu, do tej pory rodzina mieszkała w ciasnym mieszkaniu w kamienicy.
Właśnie zrobiłam sobie jagodową herbatę, strasznie smaczna rzecz, pierwszy raz piłam.

13,084

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Lou, też lubię rosyjskie ballady. I duet Korycki-Żukowska smile

Specjalnie dla Ciebie pewna moja ulubiona wokalistka w rosyjskich klimatach:

Stare Dobre już mi się mocno osłuchało, ale są moją pierwszą muzyczną miłością. W ich piosenkach jest WSZYSTKO - i radość życia i ból istnienia.

SDM "kocham" do tej pory. Każdego roku jestem na ich koncercie. W zeszłym roku nawet kaszląca pojechałam (bilety kupione pół roku wcześniej). Każdą ich płytę lubię.

13,085

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Symbi,
Znowu albo nie doczytałaś, albo nie wiem czemu, ale nie napisałam, że nie mam przyjaciół. Napisałam, że nie mam znajomych (tzn.zbyt wielu). Podałam też powody. Przyjaciela mam. Napisałabym więcej, ale boję się twojego komentarza.

13,086

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

A może ktoś z was słuchał "Zostaw wiadomość" ... Ja dotarłam do tego po kilku latach istnienia audycji. Jest kilku prowadzących, ale tylko jednego z nich słucham. Jednak uważam, że nie każdy się do tego nadaje. Super audycje. Są jeszcze na youtube. Polecam

13,087

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

A Liryczna Wysockiego .... Kto lubi?

smile

13,088 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-02-11 00:24:31)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Lou, ode mnie trochę za daleko na ten koncert, a poszłabym z wielką przyjemnością.
Na SDM byłam wiele razy. W tym roku też występowali w moim mieście, ale zrezygnowałam z koncertu, bo z kasą było kiepsko.

13,089 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-02-11 00:34:27)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:

Piegowata, jeśli czytałaś jeszcze jakieś ciekawe pozycje psychologiczne, daj znać o tytułach (...) W końcu dotarłam do pozycji "Sekret szczęścia" Marcii Shimoff i jak czytałam tę książkę drugi raz w obrębie roku, to mnie za drugim razem jeden fragment natchnął na pozytywne zmiany.

Może zacytujesz? smile

A co do rekomendacji, kilkanaście lat temu zakupiłam to i bardzo dobrze mi się czytało:

https://media.merlin.pl/media/300x452/000/004/104/56ba980c73e07.jpg

Komuś to pożyczyłam, nie doczekałam się zwrotu i za Chiny nie mogę sobie przypomnieć, kto to był sad

13,090 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-02-11 10:45:24)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry niedzielnie smile

A mnie po głowie kołacze się:
"Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący."

1 Kor 13

13,091

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

A mnie bliskie są te słowa, choć katolik ze mnie średni:

"Kto się w opiekę odda Panu swemu
A całym sercem szczerze ufa Jemu,
Śmiele rzec może: mam obrońcę Boga
Nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga."

A tak swoja drogą, skoro deklarujemy (co niektórzy) wiarę w Boga - przecież z Nim nigdy nie jesteśmy sami!
Pewna moja koleżanka, której mądrość i życiową postawę cenię, mówi, że bardziej ufa Jemu niż ludziom.

Lilko, a to znasz?

13,092

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lou71.71 napisał/a:

A może ktoś z was słuchał "Zostaw wiadomość" ... Ja dotarłam do tego po kilku latach istnienia audycji. Jest kilku prowadzących, ale tylko jednego z nich słucham. Jednak uważam, że nie każdy się do tego nadaje. Super audycje. Są jeszcze na youtube. Polecam


Lou, dzięki smile Właśnie znalazłam i będę sobie słuchać, gdy syn zostawi mi wolną chatę smile

13,093

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Lou, ode mnie trochę za daleko na ten koncert, a poszłabym z wielką przyjemnością.
Na SDM byłam wiele razy. W tym roku też występowali w moim mieście, ale zrezygnowałam z koncertu, bo z kasą było kiepsko.

Ale trasę mają po całej Polsce smile

13,094 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-02-11 15:50:04)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

A mnie bliskie są te słowa, choć katolik ze mnie średni:

"Kto się w opiekę odda Panu swemu
A całym sercem szczerze ufa Jemu,
Śmiele rzec może: mam obrońcę Boga
Nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga."

A tak swoja drogą, skoro deklarujemy (co niektórzy) wiarę w Boga - przecież z Nim nigdy nie jesteśmy sami!
Pewna moja koleżanka, której mądrość i życiową postawę cenię, mówi, że bardziej ufa Jemu niż ludziom.

Lilko, a to znasz?

Piękny głos, czysty i dźwięczny. Dziękuję Piegowata smile

Poszukiwałam nauczyciela i mistrza. Gdzie wtedy byłeś Dżo? Tak, wiem, przeszłam obok. Nie przyjęłam wtedy Twoich słów. Było za wcześnie.
Dziś myślę, że jeden jest tylko Nauczyciel, jeden Mistrz. Jedno jest bowiem Źródło Mądrości. W dzieciństwie i młodości chadzaliśmy razem po moim ogrodzie. Znał wszystkie moje pragnienia, smutki, sekrety. Nigdy nie byłam sama, bo miałam Jego. Tylko On nigdy mnie nie okłamał i nie zawiódł. Za to ja wiele razy Go opuściłam. Ilekroć odchodzę i tak powracam myśląc, miałeś rację. Ludzie są tylko ludźmi.  A On czeka i wybacza. I daje mi to czego tak pragnę - miłość. I tak jak w tym hymnie, ostatecznie tylko ona ma znaczenie. Tylko to co uczynimy z miłością, dobrocią, życzliwością dla Niego i dla ludzi.

13,095

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:
Lou71.71 napisał/a:

A może ktoś z was słuchał "Zostaw wiadomość" ... Ja dotarłam do tego po kilku latach istnienia audycji. Jest kilku prowadzących, ale tylko jednego z nich słucham. Jednak uważam, że nie każdy się do tego nadaje. Super audycje. Są jeszcze na youtube. Polecam


Lou, dzięki smile Właśnie znalazłam i będę sobie słuchać, gdy syn zostawi mi wolną chatę smile

Ja słucham na słuchawkach, np.przed snem, albo jak suszę i układam włosy big_smile lub jak sprzątam łazienkę big_smile (czyli przy najbardziej nudnych czynnościach). A Tomasza K. uwielbiam

13,096

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

A mnie bliskie są te słowa, choć katolik ze mnie średni:

"Kto się w opiekę odda Panu swemu
A całym sercem szczerze ufa Jemu,
Śmiele rzec może: mam obrońcę Boga
Nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga."

A tak swoja drogą, skoro deklarujemy (co niektórzy) wiarę w Boga - przecież z Nim nigdy nie jesteśmy sami!
Pewna moja koleżanka, której mądrość i życiową postawę cenię, mówi, że bardziej ufa Jemu niż ludziom.

Lilko, a to znasz?

Piegusko,
Wiele wytrzymałam właśnie dzięki wierze w Boga, gdyby nie On może już mnie by nie było, albo byłabym gdzie indziej

13,097 Ostatnio edytowany przez dżdżownick (2018-02-12 12:00:27)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry smile
Fajna tu muzyka... to i ja coś dorzucę. Również coś o Bogu...

Symbi napisał/a:

A propos książek dla dzieci, to czytałam kiedyś taką książeczkę "Zielona ciężąrówka" (albo może "Błękitna czy czerwona ciężarówka") i tam była mowa o poważnej decyji finansowej konsultowanej przez rodziców z dziećmi, a mianowicie, rodzicie naradzali się z dziecmi, czy mogą zlikwidować dziecięce książeczki oszczędnościowe i po dołożeniu lokat rodziców przeznaczyć pieniądze na zakup wspólnego domu, do tej pory rodzina mieszkała w ciasnym mieszkaniu w kamienicy.
Właśnie zrobiłam sobie jagodową herbatę, strasznie smaczna rzecz, pierwszy raz piłam.

Po tych rozmowach nabrałem ochoty i zamówiłem sobie "Przygody Marceljanka Majster-Klepki", bo jeszcze tego nie czytałem smile

13,098

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witajcie Kochani smile

Tyle nastrojowej muzyki pojawiło się u nas na wątku, że zebrało mi się na filozoficzne myślenie.
Czy myślicie czasami o swojej śmierci? Czy boicie się tego przejścia? Czy wierzycie, że jest życie po tamtej stronie?
Wiem, że temat trudny, ale może wieczorem najdą kogoś przemyślenia i je tu napisze.

13,099 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-02-12 17:13:03)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witajcie smile
Lilko, na temat śmierci myślałam nieraz, nawet jeszcze w dzieciństwie. Z wielkim lękiem. Pojawił się kiedyś ten temat w rozmowie z psycholożką, do której swego czasu trafiłam (z problemami małżeńskimi). Wyraziła przypuszczenie, że jako dziecko mogłam zetknąć się z tym tematem i nie pamiętam już tego.
Sama też byłam blisko granicy, choć nie pamiętam żadnych metafizycznych przeżyć z tym związanych. Może to nie było jeszcze wystarczająco blisko? W każdym razie jedyne, co pamiętam, to kompletny niebyt, czarna wielka dziura nicości. Niby nic, święty spokój, ale to uczucie, a raczej brak wszelkich uczuć wywołuje we mnie lęk. Panicznie boję się zabiegów pod narkozą, bo wtedy zapadam się w podobny niebyt.
Ale z drugiej strony, od pewnego czasu czuję pewną akceptację nieuchronnego końca. Wierzę, że wszystko jest fragmentem większej całości, której nie potrzebuję rozumieć, żeby w nią wierzyć, że wszystko ma sens i czemuś służy. A życiem, choć kocham je ogromnie, bywam już zmęczona. Gdy mnie tak wszystko boli, przygnębia, marzę o świętym, całkowitym spokoju i ciszy. Błogiej ciszy...
Za młodu nie sądziłam, że można się nażyć do syta, a dziś - zdarza mi się...
Ale jeszcze mi to ziemskie bytowanie ostatecznie nie zbrzydło. Jeszcze zostaję smile

13,100 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-02-12 22:45:05)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Jeszcze kwestia zycia po tamtej stronie. Ja zawsze powtarzam: wiem, że nic nie wiem. Są rzeczy, o których nie śniło się filozofom.
Moja Mama ma za sobą doświadczenie bycia na zewnątrz własnego ciała. Jest osobą trzeźwą i racjonalną, więc jej wierze.
Mój Ojciec, który nie żyje już ponad 17 lat, wciąż mi towarzyszy, choć wiem, że to kwestia moich emocji. A jednak... Kto tak naprawdę wie, ile w tym metafizyki? To nie jest tak, że znienacka zbiera mi się na wspominki o Nim. On o prostu jest ze mną w każdej chwili. To bardzo wyraźne, silne uczucie.

13,101 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-02-12 17:16:41)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

13,102 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-02-13 10:36:29)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Piegowata, poruszyłaś ważne zagadnienie - śmierć i dziecko. Z pewnością takie zdarzenie wywołuje w dziecku traumę. Ja mam przykład na mojej matce, której ojciec umarł kiedy miała 7 lat. Myślę, że w dużej mierze to zdarzenie wpłynęło na jej psychikę, a lek przed śmiercią stał się myślą przewodnia jej życia. Ona panicznie boi się  śmierci. Wszystko co robi ma na celu zachowanie jak najlepszego zdrowia. Ja na szczęście w dzieciństwie nie zetknęłam się ze śmiercią. Kiedy umierali moi dziadkowie byłam już nastolatką. Nigdy nie widziałam nieżywego człowieka. Matka chroniła nas przed takim  widokiem. Moja prababcia umarła ze starości. Byłam z nią bardzo zżyta. Odwiedziłam ją przed śmiercią żeby się pożegnać. Była niezwykle spokojnym, dobrodusznym człowiekiem. Zawsze czule ją wspominam.
Wg mojej wiary ludziom towarzyszą aniołowie, a także zmarli którzy są w niebie, mogą wstawiać się za nami i w wyjątkowych przypadkach przyjść do nas we śnie, albo nie tylko. Ja myślę, że do Twojego Taty docierają poruszenia Twojego serca. smile

Z tym zmęczeniem to ja Cię rozumiem Piegowata, też miałam takie momenty, kiedy nasze dziecko ciężko chorowało, a my miesiącami czuwaliśmy przy łóżeczku, potem doszła moja choroba, problemy w pracy, problemy w rodzinie. Tak, że oboje z mężem pytaliśmy - ile jeszcze kłód pod nogi nam spadnie. To był stan permanentnego zmęczenia fizycznego i psychicznego.

Ogólnie to nie rozmyślam zbyt dużo o własnej śmierci, tylko w niektórych momentach, właśnie jak mam mieć zabieg z narkozą, albo kiedy widzę jak trumnę wkładają do grobu, albo mijam opuszczony dom, w którym dawniej tętniło życia, a dziś wszyscy pomarli. Wtedy boję się tego momentu. Świadomość śmierci musi być straszna. I to, że włożą mnie do trumny, a później zakopią.
Ja uważam, że jest po tamtej stronie duchowy świat. Tylko czy prawdą jest to wszystko w co wierzę. I na tym polega właśnie to zaufanie, że jeśli uwierzysz to nie zawiedziesz się. Taka jest obietnica.

Piegowata'76 napisał/a:

Ale jeszcze mi to ziemskie bytowanie ostatecznie nie zbrzydło. Jeszcze zostaję smile

Całe szczęście, bo świat potrzebuje Piegusek. smile

Ja chciałabym długo sobie pożyć, nacieszyć się córką i wnukami, no i mężem ma się rozumieć. smile

13,103 Ostatnio edytowany przez dżdżownick (2018-02-13 12:42:00)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Poszukiwałam nauczyciela i mistrza. Gdzie wtedy byłeś Dżo? Tak, wiem, przeszłam obok. Nie przyjęłam wtedy Twoich słów. Było za wcześnie.
Dziś myślę, że jeden jest tylko Nauczyciel, jeden Mistrz. Jedno jest bowiem Źródło Mądrości. W dzieciństwie i młodości chadzaliśmy razem po moim ogrodzie. Znał wszystkie moje pragnienia, smutki, sekrety. Nigdy nie byłam sama, bo miałam Jego. Tylko On nigdy mnie nie okłamał i nie zawiódł. Za to ja wiele razy Go opuściłam. Ilekroć odchodzę i tak powracam myśląc, miałeś rację. Ludzie są tylko ludźmi.  A On czeka i wybacza. I daje mi to czego tak pragnę - miłość. I tak jak w tym hymnie, ostatecznie tylko ona ma znaczenie. Tylko to co uczynimy z miłością, dobrocią, życzliwością dla Niego i dla ludzi.

Jakoś przegapiłem wcześniej te słowa. Ja również jeszcze dzisiaj, mimo braku wiary, mogę powiedzieć, że Biblia jest dla mnie ważnym punktem odniesienia. Podobnie jak Ty, gdy byłem dzieckiem miałem swój "ogród spotkań z Bogiem", a raczej las, bo w lesie zrobiłem sobie moje sekretne miejsce, coś w rodzaju kapliczki. Jednak tylko ja tam mówiłem. Nie miałem odpowiedzi, ale też nie śmiałbym jej wymagać.

Zapytałaś o myśli o śmierci. Niestety pojawiają się często i bolą, trzeba mi się na nie uodparniać. Gdy widzę rozjechane ptaki, jeże czy inne ofiary wypadków od razu mam w wyobraźni moment ich miażdżenia, ich strachu i bólu. Smutek mnie ogarnia, gdy widzę ofiarę w pysku czy szponach drapieżnika. Nic sensownego nie da się z tym zrobić. Nie da się zmienić natury. Można tylko pozostać w dystansie i bezradnie się pogodzić. Taka myśl o śmierci najczęściej mi towarzyszy.
Jest też druga strona tego tematu. Myśl o własnej śmierci lub o śmierci bliskich. Kiedyś dużo myślałem o własnej śmierci, sam niejako te myśli wywoływałem, to była tematyka moich zastanowień, dociekań. Potem gdzieś przeczytałem, że wg Platona filozofia jest uczeniem się śmierci. Robiłem właśnie coś podobnego. Teraz sam nie przywołuję tych myśli. Po prostu czasem się pojawiają i są jakby przypomnieniem, że trzeba osiągnąć swoje człowieczeństwo, dać swoim życiem jakieś świadectwo. Z czasów młodzieńczego filozofowania pozostało mi jeszcze moje może naiwne przekonanie, że naszym pierwotnym stanem jest nasze nieistnienie. Życie jest przerwą w tym nieistnieniu a śmierć - powrotem. Życie jest po to, by ewentualny obserwator mógł mieć świadomość, że taki człowiek jak ja nieistnieje (celowo piszę razem, bo chodzi o coś w rodzaju czynności). Słowa opisujące tę tematykę były więc dla mnie fałszywe. Sugerowały, że nieistnienie jest tylko pochodną istnienia, jego negacją, gdy tymczasem jest na odwrót. Ustaliłem więc własne słowa. To, co zwie się nieistnieniem nazwałem ceną (od greckiego kenos - pustka, cenotaf - pusty grób). Tym samym moje życie miało być niecenne...
Mimo tej swoistej naiwności nie wyrzuciłem tych rozważań z siebie.

Tak, czasami myśli o śmierci przychodzą do mnie i wydaje mi się, że jestem na nią od dawna gotowy.

13,104

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witajcie,
czasem myślę o śmierci, kiedyś częściej (gdy na świecie było niebezpiecznie-konflikty zbrojne, Iran, Irak, Korea ...). Wiem, że teraz też nie jest dobrze, ale chyba inne sprawy przesłaniają mi moje myśli i nie ma tam już miejsca ... Kiedy umiera ktoś z rodziny lub przed śmiercią choruje, cierpi, staje się innym człowiekiem, to przeraża ... Wiara pomaga nieco oswoić się ze śmiercią, choć nigdy nie jest się na nią gotowym
Lilko,
Miałam wrażenie, że ty (jak tytuł wskazuje) masz cudowne życie po rozwodzie ... a ty masz cudowne życie w małżeństwie, fajnie, choć zazdroszczę. Podziel się jak tego dokonałaś smile

13,105

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Piegusko,
tu nic nie ma

13,106

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Temat śmierci, który pojawił się w Waszych wpisach jest mi ostatnio bardzo bliski. Tydzień temu zmarła moja ciocia, siostra mojej mamy. Ciocia przed odejściem bardzo się męczyła, rak był dla niej bezlitosny. Jeszcze w listopadzie była poprawa w wynikach a końcem grudnia było gwałtowne pogorszenie i brak możliwości leczenia.
Bardzo przeżywam jej odejście i boli mnie dlatego, że u mamy wykryto w styczniu br. nowotwór.
Nie mam wsparcia w mężu, nie mam od niego pocieszenia. Dziś mama dzwoniła do moich córeczek to mąż obraził się o to " że babka już dzwoni". Bardzo to boli bo nie wiem ile dni jest danych mojej mamie.
Szukam nieustannie odpowiedzi co nas czeka po śmierci, czy spotkamy tam swoich bliskich, czy zmarli widzą nas teraz i nasze problemy.

13,107

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Ja dość często myślę o śmierci. Mam taką trochę nadzieję, że nie będę żył do późnej starości. Bywały okresy kiedy pojawiały się też myśli o tym, żeby to samemu skończyć, ale nigdy nie wprowadzałem ich w czyn.
Co do tego co jest po śmierci to dopuszczam różne możliwości. Także takie, że nie ma nic. Jedynie wizja piekła i nieba mnie jakoś nie przekonuje.

13,108

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Lou, wklejam jeszcze raz tę piosenkę.


Malino, współczuję serdecznie ciężkich przeżyć i dalekiego od empatii towarzysza życia. Nie wiem, w jakim stanie jest Twoja mama, jakie są rokowania, ale mówią, że rak to niekoniecznie wyrok.

Wilczysko, bywam zmęczona życiem, ale sama sobie nigdy nie chciałam go odebrać. Miewam momenty zmęczenia, przeciążęnia, gdy marzę o złożeniu gdzieś skołatanej głowy, ale w gruncie rzeczy życie jest dla mnie ogromną wartością. Pisałam o tym tyle razy, że już nie ma sensu się powtarzać. Wciąż mnie zachwyca ten świat, choć jeszcze wczoraj pisałam o pojawiającej się refleksji, że może już wystarczy, że tyle razy widziałam te wszystkie wschody i zachody słońca. Ale wiesz, one mi się wciąż podobają smile Wczoraj wracałam z zakupów i mój wzrok przykuł śnieg skrzący się  pod nogami tysiącem iskier. Dla takich "pierdół" lubię żyć.

13,109

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Miałam dziś fajny dzień, a Wy?
Do południa było dość ciężko, ale po powrocie do domu zregenerowałam się godzinką drzemki. Potem jakieś prace gospodarczo-domowe (fasolka po bretońsku na jutrzejszy obiad wyszła pyszna), a dość już późnym wieczorem syn wyciągnął mnie na spacer. Pod pewnym kościołem pozjeżdżaliśmy sobie z górki na tyłkach. Kwiczałam jak nastolatka! smile

13,110 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-02-14 10:38:53)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry w walentynki. smile

Posyłam uśmiechy i całusy przyjaźni dla forumowych kolegów. smile
A dla dziewczyn zagra dziś męskie trio. tongue

13,111 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-02-14 10:36:16)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Miałam dziś fajny dzień, a Wy?
Do południa było dość ciężko, ale po powrocie do domu zregenerowałam się godzinką drzemki. Potem jakieś prace gospodarczo-domowe (fasolka po bretońsku na jutrzejszy obiad wyszła pyszna), a dość już późnym wieczorem syn wyciągnął mnie na spacer. Pod pewnym kościołem pozjeżdżaliśmy sobie z górki na tyłkach. Kwiczałam jak nastolatka! smile

A ja mam radosny uśmiech na twarzy ilekroć czytam o Twoim cudownym życiu Piegowata. smile Skrzący śnieg - coś pięknego, niestety tej zimy tylko raz widziałam. Fasolkę po bretońsku bardzo lubię. W ogóle lubię tradycyjną kuchnię polską.
My z mężem postawiliśmy na codzienną aktywność fizyczną - chodzimy wieczorami na długie spacery. To był pomysł męża. smile I muszę przyznać, że jest to super sposób na przyspieszenie krążenia, tak, że od razu człowiek lepiej się czuje i więcej mu się chce.

13,112

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lou71.71 napisał/a:

Lilko,
Miałam wrażenie, że ty (jak tytuł wskazuje) masz cudowne życie po rozwodzie ... a ty masz cudowne życie w małżeństwie, fajnie, choć zazdroszczę. Podziel się jak tego dokonałaś smile

Właściwie trafiłam na forum kiedy przechodziliśmy kryzys małżeński. To, że dziś jest dobrze, a nawet lepiej niż przed kryzysem, to wynikowa różnych składowych, ale ja za najważniejszą uznaję moją determinację. To znaczy, kiedy pojawia się problem nie siedzę z założonymi rękami i nie biadolę, tylko szukam rozwiązania. Często czytam, że należy rozmawiać w związku. Ale wiecie co, czasami to można sobie gardło zedrzeć, a i tak  skutku nie ma. Z mojego doświadczenia wynika, że rozmowy nic nie dają jeśli w człowieku tkwią ograniczenia, z którymi nie umie sobie poradzić. Dlatego ja zawsze stawiam na działanie, i nie poddaję się - jeśli jeden sposób nie przynosi skutku, szukam następnego. A druga składowa to chęci i starania współmałżonka. Jeśli tego zabraknie, to jedna strona nic nie zrobi. Mojemu mężowi zawsze zależało na mnie i na córce, dlatego choć nie był pomysłodawcą ani motorem zmian, to wziął w nich udział. I teraz jest zadowolony, że podjął ten wysiłek i dzięki temu polepszyła się jakość życia naszej rodziny. smile

13,113

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
nina_malina napisał/a:

Temat śmierci, który pojawił się w Waszych wpisach jest mi ostatnio bardzo bliski. Tydzień temu zmarła moja ciocia, siostra mojej mamy. Ciocia przed odejściem bardzo się męczyła, rak był dla niej bezlitosny. Jeszcze w listopadzie była poprawa w wynikach a końcem grudnia było gwałtowne pogorszenie i brak możliwości leczenia.
Bardzo przeżywam jej odejście i boli mnie dlatego, że u mamy wykryto w styczniu br. nowotwór.
Nie mam wsparcia w mężu, nie mam od niego pocieszenia. Dziś mama dzwoniła do moich córeczek to mąż obraził się o to " że babka już dzwoni". Bardzo to boli bo nie wiem ile dni jest danych mojej mamie.
Szukam nieustannie odpowiedzi co nas czeka po śmierci, czy spotkamy tam swoich bliskich, czy zmarli widzą nas teraz i nasze problemy.

Ninko_Malinko współczuję Ci położenia, w którym obecnie jesteś. Myślę o Tobie ciepło.

Nie znam dobrze Twojej sytuacji, ale po tych paru fragmentach, które tu zamieściłaś, wygląda na to, że jesteś w roli ofiary.
Dlaczego Ty pozwalasz siebie tak traktować?
Dlaczego nie powiesz do męża:
- Mam prawo rozmawiać z kim chce i kiedy chcę bo jestem wolnym człowiekiem.
- Nie jestem twoją niewolnicą. Jakim prawem decydujesz za mnie?
- O przepraszam, czyżbym była ubezwłasnowolniona, że nie mogę decydować o sobie?

Dlaczego godzisz się na to, by mąż ograniczał Twoją wolność. Co takiego stanie się jeśli powiesz: nie zgadzam się, nie pozwalam, nie zrobię tego?

Myślę, że Twoja mama potrzebuje teraz wsparcia i kontaktu z bliskimi. I, że bliski człowiek w potrzebie jest ważniejszy, niż fanaberie męża.
Pomyśl o tym jaki wzorzec przekazujesz córeczkom. Jeżeli Ty pozwalasz sobą poniewierać, niestety one automatycznie tego się nauczą i podzielą Twój los w przyszłości. Czy tego dla nich chcesz?
Nie można pozwalać, żeby dzieci były świadkami przemocy, choćby psychicznej. One wtedy cierpią. Ty jesteś dorosła- masz wybór co zrobić ze swoim życiem, dziećmi - nie mają żadnego wyboru. To my dorośli ponosimy odpowiedzialność za dzieci.

Przemyśl to Ninko. Nie ma w moich słowach nic złośliwego. Jest tylko współczucie i troska. Życie nie jest za karę. Nie musi być koszmarem. Może być piękne, ale to zależy od naszych wyborów.
Wiem, że zmiany zachodzą stopniowo. Wiem, że wychodzenie z roli ofiary to żmudna praca. Z pewnością wymaga rozpoczęcia indywidualnej terapii (sama małżeńska nie wystarczy), której pierwsze efekty pojawią się dopiero po kilku miesiącach. Ale przecież kiedyś trzeba zrobić ten pierwszy krok. Powodzenia. smile

13,114 Ostatnio edytowany przez Bland44 (2018-02-14 13:06:21)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Lilka,
Mój nawet jeśli chodził z nami na spacery, to szedł 50m przed nami, a ja z dziećmi uwieszonymi każdej ręki. Twierdził, że i tak wolą mnie. Ale sam się nie starał, żeby u siebie coś zmienić. Ja dużo rzeczy robiłam, aby było lepiej. Też myślałam, że rozmowy pomogą. Niestety po wielu latach zrozumiałam, że po naszych rozmowach byłam zawsze bardziej przygnębiona. Były też próby pomocy z zewnątrz. Jak nie ma chęci obu stron, to żadna terapia, żaden specjalista ... nikt nie pomoże. Kurcze, znowu piszę o moim nie cudownym życiu.
Chciałabym coś dobrego napisać, ale co ...
Dziś długo szukałam kogoś do naprawy laptopa, drukarki ...
Jestem chora, a jednak muszę na chwilę pojechać do pracy ...
Generalnie domem też nikt się nie zajmie ...
To takie moje cudowne aspekty życia ...

13,115

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
dżdżownick napisał/a:
Lilka787 napisał/a:

Poszukiwałam nauczyciela i mistrza. Gdzie wtedy byłeś Dżo? Tak, wiem, przeszłam obok. Nie przyjęłam wtedy Twoich słów. Było za wcześnie.
Dziś myślę, że jeden jest tylko Nauczyciel, jeden Mistrz. Jedno jest bowiem Źródło Mądrości. W dzieciństwie i młodości chadzaliśmy razem po moim ogrodzie. Znał wszystkie moje pragnienia, smutki, sekrety. Nigdy nie byłam sama, bo miałam Jego. Tylko On nigdy mnie nie okłamał i nie zawiódł. Za to ja wiele razy Go opuściłam. Ilekroć odchodzę i tak powracam myśląc, miałeś rację. Ludzie są tylko ludźmi.  A On czeka i wybacza. I daje mi to czego tak pragnę - miłość. I tak jak w tym hymnie, ostatecznie tylko ona ma znaczenie. Tylko to co uczynimy z miłością, dobrocią, życzliwością dla Niego i dla ludzi.

Jakoś przegapiłem wcześniej te słowa. Ja również jeszcze dzisiaj, mimo braku wiary, mogę powiedzieć, że Biblia jest dla mnie ważnym punktem odniesienia. Podobnie jak Ty, gdy byłem dzieckiem miałem swój "ogród spotkań z Bogiem", a raczej las, bo w lesie zrobiłem sobie moje sekretne miejsce, coś w rodzaju kapliczki. Jednak tylko ja tam mówiłem. Nie miałem odpowiedzi, ale też nie śmiałbym jej wymagać.

Zapytałaś o myśli o śmierci. Niestety pojawiają się często i bolą, trzeba mi się na nie uodparniać. Gdy widzę rozjechane ptaki, jeże czy inne ofiary wypadków od razu mam w wyobraźni moment ich miażdżenia, ich strachu i bólu. Smutek mnie ogarnia, gdy widzę ofiarę w pysku czy szponach drapieżnika. Nic sensownego nie da się z tym zrobić. Nie da się zmienić natury. Można tylko pozostać w dystansie i bezradnie się pogodzić. Taka myśl o śmierci najczęściej mi towarzyszy.
Jest też druga strona tego tematu. Myśl o własnej śmierci lub o śmierci bliskich. Kiedyś dużo myślałem o własnej śmierci, sam niejako te myśli wywoływałem, to była tematyka moich zastanowień, dociekań. Potem gdzieś przeczytałem, że wg Platona filozofia jest uczeniem się śmierci. Robiłem właśnie coś podobnego. Teraz sam nie przywołuję tych myśli. Po prostu czasem się pojawiają i są jakby przypomnieniem, że trzeba osiągnąć swoje człowieczeństwo, dać swoim życiem jakieś świadectwo. Z czasów młodzieńczego filozofowania pozostało mi jeszcze moje może naiwne przekonanie, że naszym pierwotnym stanem jest nasze nieistnienie. Życie jest przerwą w tym nieistnieniu a śmierć - powrotem. Życie jest po to, by ewentualny obserwator mógł mieć świadomość, że taki człowiek jak ja nieistnieje (celowo piszę razem, bo chodzi o coś w rodzaju czynności). Słowa opisujące tę tematykę były więc dla mnie fałszywe. Sugerowały, że nieistnienie jest tylko pochodną istnienia, jego negacją, gdy tymczasem jest na odwrót. Ustaliłem więc własne słowa. To, co zwie się nieistnieniem nazwałem ceną (od greckiego kenos - pustka, cenotaf - pusty grób). Tym samym moje życie miało być niecenne...
Mimo tej swoistej naiwności nie wyrzuciłem tych rozważań z siebie.

Tak, czasami myśli o śmierci przychodzą do mnie i wydaje mi się, że jestem na nią od dawna gotowy.

Spodobało mi się to o Platonie. Nigdy tak nie patrzyłam na przemijanie, a ta myśl jest bardzo ciekawa.
Życie jako osiąganie pełni człowieczeństwa - piękne, głębokie. Przyjmuję taki cel. smile
Dla mnie być gotowym na śmierć, to mieć czyste sumienie. W ten sposób mogę zmniejszyć grozę jaka nadchodzi w chwili śmierci.
A druga istotna sprawa to wiara w miłosierdzie - czyż Ten który nas stworzył słabymi nie miałby o tym pamiętać?

W śmierci zwierząt mnie osobiście najbardziej żal, tych które konają w męczarniach, w pułapkach kłusowników.

Dżo, co sprawia, że nie masz wiary? Dlaczego nie śmiałbyś wymagać odpowiedzi, gdybyś ją nadal miał?
Czyż rozmowa z Bogiem to nie jest również pytanie i nasłuchiwanie odpowiedzi?

13,116

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Lou,
ja Ciebie rozumiem. Na pewno jest Ci teraz bardzo ciężko, znalazłaś się w nowej dla siebie sytuacji. Co można zrobić? Z moich ponad dwuletnich obserwacji na forum wynika, że uwolnić emocje, wypłakać się, wyżalić, a potem zadbać o siebie, o swój dobrostan,  o swój rozwój duchowy, o urodę, finanse, robić to co lubisz, poznawać ludzi, podróżować. Wcisnąć życie jak cytrynkę. smile

13,117 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-02-14 13:34:49)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lou71.71 napisał/a:

Witajcie,
czasem myślę o śmierci, kiedyś częściej (gdy na świecie było niebezpiecznie-konflikty zbrojne, Iran, Irak, Korea ...).

Ja już we wczesnej młodości interesowałam się tą tematyką. Wojna to było dla mnie straszne zjawisko. Literatura okresu II wojny światowej również była dla mnie wstrząsająca, do tego stopnia, że pojawiała się w moich snach przez wiele, wiele lat. Dziś myślę, że pewne rzeczy przeczytałam za wcześnie. Moja córka również interesuje się tym co się dzieje na świecie, gdzie obecnie są wojny, pyta o politykę, kto kim jest w państwie, którzy to dobrzy a którzy źli. smile Mimo, że nie jest tak wrażliwa jak ja w Jej wieku, to staramy się chronić Ją przed drastycznymi informacjami.

13,118 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-02-14 13:45:18)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
wilczysko napisał/a:

Ja dość często myślę o śmierci. Mam taką trochę nadzieję, że nie będę żył do późnej starości. Bywały okresy kiedy pojawiały się też myśli o tym, żeby to samemu skończyć, ale nigdy nie wprowadzałem ich w czyn.
Co do tego co jest po śmierci to dopuszczam różne możliwości. Także takie, że nie ma nic. Jedynie wizja piekła i nieba mnie jakoś nie przekonuje.

W chwili bólu i zwątpienia wiele osób pragnie ulgi, a wtedy jedynym rozwiązaniem wydaje się śmierć. Tym co powstrzymuje może być właśnie lęk przed śmiercią, albo troska o dzieci. Moim zdaniem osoby, które odbierają sobie życie, to takie u których poziom dopuszczalnego bólu został przekroczony i nie są w stanie już racjonalnie myśleć. Nie widzą wyjścia z sytuacji. Mechanizmy obronne, w które został wyposażony człowiek przestają działać. Jeśli nie ma nikogo, kto pomoże w takiej krytycznej chwili czy okresie życia, dochodzi do tragedii.

Moc człowieka tkwi w jego umyśle i sercu. To taki duet, o który systematycznie trzeba dbać, by sprawnie działał.

Dziękuję wszystkim za włączenie się do dyskusji o przemijaniu. smile

13,119

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

O Matkooo Dżo,
A może prościej ...
Ja humanistką nie jestem i nigdy nie byłam ... ja umysł ścisły wink
A co do śmierci nieraz miałam myśli, aby skończyć z życiem na zasadzie pozbycia się problemów. Ale niestety jestem zbyt odpowiedzialną osobą, no i wiara nie pozwala

13,120

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Lilko, Lou, potrzebuję spokojniejszej chwili, by Wam odpowiedzieć. Teraz podczas przerwy w pracy byłoby ciężko smile

13,121

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witajcie, jestem tu nowa...
W poniedziałek ostatnia (mam nadzieję) rozprawa rozwodowa... Po 2.5 roku zaciętej walki w sądzie, chyba rozstaniemy się ugodowo- tak obiecał i zadeklarował na ostatnim terminie w styczniu... Boże, jak ja się boję, że On się wycofa....

13,122

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
NarzeczonaSkorpiona napisał/a:

Witajcie, jestem tu nowa...
W poniedziałek ostatnia (mam nadzieję) rozprawa rozwodowa... Po 2.5 roku zaciętej walki w sądzie, chyba rozstaniemy się ugodowo- tak obiecał i zadeklarował na ostatnim terminie w styczniu... Boże, jak ja się boję, że On się wycofa....

Witaj smile
Jestem w podobnej sytuacji, ale u mnie dopiero początek sad

13,123

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lou71.71 napisał/a:
NarzeczonaSkorpiona napisał/a:

Witajcie, jestem tu nowa...
W poniedziałek ostatnia (mam nadzieję) rozprawa rozwodowa... Po 2.5 roku zaciętej walki w sądzie, chyba rozstaniemy się ugodowo- tak obiecał i zadeklarował na ostatnim terminie w styczniu... Boże, jak ja się boję, że On się wycofa....

Witaj smile
Jestem w podobnej sytuacji, ale u mnie dopiero początek sad

Ja się uparlam na rozwod z orzeczeniem o winie, po 2.5 roku żałuję. Teraz umowilismy się na bez orzekania. A jak jest u Ciebie?

13,124

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Lilko, być może czasem jesteś nieco "wyrywna" z tym swoim ratownictwem, ale podziwiam Twoją pewność siebie i to, jaka jesteś przekonująca. Wiesz co powiedzieć i robisz to z empatią. Zupełnie zgadzam się z tym, co napisałaś Lou i Malinie.
Lou, trudno się dziwić, że w okołorozwodowej sytuacji trudno Ci dostrzec jasne strony życia, ale one są. Jeśli nie teraz, to może zechcesz je zauważać, gdy już trochę opadną złe emocje. A swoją drogą w czasie wspólnych wyjść mój małżonek zachowywał się identycznie - kilometr przede mną i synem!
Ja w zauważaniu dobrych rzeczy, które mi się przydarzają jestem nieźle wytrenowana, zresztą mam ten nawyk chyba od zawsze. Pomaga mi żyć i przydaje codzienności uroku.
A wiecie, wczoraj mój syn zjeżdżając z górki na brzuchu zrobił w kurtce trzy małe dziurki (natychmiast zaszyłam), z których wystawały kłaczki jakiejś watoliny. Skubaniec skwitował, że to dobrze, bo kurtka jest za ciepła i nie zaszkodzi jej zgubić trochę puchatej zawartości. I dodał jeszcze: "No, przecież mówiłaś, że trzeba na wszystko patrzeć z lepszej strony!".
Dziury w kurtce nie są powodem do radości, ale jak tu się nie roześmiać na taki komentarz? Dla takich chwil to nawet nadwerężonego ubrania nie żal. smile Zresztą i na szczęście usterki są nieznaczne.

13,125 Ostatnio edytowany przez Bland44 (2018-02-14 22:59:24)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
NarzeczonaSkorpiona napisał/a:
Lou71.71 napisał/a:
NarzeczonaSkorpiona napisał/a:

Witajcie, jestem tu nowa...
W poniedziałek ostatnia (mam nadzieję) rozprawa rozwodowa... Po 2.5 roku zaciętej walki w sądzie, chyba rozstaniemy się ugodowo- tak obiecał i zadeklarował na ostatnim terminie w styczniu... Boże, jak ja się boję, że On się wycofa....

Witaj smile
Jestem w podobnej sytuacji, ale u mnie dopiero początek sad

Ja się uparlam na rozwod z orzeczeniem o winie, po 2.5 roku żałuję. Teraz umowilismy się na bez orzekania. A jak jest u Ciebie?

U mnie jeszcze nie wiadomo jak się zakończy, raczej na bez orzekania (co mnie nie satysfakcjonuje). Mnie wogóle nie satysfakcjonuje rozwód, w żadnej postaci i żaden końcowy efekt nie zadowoli mnie. Po prostu sam w sobie rozwód to dla mnie porażka życiowa, do tego dodam, że jestem osobą wierzącą.
Zaraz na mnie dziewczyny nakrzyczą, wiec już nic nie powiem. Wiem, że prędzej czy później (raczej później), to nastąpi, bo już nie ma odwrotu (musiałby się zdarzyć cud)

13,126

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Lou, krzyczeć nie zamierzam i wierzę, że rozwód można odczuwać jako porażkę, bo przecież nie o tym się marzyło. Mam jednak wrażenie i wnioskuję z Twoich wypowiedzi, że nie byłaś z mężem szczęśliwa.

13,127

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Lou, krzyczeć nie zamierzam i wierzę, że rozwód można odczuwać jako porażkę, bo przecież nie o tym się marzyło. Mam jednak wrażenie i wnioskuję z Twoich wypowiedzi, że nie byłaś z mężem szczęśliwa.

... ostatnimi czasy ... Wszystko co opisuję to ostatnie lata

13,128

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Lou, ja też jestem wierząca. Ale my mielismy ślub cywilny. Ciesze się, bo to nie bylo dobre małżeństwo. Kto zdecydował o rozwodzie? Zlozyliscie pozew?

13,129

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry. Dzisiaj Dzień Singla, stawiam kawę, a wieczorem może coś mocniejszego
http://zdjecia.nurka.pl/images/obrazki.joe.pl-sub-images-filizanka-kawy-milutkiego-dnia.gif

13,130

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry. A ja po tej cudnej kawie proponuję bardzo przyjemną muzykę. smile

Posty [ 13,066 do 13,130 z 15,029 ]

Strony Poprzednia 1 200 201 202 203 204 232 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » moje cudowne życie po rozwodzie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024