moje cudowne życie po rozwodzie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » moje cudowne życie po rozwodzie

Strony Poprzednia 1 195 196 197 198 199 232 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 12,741 do 12,805 z 15,029 ]

12,741

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Witam i od razu częstuję się herbatą w kubraczku, tego mi właśnie trzeba. smile

Wilku tu rozmawiamy o wszystkim. Zobacz jak dla wielu ważny jest temat samoakceptacji. Jak wiele osób już się wypowiedziało, kto ma z tym problem a kto dał sobie radę i mówi jak to zrobił.

Jeśli będziesz miał ochotę to możemy śmiało kontynuować wspólną dyskusję. Ja tam już mam gotowy scenariusz. smile Jednak lepiej stopniowo i dokładnie przyglądać się tym zagadnieniom. Popatrz ilu ludzi jest Ci życzliwych, lubi z Tobą rozmawiać i chce Ci pomóc. Ty masz w sobie coś co sprawia, że ludzie Cię lubią. Myślę, że na co dzień nie odkrywasz się aż tak bardzo jak tutaj, co zrozumiałe, i dlatego ludzie zachowują większy dystans. A druga sprawa, że być może Ty nie zawsze dostrzegasz to, że jesteś odbierany pozytywnie.

Wymieniłeś kilka swoich cech, te początkowe uznajesz pewnie za niekorzystne. Ale sztuka polega na tym, żeby nie wszystko wartościować. Żyjesz najlepiej jak umiesz, wolno być Ci tchórzliwym (z tym bym polemizowała, bo czy tchórz ma odwagę wziąć na siebie odpowiedzialność za "nieswoje" dziecko?, po drugie tchórze nie podejmują terapii). Masz prawo być słaby, w dużej mierze jesteśmy wynikową naszego dzieciństwa, a więc nie na wszystko mamy wpływ. Możemy też zaakceptować to że nie jesteśmy idealni. Mamy prawo kochać siebie takimi jakimi jesteśmy. Ja na przykład nigdy nie płynę z prądem, ale czy to od razu zaleta, przecież to ma swoją cenę. Wszystko ma swoje plusy i minusy. To kwestia predyspozycji i wyborów.

Chcę Ci tylko pokazać, że każdy człowiek to kombinacja różnych cech. Moim zdaniem to co dobrze jest zrobić to poznać siebie (autoanaliza), wykorzystać swoje cechy tam gdzie mogą nam przynieść korzyści, a z tym co nieidealne pogodzić się.
Są też sprawy, które uczciwie trzeba ze sobą załatwić, w sensie agresja, oszukiwanie, nałogi, no takie które niszczą człowieka. Praca z takimi poważnymi przypadłościami to jest zadanie.

Tym co zwiększa Twoje szanse na powodzenie jest bycie szczerym. Kiedy nie okłamujesz siebie - możesz iść na przód. Nawet nie wiesz jakie to ważne. Tylko czasami samemu człowiekowi trudno dotrzeć do prawdy, widzi się jakby w krzywym zwierciadle. I jeszcze jedna dobra wiadomość, Ci z zaniżonym poczuciem własnej wartości mają duże szanse żeby to skorygować, o wiele, wiele mniejsze szanse na powodzenie mają Ci z zawyżonym, dlatego że nie są w stanie przyjąć do wiadomości, że coś jest z nimi nie tak. Są przekonani o własnej idealności, jak więc mają coś w sobie zmieniać.

Wilku czy Ty w wystarczający sposób rozliczyłeś się ze swoim dzieciństwem. Czy dokonałeś poznawczej analizy? To znaczy czy masz psychologiczną wiedzę na temat tego co Cię spotkało w dzieciństwie i jaki to miało wpływ na Twoją psychikę? Czy czytałeś literaturę na ten temat? Czy wiesz co to jest poczucie wartości, granice, schematy działań i co jest typowe dla Ciebie? Czy próbowaliście dotrzeć do Twoich uczuć?

Moja koleżanka była na terapii zamkniętej w Krakowie. Chyba dwa razy po trzy miesiące. Skutki są rewelacyjne. Po prostu nie ta osoba. Jeżeli ona dała radę odzyskać radość życia i radzi sobie z trudnościami, które na co dzień ja spotykają, To Ty też dasz radę. Masz o wiele mniej do zrobienia i o wile mnie problemów życiowych niż ona. Ale jest jeden warunek - trzeba bardzo chcieć. Ona chciała i ona "poruszyła góry".

Bardzo fajnie piszesz smile Sprawiasz wrażenie kogoś, kto ma dużą wiedzę w takich aspektach psychologiczno-społecznych. Kształciłaś się pod tym kątem ? To coś wspólnego z Twoją pracą ?

Czy ja się rozliczyłem z dzieciństwem ? Nie wiem jak to rozliczenie miałoby wyglądać. Tematy związane z dzieciństwem były wielokrotnie poruszane na terapii. Zdaję sobie sprawy z tego jaki to miało wpływ np. na moje poczucie męskości (brak pozytywnego męskiego wzorca). Literatury żadnej na ten temat nie czytałem. Wiem co to jest poczucie wartości, schematy działań. Jakie są typowe dla mnie też trochę wiem. Czy docieraliśmy do moich uczuć ? Ja odnoszę wrażenie, że cały czas się wokół nic obracaliśmy.

Bardzo mnie zaciekawiła ta terapia zamknięta. Nie słyszałem o czymś takim. Możesz przybliżyć ten temat ? Albo gdzie ta koleżanka odbywała tę terapię ?

Zobacz podobne tematy :

12,742

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry!
Kawa dla wszystkich
http://ulubionykolor.pl/images/normal/02012013/52767b3d24622c6145e568b9d02012013172658.jpg

12,743

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:

Dzień dobry!
Kawa dla wszystkich
http://ulubionykolor.pl/images/normal/02012013/52767b3d24622c6145e568b9d02012013172658.jpg

Cholera, nie mogę się zdecydować big_smile

12,744

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Hej ekipo!

Ja wybieram kawę z pianką, na której serduszko wchodzi w serduszko. smile

Piegowata trzymam kciuki cały czas, nawet piszę teraz małymi palcami. big_smile Daj znać jak było.

12,745 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-01-26 11:57:26)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
wilczysko napisał/a:

Bardzo fajnie piszesz smile Sprawiasz wrażenie kogoś, kto ma dużą wiedzę w takich aspektach psychologiczno-społecznych. Kształciłaś się pod tym kątem ? To coś wspólnego z Twoją pracą ?

Dziękuję Wilku. smile Nie mam wykształcenia psychologicznego, ale lubię wiedzieć. smile Na studiach miałam psychologię, kiedy zaniosłam końcową pracę zaliczeniową, profesor powiedział, że jest równa pracy magisterskiej. big_smile Ogólnie rzecz biorąc taka wiedza przydaje mi się w pracy i w życiu. Na forum jestem ponad 2 lata. Nie zmarnowałam tego czasu. Znaleźli się tu tacy którzy uruchomili trybik  w mechanizmie samoświadomości i wprawili w ruch koła poznania i doświadczeń. Jestem im za to wdzięczna. Najbardziej Ap'owi i naszej Symbi. Zapas literatury mam spory, na jeden raz zamówiłam jakieś 20 pozycji, nie wszystkie jeszcze przeczytałam. Mój psycholog dopełnił reszty. Rozmawialiśmy co tydzień przez 3 miesiące. Zawsze czekałam z niecierpliwością na kolejne spotkanie, aż w końcu omówiliśmy wszystkie punkty: ja- matka, ja-żona, ja - córka, ja - przyjaciółka i koleżanka, ja i praca. Dla mnie to była niezwykła przygoda, uczyć się siebie z wielką przyjemnością. 

Chciałam pokazać  i Tobie powyższą układankę: pragnienie, poznanie, praca = sukces.

12,746

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:
wilczysko napisał/a:

Bardzo fajnie piszesz smile Sprawiasz wrażenie kogoś, kto ma dużą wiedzę w takich aspektach psychologiczno-społecznych. Kształciłaś się pod tym kątem ? To coś wspólnego z Twoją pracą ?

Dziękuję Wilku. smile Nie mam wykształcenia psychologicznego, ale lubię wiedzieć. smile Na studiach miałam psychologię, kiedy zaniosłam końcową pracę zaliczeniową, profesor powiedział, że jest równa pracy magisterskiej. big_smile Ogólnie rzecz biorąc taka wiedza przydaje mi się w pracy i w życiu. Na forum jestem ponad 2 lata. Nie zmarnowałam tego czasu. Znaleźli się tu tacy którzy uruchomili trybik  w mechanizmie samoświadomości i wprawili w ruch koła poznania i doświadczeń. Jestem im za to wdzięczna. Najbardziej Ap'owi i naszej Symbi. Zapas literatury mam spory, na jeden raz zamówiłam jakieś 20 pozycji, nie wszystkie jeszcze przeczytałam. Mój psycholog dopełnił reszty. Rozmawialiśmy co tydzień przez 3 miesiące. Zawsze czekałam z niecierpliwością na kolejne spotkanie, aż w końcu omówiliśmy wszystkie punkty: ja- matka, ja-żona, ja - córka, ja - przyjaciółka i koleżanka, ja i praca. Dla mnie to była niezwykła przygoda, uczyć się siebie z wielką przyjemnością. 

Chciałam pokazać  i Tobie powyższą układankę: pragnienie, poznanie, praca = sukces.

Być może minęłaś się ze swoim powołaniem smile Byłabyś dobrym terapeutą.

12,747 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-01-26 13:45:38)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

To miłe Wilku. smile Myślę, że lubiłabym tę pracę. Na pewno jest trudna i niesie zagrożenia, ale też ciekawa i dająca satysfakcję.

Zapytam koleżankę jak nazywa się ten ośrodek w Krakowie. Musisz wiedzieć, że jest to bardzo trudna terapia. nie każdy daje radę, ponieważ tam dociera się do najbardziej bolesnych zakamarków duszy. Ludzie nie mogą wtedy pracować, terapia sprawia że nie są w stanie. Jednak efekty przechodzą najśmielsze oczekiwania.

12,748

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

To miłe Wilku. smile Myślę, że lubiłabym tę pracę. Na pewno jest trudna i niesie zagrożenia, ale też ciekawa i dająca satysfakcję.

Zapytam koleżankę jak nazywa się ten ośrodek w Krakowie. Musisz wiedzieć, że jest to bardzo trudna terapia. nie każdy daje radę, ponieważ tam dociera się do najbardziej bolesnych zakamarków duszy. Ludzie nie mogą wtedy pracować, terapia sprawia że nie są w stanie. Jednak efekty przechodzą najśmielsze oczekiwania.

Hmmm... Może to jakaś sekta ? wink
Ładnych parę lat temu uczestniczyłem w intensywnej terapii grupowej. To była też ciężka jazda. Sesje odbywały się 4-5 razy w tygodniu po dwie godziny, plus jedna godzina terapii indywidualnej. I tak przez 3 miesiące. Ale teraz każdemu polecam ten ośrodek. Zresztą on ma wysoką renomę w Krakowie.

12,749

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Wilku czy postawiłeś sobie cele związane ze sobą i z relacją z żoną?

Moim zdaniem, jest więcej argumentów za budowaniem rodzinnej wspólnoty.
Po pierwsze jesteście teraz na etapie tworzenia siebie na nowo, Ty jesteś w drodze, a Twoja żona dopiero zaczyna. To z pewnością potrwa w czasie, ale bez tego ani rusz.
Co w tym momencie dałoby Wam rozstanie? Moim zdaniem nic dobrego, tylko stres i poczucie porażki. Najpierw trzeba dojść ze sobą do ładu, każde z osobna, potem przyjrzeć się sobie i wtedy dopiero podejmować przemyślane kroki.
Chodzi mi o to, że praca nad sobą i tak czeka każde z Was, łatwiej ona przebiegnie we względnej stabilizacji życiowej. A bez pracy nawet jakby każde z Was znalazło partnera marzeń – to i tak na niewiele się to zda, bo nic się w Was nie zmieni.
Dlaczego uważam, że warto podjąć współpracę z żoną? W temacie, który Was dotyczy obracam już dłuższy czas. Mam na ten temat pewne przemyślenia. Ta sfera wymaga delikatności. Myślę, że większość ludzi ma różnego rodzaju problemy w seksie na różnych etapach swojego życia. A problemy należy rozwiązać, a nie uciekać od nich. Każde z Was musi dotrzeć i poznać swoją sferę seksualną.  Czasami prawdziwe źródło problemu jest ukryte tak głęboko, że nawet sam człowiek nie wie co tak naprawdę go blokuje.
Jeśli chodzi o kobiety i seks, to ja rozróżniłabym tu kobiety, które manipulują mężczyznami poprzez seks, w cwany sposób sprawujące władzę nad nimi, od takich, które przeżywają różnego rodzaju trudności, o złożonych nieraz przyczynach. Uważam, że Twoja żona należy do tych drugich, dlatego, że podjęła terapię. Pierwsza grupa unika bliskich spotkań z psychologiem w obawie przed zdemaskowaniem ich prawdziwego oblicza. Są związki, z których należy się niezwłocznie ewakuować, to toksyczne relacje, przemoc psychiczna i fizyczna, wyniszczające rodzinę nałogi. W Twoim przypadku ja tego nie widzę. Widzę rodzinę z problemami, ludzi którzy mają dobra wolę, tylko nie wiedzą jak dotrzeć do siebie.

Jeśli Twój syn będzie chciał zapisz go do psychologa. Będzie mógł swobodnie porozmawiać o swoich problemach, dostaniecie w ten sposób informacje od niego, jak on się w tym wszystkim odnajduje. Powinien włączyć się do wspólnego dialogu.

Byłoby super gdybyście znaleźli czas na poczytanie fachowej literatury, własne przemyślenia, zapisywanie celów, zadań, spostrzeżeń, efektów, wniosków. Poleciłabym odkrywanie siebie jako mężczyzny, kobiety, ocenę i tworzenie związków, relację z dzieckiem.
Kolejna sprawa to czas tylko dla siebie, czas na wyciszenie i usłyszenie swojego wewnętrznego głosu. Czas na ciszę. Telewizja, muzyka, książka, forum – mają swoje znaczenie, ale  odciągają myśli od wnętrza, a zajmując myśli różnymi tematami – nie pozwalamy dojść do głosu swoim emocjom, lękom, potrzebom.
Musisz usłyszeć siebie, każde z Was musi usłyszeć siebie.  

I jeszcze aktywność fizyczna. Jest nieodzowna. Nawet taki spacer. A gdybyś tak codziennie z żoną wybrał się do w parku. Pojawia się szereg korzyści, czas na wyciszenie, czas na bycie razem, na kontakt fizyczny jeśli będziesz trzymał żonę pod rękę. smile Powstaną hormony, dotlenicie się, lepiej poczujecie, ważne jest żeby wpaść w rytm i robić to regularnie, może od czasu do czasu wymienicie się z żoną myślami. Kontakt z naturą też jest kojący.     

A wieczorem usiądziecie wygodnie w fotelach, podasz żonie kieliszek wina, poczytacie, porozmawiacie, pomilczycie, pobędziecie ze sobą. smile

12,750 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-01-26 14:07:05)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Lilko, też mi przez głowę przemknęła myśl, że masz coś wspólnego z zawodem psychologa smile
Ja również sporo czytam, coś tam wiem, liznęłam trochę terapii za małżeńskich czasów. Jednak nie mam takiej pewności siebie, żeby wprost komuś mówić, co ma zrobić, a czego nie. I wiesz, żałuję...
Moja sąsiadka starsza jest ode mnie prawie o dekadę, więc nie śmiałam jej wprost powiedzieć: "Dziewczyno, nie pakuj się w tę znajomość!", gdy zaczynała z Telefonicznym. Delikatnie naprowadzałam, ostrożnie ostrzegałam, a teraz mam do siebie odrobinę pretensji, bo za moim pośrednictwem się poznali, poniekąd z mojej inicjatywy zaczęła się ta ich historia. Nie chcę tu wywlekać jej osobistych spraw, ale dzwoniła dziś, gdy już wyszłam z sądu (szczegóły za kilka minut smile ). Ma poważne kłopoty. Już tym razem bez ogródek powiedziałam jej: "Spierdzielaj od wariata!".
I wiecie, choć ogromnie ją lubię, ciśnie mi się na usta coś w stylu: "Baby są głupie!!!".
Mam ochotę pogadać z nią na temat rozwagi i ostrożniejszego inwestowania emocji, bo jak widać wiek nie zawsze idzie w parze z doświadczeniem. Ale mam takie poczucie, że mi nie wypada. A z drugiej strony - gdy bliska osoba ewidentnie prosi się o tarapaty, czy można stać z boku i nic nie robić?
Co o tym myślicie?

12,751

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

A teraz krwawe szczegóły z sali sądowej... hehehe!
Za przeproszeniem - dupa była, a nie rozprawa, bo były mężuś... się wypiął. Nie stawił się na sprawę, nie zareagował w żaden sposób. Oficjalna wieść głosi, że nie został powiadomiony, nie odebrał wezwania. A przecież wiedział, mój syn przekazał wiadomość przez komunikator na moją prośbę (ja z byłym nie gadam, bo jest agresywny albo mnie zupełnie ignoruje) i na własne uszy słyszeliśmy, jak jego konkubina powtarzała mu informację od syna, z którym rozmawiała. Był w tym tygodniu w naszym mieście, sama widziałam włączone światło w jego mieszkaniu (w końcu nie darmo blisko mieszkam), a tuż przed rozprawą prysnął w Polskę do swojej boginki.
Gra na zwłokę.
To nic, poradzimy sobie inaczej, ale o tym kiedy indziej.

12,752

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

...I już nie przeszkadzam, zmykam. Lilko, Wilku, fajnie sobie gadacie. Kibicuję!
Pozdrawiam ciepło!

12,753

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Co o tym myślicie?

Ogólnie rzecz biorąc udzielanie rad to trudna i wymagająca sztuka. Niesie ryzyko.
A i przyjmujący rady też powinien się zastanowić i krytycznie je przyjmować, ponieważ nie wszyscy ludzie dobrze życzą innym.

Ja to już tak mam, że jestem dość bezpośrednia (choć nie we wszystkim) w kontaktach z ludźmi.
Jeśli jest jakiś problem staram się pokazać argumenty za i przeciw, czasem tylko jednostronnie big_smile.
Ktoś inny powie znów swój punkt widzenia i tak rysuje się szeroka perspektywa dla osoby, u której pojawił się problem.

Ja mówię swoje zdanie, ale nie zmuszam kogoś.
Bo tylko on poniesie konsekwencje swego wyboru i tylko on ma prawo wybrać.

Mój psycholog bardzo rzadko udzielał mi rad, najczęściej polecał mi szukać samej rozwiązań oraz pokazywał mi różne punkty widzenia.

12,754

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Wilku czy postawiłeś sobie cele związane ze sobą i z relacją z żoną?

Moim zdaniem, jest więcej argumentów za budowaniem rodzinnej wspólnoty.
Po pierwsze jesteście teraz na etapie tworzenia siebie na nowo, Ty jesteś w drodze, a Twoja żona dopiero zaczyna. To z pewnością potrwa w czasie, ale bez tego ani rusz.
Co w tym momencie dałoby Wam rozstanie? Moim zdaniem nic dobrego, tylko stres i poczucie porażki. Najpierw trzeba dojść ze sobą do ładu, każde z osobna, potem przyjrzeć się sobie i wtedy dopiero podejmować przemyślane kroki.
Chodzi mi o to, że praca nad sobą i tak czeka każde z Was, łatwiej ona przebiegnie we względnej stabilizacji życiowej. A bez pracy nawet jakby każde z Was znalazło partnera marzeń – to i tak na niewiele się to zda, bo nic się w Was nie zmieni.
Dlaczego uważam, że warto podjąć współpracę z żoną? W temacie, który Was dotyczy obracam już dłuższy czas. Mam na ten temat pewne przemyślenia. Ta sfera wymaga delikatności. Myślę, że większość ludzi ma różnego rodzaju problemy w seksie na różnych etapach swojego życia. A problemy należy rozwiązać, a nie uciekać od nich. Każde z Was musi dotrzeć i poznać swoją sferę seksualną.  Czasami prawdziwe źródło problemu jest ukryte tak głęboko, że nawet sam człowiek nie wie co tak naprawdę go blokuje.
Jeśli chodzi o kobiety i seks, to ja rozróżniłabym tu kobiety, które manipulują mężczyznami poprzez seks, w cwany sposób sprawujące władzę nad nimi, od takich, które przeżywają różnego rodzaju trudności, o złożonych nieraz przyczynach. Uważam, że Twoja żona należy do tych drugich, dlatego, że podjęła terapię. Pierwsza grupa unika bliskich spotkań z psychologiem w obawie przed zdemaskowaniem ich prawdziwego oblicza. Są związki, z których należy się niezwłocznie ewakuować, to toksyczne relacje, przemoc psychiczna i fizyczna, wyniszczające rodzinę nałogi. W Twoim przypadku ja tego nie widzę. Widzę rodzinę z problemami, ludzi którzy mają dobra wolę, tylko nie wiedzą jak dotrzeć do siebie.

Jeśli Twój syn będzie chciał zapisz go do psychologa. Będzie mógł swobodnie porozmawiać o swoich problemach, dostaniecie w ten sposób informacje od niego, jak on się w tym wszystkim odnajduje. Powinien włączyć się do wspólnego dialogu.

Byłoby super gdybyście znaleźli czas na poczytanie fachowej literatury, własne przemyślenia, zapisywanie celów, zadań, spostrzeżeń, efektów, wniosków. Poleciłabym odkrywanie siebie jako mężczyzny, kobiety, ocenę i tworzenie związków, relację z dzieckiem.
Kolejna sprawa to czas tylko dla siebie, czas na wyciszenie i usłyszenie swojego wewnętrznego głosu. Czas na ciszę. Telewizja, muzyka, książka, forum – mają swoje znaczenie, ale  odciągają myśli od wnętrza, a zajmując myśli różnymi tematami – nie pozwalamy dojść do głosu swoim emocjom, lękom, potrzebom.
Musisz usłyszeć siebie, każde z Was musi usłyszeć siebie.  

I jeszcze aktywność fizyczna. Jest nieodzowna. Nawet taki spacer. A gdybyś tak codziennie z żoną wybrał się do w parku. Pojawia się szereg korzyści, czas na wyciszenie, czas na bycie razem, na kontakt fizyczny jeśli będziesz trzymał żonę pod rękę. smile Powstaną hormony, dotlenicie się, lepiej poczujecie, ważne jest żeby wpaść w rytm i robić to regularnie, może od czasu do czasu wymienicie się z żoną myślami. Kontakt z naturą też jest kojący.     

A wieczorem usiądziecie wygodnie w fotelach, podasz żonie kieliszek wina, poczytacie, porozmawiacie, pomilczycie, pobędziecie ze sobą. smile

Szczegółowo celów sobie nie postawiłem. Chodziło mi po prostu o przezwyciężenie kryzysu, który się pogłębiał. Widziałem to wszystko jako równie pochyłą. Oddaliliśmy się od siebie zupełnie i to się mogło skończyć tylko w jeden sposób.

Jedną rzecz muszę tu wyjaśnić. Wg mnie problem z seksem mam przede wszystkim ja, a nie żona. Żona z tego co mi mówiła prowadziła wcześniej bogate życie pod tym względem. Jak to mi kiedyś powiedziała, ona się pod tym względem wyszumiała. Dla niej seks nie stanowił problemu. Dla niej problem stanowi bliskość. Ona nie lubi się całować. Nie lubi przytulać syna. W seksie też chyba najchętniej obyła się bez takich ceregieli. Ja natomiast zarówno sferę bliskości z kobietą jak i samego seksu zacząłem dość późno. Pierwszy raz miałem tydzień przed 25 urodzinami i nie był raczej udany. Zawsze w tej sferze brakowało mi luzu, jakiegoś poczucia siły itp. Więc nie jestem pewien czy akurat w temacie seksu jest żonie potrzebna terapia. Ale może.

Wiem, że rozwód nic by nam nie dał. Dla żony byłby to na pewno ogromny problem życiowy, bo mieszkanie w którym mieszkamy jest moje (kupione jeszcze w kawalerskich czasach). Ja z kolei pewnie miałbym jeszcze większy opór przed wejściem w kolejny związek. Pewnie bym się zamknął w domu. No i tak jak wcześniej pisałem, co z synem ?

Póki co ze strony terapeutki nie padła propozycja, żeby włączyć syna do terapii, ale jeśli tak będzie to ja będę na pewno za. Żona pewnie też.

Jeśli chodzi o słuchanie wewnętrznego głosu to ja akurat myślę, że u mnie to jest problem odwrotny. Ja zawsze za dużo myślałem. Za dużo analizowałem. Nakręcałem się.

Aktywność fizyczna to dla mnie duży problem. Nigdy nie byłem typem sportowym. Próbowałem wielokrotnie różnych aktywności (siłownia, yoga), ale nie potrafię się w nic wkręcić. Zawsze jest tak, że muszę się do tego cholernie zmuszać. Poza tym w każdej formie aktywności, która wiązała się z byciem w jakimś skupisku ludzi czuć jeszcze gorzej. Automatycznie włączał się wewnętrzny krytyk i porównywanie z innymi. Wiem, że bardzo by mi się przydał ruch, bo mam siedzącą pracę i problemy z plecami już są. W tym roku obiecałem sobie, że zacznę chodzić do takiego klubu na ćwiczenia, no ale skończyło się póki co na obietnicy.

12,755

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Co o tym myślicie?

Ogólnie rzecz biorąc udzielanie rad to trudna i wymagająca sztuka. Niesie ryzyko.
A i przyjmujący rady też powinien się zastanowić i krytycznie je przyjmować, ponieważ nie wszyscy ludzie dobrze życzą innym.

Ja to już tak mam, że jestem dość bezpośrednia (choć nie we wszystkim) w kontaktach z ludźmi.
Jeśli jest jakiś problem staram się pokazać argumenty za i przeciw, czasem tylko jednostronnie big_smile.
Ktoś inny powie znów swój punkt widzenia i tak rysuje się szeroka perspektywa dla osoby, u której pojawił się problem.

Ja mówię swoje zdanie, ale nie zmuszam kogoś.
Bo tylko on poniesie konsekwencje swego wyboru i tylko on ma prawo wybrać.

Mój psycholog bardzo rzadko udzielał mi rad, najczęściej polecał mi szukać samej rozwiązań oraz pokazywał mi różne punkty widzenia.

Ja prawie nigdy nie miałem psychologa, który udzielałby rad. Wiele osób tak sobie właśnie wyobraża terapię oglądając filmy, ale w rzeczywistości wygląda to całkiem inaczej. Oczywiście są różne nurty terapii. Ja miałem do czynienia głównie z psychodynamiczną.

12,756

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Gra na zwłokę.
To nic, poradzimy sobie inaczej, ale o tym kiedy indziej.

No, ale co teraz będzie?

Dzięki za pozdrowienia, których nigdy nie za dużo, a dla Ciebie przytulaski. smile

https://vimfromzim.files.wordpress.com/2015/10/connections.jpg

12,757

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

A spacery Wilku? To dobra forma aktywności. Wiem, że macie smog w Krakowie, ale i tak widz więcej korzyści. smile

Ja bym tej pani psycholog dała szansę, to znaczy jeśli wspomniała o indywidualnej terapii dla żony to wydaje mi się OK, a w swoim czasie zapyta pewnie o syna. Pisałeś chyba kiedyś, że on raczej nie miałby nic przeciwko. Moja córka początkowo nie rozumiała dlaczego idzie na spotkanie z psychologiem, a później już śmiało chodziła. Trafiła również na świetną psycholożkę, przypadły sobie do gustu.

12,758

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

A wiesz, że ja też zawsze za dużo myślałam, tylko jakby to powiedzieć, to były zupełnie nieuporządkowane myśli, a więc myślenie nie przynosiło mi zamierzonych celów. Błądziłam sobie we mgle.
Nie do wszystkiego mamy czas dochodzić sami, dla mnie niezbędnym elementem w uporządkowaniu myśli okazała się wiedza.

12,759 Ostatnio edytowany przez vilkolakis (2018-01-26 14:44:01)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

A spacery Wilku? To dobra forma aktywności. Wiem, że macie smog w Krakowie, ale i tak widz więcej korzyści. smile

Ja bym tej pani psycholog dała szansę, to znaczy jeśli wspomniała o indywidualnej terapii dla żony to wydaje mi się OK, a w swoim czasie zapyta pewnie o syna. Pisałeś chyba kiedyś, że on raczej nie miałby nic przeciwko. Moja córka początkowo nie rozumiała dlaczego idzie na spotkanie z psychologiem, a później już śmiało chodziła. Trafiła również na świetną psycholożkę, przypadły sobie do gustu.

No ja jej oczywiście dam szansę. Nie widzę jakiś przeciwwskazań.

12,760

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

A wiesz, że ja też zawsze za dużo myślałam, tylko jakby to powiedzieć, to były zupełnie nieuporządkowane myśli, a więc myślenie nie przynosiło mi zamierzonych celów. Błądziłam sobie we mgle.
Nie do wszystkiego mamy czas dochodzić sami, dla mnie niezbędnym elementem w uporządkowaniu myśli okazała się wiedza.

Masz rodzeństwo ?
Ja jestem jedynakiem. Wydaje mi się, że jedynaki często uciekają w swój wewnętrzny świat. Ale może się mylę.

12,761

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Praca z psychologiem przede wszystkim na tym polega, że pomaga nam dojść do pewnych wniosków, ale nie "odwala" roboty za nas. Wiem o tym.

Wiem też, ze nie jest dobrze wymądrzać się i pouczać innych, ale w tym moim i sąsiadki wypadku aż się prosiło wyłożyć jej kawę na ławę, jaki jest nasz wspólny znajomy.
Ja bardzo lubię rozmawiać, obcować z drugim człowiekiem, więc i jego zawsze wysłuchałam, pogadałam, nawet go po swojemu polubiłam, ale też zbudowałam sobie niezbyt pochlebny obraz. Po prostu wiedziałam, że gość oprócz swoich zalet jak choćby umiejętność interesującej rozmowy, czy znajomość praktycznych spraw, ma też poważne obciążęnia i nie jest godny pełnego zaufania. Ale moja koleżanka brała to, co dla mnie było zniechęcające, za dobrą monetę, tłumaczyła go... A ja pomyślałam, że może jednak tym razem się uda. Tacy byli radośni, gdy rozmawiałam z nimi przez telefon... Uznałam też, że koleżanka wie, co robi, jest "dużą dziewczynką". Ale od początku myślałam: "Obyś przez niego nie płakała" i niestety, nie pomyliłam się sad

Po tym, czego się w życiu naobserwowałam, sama przeżyłam jestem skłonna bardziej ufać argumentom przeciw związkowi niż za. Może to też niedobrze, ale nie umiałabym już ot tak, spontanicznie rzucić się w nową znajomość.

12,762

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Wilku ja widzę chaos na linii bliskość i seks w Waszym małżeństwie, ale jakichś przeszkód nie do pokonanie to nie widzę.
Potrzeba by skonfrontować Twoje oczekiwania z oczekiwaniami żony. Może nie musisz uszczęśliwiać jej na siłę, a może i ona usłyszy czego Ty pragniesz.
Faktycznie rozmijacie się na tym terenie. Wspominałeś o problemach komunikacyjnych.
Wiem, że to trudne, ale każde z Was musi otwarcie powiedzieć czego pragnie i oczekuje, na co się nie zgadza, a potem wypracować kompromis.
Moim zdaniem w małżeństwie ludzie mają prawo i obowiązek dbać o sferę seksualną, tak jak dba się o inne sfery życia np. zdrowie, czy finanse.
Skoro podjęliście pracę w tym kierunku, to myślę, że stopniowo poprzez działanie sytuacja się poprawi.

12,763

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
wilczysko napisał/a:

Ja jestem jedynakiem. Wydaje mi się, że jedynaki często uciekają w swój wewnętrzny świat. Ale może się mylę.

Wiesz, Wilku, mnie kiedyś psycholog powiedziała, że to mechanizm typowy dla dzieci, którym źle jest w realnym życiu. Tworzą sobie świat alternatywny.
To raczej niemęska literatura, ale pewnie znana Ci jest "Ania z Zielonego Wzgórza". Bohaterka to wypisz wymaluj taki przypadek. Urzeka mnie dziś prawda psychologiczna tej niby dziecinnej ksiązki.
Ja też byłam taką "Anią", choć pochodzę z rodziny wielodzietnej (choć mnie się zawsze wydawało, że wielodzietna to tak od siedmiorga - ośmiorga pociech big_smile ).

12,764 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-01-26 15:01:40)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

Po tym, czego się w życiu naobserwowałam, sama przeżyłam jestem skłonna bardziej ufać argumentom przeciw związkowi niż za. Może to też niedobrze, ale nie umiałabym już ot tak, spontanicznie rzucić się w nową znajomość.

Piegusku dla mnie to zbyt duże uogólnienie. Ja zalecam indywidualizację. Po tych wzmiankach kiedy pisałaś jak Cie mąż witał w progu, ja absolutnie nie mam wątpliwości, że Twoja decyzja była słuszna. zresztą wiesz sam jak się teraz czujesz a jak wcześniej. Moim zdaniem byłaś ofiara przemocy z jego strony, a syn patrząc na to nie miałby dobrego wzorca.

12,765

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

No, ale co teraz będzie?

Dzięki za pozdrowienia, których nigdy nie za dużo, a dla Ciebie przytulaski. smile

Jak się Romeczek (to od "Romeo", bo romansuje ze swoją aktualną panią smile ) nie stawi na kolejną sprawę, to zrobi to za niego kurator, a boski Romeo poniesie koszty.
Grunt, że wreszcie coś drgnęło.

12,766 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-01-26 15:16:06)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Po tym, czego się w życiu naobserwowałam, sama przeżyłam jestem skłonna bardziej ufać argumentom przeciw związkowi niż za. Może to też niedobrze, ale nie umiałabym już ot tak, spontanicznie rzucić się w nową znajomość.

Piegusku dla mnie to zbyt duże uogólnienie. Ja zalecam indywidualizację. Po tych wzmiankach kiedy pisałaś jak Cie mąż witał w progu, ja absolutnie nie mam wątpliwości, że Twoja decyzja była słuszna. zresztą wiesz sam jak się teraz czujesz a jak wcześniej. Moim zdaniem byłaś ofiara przemocy z jego strony, a syn patrząc na to nie miałby dobrego wzorca.

Lili, sprawa jest bardziej złożona, ale już nie chcę się w to zagłębiać. Niestety, nie czuję się wyłącznie ofiarą. Taplanie się w roli ofiary jest bardzo wygodne, ale mało konstruktywne, a według mnie też nie do końca uczciwe.
To był mój błąd, że w to weszłam, choć miałam i sygnały ostrzegawcze, i podszepty intuicji. Tylko właśnie... psychologiczna prawda mówi, że niedokochany człowiek dąży do załatania tych deficytów, podświadomie czuje, że lepszy rydz niż nic i dokonuje kiepskich wyborów (zastanawia mnie, czy to w ogóle można nazwać wyborami).
Dziś inaczej myślę i odczuwam.
Co właściwie uważasz za uogólnienie? Bo nie bardzo "kumam" smile

12,767

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Wilku ja widzę chaos na linii bliskość i seks w Waszym małżeństwie, ale jakichś przeszkód nie do pokonanie to nie widzę.
Potrzeba by skonfrontować Twoje oczekiwania z oczekiwaniami żony. Może nie musisz uszczęśliwiać jej na siłę, a może i ona usłyszy czego Ty pragniesz.
Faktycznie rozmijacie się na tym terenie. Wspominałeś o problemach komunikacyjnych.
Wiem, że to trudne, ale każde z Was musi otwarcie powiedzieć czego pragnie i oczekuje, na co się nie zgadza, a potem wypracować kompromis.
Moim zdaniem w małżeństwie ludzie mają prawo i obowiązek dbać o sferę seksualną, tak jak dba się o inne sfery życia np. zdrowie, czy finanse.
Skoro podjęliście pracę w tym kierunku, to myślę, że stopniowo poprzez działanie sytuacja się poprawi.

Dzisiaj mamy kolejną sesję. Na terapii nie mamy problemu z mówieniem, ale po powrocie do domu już nie potrafimy tak rozmawiać. Totalna blokada.

12,768

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
wilczysko napisał/a:

ale po powrocie do domu już nie potrafimy tak rozmawiać. Totalna blokada.

To wydaje mi się frapującym tematem na kolejną sesję.

12,769

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
wilczysko napisał/a:

Masz rodzeństwo ?
Ja jestem jedynakiem. Wydaje mi się, że jedynaki często uciekają w swój wewnętrzny świat. Ale może się mylę.

Mam rodzeństwo. Świat fantazji to ucieczka, pomaga przetrwać. Kiedy poczujesz pełnię życia, nie potrzebujesz już tego, ten świat sam odchodzi.

12,770

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Kiedy poczujesz pełnię życia, nie potrzebujesz już tego, ten świat sam odchodzi.

Moim zdaniem nie odchodzi. Zmieniają się proporcje, ten świat już nie zastępuje nam życia, a jedynie wzbogaca.
Ja sobie swój bardzo chwalę. Zawsze mam dokąd się zwrócić, gdy zostaję sama smile

12,771

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:

jestem skłonna bardziej ufać argumentom przeciw związkowi niż za.

Te słowa to dla mnie uogólnienie. Zrozumiałam to, że lepiej się poddać niż naprawiać związek, a dla mnie to zależy z jakim problemem mamy do czynienia.
Ale Ty pewnie co innego miałaś na myśli. smile

12,772

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:
Lilka787 napisał/a:

Kiedy poczujesz pełnię życia, nie potrzebujesz już tego, ten świat sam odchodzi.

Moim zdaniem nie odchodzi. Zmieniają się proporcje, ten świat już nie zastępuje nam życia, a jedynie wzbogaca.
Ja sobie swój bardzo chwalę. Zawsze mam dokąd się zwrócić, gdy zostaję sama smile

Ok, teraz to ja uogólniłam. U mnie odszedł, nie potrzebuję go, bo fascynuję się obecnie tym realnym. Ale kto wie, kto wie. Ja też lubiłam tamten świat. smile

12,773 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-01-26 15:53:17)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Te słowa to dla mnie uogólnienie. Zrozumiałam to, że lepiej się poddać niż naprawiać związek, a dla mnie to zależy z jakim problemem mamy do czynienia.
Ale Ty pewnie co innego miałaś na myśli. smile

Chyba rzeczywiście co innego.
Miałam na myśli zaczynanie nowych relacji, nie kłopoty pojawiające się w jej trakcie.
Z całą pewnością nie jestem zwolenniczką rezygnowania przy pierwszych trudnościach z tego, co przez tyle lat wypracowaliśmy, ale gdy dopiero kogoś poznaję i widzę, że jest kłamczuch, dyktator, babiarz, nałogowiec itd. - to dla mnie naiwnością jest bawić się w misjonarkę i wierzyć, że w cudowny sposób go odmienię.
Już pisałam, że obserwuję pewien związek, gdzie kobieta nieustannie pilnuje swojego faceta, by nie nadużywał alkoholu. Nie jest może jeszcze alkoholikiem, ale ewidentnie przesadza z częstością i ilością. Nawet trochę ostatnio przystopował (po wielu rozstaniach i powrotach ze strony koleżanki), ale nie wierzę, że przestanie naprawdę, że nie wróci do popijania, kiedy tylko ona spuści go z oczu. Dziwię się, że dla niej nie jest to tak czytelne, ale podobno miłość jest ślepa.
Ja bym to sparafrazowała: miłość CHCE być ślepa.
No i czy to aby na pewno miłość? A może właśnie jej brak i pragnienie?
Zawiłe te pytania...

12,774

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:
Lilka787 napisał/a:

Te słowa to dla mnie uogólnienie. Zrozumiałam to, że lepiej się poddać niż naprawiać związek, a dla mnie to zależy z jakim problemem mamy do czynienia.
Ale Ty pewnie co innego miałaś na myśli. smile

Chyba rzeczywiście co innego.
Miałam na myśli zaczynanie nowych relacji, nie kłopoty pojawiające się w jej trakcie.
Z całą pewnością nie jestem zwolenniczką rezygnowania przy pierwszych trudnościach z tego, co przez tyle lat wypracowaliśmy, ale gdy dopiero kogoś poznaję i widzę, że jest kłamczuch, dyktator, babiarz, nałogowiec itd. - to dla mnie naiwnością jest bawić się w misjonarkę i wierzyć, że w cudowny sposób go odmienię.
Już pisałam, że obserwuję pewien związek, gdzie kobieta nieustannie pilnuje swojego faceta, by nie nadużywał alkoholu. Nie jest może jeszcze alkoholikiem, ale ewidentnie przesadza z częstością i ilością. Nawet trochę ostatnio przystopował (po wielu rozstaniach i powrotach ze strony koleżanki), ale nie wierzę, że przestanie naprawdę, że nie wróci do popijania, kiedy tylko ona spuści go z oczu. Dziwię się, że dla niej nie jest to tak czytelne, ale podobno miłość jest ślepa.
Ja bym to sparafrazowała: miłość CHCE być ślepa.
No i czy to aby na pewno miłość? A może właśnie jej brak i pragnienie?
Zawiłe te pytania...

Piegusku, Twoja koleżanka nie zna po prostu innego związku niż miała dotychczas, to może nie dociera do niej, że ma wybór - być z nim albo nie. Nigdy nie była z niepijącym facetem, pewnie sama nadaje się do leczenia jako osoba współuzależniona.

12,775

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Tak, Symbi, masz rację. Ja po wyrwaniu się z nieudanego małżeństwa zupełnie inaczej patrzę na pewne sprawy, niektóre mechanizmy widzę jak przez szkło powiększające i zapominam, że nie każdy tak ma.

12,776 Ostatnio edytowany przez Symbi (2018-01-26 16:42:42)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lou71.71 napisał/a:

Symbi,
Pisałam, że nie chcę pisać o rozstaniu. Faktycznie muszę sama to przeżyć. Weszłam na wątek o samotności, bo tak się czuję i to mi dokucza.

Właśnie widać po Twoich kilku wypowiedziach, jak mocno przeżywasz odrzucenie. Jak kilka innych osób na forum, chciałam znaleźć jakiś środek na to, pokazać, że będzie dobrze. Jeszcze życie Ci się nie skończyło, możesz je odbudować. Na razie z każdego napisanego przez Ciebie słowa, nawet z załączonego obrazka wyziera straszny ból. Mam nadzieję, że weszłaś na ten wątek, żeby się przekonać, że życie po rozwodzie może być naprawdę cudowne.

12,777

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
wilczysko napisał/a:

Jeśli chodzi o słuchanie wewnętrznego głosu to ja akurat myślę, że u mnie to jest problem odwrotny. Ja zawsze za dużo myślałem. Za dużo analizowałem. Nakręcałem się.

Znamy, znamy... wyłączyć. Jedyna rada.
Nie zawsze oczywiście do zrealizowania. Ostatnio miałem taką sytuację. Zabawa byłaby by przednia gdyby nie moja głowa, nadmierne myślenie i samokrytyka. No ale tu akurat idea była słuszna, bo idea, obiekt i zamysł nie ten więc ogólnie mechanizmy zadziałały we właściwym kierunku smile

wilczysko napisał/a:

Aktywność fizyczna to dla mnie duży problem. Nigdy nie byłem typem sportowym. Próbowałem wielokrotnie różnych aktywności (siłownia, yoga), ale nie potrafię się w nic wkręcić. Zawsze jest tak, że muszę się do tego cholernie zmuszać. Poza tym w każdej formie aktywności, która wiązała się z byciem w jakimś skupisku ludzi czuć jeszcze gorzej. Automatycznie włączał się wewnętrzny krytyk i porównywanie z innymi. Wiem, że bardzo by mi się przydał ruch, bo mam siedzącą pracę i problemy z plecami już są. W tym roku obiecałem sobie, że zacznę chodzić do takiego klubu na ćwiczenia, no ale skończyło się póki co na obietnicy.

No to pewnie głównie problem z odnalezieniem właściwej formy. Ja też nie lubię ogólnie aktywności ale miałem różne napady. Teraz 2 lata konsekwentnie chodzę na siłownię i polubiłem to. Chodzę ja, a ludzie mnie nie interesują choć trochę ich przez to poznałem. Nie ma sensu porównywanie, bo jak ja mam lat 44, to co się mam porównywać z chłopakiem lat 22? Ogólnie jednak jest sympatycznie, nie ma tego porównywania, oceniania. Polubiłem i jestem zły jak nie pójdę. Jak dziś, bo mi tak dzień minął, że nie miałem jak pójść i siedzę zły, i piję wino.

12,778

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witam Was!
Od kilku dni czytam wasze wypowiedzi i to one zachęciły mnie bym napisała. Tylko nie wiem czy mogę pisać w Waszym wątku nie będąc po rozwodzie ani rozstaniu.
Już pisze w jakim etapie życia jestem, a raczej w jakim kryzysie. Może znajdzie się jakaś rada dla mnie.
Jesteśmy 10,5 roku po ślubie, obydwoje niedużo po 30ce, dwójka dzieci 9 i 5 lat. Mąż zdecydowany, silniejszy charakterem ode mnie, nerwowy, ale z epizodem depresji. Ja uległa i ustępliwa.
Ostatnie tygodnie są okropne i ciężkie i pokazują, że nasze małżeństwo już od dłuższego czasu przeżywa kryzys.
U nas nie ma zdrady, nie ma mocowania poza domem, nie ma alkoholizmu( jest upicie się np. podczas świąt czy spotkań rodzinnych).
U nas jest obrażanie się męża, nie odzywanie do mnie, przykre odżywki, zazdrości o moich rodzicow ( np. nie mogę dzwonić kiedy chce, wogole przy mężu to wyciszam tel.). Ja nie mam własnego zdania, przeważnie to mąż decyduje.
W marcu idziemy na pierwszą terapię. Mąż na swoją, ja na swoją. Nigdy nie byłam na terapii, nie wiem jak ona wygląda.
Jesteście mądrzy doświadczeni i może doradzi IE coś?
Dziękuję za doczytanie do końca.

12,779

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry smile

Witaj Nino. Rozejrzyj się i jeśli chcesz śmiało dołącz do ekipy, która jest bardzo różnorodna. smile
Jeśli Wam obojgu zależy na sobie i na rodzinie, terapia przyniesie efekty. Powodzenia. smile

A na pobudkę Bumerang
"Czym chciałeś zranić
Zaboli ciebie
Szybko wracają
Rzucone kamienie"

12,780

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Nino, wszystko zalezy od tego, czy mąż i Ty będziecie chcieli pracować nad sobą. Pierwszy krok - decyzja o terapii została podjęta.
Wilku, Twój związek, na podstawie tego, co doczytałam w necie, jest dla mnie potwierdzeniem mojego pojmowania miłości.

12,781

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Heloł.

Ja po wczorajszej terapii mam wrażenie, że jakaś część mnie chce rozpieprzyć to małżeństwo sad

12,782

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:

Wilku, Twój związek, na podstawie tego, co doczytałam w necie, jest dla mnie potwierdzeniem mojego pojmowania miłości.

Dlaczego ?

12,783

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Jeśli możesz napisz, co konkretnie się stało i co czujesz Wilku.

12,784 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-01-27 11:45:46)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
wilczysko napisał/a:

Heloł.

Ja po wczorajszej terapii mam wrażenie, że jakaś część mnie chce rozpieprzyć to małżeństwo sad

Dlaczego?
P.S. Oczywiście jak Symbi mówi: jeśli chcesz i możesz odpowiedzieć.

12,785 Ostatnio edytowany przez Symbi (2018-01-27 11:49:27)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Po prostu uważam, że miłość to hormony, których źródłem jest seks, ale czasem włącza się odpowiedzialność za drugą osobę. Gdybyś Wilku razem z żoną miał częste postkoitalne stany upojenia, hormony by załatwiały sprawę poczucia bliskości w związku, a pozostałe problemy o których doczytałam (jak np. nazwisko syna po adopcji), byłyby na drugim planie mało ważne. Lilka, jak ją mąż dobrze zaspokoi, zasypiając w ramionach męża, ma poczucie, że wszystko w jej związku gra, przynajmniej tak pisze w tym temacie.
Wiem, jak leki mogą wpływać na libido i znam osoby, które zażywając takie leki świadomie nie decydują się na związki, bo po prostu zdają sobie sprawę jak dla związku ważna jest sfera seksualna, która dla nich z kolei może nie istnieć.

12,786

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:

Po prostu uważam, że miłość to hormony, których źródłem jest seks, ale czasem włącza się odpowiedzialność za drugą osobę. Gdybyś Wilku razem z żoną miał częste poskoitalne stany upojenia, hormony by załatwiały sprawę poczucia bliskości w związku, a pozostałe problemy o których doczytałam (jak np. nazwisko syna po adopcji), byłyby na drugim planie mało ważne. Lilka, jak ją mąż dobrze zaspokoi, zasypiając w ramionach męża, ma poczucie, że wszystko w jej związku gra, przynajmniej tak pisze w tym temacie.
Wiem, jak leki mogą wpływać na libido i znam osoby, które zażywając takie leki świadomie nie decydują się na związki, bo po prostu zdają sobie sprawę jak dla związku ważna jest sfera seksualna, która dla nich z kolei może nie istnieć.

Jezu, nie znam słowam "poskoitalne" big_smile Ale chyba wiem o co Ci chodzi.

12,787

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
wilczysko napisał/a:
Symbi napisał/a:

Po prostu uważam, że miłość to hormony, których źródłem jest seks, ale czasem włącza się odpowiedzialność za drugą osobę. Gdybyś Wilku razem z żoną miał częste postkoitalne stany upojenia, hormony by załatwiały sprawę poczucia bliskości w związku, a pozostałe problemy o których doczytałam (jak np. nazwisko syna po adopcji), byłyby na drugim planie mało ważne. Lilka, jak ją mąż dobrze zaspokoi, zasypiając w ramionach męża, ma poczucie, że wszystko w jej związku gra, przynajmniej tak pisze w tym temacie.
Wiem, jak leki mogą wpływać na libido i znam osoby, które zażywając takie leki świadomie nie decydują się na związki, bo po prostu zdają sobie sprawę jak dla związku ważna jest sfera seksualna, która dla nich z kolei może nie istnieć.

Jezu, nie znam słowam "poskoitalne" big_smile Ale chyba wiem o co Ci chodzi.

Zjadłam literkę  w pośpiechu, już poprawiłam wypowiedź.

12,788 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-01-27 11:53:23)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:

Wiem, jak leki mogą wpływać na libido i znam osoby, które zażywając takie leki świadomie nie decydują się na związki, bo po prostu zdają sobie sprawę jak dla związku ważna jest sfera seksualna, która dla nich z kolei może nie istnieć.

Dotykasz Symbi istotnego problemu.
Ja z kolei miałam z mężem poczucie, że poza seksem niewiele dla niego znaczę i było to bardzo, ale to bardzo bolesne. Może rzeczywiście dlatego, że ten seks był do chrzanu.

Śmiem twierdzić, że to naczynia połączone: jedna sfera wpływa na drugą na zasadzie błędnego koła.
Gdy za dnia mąż obrażał mnie czy moją matkę, to jak do cholery miałam nocą godzić się na jakieś igraszki?

12,789

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Tak, Piegusku, dla kobiety jest to istotne, żeby gra wstępna toczyła się od samego rana. Przeżyłam coś takiego z pewnym mężczyzną, nie z mężem i był to piękny okres w moim życiu.

12,790

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Jeśli możesz napisz, co konkretnie się stało i co czujesz Wilku.

Widać było wczoraj, że żona ma dobry nastrój. I faktycznie na terapii powiedziała od razu, że jest zadowolona z tego, że na nią chodzimy, że czuje się otwarta. A ja to potem tym co mówiłem spieprzyłem totalnie. Moje odczucia nie były takie dobre. I powiedziałem to. Żona oczekuje na krok z mojej strony. A ja oczekuję na coś z jej strony. I tak sobie czekamy... Każdy na Godota. Ona by chciała, żebym jej wprost mówił o swoich potrzebach, a ja to trochę odbieram tak, że jeśli ja jej powiem o swoich potrzebie, przykładowo: brakuje mi całowania. Ale wiem dobrze, bo sama to mówiła, że ona się całować nie lubi. Więc jeśli ona zacznie to jednak robić, to ja i tak będę wiedział, że ona się do tego zmusza. Nie robi tego z przyjemności. I co mi z tego ?

12,791

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:
wilczysko napisał/a:
Symbi napisał/a:

Po prostu uważam, że miłość to hormony, których źródłem jest seks, ale czasem włącza się odpowiedzialność za drugą osobę. Gdybyś Wilku razem z żoną miał częste postkoitalne stany upojenia, hormony by załatwiały sprawę poczucia bliskości w związku, a pozostałe problemy o których doczytałam (jak np. nazwisko syna po adopcji), byłyby na drugim planie mało ważne. Lilka, jak ją mąż dobrze zaspokoi, zasypiając w ramionach męża, ma poczucie, że wszystko w jej związku gra, przynajmniej tak pisze w tym temacie.
Wiem, jak leki mogą wpływać na libido i znam osoby, które zażywając takie leki świadomie nie decydują się na związki, bo po prostu zdają sobie sprawę jak dla związku ważna jest sfera seksualna, która dla nich z kolei może nie istnieć.

Jezu, nie znam słowam "poskoitalne" big_smile Ale chyba wiem o co Ci chodzi.

Zjadłam literkę  w pośpiechu, już poprawiłam wypowiedź.

Z literą, czy bez i tak tego słowa nie znałem big_smile

12,792

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Może akurat z Tobą nie lubi się całować? "mój" bm miał wiecznie zatkany nos i też nie lubił się całować, bo nie mógł wtedy oddychać, przyjemność pocałunku odkryłam z kim innym, wtedy sama poczułam, ile znaczyć może pocałunek.

12,793

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:

Tak, Piegusku, dla kobiety jest to istotne, żeby gra wstępna toczyła się od samego rana. Przeżyłam coś takiego z pewnym mężczyzną, nie z mężem i był to piękny okres w moim życiu.

Pracuję nad tym, żeby życie smakowało mi niezależnie od sytuacji związkowej, ale nie powiem, przykro bywa, że pewne rzeczy mnie ominęły i już chyba mi się nie przydarzą.

12,794

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

No i kolejny standardowy problem: nieprawidłowa komunikacja. Właśnie chodzi o to, żeby mowić wyraźnie co komu brakuje, jak się okaże, że przeszkód jest więcej niż plusów, a nikt się nie chce zmienić, może sami dojdziecie do wniosku, że to koniec związku i albo żyjecie jak dotąd jak współlokatorzy, albo się rozchodzicie. Z tym, że rozstanie nie gwarantuje sukcesu w następnym związku i tak cały czas.

12,795

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:

Może akurat z Tobą nie lubi się całować? "mój" bm miał wiecznie zatkany nos i też nie lubił się całować, bo nie mógł wtedy oddychać, przyjemność pocałunku odkryłam z kim innym, wtedy sama poczułam, ile znaczyć może pocałunek.

Nie wiem. Moze akurat ze mną. Choć ona twierdzi, że nie lubi generalnie.

12,796

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:
Symbi napisał/a:

Tak, Piegusku, dla kobiety jest to istotne, żeby gra wstępna toczyła się od samego rana. Przeżyłam coś takiego z pewnym mężczyzną, nie z mężem i był to piękny okres w moim życiu.

Pracuję nad tym, żeby życie smakowało mi niezależnie od sytuacji związkowej, ale nie powiem, przykro bywa, że pewne rzeczy mnie ominęły i już chyba mi się nie przydarzą.

Ale z drugiej strony, wiedząc jak dobry seks potrafi odebrać rozumowe myślenie... sama widzisz po swoich koleżankach.
Ja dlatego lubię moje życie, choć czasem czuję się jak staruszka z tymi moimi miłymi wspomnieniami.

12,797

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
wilczysko napisał/a:
Symbi napisał/a:

Może akurat z Tobą nie lubi się całować? "mój" bm miał wiecznie zatkany nos i też nie lubił się całować, bo nie mógł wtedy oddychać, przyjemność pocałunku odkryłam z kim innym, wtedy sama poczułam, ile znaczyć może pocałunek.

Nie wiem. Moze akurat ze mną. Choć ona twierdzi, że nie lubi generalnie.

Ja przy bm też myślałam, że nie lubię całowania. A potem się okazało, że z innym bardzo mi to smakowało.

12,798 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-01-27 12:27:48)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
wilczysko napisał/a:
Lilka787 napisał/a:

Jeśli możesz napisz, co konkretnie się stało i co czujesz Wilku.

Widać było wczoraj, że żona ma dobry nastrój. I faktycznie na terapii powiedziała od razu, że jest zadowolona z tego, że na nią chodzimy, że czuje się otwarta. A ja to potem tym co mówiłem spieprzyłem totalnie. Moje odczucia nie były takie dobre. I powiedziałem to. Żona oczekuje na krok z mojej strony. A ja oczekuję na coś z jej strony. I tak sobie czekamy... Każdy na Godota. Ona by chciała, żebym jej wprost mówił o swoich potrzebach, a ja to trochę odbieram tak, że jeśli ja jej powiem o swoich potrzebie, przykładowo: brakuje mi całowania. Ale wiem dobrze, bo sama to mówiła, że ona się całować nie lubi. Więc jeśli ona zacznie to jednak robić, to ja i tak będę wiedział, że ona się do tego zmusza. Nie robi tego z przyjemności. I co mi z tego ?

Wilku, przykro mi, bo to rzeczywiście ciężka sprawa.
Ja długo próbowałam reanimować swoje małżeństwo, nawet po rozstaniu jeszcze się dobry rok spotykaliśmy i łudziliśmy, że może jednak do sobie wrócimy. Ale zawsze po dniu czy dwóch następowała kłótnia, pretensje, jego foch niewiadomo o co, moja irytacja i wściekłość...
W końcu to on mi napisał sms-a, że ma dość takiego bujania się i decyzja należy do mnie. Wtedy spojrzałam prawdzie w oczy, przeanalizowałam tę naszą relację - i stwierdziłam, że... ja go nie chcę, nie chcę tego związku, że z nas już nic nie będzie. Że trzeba przestać się oszukiwać.
Poszłam do niego i powiedziałam mu o tym. Potem zaczęła się gehenna z synem, bo z zemsty mężuś zabronił mi go odwiedzać.

Dziś uważam, że moja decyzja o rozstaniu była słuszna. To było nie do uratowania, tkwiłam w toksycznym związku.

12,799 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-01-27 12:24:04)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:
wilczysko napisał/a:
Symbi napisał/a:

Może akurat z Tobą nie lubi się całować? "mój" bm miał wiecznie zatkany nos i też nie lubił się całować, bo nie mógł wtedy oddychać, przyjemność pocałunku odkryłam z kim innym, wtedy sama poczułam, ile znaczyć może pocałunek.

Nie wiem. Moze akurat ze mną. Choć ona twierdzi, że nie lubi generalnie.

Ja przy bm też myślałam, że nie lubię całowania. A potem się okazało, że z innym bardzo mi to smakowało.

Ja przy mężu sądziłam, że ze mną coś nie tak, bo seks był przede wszystkim męczący. Uciekałam w sen, wymawiałam się zmęczeniem (coś w stylu słynnego bólu głowy hmm ), zasypiałam niby przypadkiem przy boku synka i złościłam się, że małżonkowi tylko jedno w głowie.
Wrrrr! Nigdy więcej czegoś takiego!

A potem jak spotkałam Meczowego, to choć nie zdążyliśmy się "poseksić", już samo pogłaskanie po plecach starczyło, by poczuć dreszcz.
Ale Meczowy też chciał tylko jednego. Chromolę takie układy.

12,800

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:

Ale z drugiej strony, wiedząc jak dobry seks potrafi odebrać rozumowe myślenie... sama widzisz po swoich koleżankach.

Dlatego wolę ten seks zostawić sobie na deser.

12,801

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piegowata'76 napisał/a:
Symbi napisał/a:

Ale z drugiej strony, wiedząc jak dobry seks potrafi odebrać rozumowe myślenie... sama widzisz po swoich koleżankach.

Dlatego wolę ten seks zostawić sobie na deser.

Moim zdaniem bardzo rozsądnie postępujesz.

12,802 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2018-01-27 14:54:12)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
wilczysko napisał/a:
Lilka787 napisał/a:

Jeśli możesz napisz, co konkretnie się stało i co czujesz Wilku.

Widać było wczoraj, że żona ma dobry nastrój. I faktycznie na terapii powiedziała od razu, że jest zadowolona z tego, że na nią chodzimy, że czuje się otwarta. A ja to potem tym co mówiłem spieprzyłem totalnie. Moje odczucia nie były takie dobre. I powiedziałem to. Żona oczekuje na krok z mojej strony. A ja oczekuję na coś z jej strony. I tak sobie czekamy... Każdy na Godota. Ona by chciała, żebym jej wprost mówił o swoich potrzebach, a ja to trochę odbieram tak, że jeśli ja jej powiem o swoich potrzebie, przykładowo: brakuje mi całowania. Ale wiem dobrze, bo sama to mówiła, że ona się całować nie lubi. Więc jeśli ona zacznie to jednak robić, to ja i tak będę wiedział, że ona się do tego zmusza. Nie robi tego z przyjemności. I co mi z tego ?

Wilku wiem co czujesz, bo u mnie ta łóżkowa sielanka, o której wspomniała Symbi to nie od zawsze trwa.

Wilku, a pozytywy, dostrzegasz je? To, że żona chętnie współpracuje na terapii, że chce wprowadzić zmiany, że uczy się jasnej komunikacji? Czy to nie znaczy, że jej na Tobie zależy? I rzeczywiście wygląda na to, że teraz Twój krok.

Mówisz, że Wasze reakcje są inne, ale to zrozumiałe, przecież i wy jesteście inni.
Spieprzyłeś wczoraj, to trudno, nie ma co tragizować. Dziś jest kolejny dzień i kolejna szansa.

Ty coś lubisz w seksie, żona coś lubi, ale przecież nie ma obowiązku lubić tego samego. Jeśli żona chętnie zrobi dla Ciebie to na czym Ci zależy - to należy tylko się cieszyć. Może i nie lubi całowania, ale skoro nie jest dla niej problemem zrobić to dla Ciebie, to czy nie znaczy to że jesteś  dla niej ważny?

W seksie nie ma nic dane raz na zawsze, dziś lubisz to a jutro tamto. A przede wszystkim trzeba się seksu nauczyć, a żeby się nauczyć trzeba ćwiczyć. Może jak będziecie się całować  w miarę coraz częściej to i technika się poprawi i żonie się spodoba, może odkryjecie własny styl.

Pojawia się szansa, aby wprowadzić długo wyczekiwane zmiany i moim zdaniem warto by docenić entuzjazm żony. wink

Miłego weekendu smile

"Tyle z życia dziś masz, tyle masz
Ile sam pozwolisz życiu sobie dać"

12,803 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2018-01-27 17:49:07)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:
Symbi napisał/a:

Ale z drugiej strony, wiedząc jak dobry seks potrafi odebrać rozumowe myślenie... sama widzisz po swoich koleżankach.

Dlatego wolę ten seks zostawić sobie na deser.

Moim zdaniem bardzo rozsądnie postępujesz.

No, cóż... Podobno jestem rozsądna, ale czy to zawsze dobrze?
W gruncie rzeczy nie chcę jednak inaczej.

12,804

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Lilka787 napisał/a:

Dżdżownik czy będzie Ci się podobało jak będę zwracać się do Ciebie Dżodżo? Alika tak Cię kiedyś nazwała, a mnie się to spodobało. smile
Azjaci jak dla mnie to nie za bardzo mój typ, ale za to Indianie bardzo mi się podobają.

Dobry wieczór smile
Lilko, będzie mi się podobało... I powiem więcej: to miłe i b. sympatyczne smile
A Indianie faktycznie mają ciekawe twarze.

12,805

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

A ja mam ochotę do Ciebie, Dżdżownick, zwrócić się: Robaczku smile Ale czy to nie będzie zbyt zuchwałe?

Pozdrawiam wszystkich serdecznie z mojej podniebnej kuchni. Trzecie piętro to nie jest szał, ale rzeczywiście widzę w oknie kawał nieba smile

Posty [ 12,741 do 12,805 z 15,029 ]

Strony Poprzednia 1 195 196 197 198 199 232 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » moje cudowne życie po rozwodzie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024