Snake napisał/a:rh72 napisał/a:Jak? Jak to było?
Ha, ha miałem z 16 lat i widziałem jak mama męczy się z zabiciem kury na obiad. Miała już kłopoty ze wzrokiem plus siekiera w ręku... rozumiesz
Nie wytrzymałem, wyszedłem, zabrałem z ręki siekiere, za przeproszeniem jeb.... raz, a dobrze i wróciłem do domu. To było pierwsze większe żywe stworzenie jakiemu odebrałem życie. Poszła fama, że robię to sprawnie i beznamietnie więc stałem się rozchwytywany, szczególnie w okresie świątecznym 
Uffff... no to niech kobiety nie czytają... naprawdę.
Ja chyba nawet wcześniej ten tego... karpie w święta. Sam wszystko, ogłuszałem, ..., patroszyłem, z łusek skrobałem więc nie miałem problemu na rybach. Co śieszne ojciec wystarczyło, że krew zobaczył to po prostu odlot. Dlatego nie został lekarzem a farmaceutą
Do tego królika kiedyś sprawiałem. A z kurami to się na wsi tylko przyglądałem - wujek był sprawny. Tylko mnie zszokowało jak kura bez głowy latała
Byłem na świniobiciu i nigdy więcej nie pojadę. NIGDY! Wolę być nie wiem, zakłąmany bo jak pojadę to już pewnie mięso dla mnie stracone. Ja widziałem ten strach i słyszałem ten płacz. Jejć...
Teraz można czytać teraz będzie śmiesznie... Z wujkiem w liceum na polowanie poszedłem
Na kaczki. Z psem myśliwskim na takie podmokłe tereny - raniutko. Idziemy i... są - pływają w stawie. Wujek daje mi flintę i 'strzelaj, synu!' Przyłożyłem się i strzeliłem. Zdziwiłem się bo dym mi na początku widok zasłonił. Rozwiał się a kaczki nawet nie uciekły tylko, jak pływały w tym stawie, tak pływają. Zabrał mi wujek broń i mówi, że ze mnie nie będzie nic z myśliwego i szkoda tylko amunicji
Jednak ten sport nie wciągnął, nie lubiłem zabijać pomimo, że mogłem.