moje cudowne życie po rozwodzie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » moje cudowne życie po rozwodzie

Strony Poprzednia 1 121 122 123 124 125 232 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 7,931 do 7,995 z 15,029 ]

7,931 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2017-08-06 18:56:54)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Jestem i witam niedzielnie smile

Byliśmy dziś nad jeziorem. Spodobało mi się jak panowie uprawiali wakeboardnig. Też bym tak chciała.

Aliko życzę dobrego wypoczynku nad morzem. Myślałam nad tym i doszłam do wniosku, że gdybym sama siebie miała zabrać na odpoczynek to wybrałabym właśnie nasze morze. Sprzyja refleksji i ukojeniu. Lubię być sama ze sobą od czasu do czasu.

Mag wstawiła wiatrak na wątek, a mój mąż wstawił wiatrak do sypialni. Zakupił duży stojący wiatrak z regulacją nawiewu i ruchomą czaszą za jedyne 80 zł. Polecam. A wszystko to, żeby zwiększyć komfort nocnych igraszek. big_smile

Kochani odbyłam niezwykłą podróż po czasoprzestrzeni. I Was też chciałabym tam zabrać, Was Moich Forumowych Przyjaciół, a także tych z którymi nie wymieniałam nigdy postów jak Piegowata, Wiczysko, Raven i wielu innych, których nie sposób wymienić, a którzy poszukujecie odpowiedzi. Jest to podróż w głąb siebie po to, aby siebie odzyskać. Jeśli Wam na tym zależy dajcie się poprowadzić Eichelbergerowi, do świata "prawdziwej kobiety" i prawdziwego mężczyzny". Można się zakochać w lotności umysłu tego człowieka. Zachęcam Was do przeczytania dwóch komplementarnych pozycji -Kobieta bez winy i wstydu oraz Mężczyzna też człowiek . Chciałam Wam tyle napisać, ale nie sposób, chciałam powstawiać najcenniejsze myśli, ale obie książki całe są podkreślone. Eichelberger potwierdził to co zawsze myślałam i w co wierzyłam, a to co czułam nazwał mi po imieniu. Sprawił, że bez winy mogę się czuć cenna i wyjątkowa. Uciszył we mnie echo niedowierzania.

Z wielu osobistych wniosków napiszę jeden. Drogie Net-Kobiety ten czas przemian, kiedy to osiągamy 40-stkę, to wielka i być może ostatnia szansa dla nas by odkryć w sobie pełnię kobiecości. Żal byłoby ją zmarnować.

A zakończeniem niech będzie ten piękny utwór...

Zobacz podobne tematy :

7,932

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
alika40+ napisał/a:

Mag dziekuję ,że pamietasz o swojej ekipie w innym watku smile  smile

Ależ zawsze i oczywiście. smile I bardzo proszę. To tak po sąsiedzku pozytywny wątek. I warto, aby nasz w dalszym ciągu taki pozostał.

7,933

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry smile

Na dobry poczatek dnia kawę zapodaję, proszę smile
http://www.piotrwajszczak.pl/wp-content/uploads/2010/02/kawa.jpg

Mag,podczytuję od czasu do czasu ten wątek tongue wink

Lili,juz Ci mowiłam,, nie rozbieraj wszystkiego na czynniki pierwsze''  wink

Kaju,moze chociaż kropkę wstawisz,że wszystko ok ???
Miłego dnia EKIPO smile

Ps. ręka mnie boli, popracowałam wczoraj fizycznie ....ehhhh

7,934

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Jaki piękny czas by zaczynać - niebo aż pęka z nadmiaru piękna , nic mnie nie może powstrzymać. Uwielbiam taką pogodę - rano chłodek i za chwilę upał. Długi weekend przed nami załogo. Właśnie ten wakeboard mi chodzi po głowie - Lilka - widziałaś początkujących startujących ?  Bardzo to trudno wyglądało?
Pozdrowienia dla odpoczywających i walczących (one wiedza które to są) smile
Marzę o powtórce z rozrywki
https://www.youtube.com/watch?v=y2CKx06L990&t=2s

7,935

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witajcie smile
Ja właśnie sączę drugą kawkę na drugą nogę i udziela mi się atmosfera wakacji, mimo że w pracy jestem.
Ja też tam kiedyś miałam jak Lili, to był czas poszukiwania własnej drogi. Ale mi minęło, czyli wygląda na to, że drogę swoją odnalazłam.
Teraz zajęłam się ciałem - odżywianie, ćwiczenia, wypoczynek. W myśl zasady, że w zdrowym ciele zdrowy duch.
Dziękuję za życzenia miłego dnia i też się do nich przyłączam.

7,936

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witam i ja, zanim zacznie się dzień wypełniony zajęciami od rana do wieczora. Nigdy nie wiem, kiedy wpadnę na forum i wątek, wszyscy wiemy jak to działa-czas, urządzenie, z którego korzystam, miejsce, w którym jestem, "natchnienie"... wink

Czytam wszystko, co piszecie, nie sposób oczywiście ZAWSZE odnieść się do każdego wpisu.

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali przed ostatnim weekendem. Mamy kontakt pozaforumowy, co też jest wspaniałe. Jak wiecie, jestem na etapie ZAMYKANIA DRZWI za sobą. Każda sprawa rozwodowo-majatkowa jest inna i najlepiej podchodzić do niej  indywidualnie. Mnie towarzyszy przy tym prawnik. O szczegółach moich spraw tu pisać nie będę, czasem odpisanie na maila pełnomocnika zajmuje mi 3 godziny (!) Nie ma to jak odpierać absurdalne zarzuty. Taka sztuka dla sztuki. Więc wybaczcie. smile

MENTALNIE opuszczam już dział, gdzie dawno temu napisałam swój pierwszy post. FORMALNIE też "zamiatam". I to widać po tematach, które odwiedzam, oprócz "naszego", bazowego tematu. To co, czyżby czas rozpocząć "polowanie" na portalach randkowych? wink

Miłego dnia Wszystkim życzę. Do potem. smile

7,937 Ostatnio edytowany przez Symbi (2017-08-08 11:29:29)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

I see beyond , jeśli jesteś ukierunkowana na nową miłość, nie zwlekaj moim zdaniem, mojej kuzynce znalezienie odpowiedniego partnera zajęło 9 lat. Niestety w tym czasie minął jej najlepszy czas na posiadanie dzieci.
Co do częstotliwości wypowiedzi na forum- mnie akurat odpowiada to, że mogę wpadać bez wcześniejszych zapowiedzi, nieregularnie. cały urok kafejki polega na tym, że można wpadać, właśnie wtedy, kiedy jest po temu nastrój, natchnienie.
Ja tez często zaglądam na wątek o zdradach, rozstaniach i flirtach, ale najczęściej przeglądam tylko nagłówki. Na początku wydawało mi się, że moja historia jest wyjątkowa, jedyna, niepowtarzalna, ale teraz widzę, że są to schematy, schematy przyczyn i schematy skutków. Dlatego dla mnie tzw. miłość to nic innego jak gra hormonów, nawet za przyjaźń tak potrzebną na dalszych etapach związków odpowiada hormon przywiązania, oksytocyna.

7,938

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

O! znalazło sie coś dla nas - nie kojarzę żeby już tu było:

"Kiedyś zgasło nade mną
słońce,
musiałam sama stać się
słońcem.

To było trudne,ale teraz
jaka wygoda."

smile

7,939

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Pięknie napisane Piotrze.

7,940

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dziękuję, Symbi. smile Teraz jestem w takim stanie "zawieszenia"- mają na to wpływ czynniki zewnętrzne i emocjonalne troszkę też. Ale nie przez jm. On nie wywołuje już emocji. Nie utrzymujemy żadnych kontaktów poza podstawową, naprawdę sporadyczną korespondencją SMS odnośnie wspólnej nieruchomości. Ja jej nawet nie nazywam już domem.

Te emocje, to troszkę strach, żeby to, co przeżyłam, się nie powtórzyło. Mam też chyba potrzebę odreagowania małżeńskich ograniczeń. wink Jakby nie było zyskuję WOLNOŚĆ.  No i dość długo też byłam w stresie, to też trzeba zneutralizować. Stąd moje "kryteria" związku, o których wspominam również w innych wątkach, a więc LAT, czy żeby było mi po prostu " miło i przyjemnie". Zakładam chyba przez to tymczasowość relacji. Nie na zasadzie tworzenia barier, ale z wiedzy, że w życiu NIC nie trwa wiecznie.

Jednak jak poczuję "chemię", no nie napiszę, że nie odpowiadam za siebie wink, ale pewne rzeczy się "czuje".

W kwestii Twojej definicji miłości jako hormonu, to ja się zgadzam. Lubię precyzyjne sformułowania, a to, o czym piszesz, jest potwierdzone naukowo. No może pewne rzeczy mało romantycznie brzmią, ale tak jest. Tak samo jak nie kwestionuję mechanizmów psychologicznych, które coraz lepiej rozpoznaję tutaj na forum.

Co do mojej dalszej przyszłości, to muszę się dobrze zastanowić, czego ostatecznie chcę. Dzielę się z Wami na bieżąco swoimi myślami, adekwatnie do chwili. Nie wywieram na siebie presji. Tak było wcześniej w wielu dziedzinach. Rozwód ... bardzo mnie zmienił. smile Tak więc chyba będą te kwiaty dla kochanki. wink

7,941 Ostatnio edytowany przez Symbi (2017-08-08 16:13:29)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dawno pozbyłam się resztek romantyzmu. Zbyt wielu mężczyzn traktuje miłość w kategoriach tymczasowej zabawy, a i ja okrzepłam w moim singielstwie.
Uważam, że mechanizmy psychologiczne mają podłoże hormonalne czy też może precyzyjniej - biologiczne.  Gdyby było inaczej, psychiatria stałaby się bezużyteczną wiedzą wraz ze swoimi lekami.
Kobiety często myślą, że skoro partner obdarza je seksem, to znaczy, że kocha. A tymczasem mężczyzna potrafi mieć seks z rożnymi kobietami w blisko następujących po sobie okresach. Seks z kochanką nie wyklucza "miłości" mężczyzny do żony i dzieci.
Kobiety nie są lepsze, zwykle decydują się na odejście dopiero wtedy, gdy na horyzoncie pojawi się nowy partner (seksualny).
gdy ludzie uprawiają seks, pojawiają się u nich wspomniane przez Lili więzi emocjonalne wywołane działaniem  oksytocyny i wazopresyny. Nie znam ani jednego udanego związku bez seksu satysfakcjonującego dla obu stron. Tam, gdzie tego nie ma, pojawiają się rysy i pęknięcia. Jak zapytać faceta o biały związek, to ponad połowa nie wie , co chodzi, a pewnie żaden by się na to nie zdecydował. W sumie jest to straszna wiedza, która pozbawiła mnie złudzeń co do romantyczności związków.

7,942 Ostatnio edytowany przez alika40+ (2017-08-08 19:04:14)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Taka jestem padnięta,łooo matko, starzeję sie chyba hmm
Tylko nutkę wrzucę, bardzo mi się podoba smile
Z dedykacją dla tych którzy potrzebują...... właśnie a czego potrzebują ???... kazdy sobie dopowie co tam uważa smile

Ja na tę chwilę potrzebuję kanapy  wink

Pomyłka, miała być ta  piosenka z dedykacją  wink 

Pierwsza tez ładna , nie bedę usuwać smile

7,943

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piotr Introwertyk napisał/a:

O! znalazło sie coś dla nas - nie kojarzę żeby już tu było:

"Kiedyś zgasło nade mną
słońce,
musiałam sama stać się
słońcem.

To było trudne,ale teraz
jaka wygoda."

smile

Podoba mi się smile

7,944 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2017-08-08 20:45:57)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dobry wieczór!

Piotr Introwertyk napisał/a:

Właśnie ten wakeboard mi chodzi po głowie - Lilka - widziałaś początkujących startujących ?  Bardzo to trudno wyglądało?

Tak, widziałam faceta, który był pierwszy raz. Najpierw przejechał się kilka razy na brzuchu bez deski trzymając się wysięgnika i tu uwaga jeśli będziesz tego próbował zawiąż dobrze spodenki. big_smile Potem na podeście instruktor pokazywał mu jak ustawić ciało, następnie w całym rynsztunku i z deską położył się na wodzie i został delikatnie podciągnięty, oczywiście na początku upadał raz po raz, ale gdzieś przy szóstej kolejce dał radę przejechać całą długość i szło mu coraz lepiej. Ja osobiście to go podziwiałam, że miał odwagę tak przed gapiami próbować swoich sił i dawał radę. Potem przyszedł gość, który jeździł jak profesjonalista. Dał świetny popis robiąc ósemki, skoki i obroty. Bardzo mi się to podobało i też bym tak chciała, ale za słabo pływam żeby się wybierać na środek jeziora nawet w kamizelce. Zauważyłam, że facet umiejętnie balansował ciałem i zawsze przy lądowaniu ze skoku puszczał jedną rękę. Widać, że trzeba znać podstawy techniczne.

alika40+ napisał/a:

Lili,juz Ci mowiłam,, nie rozbieraj wszystkiego na czynniki pierwsze''  wink

Ali, żeby to było takie proste. Nie umiem nie być sobą.

Symbi napisał/a:

Ja też tam kiedyś miałam jak Lili, to był czas poszukiwania własnej drogi. Ale mi minęło, czyli wygląda na to, że drogę swoją odnalazłam.

Też tak myślę Symbi, że jeżeli osiągnęłaś wewnętrzny spokój to odnalazłaś swoją drogę.

Jeśli chodzi o seks, to ja mam inne zdanie. Tak w skrócie, ludzie pod tym względem bywają zaburzeni w różnych kierunkach, bo jest to sfera niezwykle wrażliwa na uszkodzenia. Często mają w tym względzie spaczone pojęcie i zachowania i oddziałują tym na innych.
Osobiście uważam, że można i trzeba uleczyć własną seksualność. Tylko żeby to zrobić najpierw trzeba zdawać sobie sprawę, że coś nie gra, potem mieć motywację, zdobyć wiedzę i wykazać determinację w pokonywaniu własnych ograniczeń.

Brak rzetelnej wiedzy w każdej dziedzinie może okazać się bardzo szkodliwy. Osobiście uważam, że należy radzić się fachowców i sięgać po sprawdzone wzorce i modele. Inaczej można sobie lub komuś zrobić krzywdę.

Kochani pozwolę sobie wstawić pasujące do dyskusji fragmenty z przytoczonej przeze mnie literatury.

" Seks nie podłączony do serca jest doświadczeniem fizjologicznym, pozbawionym głębi i uczuć".

" Zdrada, domy publiczne, pornografia, to z punktu widzenia standardów psychoterapii przejawy coraz bardziej powszechnej niedojrzałości emocjonalnej."

"Wiele kobiet w głębi serca nie wierzy, że mogą być prawdziwie kochane przez mężczyznę".

"Największą przeszkodą zarówno w naszym dojrzewaniu, jak i w naszych związkach jest brak wiary w to, że można nas kochać. To sprawia, że boimy się wybierać sercem i odrzucamy tych, którzy nas sercem wybrali."

"Chcemy być kochani. Jak wszyscy tak i my [mężczyźni]wołamy o miłość". 

"Okazuje się, że mężczyzn równie skutecznie jak praca ponad siły niszczy brak akceptacji, miłości i uznania ze strony kobiet."

"W dorosłym życiu odkrywamy na nowo podstawową, zapomnianą gdzieś prawdę, że bez bliskich związków z ludźmi, współczucia i miłości nie da się żyć."

"Zobowiązanie do wierności jest z reguły dla nas trudne. Ale warto je podejmować. Przecież mężczyźni lubią trudne wyzwania. Tym bardziej że: 'Jeśli będziemy chcieli mieć wszystkie kobiety, nie będziemy mieli żadnej. Jeśli prawdziwie spotkamy się z jedną, będziemy mieli wszystkie. Poza tym seks z jedną partnerką może stać się podróżą bez końca. Wszystko zależy od tego czy uruchomimy nasz twórczy potencjał i naszą wrażliwość. Wierność temu sprzyja. Zmienianie partnerek przypomina rozbawianie kogoś pozbawionego poczucia humoru, za pomocą łaskotek."
"Dzielenie życia z kobietą może stać się arcyciekawa podróżą, bliskim, otwierającym serce spotkaniem z drugim człowiekiem."

"Rozwija nas to co trudne. "
"Na ogół małżeństwo jest dobrym pomysłem na własny rozwój. Trzeba się tylko uwolnić od złudzeń, że będzie to raj na ziemi, nieprzerwane pasmo szczęścia, sielanka. Wtedy nie będziemy musieli się z naszego małżeństwa jak najszybciej się wypisać, gdy zrobi się trudno. Jeśli uznamy, że celem naszego życia nie jest poszukiwanie przyjemności, lecz rozwój naszego psychicznego i duchowego potencjału, wtedy z małżeństwem będzie nam zdecydowanie po drodze. Bardzo szybko obnaża ono bowiem nasze deficyty i ograniczenia. Dzięki temu można coś ze sobą zacząć robić, jeśli nie ulegniemy pokusie nieustannych zmian partnerek i szukania łatwej drogi."
"Wygoda to zgubny projekt na życie."
"Mężczyźni, którzy są w trwałych związkach opartych na wewnętrznym i publicznym zobowiązaniu do wierności i lojalności, do bycia razem na dobre i na złe, żyją dłużej i lepiej prawdopodobnie dlatego, że podjęli wyzwanie i zdecydowali się na trud i ból transformacji. Dzięki temu z pewnością wiedzą lepiej o co w życiu chodzi."
Pamiętajmy jednak - małżeństwo samo z siebie nie gwarantuje nam tego, że będziemy zmieniać się na korzyść. Tworzy jedynie przestrzeń, w której prawdziwa miłość i mądrość mogą się narodzić, jeśli wykażemy się cierpliwością, wiarą i determinacją w dotrzymywaniu małżeńskiej umowy."

Przez całe życie w naszych sercach i umysłach rozgrywa się nieustanny konflikt między złudzeniem ego a wolnym duchem. Ego próbuje oszukać i uśpić wolnego ducha, a duch się nie daje. Gdy budzi się nasz duch, którego atrybutami są miłość, współczucie i oddanie - ego przegrywa. Wtedy nie bawi nas dbanie wyłącznie o siebie, sprawianie sobie przyjemności, gonitwa za wygodą i egocentrycznie pojmowanym szczęściem.

Nie jesteśmy wyłącznie istotami seksualnymi. To co składa się na związek kobiety z mężczyzną, na szczęście nie wyczerpuje się w seksie. To o wiele, wiele więcej - bliskość, miłość, przyjaźń, lojalność, szacunek, solidarność dwojga ludzi , którzy razem wiele przeszli, odchowali dzieci, wspierali się w trudnych sytuacjach, jak mogli najlepiej, przeżyli razem wiele radosnych i fascynujących chwil. To są sprawy decydujące o trwałości związku. Seksualność i tak w końcu przemija. Jeśli w imię zaprzeczania przemijaniu nie doceniamy pozaseksualnych wymiarów związku, możemy głupio popsuć sobie życie.
Ratunkiem dla świat jest głęboka, partnerska więź między kobieta a mężczyzną, oparta na poczuciu szacunku i zachwycie.

Źródłem najpoważniejszych życiowych błędów jest poczucie, że wiemy o sobie i o świecie wystarczająco dużo, albo wszystko".

W życiu, które żyjemy, zawarte jest - skrojone na nasza miarę - wszystko, co pozwala zrealizować podstawowy cel naszego istnienia, którym jest uświadomienie sobie naszej prawdziwej tożsamości.
Gdy nieodwołalność przemijania dotrze w końcu do naszej świadomości, sprawi, że nauczymy się doceniając każdą chwilę życia. Odkrywamy cudowną możliwość bezinteresownego zachwytu chwilą. Na tym polega sekret  mądrego, dojrzałego życia, który, niestety odkrywamy  czasami zbyt późno, by się nim w pełni cieszyć."


Na pożegnanie mój ulubiony wiersz ""Bliscy i oddaleni"

Bo widzisz tu są tacy którzy się kochają
i muszą się spotkać aby się ominąć
bliscy i oddaleni jakby stali w lustrze
piszą do siebie listy gorące i zimne
rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty
by nie wiedzieć do końca czemu tak się stało

są inni co się nawet po ciemku odnajdą
lecz przejdą obok siebie bo nie śmią się spotkać
tak czyści i spokojni jakby śnieg się zaczął
byliby doskonali lecz wad im zabrakło

bliscy boją się być blisko żeby nie być dalej
niektórzy umierają-to znaczy już wiedzą
miłości się nie szuka jest albo jej nie ma
nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek
są i tacy co się na zawsze kochają
i dopiero dlatego nie mogą być razem
jak bażanty co nigdy nie chodzą parami

można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie
nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem.

7,945 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2017-08-09 00:55:59)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Alika, dzięki za tę pierwszą piosenkę. Choć jest środek nocy, uśmiechnęłam się i ze względu na tekst i oprawę wizualną. smile Samo życie, tak podsumuję. wink

Kilka dni temu zakończył się Woodstock. W 3-dzień zagrał zespół Nocny kochanek. O tej porze, zagrać w temacie może właśnie ten skład. Z gatunku: mocniejsze brzmienie.

"Porady na zdrady?" A co ze "Zdrajcami metalu?"

EDIT
Oczywiście zadałam pytanie retoryczne.

7,946

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry smile Już połowa tygodnia pracy, szybko zleciało, a i następne dni szybko przeminą.
Pysznej kawki i miłego dnia!

7,947

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry, smile

Zatem witamy kolejny cudowny dzień:

http://9.s.dziennik.pl/pliki/8365000/8365686-espresso-900-664.jpg

7,948

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

O tak Mag, każdy dzień, kiedy mogę się spokojnie położyć wieczorem do łózka jest cudowny, a każdy ranek potrzebuje celebrowania. Dzięki za kawkę, zaraz sobie parzę następną.
Lilko, pozwól , że nie zgodzę się z Tobą, to tylko garść wyrwanych z kontekstu cytatów, które przytoczyłaś, myślę, że zdecydowana większość ludzi nie jest tak wyrafinowana.
Wczoraj obczytałam definicję "miłości" na Wikipedii i stało tam, że mężczyźni bardziej preferują miłość ludyczną, ukierunkowaną na zabawę. Kobiety pojmują to inaczej, no  i stąd biorą się problemy.
Chyba, że jest się Samantą Jones z "Seksu w wielkim mieście", która bawiła się seksem jak mężczyźni.

7,949

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Symbi, miło mi jest podyskutować Z Tobą. Każda z nas może zaprezentować własne zdanie i jednocześnie poznać inny punkt widzenia.
Rzeczywiście przytoczyłam tylko puenty autora, ale on osadził to w kontekście bardzo szerokim, zarówno kobietę jak i mężczyznę. A pisał o bardzo wielu sprawach, przede wszystkim pokoleniowych, o tym jak wielką szkodę wyrządzają rodzice swoim dzieciom z pokolenia na pokolenie przekazując swoje zranienia i tworząc kolejnych niedojrzałych dorosłych, o zagrożeniach dla dzieci wynikających z wychowywania się w rozbitych rodzinach, o braku wzorców dla chłopców i randze ich męskiej inicjacji, o seksualności kobiety i mężczyzny, o małżeństwie i samotności, o przyjaźni, emancypacji kobiet i świecie patriarchatu, o aborcji i szkodliwych mitach wtłaczanych nam od urodzenia do głów, o poszukiwaniu własnej tożsamości i o sensie życia człowieka. To psychoterapeuta o wieloletnim doświadczeniu, pisał na podstawie swoich bogatych doświadczeń w pracy z ludźmi i na podstawie fachowej literatury.
Ja też się nie ze wszystkim z nim zgadzam. Jednak on nie stosuje uogólnień  i zawsze pozostawia rozmówcy przestrzeń do refleksji i własnego zdania. I to mi się podoba.
Ja nie sadzę, żeby dla wszystkich mężczyzn seks był najistotniejszym elementem życia, nie widzę też tego wokół siebie. I myślę, że nie każdy facet ma takie pragnienia żeby mieć dużo kobiet i zdradzać, albo je zmieniać. Jest wielu takich, którzy naprawdę kochają swoje żony i cenią sobie spokój i stabilizację, które niesie życie rodzinne.
Pozdrawiam  smile

7,950

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Tak mi przyszło do głowy po poście Lilki  - czy mieliście kiedyś w życiu dorosłym/zawodowym trudny/miażdżacy/powodujący cierpienie  problem z matematyką/j.polskim/chemią/plastyka ?  Nie?  No to po co sie tego latami uczymy w szkole a jednocześnie nie uczymy sie prawie w ogóle tego jak sobie radzić z prawdziwymi problemami?   hmm  Taka zmiana w szkolnictwie - to rozumiem! A nie jakieś tam gimnazja lub ich brak!

7,951

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Lilko, ja też nie sądzę, żeby dla wszystkich mężczyzn seks był najważniejszy, ale po prostu dla zdecydowanej większości ludzi jest on ważny. Szczęśliwie dla wielu rodzin okazuje się, że w ludziach jest też poczucie odpowiedzialności za złożone obietnice ("mam na myśli słowa "ślubuje ci miłość, wierność... itd. ) Ale nie dla wszystkich.
Nie znam ani jednej osoby, która by się zdecydowała na związek bez seksu. Za to poznałam co najmniej kilka osób, które by się zdecydowały na seks bez związku. A każdy mężczyzna, z którym kiedykolwiek się spotkałam na randkę, pytał mnie, czy nie brakuje mi bliskości. Po jakimś czasie zorientowałam się, że dla nich określenie "bliskość" oznacza "seks" właśnie. Ja myślałam kiedyś, że miłość to czerpanie przyjemności z przebywania w obecności z drugą osobą, radość z możliwości oddychania tym samym powietrzem, radość ze wspólnego osiągania celów życiowych, radość z rodzicielstwa, a psycholog na terapii zapytała mnie, jak często współżyłam z byłym mężem. Byłam pełna ideałów, to się skończyło. I mam wrażenie, że jesteś na etapie mnie sprzed zdrady. Oczywiście to moje subiektywne odczucie, mogę się mylić.
Ty zresztą też nie masz związku bez seksu, bo sama wielokrotnie podkreślałaś, że codziennie z mężem go uprawiasz, dlatego ja interpretuję to, że poprzez działanie oksytocyny wywołana orgazmem czujesz z mężem mocniejszą więź. Mocniejszą niż w czasie, kiedy przechodziliście kryzys, o którym kilkukrotnie wspomniałaś. Jeśli do tego dogadujecie się na innych płaszczyznach, to świetnie, tylko się cieszyć. Ale może jest tak, że łatwiej się dogadać na innych płaszczyznach i wybaczyć sobie nawzajem niedoskonałości, skoro w łóżku się układa?
Ja też uważam, że moje dzieci są skrzywdzone i w pewnym sensie spaczone poprzez to, że wychowują się w niepełnej rodzinie, alena decyzję mojego byłego męża nie miałam wpływu. Zostałam postawiona przed podjęta bez mojego udziału decyzją.  Pozostało mi zaakceptowanie jego decyzji albo w przeciwnym razie wojna z własnymi negatywnymi emocjami do końca życia. Mogę dzieciom teraz tylko pokazywać, że singielka kobieta też daje radę i odnajduje sens w życiu w pojedynkę nie lękając się samotności.

7,952

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Piotr Introwertyk napisał/a:

Tak mi przyszło do głowy po poście Lilki  - czy mieliście kiedyś w życiu dorosłym/zawodowym trudny/miażdżacy/powodujący cierpienie  problem z matematyką/j.polskim/chemią/plastyka ?  Nie?  No to po co sie tego latami uczymy w szkole a jednocześnie nie uczymy się prawie w ogóle tego jak sobie radzić z prawdziwymi problemami?   hmm  Taka zmiana w szkolnictwie - to rozumiem! A nie jakieś tam gimnazja lub ich brak!

Problem taki, że tego powinniśmy się uczyć w rodzinie - jak rozwiązywać problemy, jak gospodarować pieniędzmi, jak rozmawiać ze sobą, jak traktować pleć przeciwną. I dzieci to robią obserwując zachowania dorosłych, tyle że nieświadomie. A że dorośli bywają "popsuci", to i dzieci "pobierają" złe nauki.

7,953 Ostatnio edytowany przez kaja77 (2017-08-09 10:40:09)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witam Was smile

Alika smile żyję i podczytuję smile tylko gonię resztkami sił - w pracy sezon urlopowy - zespół okrojony - a roboty jak zwykle najwięcej sad

Piotr smile ja już staję się swoim słońcem i jest mi z tym baaaaardzo dobrze D

Mam tyle pasji, zainteresowań, tyle rzeczy jeszcze do zgłębienia, zobaczenia i poznania, tyle smaków do spróbowania smile doby mi nie starcza smile
telewizję włączam tylko rano na fakty24, bo mi przyjemnie się szykuje do pracy i tego owego się dowiem o świecie, i to mi w zupełności wystarcza big_smile

Lily i Symbi uwielbiam Wasze rozważania i spostrzeżenia smile dziś lecę do biblioteki po te polecone pozycje Eichelbergera smile mam też do przeczytania "Księgę kobiet: duchowa siła kobiecości" OSHO, czytał ktoś?

7,954

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:

Problem taki, że tego powinniśmy się uczyć w rodzinie - jak rozwiązywać problemy, jak gospodarować pieniędzmi, jak rozmawiać ze sobą, jak traktować pleć przeciwną. I dzieci to robią obserwując zachowania dorosłych, tyle że nieświadomie. A że dorośli bywają "popsuci", to i dzieci "pobierają" złe nauki.

Pełna zgoda.

7,955

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:
Piotr Introwertyk napisał/a:

Tak mi przyszło do głowy po poście Lilki  - czy mieliście kiedyś w życiu dorosłym/zawodowym trudny/miażdżacy/powodujący cierpienie  problem z matematyką/j.polskim/chemią/plastyka ?  Nie?  No to po co sie tego latami uczymy w szkole a jednocześnie nie uczymy się prawie w ogóle tego jak sobie radzić z prawdziwymi problemami?   hmm  Taka zmiana w szkolnictwie - to rozumiem! A nie jakieś tam gimnazja lub ich brak!

Problem taki, że tego powinniśmy się uczyć w rodzinie - jak rozwiązywać problemy, jak gospodarować pieniędzmi, jak rozmawiać ze sobą, jak traktować pleć przeciwną. I dzieci to robią obserwując zachowania dorosłych, tyle że nieświadomie. A że dorośli bywają "popsuci", to i dzieci "pobierają" złe nauki.

Symbi też się zgadzam.

7,956 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2017-08-09 13:09:03)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Piotrze, masz rację, że edukacja w naszym kraju nie idzie w dobrym kierunku, nie stawia się na rozwijanie twórczego myślenia tylko na odtwarzanie i to już od przedszkola. I w czasach kiedy ja byłam na studiach też nie było lepiej, wielokrotnie buntowałam się przed tym jak można zabijać w ludziach potencjał, obcinać im skrzydła. Co do przedmiotów, które wymieniłeś to są one ważne, ale też rozszerzanie np. matmy o różniczki nie ma dla przeciętnego człowieka sensu, bo tego nie wykorzysta. Też myślę, że w szkołach powinni uczyć o stosunkach międzyludzkich i o psychologii człowieka, a także już od najmłodszych klas pokazywać dzieciom jak rozwiązywać problemy i okazywać emocje w sposób nieinwazyjny. Szkoła mogła by w dużym stopniu skompensować braki w wychowaniu dzieci, a to dla nas wszystkich z pożytkiem. Jak pomyślę dlaczego tak nie jest to widzę dwie przyczyny: 1 - wadliwy system, 2 - brak serca, szczerej troski i psychologicznej wiedzy u części nauczycieli. Oczywiście nie chcę tu umniejszać pracy nauczycieli, bo jest ona naprawdę wymagająca i obciążająca psychikę i moim zdaniem powinny być tu ograniczenia wiekowe albo co do liczby lat przepracowanych.

7,957 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2017-08-09 13:13:43)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Symbi myślę, że my to w zasadzie się zgadzamy. Mężczyźni są różni, tak jak kobiety. Ty pisałaś o innej grupie, a ja o innej. Ogólnie można by rzec że problemy z ludźmi wynikają z ich niedojrzałości. Tacy ludzie nie potrafią być ani matką, ani ojcem, ani mężem, ani żoną. Ranią innych i swoim zachowaniem odciskają piętno na swoich dzieciach.

Co do seksu to też się zgadzamy. Oczywiście, że seks dla ludzi jest ważny, a związki bez seksu nie są prawidłowe, choć niestety istnieją (patrz wątki na forum) i ludzie męczą się w nich potwornie. Symbi nie chcę tu opisywać moich doświadczeń osobistych, ale powiem Ci jedno, ja wiem co mówię. Teraz wiem, bo mam wiedzę, a wcześniej też niby wiedziałam, tylko że nie to co trzeba i jakbyś mnie wtedy zapytała to powiedziałabym co innego. Oto jak brak wiedzy o ludziach i o sobie jest szkodliwy.
Ogólnie to ja bym powiedziała tak nasz stosunek do seksu wynika z bardzo wielu składowych np. modelu rodziny w jakiej wzrastaliśmy, z nadużyć których się wobec nas dopuszczono i ten stosunek zmienia się w czasie, niejednokrotnie nie uświadamiamy sobie naszych niedomagań w tej dziedzinie, ani naszych potrzeb, ani chorobliwych popędów które nami kierują. I stąd tkwimy jakby w potrzasku nawet o tym nie wiedząc.

Może coś doprecyzuję, ja napisałam kiedyś coś w stylu "dzień bez seksu jest dla mnie dniem straconym", a to u mnie znaczy tyle co " uwielbiam te chwile, kiedy spełnieni leżymy w swoich objęciach, teraz po tylu latach trudnej drogi mam w końcu pewność, że jestem kochana, upragniona i jedyna, czuję to, widzę w gestach, czynach, i w spojrzeniu, wszystko układa się w całość, czuję się wtedy spełniona i szczęśliwa, i chciałbym takie zjednoczenie duchowe przeżywać co noc, ale oczywiście zdaję sobie z tego sprawę, że nie jest to możliwe, a może nawet niewskazane." Jeszcze dodam, że my kobiety, które pragniemy takiej właśnie duchowej bliskości w zbliżeniu, nie musimy się czuć pokrzywdzone, kiedy druga strona nie umie tego tak przeżywać. To nie znaczy wcale, że traktuje nas jak przedmiot, po prostu jeszcze nie rozwinęła u siebie zdolności do takiej bliskości, ale jeśli nas szanuje i troszczy się o nas również w łóżku, to jest to jak najbardziej w porządku.

U nas seks to odrębny temat, nie łączył się nigdy z innymi płaszczyznami. Dlatego napisałam, czy był seks czy go nie było ani u mnie, ani u męża nie powodowało to spadku uczuć. Ja kocham niezależnie od występowania tej fizycznej bliskości i zawsze tak miałam, i po latach obserwacji widzę że mój mąż też, nie wiem tylko czy to normalne big_smile

Symbi bardzo Cię zachęcam do przeczytania tych dwóch książek, jest tam opis jak pomóc sobie wychować dzieci w niepełnej rodzinie, jak dostarczyć konieczne wzorce, w sytuacji gdy np. matka samotnie wychowuje syna. Jest też o tym jak ojciec powinien wspierać rozwój swoich synów i jak bardzo jest to ważne. Jest i o relacji matka - córka, ojciec - córka. A wszystko krótko i na przykładach.

Obecnie czytam kolejną świetna książkę, może wstawię tu wieczorem po pracy jeden uderzający fragment jak odejście rodzica wpływa na dziecko, jaką krzywdę wyrządzają dzieciom porzucający je rodzice i że jeśli już odchodzą to powinni dołożyć absolutnie wszelkich starań by być obecnym w życiu dziecka, po to by zminimalizować szkody w jego psychice. Powołując dziecko na świat podjęli się zobowiązań wobec niego.

7,958

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witam Ekiop smile

Widzę,że kawusia juz zapodana tongue  Dzięki Mag smile
Kaju, nooooo nareszcie odezwałas się,bo juz miałam na Policje dzwonić wink smile
Troszkę zaganiana jestem,wiec wybaczcie nie odniosę się do Waszych postow , postaram się wieczorkiem przeczytać smile Teraz tylko ogarnełam niki, kto się zameldował, a kogo brakuje ???
Brakujące niki,proszę o potwierdzenie,że zyjecie smile

Pozdrawiam wszystkich od A-Z i miłego dnia życzę smile

7,959 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2017-08-09 12:59:57)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witaj Kaja smile

Zobaczysz, że nie zawiedziesz się na tych książkach, jest tam też o kobietach niezależnych, naprawdę świetny tekst o singielkach.

Ja też wracam do obowiązków i do życia z bliskimi w realu.


O jest i Alika smile Cześć, jak miło poczytać, że tętni w Tobie życie. smile


Pozdrawiam smile

7,960 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2017-08-09 16:02:35)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
kaja77 napisał/a:

"Księgę kobiet: duchowa siła kobiecości" OSHO, czytał ktoś?

Tej książki sobie akurat nie przypominam, ale coś z OSHO czytałam dawno temu, podobnie jak przytaczane tutaj tytuły. On napisał ich chyba kilkadziesiąt.
Wokół OSHO narosło trochę kontrowersji. Jeśli ktoś ma czas i ochotę sprawdzać dlaczego, może sobie to wygooglowac.

Co nie znaczy, że czytać nie należy. Każdy tekst uczy czegoś o życiu.

EDIT

alika40+ napisał/a:

Widzę,że kawusia juz zapodana tongue   Mag smile


Bardzo proszę. smile

7,961

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Swego czasu wokół Eichelbergera tez była afera, po tym jak wydał się jego romans z pacjentką. Psychologowie nie są bez skazy, więc podchodzę do nich z pewną dozą krytycyzmu.

7,962 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2017-08-09 16:12:22)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

To prawda. I Eichelberger popierał kolegę po fachu, Andrzeja Samsona, też znanego terapeutę. A Samson okazał się pedofilem. Za co dostał wyrok i stracił prawo do wykonywania zawodu.

Po aferze na całą Polskę, Eichelberger się po cichu wycofał z wcześniejszego poparcia. Jak to się tam potem to między nimi potoczyło, to ja nie wiem. Ale Samson z pozycji guru spadł na bruk. Zmarł w zapomnieniu.

Sama nawet miałam jakąś tam jego książkę na półce.

Anyway, teraz czytam Katarzynę Bondę. Wciąga. smile

7,963

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry wszystkim smile
Dzisiaj przygotowałem elaborat, mam nadzieję, że nie ma jakiegoś drastycznego  limitu znaków w jednym poście.

Wielbiciel Lidiji Bacic napisał/a:

Dżdżownicku, nie mogę się z Tobą zgodzić w tej materii. W pełni podzielam zdanie Lilki smile Być może nigdy się nie zakocham, ale zawsze będę wierzył w miłość. Czy bezgraniczna miłość matki do dziecka, także jest fałszem? Miłość bezwarunkowa psa do swojego opiekuna? Doświadczyłem tego ostatniego rodzaju uczucia i już znam jego moc.

Wielbicielu, być może wcale nie jesteśmy tak rozbieżni w poglądach na ten temat, jak sądzisz. Ja też wierzę w miłość. Zresztą wiara to również dziedzina fałszu a nie faktów i regułek. To świat idei, wyobrażeń. Miłość istnieje, odczuwamy ją, pobudzamy ją w sobie, podobnie jak podsycamy dobre samopoczucie alkoholem. Zarówno miłość rodziców do dziecka czy psa do swojego opiekuna zawiera w sobie szerokie pole do idealizowania obiektu miłości. A przecież podobno ideały nie istnieją. Tak naprawdę trudno jest znać drugiego człowieka, z konieczności posługujemy się wyobrażeniami. Możesz powiedzieć, że przecież dotyczy to każdego aspektu kontaktów z drugim człowiekiem, czy to z listonoszem, policjantem, kierowcą. Różnica polega na tym, że w przypadku listonosza, kierowcy, policjanta, sąsiada czy sąsiadki poruszamy się w granicach jakie sobie wyznaczamy i nie traktujemy tych granic, jako całości wyczerpującej to, kim jest listonosz itd. Uznajemy, że jest coś więcej, czego nie znamy i nie ingerujemy w to. W przypadku miłości nasze wyobrażenie o kochanej osobie urasta do do rangi pełnego obrazu tego, kim jest ta osoba. W rzeczywistości kochamy swoje wyobrażenie o kimś i swoje poczucie szczęścia przy kimś, nie biorąc pod uwagę tego, że w wyobrażeniu tym posługujemy się różnymi metodami mającymi wyidealizować kochaną osobę. Podziwiamy, chuchamy, rozdmuchujemy ogieńki euforii, przymykamy oczy na drobiazgi, które nie pasują do obrazu... w końcu czynimy tę osobę swoją połówką. Nie jest to możliwe, Wielbicielu, by jeden człowiek był składnikiem drugiego człowieka. Czy ta połówka to tylko przenośnia? Nie. W miłości najczęściej traktuje się drugą osobę jak swoją własność, niemal swoje drugie ja. "Razem jedno jesteśmy".

Trudno jest znać drugiego człowieka. Jesli zechcecie, posłuchajcie piosenki, która w tym momencie wydaje mi się bardzo na miejscu. "How could anyone know me, when I don't even know myself"


Lilka787 napisał/a:

 

O kłamstwie...

Jednak kiedy chodzi o kłamstwo z premedytacją, oszustwo, manipulację, wykorzystywanie, nie ma tu okoliczności łagodzących, w sensie skutki tych zachowań będą zawsze destrukcyjne. Ja tego doświadczyłam osobiście. Wszystko o czym piszę czerpię z doświadczenia. Rzadko jednak podaję przykłady z mojego życia, bo tego nie chcę. To jest zbyt osobiste. Narodziłam się w świecie kłamstwa i manipulacji, a mimo to nigdy tego nie zaakceptowałam i odkąd pamiętam pragnęłam prawdy. Taki stan sprawił, że mam rozmyty obraz rzeczywistości, ciężko się tak żyje bez punktu zaczepienia. Poza tym przekonałam się na własnej skórze jak destrukcyjne jest kłamstwo, nawet to które wynika ze strachu przed konsekwencjami.

Trochę mi to przypomina sytuację "fetyszowania" pewnych zachowań. Skrzywdzić można na różne sposoby, ale wybierasz jeden z nich (lub kilka) który działa jak czerwona płachta na byka i kierujesz złość(nieakceptację) na narzędzie, chociaż wrogiem jest człowiek mający odpowiednie intencje i wolę, by Ciebie skrzywdzić. Bo co znaczy z premedytacją? Równie dobrze mogę pre-medytować i przygotować się mentalnie do okłamania bliskich, że  nie mam raka (gdybym miał), jeśli uznam, że chcę resztę życia przeżyć w spokoju a nie w otoczeniu zasmuconych i cierpiących osób. Nie oceniam teraz, czy to byłaby dobra, czy zła decyzja, egoistyczna czy może naturalna. Byłoby to też kłamstwo z premedytacją. Jednak celem tego kłamstwa z premedytacją nie byłaby krzywda moich bliskich. Co niestety nie oznacza wcale, że ktoś z nich nie poczułby się skrzywdzony brakiem wiedzy o mojej chorobie. O ocenie - nawet nie narzędzia, ale użycia narzędzia, jakim jest kłamstwo, decydują intencje, cel, dla którego się kłamie. To nie narzędzie zabija, lecz człowiek i nie narzędzie pomaga.

Lilka787 napisał/a:

O "jedyności"...
Gdybym spotkała innego odpowiadającego mi mężczyznę i pokochała go to wciąż byłaby to miłość. Nie widzę tu sprzeczności. Choć ja osobiście uważam, że ja i mój mąż wyjątkowo do siebie pasujemy, nie wiem czy byłabym w stanie stworzyć taką samą więź z innym mężczyzną. Nie wykluczam tego, tylko po prostu nie wiem, bo nie sprawdziłam. A może każda więź między kombinacją dwojga dowolnych ludzi jest po prostu indywidualna i jednocześnie tak samo dobra?

No właśnie, wyobrażasz sobie, że wyjątkowo do siebie pasujecie. Nikt tak nie będzie pasował. To jest to przekonanie o jedyności. Zazwyczaj ktoś kochając swojego partnera nie liczy się z tym, że istnieją gdzieś ludzie, którzy mogliby tak samo jak ten kochany partner być dla tej osoby szczęściem i istnieją ludzie, którzy mogliby dawać partnerowi szczęście podobnie jak daje mu ten ktoś. Szczęście wynikające z tego, KIM DLA SIEBIE SĄ, a nie z tego, że ktoś (ktokolwiek) jest u boku. Jedyna forma liczenia się z tym problemem to działania mające uniemożliwić tamte szczęścia a dzieje się to przez zanegowanie możliwości i traktowanie siebie jako "jedynych". To negacja tego, że inny ktoś może być tym jedynym. Świadczy o tym niejednokrotnie fakt rozpaczy po utracie tego jedynego/tej jedynej (świat się wali) w odróżnieniu od bezbolesnego "zamontowania" innej pasującej "połówki". Oczywiście, że gdybyś pokochała innego, to też byłaby to miłość. Fałszem jest poczucie, gdy kochamy, że tylko tę osobę możemy tak kochać... na zasadzie połówek wzajemnie się uzupełniających. Tak, jakby naszą miłość powodowała ta osoba. Tymczasem miłość kiełkuje najczęściej (a może zawsze) z pragnienia miłości. I to, że jest to fałszem, wcale nie znaczy, że jest to złe. Można żyć ideami, marzeniami, złudzeniami ignorując fakty. I bardzo dobrze, że można.

Lilka787 napisał/a:

Partner jako warunek naszego szczęścia czyli o własnym interesie...

Myślę, że to co opisałeś dotyczy tzw. układów, gdzie jest wzajemna wymiana usług. Są ludzie którzy to preferują, jednak ja nie umiałabym żyć w takim układzie.
Miłość jest zdolna do poświęceń i ofiary, kiedy zachodzi taka konieczność, a w układzie tego nie ma. Tam gdzie zaczyna się egoizm kończy się miłość.

Komentarz do tego aspektu zostawię do wypowiedzi Symbi, tam będzie może wyraźniej widoczny

Lilka787 napisał/a:

O motylkach...

Nie miałam na myśli, że miłość to ten początkowy stan fascynacji i zauroczenia. Kiedy po tylu wspólnych latach, pełnych ciężkich przeżyć jak to w życiu, wciąż to czujesz i ani na chwilę nie przestałeś, kiedy nie pragniesz nikogo innego i czujesz się spełniony, kiedy widzisz jak dzięki obopólnym staraniom pokonujesz własne ograniczenia i wchodzisz na wyższy poziom, kiedy słowa, gest i działania są spójne i mówią jesteś dla mnie kimś najważniejszym na świecie, troszczę się o ciebie i możesz na mnie polegać, kiedy wiesz że dla tej wybranej osoby zrobisz wszystko a ona dla ciebie (oczywiście pomijam tu jakieś zachowania destrukcyjne), to dla mnie oznacza że to jest miłość. To co napisałam Ci o miłości nie jest zasłyszanym sloganem. Nigdy nie odważyłabym się tego napisać gdybym tego nie przeżyła i nie była absolutnie pewna.

Lilko, nawet tu widać tendencje do wyolbrzymiania i fałszowania miłości. Nawet w tym początkowym okresie motylków w brzuchu nie jest tak, że ani na chwilę nie przestaje się ich czuć. Rozwijasz wizję nieustannego, ciągłego cieszenia się drugą osobą. Nakładasz w ten sposób cieszenie się drugą osobą na wszystko, co się robi, nawet, jeśli się w rzeczywistości o tej osobie nie myśli. Jakby nie istniały przerwy w cieszeniu się kochaną osobą. Tymczasem wystarczy zająć się jakimś zajęciem niezwiązanym z kochaną osobą i zaangażować w to zajęcie myśli, a myśli o kochanej osobie znikają, motylki nie fruwają, czekają na odpowiedni moment aż je podniecimy do lotu odpowiednią podnietą. Zakochanym te przerwy nie przeszkadzają... i tak są przekonani, że kochają nieustannie. Nawet gdyby zdarzyło się, że kochająca swojego partnera osoba wyjedzie na tydzień na przykład do umierającej matki czy ojca i tak się zdarzy, że tragedia ta spowoduje, że ani razu nie pomyśli o partnerze, to przecież nie będzie to stanowiło przeszkody dla przekonania, ze "kochała każdego dnia". Ten nieprzerwany zwój miłości jest po prostu wyobrażeniem, przypisaniem sobie jakiejś kondycji, którą się ma nawet, gdy się z niej nie korzysta. Takie stworzenie jej jako bytu w domyśle, którego można nawet nie czuć, a i tak się nań powoływać.
To trochę tak, jak z alkoholem. Mamy w barku cały arsenał alkoholu ale humorek i szum w głowie mamy po wypiciu. Nikt nie mówi, że cały czas jest na haju z powodu posiadania tego barku i możliwości wzbudzenia tego szumu. W przypadku miłości swój rausz podsycamy zachwytami nad osobą, którą kochamy i wystarczy nam, że potrafimy się nią zachwycać i kochać i twierdzimy, że kochamy ciągle, niezależnie od podładowań. A sytuacja jest analogiczna jak z barkiem.


Lilka787 napisał/a:

O utracie iluzji...

Twoje spostrzeżenia o utracie iluzji i bólu z tym związanym są słuszne. To ból który powstał na skutek odkrycia prawdy, że ktoś od kogo mamy pełne prawo oczekiwać miłości tak naprawdę nas nie kochał, a jedynie oszukał i wykorzystał. Zabrał nasz cenny ziemski czas, życiową energię, zranił naszą psychikę, duszę i ciało. I mamy tu teraz przykład jak niszczące jest kłamstwo, a zarazem jak prawda może sprawiać ból. Jest ona jednak konieczna do oczyszczenia. Dzięki prawdzie przestajesz się miotać, łudzić, przestajesz się starać zmienić niemożliwe, a kiedy zaakceptujesz już rzeczywistość i zaleczysz rany możesz ruszyć z miejsca i możesz na nowo cieszyć się życiem.

Komentarz do tych słów połączę z wypowiedzią uwzględniającą przykład Symbi

Lilka787 napisał/a:

O miłości do dziecka...

Nie wiem czy masz dzieci Dżdżowniku, ale kiedy bierzesz w ramiona tak piękna i niewinną istotę jak dziecko, zalewa Cię fala miłości. Tego nie można porównać z niczym innym.
Jak słusznie zauważył Wielbiciel różne sa rodzaje miłości, jest miłość małżeńska, między dziecmi a rodzicami, między przyjaciólmi, i faktycznie mozna też kochać psa, myślę, że nawet ze wzajemnością. smile

Nie mam dzieci. Zgadzam się, że różne są rodzaje miłości. Tak, jak różne są iluzje, marzenia, złudzenia. Iluzje i złudzenia też istnieją, prawda? Ja nie twierdzę, że miłość nie istnieje, tylko że po prostu zagospodarowuje dziedziny fałszu, fantazji, idei.


Symbi napisał/a:

Odnosząc się do słów Dżdżownicka, chcę napisać, że ja w sumie się z nim zgadzam. Jest fałsz w miłości, nie tyle w uczuciach naszych, ale tej drugiej strony. Otóż strona kochająca bezwarunkowo wyobraża sobie czy też trwa w przeświadczeniu, że druga strona kocha tak samo. A tymczasem życie i lektura tego forum pokazuje, że nader często jest zupełnie inaczej. Konfrontując się z rozstaniem, zwłaszcza spowodowanym zdradą, czyż nie jest tak, że okazuje się, że nasze całe dotychczasowe życie oparte było na fałszywych wyobrażeniach względem drugiej osoby?

Symbi napisał/a:

Miłość osoby, która kochała może nie była fałszem, ale fałszem było wyobrażenie, że druga osoba kocha w ten sam sposób. Dlatego rozczarowania przy rozstaniach. Bo wydawało się, a nie było prawdą. Czy druga osoba nie potrafiła kochać? Tego nie wiem, może potrafiła, ale tylko przez jakiś czas, może z góry zakładała, że to nie jest uczucie na całe życie, a przekonanie drugiej strony, że tak właśnie w tym przypadku jest, że to uczucie wieczne było fałszem. W sumie ja kochałam i to bardzo, a teraz nie kocham, przynajmniej nie w sensie seksualnym, a więc może w sumie moja miłość też była fałszywa albo ja nie potrafiłam kochać, bo moje uczucie nie trwa do teraz.

Symbi, doceniam ironię... zresztą być może nie tyle we mnie skierowaną, ile w rzeczywistość. Jest jasne, że nie zgadzasz się ze mną. Czy zauważasz pewną sprzeczność w swoich słowach? Tak właśnie bezkrytycznie traktuje się miłość. Ma być czymś idealnym, najlepszym, więc z łatwością przypisuje się jej wszystko, co najlepsze. Również Ty piszesz o "stronie kochającej bezwarunkowo" która jednak ma oczekiwania, by strona kochana podobnie odwzajemniała uczucie. To jest jednak zaprzeczenie bezwarunkowości. Kochasz i oczekujesz wzajemności, dajesz, i oczekujesz, ze druga strona nie będzie tylko brać, ale też proporcjonalnie dawać od siebie. Gdy tej wzajemności brakuje, gdy warunek nie zostaje spełniony, tracisz iluzję, która była podstawą do Twojej bezwarunkowej miłości, ale wciąż jesteś przekonana, że ofiarowywałaś drugiej stronie miłość bezwarunkową. Podobnie jest z prawdą. W tej parze przeciwieństw prawda-fałsz to prawdę uznaje się za coś szlachetnego (zupełnie niepotrzebnie moim zdaniem) i automatycznie łączy się ze szlachetną miłością.
W przypadku bezwarunkowej miłości nie ma znaczenia, czy jakieś warunki są spełnione czy nie, bo takich warunków nie ma. A taka miłość istnieje - choćby platoniczna lub też... miłość psa do pana nawet mimo złego traktowania czy miłość rodziców do dzieci.

7,964 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2017-08-09 16:34:21)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Ja całkowicie potępiam pedofilię i uważam, że takie osoby powinno się odizolować od społeczeństwa na zawsze.
Niestety pedofile są obecni wśród nas, a my nie zdajemy sobie z tego sprawy, kto jest kim. Jedyne co nam pozostaje to z rozwagą wybierać opiekunów dla swych dzieci np. na kolonie, o czym pisze również Eichelberger. Niestety matki często tolerują wykorzystywanie seksualne swoich córek, czyli są równie winne jak sprawcy. Tez to wspomina. Eichelberger na wstępie dziękuje swojej byłej żonie. Może właśnie samemu doświadczając swej słabości ma obiektywny obraz, a może nie - nie wiem. Wiem jedno, że zanim przeczytałam jego książki już w wielu aspektach myślałam tak jak on. Jednak na nim nie poprzestanę, warto mieć jak najszerszą perspektywę. A w pozostałych kwestiach pisałam ze swojego doświadczenia.

Nikt nie jest bez skazy, to niemożliwe. Ja też nie jestem i nigdy siebie w tym względzie nie oszukuję. Co nie znaczy, że nie mogę mieć słusznych obserwacji i wniosków, a także gromadzić wiedzy w danej dziedzinie.

7,965

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Nie, nie Dżdżownicku, nadinterpetujesz moje słowa. I to nie ironia przeze mnie przemawia, tylko bolesne doświadczenie jakim była utrata ideałów.  Zgodzę się jednak co do tego, że kochamy wyobrażenia. To jest właśnie fałsz miłości.
Poza tym myślę, że mówimy o tym samym, tylko używamy różnych słów.

7,966

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Symbi napisał/a:

Nie, nie Dżdżownicku, nadinterpetujesz moje słowa. I to nie ironia przeze mnie przemawia, tylko bolesne doświadczenie jakim była utrata ideałów.  Zgodzę się jednak co do tego, że kochamy wyobrażenia. To jest właśnie fałsz miłości.
Poza tym myślę, że mówimy o tym samym, tylko używamy różnych słów.

No to w takim razie rzeczywiście się zgadzamy, przynajmniej w znacznym stopniu, mimo różnych słów.
Dobrze, że bolesne doświadczenia łagodzi czas. Niech i w Twoim życiu ból ucichnie i jak to się mówi - zaświeci słońce po burzy. A może i ideały się znajdą, którymi warto będzie żyć. Bo warto jednak czerpać ze świata innego od zer i jedynek twardej rzeczywistości smile

7,967

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
dżdżownick napisał/a:

Dzisiaj przygotowałem elaborat, mam nadzieję, że nie ma jakiegoś drastycznego  limitu znaków w jednym poście.

Dobre! wink Ja to powiem szczerze, że przemawiają do mnie krótsze posty. Jest środek wakacji, na forum zaglądam jednym okiem.

To ładnie ująłeś:

dżdżownick napisał/a:

Bo warto jednak czerpać ze świata innego od zer i jedynek twardej rzeczywistości smile


Ten wątek bywał poetycki.

7,968 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2017-08-09 17:34:38)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

@ Twój post, dżdżownick, przeczytam wieczorem.

Muszę kupić większy tablet, bo ani pisać ani czytać na nim wygodnie.

7,969

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
dżdżownick napisał/a:

Dobrze, że bolesne doświadczenia łagodzi czas. Niech i w Twoim życiu ból ucichnie i jak to się mówi - zaświeci słońce po burzy. A może i ideały się znajdą, którymi warto będzie żyć. Bo warto jednak czerpać ze świata innego od zer i jedynek twardej rzeczywistości smile

Dlaczego sądzisz, że w moim życiu jest ból?

7,970 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2017-08-09 19:28:35)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
dżdżownick napisał/a:

W rzeczywistości kochamy swoje wyobrażenie o kimś i swoje poczucie szczęścia przy kimś, nie biorąc pod uwagę tego, że w wyobrażeniu tym posługujemy się różnymi metodami mającymi wyidealizować kochaną osobę. Podziwiamy, chuchamy, rozdmuchujemy ogieńki euforii, przymykamy oczy na drobiazgi, które nie pasują do obrazu... w końcu czynimy tę osobę swoją połówką. Nie jest to możliwe, Wielbicielu, by jeden człowiek był składnikiem drugiego człowieka. Czy ta połówka to tylko przenośnia? Nie. W miłości najczęściej traktuje się drugą osobę jak swoją własność, niemal swoje drugie ja. "Razem jedno jesteśmy".

Zatrzymałam się chwilę nad tym. I ja osobiście myślę, że rzeczywiście jest wiele osób, które tak to odczuwają. Często piszą, że po zdradzie pozbywają się złudzeń i że uważają, że kochali tylko wyobrażenie o kimś. Ja tego nie przeżyłam, nie wiem co bym wtedy myślała.
Mogę napisać tylko co ja myślę obecnie. Ponieważ mam tendencję do niezbyty trafnego oceniania rzeczywistości, która mnie dotyczy, zwłaszcza w emocjach, to oceniam fakty. Składam więc do kupy wszystko to co mąż dla mnie zrobił dobre i złe, dodaję mowę jego ciała i przesiewam przez jego słabości i ograniczenia. Nigdy nie twierdziłam, że jest to obraz idealny, nie wiem jak to się dzieje, ale moje uczucia nie maleją pod wpływem wad które w nim widzę, ani zranień, które niewątpliwie od niego doznaję.
Ja wiem jaki on jest i kocham go takiego. A poznając mechanizmy w których działa człowiek, mogę zrozumieć dlaczego w pewnych okolicznościach, zachował się tak a nie inaczej.

Jednak zgodzę się, że jeśli kogoś dopiero poznajemy, albo mamy z nim krótki staż, albo on jest manipulantem, to wtedy rzeczywiście możemy mieć mylne mniemanie o nim. Ale czy kochamy wyobrażenie o nim czy jego samego to już nie umiem tego rozgraniczyć.

I jeszcze zgodzę się, że trudno tak do końca poznać drugiego człowieka, jego wewnętrzny świat, ale myślę, że nie jest to jest konieczne żeby prawdziwie kochać.

dżdżownick napisał/a:

O ocenie - nawet nie narzędzia, ale użycia narzędzia, jakim jest kłamstwo, decydują intencje, cel, dla którego się kłamie. To nie narzędzie zabija, lecz człowiek i nie narzędzie pomaga.

Ja myślę, że to słuszna uwaga. W każdym działaniu ważne są intencje. A z premedytacją dla mnie znaczy - wiem, że skrzywdzę, ale zrobię to bo liczy się mój interes. W wielu sprawach kłamstwo niszczy niezależnie od tego w jakiej intencji było powiedziane. Na pewno w pewnych okolicznościach, aby kogoś ochronić dopuszczalne jest kłamstwo. Myślę, że w tej dziedzinie warto rozpatrywać kompleksowo indywidualne przypadki.

Z moich doświadczeń wynika, że wyrządza się dziecku wielką krzywdę jeśli skazuje się go na życie w świecie kłamstw i manipulacji i intencje nie wpływają tu na skutek, który zawsze tu będzie krzywdą dziecka. Dziecko nawet bez słów wyczuje fałsz i jego świat ulega dezorientacji, brak jest punktu oparcia a myślenie staje się zaburzone.
Tak samo oszukując partnera, kiedy pojawiają się poważne problemy, wyrządza się krzywdę sobie i jemu, bo poprzez nie znanie przyczyn nazwijmy to choroby nie możemy jej wyleczyć i cierpimy nawet przez długie lata. Zupełnie niepotrzebnie.

dżdżownick napisał/a:

No właśnie, wyobrażasz sobie, że wyjątkowo do siebie pasujecie. [..]

Doprecyzuję. Ja uważam, że to że z mężem doskonale do siebie pasujemy nie oznacza że równie doskonale nie mogłabym pasować z kimś innym. Po prostu pewne typy osobowości bardziej do siebie pasują a inne się odpychają. Mój mąż jest dla mnie tym jedynym i nie chcę i nigdy nie chciałam innego, bo tego po prostu nie potrzebuję. Widocznie tak jestem skonstruowana. Nie chciałam innych nawet zanim go poznałam, bo mi nie odpowiadali. Nie wykluczam, że gdybym rozstała się z mężem to mogłabym równie mocno pokochać innego człowieka, tylko nie wiem czy bym chciała w to wchodzić zważywszy na to żeby nie przeżywać drugi raz piekła rozstania. Nie ma bowiem bezbolesnych rozstań dla tych którzy kochają. Ja myślę, że jednak kochamy ze względu na osobę, bo ja choć pragnęłam miłości jak każda młoda dziewczyna to nie umiałam zdobyć się na żadną bliskość nawet minimalną z osobami, które były dla mnie obojętne, no raczej nie umiałam tak zakochać się bo trzeba, bo wypada albo mi się opłaca. Ja wybrałam konkretną osobę.

dżdżownick napisał/a:

Zgadzam się, że różne są rodzaje miłości. Tak, jak różne są iluzje, marzenia, złudzenia. Iluzje i złudzenia też istnieją, prawda? Ja nie twierdzę, że miłość nie istnieje, tylko że po prostu zagospodarowuje dziedziny fałszu, fantazji, idei.

Uważam, że są iluzje miłości i jest prawdziwa miłość. Moja jest prawdziwa. Ja kocham i wiem co czuję i wiem kogo kocham. Długo nie dowierzałam, że jestem kochana, ale teraz już wiem i czuję. Przeszliśmy próbę ognia naszej miłości i to nie jeden raz.

dżdżownick napisał/a:

Lilko, nawet tu widać tendencje do wyolbrzymiania i fałszowania miłości. Nawet w tym początkowym okresie motylków w brzuchu nie jest tak, że ani na chwilę nie przestaje się ich czuć. [...]

Dżdżowniku myślę, że tu się nie zrozumiemy, bo dla mnie miłość to nie motylki. Mówię z całą odpowiedzialności przed sobą, że kocham od pierwszej chwili, to jest od zakochania się i mimo, że wielokrotnie nie było lekko to nie przestałam kochać. Jeszcze raz podkreślam, że nie mam czegoś takiego że zachwycam się mężem i jestem wpatrzona w niego jak w obraz. Przeciwnie, mam w głowie całe cierpienie które od niego doznałam ale też i dobre rzeczy. I też nie można powiedzieć że mu słodzę, ponieważ mam tendencję do mówienie co myślę prosto z mostu, dostaje często to co o nim myślę bez znieczulenia. Do tego mam wysokie wymagania, wysoko postawioną poprzeczkę jeśli chodzi o zasady moralne i jestem niezwykle emocjonalna i wrażliwa. Jak to podsumujesz to widzisz, że do ideału to mi bardzo daleko, a jednak taką mnie sobie wziął i jak do tej pory jest zadowolony. Myślę, że jesteśmy dobrze dobrani w tym sensie, że uzupełniamy swoje braki.


Symbi napisał/a:

Swego czasu wokół Eichelbergera tez była afera, po tym jak wydał się jego romans z pacjentką. Psychologowie nie są bez skazy, więc podchodzę do nich z pewną dozą krytycyzmu.

Słuszna uwaga Symbi, ja też testuję swojego terapeutę.


A teraz już kończę i powracam do życia rodzinnego.
Fajnie jest czasem podyskutować na forum, gdzie ja bym w realu znalazła tylu myślicieli. smile

7,971

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

@I_see_beyond
Miłego wypoczynku  życzę w takim razie smile

@Symbi
Dlaczego myślę, że w Twoim życiu jest ból? Nawiązałem do tego Twojego posta, w którym zaprzeczyłaś ironii a powołałaś się na bolesną utratę ideałów. Wcześniej też mi mignęły słowa jednej z dziewczyn, że Twój mąż Cię bardzo skrzywdził. Jeśli aktualnie nie czujesz bólu, to tym lepiej. Uznajmy, że chodzi o to, by ten ból, którego dawniej doświadczyłaś, na tyle ucichł, by nie rzutował na Twój obecny światopogląd. Bo chyba pamiętasz o nim, prawda? I nie chodzi mi też o to, by dwa razy wchodzić do tej samej rzeki... Może najprościej będzie powiedzieć: życzę Ci szczęścia?

@Lilka
Spoko, porozumiemy się. Dla mnie miłość również nie ogranicza się do motylków. O wiele lepszy jest ten spokojniejszy okres po motylkach. Uczepiły się naszej rozmowy te motylki, ale to tylko jako rozpatrywany przykład.

Jeśli uważasz, że Twoja miłość nie ma nic wspólnego z fałszem, to O.K. Na pewno nie potrzebujesz przekonywania, że jest inaczej. Ja też nie potrzebuję. Powiem nawet więcej - osoba, którą kochamy, jest prawdziwa. Chodzi konkretnie o tę osobę. Osoba kochająca też jest prawdziwa - bezsprzecznie istnieje. Miłość istnieje prawdziwie. Jest jak rama, na której rozpinamy płótno, by na nim wymalować szczęście. Różnimy się tylko w postrzeganiu tego, co jest pomiędzy osobą kochającą a kochaną. W postrzeganiu tego, co nie jest faktem, tego, czego nie da się zmierzyć czy policzyć, różnimy się w postrzeganiu tworzonego obrazu.
Dla jednych wiara jest "prawdziwszą prawdą", niż fakt. Dla innych odwrotnie. Starałem się tylko odpowiedzieć na Twoje pytanie, dlaczego uważam, że miłość jest fałszem. Mam nadzieję, że jakoś mi się to udało smile

7,972

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
dżdżownick napisał/a:

@I_see_beyond
Miłego wypoczynku  życzę w takim razie smile

Dziękuję bardzo! smile Mam teraz wszystko to, czego mi trzeba. A wieczorem chwilkę dla siebie, to coś napiszę jeszcze.


Sporo dziś tekstu tutaj powstało. Przeczytałam wszystko. Nie będę się odnosić do spraw, które dotyczą samych zainteresowanych.


Ja bardzo lubię Cię czytać, Symbi. W Twoich postach nie widzę i nie czuję bólu. Czuję spokój i równowagę. Widzę akceptację siebie jako kobiety i życia w ogóle. Dzielimy wspólne doświadczenie, tym bardziej Twoje "rozważania po rozwodzie" mają dla mnie szczególną wartość. Moim zdaniem bardzo dobrze przepracowałaś przeszłość, a żyjesz ... w teraźniejszości.


Symbi napisał/a:

Pozostało mi zaakceptowanie jego decyzji albo w przeciwnym razie wojna z własnymi negatywnymi emocjami do końca życia. Mogę dzieciom teraz tylko pokazywać, że singielka kobieta też daje radę i odnajduje sens w życiu w pojedynkę nie lękając się samotności.

Jeden z bardziej wartościowych postów, jakie czytałam na forum. Kwintesencja życia po rozwodzie.

Jutro kawa z samego rana dla tej Pani. wink


Dobranoc wszystkim. smile

7,973

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
I_see_beyond napisał/a:

...I Eichelberger popierał kolegę po fachu, Andrzeja Samsona, też znanego terapeutę. A Samson okazał się pedofilem. Za co dostał wyrok i stracił prawo do wykonywania zawodu...

Jeśli mogę się przyłączyć? smile Mnie kiedyś dosłownie powaliło jak się dowiedziałem, że Andrzej Samson był autorem dosyć niecodziennej ale jakże niesamowicie skutecznej metody pomagania dzieciom. Późno, może pokręciłem i nie widzę od razu w guglach lub wiki tej informacji. Dawał dziecku zwykle pluszową zabawkę i mówił aby dziecko wyjawiło sekrety np. misiowi a nie dorosłemu. Dziecko zwykle wtedy potrafiło coś sensownego powiedzieć... dla mnie genialne i jest w kanonach psychologii. A jego proces był tajny i nie dowiemy się chyba co stało się naprawdę, bo sam publicznie bronił się badaniami. Więc nie wiem co tutaj myśleć...

7,974 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2017-08-10 00:33:44)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witaj, rh72. smile Jasne, przyłącz się.

Afera z Samsonem była jakiś czas temu, ja pamiętam urywki tej sprawy z TV. Nie śledziłam tej sprawy z zapartym tchem, bo temat brudny. Tam były wtedy jakieś fragmenty o terapiach niepełnosprawnych dzieci przez dotyk bez obecności rodziców. Ale tak jak napisałeś, to był tajny proces.

On nawet parę rzeczy niegłupio napisał, z tego co pamiętam. To, że ktoś zrobi coś złego nie przekreśla jego możliwości intelektualnych.

Jednak odszedł w mało chwalebnej atmosferze. A był autorytetem w psychoterapii. Rozmawialiśmy wielokrotnie w kontekście tego, że ważne jest, kto co mówi, z jakiej pozycji.


Podczytujesz naszą net-cafe? Wrzucisz coś lekkiego? smile

7,975 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-08-10 00:47:17)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Wiele innych również smile Od jakiegoś czasu coś poruszy lub drgnie w główce więc się wypowiem smile Powoli próbuję wychodzić z mojego tematu gdzie się okopałem i mi dobrze smile A tu, na forum, spieszę się jeszcze ludzi doceniać, co, jak się dobrze odbierze, to nie oznacza, że dopiero zacząłem tongue

EDIT: ooooo... a co znaczy lekkiego...? bo czasami tak mam już napsute w główce, że mogę nie być lekki do zrozumienia (pozdrawiam, Pietruszko tongue)

A jeśli coś lekkiego to może to?

7,976

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Miło nam! smile Jest coś z tym okopaniem się w temacie i strefą komfortu. To nas już trochę znasz. wink Jasne, jeśli nasunie Ci się coś na myśl, zapraszamy.

Wiesz jak jest z tym odbiorem via net. Ale wielu mądrych ludzi się na forum wypowiada. Warto poczytać.

Ja np. Pietruszkę lubię. I tę zieloną i tę Świętą/Nieswiętą. wink

Tak, o tę lekkość mi chodziło. Bardzo lubię ten utwór. Jest ponadczasowy.

7,977 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-08-10 00:51:20)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
I_see_beyond napisał/a:

Ja np. Pietruszkę lubię. I tę zieloną i tę Świętą/Nieswiętą. wink

Hihihi tongue To tu podobnych aż tak gustów nie mamy... Jak Pietrucha to Nieświęta i niech już Ona mnie kopnie ale jak piwo to z sokiem a ta zielona pietruszka to bleee... smile

I_see_beyond napisał/a:

Tak, o tę lekkość mi chodziło. Bardzo lubię ten utwór. Jest ponadczasowy.

Super! Miłej nocki smile

7,978

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dziękuję! smile

7,979

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dziś jest dzień, kiedy potrzeba będzie dużo kawy:

https://i.amz.mshcdn.com/WBCgs5T1NzdMXnQ0tQpQYQDoTb4=/1200x630/2017%2F03%2F29%2Ff6%2F6fc263cfe59547b4b25dd20df903aec7.c53e1.jpg


Kiedyś w tej netkafejce więcej pisałam. Cóż, są wakacje. Chętnie rozsiądę się w roli czytelnika lub po prostu posłucham dobrej muzyki.

Miłego dnia Wszystkim życzę, nowym i "starym" bywalcom. smile

7,980 Ostatnio edytowany przez alika40+ (2017-08-10 08:52:56)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry smile

Mag, wyprzedziłaś mnie z kawą wink ja ostatnio później wstaję,urlopuje się na razie w domu jeszcze jak juz pisałam ..

Bardzo mądra dyskusja, tez przeczytałam smile
Mam znow problem z sufitem:( wczoraj wypozyczyłam sobie,, cudzego męża''na chwilę, do zawieszenia żyrandola.
I co sie okazało.. odpadło kawałek sufitu (a tak sie męczyłam przy malowaniu) sad
Dzis powtórka z rozrywki, dziura zaklejona , sprawdzałam wyschła, zobaczymy czy sie uda zawiesić ??? hmm

Rh72 witaj w naszym wątku smile
A ta nutka na dzisiejsze upały wink

Pozdrawiam wszystkich od A-Z i miłego dnia życzę !!!! smile

7,981

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry smile
Dziękuje za kawę, przyda się z pewnością.
Ale dzisiaj nad ranem wiało i padało, aż się przebudziłam.
Miłego dnia!

7,982 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2017-08-10 08:54:03)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
alika40+ napisał/a:

Mag, wyprzedziłaś mnie z kawą wink

Ja to podałam poranną. wink "W zastępstwie". wink

Czasami pijam jeszcze kawę na drugie śniadanie i popołudniową. Preferuję ŁAGODNE wersje.

Ja nie spałam prawie całą noc. Późno zasnęłam, a po jakichś 2 godzinach snu nad ranem obudziła mnie burza. Dom jeszcze śpi, to skrobię na forum. smile

7,983

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

O ja uwielbiam kawę, pije ją dużo częściej niż herbatę - bo kawa jest obowiązkowo kilka razy dziennie, a herbata tylko jak kaprys mnie najdzie.

7,984

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Dzień dobry Kochani smile

Witaj rh72 w "cudownym życiu". smile
"Jedwab" to jedna z tych piosenek, które niezmiennie mi się podobają. Niesie pozytywną energię, no i wpasowała się w naszą dyskusję.

7,985

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
I_see_beyond napisał/a:

Ja bardzo lubię Cię czytać, Symbi. W Twoich postach nie widzę i nie czuję bólu. Czuję spokój i równowagę. Widzę akceptację siebie jako kobiety i życia w ogóle. Dzielimy wspólne doświadczenie, tym bardziej Twoje "rozważania po rozwodzie" mają dla mnie szczególną wartość. Moim zdaniem bardzo dobrze przepracowałaś przeszłość, a żyjesz ... w teraźniejszości.

dziękuje Mag za te słowa, tak właśnie się czuję.

7,986

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Czołem ekipo.
Witaj rh72

Troszkę się u mnie uspokoiło,po intensywnych wojażach osiadłam na chwilę, więc się melduję smile

7,987

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witaj, Mysti po przerwie smile

7,988 Ostatnio edytowany przez alika40+ (2017-08-10 09:38:18)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

W poprzednim swoim poscie, napisałam upalny dzień big_smile
A własnie burza u mnie przeszła i jak tu wierzyć pogodynkom tongue :8
Nie wypada nic innego tylko, druga kawę zapodać big_smile

https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTZ-dFH7hivUC9tHNcPAbLVIedEZv1xqyrx5LelXonPmicuKAzJPw
   No dobra, jeszcze dla osłody ciacho, a co tam tongue big_smile
http://www.mojegotowanie.pl/media/cache/default_view/uploads/media/default/0001/24/520a1937842da10dc089a69a59527f97662a007a.jpeg

Czesc Mysti smile

7,989

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Witajcie!
Ruch tutaj dzisiaj taki, więc i ja postanowiłem się  zameldować. Ja właśnie w drodze. Niestety, to krótki wyjazd i w dodatku służbowy. Jak mawiają w moich stronach "do stolycy".

Miło Was poczytać, a i tematy widzę, oprócz tych lekkich, typowo wakacyjnych, mądre takie i poważne. wink

Pozdrawiam całą ekipę, wszystkich starych znajomych i tych mniej znajomych też. smile

7,990 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2017-08-10 12:52:10)

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Posumowanie dyskusji o miłości

dżdżownick napisał/a:

Starałem się tylko odpowiedzieć na Twoje pytanie, dlaczego uważam, że miłość jest fałszem. Mam nadzieję, że jakoś mi się to udało smile

Dżdżowniku doceniam to, że chciałeś ze mną wymienić się myślami, wiem ile to wymaga czasu i zaangażowania. Jednak nie do końca Cię zrozumiałam z tego względu, że dla mnie jest wyraźna sprzeczność w mówieniu - kocham, ale w mojej miłości jest fałsz. Bardziej rozumiem - są osoby które wiedzą czym jest miłość i potrafią ją przeżywać - ofiarować i przyjmować oraz takie które nie znają miłości albowiem same nigdy jej nie otrzymały i dlatego mają jej fałszywy obraz co powoduje, że ranią innych i same cierpią.

Miłość jest jedną z podstawowych potrzeb już od naszych narodzin, brak miłość ze strony rodziców do dziecka okalecza je na zawsze.
Skoro więc jest potrzeba miłości jest i miłość. Istnieje. A więc nie może być fałszem. Są też różne postacie miłości i na tym polu dorosły człowiek może realizować się w różnych aspektach.

Uważam, że skoro czujemy się dobrze w naszych związkach czy też nie będąc w związkach, to znaczy, że potrafimy odnaleźć się w tym niełatwym świecie niezależnie od okoliczności, które nas spotykają.

Jestem pełna uznania i podziwu, dla osób które przeżyły zdradę czy rozstanie. Niewątpliwie jest to wielka trauma porównywalna nawet ze śmiercią bliskiej osoby. Ileż trzeba mieć siły, by się z tego podnieś i na nowo żyć. A często dźwigamy nie tylko cierpienie swoje ale też i cierpienie naszych dzieci. A oprócz cierpienia jeszcze trudy dnia codziennego związanego z opieką i wychowaniem dzieci w pojedynkę.

Na koniec wstawię ku refleksji fragment z książki Marii Molickiej pt. "Bajkoterapia". Jest to rzecz o lękach jakie przeżywają dzieci, o ich źródłach, skutkach i ich leczeniu przez bajki terapeutyczne. Również polecam.

" Czym dla dzieci jest rozwód? Porzuceniem, zdradą. Dzieci tracą poczucie bezpieczeństwa, bo rodzic odchodzi, zostawia je. Zdrada wyzwala poczucie bycia gorszym, budzi poczucie krzywdy, ale też winy: gdybym był ważniejszy, bardziej godny miłości, toby mnie nie opuszczono, nie jestem wart miłości. Dziecko zastanawia się, co zrobiło źle, w czym zawiniło, że rodzic je porzucił. Zdarza się niejednokrotnie, że odchodząc rodzic wyzwala celowo poczucie winy, mówiąc: dłużej z wami nie wytrzymam. Jest to projekcja wrogości, którą jednak dziecko przyjmuje jako fakt obiektywny - zachowało się tak, że rodzic musiał odejść. Dziecko czuje się samotne, zdradzone, opuszczone, gorsze. Rodzice nieraz włączają dzieci w konflikt, chcą, by jednoznacznie opowiedziały się po stronie jednego z nich. Powtarzają przykre wydarzenia, jak to rodzic odwrócił się od niego, jak nie chciał z nim przebywać, raniąc je jeszcze bardziej. Ono pragnie być lojalne, bo kocha oboje, a jednocześnie doświadcza, że można je lekceważyć, poniżać. Często dziecku niczego się nie oszczędza i jedna, i druga strona wykorzystuje je w walce. Najtrudniej znoszą rozwód dzieci dorastające, najłatwiej te tak małe, że nie mogą być świadkami, a właściwie ofiarami w sprawie. Małe dzieci, których rodzice rozeszli się, gdy były w wieku niemowlęcym i poniemowlęcym, oswajają się z taką sytuacją i łatwiej ją znoszą. Dorastające dziecko cierpi męki zazdrości o nową osobę, tę trzecią. "

Wyróżniłam fragment, który mnie zaskoczył.

Myślałam też wczoraj nad sytuacją, w której kłamstwo może spełnić pozytywną rolę. I znalazłam.
Jeśli matka lub ojciec nie kocha dziecka, bo zdarza się i opuszcza rodzinę, a dziecko pyta dlaczego? To powiedzenie w takiej sytuacji, bo nie kocha ciebie i mnie, byłoby bardzo krzywdzące dla dziecka. Przed taką prawdą należy dziecko ochronić.

Pozdrawiam wszystkich uczestników dyskusji smile

7,991

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Cześć Chris, miło, że wpadłeś smile, przyjemnej podróży.

7,992

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
Facet_z_wąsem napisał/a:

Witajcie!
Ruch tutaj dzisiaj taki, więc i ja postanowiłem się  zameldować. Ja właśnie w drodze. Niestety, to krótki wyjazd i w dodatku służbowy. Jak mawiają w moich stronach "do stolycy".

Miło Was poczytać, a i tematy widzę, oprócz tych lekkich, typowo wakacyjnych, mądre takie i poważne. wink

Pozdrawiam całą ekipę, wszystkich starych znajomych i tych mniej znajomych też. smile

Łooooo matko , Chris czesć smile

Miło,że się odezwałes, aż sie powtórnie zalogowałam na tę okazję tongue
Szerokiej drogi życzę do,, stolycy ''  big_smile

7,993

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Alika , ja to w innym temacie piszę o KALKULACJI. Poważny dział, to poważne rozważania.

Skąd się nagle pojawił Chris? No przecież to Facet . wink Połakomił się na ciastka. tongue


Wykalkulował sobie, że w tej netkafejce podają najlepsze. wink

7,994

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie

Mysti, witaj po dłuższej przerwie. smile

Oczywiście prowadzę elektroniczny rejestr obecności i aktywności na forum.

Wyspowiadaj się, co robiłaś, jak Cię nie było. wink smile

7,995

Odp: moje cudowne życie po rozwodzie
I_see_beyond napisał/a:

Wyspowiadaj się, co robiłaś, jak Cię nie było.

Wywołałaś mnie do tablicy, więc melduję.
Plan na urlop zrealizowany w 100%.

Było i lenistwo nad morzem ;no, może nie całkiem lenistwo, bo przecież ja nie usiedzę w miejscu, więc  i rowerowo i zwiedzanie się "trafiło", ale i na plaży poleżałam, żeby było widać,że pogoda była big_smile

Zeszły weekend był bardzo aktywny. W gronie przyjaciół z innego forum, można powiedzieć, że szaleńców. Były ogniska, wspinanie po górkach, zwiedzanie ruin (w jednej ruinie-zamek; spędziliśmy noc pod gołym niebem).

Posty [ 7,931 do 7,995 z 15,029 ]

Strony Poprzednia 1 121 122 123 124 125 232 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » NASZA SPOŁECZNOŚĆ » moje cudowne życie po rozwodzie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024