Mam wrażenie, że niektórzy z Was kiepsko rozumieją mechanizmy, jakimi rządzą się problemy ze sobą. Problem jest taki, że wy, mówiąc o rzeczach, w które zaangażowane są głównie emocje, mówicie o nich w sposób racjonalny. Mieszacie dwa światy. Świat emocji i świat logiki. Spróbujcie wytłumaczyć komuś coś racjonalnie w stanie silnego wzburzenia emocjonalnego. Przekaz będzie utrudniony. Tak samo z osobami, które mają depresję, silną nerwicę i fobie. Nie wystarczy powiedzieć komuś, żeby wziął się w garść, bo wie co ma robić - ma wiedzę, więc dlaczego tego nie robi?! Wykręca się! To zupełnie nie tak. Po prostu lęk jest na tyle silny, że emocje górują, a że czasami są bardziej podświadome, tym trudniej wziąć je w ryzy, a łatwo pomylić to z czymś innym. Porażki jeszcze nakręcają ten lęk, dlatego nie dziwię się, że po nieudanych próbach człowiek zamyka się jeszcze mocniej w sobie. Wyszedł ze sfery komfortu, a tutaj znowu źle! I znowu mechanizm opisany wcześniej się rozkręca, znowu racjonalność zanika.
Jest jeszcze czynnik indywidualny - ktoś wcześniej zadał pytanie o mózg etc. - tak właśnie jest, pewne doświadczenia czynią zmiany w naszym mózgu, więc osoba z tą samą fobią (tutaj już wkraczamy w moje własne przemyślenia) mogła do niej dojść "od innej strony", mieć jeszcze jakieś inne doświadczenia, więc nawet takie osoby się między sobą różnią. Tak zresztą jak wszyscy ludzie.
Tak naprawdę większość rad można o kant dupy rozbić, za przeproszeniem - wiadomo, że każdy chce dobrze, ale... 3/4 wpisów na wątkach tego typu to "zmień swoje życie, każdy człowiek jest wartościowy, boisz się, że zmiana będzie ciężka i ci się nie chce etc". Wyświechtane frazesy świadczące o niezrozumieniu tak naprawdę. Nie dziwię się, że wroobel reaguje tak, a nie inaczej na wasze odpowiedzi. Bo tak - on podświadomie odbiera wasze posty jako atak. Bo jest to w jego rozumieniu jakby potwierdzenie, że przyczyna tkwi tylko w nim. A jeśli przyczyna tkwi w nim - równa się jest beznadziejny, więc miał rację. Jeśli ktoś ma niską samoocenę, i słyszy wyrzut, że musi zmienić siebie, to co sobie może pomyśleć? Jeszcze te teksty podające przykłady osób, które miały taką i taką rodzinę, i wyszły z czegoś... Nie pomoże, bo człowiek w takich stanach odbiera siebie jako kogoś z kosmosu. Każdy inny jest normalny, inny, tylko nie on. Ma się w głowie zbiór takich aksjomatów i naprawdę myśli, że to prawda. A teksty o zmianie jeszcze go w tym utwierdzają.
Nie chodzi o to, żeby głaskać po głowie. Nie, tu chodzi o coś, czego raczej nie zrealizuje się na forum internetowym. O bycie przy kimś, wspieranie, inspirowanie, akceptowanie WŁAŚNIE TAKIM, jaki jest. Dostrzeganie zalet, potencjału, a nie braków, błędów.