Witam
Miesiąc temu rozstałem się z wieloletnią partnerką. Związek był na pozór jak każdy inny, jednak nie było większych upadków. Jedyne kłótnie jakie wynikały to ciągłe podejrzenia o zdradę, której nigdy nie było. Byliśmy dla siebie jedynymi partnerami seksualnymi w życiu. Ogólnie ogromne uczucie, jednak podejrzenia o zdradę, zarzuty tylko z jej strony. Dość często straszyła mnie wariografem(pseudowykrywacz kłamstw). Na początku to ignorowałem, później się z tego śmiałem aż usłyszałem badanie albo koniec. Zacząłem więc szukać informacji w internecie na temat tego urządzenia. Z obiektywnych źródeł wiem, że takie urządzenie bada emocje a nie kłamstwa bo nie da się wejść w czyjś umysł. Dodatkowo obiektywne źródła podają że skutecznośc takiego badania jest na poziomie 60 procent, czyli prawie jak orzeł lub reszka. Zgodziłem się jednak na badanie. Nie wytrzymałem jednak presji i trakcie stawiania zarzutów przez nią, a przy tym nakręconego na udupienie mnie mistrza wariografu wywołało u mnie takie emocje, że poczułem że mi serce pęka, że umieram, że to nie dzieje się naprawdę. Wyszedłem, nie wytrzymałem presji, oskarżeń osoby która mnie niby kocha. Dzień wcześniej mówiła że mi ufa i to tylko sprawdzenie, a tam na miejscu zamieniła się w tyrana. Minął jakiś czas, postawiła mi warunek że albo kolejne badanie albo koniec na zawsze. Gdy mówię, że się zgadzam traktuje mnie dobrze, mówi że mnie kocha, uprawia ze mną seks itp, gdy jednak mówię że drugi raz nie wytrzymam tej presji i upokorzenia zaczynają się wyzwiska, oskarżenia itp. Zawodna maszyna jest dla mnie 100 procentowym dowodem, moje słowa się nie liczą.
Co powinienem zrobić? proszę o pomoc